03.09.2009, 09:53 | #91 |
tip top
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa / Kraków
Posty: 399
Motocykl: RD07a
Online: 2 dni 1 godz 55 min 55 s
|
Interesujące to będzie jak zacznie zabawiać się z Himbami... Podobno 1 Himba = 30 krów = 1 Africa bez predkościomierza.
Kiub już mnie ostrzegał...
__________________
Ci sono mari e ci sono colline che voglio rivedere Znam Bajrasza. I no Bayrash ( ang ) |
03.09.2009, 23:22 | #92 |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,684
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 4 dni 3 godz 13 min 0
|
Tak w sumie szczerze powiedziawszy, to nie wiem czy to dobrze, że to koniec tej "przynudnawej" opowieści, bo moim skromnym zdaniem i pewnie nie tylko moim, to jak się ta opowieść skończy to powinniście już jechać w drugą wyprawę, żebyśmy mieli co czytać w dłuuuugie zimowe wieczory . Moim zdaniem jedna z najfajniej opisanych wypraw. Czekamy na ciąg dalszy. Może coś jeszcze wam umknęło .....
|
04.09.2009, 00:27 | #93 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 40 min 35 s
|
Nie tylko cos.Nawet dosyc sporo.Bajrasz,Deptul-do tablicy!
|
07.09.2009, 22:28 | #94 |
Ja to jeszcze raz sobie przeczytam - jak dla mnie rewelacja na równi z relacjami Felka
|
|
08.09.2009, 00:06 | #95 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
No dobra. Bajrasz świnia nic nie pisze, bo pewnie knuje jakiś chytry plan na 2010. Na razie nie ma się, co przejmować, bo plan ten, choć zacny, zmieni się jeszcze niejednokrotnie
Dla tych, którzy zdążyli zapomnieć to w pierwszej wersji naszej wycieczki mieliśmy jechać do miasta na D w Afryce. Pojechaliśmy zupełnie gdzie indziej i do tego w inną stronę. A dojechaliśmy i wrócili tylko, dlatego, że wziąłem mapę. Bajrasz miał kompas, ale nie było w nim igły No, ale do rzeczy. Wszystkie znaki na niebie i Ziemi wskazywały, że coś wisi w powietrzu. Tego wieczora karmiąc wspomniane kaczki i jednocześnie obserwując jak niemiecka precyzja zmaga się z japońską myślą techniczną - spotkaliśmy Fina. kaczka.jpg Niby nic nadzwyczajnego, bo wciąż jesteśmy w Finlandii. To spotkanie było jednak inne…. dziwne…. Gość nie mówił po angielsku!!! Ponieważ wcześniej nie piliśmy wódki i nie jedliśmy mięsa a ów Fin krok też miał z lekka marynarski, znajomość wspólnego języka nie była nikomu potrzebna. Bajrasz przyniósł szesnastokartkowy zeszyt w kratkę bez marginesu i długopis. Dobrą godzinę rysowaliśmy to, co chcieliśmy sobie przekazać. Kolo jeździ na Harym i nawet potrafi wyartykułować dzwięk swojego silnika co niejednokrotnie czynił fin.jpg Było fajnie. No ale prom odpływa coś koło 11 a my musimy wstać jakoś o 6:00 bo jesteśmy w czarnej dupie i do Helsinek mamy kawałek. Przed takim wyzwaniem jeszcze nie stawaliśmy! Owszem, zdarzało się, że wstawaliśmy o 6:00 ale PM. AM nigdy! O dziwo udało się choć łatwo nie było. Oczywiście nikt wcześniej nie pomyślał o paliwie i zaczyna się robić nerwowo. Tak jakoś czujność w człowieku zamiera po dotarciu do zachodniej cywilizacji… Żeby gdziekolwiek dojechać, musimy (muszę) zatankować a to nie takie proste. Automatyczne stacje nie lubią naszych kart. Niemieckich też nie lubią, co trochę poprawia nam humor Gotówki już nie mamy a stacji z żywym człowiekiem nie ma. I tu po raz kolejny germańska przezorność zwyciężyła nad polską fantazją… Nadeszła czarna godzina, więc Myku wyciągnął zza pazuchy gotówkę