18.11.2009, 10:11 | #133 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Cytat:
Drogi Kolego Pastorze czy tez Elwoodzie. Poinformowalibysmy o ksiazce z tego chocby powodu, ze jej motocyklowa czesc jest poklosiem tego ze ludzie spotkali sie tutaj - na forum. To ze sie wszyscy juz tu nie spotykaja to sprawa zachowania Elwooda, ktory sprawdzal gdzie jest granica wytrzymalosci i wreszcie sie dowiedzial. |
|
18.11.2009, 11:13 | #134 | |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Cytat:
|
|
18.11.2009, 11:35 | #135 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Cytat:
Jak widzisz Pastorze nie mam watpliwosci co do intencji Twojego wpisu wiec w tej sprawie z pewnoscia nie bede do Ciebie dzwonil, ani jej nawet przy okazji poruszal. A jesli w przyszlosci bede mial watpliwosci to na pewno zadzwonie. Ty jakbys mial w podobnej sprawie tez pewnie bys zadzwonil. Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 18.11.2009 o 11:39 |
|
18.11.2009, 11:40 | #136 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
Nie tak dawno Elwood zaproponował mi umieszczenie relacji w książce jednak się tym nie chwaliłem ponieważ nie wiedziałem i przyznam że nadal nie jestem pewny czy zdążę przed tzw. deadlinem. Jeśli się uda to będę się tym chwalił na prawo i lewo bo jestem żądny sławy i pieniędzy W kwestiach pozostałych się nie wypowiadam.
|
18.11.2009, 18:01 | #137 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
Dzień dwudziesty pierwszy
1.jpg Tuż po wyruszeniu droga pnie się coraz bardziej w górę a co za tym idzie robi się coraz chłodniej. Próbuję ignorować chłód z nadzieją, że i on mnie zignoruję… i prawie się udało.. przyjął mnie chłodno. Po chwili dla odmiany zaczyna padać śnieg. Robi się tak zimno, że co chwilę zatrzymujemy się żeby rozgrzać dłonie na tłumiku. Dookoła góry śnieg a w tym wszystkim jurty zestawie krowami i końmi. Zaczyna się mgła. Chwilami jest tak gęsta, że w ostatniej chwili omijam głazy, które zaległy na drodze. 4.jpg W końcu dojeżdżamy na przełęcz 3300m. skąd pozostał nam już tylko zjazd. 5.jpg Na drodze zalega topniejący śnieg, więc biorąc poprawkę na mitasy na tylnym kole, jedziemy bardzo ostrożnie. 6.jpg 7.jpg Powoli robi się coraz cieplej , znika śnieg, tylko czasem zawiewa zimnym górskim wiatrem. 8.jpg Kończy się asfalt a mi kończy się powietrze w przedniej oponie. Śmiszna sprawa. Dętka dziurawa a opona cała. Zmieniamy dętkę a przy okazji przekładamy oponę na właściwy kierunek. Pomimo, że na TKC jest narysowany kierunek kręcenia to do tej pory nie odkryłem różnicy w jeździe, zużyciu czy czymkolwiek innym. Tym samym została zaliczona pierwsza i ostatnia guma na tym wyjeździe. Na szczęście wraca Bartek i możemy jechać dalej. 9.jpg 8c.jpg |
18.11.2009, 18:09 | #138 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
Dzień dwudziesty drugi
Piękny ten kawaler bierze papiery przybija pieczątkę i z dumno-cwaniackim uśmiecham wskazuje na papiery, których jednak nam nie podaje. - A nie nie- odpowiada sygneciarz i porozumiewawczo łypie to na nas to na papiery. - Wypełniłem i podbiłem – dodaje dumnie robiąc te swoje szpiegowskie miny. Następnym punktem podróży jest Taraz, duże, całkiem nowoczesne miasto. Zajeżdżamy pod restauracje z hotelem i klubem, gdzie jemy fajny obiad. Kiedy już zwijamy tobołki podchodzi właściciel knajpy i zaprasza do zwiedzania lokalu. Prowadzi nas do głównej sali myśliwskiej. Na ścianach wiszą wszelkiego rodzaju łby. Jest nawet cały wilk. Prowadzi nas też do ogródka gdzie czeka pani fotograf. pozujemy na tle poroży na tle fontanny, z właścicielem, bez właściciela, z właścicielem i pracownicą itp. Itd. Brudni, zarośnięci i śmierdzący czujemy się cokolwiek nie na miejscu lecz to właściciela nie zraża. Zaprasza na herbatę, wręcza ulotki, zapisuje adres i telefon a po chwili przybiega pani fotograf z gotowymi zdjęciami. 1a.jpg 1b.jpg 1c.jpg Tak obdarowani, żegnamy się wylewnie po czym ruszamy w na Turkiestan. Znów zaczyna się step a dzień się wydłuża. Kilka km przed Turkiestanem kupujemy ciacho, wino i wjeżdżamy na nocleg w step. Rozbijamy się przy jedynym drzewie w okolicy. Siadamy przy winie i słuchając niesamowicie intensywnych dźwięków (cykady?) gapimy się w gwiazdy. 