15.12.2011, 11:42 | #101 |
19 listopada
5AM Wstaję jako pierwszy z ekipy – Faraon wzywa. Siadam więc na tron i rozmyślam o dniu dzisiejszym. Wiesław ma mnie uczyć po piasku jeździć. Strach i ciekawość przeplatają się z dźwiękami dochodzącymi spod tronu... Czuje, że żyję Oooo tak... 7AM Wstaje reszta ekipy, śniadanie, ja się tylko przyglądam No może kilka tabletek wziąłem. Jakoś dam radę. Oby przeszło bo na pustyni ciężko o krzaczki 7.50AM Pamiątkowa fota przed wyjazdem naszym maszynom, w tle „nasza” kasba. 8AM My już na wydmach. Tzn. Wiesław, bo ja gdzieś utknąłem. Wiesiu zapomniał udzielić wskazówek więc stoję jak ta ostatnia cipa zagrzebany w piasku bo ...bo się bałem no... Termometr pokazuje 12*C, pochmurno, słonko schowane za gęstymi chmurami, które ganiał nie mały wiatr. Niebo – co chwila inne. Raj. 8.03 … wracamy odwieźć szybę od Transalpa. Wzięła i odpadła, sama... albo nie, zdjąłem ją by mieć lepszą wentylację. Tak, tej wersji się będę trzymał. Oczywiście zdjąłem jednym szybkim ruchem ręki – co się będę bawił w odkręcanie pomyślałem lecąc 8.30 jesteśmy z powrotem. Normalnie jak dzieci w piaskownicy, tylko zabawki trochę droższe a i o kuku łatwiej Huśtawka się często przewraca Dobrze,że nie na głowę Wiesław zdradza mi w końcu tajniki jazdy : odkręcasz i jedziesz Jak kazał tak robiłem mocno zaciskając przy tym zęby. 8.33 „przewróciło się niech leży, cały luksus polega na tym, że nie muszę go podnosić...” i tak jeszcze przez 3h Oczywiście im dłużej jeździmy tym lepiej nam to wychodzi W co ciekawszych miejscach kaski już na siedzeniach nie chciały leżeć, Wiesław swój kładł na szybie, ja swoją zostawiłem w hotelu więc kładłem na zegarach Za bardzo nie skupiamy się na zdjęciach, o filmie też za bardzo nikt nie myśli. Raz włączona kamera kręci aż bateria padnie. Potem jak nie włączyłem , tak nie nagrywało chyba z godzinę ;( Wszystko efekt podniecenia, normalnie taki aseksualny orgazm czy jak się to tam naukowo nazywa! Życie jest piękne krzyczałem ale nikt nie słyszał bo Leo Vince darł się jeszcze głośniej. Co krzyczał ? Wg mnie – „zabierz mnie na większe wydmy”, a jak już się kopaliśmy dodawał resztkami sił coś w stylu „ i daj lepszego kierowcę” Normalnie myślałem, że go odkręcę ... 11.30 „zdobywamy” drugą co do wielkości wydmę i wracamy. Zabrakło niewiele. Trampkowi 10KM i lepszego kierownika, Wiesławowi lżejszego motocykla Może kilka słów jak do tego doszło: otóż Wiesiu jak to miał w zwyczaju- odkręcił i pojechał. Zniknął mi za fałdami piachu. Ja oczywiście wtopiłem Wszystko zwaliłem oczywiście na złą aerodynamikę motocykla bo przecież szyby nie było i wynikiem tego osiągałem zbyt małe prędkości by wjechać. Po 3 próbie zaczynam się bać, że koledze może się już tam na górze nudzi i zaraz zachce mu się wracać i się spotkamy przednimi kołami na samym czubku