09.12.2011, 14:42 | #91 |
Podchodzisz, dostajesz wędkę i jak złowisz na nią butelkę jest Twoja. Jeśli nie - zapewne coś płacisz za udział w grze. To samo potem widzieliśmy w Marrakeschu. Tu była to atrakcja dla mieszkańców Meknes (100%bawiących się), w Marrakeschu głównie bawili się turyści. My się krępowaliśmy
|
|
09.12.2011, 18:16 | #92 |
....OLEJ....
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Pniewy-Londyn
Posty: 1,337
Motocykl: RD07a
Przebieg: 6006 km
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 17 godz 24 min 54 s
|
Zlot Mercedesow tez sie tam odbywal? Hehe....
|
09.12.2011, 19:30 | #93 |
Hehe, co dzień i w każdym mieście
Ale lecimy dlaej, czas skończyć ten dzień. Wieczorem, już po zmroku wracamy do naszego lokum. Autostradą...na kostkach Garmin odmawia posłuszeństwa po raz pierwszy. Wyjęcie aku nie pomogło. Po 15 minutowej walce w końcu działa. A już szukaliśmy gościa na skuterku co by nas na miejsce zaprowadził. Wieczorem znów wizyta na tutejszej starówce, szybkie zakupy itp itd. Tym razem nikt się nie skusił Podobno było... specyficzne A wyglądało tak smacznie, że żałowałem , że nie przepadam za mięsem. Hmm... Na dobranoc odwiedzamy jeszcze nasze motocykle. Sen: „Śpij, nocą śnij Niech zły sen Cię nigdy więcej nie obudzi Teraz śpij" Dziś tylko 190km ale za to co widzieliśmy to nasze! |
|
12.12.2011, 04:13 | #94 |
17 listopada
Happysad : „Dzień zaczął się marnie i marnie skończył się , może strułam się..., a może nie wyspałam się* ” Ja jak zwykle od 5 nie śpię. Widać mam ogromną ochotę na przygodę, co dzień jej wypatruję. Może dziś ? Czekając : fotki, relacja … i tak do 7. Potem do 10 „siedzę w pracy” , reszta cierpliwie czeka. Po pracy (fajnie to brzmi na urlopie) wskakuję pospiesznie w spodnie i idziemy zobaczyć Fez bo pomimo spędzenia tu 3 dni, nic poza targiem (suk) nie widzieliśmy. A ostatnie 3 noce spędziliśmy w mniej więcej takich warunkach : Farbiarnie i szkoła koraniczna to cel na dzisiejsze przedpołudnie. Zabieram GPS co by majfrendom nie dać zarobić... tyle, że w jego Menu łatwiej się zgubić niż w plątaninie 9700 uliczek Fezu Po kwadransie ogarniam temat i już jedziemy. Oczywiście współrzędne z sieci okazują się błędne i zamiast w szkole lądujemy w hotelu. Pracownik hotelu wskazuje nam jednak drogę, co z tego jak do szkoły nie chcą nas wpuścić. Odpuszczamy. "Pogadaliśmy" jedynie z dziećmi z tej szkoły: Znów grzebiemy w naszym podręcznym majfrendzie i jedziemy tam gdzie każe. W okolice farbiarni nas doprowadził, ale już pod jej drzwi niekoniecznie. Błądzimy, jedna uliczka pod prąd, potem kolejna, w końcu wjeżdżamy na jakiś targ ale ludzie machają by jechać dalej to jedziemy I my i oni - wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha. Jest tak ciasno, że by przejechać sprzedający przestawiają część swoich straganów. Mandarynki, banany, lądują o pół metra wgłąb i możemy jechać. W końcu dojeżdżamy do miejsca gdzie przestają już nas zachęcać do jazdy dalej - wręcz namawiają by zawrócić. Pewnie za zakrętem są schody Dajemy za wygraną. Szkoda, że nie miałem wtedy GoPro na głowie- sceneria nie do opisania. Oczywiście zjawia się młody człowiek władający angielszczyzną i proponuje pomoc. Biegnąc prowadzi nas do miejsca gdzie zostawimy bezpiecznie maszyny. Biegnie tak szybko, że prawie nas gubi, lawirowanie między skrzynkami, osłami, wózkami i ludźmi