na czarną godzinę. Jesteśmy (jestem) uratowani! Echhhh… Niemiec, ale o gołębim sercu Gnamy do Helsinek i jakoś nie wierzymy, że uda się nam zdążyć. Udało się i jesteśmy na promie. Na promie nuda. Tłum szturmuje sklep wolnocłowy. Popijamy jakieś napoje, deszcz raz pada a raz nie pada…nuda. prom.jpg prom1.jpg prom2.jpg prom3.jpg Plan jest taki. Na noc zatrzymamy się w Estonii. Będąc w Estonii modyfikujemy plan i jedziemy dalej, bo zaczynamy czuć jakiś dziwny ciąg na polandowo a do tego zaczyna się robić ciemno!! Dziwne uczucie. Powrót jakoś nas nie martwi, bo w zasadzie to jeszcze nie wracamy Tak sobie jadąc, dojechaliśmy do miejscowości Bryzgiel nad Wigrami. Zajęło nam to jakieś 19 czy 20 godzin? Nie pamiętam. Omamy zaczęły się u mnie dużo wcześniej Kwatery już znamy a Właścicielka zna nas, bo spaliśmy u niej jadąc tam a teraz śpimy jadąc z powrotem. Dziwi jedynie, że pozwoliła też nocować Bajraszowi (Bajrasz pewnie sam chcę powiedzieć, co zrobił, więc dajmy Mu tą szansę) No to jesteśmy w Polsce! Rano krótka wizyta w sklepie, bo trzeba odkupić kilka rzeczy - poprzedniej nocy wybraliśmy się na małe safari do nie swojej lodówki i gnamy do Białegostoku. |
08.09.2009, 23:47 | #96 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 40 min 35 s
|
Von Nordkapp nach Breslau
W Kirkenes,jak w Kirkenes.W sumie myslalem,ze bedzie tam Bog wie co,ale nie bylo.Ot taka sobie miejscowosc,gdzie zawijaja promy.Pytaniem bylo tylko,jak wrocimy do Polski?Pewnie,ze moglismy z buta pociagnac,ale nie o to nam chodzilo.Ja uparlem sie,zeby jechac na Nordkapp,a po drodze na Przyladek 7Grega,a wlasciwie to do Gamvik.Czytalem w relacji tego kolegi,ze bylo fajnie i ze to jest wlasnie najdalej polozony na polnoc punkt Europy na ladzie stalym,gdzie mozna dojechac na dwukolku.Nie zapominajmy,ze Nordkapp lezy na wyspie.Dlatego steroryzowalem kolegow Bajrasza i Deptula i pojechalismy na polnoc.Droga byla cudowna.Okolica urocza.Roslinnosci zero.Przypominalo to troche moja ukochana Islandie,choc,jak strasznie odmienna.Rozbilismy nasz Lager miedzy Gamvikiem a Mehamnem,Urocza okolica.Przyszlo nam tam niestety troche dluzej zabawic,choc nie narzekam.W koncu ruszylismy na Nordkapp.Tak,tak...Wiem,ze to komercja i ze tylko GS-iarze tam jezdza po naklejki.I ze to nie ten klimat i ze w ogole nie wypada o tym wspominac w dobie Mongolii,Syberii czy Afryki.Ale ja mam to gleboko w dupie.Chce tam pojechac i juz.To nic,ze przed trzema laty juz tam bylem.Nie bylo tak jakbym chcial i teraz mam szanse to naprawic.Jadac przez cala "noc"-,dojezdzamy do celu jakos o 6.15 AM.Troche dziwne jest jechac na polnoc i miec wysoko na niebie slonce przed soba.Bramki pootwierane,nie trzeba placic-git mysle.Bajrasz prowadzi pod sam globus-git mysle.Deptul jezdzi w kolko ja za nim-git mysle.W sumie to nie musze juz myslec,bo wszystko jest git.Zywej duszy,zadnych turystow,zadnych najezdzcow,tylko my-git.