wydmy. Strach i adrenalinka. Pot i susza w ustach. Pragnienie i przygoda wzywały. Odjechałem tak daleko jak się tylko dało. Wiesia nie widać. Gasze motocykl by wsłuchać się czy stoi czeka czy może jedzie. Cisza, tylko wiatr. Odpalam. Decyzja jest, jedyna słuszna – raz się żyje. Nie dało się na jedynce więc trzeba rozbimbać maszynę, zapiąć szybko dwójkę i nie odpuszczając wjechać, wjechać jak najwyżej się da. Mniej więcej wiedziałem gdzie jest kolega. Ognia. Jedynka, czerowne pole, dwójka... widzę katem oka jak dociągam do 7tyś. I ...jakoś szybko się motocykl wkręcił, odcięło obroty....przez chwilę oglądam przednią lampę, o mało jej nie całuję, czuję mocne pierdol*** - chyba wylądowałem... Kupa kurzu ale nieważne , jadę dalej ( o dziwo ) Manetka nadal w pozycji OPEN więc jest ok Mijam zszokowanego Wiesława. Już pewnie zdrowaśki za kolegę odmawiał Daleko nie zajechałem. Zawory dały głośno znać, że wyżej już nie pojedziemy panie kolego. Trudno. I tak jest nieźle jak na pierwszy raz. Zsiadam. Dochodzi do mnie co się stało. Przez chwilę nie robię zdjęć bo i po co- wyszły by nieostre tak mi się nogi trzęsły Szkoda tylko, że kamera była wyłączona Chwilę pogadałem z Wiesiem, opowiedział jak dramatyczny był to "skok". Jak widać na załączonym zdjęciu poszerzenie stopki od Hiszpana daje sobie wyśmienicie radę z piaskami Sahary. Kolejny gadżet , który okazał się bardzo przydatny. Wiesław także posiadał coś takiego w Varaderce ale nie używał - jego maszyna zapadała się tak mocno, że parkował bez stopki Wiesio w modlitwie o to by Sahara wypuściła go ze swych sideł. A trzymała go mocno ! Ostatnio edytowane przez Neno : 15.12.2011 o 11:46 |
|
15.12.2011, 11:47 | #102 |
Z daleka słyszę, że jedzie odsiecz :
Hmm... zrobili zdjęcie, wyrazili podziw dla Wiesia i jego Wiadra i pojechali Wiesław dał radę sam. Ja tylko będąc kilkanaście metrów wyżej odprowadziłem go wzrokiem. Z tego wszystkie znów woda mi odjechała... zapomniałem się napić Tu widać mój przerwany ślad, na oko 6-7m. Szybka sesja i gonię Wiesia c.d.n. |
|
15.12.2011, 16:50 | #103 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 1,041
Motocykl: RD03
Online: 2 tygodni 3 dni 19 godz 28 min 14 s
|
Niczego tak Ci nie zazdroszczę jak umiejętności focenia - w podobnej scenerii moje "klisze" wyglądają blado żeby nie powiedzieć ch...
|
15.12.2011, 19:34 | #104 |
Dzięki.
12 lat - tyle trwa moja przygoda z fotografią. Po każdym wyjeździe, po każdym zdjęciu - siadam i zastanawiam się jak można było to lepiej pokazać. Kilka książek, kilka poradników w necie, koledzy którzy wytłumaczyli to i tamto. Chyba robię to coraz lepiej choć i tak nie jest to ten poziom do jakiego dążę. Ale miło , że się podoba. Bardzo miło! Jeszcze raz dzięki. Zapraszam jutro na c.d. |
|
16.12.2011, 12:33 | #105 |
Wróćmy na chwilę do poprzedniego dnia.