jest dużo trudniejsze motocyklem niż biegnąc 30Dr dla naszego wybawcy ma załatwić sprawę. Ahmed zabiera nas na szybką wycieczkę przez medinę: szliśmy dokładnie między tym : a tym: Trochę mnie zdziwiło ale w tej części miasta jakoś taka mało kotów było. Czyżby nie lubiły tych zapachów? A może myszy nie przepadają za tymi zapachami? Tymczasem Ahmed zabrał nas do sklepu ze skórami, z którego tarasu możemy podziwiać pracę ludzi, którym delikatnie mówiąc nie zazdroszczę. Odór jest tak niesamowitym, że nie da się go opisać. Specjalnie nie jedliśmy śniadania by go nie zwrócić ale pomimo to, i pomimo trzymania pod nosem liści mięty udaje nam się to z wielkim trudem. Szacunek dla ludzi i ich rodzin. Szacunek dla sąsiedztwa. Szacunek dla rzeki, przyrody, że jeszcze dają radę. Nie do opisania. Może lepiej pokażę, szkoda tylko , że aparaty nie potrafią jeszcze zapisywać zapachów: A to powstaje w wyniku ciężkiej pracy ludzie na dole, choć z pewnością nie tylko oni nad tym się trudzą: Wracamy już sami bo nasz przewodnik się na nas pogniewał. Umawiał się na 30Dr za całą wycieczkę, po jej skończeniu żądał już po 30Dr od głowy. Zapłaciliśmy wg umowy. Wiesław, człowiek z niebywałą orientacją w terenie zaprowadził nas na miejsce szybciej niż niejedna nawigacja szukałaby satelit Kolejne 20Dr ląduje w dłoni parkingowego i suniemy na kwaterę w celu skonsumowania śniadania, spakowania się i odjazdu. Pamiątkowe fotki Fezu: Ruszamy na południe tego wielkiego kraju z nadzieją , że będzie jeszcze bardziej egzotycznie i przede wszystkim cieplej. Wyjazd z tej nie małej bo blisko milionowej metropolii przebiegł bez problemów. Za samym miastem troszkę pobłądziliśmy ale Garmin zaprowadził nas pod same wodospady pod Sefrou. Zaczynamy się lubić. Znaczy ja z Garminem Poniżej widok na pięknie położone Sefrou. Zdjęcia robione z wysypiska śmieci koło Bhalil. Pachniało całkiem ładnie - pewnie dlatego, że rano nasz zmysł węchu hartował się w nieco innych warunkach |
|
12.12.2011, 04:14 | #95 |
Wieczorem, gdy już zgasło światło, dostała ode mnie całusa** Była bardzo dzielna! Zasłużyła! Przytuliłem ją mocno by miała ciepło i usnęliśmy razem.
Ona na dobranoc mrugnęła tylko porozumiewawczo swoim "okiem" i usnęła w mych ramionach. Nasz relacje od tej nocy mocno się zmieniły. A sen znów w hotelu.... po kiego groma ja ten namiot ciągnę... 50Dh/osoba. Łazienka out sajt W pokoju płytki ala "lastryko" i z 12 koców, nie ma ogrzewania a hot szałer miał temp otoczenia. Motorki ustawiamy pod latarnia by były widoczne dla stróżów prawa. Jeszcze tylko kolacja i spać : Dziś kolejne 230km, mało ale dzień krótki, ja byłem w pracy więc tak jak by późno się zaczął - no i sporo, naprawdę sporo widzieliśmy. *koleżanka, zresztą nie tylko - większość chorowała, jeśli nie wszyscy, ja z pewnością najbardziej **nawigacja nie wiem, może z tymi gwiazdkami było odwrotnie Zmęczony byłem, nic nie pamiętam. |
|
13.12.2011, 13:10 | #96 |
18listopada
