20.01.2011, 03:06 | #111 |
Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Inowrocław
Posty: 901
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 9 min 5 s
|
Ja również z niecierpliwością czekam na dalsze opisy losów głównego bohatera jak i wyjaśnienie wątków pobocznych Beddie, Beddie!!!
|
21.01.2011, 03:38 | #112 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Na dniach siadam i dopisuję resztę. Jak to miło, że się ktoś upomina!
|
21.01.2011, 08:11 | #113 |
Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Inowrocław
Posty: 901
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 9 min 5 s
|
To teraz musisz wiedzieć, że testujesz moją wytrzymałość i cierpliwość Jak będę jechał kiedyś w tamte rejony to konieczna będzie wizyta u Ciebie
|
21.01.2011, 10:04 | #114 |
Hodowca Kalafiora
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Kraków
Posty: 393
Motocykl: już nie mam AT, tera jest MG
Online: 1 tydzień 3 dni 2 godz 34 min 42 s
|
To jedź czym prędzej, bo, jak wszystko, Turcja zmienia się. Oczywiście, niestety, na gorsze. Rzecz jasna punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ale dla mnie np. prostowanie pięknych i krętych dróg nadmorskich, jest niemal barbarzyństwem. A dzieje się to w taki sposób, że wykorzystywane są fragmenty starych dróg i w ten sposób bezpowrotnie rozwala się piękne widokowe trasy, na rzecz autostrad. Dla tubylca to samo będzie darem niebios, bo wreszcie do roboty pojedzie 30 minut prostą drogą, a nie 90 wąską i krętą dróżką... Na szczęście to wielki kraj i jeszcze dużo prostowania przed nimi, a im dalej na wschód, tym wolniej im to idzie
|
21.01.2011, 11:38 | #115 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Ech, rację ma Pyntront. Tyle, ile tam widziałem zaawansowanych robót drogowych - to chyba nigdzie indziej nie widziałem.
|
22.01.2011, 14:33 | #116 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Reykjavik
Posty: 685
Motocykl: tyż Honda ale mała siostra królowej
Przebieg: jest
Online: 1 miesiąc 3 dni 3 godz 35 min 20 s
|
|
22.01.2011, 16:09 | #117 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: WROCŁAW
Posty: 655
Motocykl: RD07
Online: 3 tygodni 3 dni 2 godz 10 min 10 s
|
Beddie - do klawiatury !!
|
22.01.2011, 17:32 | #118 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 404
Motocykl: KTM 640 advR
Przebieg: rosnący
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 3 godz 53 min 20 s
|
__________________
|
25.01.2011, 00:23 | #119 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Pozwalam sobie zamieścić kolejną, choć małą, część relacji.
W cudnych okolicznościach przyrody porozmyślałem sobie, jak mi miło, dobrze i jak sobie zazdroszczę, pospałem nawet i następnego dnia wyruszyłem w dalszą drogę powrotną, wyrwany z sielanki przez smsy od Kuchiego, że kolejne próby sensownego załatwienia transportu „super”tenery do Polski spełzły na niczym. Nie pamiętam, czy pisałem ,a nie mam tyle mocy, żeby przeczytać, że dostałem też wiadomość, że rzeczony Kuchi nie przyjedzie jednak do Istambułu w ciągu kolejnych kilku dni, ponieważ przeciwności spiętrzyły się wręcz nienaprawialnie. Doszedłem więc do wniosku, że chyba czas wracać do Polski i wziąć sprawę w swoje włochate łapska. No i tradycyjnie – w związku z brakiem sprzeciwu – rozpocząłem powrót do Polski. Postanowiłem opuścić jak najszybciej strefę podłych cen paliwa i wpaść do Grecji. Wyjazd z Turcji jest mniej skomplikowany, niż wjazd, ale i tak trochę się nastałem, naprze suwałem itp. Po skompletowaniu groźnych celniczych spojrzeń, zmarszczeń, uniesień brwi i innych wpisów i pieczątek wjechałem do Grecji. Okoliczności niby takie same, a jednak kompletnie inaczej. Pierwsza napotkana rzecz po minięciu tureckiego szlabanu to oparty o barierkę kałasznikow czy coś takiego samotnie strzegący granicy greckiej. Zatrzymałem się nawet koło niego – i nic. Nikt nie krzyczy, nie marszczy się, nie podnosi brwi… Odjechałem zatem paręnaście metrów i zobaczyłem leżącego w cieniu greckiego pogranicznika, który przyglądał mi się z uśmiechem. Czyżby Europa tu była? Wjazd do Grecji miły, z uśmiechami, bez angielskiego, no, może ze dwa zdania pokraczne ktoś tam wydukał do mnie i tyle. W tym kraju od razu rzuca się w oczy ogromna ilość jednośladów, w większości motorowerów. Pogoda była znakomita na leniwy odpoczynek, pojechałem więc do najbliższej miejscowości na plażę. Zaparkowałem moto tuż przy plaży, rąbnąłem bladym ciałkiem o piach i oddałem się dwóm czynnościom – jedną była