26.02.2019, 15:41 | #141 |
Fazi przez Zet
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 6,247
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 1 tydzień 2 dni 3 godz 44 min 3 s
|
Druzja,
wielkie dzieki za liczne przybycie i wypicie. Pomidory ze sceny przerobiono na nalewki. Delegacji podlasko mazurskiej dziekujemy za podpalke do ogniska i mieso jednorozca na sniadanie. Panu Lesniczemu za super miejscowe na konsumcje i palenie i zaufanie ze nie spalilismy dobytku i wszystkim innym tysz. Sprawe radiowozow przemilczymy... Niniejszym zapraszamy na Kolosy do Gdyni 8 marca, zrobimy powtorke. Wie ktos gdzie mozna tam rozpalic jakies ognisko? A tymczasem , gdy niemiecka technologia ma pod gorke... i polska...
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. |
26.02.2019, 16:18 | #142 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,652
Motocykl: ktm 640 adventure
Online: 3 miesiące 4 tygodni 14 godz 20 min 45 s
|
Było w klubie tak:
2019-03-08 W samo południe zagra na trąbce w Gdyni Bartek Grąbczewski. Na klawiszach towarzyszył mu będzie Fazik. Temat: Muzyka ludowa dawniej i dziś. Wstęp na koncert wolny. |
13.03.2019, 01:24 | #143 |
Zarejestrowany: Jan 2016
Posty: 2
Motocykl: Gaz 69
Online: 1 godz 13 min 10 s
|
Początek cycata twarzoksiążki
"Uff... Po Kolosach. Byśmy w ogóle mogli na nich wystąpić nie da się pominąć udziału w przygotowaniach dwóch kolegów. Marcin Krystoń (Śluza) i Sławek Skrzeczyński - za pomoc w produkcjach filmowych. To dla Was były te brawa przy pełnej sali o czym w piątek mogli pomarzyć występujący po nas prelegenci Przy okazji bardzo serdecznie pozdrawiamy i również dziękujemy Adamowi Pleskaczyńskiemu - współautorowi "Podróży nieodkrytych" za wsparcie jakiego nam udzielił na wielu płaszczyznach. Mamy nadzieję nie kończyć współpracy z tym wspaniałym trio dżentelmenów W trakcie przygotowań do tej imprezy Cichy pięknie podsumował Bronisława Grąbczewskiego - jego dwa oblicza. Pierwsze - wzorca żołnierza, znakomitego organizatora i stratega. Niezwykle zdyscyplinowanego, odważnego (ale roztropnego) i lojalnego oficera. Drugie - klasycznego wagabundy, który wolności szukał w stepach, pustyniach i wysokich górach z dala od cywilizacji. Tam czuł się najlepiej. Tam był sobie sterem i okrętem..." Koniec cycata. PS.1 Wiecie jak to jest gdy płyniesz kajakiem a tu klops. Tama na 2 metry przed nami a czas leci jak woda, a woda jak czas. Wody za dużo, czasu za mało. Szukamy śluzy. Kajak to my, woda to Kolosy a śluza to Śluza. Śluzie dziękujemy za prześluzowanie na wyższy poziom wodny, wydajny drenaż , meliorację płynu mózgowego oraz utrzymanie odpowiedniego poziomu ( Fassi poszedł się odlać, co za melodia! jak znalazł! ) w zbiorniku retencyjnym. LuPlin stanął na kołkach, ale my jedziemy dalej. Przedstawiamy Wam krótką serię filmów Śluzy Muwi-mejker"a, ( my mUwimy a On je mejk. ). Odcinek 1/7495026 PS 2. szukam typa od tego pomazanego Golfa z nalepką , lejemy mu już czwartą piątkę, a on dalej nie odbiera telefonu. proszę o alternatywny kontakt. IMG_0569.jpg Ostatnio edytowane przez Grąba : 13.03.2019 o 01:29 |
05.09.2019, 23:07 | #144 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,652
Motocykl: ktm 640 adventure
Online: 3 miesiące 4 tygodni 14 godz 20 min 45 s
|
...wlasnie odebralem telefon... rozmowa byla krotka jak kielbaska kota Filemona. Bedzie druga czesc ekspedycji grupy wybitnych naukowcow.
