15.12.2016, 20:25 | #131 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 37 min 10 s
|
To zależy do której się z czosnkiem chleje
Proszę nie robić Henremu off topu |
15.12.2016, 20:41 | #132 |
Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Klembów
Posty: 143
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 tygodni 3 dni 5 godz 2 min 39 s
|
Niestety. Wątroba po czosnku cierpi najbardziej stąd gazy i z przodu i z tyłu. Samo życie
|
16.12.2016, 07:45 | #133 | |
Zarejestrowany: Jan 2016
Miasto: Kalwaria Zeb.
Posty: 729
Motocykl: nie mam już Afryki
Online: 3 tygodni 5 dni 16 godz 6 min 0
|
Cytat:
Co kto robi nie ma znaczenia efekt taki sam. Ilez to razy w srodku nocy trzęsąc sie z zimna, przemoczeni ubłoceni odkopywalismy auto z jakiegos żompla. Po powrocie nigdy wiecej. Po tygodniu juz sie knuje nowy wyjazd.
__________________
Ex moto: RD04, WFM 1972, WSK 1967, WSK 1982, MZ ETZ 1991 |
|
16.12.2016, 08:24 | #134 |
Asia
Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,290
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 3 tygodni 6 dni 4 godz 17 min 29 s
|
Super foty Henry, aż mi ślinka cieknie na te widoki :-)
wytapatalkowano
__________________
https://www.facebook.com/zaczekajnamotorze https://www.instagram.com/asia_moto/ XL750 + crf300rally |
16.12.2016, 14:23 | #135 |
|
|
16.12.2016, 17:23 | #136 |
i pewnie ktoś umrze ...tfu tfu
|
|
17.12.2016, 13:44 | #137 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Łódź
Posty: 603
Motocykl: Ansfaltowy pedał
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 10 godz 51 min 0
|
Przestańta dziarmolić i dawać następny kawałek.
|
18.12.2016, 09:17 | #138 |
Dzień 13 Środa 10.08.2016
Wyspani i wypoczęci, wstajemy bardzo wcześnie i nic w tym dziwnego, bo w takim miejscu, w takich warunkach, nie można się nie wyspać. Cisza … głucha, pełna, absolutna cisza. Nie słychać nic, czasem tylko szum wiatru między kamieniami naszego kamiennego szałasu. Wysokie góry, pustkowie to dobre miejsce na rozmyślania nad tym co wydarzyło się do tej pory i nad tym, co nas jeszcze czeka. Do tej pory, los nas nie oszczędzał, przeżyliśmy już tyle, że wystarczyło by na kilka wypraw i bynajmniej, nie były to igraszki w rodzaju – KAPEĆ. Mniej, lub bardziej przez nas zawinione, ale przecież, każdy może mieć słabszy dzień. Przed nami jeszcze kawał drogi i dużo czasu, czy będzie to spokojny czas, czy wrócimy bezpiecznie, czy los znowu szykuje nam, coś ciekawego ? Rano, jak to w górach, jest dosyć chłodno, na tyle chłodno, że pod kurtki musimy ubrać ciepłe polarki. Max skrobie coś na kamieniu i ja zobaczyłem to dopiero na fotografii, ale jeżeli ktoś z Was będzie tam w przyszłym roku, ma szansę odnależć ten pamiątkowy kamień. Lecimy dalej na południe i mogę powiedzieć, że … JEST PIĘKNIE, JEST CUDOWNIE, JEST ZAJEBIŚCIE nawet, ale moje słowa, a nawet zdjęcia na pewno tego nie oddadzą. To trzeba przejechać samemu, zobaczyć na własne oczy, przeżyć i poczuć na własnej skórze. Po pewnym czasie, napotykamy pierwszy większy strumień spływający z gór w poprzek drogi. Szybki nurt i duże, śliskie kamienie sprawiają, że przeprawa na drugi brzeg, wcale nie jest łatwa. Oczywiście, najpierw sprawdzamy przeprawę, żeby wybrać najbardziej bezpieczny przejazd, bo glebnąć z rana w zimne wody potoku, raczej nie było by przyjemnie. Udaje nam się bezpiecznie przedostać na drugi brzeg, a że w międzyczasie temperatura powietrza znacznie wzrosła, możemy już ściągnąć cieplutkie polarki. Po drodze napotykaliśmy więcej tego typu strumieni, ale wody było w nich znacznie