1AM do drzwi pokoju ktoś zastukał , kazał zabrać motocykle pod hotel... nie wiem kto to był bo było ciemno a ja taki zaspany, że nawet głowy z pod kołdry nie wychyliłem. Rzuciłem tylko zaspane OK i poszedłem dobijać się do Wiesia. Ubraliśmy się pospiesznie, kurtki na plecy bo za oknem widać, że ostro pada .. W hotelu żywego ducha. Wychodzimy przed. Tu Pan w mundurze nakazuje po francusku przestawić motocykle pod hotel. Dobrze,że wyraźnie gestykulował bo inaczej byśmy go nie zrozumieli Obyło się bez sankcji karnych Niby już trochę po 1Am a tu knajpy otwarte, kliencie w środku, jedni przy herbacie, inni konsumują w najlepsze. Na ulicach też jako taki ruch... Małe miasteczko a nie śpi. My jednak wracamy do pokojów, bo na dworze tylko +4 i usypiamy natychmiast. 7AM pobudka,toaletka i wynocha z tego obskurnego hotelu 9.30AM trwało to aż 2.5h , za długo, oj za długo... Ale już jedziemy. Termometr waha się między 7 a 10 stopni, czasem wskoczy na 11-12 a ja w T-shirt się ubrałem w najlepsze Czasem coś popada, czasem jedziemy już po drodze gdzie popadało. Masakrycznie ślisko. Po 2 uślizgach prędkość spada ze 110 do 60-70, zakręty biorę „na emeryta” , Wiesław mi odjeżdża ... Dupa ze mnie nie kierowca. Piękne widoki zasłaniają deszczowe chmury Nie tak miało być, oj nie tak. Po wczorajszym chłodnym dniu chciało by się zaśpiewać „ więcej słońca za wiele było chmur” ale chyba tylko na śpiewie by się skończyło bo nawet największe modły o promyk gorącego słonka nie pomogły. Dziewczyny co 20km pytają czy jeszcze daleko a my wiemy, że ledwo ruszyliśmy... ale w tym kraju się ponoć nie rozmawia z kobietami... Ok 13 pierwsze promyki słonka zaczynają ogrzewać nasze wychłodzone ciała. Piękne góry, wysokie kaniony, wspaniałe jezioro - to również podgrzewa, nie tylko ciała ale także umysły i atmosferę. Umysł rozgrzało tak mocno, że przegapiłem moment tankowania i skończyło się lądowaniem na poboczu. Dobrze , że mieliśmy zapasy. Spalanie 6.5 do 7.5 na autostradzie. Paliwo po 10.20-10.60 Dh. Raczej z dobrych stacji bo na tych kiepskich mają coś paliwopodobnego – nasze motocykle zupełnie inaczej pracują i kopcą z wydechu. Wyczerpana bateria w kamerze znacznie podnosi nam średnią Ta po raz pierwszy na tym wyjeździe skoczyła pow. 70km/h. Do tej pory poniżej 50ki. A fotek tego dnia też nie brakowało: Widoki wzdłuż N13 piękne. Szczególnie ładnie na tle jesiennego, niezwykle urozmaiconego nieba prezentował Wąwóz o brzmiącej nazwie Gorges du Ziz. Gdzie tylko byśmy się nie zatrzymali jak z pod ziemi pojawiali się miejscowi. Ci którzy znali tylko arabski podchodzili na 3-5metrów i się przyglądali np. j.w. Jak ktoś znał język natychmiast proponował nocleg lub inne usługi np. j.n. W ciągu całego wyjazdu nikt ani razu nie zapytał o Vmax, o spalanie, padły może ze 2 pytania o cenę. Dziwne wręcz niespotykane. Jezioro Barrage Hassan Addakhil a w tle górka 1874mnpm. Wiem, wiem - co drugie zdjęcie to Trampek, ale on bardziej fotogeniczny niż ja Poza tym nikt się specjalnie nie wciskał za stery mojego Canona. Wszyscy mieli swoje aparaty, a nawet jak już nie focili, to mieli batoniki i papierosy Czasem tylko Wiesia udało mi się ubłagać co by wziął go do ręki i pocykał Za to mam duuużo fajnych zdjęć z jego aparatu za co Ci Wiesiu właśnie tu serdecznie dziękuję! To chyba pierwszy wyjazd gdy ktoś pomyślał też i o mnie W Al-Rachidia spotykamy rodaka, jedzie już kilka tygodni rowerem a podróż zamierza zakończyć w lutym. Ale mu dobrze ! 20minut pogawędki, wymiana spostrzeżeń, pamiątkowa fota i lecimy dalej ! Nasz cel, Merzouga coraz bliżej, już czujemy powiew z nad pustyni ! Ciśnienie rośnie! |
|
13.12.2011, 13:15 | #97 |
Dalej wśród palm mknęliśmy w kierunku Sahary. Tylko piękna sceneria zachodzącego słońca na tle palm zachęca nas do zatrzymania się.