obserwacja barmanki w nadmorskiej knajpce tuż obok a drugą było wspominanie przed chwilą widzianych Afryk do sprzedania, jedna pięęęękna RD03, druga RD07a wylizana tak, jak tylko widziałem u Franka. Wygrała barmanka. Do czasu. Po chwili moją uwagę zaprzątnęła hałaśliwa grupa wysiadająca z kilku samochodów. Samochody specyficznie przygotowane pod gust wyrafinowanego użytkownika – inne wydechy, szyby lustrzane i/lub czarne, fantazyjne falbany rdzy, inne alufelgi na przodzie, inne na tyle itp. Coś pięknego. Modele również charakterystyczne, przez resztki szacunku do niemieckiej motoryzacji nie wspomnę. Grupka się zbliżyła. Panie warte swych panów, a pociechy - wykapani rodzice. Złoto na półgołych ciałach. Złoto w uszach, na szyjach, karkach, palcach i nadgarstkach. U mężczyzn fantazyjnie wypuszczone ze slipek brzuchy z przodu i połowa włochatych pośladków z tyłu. U pań brzuchy zasłonięte były przez piersi, piersi przez spadochronowe biustonosze (absolutnie nie od stroju kąpielowego). Wrażenia dopełniały kwieciste chusty zawiązane wokół bioder. Szkoda, że tylko u pań. Bułgarzy. Przez nich nie skończyłem posiłku. Po pierwsze, wiadomo dlaczego, po drugie, największy Bułgar, przechodząc tuż obok, nasypał mi chińskimi japonkami piasku do puszki, z której mozolnie wydłubywałem jakieś jedzenie. No i, pomyślałem sobie, misterny plan odpoczynku szlag trafił. Ale los był dla mnie łaskawy. Woda okazała się za zimna i po serii końskich parsknięć „mój” Bułgar nakazał odwrót. Odjechali. Stwierdziłem, że prześpię się na plaży i rano ruszę dalej. Poleżałem pół godziny i monotonia zaczęła mnie nękać. Nie na długo. Nadjechała kolejna grupa. Tym razem grecka młodzież. Chłopcy na motorowerach z przerobionymi wydechami, dziewczęta chyba pieszo, ponieważ większość motorowerów dźwigała po dwóch chłopców. No i znowu zaskoczenie – mówi się o greckiej urodzie, typie budowy, muskulaturze itp. Wiem, że to było dawno, pogarda dla tych kanonów mną jednak wstrząsnęła. Męska część miała falujące, wydatne piersi, żeńska przeciwnie. Żeńska natomiast wygrywała gęstością wąsa. Porozumiewali się piszcząc lub rycząc do siebie. Poziom hałasu mnie zmiażdżył. Odwykłem. Nocowanie na plaży mnie przerosło. Uciekłem stamtąd i odjechałem w kierunku Bułgarii, której namiastkę kolorytu dane mi już było poznać. |
25.01.2011, 00:52 | #120 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Do Bułgarii dotarłem dość szybko. Zmierzch powoli się zbliżał, trzeba więc szybko było szukać miejsca na biwak, ale pech mnie prześladował. Każdy zjazd w boczną, nawet nieutwardzoną dróżkę skutkował zdziwieniem, a okoliczności wykluczały popas. Z reguły był to passat lub audi 80. W środku pan z paniką w oczach i pani z panem w ustach. Na obrzeżach dróżek gadżety, którymi się w jednym z kawałów o bacy gęsi dławią.
Jechałem więc dalej. Dziwne konstrukcje dookoła wskazywały na tereny byłej bazy wojskowej, Uznałem to za szansę znalezienia ciekawego miejsca do spania i rozglądałem się, jak tylko mogłem, żeby wypatrzyć jakiś zjazd. Udało się. Na szczycie wzgórza zobaczyłem budynek dziwnego kształtu i jakieś dwie równoległe wąskie dróżki wspinające się w tamtą stronę. Tego mi było trzeba. Dwie dróżki okazały się koleinami o jakimś absurdalnym rozstawie. Wyjechałem do góry i oczom moim ukazał się nie las krzyży, ale budynek z przeszkloną wieżą, jakieś gigantyczne najazdy i wykopane prostokątne doły. Ślady rozchodziły się w różne strony. Obok budynku z wieżą uwiązane było chude, skołtunione nieszczęście, ujadające, jak pies. Zgasiłem motocykl, podszedłem powoli do płotu i zobaczyłem stado półnagich nieszczęść gdakających jak kury. Łaziłem wokół ogrodzenia szukając bramki. Z budynku wyszedł jakiś staruszek. Wyglądał na zdziwionego, wręcz wystraszonego moją obecnością. Zakaleczyłem do niego po rosyjsku z uśmiechem, na jaki mnie było stać. Dziadek podniósł rękę, jakby kazał mi czekać i wszedł do budynku. Po chwili wyszedł ktoś inny. I tu zrobiło się mniej miło. Koleś wyglądał, tak, że ja się poczułem nieszczęściem kaleczącym po rusku jak Polak. Facet miał zniszczony poradziecki mundur polowy, spod rozpiętej kurtki wystawał siatkowy podkoszulek w płynnie przenikających się kolorach. Bliżej pach był to beż cappuccino, na wystającym brzuchu szarość dwudziestej kopii ksero uczelnianych wykładów. Pod brodą, a nad brzuchem dominowała blada żółć scukrzonego miodu. Mam nadzieję, że kolory oddałem wyraziście. Ostatnio edytowane przez Beddie : 25.01.2011 o 00:58 Powód: błąd |