29.10.2020, 18:28 | #91 | ||
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,705
Motocykl: XR250R
Przebieg: ły
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 2 tygodni 18 godz 3 min 0
|
Cytat:
Cytat:
|
||
29.10.2020, 18:52 | #92 |
Zarejestrowany: Oct 2018
Miasto: Warszawa
Posty: 442
Motocykl: Yamaha Radian&WR250F
Online: 1 tydzień 3 dni 11 godz 33 s
|
|
30.10.2020, 10:13 | #94 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Jak żeś te balony upchał w te sakiewki?
Prawdziwy expediszyn rower ediszyn. |
30.10.2020, 10:39 | #95 |
Zarejestrowany: Oct 2018
Miasto: Warszawa
Posty: 442
Motocykl: Yamaha Radian&WR250F
Online: 1 tydzień 3 dni 11 godz 33 s
|
Błagam, powiedz, że masz jakieś nagrania z tej przeprawy wodnej!
|
31.10.2020, 02:15 | #96 | ||
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,705
Motocykl: XR250R
Przebieg: ły
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 2 tygodni 18 godz 3 min 0
|
Cytat:
Cytat:
Poszukam Tymczasem dzisiaj w Warszawie zawitał John McClane IMG_20201030_183405.jpg |
||
01.11.2020, 22:07 | #97 |
Zarejestrowany: Oct 2018
Miasto: Warszawa
Posty: 442
Motocykl: Yamaha Radian&WR250F
Online: 1 tydzień 3 dni 11 godz 33 s
|
Ej! Ależ to jest świetne zdjęcie!
|
04.11.2020, 23:40 | #99 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,705
Motocykl: XR250R
Przebieg: ły
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 2 tygodni 18 godz 3 min 0
|
Zróbmy coś głupiego / szalonego / niekonwencjonalnego. Taka myśl chodziła mi po głowie od samego początku prac nad projektem, jakim stała się rowerowa mikro wyprawa dookoła Warszawy. Ktoś może uśmiechnąć się pod nosem czytając te wzniosłe słowa, ale przygotowanie wycieczki w takiej formie wymagało ogromnego zaangażowania. Samo ułożenie trasy zajęło mi kilka dobrych wieczorów. Zmian było mnóstwo, a kiedy pojawiały się wątpliwości robiłem krótkie rekonesanse. Zleżało mi, żeby wszystko przygotować tip-top.
1a.jpg Tu będziemy przepływać Kiedy poszczególne elementy układanki udało się w końcu poskładać, pojawił się pomysł pokonania Wisły w sposób uniezależniający nas od konieczności korzystania z pomocy osób trzecich. Zmiana, która pozornie wydaje się nieznaczna, spowodowała mnóstwo zamieszania i dołożyła nam pracy. Przede wszystkim musieliśmy zdobyć obiekt pływający, który spełni kilka kryteriów. Pierwszym z nich była objętość po spakowaniu. Musiał zmieścić się w dwóch sakwach, wraz pełnym ekwipunkiem dla jednej osoby. Druga kwestia to ciężar, który nie zabije roweru i pozwoli poruszać się nim z przyjemnością. Ostatnie kryterium to cena. Na rynku dostępne są oczywiście „pontony rowerowe” już od 2500 PLN ale tak jakby nie o to nam chodziło Dętki i wiosła pożyczyliśmy od dobrych ludzi. Rozpoczął się etap testów. Pierwsze próby odbyły się na Jeziorku Czerniakowskim. To chyba jedyne niekomercyjne miejsce w Warszawie, gdzie można pływać w przyzwoitej wodzie. Do naszych celów okazało się wyśmienite. 