25.11.2009, 00:18 | #101 | ||
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: gdzie?
Posty: 131
Motocykl: ?? tak, to niewykluczone ale dokładnie to nie pamiętam
Przebieg: tak
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 dni 6 godz 1 min 21 s
|
Cytat:
Ten tutaj, na F910: Na zdjęciu tego nie widać, ale w najgłębszym miejscu najpłytszego z możliwych przejazdów woda sięgała kanapy. Rozebraliśmy motocykl ze wszystkiego co się dało i praktycznie przenieśliśmy go przez rzekę po dnie której toczyły się powoli kamienie wielkości piłki do koszykówki. A ten z kolei: (to na F88) był strasznie rozjeżdżony przez samochody i autobusy, woda nie tak rwąca jak poprzednio, ale też głęboki, na środku, na wprost autobusu, miał chyba z półtora metra (autobus dooobrze zamoczył budę). Na szczęscie dało się go pokonać przepychając motocykl wzdłuż bystrza widocznego po prawej. Ale na wszelki wypadek bagaże przenieśliśmy podobnie jak poprzednio. Cytat:
a praktycznie cały rezerwat Krepptunga to taki i jeszcze gorszy syf (i wogóle uniknąć się piachu nie da) to nawet na ostrzejszych oponach niż szosówki było ciężko. I bieg, 4-5krpm i 5-10km/h. Motocykl cały czas pływa. Próbowałem z tym walczyć jakąś spectechniką ale ostatecznie doszedłem do tego, że na OeSach najlepsze rezultaty daje wbicie obu nóg w ziemię, żarliwe modły do wszystkich znanych i nieznanych Bogów i orka na pustyni. Pomogło, ale 60km jechaliśmy kilkanaście godzin. Eeee tam. Na Islandii poznaliśmy Rainera, Wiedeńczyka, który najpierw patrzył na nas jak na świrów (sami!? tutaj?! jesteście obłąkani?!) a potem samodzielnie przejechał część Sprengisandur, Landmannleid, F208 i jeszcze do tego woził się po jakichś nieoznaczonych drogach we Fiordach Zachodnich. Fakt, że doprowadził i siebie i Hondę do znacznego wyniszczenia, ale cóż - przygoda górą. A morał z tego taki - samodzielnie da się, byle z głową. A Rainer właśnie najgorzej nieodpowiednie opony przeklinał. Wierzyłem i wierzę mu. O pogodę w lipcu trochę łatwiej niż w czerwcu jednak. Nie narzekaliśmy
__________________
#8 W podpisach nie warto pisać byle czego. Tylko same mądrości. #5 A jak się komu nudzi to niech sobie coś w Świątyni poczyta. Ostatnio edytowane przez AdaM72 : 25.11.2009 o 00:21 |
||
25.11.2009, 00:54 | #102 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
Hehe..Wiem o jakich rzekach mowisz.Dwa latka temu wracajac z Askji F88.Druga rzeka od 1-ki jest naprawde gleboka.1150adv wlasnie tam sie utopil,gdyz jazdziec tez przecenil swoje sily.Zamiast jechac polkolem jak znak pokazywal,posugerowal sie,ze wczesniejsza rzeczke przejechalem po prostej.Stanal do siodla w wodzie i HILFE,HILFE!!!Ta trzecia od 1-nki to pikus
Z ta mu sie jeszcze udalo,ale w nastepnej stana.Czysty brak wyobrazni.Pewnie,ze na zwyklych oponach da sie przejechac.Ale czasto przypomina to walke i niewiele jest tu przyjemnosci.Co do piachu,to mozna sie rozpisywac.Nalezy pamietac,ze jadac na Islandie jest sie raczej napakowanym.A to napewno nikomu nie pomaga.Ja teraz na F35 tez o malo co fiknalbym.Tempo bylo spore,ciezar tez i nagle pojawila sie lata piachu,ktora nie chciala miec konca.Tak wiec nie szlo wytracic predkosci i pomoc sobie nogami,a przyspieszajac,zaczalem skladac sie to w lewa to w prawa.Troche sie zagrzalem,ale na szczescie nie bylo gleby. ps.Ta rzeke na F910 nie mialem okazji zobaczyc,ale widzialem foty jak Piotrek przed nia stal i zdecydowanie zawracal.Jest tam naprawde gleboko.Moze w przyszlym roku bede mial okazje przez nia przejechac... Ostatnio edytowane przez myku : 25.11.2009 o 01:04 |
28.11.2009, 22:40 | #103 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