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...74660723162626 Odlaczam sie od towrzyszy,ktorym nagle zrobilo sie sennie i zostaje tam trzy godziny.Polecam wszystkim wizyte w kinie,odwiedzenie kawiarni i obydwu kaplic.Wszystko to ominelo mnie za pierwszym razem.W sumie jest fantastycznie-20 stopni i blekitne niebo.Wiatr oczywiscie szalenczy.Jednak jak wszystko co dobre i ta wizyta szybko dobiega ku koncowi.Gdzies tam Deptul i Bajrasz spia,a ja musze ich znalezc.Ale jakbym wtedy wiedzial,ze znajde ich spiacych w rowie przy bocznej trasie,to zostalbym jeszcze z 3 godz..Po drodze mijam mnostwo reniferow.Jedne sie pasza,inne przechodza przez droge.Robi sie jakos tak fajnie.Ogolnie ostatnie 130km do Nordkappu i z niego,sa wspaniale.W ogole nie odczuwa sie tej odleglosci.No dobra,Bajrasz i Deptul budza sie.Jedziemy dalej do Alty,a stamtad dalej juz w kierunku Finlandii.Znajdujemy bardzo ladnie wypaszony kemping,gdzie udaje mi sie kupic skore renifera. http://picasaweb.google.de/nelusia21...79267068496482 Byla ona dla mnie o tyle bardziej warta,ze nie kupilem ja w lanserskim sklepie w Rovaniemi,ale od prawdziwego rzemieslnika z Finmarku.Oczywiscie duzo taniej niz mialo byc.Jakims cudem mieszcze ja do mojego niemieckiego worka i z bananem na gebie jade dalej.Wjezdzamy do Finlandii i jakos nie mozemy z niej wyjechac.Dluzy nam sie strasznie kazdy kilometr i jakos brak nam checi na cos wiecej,Gdyby nie Deptul,pewnie umarlibysmy z nudow.A dlaczego A dlatego,ze uparl sie,zeby jechac do Rovaniemi.Uff...No to jedzmy!Ale jak sie dowiedzialem w jakim celu,to az mi serce zaczelo szybciej bic!!! Ostatnio edytowane przez myku : 09.09.2009 o 08:50 |
09.09.2009, 00:20 | #97 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 40 min 35 s
|
cd...
W sumie to nie chodzilo mi o Mikusia,zeby go tak bez pytania w ryj?!Moim celem byl Kolega z Warszawy,ten z ul.Zelaznej,czy jakos tak.Bajrasz,jaka to ulica? Nie chcialem prac Swietego,a jedynie sie rozgrzac przed ta wlasciwa bojka i walka!Tylko,jak zobaczylem,ze zeby mu dac w gebe musze zaplacic...o nie!Tu odezwala sie moja germanska natura.W Deptulu z reszta taz.Udalo mu sie tym razem wiec piszcie dalej,naiwniacy ,do niego Briefy i wierzcie,ze wam wysle wymarzone prezenty.O trzodzie,jaka zrobilismy w jego wiosce,juz nie wspomne.Powiem tylko,ze spalismy niespelna 100 metrow od jego domu.I to na jego Grudstücku .I nie placac.Dalsza droga przez Finlandie to gehenna.Jedziemy,spimy,spimy,jedziemy.No i Finlandie kupujemy.Stoi taka buteleczka orginalnie z Finlandii u mnie w kuchni.W koncu dojezdzamy do Helsinek.Korki itd.Przed wjazdem na terminal,w Deptula i Bajrasza wstepuje duch lansu.Jeden wpina w bagaz gumowe laczki,a drugi pusta butelke po Coli.Ze to niby taki ADV-Nordkapp,hehe...hihi...No i przeciwsloneczne Brylle,ala Blues Braders."Jestesmy twardzi i nie damy soba pomiatac..."-koniec cytatu.Ludzie sie gapia,ja sie czerwienie i udaje,ze to nie z tej wycieczki jestem.Na promie udaja antyterorystow i wprowadzaja podroznych w stan niepokoju."A nuz podlozyli bombe...",slysze.
http://picasaweb.google.de/nelusia21...80740090774306 Trzy godziny niepokoju.Ja nie moge robic zdjec,tylko mysle:"Co z nami bedzie,co z nami bedzie...?" Jednak wszystko okazuje sie strachami na lachy.Ja z calej tej sytuacji wyciagam to co najlepsze i doznaje objawienia,o ktorym wie tylko Deptul i Bajrasz.Uff,jak sobie przypomne....W sumie to nic wiecej sie nie dzieje.Dzida i jeszcze raz dzida.Jakos okolo 2.00 w nocy dojezdzamy do naszego noclegu.Wszystko bez problemu i jakichs Zwieschenfälli.Noc z Deptulem mija spokojnie,a jakby niby miala wygladac,ale za to rano nie ma wody w kranie i przychodzi mi wskoczyc do Wigry. Ostatnio edytowane przez myku : 09.09.2009 o 08:53 |
09.09.2009, 00:25 | #98 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 40 min 35 s
|
cd..