mniej i można było przelatywać je z marszu, bez żadnej obawy. Generalnie, mieliśmy wielkie szczęście, że trafiliśmy na suchy okres, bez opadów, bo w innym przypadku, przeprawy były by mocno utrudnione, albo wręcz niemożliwe. Tadzycka Cola, ale … pepsu. Nie radzę kupować tego świństwa. Lecimy dalej Przed nami, piękna, szeroka dolina z odrobiną zieleni, to Kudara, pierwsza wioska na szlaku. Ponieważ Dolina Bartangu jest Parkiem Narodowym, musimy wykupić bilety wstępu. I znowu, lecimy se dalej Kolejna wioska i … zatrzymujemy się przy osiołku, a już po chwili pojawia się obok nas ….. ( Max, pamiętasz jak miał na imię ) z tradycyjnym w tym rejonie, zaproszeniem na herbatkę. Patrzymy na siebie i … oczywiście skorzystamy z zaproszenia. Okazało się, że w grudniu, w tym rejonie przez dwa dni było trzęsienie ziemi i część domów uległa zniszczeniu. Ludzie dostali pomoc od państwa w postaci cementu i desek i odbudowują swoje domki. Nasz gospodarz, niech będzie Achmed, oprowadza nas po wiosce, a w tym czasie panie przygotowują posiłek. Achmed, jest nauczycielem angielskiego w szkole w Duszanbe, a ponieważ są wakacje, wrócił do rodzinnej wioski i pomaga w odbudowie. Po posiłku zostawiamy jakieś pieniądze, żegnamy Achmeda i lecimy dalej, mijając kolejne wioski. W niektórych miejscach, droga biegnie tuż obok rzeki, czasem nawet poniżej jej poziomu, co wymaga szczególnej ostrożności przy przejeżdżaniu przez te odcinki. Co by było, gdyby stan wody w Bartangu był wyższy ? Na pewno, było by „ weselej ''. Przed wieczorem w Rushan, wjeżdżamy na M41 i jedziemy w miasto poszukać noclegu. Okazuje się jednak, że w miasteczku jest jeden hotelik, w którym nie ma wolnych miejsc, dlatego niestety, zmuszeni jesteśmy pędzić kolejne 60 km do Chorog. Droga jest, co najmniej kiepskiej jakości, dziury w asfalcie, szuter, piasek, dlatego nocna jazda nie należała do przyjemnych. W końcu jednak, póżną nocą docieramy do Chorogu. Na wjeżdzie do miasta, po prawej, znajdujemy sklep, ale nie jest to jakiś tam sklep. Duży, spory nawet, jak na Tadżyckie warunki oczywiście, ale najważniejsze co jest w środku ... półki, półki, półki, normalne półki jak u nas w samoobsługowym, normalne artykuły, a wśród nich … COLA … prawdziwa Cola. Jesteśmy uratowani. Kupuję oczywiście Colę, loda i jakiś napój energetyczny. Pozostaje nam tylko znależć nocleg. Pytam ochroniarza o hotel i co ? … okazuje się, że hotel jest i to 50 metrów dalej. Max z ochroniarzem idą obejrzeć a ja zostaję przy motorach. Wracają po chwili i Max wygląda na zadowolonego, więc jedziemy do hotelu „ Sarez ''. Motory zostają na tarasie pilnowane będą przez ochroniarz, a my pakujemy się na piętro. Pokój z łazienką i śniadaniem – 120 Somoni. Okazuje się jednak, że niewiele mamy na kolację, więc wracamy do sklepu po zaopatrzenie. Kiedy podchodzę do kasy, ekspedientka podaje mi pieniądze. Jestem zaskoczony, nie wiem o co chodzi, ale okazało się, że kiedy poprzednio kupowałem Cole i napoje, ekspedientka policzyła mi przypadkiem podwójnie i teraz, zwraca pieniądze. Coś takiego, dziwna, ale całkiem przyjemna historia. Wracamy do hotelu , kolacja, kąpiel i do łóżka. Dystans 270 km Temperatura 32 * |
|
18.12.2016, 12:22 | #140 | |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Pięknie Henry. Pozwolę sobie zacytować kolegę:
Cytat:
|
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 14:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 23:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 12:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 21:27 |