Dzien 3
Rano nikomu nie chcialo sie wstac.Szum fal,lekko falujacy tropik namiotu,no i w miare cieplo.Po krotkim w te i we wte,dojechal do nas Dominik.Oczywiscie zrobil runde honorowa po plazy i pomimo jego lepszych umiejetnosci jezdzieckich,odrazu mozna bylo poznac wyzszosc Pirelek nad Conti.Poprostu wgryzaly sie w lekki piasek i juz byl metry swietlne dalej.Na stacji benzynowej w Vik dojechala reszta towarzystwa.Kawusia,jakic lyk coli i juz jechalismy dalej. Jednak juz po kilkudziesieciu kilometrach sytuacja w grupie sie "troche" zmienila.Radek stwierdzil,ze z GS-em jest nie hallo.Postanowil sprawdzic rozmiary uszkodzen i chce jechac do Reykjawiku.Wojtek z Gosia postanawiaja mu towarzyszyc i tak to pozbywamy sie dwoch motocykli,pozostal jeszcze Piotrek.Jak sie go tu pozbyc.Pomimo naszych podstepnych planow,Piotrek postanowil dotrzymywac nam tempa.Za Hella,z 1-nki skrecamy w droge nr26,poludniowy koniec slynnej SPRENGISANDUR z zamiarem dotarcia do wczorajszego celu-LANDMANNALAUGAR.Nie jest to jakies czszegolne miejsce do zwiedzania z pozycji motocyklisty.Za to nadaje sie wprost perfekcyjnie do pieszych wycieczek.Jest to teren geotermiczny,rozciagajacy sie pomiedzy dwoma pasmami gorskimi i obfitujacy wprost w niesamowite krajobrazy.Zbocza gor maja wszystkie mozliwe kolory,a pola lawy....bla,bla,bla....Jak ktos ciekaw niech sobie na google-u znajdzie.W kazdym razie chcielismy tam dojechac.Po ktotkich dyskusjach,ktora z drog wybrac decydujemy sie na wariant bezpieczny.I tak juz sporo czasu stracilismy na diagnostyke GS-a w Hella.Dlatego nie ma co kozaczyc i brodzic,a raczej podgonic tempo. Nagle pojawia sie niespodzianka,oczywiscie dla mnie.Inni uczestnicy turnusu nudza sie.Ja jako niespelniony stajenny jestem w 7-mym niebie.Wreszcie spotykam takie konie o jakich marzylem patrzac w sufit jakis tydzien wczesniej przed zasnieciem.Czuje sie spelniony i po wczorajczej jezdzie po plazy,mam o jeszcze jedno marzenie mniej do spelnienia. Moglbym tu wstawic tysiac zdjec,ale to chyba raczej nie to forum.W kazdym razie ja jestem w skowronkach i wszystko mi sie podoba.Kolejne skrzyzowanie i kolejna decyzja. [ W prawo. Jedziemy na ta Landma... czy nie?A moze jutro,bo dzis juz pozno?Meska decyzja.Ogien! Na poczatku mamy znowu asfalt.Jednak zjezdzajac w droge F208 znow mamy sypko pod kolami.Miejscami nawet bardzo i przy pewnych predkosciach nie sposob zmiescic sie w zakret.Dlatego jade przed siebie,nie zwracajac uwage na przebieg trasy.W koncu nastepne skrzyzowanie.tym razem bardzo specyficzne,gdyz wlasnie tu roboino zdjecia do albumu promujacego nowego LC8.Foty,foty,foty... Wreszcie dojezdza Piotrek z Ania i znow jestesmy w komplecie.Kierunek-przed siebie... Po kolejnych w gore w dol,w prawo w lewo dojezdzamy do celu.Znajduje sie tutaj nowo wybudowany camping.Okolica jest spokojna,30-sto metrowej wysokosci pola lawy,bardzo ladnie.Jednak dla nas to tylko miejsce,gdzie mozemy chwile odsapnac i zebrac sily na droge powrotna. Droga powrotna,to jak dla mnie walko o dojazd do asfaltu.Abo tempo mialem zbyt szybkie,albo bylem rozkojarzony,ale ciagle wypadalem z trasy i wiecej jechalem na przelaj niz jak Bozia przykazala.Po drodze mamy okazje obejrzec w calej okazalosci,jeden z najbardziej aktywnych wulkanow Islandii-Hekle 1491mnpm. Krotka narada,dokad dzis dojezdzamy.. ...i decydujemy sie spac nad pobliska rzeka.Niestety Dominik nie ma ochoty rozbijac namiotu i nocuje w pobliskim hoteliku.Piotrkowi/Ani i mnie nie pozostaje nic innego,jak pozegnac sie z nim i poszukac fajnej miejscowki.Nie musimy dlugo szukac. Miejsce jest