...tu bi kontinłed. |
21.09.2019, 03:00 | #145 |
Fazi przez Zet
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 6,247
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 1 tydzień 2 dni 3 godz 44 min 3 s
|
Naukowcy nie pojda w las... Tymczasem w biurze turystyki nieodpowiedzialnej, sekretarz ds relacyji pisze:
Dzień pierwszy. To dzień mocno twórczy. Dość powiedzieć, że odcinek 62km pokonaliśmy w... 12h. W czasie tym wiele się działo. 1. Udało się odnaleźć nr na ramie Lublina. 2. Pan Sławek z Szypliszek udostępnił nam warsztat, byśmy wymienili zatarte łożyska w Golfie. Super ale... zakupione łożyska w Inter Cars w Suwałkach okazały się "nie te". Udało się je wymienić w ostatniej chwili, parę minut po zamknięciu sklepu, który czekał na mknących wysłanników Lublinem - Bartka i Cichego. 3. Szef Kolumny Transportowej dr Fazik Honzik - uwijał się jak w ukropie. Szalał pod podnośnikiem. Powiedziałbym, że oczekiwał tego, w sensie awarii, bo to jego żywioł właśnie. W skrócie: magia. Nastroje w grupie...? ZNAKOMITE. Nie wiem, co mogło/powinno by sie jeszcze spierdolić, by złamać jej ducha. Kiedy w przypływie drobnych emocji Kierownik Karpiu widząc Golfa stwierdził: - z tego będą nici... Fazik odparł: - Z tych nici utkamy piękny sweter Ba... wyszedł komplet swetrów ale nie uprzedzajmy faktów. W istocie czekała nas kolejna noc w pojazdach i jazda bez wytchnienia, bo w momencie drugiego przekroczenia granicy polsko-litewskiej (pierwsze nie było skuteczne, bo łożyska już nie wyły a napierdalały i lepiej było je wymienić jeszcze po polskiej stronie - i słusznie, bo nie byłoby ich jak wymienić na te właściwe) opóźnienie całkowite sięgnęło równo dwie i pół doby. Wedle planu przekładało się to na 2000-2500km. Jednym słowem powinniśmy przekraczać teraz nie granice litewską a kazachską! W każdym razie kiedy ja prowadziłem Golfa, Cichy prowadził Lublina. Reszta spała jak zabici. Przystanęliśmy na leśnym parkingu na chwilę i... poszliśmy z Cichym w kimę A było to "gdzieś na Litwie". Cha... ale się zafiksowałem tym wyjazdem, że wypuściłem nas w tę podróż zgodnie z pierwotnie planowanym rozkładem jazdy. Formalnie rzecz biorąc ruszyliśmy 16.08.2018, Znaczy "dzisiaj nad ranem" dojechaliśmy do Tolka. Miejsce zbiórki wybrane nie od parady. Przede wszystkim Płaska leży w tej części Polski, gdzie planowaliśmy przekroczyć pierwszą granicę. Odpuściliśmy Ukrainę, bo by wjechać do Rosji przez nią, trzeba stanać na dwóch granicach. Nas czekało praktycznie tylko przejście LV-RUS a na tych granicach można zmarnotrawić kupę czasu. W Płaskiej tymczasem Podlaska Integracja czyli imieniny Tolka i Marka. Impreza na 100 fajerek. Dopiero się rozkręcała A my tu z pierwszymi problemami. Po godzinie roboty udało się znaleźć w końcu nr na ramie lublina. Czasami jest on na granicy potrzebny do identyfikacji, zresztą na przeglądzie technicznym również. Tabliczka znamiona na progu stopnia pasażera nie wystarczy. W ogóle z tym Lublinem, to były same checei dzisiaj wieczorem przybliżę jego historię. Zastanawiający był stan łożysk przednich Golfa. Coś niewiarygodnego.... Taka volta mego dzielnego współtowarzysza? A Golf, to też ciekawy przypadek. Z myślą górskich wycieczek, zmodyfikowałem wcześniej jego zawieszenie. Wszyscy starają się je w tuningu obniżyć. Gwinty i tego typu sprawy... U