A...,Bajrasz okazal sie nie liderem,tylko cheerleader-em.Tak,zeby bylo wszystko jasne.A my jak te owce...
|
09.09.2009, 10:03 | #99 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
Cytat:
|
|
10.09.2009, 14:24 | #100 |
świeżym warto być:)
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
|
Prom nas strasznie rozleniwił, a może tylko mnie i to te dwa zimne drinki. Jedyną nad wyraz ożywioną osoba był Her Rafael. Przyczyniła się do tego jedna taka, bardzo atrakcyjna finska harlejówa, co to pamiętała czasy pterodaktyli, ale tak jak one, dobrze skamieniała. Wystarczy wspomnieć, że Myku zaczął się drapać tylnia łapą za uchem…zresztą my też
Chciało by się powiedzieć, że z Talina do polandowa, to już żabi skok…i tak potraktowaliśmy ten „kawałek”. Jestem jednak zdania, że przeloty rzędu tysiąca kilometrów, są mało rozsądne. Do Bryzgielu/a (nie wiem jak się odmienia) zjechaliśmy przed drugą w nocy. Pomimo dewastacji deski klozetowej z przyczyn różnych, podczas ostatniej wizyty, Asia-właścicielka, zostawia klucze w drzwiach-to pewnie zasługa listu, który jej zostawiłem, choć Myku jest innego zdania Szabrujemy lodówkę i nakrywamy się kołami. Jest strasznie gorąco, a raczej duszno…zresztą jedno i drugie.W nadziei, że jadąc będzie lepiej, docieramy do Białegostoku, gdzie czeka na nas z oponami- co to się miały przydać, a się nie przydały, ale lans był- i dobrym słowem Jacek(TA). Od momentu wjazdu do Polski, przeżywamy koszmar drogowy. Jeden wielki siwy dym. Nawet nie chcę wiedzieć, jaką traumę przeżywa taki Sambor, czy Izi, lub ktokolwiek inny, kto powrócił ,z takich totalnych bezdroży! Jacek zabiera nas, na absolutnie przefantastyczną golonkę-nagrodzoną jakimiś medalami-do Czarnej Białostockiej. Warto! Zajazd obok stacji Bliska. Od tego momentu wycieczka już jest prywatna, więc napiszę tylko, że pocisnęliśmy ścianą wschodnią. I był to jeden z ciekawszych kawałków podróży. Do tego stopnia, że dwa tygodnie później zrobiłem go już w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody. 3wsch.jpg 4wsch.jpg 5wsch.jpg 6wsch.jpg 7wsch.jpg 8wsch.jpg Finiszujemy w Kletnie, gdzie miała być ostra imprezka. Ale z racji, że my nie pijemy wódki i nie jemy mięsa…to wiało nudą. Takie krótkie podsumowanie. Straciliśmy prawie miesiąc na bezcelowym kręceniu się motocyklem, robiąc coś około 12tys km, wydając przy tym jakieś straszne pieniądze-najwięcej Myku, bo cały czas musiał stawiać Do Rosji nie warto jechać, bo: -wódka droga -wacha droga -brak ciepłej wody i przyzwoitych hoteli -kiepskie, lub brak dróg -bardzo nie mili ludzie Generalnie pała, nie jedźcie tam Aaa, i żeby nie było, że nie dbaliśmy o stosunki…Polsko-Niemieckie 10bonus.jpg Dziękuję wszystkim czytaczom, za poświęcony czas.
__________________
pozdrawiam Pan Bajrasz |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
akcja coca-cola, prośba o pomoc | mbogo | Kwestie różne, ale podróżne. | 22 | 30.08.2013 22:46 |