2a.jpg Zasypiamy słuchając śpiewu stepu. Dzień dwudziesty trzeci Na przedmieściach Quizylordy ogromne połacie terenu zajmują paskudne szare slumsy. Szare slumsy okazują się jednak nowiutkimi domkami jednorodzinnymi o czym dowiadujemy się z billboardów. Żeby było ciekawiej te pierwszorzędnej urody rezydencje leżące na największym stepie na świecie są tak upakowane jeden obok drugiego, że dzieli je praktycznie tylko droga. Przypomniał mi się kawał o wariacie, który każe się przesunąć kumplowi siedzącemu na torach kolejowych. Już z daleka dostrzegamy sylwetki radarów z kosmodromu. 4.jpg Trochę surrealistyczny klimat. W środku niczego wyrasta nagle potężna stacja radarowa a kilka kilometrów dalej majaczy potężna sylwetka wyrzutni. Próbujemy podjechać bliżej lecz stopuje nas rosyjska milicja, mówiąc, ze zona zakryta. Napatrzywszy się z daleka na ten kawał współczesnej historii ludzkości ruszamy dalej. 5a.jpg Filmowa sceneria się nie kończy więc przy winie obserwujemy klucze ptaków na tle różowego nieba odbijającego się w wodach jeziora. 5b.jpg 5c.jpg 6.jpg Ostatnio edytowane przez czosnek : 18.11.2009 o 23:17 |
18.11.2009, 18:17 | #139 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
Rozdział Piąty
Dzień dwudziesty czwarty Wygrzebuję gdzieś tabletki na podobne dolegliwości. Bartek zażywa i zasypia. Ja w tym czasie idę głęboko w step, gdzie obserwuje rytuały piesków preriowych czy jak się te śmieszne stworki nazywają. Niestety Krystyna Czubówna miała dziś wolne więc pozostała mi tylko tępa obserwacja bez narracji. W przydrożnym kafe przy okazji obiadu pytamy na jakim odcinku jest taka droga - Przez 80 kilometrów a potem to już tylko aaasfalt i aaaasfalt. Droga to... w zasadzie to nie droga tylko koleiny i doły upchane na pasie drogowym. Kluczymy pomiędzy tymi dziurami zastanawiając się jakim cudem jeżdzą tędy samochody. Niektóre doły bez większego problemu schowałyby pojazd łącznie z dachem. 3.jpg Dopóki jedziemy po śladach poprzedzającej nas ciężarówki jest znośnie, jednak wszystko się zmienia gdy postanawiam ciężarówkę wyprzedzić. Już w połowie ciężarówki zaczyna mną miotać na boki. Po wyprzedzeniu jadę jeszcze 10 metrów zygzakiem po czym kładę się jak długi. Gleba była na tyle konkretna, że odrywa mi kufer i wgniata osłonę silnika. Okazało się , że to gęste i lepkie błoto zapchało mi cały błotnik, a że brakowało w błotniku jednej śruby, wykręciło go na tyle, ze po raz kolejny wlazł pod osłonę silnika blokując koło i kierownicę. Wyprzedzana ciężarówka zatrzymała się a kierowca z pasażerem urządzili sobie teatr obserwując moje tarzanie się w błocie. Gdy już spełnili się jako widzowie, ciężarówka ruszyła w dalszą drogę tylko po to aby 100m dalej zakopać się w błocie. Cały ruch na drodze zamarł. Nawet kamazy nie były w stanie jechać w tej mazi. U mnie niewiele lepiej. Widząc, że dalsza jazda zakończy się kolejnym zblokowaniem koła odkręcam błotnik zupełnie. 2.jpg Jedzie się trochę lepiej aż w końcu dojeżdżamy do suchego, gdzie znów przykręcam błotnik. Jednak jest on już na tyle wykręcony, że na odcinku 1000m, 4 razy włazi mi pod osłonę silnika 4 razy o mało mnie nie kładąc. Następna rzeczą był lot piękną parabolą nad kierownicą. Tak sobie lecąc zabieram po drodze ze sobą szybę wraz z kawałkiem owiewki, a że odpadł też kufer to już chyba nawet pisać nie trzeba. Skoro tak to jedziemy dalej w kierunku Aktobe. Faktycznie przez 30 km jedziemy nowiutkim asfaltem. Ogarnia nas jednak stanowczo przedwczesna radość. Po 30 km Nowy asfalt przechodzi w dziurawe szczątki starego asfaltu, który znów kończy się grawiejka i piachem a wszystko to jest ozdobione kropiącym deszczem. Dociągamy do północy, po czym wjeżdżamy w pierwszy zjazd i bez sił walimy się do spania. Ostatnio edytowane przez czosnek : 19.11.2009 o 01:50 |
18.11.2009, 20:42 | #140 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Raczyce/Wrocław
Posty: 2,015
Motocykl: RD04
Przebieg: 3 ....
Online: 1 miesiąc 21 godz 53 min 22 s
|
zajebiście gościu piszesz ślina mi cieknie cały czas gdyby nie papier toaletowy klawiatura by się rozpuściła ...
__________________
AKTUALNIE SZUKAM PRACY!!! ale nadaję się tylko na szefa |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Xinjiang 2008 czyli dlaczego nie zobaczymy olimpiady... | sambor1965 | Trochę dalej | 400 | 23.02.2009 17:44 |