|
22.01.2011, 16:09 | #1 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: WROCŁAW
Posty: 655
Motocykl: RD07
Online: 3 tygodni 3 dni 2 godz 10 min 10 s
|
Beddie - do klawiatury !!
|
22.01.2011, 17:32 | #2 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 404
Motocykl: KTM 640 advR
Przebieg: rosnący
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 3 godz 53 min 20 s
|
__________________
|
25.01.2011, 00:23 | #3 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Pozwalam sobie zamieścić kolejną, choć małą, część relacji.
W cudnych okolicznościach przyrody porozmyślałem sobie, jak mi miło, dobrze i jak sobie zazdroszczę, pospałem nawet i następnego dnia wyruszyłem w dalszą drogę powrotną, wyrwany z sielanki przez smsy od Kuchiego, że kolejne próby sensownego załatwienia transportu „super”tenery do Polski spełzły na niczym. Nie pamiętam, czy pisałem ,a nie mam tyle mocy, żeby przeczytać, że dostałem też wiadomość, że rzeczony Kuchi nie przyjedzie jednak do Istambułu w ciągu kolejnych kilku dni, ponieważ przeciwności spiętrzyły się wręcz nienaprawialnie. Doszedłem więc do wniosku, że chyba czas wracać do Polski i wziąć sprawę w swoje włochate łapska. No i tradycyjnie – w związku z brakiem sprzeciwu – rozpocząłem powrót do Polski. Postanowiłem opuścić jak najszybciej strefę podłych cen paliwa i wpaść do Grecji. Wyjazd z Turcji jest mniej skomplikowany, niż wjazd, ale i tak trochę się nastałem, naprze suwałem itp. Po skompletowaniu groźnych celniczych spojrzeń, zmarszczeń, uniesień brwi i innych wpisów i pieczątek wjechałem do Grecji. Okoliczności niby takie same, a jednak kompletnie inaczej. Pierwsza napotkana rzecz po minięciu tureckiego szlabanu to oparty o barierkę kałasznikow czy coś takiego samotnie strzegący granicy greckiej. Zatrzymałem się nawet koło niego – i nic. Nikt nie krzyczy, nie marszczy się, nie podnosi brwi… Odjechałem zatem paręnaście metrów i zobaczyłem leżącego w cieniu greckiego pogranicznika, który przyglądał mi się z uśmiechem. Czyżby Europa tu była? Wjazd do Grecji miły, z uśmiechami, bez angielskiego, no, może ze dwa zdania pokraczne ktoś tam wydukał do mnie i tyle. W tym kraju od razu rzuca się w oczy ogromna ilość jednośladów, w większości motorowerów. Pogoda była znakomita na leniwy odpoczynek, pojechałem więc do najbliższej miejscowości na plażę. Zaparkowałem moto tuż przy plaży, rąbnąłem bladym ciałkiem o piach i oddałem się dwóm czynnościom – jedną była obserwacja barmanki w nadmorskiej knajpce tuż obok a drugą było wspominanie przed chwilą widzianych Afryk do sprzedania, jedna pięęęękna RD03, druga RD07a wylizana tak, jak tylko widziałem u Franka. Wygrała barmanka. Do czasu. Po chwili moją uwagę zaprzątnęła hałaśliwa grupa wysiadająca z kilku samochodów. Samochody specyficznie przygotowane pod gust wyrafinowanego użytkownika – inne wydechy, szyby lustrzane i/lub czarne, fantazyjne falbany rdzy, inne alufelgi na przodzie, inne na tyle itp. Coś pięknego. Modele również charakterystyczne, przez resztki szacunku do niemieckiej motoryzacji nie wspomnę. Grupka się zbliżyła. Panie warte swych panów, a pociechy - wykapani rodzice. Złoto na półgołych ciałach. Złoto w uszach, na szyjach, karkach, palcach i nadgarstkach. U mężczyzn fantazyjnie wypuszczone ze slipek brzuchy z przodu i połowa włochatych pośladków z tyłu. U pań brzuchy zasłonięte były przez piersi, piersi przez spadochronowe biustonosze (absolutnie nie od stroju kąpielowego). Wrażenia dopełniały kwieciste chusty zawiązane wokół bioder. Szkoda, że tylko u pań. Bułgarzy. Przez nich nie skończyłem posiłku. Po pierwsze, wiadomo dlaczego, po drugie, największy Bułgar, przechodząc