mnie nastąpił proces odwrotny. Z pomocą dwóch kolegów, dźwignąłem Wieśka na przednim zawiasie o 40mm, tylnym o 60. Zwłaszcza z przodem nie jest tak do przodu. By dzieła dokonać, trza było wrócić do starszego modelu tego zawieszenia czyli kolumny mcphersona z wymiennym wkładem amortyzatora. Pozwoliło to Pastorowi przeciąć tuleję kolumny, wstawić tuleję dystansową w taki sposób, by zachować oryginalny osad w niej wkładu a samą kolumnę o "dystans" przedłużyć. Propozycja Pastora, by ten dystans wyniósł maks 40mm była strzałem w dychę, bo pozwala ustawić kąty zbieżności kół na zero czyli na granicy normalnego prowadzenia. Każdy milimetr w górę generowałby problemy na zakrętach, pomijam darcie opon na zewnętrznym skraju bieżnika. Z tyłem sprawa była banalna. Nad belkę przyszedł profil kwadratowy o zadanym rozmiarze dystansujący ją od podłużnicy plus przespawanie mocowania kolumny amrotyzatora. Pozwoliło to zachować oryginalne zawieszenie. Wymieniłem sprężyny na Sachsa wzmacniając tylna kolumnę sprężyną pomocniczą firmy Mud Springs. CO to takiego? Ano taka "mała, progresywna sprężynka" która wchodzi w kolumnę oryginalnej i spisuje się... rewelacyjnie. Przy okazji wymienione zostały wszystkie gumowe elementy zawieszenia. Dodatkowo podłużnice zostały wzmocnione, wymieniony przedni wózek z wahaczami oraz kilkoma detalami karoserii. Dość powiedzieć, że do dzisiaj wszystko funguje w Golfie należycie poza lewym wkładem amortyzatora, który się w końcu wysrał ale na razie go nie wymieniam, bo wymienię... całego Golfa. Co z tymi hamulcami...? Ano problem ich nie został rozwiązany. Przy hamowaniu tłoczki nie odbijały i praktycznie większość trasy została przejechana be używania... rzeczonych profilaktycznie, łącznie całym pamirskim odcinkiem! Ale o tym jeszcze będzie Tymczasem jest kiszka i trza działać! Dzień drugi. Dzień cudów. Zaraz zameldujemy się na granicy ruskiej. W czasie między dorzucę kilka słów o Lublinie. Po pierwsze. To nie jest moje auto. Piszę o nim nasze ale nikt z ekipy nie jest właścicielem tego auta. Właścicielem jest główny sponsor wyrypy. Sponsor dość wyjątkowy, bo lubi stać w cieniu chociaż kocha słońce. Na drugim biegunie jestem ja. Człowiek, który to wszystko wymyślił. Człowiek skupiony na sobie, eksponujący JA miast MY ale mnie jest... dwóch. A właściwie trzech: ten zły, ten dobry i ten, który ich trzyma na swoich ramionach - człowiek bez nazwy. Wczoraj np., - na drodze, jakiś gość nazwał mnie śmierdzielem. Zajechałem mu świadomie tę drogę. Czasami tak robię. Gdyby nie było mnie trzech, skończyło by się to bojką na szosie. Zły już kombinował: - opluję gościa. I finał. Człowiek bez nazwy biernie się temu przyglądał z głupim uśmieszkiem. Dobry był trochę zażenowany i skwitował akcję: na chuj ci to było? Tak, że ten. Odbiór tego, co piszę powinien więc być przyjęty przez was z pełniejszym rozumieniem istoty. Dodam jeszcze tylko, że z rzadka działam solo. Z reguły jest to jakaś kompilacja szybko następującego ciągu zdarzeń, zamkniętych w zwartą całość - dla widza zewnętrznego. Wewnętrznie, to wulkan. Gorąca kawa mieszana z zimnym mlekiem. Piszę o tym dlatego, by ci, dla których jestem zwykłym chujem wiedzieli, że się... nie mylą. Lublin jest z rocznika 1999. Znaczy śmiało mogę napisać, że urodził się w zeszłym wieku. Jak na Lublina