1.jpg 2.jpg Przez chwilę łudziłem się, że dętka od Uaza będzie wystarczająca. Oświadczam z całą stanowczością, że nie podołała. Dlatego też na tapet wjechał większy kaliber, czyli dętki od ciągnika. Początkowo miała być jedna, ale życie weryfikuje Podstawową zaletą dętek stanowiącą o ich wyższości nad pontonem, jest możliwość rozłożenia ich na dwie sakwy. Miejsca zajmują dużo, ale nie jest tragicznie. Powiedzmy, że pozostaje 40% wolnej objętości. Podobnie jest z ciężarem. Guma lekka nie jest, ale obręczy nie pogiąłem. Najgorzej było z przenoszeniem roweru (rowy, tory, kładki). Wiosła mieliśmy dwa, jednak z możliwością połączenia w jedno. Wszystkie przygotowania musieliśmy oczywiście pogodzić z codziennymi obowiązkami, prognozami pogody i stanu wody w Wiśle. Myślę, że w 2006 roku przed wyjazdem na Drinską Regatę było mniej zamieszania. Ale doświadczenie pozostało 3.jpg 4.jpg 5.jpg Pewną inspiracją stała się dla mnie także postać Anatolya, który przeprawiał się przez rzekę ze swoją XR 250. Reasumując nie chodziło o samo przepłynięcie rzeki. Chcieliśmy sprawdzić, czy takie rozwiązanie ma rację bytu w warunkach wyprawowych. Czy da się to wszystko ze sobą wozić, ile trwa budowa tratwy, jak to jest na dużej rzece i czy teoria przekłada się na praktykę. Zaczęło się od kompromisów Sprzęt zmieścił się do sakw, ale w domu musiał zostać śpiwór. Nie pojechała z nami także pompka, ponieważ nie udało nam się jej zdobyć. Wymusiło to konieczność zmiany kierunku trasy tak, żeby nie nadrabiać drogi do kompresora. 6.jpg Ile by tu dmuchnąć? Na wybór miejsca przeprawy miał oczywiście wpływ wytyczony przez nas szlak. Nie bez znaczenia była jednak kwestia bezpieczeństwa. Wzięliśmy poprawkę na wypadek gdyby zdarzenia potoczyły się nie do końca po naszej myśli. Głównie chodziło o to, żeby nie wpłynąć w rejon prac przy budowie nowego mostu (element obwodnicy Warszawy). Wykorzystaliśmy także systemy znane od lat w motoryzacji. 7.jpg 8.jpg Tratwę zdecydowaliśmy się zbudować w okolicy ujścia Świdra do Wisły. Lokalizacja pasowała nam w zasadzie pod każdym względem, jednak największym atutem była możliwość próbnego spłynięcia odcinkiem płytkiej i przewidywalnej rzeki. Testy na Jeziorku Czerniakowskim owszem odbyły się, jednak bez roweru, na jednej dętce i na stojącej wodzie. A jak to będzie na Wiśle? Konstrukcja tratwy była dosyć prosta, jednak wprowadziliśmy kilka patentów. Przede wszystkim dętka prowadząca została ściśnięta pasami w taki sposób, żeby umożliwić dosiad okrakiem (zdecydowanie ułatwia to wiosłowanie). Wykorzystaliśmy także siatkę, która z założenia ma służyć do łapania ryb, w praktyce wykorzystywana jest do ograniczania wolności kotów niewychodzących, a w naszym przypadku trzymała zad. 9.jpg Od samego początku mieliśmy świadomość, że najsłabszym ogniwem jest łączenie wioseł. Zrobione było na szybko, z tego co było pod ręką. Do wioseł włożyliśmy ameliniową rurkę i wszystko ściągnęliśmy sześcioma śrubami. Długie wiosło pozwalało sprawnie wiosłować i utrzymać zamierzony kierunek. Przenosiło jednak dość duże siły. 10.jpg Pierwsze testy wypadły bardzo obiecująco. 11.jpg Szybko zapakowaliśmy więc przyczepkę . 12.jpg Zdecydowaliśmy, że popłynie ona na smyczy z karabińczykiem. W razie „W” umożliwiało to pozbycie się zbędnego balastu i ratowanie skóry. 13.jpg 14.jpg Początek był bardzo żenujący i trzeba to jasno powiedzieć Świder uznawany jest za rzekę czystą, a w połączeniu z niewielką głębokością staje się mekką dla rodzin z małymi dziećmi. Teraz proszę wyobraźcie sobie minę ludzi, którzy w wodzie po kolana grają we frisbee, a obok nich przepływa gość na dętce i ciągnie za sobą rower. Żeby nie poczęstować mnie gongiem w łeb muszą zrobić przerwą techniczną. Ja płynę powoli, scena się dłuży, a oni w milczeniu obserwują. Czeski film… 15.jpg 16.jpg Na plaży, już przy samej Wiśle, podszedł do mnie gość i pyta skąd płynę Kusiło mnie strasznie, żeby coś pościemniać, ale zeznałem zgodnie z prawdą, że dopiero zaczynam. - To w takim razie dokąd płyniesz? - Zasadniczo na drugi brzeg. Opowiedziałem w skrócie o co chodzi, przybiliśmy piątkę i mogłem ruszać dalej. 