tuż obok, nasypał mi chińskimi japonkami piasku do puszki, z której mozolnie wydłubywałem jakieś jedzenie. No i, pomyślałem sobie, misterny plan odpoczynku szlag trafił. Ale los był dla mnie łaskawy. Woda okazała się za zimna i po serii końskich parsknięć „mój” Bułgar nakazał odwrót. Odjechali. Stwierdziłem, że prześpię się na plaży i rano ruszę dalej. Poleżałem pół godziny i monotonia zaczęła mnie nękać. Nie na długo. Nadjechała kolejna grupa. Tym razem grecka młodzież. Chłopcy na motorowerach z przerobionymi wydechami, dziewczęta chyba pieszo, ponieważ większość motorowerów dźwigała po dwóch chłopców. No i znowu zaskoczenie – mówi się o greckiej urodzie, typie budowy, muskulaturze itp. Wiem, że to było dawno, pogarda dla tych kanonów mną jednak wstrząsnęła. Męska część miała falujące, wydatne piersi, żeńska przeciwnie. Żeńska natomiast wygrywała gęstością wąsa. Porozumiewali się piszcząc lub rycząc do siebie. Poziom hałasu mnie zmiażdżył. Odwykłem. Nocowanie na plaży mnie przerosło. Uciekłem stamtąd i odjechałem w kierunku Bułgarii, której namiastkę kolorytu dane mi już było poznać. |
25.01.2011, 00:52 | #4 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Do Bułgarii dotarłem dość szybko. Zmierzch powoli się zbliżał, trzeba więc szybko było szukać miejsca na biwak, ale pech mnie prześladował. Każdy zjazd w boczną, nawet nieutwardzoną dróżkę skutkował zdziwieniem, a okoliczności wykluczały popas. Z reguły był to passat lub audi 80. W środku pan z paniką w oczach i pani z panem w ustach. Na obrzeżach dróżek gadżety, którymi się w jednym z kawałów o bacy gęsi dławią.
Jechałem więc dalej. Dziwne konstrukcje dookoła wskazywały na tereny byłej bazy wojskowej, Uznałem to za szansę znalezienia ciekawego miejsca do spania i rozglądałem się, jak tylko mogłem, żeby wypatrzyć jakiś zjazd. Udało się. Na szczycie wzgórza zobaczyłem budynek dziwnego kształtu i jakieś dwie równoległe wąskie dróżki wspinające się w tamtą stronę. Tego mi było trzeba. Dwie dróżki okazały się koleinami o jakimś absurdalnym rozstawie. Wyjechałem do góry i oczom moim ukazał się nie las krzyży, ale budynek z przeszkloną wieżą, jakieś gigantyczne najazdy i wykopane prostokątne doły. Ślady rozchodziły się w różne strony. Obok budynku z wieżą uwiązane było chude, skołtunione nieszczęście, ujadające, jak pies. Zgasiłem motocykl, podszedłem powoli do płotu i zobaczyłem stado półnagich nieszczęść gdakających jak kury. Łaziłem wokół ogrodzenia szukając bramki. Z budynku wyszedł jakiś staruszek. Wyglądał na zdziwionego, wręcz wystraszonego moją obecnością. Zakaleczyłem do niego po rosyjsku z uśmiechem, na jaki mnie było stać. Dziadek podniósł rękę, jakby kazał mi czekać i wszedł do budynku. Po chwili wyszedł ktoś inny. I tu zrobiło się mniej miło. Koleś wyglądał, tak, że ja się poczułem nieszczęściem kaleczącym po rusku jak Polak. Facet miał zniszczony poradziecki mundur polowy, spod rozpiętej kurtki wystawał siatkowy podkoszulek w płynnie przenikających się kolorach. Bliżej pach był to beż cappuccino, na wystającym brzuchu szarość dwudziestej kopii ksero uczelnianych wykładów. Pod brodą, a nad brzuchem dominowała blada żółć scukrzonego miodu. Mam nadzieję, że kolory oddałem wyraziście. Ostatnio edytowane przez Beddie : 25.01.2011 o 00:58 Powód: błąd |
25.01.2011, 00:56 | #5 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
To ten budynek i teren wokół.
|
25.01.2011, 01:40 | #6 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Wszyscy wiemy, że twardym trzeba być, a nie miętkim, więc izwiniłem do pana, i zapytałem grzecznie, czy magu sjuda pałatku pastawit i astat na noc s moim motociklam.