przystało, można powiedzieć, że jest w kwiecie wieku, że coś tam... Ale jedno można powiedzieć na pewno. Jest Lublinem nietypowym! Wersja "3" w wersji... autobus. Tak moi drodzy/tani... W sumie, to nie wiem jaki cel przyświecał takiej przeróbce? Czy miał to być gimbus, czy autobus na wsi (zarejestrowany na 15 osób)... nie wiem. Przeróbką na ten "cel" zajęła się firma AMZ Kutno. Niestety nie udało mi się ustalić ile takich "modeli" wypuszczono ale wszelka dokumentacja po akcji poszła w niebyt. Na pewno były dwie wersje otwieranych drzwi bocznych, takich klasycznych autobusowych. Nasz Lublin miał system napędu elektryczny (miał, bo na ten czas brakuje silnika) i... hydrauliczny. Tego drugiego, to posiadam nawet dokumentację. Stąd wiem, że był a może i nie był ale miał być. Lublin jako taki nie cieszył się sympatią obywateli. Napiszę szczerze, że i mnie jego widok szpecił w latach jego produkcji. W tym czasie królowały zwinne T4-ki. Ich posiadacze, to byli goście. Lublin ze swoją fizjonomią i przestarzałą konstrukcją był "wstydem" polskiej myśli motoryzacyjnej. Ale..., cofnijmy się na chwilę w przeszłość i zacytujmy wikipedię: "Na przełomie lat 60. i 70. przy współpracy z Ricardo Consulting Engineers rozpoczęto (Wytwórnia Silników Wysokoprężnych Andoria) opracowywanie prototypowego silnika 4C90, który z założenia miał być nowoczesną jednostką napędową polskich samochodów osobowych i dostawczych[4]. Pierwsze prototypy tych nowoczesnych jednostek powstały w 1975 roku, a zainteresowanie nimi wykazywała firma Ford, która rozważała ich umieszczenie w modelu Transit[4]. Jednostki 4C90 były wykorzystywane w takich samochodach, jak Żuk, Nysa, Lublin, LDV, ARO, Tarpan, Honker czy GAZ Gazela. W latach 1975-1978 planowano uruchomić w WSW Andrychów produkcję licencyjnych silników wysoko.prężnych 6-cylindrowych typu Perkins 6.3544 i T6.3544 na podstawie dokumentacji zakupionych wraz z licencją na ciągniki rolnicze dla ZPC Ursus od firmy Massey-Ferguson-Perkins. Z powodu braku środków na inwestycje wstrzymano uruchomienie inwestycji." I dalej: "Silnik został skonstruowany w W.S.W. âAndoriaâ w zespole konstrukcyjnym, którym kierował inż. Andrzej Fryś. Postanowiono, że będzie to silnik o następujących parametrach: -4 cylindrowy, czterosuwowy, o średnicy cylindra 90 mm (stąd nazwa 4C90), - z wtryskiem pośrednim do komory wirowej[, - szybkobieżny (o obrotach pracy ponad 4000 rpm) mający duże możliwości rozwojowe (turbodoładowanie, zwiększenie średnicy cylindra i pojemności skokowej) - zunifikowany z układami przeniesienia napędu - współpracującymi z silnikiem S-21 - posiadający rozrząd OHC Przy konstrukcji komory wirowej brała udział firma Ricardo Engineering. Dość precyzyjną (z uwagi na małe dawki paliwa) aparaturę wtryskową (pompa sekcyjna) opracowała czechosłowacka firma Motorpal. Wtrysk pośredni był wtedy powszechnie stosowany w produkcji, a wybrano go również z uwagi na dobrą szybkobieżność takiego silnika, dzięki czemu uzyskano podobną dynamikę pojazdu i brak konieczności konstruowania nowych podzespołów takich jak skrzynia biegów czy przekładnia główna do produkowanych samochodów Żuk oraz Nysa. Nowością był też system rozrządu OHC, zastosowany po raz pierwszy w silniku polskiej konstrukcji. Powstał również prototyp Lublina, który w tamtych latach (Lata 80-te) w