Plan był taki, że wpadamy wieczorem, szybki sen – rano na wschód słońca na wydmy, sesja i spadamy stąd dalej. Oczywiście klimat tego miejsca tak mi się udzielił, że rzuciłem „niechcący” , że ja to mogę tu zostać nawet na 3 dni Wiesław natychmiast podłapuje temat. Dziewczyny stoją przed faktem dokonanym Załatwiamy sobie na jutrzejsze (znaczy w sumie to już dzisiejsze) popołudnie 4 wielbłądy, przewodnika i cały ten warkoczyk przygód większych i mniejszych jaki się z tym wiąże. Zawsze marzyłem by przejechać się melem po piaskach Sahary. 5 lat temu marzyłem o locie balonem nad Kapadocją - odpuściłem. Rok temu marzyłem by pojeździć motocyklem po Wadi Rum – odpuściłem. W tym roku nie odpuszczam niczego – pomyślałem. Sahara zaliczona. Został nocleg na pustyni, przejażdżka na wielbłądzie i... deska bądź narty Tak, już nigdy niczego sobie nie będę odpuszczał Raz się żyje Wybiła 12.00 Do wycieczki na wielbłądach zostało 3h. Czas wracać, trzeba jeszcze poskładać trampka do kupy, dopompować koła poluzować i nasmarować łańcuch a w międzyczasie naładować baterie by coś jeszcze ciekawego uwiecznić tego popołudnia i jutrzejszego poranka. Kto wie kiedy uda się pojechać w tak piękne i magiczne rejony. Czymś trzeba karmić swoje nienasycone zmysły zimowymi wieczorami. Wracamy. Nagle przypomina mi się, że prawie nie mamy zdjęć. Wracamy. Wiesław niechetnie ale naciskam ! Od razu biegną majfrendzi, rozkładają kramiki z pamiątkami , udzielają porad by spuścić tyle to a tyle powietrza z przodu i tyle a tyle z tyłu. Z tym , że my już dawno to zrobiliśmy ale nie wiemy jak im to wytłumaczyć Nieważne. Pierwszy do przejażdżki zdjęciowej rusza Wiesław. Na efekty zmęczenia długo nie trzeba czekać, mały błąd i ... Na szczęście swojego klocka postawił do pionu sam. Zdjęć z tej operacji nie ma bo się tak schował, że nie było go widać. Zobaczyłem już tylko to : Wiesiu ganiał w lewą i w prawą, tam i z powrotem. Miejscowi tylko zagadywali do mnie, że to good driver, że widać, że nie pierwszy raz na pustyni. A on taka sama dziewica jak i ja Ciekawe co Wiesław usłyszy o mnie jak ja będę jeździł a on focił ? - pomyślałem Tymczasem Wiesław szalał dalej: W końcu przyszła pora na mnie. Ruszyłem .... Od razu pakuję się w nieckę z której jak by człowiek nie próbował nie ma wyjazdu- nie ma gdzie nabrać rozpędu Walka była nierówna i bardzo krótka - trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund. Poddałem się : Wiesław i reszta obserwatorów wypychają mnie. Sam bym chyba musiał rozbierać trampka na części i wynosić po kawałku Oj pewnie mieli tam na górze niezłą polewkę ze mnie Uciekam czym prędzej przed drwiącym wzrokiem miejscowych. Kierunek kazba. Na Wiesia lepiej poczekam już na twardym bo znów będzie musiał pchać Zakupy - tylko jak ja te 4L Coca Coli dowiozę offem do hotelu ? 13.00 Składamy Trampka do kupy. Zdjęć brak: koleżanka robiła zdjęcia i po powrocie okazało się, że padł jej dysk w komputerze i zdjęcia poszły się j**** 13.55 Emocje już opadły, zmęczenie odeszło więc... przypomina mi się, żem chory... kibelek wzywa 14.00 Zasłużony prysznic Do 16 kupa czasu, więc zasiadam poskrobać coś do mojego pamiętnika. cd. pustynnej przygody nastąpi wkrótce |
|
18.12.2011, 13:54 | #106 |
Dziś dla odmiany, zamiast tekstu i fotek- film i "komentarz" słowny
W drugim i trzecim filmiku, pewnie od gleb, coś z dźwiękiem się stało ale obraz jest W ostatnim już dźwięk jest więc z góry przepraszam za te qr** |
|
18.12.2011, 20:55 | #107 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
no to czekam na widok z tej wydmy
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
19.12.2011, 16:52 | #108 |
15.30 Dosiadam bestię - karawana ruszyła, buja jak diabli. Nie wiem dlaczego ale mój nie dość , że się najgorzej prowadzi to jeszcze siodło mu spada ISO 1600 w aparacie, przysłona na 4.0 i może coś się uda upolować...
