19.12.2011, 22:10 | #111 |
....OLEJ....
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Pniewy-Londyn
Posty: 1,337
Motocykl: RD07a
Przebieg: 6006 km
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 17 godz 24 min 54 s
|
Hajs nie gra roli
|
19.12.2011, 22:29 | #112 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 53 min 27 s
|
Tak, piekne foty!!!
Zwłaszcza to z cieniami rzucanymi przez wielbłądy, klasyka! Prawie tam jestem (gdy na to patrzę), super! |
19.12.2011, 22:41 | #113 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Posty: 31
Motocykl: RD07
Online: 3 dni 18 godz 11 min 24 s
|
Dokadnie Neno/Banditos,cena tak naprawde nie gra roli,bo noc na pustyni,z cala ta magiczna otoczka,to takze moj fetysz...moze kiedys...tez nie odpuszcze
Dzieki za odpowiedz i czekam na kolejna czesc. |
20.12.2011, 19:56 | #114 |
20 listopada
Poranek, N-ty dzień wyjazdu, nie liczę który, szkoda sobie głowę tym zawracać. Rano okazuje się, że papier toaletowy się wziął i skończył. Trasa namiot - kibelek bardzo wydeptana I weź tu człowieku sobie teraz poradź na środku pustyni... Ale ja głupi nie jestem Nie, nie z all... a ze sklepu, miałem schowany Bom przezorny. Każdy dostaje przydział i udaje się zużyć to com mu przydzielił. Idę ostatni, choć ostrzegają, że jest ostro. Ale ja dzielny jestem, daję radę … Starczy już pitolenia o tym sraniu, ileż można … Teraz popitolę o czymś innym Mimo, że jest zimno, jest pięknie. Po głowie przelatuje mi melodyjka i tekst ( Jeden Osiem L), który przełożyłem deczko na swój własny "los" : "... Pamiętaj dobre chwile i wyrzuć złe momenty Cały czas przed siebie omijając zakręty Tylko ty i te kilka lat, które jest przed tobą Twardo stoisz na nogach idąc z uniesioną głową wykorzystam każdą szansę aby spełnić swe marzenia mało czasu pozostało wszystko tak szybko się zmienia nie oglądaj się za siebie to co było przeminęło jeszcze wiele przed tobą jeszcze nic się nie zaczęło... ...wiele rzeczy spróbowałem jeszcze więcej chce spróbować w walce z życia problemami głowy ja nie będę chować jestem jednym z tych chłopaków którzy mają swe zasady postaw na mnie a nie przegrasz zamykamy już zakłady czasem są takie dni że już widzisz własną zgubę dzień za dniem cię pogrąża i wystawia cię na próbę do góry podnieś ręce i powiedz kto jest lepszy przeżyj życie swe dobrze bo tak łatwo wszystko spieprzyć szukaj swego życia celu i mniej przyjaciół wielu oni zawsze ci pomogą jechać właściwą drogą... Raz tylko na tym świecie jesteś Więc przeżyj życie swoje jak tylko zechcesz Idź do przodu i nie oglądaj się za siebie Bo nie patrząc za siebie dalej dojedziesz. Teraz widzisz ze bez sensu jest czekanie Wciąż mówienie, co ma się stać to się stanie Swoich łez po raz kolejny wylewanie Tak uparcie wciąż na nowo próbowanie To wszystko teraz kończy się To wszystko teraz przestaje męczyć mnie Bo wiem, że w końcu trafie w takie miejsce W miejscu tym będę zupełnie sam i padnie pytanie Jakie wspomnienie mam Nie chce wtedy ściemniać, wymyślać, kombinować Nie chce wtedy ubierać w piękne słowa Chce wykrzyczeć prawdę nic po kątach nie chować Że chciałem tylko żyć a nie wegetować a nie wegetować a nie wegetować Było tyle momentów, w których czułem się szczęśliwy W tym miejscu jak w niebie szary człowiek poczciwy I prosiłem na kolanach niech to nie kończy się ... Tak.. to był nasz czas, czas mój i moich marzeń. Skinąłem na Wiesia, wręczyłem mu aparat, zabrałem deskę i poszedłem je spełniać. A, że my z Wiesławem to mistrz i vice-mistrz ( do dziś się spieramy kto jest kim ) gminy w jeździe na kreskę to odwagi nam nie brakowało. Wgramoliłem się na pobliską wydmę wysokości nie większej niż 10-12metrów, zapiąłem wiązania. Te, same w sobie niezłej jakości jakoś tak średnio pasowały do mich lanserskich