niczym nie odbiegał od linii produkowanych wtedy aut zachodnich. Niestety prace nad silnikiem trwały tak długo, że kiedy wprowadzono go do produkcji na rynek wchodził nowy wynalazek niemieckich konstruktorów: silnik diesla z wtryskiem bezpośrednim. Andoria stała się więc z mety konstrukcją przestarzałą. Kiedy zaś Lublin 1 pojawił się na szosach był już konstrukcją anachroniczną. Niewątpliwie lepiej prezentował się od Żuka ale... Doceniły go firmy - np. hurtownie alkoholi, którym zależało na tym, by z A do B szybko przewieźć tyle ile da się wpakować na pakę, by auto nie "pękło". I tu Lublin nie pękał. W istocie, jest autem o niskich kosztach eksploatacji. O tych nie decyduje tylko zużycie paliwa ale prostota naprawy i dostępność tanich części. Do tego te auta wcale się nie psuły. Poza drobnymi upierdliwościami spełniały swoją rolę. I to właśnie zadecydowało o zakupie tego dziwaka (Lublin w wersji autobus) w październiku 2014-tego roku. M-c później Lublin w wesołych okolicznościach dotarł na Biesowisko... glossa: Biesowisko, czyli listopad, czuli ludzie dziwne, czyli kiszki pompowac. Info na dniach w sotoswnym miejscu
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. |
25.11.2019, 19:44 | #146 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,652
Motocykl: ktm 640 adventure
Online: 3 miesiące 4 tygodni 14 godz 20 min 45 s
|
Biuro Turystyki Nieodpowiedzialnej:
Dygresja. Lubimy wracać do wspomnień? Ja lubię. Piszę bardziej dla siebie. Niektóre tematy wylatują z pamięci, emocje sukcesywnie ulatniają się, jak utlenia nawet najlepsza oliwa z oliwek. Zawsze można kupić butelkę świeżego tłoczenia (oczywista najlepiej bezpośrednio od producenta) . W moim przypadku, to wracanie do zdjęć. Czasami trzeba spojrzeć na ich datowanie, by dokonać drobnej korekty wadliwej pamięci/zbłądzenia w wymiarze.. Wracają wspomnienia, emocje jak dżin uwolniony z butelki. Piszę głównie przez pryzmat własnych doświadczeń. Nie za bardzo potrafię wcielić się w cudze poza Wąskim. Stworzyłem Wąskiego (niektórzy kojarzą), który z założenia był fikcyjną postacią ale też kompilacją prawdziwych wydarzeń, emocji uczestników. takich jakimi ja je widziałem. Przy tym też małym hołdem dla ekipy. Nieco wyidealizowanej, z przeniesionymi akcentami - czasami przeciwpołożnie ale dającej realny obraz atmosfery. Ekipa pozytywnie odebrała Wąskiego, bo każdy znalazł w nim cząstkę siebie. O to mi chodziło. Z dzisiejszej perspektywy zastanawiam się jak to w rzeczy samej opisywać dalej? Co się "należy" czytelnikom? Prawdziwy obraz wydarzeń czy lekko podkoloryzowany? I nie chodzi o to czy np. ja szedłem na czworaka czy na trojaka a np. Alik bardziej umierał czy walczył. Nie każdemu taka forma mojej osobistej narracji odpowiada ale to akurat rozumiem. Decydują o tym znane mechanizmy behawioralne. O tym w jaki sposób reagujemy na bodźce decyduje nasz wewnętrzny obraz i sposób wychowania. Moja ocena wydarzeń jest po prostu moją, całkowicie indywidualną i w tym kontekście bardziej subiektywną. Jak my różnie spostrzegamy świat, co jest jednocześnie naszą klatką (kajdanami) pokazał finał ekskursji. Doszło tutaj do interesujących/niesamowitych wydarzeń, podczas których wystawiony i poddany zostałem najwyższej próbie ale nie tylko ja, choć w pewnym momencie stałym się centralnym punktem rzeczonych. Pewnie dlatego, że byłem/jestem ich osią jako narrator. Wprowadzenie. 