Zaczyna się porządnym "bąkiem" : Do Wiesia już nic nie doleciało wiec się tylko śmiał skubaniec Skurcze nogi od walki z wielbłądem i spadającym siodłem łapią już po godzinie. Po 90 minutach docieramy na skraj diun, dalej już tylko duży kawał hamady, potężnie wyglądające góry i Algieria. Przejazd bez historii ale myślę, że warto pokazać co widziały gały : Niby wydma cały czas ta sama ale szybko zachodzące słonko, silny wiatr sprawiają, że scena zmienia się co chwilę. Migawka strzela więc co chwilę i utrwala te piękne chwile: Lądowanie : Robimy fotki bo już słonko zachodzi i udajemy się na posiłek. W oddali widać góry , które są granicą Maroka i Algierii. Kucharz karze na siebie długo czekać ale podobno jak się dłużej poczeka to lepiej smakuje To może zanim podadzą posiłek to ponarzekam … wyobrażałem sobie, że zawiozą nas na piaski, rozpalą ognisko, w jakimś garnku czy kotle zrobią jedzonko, zjemy, pograją, pośpiewają, potańczymy... no taka impreza po czym wszyscy zmęczeni udadzą się do swoich szałasów i owym przykryci śmierdzącymi za pewne skórami zasną. A tu : kibel, prysznice, woda, elektryka, namioty, łóżka, koce, kuchenka gazowa.... no nie tak miało być. Ale cóż, cieszę się z tego co jest. Moim zachciankom sprostało tylko niebo. Było przecudne, najpierw przepiękny zachód a potem coś co powaliło mnie na kolana i nie pozwoliło dłuuuugo wstać - rozświetlone tysiącem gwiazd, przykuło do zimnego już piasku Sahary, nie pozwalało wrócić do namiotu. Eh.. W końcu podano jedzenie. Tadżin był bardzo ale to bardzo pyszny. Najedliśmy się do syta. Jednak nie tylko niebo dało radę, kucharze też ! Nasi opiekunowie zaczęli grać. Brakowało tylko alkoholu... Jako, że sąsiednie „wioski pustynne” już zasnęły opiekunowie przyszli do nas i stworzyła się 4 osobowa orkiestra. Po ok 45 minutowym pokazie grajkowie poszli zapalić i zginęli Nie chciało nam się czekać i zmęczeni porannymi harcami na piasku. Dziewczyny wracają po kwadransie dowartościowane jak nigdy Berberowie zaproponowali im spacer „na wydmy” Próbujemy usnąć. Żołądki pracują tak, że niem dają usnąć. Co chwila ktoś opuszcza namiot w „niewiadomym” celu Ja twardo zaciskam zwieracze i usypiam. Obym tylko nie popuścił Sen. |
|
19.12.2011, 20:08 | #109 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Posty: 31
Motocykl: RD07
Online: 3 dni 18 godz 11 min 24 s
|
Super relacja Neno!
Podoba mi sie "Twoje" Maroko,a o zdjeciach juz nie wspomne. Jaki jest koszt takiej 2 dniowej(jak mniemam)pustynnej tulaczki kamelami? |
19.12.2011, 20:59 | #110 |
Wycieczka od 15.30 do 9 AM tylko. Pewnie są i dłuższe. Warianty cenowe za 90 minut camelami w jedną stronę, kolacja, przyśpiewki, muzyka, nocleg i powrót to cena hotelowa 500Dh. W tej cenie masz jeszcze śniadanie w hotelu, nocleg dla gratów i parking dla motocykli.
Bez parkingu, hotelu dla gratów, od ludzi "z ulicy" da się to załatwić za 300Dh albo i taniej. Nawet nie targowaliśmy się z nimi. W hotelu próbowaliśmy ale nie chceli zejść nawet 10Dh! Ale coś czuję, że w tej cenie ( od ludzi prywatnych ) też dało by się zapewnić bezpieczny nocleg motocyklom i śniadanie Po prostu przepłaciliśmy ale raz się żyje. |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] | czosnek | Trochę dalej | 48 | 12.01.2013 02:50 |
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] | Neno | Trochę dalej | 50 | 27.04.2012 19:22 |