Pan rozpromienił niedźwiedzie pyszczysko, uśmiechnął się ukazując kunszt lokalnego złotnika i skazał, że mogę spać sjuda, i sjuda, i tam. Gestem szerokim wskazał cały teren. Podziękowałem grzecznie i zabrałem się do rozbijania namiotu w miejscu, które wydało mi się najbardziej płaskie , ubite i bez ostrych kolczastych roślinek, które prześladowały mnie od kilku dni. W czasie, jak rozbijałem obozowisko pan „bułgarski tirowiec” wytoczył zza budynku przegniłą astrę z wydechem z rynny, zapakował do środka jakieś dziwne drewniane konstrukcje, pojemniki, a na końcu staruszka. Spytał, o której się zwijam, bo on rano przyjedzie i chciałby mnie jeszcze spotkać. Uczciwie powiedziałem, co i jak i umówiliśmy się, że się spotkamy następnego dnia. Pan pojechał, a ja zabrałem się do eksplorowania terenu i karmienia śmierdzącego nieszczęścia na łańcuchu. Kur nie mogłem nakarmić, bo je staruszek zagnał do wnętrza budynku. Zapach frykasów kupionych w bułgarskim Liedlu przyciągnął kolejne psie nieszczęścia z okolicy. Ostatecznie zeżarły mi całą mięsną część zakupów. Niedługo potem okazało się, jak przenikliwym i cwanym jestem podróżnikiem. Otóż miejsce, które pieczołowicie wybrałem na postawienie namiotu to była droga. Życie udowodniło mi to jednoznacznie, człek nieobznajomiony z podróżniczym znojem nazwałby to sposobem brutalnym. Otóż siedziałem sobie na obrzeżu namiotu z nogami wystawionymi na zewnątrz. Tuż przed tym zestawem na palniku gotował się czajniczek z kawą, na którą, mimo wieczornej pory, przyszła mi ochota. Nagle, (wierzcie mi, to dobre słowo), naprawdę TUŻ przed moimi stopami i palnikiem przejechał para w statecznym wieku dostawczym mercedesem, którego lata świetności minęły sporo przed upadkiem muru berlińskiego. Jeszcze nie zapomniałem smaku piachu z puszki z greckiej plaży, a tu kolejny Bułgar prószy mi do kawy… Ech, życie. Bułgar i jego Bułgarka przyjechali po kilkunastu minutach, Szybko się uczę, więc zawczasu schowałem nogi i palnik. Niespodziewanie samochód zatrzymał się z przyjemnym dla uszu piskiem. Facet pochylił się i zniknął za krawędzią drzwi z otwartą szybą. Jakoś dziwnie przypomniał mi się karabin z greckiej granicy. A tymczasem gość wyciągnął pięciolitrowy baniak z wodą, powiedział, że nadaje się do picia i że takie biwakowanie bez wody jest niefajne. Baniak kazał zostawić przy krzaku za namiotem. |
25.01.2011, 03:44 | #7 |
Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Inowrocław
Posty: 901
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 9 min 5 s
|
Dawaj, dawaj, nie przestawaj Czyta się szampańsko, czuje niedosyt
|
25.01.2011, 08:22 | #8 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Raczyce/Wrocław
Posty: 2,015
Motocykl: RD04
Przebieg: 3 ....
Online: 1 miesiąc 21 godz 53 min 22 s
|
zajebiście kwiecisz i to jest to co tygryski lubią najbardziej , najbardziej też zazdraszczę ci wielkoświatowych wspomnień , które odświeżać fotografiami możesz
ło żesz
__________________
AKTUALNIE SZUKAM PRACY!!! ale nadaję się tylko na szefa |
25.01.2011, 09:40 | #9 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 404
Motocykl: KTM 640 advR
Przebieg: rosnący
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 3 godz 53 min 20 s
|
Nu priekrasna! Maładiec, no nam nada pagawarit o kakije-to sjuda-tuda i zdjes'-tam . Jak dla mnie nie wracaj z ty Turcji jeszcze i piszy, piszy!!!
__________________
Ostatnio edytowane przez baggins : 25.01.2011 o 09:40 Powód: byk |
25.01.2011, 10:10 | #10 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
Fajnie Beddie piszesz, szkoda, że to już odwrót.
|