1. Słodki wylądował w Duszanbe. Pozdrawiamy przy tym wszyscy Wojtka, naszego polskiego emisariusza w stolicy Tadżykistanu. Nie zdradzę czym się tam Wojtek para ale był miłym i przede wszystkim bardzo pomocnym elementem układanki Słodkiego. 2. Fazik w tym czasie po raz kolejny składa sędziego pokoju, tym razem na jego (sędziego) włościach. Nim sędzia oprzytomniał szef KT dokonał gruntownego przeglądu golfa i jego hamulców. Nic z tego, mimo wszelkich dołożonych starań nie wynikło. Dalej używanie hamulców jest wykluczone. 3. Słodki kontaktuje się z Fazikiem i rusza do Chalajkumb (Twierdza Chumb) lokalnym transportem odziany w pedalskie, ołtdorowe ciuszki. Ważą one wszystkie może ze 100gr. Kolarz z Tour de France ma ich na sobie podczas wyścigu wysoko w górach o 1kg więcej. 4. Fazik ląduje w Tawildarze i zakłada tam bazę. Lokuje się w domostwie 'przygodnego gospodarza". Nic dziwnego. Gospodarz ma trzy dostępne córki (ma ich znacznie więcej) a córki jego znane są w całym Darwazie z niezwykłej urody. Pilnuje ich cnoty jeden z synów gospodarza. daremnie ale nie o tym. 5. Słodkiego i Fazika dzieli w tym czasie (mniej więcej połowa - nie czepiać się) drogi od siebie. Punkt graniczny to przełęcz Chaburabot. Fazik ma do przełęczy 45km, Słodki - 35. Przełęcz leży na ponad 3250m i cały czas rośnie. Fazik do pokonania ma 1600m w pionie na tym dystansie.Słodki równo 2km. 6. Tego samego dnia, późnym popołudniem Fazik sprawdza ciśnienie w oponach Lublina, wkłada kluczyk do stacyjki i... Lublin nie odpala. Słodki dociąga sznurówki w swoim ultralajt obuwiu (60gr łącznie - wykonane z jelita jaka), poprawia stringi (sznurki utkane z włosia Charta Afgańskiego), regulując napięcie w rowie i popuszcza ramionczka w staniku (wyrób z sutek merynosa) celem poprawy wentylacji spodziewanej płuc i rusza z... chciałem napisać "buta" ale byłoby to nadużycie. 7. Strój, kondycja to silne strony Słodkiego. Mocną stroną Fazika jest Maurycy - wschodząca gwiazda polskiego ołtdoru w zachodzącym słońcu. Rozpoczyna się wyścig.. Już na pierwszych metrach podejścia Słodki dostrzega przy drodze świeżutkie (jeszcze parujące) truchło owcy z rozszarpanym gardłem. Słodkiego kusi spicie resztek krwi z pragnienia, ale czas nagli. Słońce zaszło już za góry, temp. spada, Słodki przechodzi do biegu. Tu zwracam uwagę na pewną niekonsekwencję, w stylu "idę pobiegać". Taki oksymoron. Fazik dalej nie może odpalić Lublina. Towarzyszą mu przy odpalaniu trzy córki na wydaniu. Najbardziej stara się pomóc środkowa z córek o imieniu Oszeghama, co w tłumaczeniu na polski znaczy Promyk Wiosny. Problem rozwiązuje najstarszy brat - strażnik domowy. Uświadamia Fazika, że do odpalenia silnika nie wystarczy tylko włożyć kluczyk do stacyjki. Lublin pali od strzału. i rusza z piskiem córek w góry... Celem ujednolicenia przestrzeni narrator dodaje, że ekipa w tym czasie rozbija się przed Zurazaminem. Cdn. Poniżej obrazy Fazika od pożegnania ekipy, do rozpoczęcia wyścigu i Słodkiego z lotu ptaka. Potem skostniały mu od ultralajtu dłonie ale... nie uprzedzajmy wypadków. Ostatnio edytowane przez redrobo : 25.11.2019 o 22:17 |
25.11.2019, 20:26 | #147 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
córki to te stojące w drugim rzedzie? gosh...