Do na dziś obranego celu dojeżdżamy już po zmroku. Dopada nas Majfrend. Ale jakiś taki bardziej kulturalny. Mówi, że zaprowadzi nas do Kasby w której nocowali polscy zawodnicy z rajdu RMF Challenge czy coś w tym stylu. Takim oto sposobem lądujemy w Kasba Touareg. Mieliśmy tu zaplanowany najdroższy nocleg na trasie naszej wycieczki objazdowej. Tak wynikało przynajmniej z info z internetu, że drogo. A nam udało się po cenach jak wszędzie w Maroku i do tego dobrze,ba nawet rewelacyjnie. Nawet Majfrend o dziwo nie chciał wynagrodzenia mimo, iż proponowaliśmy przyzwyczajeni do takiego załatwiania sprawy wcześniej. Bagaże do pokoju, walka z Faraonem, a jak, dopadł mnie ale dzielnie stawiam mu czoła Potem siadamy w recepcji z Berberami, którzy opowiadają co tu się działo jak Polacy byli. Wszędzie wóda i umpa umpa Nie chcemy być gorsi. Nie byliśmy... Pijanym Berberom rozwiązały się języki. Łamaną angielszczyzną, na migi ( także i ja coś zrozumiałem) opowiadają o życiu, o pracy , o pochodzeniu, o tym jak to włosy farbują …. oj było tego. Nawet coś było o stosunkach damsko męskich chyba, że źle zrozumiałem bo też trzeźwy nie byłem. Berberowie to wspaniali ludzie. Nie rozumiejąc się nawzajem znaleźliśmy wspólny język. Dziwne ale prawdziwe. Śmiechy i ubaw po pachy, z drugiej strony zaduma i podziw ich stylu życia i bycia. A tu widać, że wódka rozbiera nie tylko kobiety Koniec koców, po berberyjskich przyśpiewkach i muzyce ląduję w łóżku. Jeszcze tylko Wiesiu gdzieś koło 23 wyciąga mnie z łóżka bym uwiecznił jego swimming Wskakuje do wody jak by nigdy nic czym wzbudza ogromny aplauz wśród zgromadzonej miejscowej publiczności. A... skoro już mnie wyciągna to siadam do relacji. Omar, bo chyba tak miał na imię, przygląda mi się i chce foto na facebooka Ze mną Owija mi głowę w turban i focimy. 23.45 Już w pokoju, Ula dawno spi więc przy świetle czołówki podłączam ładowarki i ładuję aku z aparatu i kamery. Jutro wielki dzień - Wiesław będzie mnie uczył jazdy po piasku. W końcu TKC znajdą się tam gdzie ich natura A ja z trampkiem spróbujemy im nie przeszkadzać- niech nas niosą ku przygodzie Usypiam jako ostatni z ekipy, choć jest ciężko. Strach i emocje nie dają mi usnąć. Jednak zmęczenie zwycięża wszystko. Grubo po północy usypiam. Dystans: 400km |
|
13.12.2011, 18:55 | #98 |
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Żory
Posty: 98
Motocykl: Super Terefere 750 3TD na leniuszku
Online: 1 tydzień 1 dzień 7 godz 14 min 40 s
|
Targi przypraw bardzo mi się podobają. Szukałem podobnego w Dubaju, ale nie znalazłem. Czekam na część piaskowo-pustynną.
Bardzo ładne i interesujące zdjęcia zamieszczasz. |
13.12.2011, 19:54 | #99 |
|
|
14.12.2011, 15:17 | #100 |
To dziś może przejażdżka po magicznie pięknym wąwozie ?
Zapraszam chętnych: Ostatnio edytowane przez Neno : 14.12.2011 o 15:35 Powód: Ufff udało się.Już umiem dodawać filmy :D |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] | czosnek | Trochę dalej | 48 | 12.01.2013 02:50 |
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] | Neno | Trochę dalej | 50 | 27.04.2012 19:22 |