wprost wymarzone.Tuz nad rzeka,widok jaki mozna tylko w przewodnikach zobaczyc,wprost na Hekle i do tego zupelnie sami.Dodac trzeba,ze nagle pojawia sie nasz jezdzec apokalipsy-Dominik i spedza z nami jeszcze jakis czas.Pozniej nas opuszcza,zeby rozkoszowac sie cieplym lozku,podczas gdy nad nami zaczyna sie ulewa.Jaki to byl dzien?W sumie jak dla mnie nienajlepszy.Jakos tak nie pode mnie.Troche za szybko jechalem i ciagle wypadki z trasy irytowaly mnie.Landmannalagar troche mnie roszczarowalo(a).W sumie nie wiedzialem,czego oczekiwac,a nadzieje byly spore.We wszystkich przewodnikach jest zawsze w TOP10 Islandii.Jednak nie na motocykl.No moze krajobrazy wreszcie byly takie islandzko-ksiezycowe,choc nie do konca.Duza zmiana,bylo odpadniecie od nas dwoch motocykli i az czterech osob.Dalo sie odrazu zauwazyc wzrost tempa.Nooo moze nie dla Dominika,ale poruszalismy sie szybciej. ZAZNACZAM,BO CHYBA PORA,ZE NIE CHCE TU OPISYWAC CO KTO POWIEDZIAL,KTO ZAZARTOWAL,A KTO SIE ROZPLAKAL.NIE KONCENTRUJE SIE W MOIM OPISIE NA RELACJACH MIEDZYLUDZKICH,JAK TO BYWA W INNYCH RELACJACH I KTORE MILO I FAJNIE SIE CZYTA.PRAGNE SKONCENTROWAC SIE NA OPISACH.JESLI ZDECYDUJECIE SIE NA ODWIEDZENIE ISLANDII,BEDZIECIE PRZYNAJMNIEJ TROSZECZKE MIELI ZARYS,JAK CO GDZIE WYGLADA.Z CZYM MOZECIE SIE NA WASZEJ TRASIE LICZYC I CZEGO OCZEKIWAC. Ostatnio edytowane przez myku : 28.11.2009 o 22:55 |
30.11.2009, 09:56 | #104 | |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Raczyce/Wrocław
Posty: 2,015
Motocykl: RD04
Przebieg: 3 ....
Online: 1 miesiąc 21 godz 53 min 22 s
|
Cytat:
__________________
AKTUALNIE SZUKAM PRACY!!! ale nadaję się tylko na szefa |
|
03.12.2009, 02:10 | #105 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
Dzien 4
Noc nad Pjörsa okazala sie strzalem w dziesiatke.Tylko,ze rano czekaly na nas codzienne obowiazki. Jednak widok osniezonej Hekli rekompensowal poranne lenistwo.Znajdowalismy sie na drodze nr32,niedaleko miasteczka Arnes.Plany na dzisiejszy dzien byly bardzo ambitne.Mielismy zrobic sporej dlugosci runde i to w wiekszosci po drogach szutrowo-gorskich.Jako pierwsze na naszej liscie byly gejzery-wizytowka Islandii.Dojazd do nich nie zajal nam zbyt wiele czasu.Najpierw droga nr30,ktora w pewnym momencie z asfaltowej przechodzi w szutrowa.A nastepnie w doge nr35,asfaltowa koncowke pieknej F35.Pogoda tego dnia zapraszala do jazdy.Gejzery Stori jak zwykle mnie nie zawiodly-dzialaly.Slonce grzalo i w kilkuminutowych odstepach tryskala goraca fontanna w niebo. Jest to miejsce napewno godne polecenia i poprostu trzeba je zobaczyc.Jednak plan byl mocno napiety i musielismy ruszac dalej. Od Stori ruszylismy na polnoc malutka drozka(na dodatek byl tam zakaz wjazdu),ktora w sumie nie ma zadnego oznaczenia.Miala ona doprowadzic nas do drogi nr F338,ktora mielismy pojechac w kierunku zachodnim.Na poczatku czerwca spora czesc drog jest jeszcze pozamykana.Nie zawsze powodem jest jej nieprzejezdnosc.Czasami trwaja na nich prace porzadkowe.I tak wlasnie bylo i tu.Ogromne maszyny drogowe wyrownymaly wszystko po zimie,spulchniajac droge i robiac ja dosyc miekka.Pierwsza gleba,druga prawie gleba,oczywiscie moja.Gdy juz zaczynalem sie irytowac,dojechalismy wreszcie do F338.Przed nami rozciagal sie wspanialy widok.Drugi co do wielkosci lodowiec Islandi-Langjökull stal przed nami w calej okazalosci. Droga F338 byla wspaniala.Najpierw w miare plaska i zachecajaca do ostrej jazdy. Pozniej zaczela sie raptownie wspinac,zeby po krotkiej chwili stac sie droga gorska. Widoki byly fantastyczne.Z jednej strony majestatyczny Langjökull,a z drugiej wulkaniczne pustkowie. Takich