(znakomity odcinek!) Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka |
25.11.2019, 21:53 | #148 |
Zarejestrowany: Nov 2012
Miasto: mazurska wieś
Posty: 111
Online: 1 miesiąc 2 dni 6 godz 39 min 32 s
|
Ponieważ Redzikowi pękła struna w pececie, więcej zdjęć można znaleźć tu:
https://m.facebook.com/7941658975896...08004/?app=fbl pazdrawlaju a. |
26.11.2019, 07:31 | #149 |
Ja ich już gdzieś kuna widziałem
Dawaj dalej
__________________
www.kolejnydzienmija.pl 2014: Żatki Bolek na promie kosmicznym 2015: Veni Vidi Wypici 2016: Muflon na latającym gobelinie 2017: Garbaty Jednorożec 2018: Czarny Jaszczomp 2019: Rodzina 50ccm plus 2020: Żółwik Tuptuś 2021: Chiński Syndrom 2022: Nie lubię zapierdalać 2023: Statek bezpieczny jest w porcie, ale nie od tego są statki 2024: Uwaga bo ja fruwam |
|
02.12.2019, 13:03 | #150 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,652
Motocykl: ktm 640 adventure
Online: 3 miesiące 4 tygodni 14 godz 20 min 45 s
|
Jedziemy dalej: fotografie obrazujace maloobrazkowe i opisy pod linkiem:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1011631232509783&id=794165897589652¬if_id=1575283121217097¬if_t=page_post_reaction Pojawią się obrazki. Epeisod. Noc była ciemna jak sumienie Dariusza. Nim słońce Pamiru wzeszło juki na osłach siodłali: Dyrektor Parku Narodowego i wzruszony dottore Polacco. Biło na piątą rano czasu lokalnego, kiedy dwóch śmiałków zaopatrzonych w broń i niezbędne zapasy żywności, ruszyło na osłach w góry Perijoch Tau. Dr Honzik spał w tym czasie jak zabity, jakby przypieczotowany los kolegów, podzielał solidarnie. Maurycy zaś przewracał się z boku na bok na ostatniej, wygodnej kanapie z nadzieją, że nie będzie jej musiał już z nikim dzielić. Obaj członkowie ekspedycji ratunkowej, by wpisać się kanon, narzucili mordercze tempo. Tu oddajmy na chwilę osłu/owi Dariuszowi głos, którego dosiadał dottore Polacco: - Kurwa mać! Hala pod Gołębią Szyją. Okolice namiotu Dariusza ludzkiego. Dariusz ludzki się budzi, wychodzi przed namiot. Przed wejściem do namiotu Ranny leży w pozie wskazujacej na spożycie znaczne i się nie rusza. Ta ostatnia uwaga nie potrzebna ale... chrapie! I to jak! Obok niego krzesło, równo przykryte szronem (jak Ranny) plus komplet wędlin, które to z wieczora, z dala od obozowiska, mieli wynieść panowie: BG, RK i Cichy... Ale to jeszcze nic... Wokoło obozowiska spały, no ni mniej ni więcej - kole tysiąca niedźwiedzi albo i trzech! W podobnej pozie do Rannego... - Nie,, nie,, nie... To nie może być prawda! Dariusz ludzki nagle łapie się za serce... Wykonuje dwa kroki i pada na twarz! Wypisz wymaluj, jak Sędzia Pokoju z Dżirgatal nad Jaszyl Kulem. Co miało miejsce po dwóch stakanach podlaskiego likieru. A taką ponoć silną głowę miał... Epeisod und Kosmos. Budzą się BG, RK i Cichy... Obraz, który zastają kłóci się z oczekiwanym. Niedźwiedzie chrapią, chrapie Ranny, tylko Dariusz ludzki leży bez ducha. Stasimon. No dramat... Epeisod. Na halę pod Gołębią Szyję wpadają: Dyrektor Parku Narodowego i dottore Polacco. Narrator w głębi: - Coś niewiarygodnego... Tempo obu kosmiczne! Chór osłów: - Kurwa, kurwa, kurwa... nigdy więcej! Kosmos. Budzą się niedźwiedzie. Potencjalny dramat. Nie tylko antyczny. Parados, Dottore Polacco chwyta broń i nóż. Rzuca się w stado tysiąca albo i trzech - niedźwiedzi! Kosmos. Niedźwiedź Bar Wódz wyje. - Dottore Polacco! My tylko kibice! Miłość! Miłość! Miłość! Nie nienawiść! Kosmos - Jam nie dottore Polacco... Jam Bebeto. Bebeto Trąba... Kosmos po raz wtóry. Bebeto robi dwa kroki, chwyta się za serce i pada na twarz! |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
20-22.07 Rajd szlakiem VI Wileńskiej Brygady AK | Barył | Umawianie i propozycje wyjazdów | 1 | 12.07.2012 23:54 |
UKRAINA 16,17,18 września szlakiem szuter party | korba | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 19.09.2011 17:53 |
Rajd Szlakiem gen. Andersa | zbyszek_africa | Trochę dalej | 92 | 27.03.2011 01:00 |
Ukraina - misja i rajd szlakiem polskich zamków | diverek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 22 | 17.04.2010 23:08 |