trampków. Ale wypożyczalni nie było jak okiem sięgnąć. Trzeba było jeździć w tym co się ma. Trudno. Stanąłem na nogach. Nawet nie musiałem stawać na krawędzi, deska i tak nie zjeżdżała. Kurrr.... no , nie nasmarowali mi deski Szarpię się jak mogę, sił starcza na 4-5 długości deski, niewiele. Ale lepsze to niż nic. Zrobiłem co mogłem. Czasu na większą wydmę nie było Choć i tak czuję, że to by nie pomogło. Nie ten sprzęt, nie ten rider. Trudno. Czas wracać do hotelu. Szkoda tylko, że lampa nie świeci, zdjęcia będą podłej jakości Wielbłądy gotowe- nakarmione, ostrzyżone, baaa nawet uśmiechnięte - czekają już na nas : Jak się dowiedział, że najbliższe 90 minut spędzie wioząc mnie i mój sprzęt foto mina mu zwiędła Ruszyliśmy. Ten z tyłu chichotał ponoć całą drogę na widok kolegi Nie słyszałem - mój strasznie głośno dyszał Dyszał, dyszał ... i wydyszał. Słonko wyszło, na chwile, tylko kawałeczkiem swojej okazałości ale dało to piorunujący efekt. Kapitalnie pomyślałem. Choć jedno fajne foto będzie. Wyszarpałem z "czeluści" mojego Lowepro AW100 czarną skrzynkę i zacząłem festiwal strzelecki. Moje trofea : Może takie trofea na ścianie wstyd zawiesić ale i tak jestem z nich dumny Ostatnie minuty, już coraz słoneczniej. Wiesława wielbłąd nadal podśmiewał się z mojego Mój udawał , że nie wie o co chodzi. jakiś taki zdziwiony i zakłopotany sytuacją ale dowiózł mnie dzielnie. Lepiej się prowadził i miał wygodniejsze siodło, które nie spadało. W Kazbie meldujemy się ok 9. Ja rzucam się za laptopa i do pracy, reszta się pakuje. O 12 mamy ruszyć dalej. |
|
21.12.2011, 12:30 | #115 |
Skończyłem, ekipa już czeka więc pędem do pokoju spakować graty i ognia. Po raz ostatni przebiegam koło hotelowego basenu
Po raz ostatni widzę te wspaniałe twarze pełne uśmiechu i przyjaźni. Jako, że wszystko już opłacone ( pokój - nocka 100Dh od głowy, wycieczka na pustynię a w niej także obiadokolacja i śniadanie w hotelu 500Dh, w cenie „karawany” nocleg dla bagaży w hotelu oraz parking dla motocykli ) ląduję w serdecznym uścisku z pracownikami hotelu. Naprawdę cudowni ludzie. Po 13 ruszamy w kierunku wąwozu Todra. Niestety, z pewnych względów, po raz pierwszy w tej relacji sam będę „cenzurował” siebie. Dlatego będzie pozbawiona tego czegoś czym raczyłem Was do tej pory. Pewnie większość odetchnęła teraz z ulgą choć liczę , że choć mała część pomyślała – szkoda. Ale tak będzie lepiej. Ruszyliśmy. N13ka wiedzie nas na północ, Garmin tuż za Rissani, nakazuje skręt w N12. Ślepo posłuszny ( ja prowadzę) skręcam. Widoki fajne, ruchu prawie nie ma, robimy sobie fotki przy czymś, czego jeszcze nigdy nie widziałem a tylko zdarzyło mi się o tym czytać. Otóż w Maroku na okresowych niewielkich rzekach, których są setki, nie buduje się drogich mostów a po prostu droga zostaje obniżona o 1-2 metry by woda mogła sobie spokojnie płynąć a samochody przejechać po utwardzonej nawierzchni takiej rzeki. Oczywiście wiosną czy po obfitych opadach trzeba swoje odczekać, ponoć bywa, że i kilka godzin. W czasie sesji Wiesław delikatnie daje mi do zrozumienia, że nie jedziemy właściwą drogą. Ma chłopak rację Niby tędy też jest droga ale prowadzi przez góry, na mapie wygląda bardziej na ścieżkę niż drogę i mimo, że mój duch poszukiwacza przygód każe jechać dalej, to rozum i instynkt „fotografa” każą wrócić te 25km i pojechać równoległą R702, która dodatkowo na pokaźnym odcinku drogi jest oznaczona jako piękna widokowo. Tam też może być przygoda zdawałem się przekonywać wewnątrz siebie moje drugie ja. Ruszyliśmy. Paliwa coraz mniej. Porządnej stacji brak. Blisko 7L paliwa w kanistrach daje nam jakieś małe poczucie bezpieczeństwa ale zdecydowanie lepiej się czuję mając jeszcze z 10L w zbiorniku Zjeżdżamy więc na pierwszą napotkaną