wlasnie krajobrazow tu szukalem Droga z w miare szybkiej szutrowki,zmienila sie w troche bardziej wymagajaca droge gorska.Stala sie bardziej kamienista,czasami nawet bardzo.Miejscami zalegal jeszcze snieg.Innym to razem byla poprzecinana glebokimi poprzecznymi rowami,ktora byly pulapka dla kogos,kto by ich nie zauwazyl.Na szczescie Dominik,jadacy jako pierwszy zawsze przy takich niespodziankach zatrzymywal sie,informujac nas o niebezpieczenstwie. Wreszcie dojechalismy do drogi nr550 i udalismy sie nia na polnoc.Nosi ona nazwe Kaldidalur i jest bardzo popularna wsrod turystow.Mowi sie o niej,ze jest interiorem dla poczatkujacych,czyli kogos,kto nie chce zapedzac sie gdzies daleko od Rejkjawiku,a chce poczuc dzikosc Islandii.Kaldidalur okazala sie naprawde przyjemna trasa. Dominik poczul zew natury. Ja bylem juz maksymalnie wyluzowany i wszystko bylo... Zjazd z 550 jest bardzo stromy.Mozna jednak odkrecic troche i rozkoszowac sie plywaniem tylnego kola.Trasa umozliwia naprawde szybka jazde i tak juz do drogi nr 518.Tu zaczyna sie znowu asfalt.Pomalu zaczynalo robic sie juz pozno,jednak po drodze zatrzymalismy sie przy pieknych wodospadach Barnafoss. Po tych spacerach nie mielismy juz czasu na nic innego.Zreszta po drodze do miejsca w ktorym mielismy spac nie bylo nic interesujacego.Do tego zaczynalo sie chmurzyc i padac.Nie bylo wiec na co czekac,w droge.Najpierw 518-tka,pozniej 50-tka,az do 52.Ta z kolei miala nas doprowadzic do "noclegowni".Droga nr 52 jak dla mnie jest fantastyczna.Juz przed dwoma laty zwrocilem na nia uwage.jest to ubita szutrowka,miejscami pozwalajaca na jazde zapakowana lc8-ka z predkosciami rzedu 160km/h.Miejscami trzeba tylko zwolnic,zeby przejechac przez jakic mostek.Dopiero w miejscu,gdzie laczy sie z Kaldidalur,znowu zaczyna byc gorzyscie.Jest tu sporo niebezpiecznych zakretow,ktorych niktby sie nie spodziewal.Glebokie przepascie,tylko czekaja na nierozwaznego kierowce.Szkoda,ze akurat wlasnie na tym odcinku sie rozpadalo i nikomu nie chcialo sie zatrzymac,zeby popodziwiac fantastyczne widoki.Do tego zmeczenie po calym dniu jazdy w terenie tez dawalo nam sie we znaki.postanowilismy rozbic sie na kempingu w parku narodowym Pingvellir przy skrzyzowaniu z droga 36.Dominik krecil nosem,Piotrek byl troche wymeczony,a ja glodny.Dlatego z wrodzona mi gracja stanalem za pulpitem z roznem. I tak przy wspolnej kolacji podsumowywalismy mijajacy dzien.Jak dla mnie byl to do tej pory najprzyjemniejszy dzien.Atrakcji nie brakowalo,pogoda dopisala.Do tego zawsze wracalem bardzo chetnie na ten kampink.Jest tam poza toaleta i prysznicem,sklepik,poczta i telefon.Pingvellir jest takze bardzo szczegolnym miejsce.Lezy dokladnie w miejscu gdzie lacza sie ze soba dwie ogromne plyty kontynentalne.I tak spacerujac mozna w ciagu jednego dnia wielokrotnie byc raz na plycie Polnocnoamerykanskiej,a raz na Euroazjatyckiej.Obfituje w spaniale rozpadliny i wawozy.Przed dwoma laty spedzilem tu w sumie trzy noclegi i mialem okazje zwiedzic caly park.Do tego ciagle chodzi sie po polach lawy.Naprawde warte polecenia. Ostatnio edytowane przez myku : 03.12.2009 o 02:30 |
03.12.2009, 14:51 | #106 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,966
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 7 godz 57 min 2 s
|
Piękne widoki, no piękne, jak pragnę zdrowia! Jakie te Pirelli ma Dominik jeśli można wiedzieć. Mt21?
|
03.12.2009, 15:19 | #107 |
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Poznań
Posty: 5,596
Motocykl: 690 Enduro
Online: 4 miesiące 2 tygodni 14 godz 12 min 39 s
|
Wyglądają na MT21. Doskonałe w taką trasę.