17.jpg Zdjęcia tego nie oddają, ale w tym miejscu Wisła ma około 700 metrów szerokości. Wygląda na bardzo spokojną rzekę i tak ją odebrałem na samym początku. Muszę nawet przyznać, że byłem zawiedziony tym, jak łatwe zadanie stoi przede mną. 18.jpg Pierwsze kilkaset metrów przepłynąłem dosyć szybko. Okazało się jednak, że do celu nie zbliżyłem się prawie wcale. Prąd okazał się być na tyle mocny, że delikatne wiosłowanie nic nie dawało. Co więcej, zacząłem się zbliżać do brzegu, z którego wystartowałem. Moje samopoczucie bardzo szybko przeszło w tryb „ale będzie wiocha…”. 19.jpg 20.jpg Wziąłem się jednak w garść i stwierdziłem, że trzeba wiosłować. Nie będzie zabawy z „selfie pałką” i opalania. Przyniosło to pewne efekty, ale nadal postępy były marne. Bardziej spływałem niż przepływałem. Zorientowałem się jednak, że zmiana pozycji na bardziej leżącą unosi przód dętki prowadzącej i opory stają się jakby mniejsze. Coś drgnęło. 21.jpg 22.jpg Po jakimś czasie udało mi się osiągnąć punkt poniżej wysepki. W tym miejscu prąd był zdecydowanie słabszy i mogłem chwilę odsapnąć. Przez kilka minut łopatowałem na 100% i było mi to potrzebne. Po pierwsze łapy musiały odpocząć, a po drugie musiałem przemyśleć co dalej. Byłem kawałek za środkiem rzeki i nadal nie było jasne, czy przebiję się przez prąd ściągający mnie do prawego brzegu. Na domiar złego wiosło stało się jakby elastyczne. Duża siła zrobiła swoje i aluminiowy łącznik postanowił pokazać mi co znaczy być najsłabszym ogniwem. Chwilka luzu pozwoliła mi zrobić jedyną fotę na rzece. 23.JPG Kilka minut później miałem już dwa wiosła… co w praktyce oznaczało, że mam jedno o połowę krótsze od początkowego. Tratwy nie byłem już w stanie napędzać. Po pierwsze, dynamiczna zmiana stron wpływała na stabilność, a nie bardzo chciałem wylądować w wodzie. Po drugie zestaw zaczynał się kręcić wokół własnej osi. Czyli zostałem na środku Wisły z rowerem , bez napędu i zdany na humor prądu. Gdybym był na kajaku, to kilka machnięć załatwiłoby sprawę. 24.jpg Wpadłem jednak na genialny plan. Wiosła przyłożyłem do siebie równolegle, palce zablokowałem na wystających śrubach i w ten sposób stworzyłem wiosło dwustronne. Nie tak długie jak na początku, ale dało radę. 25.jpg Nastrój szybko mi się poprawił, zacząłem wiosłować z całych sił i po jakimś czasie poczułem grunt pod nogami. Udało się! 26.JPG Pozostało tylko spakować cały majdan: 27.JPG I ruszyć w stronę chłopaków, którzy przemierzali szlak konwencjonalny. 28.jpg 29.jpg 30.jpg Spotkaliśmy się w połowie drogi, gdzie w miłych okolicznościach przyrody, przy warszawskim piwku zakończyliśmy naszą mikro wyprawę. 31.jpg Tym samym bardzo dziękuję za uwagę |
05.11.2020, 00:16 | #100 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Garwolin
Posty: 1,638
Motocykl: RD07A
Galeria: Zdjęcia
Online: 6 miesiące 1 tydzień 5 dni 5 godz 20 min 10 s
|
Ta Wasza mikro wyprawa wymagała więcej fantazji i wiedzy niż niejedna hen daleko.
Gratuluję pomysłu i opowieści z jego realizacji. Wszystko w świetnym klimacie. |