stację. Koleś rozkłada ręce – benzyny brak, na kolejnej to samo. Na trzeciej prawie całuję dystrybutor Lejemy tylko za 100Dh bo nie wiadomo co jest w środku Wbijamy się w końcu na wspomnianą R702 i ciśniemy co sił w naszych rumakach. Myslałem , że nic nas nie zatrzyma, że dojedziemy już bez przystanków.... Zanotujcie sobie : N 31*31.928` W 004*29.987` - to jedno z tych miejsc, gdzie chciałem zostać na dłużej, pojechać te 5-10, może nawet 15km dalej. Rozbić namiot hen hen u podnóża skał, rozpalić ognisko i siedzieć w ciszy gapić się w gwiazdy słuchając tylko trzasków z ogniska i wycia zwierząt... Marzenia … Tymczasem szybka sesja i lecimy dalej. Tło na wszystkich zdjęciach takie samo, można by było się ograniczyć do jednego zdjęcia. Ale to nie w moim stylu, ja nie znam granic Wybaczcie plisssss . Nie będę pisał co czułem jak odjeżdżałem.... Trzymając bezpieczny dystans do Wiesia, który to teraz prowadził w myślach wyobrażałem sobie jak to musi pięknie wyglądać oświetlone porannymi promieniami słońca świecącego znad Sahary. Ech... Zaciskam zęby mijając kolejne pejzaże, których na pewno już nie zobaczę bo takie chwile po prostu są raz w życiu. Takie ułożenie chmur, taka gra świateł i cieni, to miejsce, ta pora, ten czas.... to był mój czas... pocieszam się tylko, że nocleg będzie jednak w równie pięknym miejscu. Był. Wiesiu upolował coś takiego, że nawet przez chwilę nie byłem zły, że spaliśmy na mokrej, lepiącej się do wszystkiego, od kół i butów na namiocie kończąc glinie. Tak, to miejsce miało klimat. To dopiero drugi namiar GPS ale wszystkie inne doskonale można odnaleźć na mapie więc nie było sensu. N31*27.429` W005*21.785` Wjeżdżamy, Ula papieros- wiadomo, Wiesław i Renata rozkładają namiot, ja łapię te chwile : Namiot rozkładam już po ciemku, jestem pod takim wrażeniem tej chwili oraz tego co uciekło i już nie wróci, że straciłem apetyt, dawka 40% lekarstwa w płynie też dziś nie zostanie przyjęta. Biorę tylko Colę do namiotu. Ogarnia mnie dziwny stan. Kładę się. Utrwalam widoki w pamięci. Te które utrwaliłem „na klatce filmu” oglądam i podziwiam. Już widzę oczami wyobraźni jak siadam zimą przy lampce wina, zapalam świece i zajadając tadżina oglądam to czym delektowałem się jesienią. Ot, cały ja Przedłużam sobie chwile szczęścia. Tak niewiele żądam Tak niewiele pragnę Tak niewiele widziałem Tak niewiele zobaczę Tak niewiele myślę Tak niewiele znaczę Tak niewiele słyszałem Tak niewiele potrafię Wolność kocham i rozumiem Wolności oddać nie umiem Tak niewiele miałem Tak niewiele mam Mogę stracić wszystko Mogę zostać sam ... ...maruda usnął ok 21.30. SAM. Koleżanka zdradzała go z Wiesławem i Renatą. Ale maruda nie czułe się zdradzany, maruda czuł się w końcu ZAJE**** !! To nic, że popijali wódkę, a ja byłem całkowicie trzeźwy. Ja byłem pijany tym czymś ... Przed snem poświęcam jeszcze tylko kilka chwil na swój pamiętnik, trochę na mapę, zaprogramowałem nawigację, tak by jazda była szybka, łatwa i przyjemna. W myślach też programowałem pogodę na jutro. Piękne słonko, błękitne niebo i by nie być zbyt wymagającym zaprogramowałem sobie 16*C. Dziś było 11 więc chyba zaszalałem z marzeniami.... Usnąłem. Ok 22 do namiotu wszedł znajomy zapach alkoholu i pewnie bym się odwrócił, przytulił i posmakował go ale zaraz zanim wtargnął smród papierosów więc wtuliłem noś w moją brudną Modekę. Pachniała jak nigdy ! Poczułem w niej wolność, wolność której oddać nie umiem. Sen. Przejechaliśmy 210km całkiem całkiem zważając na godzinę o której wyjechaliśmy i częste postoje na zdjęcia. |
|
22.12.2011, 00:07 | #116 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Posty: 31
Motocykl: RD07
Online: 3 dni 18 godz 11 min 24 s
|
Neno...nie wiem co za KRETY tam w tym Maroku maja,ale miejscowka...ODJAZD!