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..." |
03.12.2009, 18:52 | #108 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
Wlasnie.Doskonale na takie trasy.TKC mozna w domu zostawic.Pomimo ze do mojego maja byc 150-tki to jak bede sie w takie rejony wybieral biore wlasnie pirelli,niestety 140-tki.Pomimo lepszych umiejetnosci Dominika,mozna bylo widziec i czuc,ze jego moto jedzie.TKC raz ze wg mnie bylo dosyc do banii,to jeszcze po 5 tys. byly do wyrzucenia.Tylko MT21!!!
|
03.12.2009, 18:59 | #109 |
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Poznań
Posty: 5,596
Motocykl: 690 Enduro
Online: 4 miesiące 2 tygodni 14 godz 12 min 39 s
|
Przyznaję, że TKC nigdy nie miałem ale często wyprzedzałem gości na TKC. Zwłaszcza jeśli było grząsko. I niestety to nie dzięki umiejętnościom. Tyle, że po 5 tyś to i MT21 do wyrzucenia. Ja w Ułanbator po 2 tyś szukałem nowej. Ale ja mam zły dotyk
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..." |
15.12.2009, 09:16 | #110 |
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: gdzie?
Posty: 131
Motocykl: ?? tak, to niewykluczone ale dokładnie to nie pamiętam
Przebieg: tak
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 dni 6 godz 1 min 21 s
|
No co Myku? przerwę na postój zrobiłeś, żeby po krajobrazach się porozglądać? Tu było dobre miejsce:
i tu też niezgorsze: No jak już zacząłeś opowiadać, to snuj jak to dalej było. Aha - ale tak gwoli sprostowania głupot, które niegdyś zasłyszałem w National Geographic. Azaliż suponowano tam, że w parku narodowym Thingvellir jest miejsce gdzie można stanąć okrakiem między kontynentami. Otóż nie można. Albowiem, żeby przejść z jednej płyty tektonicznej na drugą to trzeba dobre 7km nadreptać. A ponieważ spacer to słuszny, więc można pojechać też motórem. A te 7 km to w jedną mańkę, ma się rozumieć jako, że dolina ryftowa tamże ma właśnie około 6-7 km szerokości. Bardzo dobrze to widać na przykład na mapach hipsometrycznych. Zresztą trudno sobie wyobrazić, żeby granicę między płytami kontynentalnymi których grubość wynosi ładnych ...naście kilometrów, stanowiła jakaś kilkumetrowa szczelinka. W sumie nawet te parę km to bardzo mało. A te szczeliny nad którymi można sobie przechodzić, powstały po prostu wskutek "odpryśnięcia" krawędzi płyty podczas jej ruchu. A telewizja kłamie. Chociaż właściwie to i dobrze, że w NG zełgali. Gdyż albowiem wżdy, my właściwie pojechaliśmy tę szczelinę pooglądać, a nasze złudzenia rozwiał przewodnik (żywy i darmowy, co najważniejsze) w parku Thingvellir, który, jak mu opowiedzieliśmy tę historię o parumetrowej rozpadlinie międzykontynentalnej zrobił sowie oczy i krótko skwitował: "co k.rwa?" Wiedzieni ciekawością indagowaliśmy dlaczegóż on bluzga. Na to odparł: "Bo skończyłem geologię"
__________________
#8 W podpisach nie warto pisać byle czego. Tylko same mądrości. #5 A jak się komu nudzi to niech sobie coś w Świątyni poczyta. Ostatnio edytowane przez AdaM72 : 15.12.2009 o 09:59 Powód: bo se przypomniałem, co miałem napisać |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Islandia | Bies13 | Kwestie różne, ale podróżne. | 3 | 18.10.2013 11:52 |
Islandia we wrześniu | bukowski | Umawianie i propozycje wyjazdów | 9 | 31.07.2012 00:13 |
season closing meeting, Hungary, 2009.10.23-2009.10.25. | Brasil | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 30 | 11.11.2009 21:52 |
Africa Twin meeting in Hungary, 2009.09.04. - 2009.09.06. | Brasil | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 26 | 11.11.2009 21:48 |