|
22.12.2011, 05:26 | #117 |
No trzeba było uważać bo w niektórych "kraterach" dna nie było widać
|
|
22.12.2011, 17:55 | #118 |
21 listopada
Nie śpię od 4.30, jest chłodno, naprawdę chłodno. Wstaję o 5.53AM , została godzina do wschodu słońca. Godzina to w sam raz by zjeść, spakować się i czekać wydarzenia jakim miało być wychylenie się ponad linię horyzontu słonka. Robię śniadanie i cierpliwie czekam, wschód słońca – jest, zdjęcia - są: Mógł bym wstawiać ich dziesiątki ale niektórzy skarżą się, że jest ich za dużo :P Więc sortuję jak mogę 3, tak - tyle stopni było dzisiejszej nocy. Na szczęście na plusie, choć podobno tak naprawdę pełnym snem spała tylko Renata i ja. Puchówki dały radę, syntetyki niestety nie do końca. Niektórym jeszcze długo tego dnia będzie zimno, inni rozchorują się na dobre. Nie ja, ja już wyzdrowiałem ! Yupiiiii ! Podczas gdy Wiesław oddawał się cały dziewczynom udzielając im kolejnych lekcji z dziedziny pakowania ja oddałem się do reszty swojemu Canonowi : Namiot bym złożył i pojechał dalej ale … jest mokry, niech schnie Mija 2.5h od chwili gdy wypełzłem o zmroku z namiotu i w końcu ruszamy. Kierunek wąwozy Todra i Dades. Nikogo nie informując zabieram wszystkim na wycieczkę po drodze nr P1500 przez miejscowość Taria, droga niby oznaczona na mapie Marco Polo jako widokowa okazała się być mało fotogeniczna więc przystanków jako takich nie zanotowano. Jednak tuż za Tineghir, po wjechaniu na R703 przystanków była cała masa. Na początku urzeka nas to pięknie położone miasteczko. Obiecałem sobie pokazać je w dwóch ujęciach. Nie wyszło : 250% normy Wiesław akurat zabrał się tu za czyszczenie wizjera w kasku i o mały włos nie zgubił sprężynki od mocowania tejże. 10 minut szukania i znalazła się. Było by niewesoło. Przejeżdżamy jeszcze z 5-6km i zaczyna się Wąwóz Todra, długi nie jest, za to wysoki. Pamiątkowe fotki : Znów miały być 2 ujęcia a jest 7, czyli tym razem 350% normy. Znów nie wyszło... To już chyba nie jest pragnienie, to z pewnością już nałóg Poniżej widać wielkość tegoż wąwozu. Tam gdzieś, całkiem niedaleko od obiektywu (40-50metrów) stoją nasze maszynki. Ogrom ! Podprowadziliśmy je bliżej by była pamiątka. Sami też władowaliśmy się "do zdjęcia" Wystarczy - jedziemy do oddalonego o ok 70km drogi kolejnego wąwozu. Pomni ostrzeżeń i świadomi tego jak jesteśmy obładowani rezygnujemy z przełęczy położonej wysoko bo na 2800mnpm i jedziemy normalną drogą, czyli powrót do N10 i wbijamy się na R704. cdn. Ostatnio edytowane przez Neno : 22.12.2011 o 17:58 |
|
22.12.2011, 18:57 | #119 |
Neno,zdjęć nie sortuj albo daj linka Najbardziej zazdraszczam Ci jazdy na parapecie po piachu
Dziewczęta przeszły na islam?,tak bardzo Im się spodobało ?
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... |
|
22.12.2011, 21:17 | #120 |
Zarejestrowany: May 2011
Miasto: warszawa
Posty: 30
Motocykl: Trampek xl700
Przebieg: 002500
Galeria: Zdjęcia
Online: 5 dni 10 godz 43 min 29 s
|
chylę czoła przed zdjęciami - relacja bardzo dobra - ale fotki naprawdę dają radę
__________________
W rok dookoła świata (z dwuletnim brzdącem) => http://www.wpzs.pl/ |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] | czosnek | Trochę dalej | 48 | 12.01.2013 02:50 |
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] | Neno | Trochę dalej | 50 | 27.04.2012 19:22 |