16.07.2008, 17:44 | #141 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DW
Posty: 4,480
Motocykl: Pyr pyr
Przebieg: dowolny
Galeria: Zdjęcia
Online: 5 miesiące 16 godz 15 min 39 s
|
Ale jak cierpiał Staram się jak mogę. A mam też inne obowiązki
No i poza tym jak byłaby od razu całość komu by się chciało czytać. A tak tę parę słów do piwka łatwiej się czyta Ostatnio edytowane przez 7Greg : 16.07.2008 o 17:53 |
16.07.2008, 19:09 | #142 |
Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
|
no i dramaturgia jest! Bede cierpliwie czekał.
__________________
pozdrawiam, podos AT2003, RD07A ------------------ Moje dogmaty 0. O chorobach Afryki: (klik) 1. O Mikuni: Wywal to. 2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!! 3. O goretexie: Tylko GORE-TEX 4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów 5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu. 6. Lista im. podoska Załącznik 10655 7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem. 8. O KN: Wywal to. 9. O nowej Afripedii: (klik) |
16.07.2008, 19:17 | #143 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DW
Posty: 4,480
Motocykl: Pyr pyr
Przebieg: dowolny
Galeria: Zdjęcia
Online: 5 miesiące 16 godz 15 min 39 s
|
ARMENIA Na granicy armeńskiej byliśmy chyba najbardziej olewani ze wszystkich granic. Pierw wiza. Czekamy do okienka, nikogo nie ma, potem przychodzi ważniak, czekamy, kawka, herbatka, gadulec i takie tam. W końcu płacimy kasę i gość wkleja wizę. Potem idziemy do jakiegoś szeryfa dajemy mu paszporty, a on każe czekać. Jak długo? pytamy. Czekać i nie gadać. Ciepło jak cholera, z lekka się rozbieramy coś tam pijemy i czekamy. Po pół godzinie stwierdzamy, że czas do akcji. Zerkamy do pokoju, pusty, paszporty leżą. Gdzie szeryf? Chodzimy po innych okienkach i pytamy. Okazało się, że szeryf to naczelnik i nikt mu nie podskoczy. Prosimy okienkowych o pomoc, a oni, że tylko naczelnik i basta. W końcu go znajdujemy, siedzi z kimś, gada i pije herbatkę Ponaglamy go w ostry sposób, niestety bez rezultatu. Pytam się znacząco - w czym problem Odpowiada, że jest problem i będziemy dużo płacić. Hmmm, myślę, że ktoś chce nas tu po prostu w huja zrobić i tyle. Piszę smsa do kumpla, który był w Armenii w maju, o co kaman? Dostaję wiadomość, że oprócz wizy jeszcze trzeba zapłacić podatek drogowy, jakieś ubezpieczenie i import pojazdu. Coś ponad 100$. Dużo myślę no ale naciągnąć już się nie dam. Mija kolejne 30min. Chcę zapłacić już te 100$ i jechać, a nie bez sensu czekać. Przestawiamy znowu zegarki. Między Polską a Armenią jest 3 godziny różnicy. Dzień jakoś szybko spyla. Idę do naczelnika i mówię, do roboty, nie ma czasu. Zirytował się, ja zresztą też. Mówię, że jak nie ma komu robić to ja zrobię. Coś tam gada i każe czekać. Siadamy i znowu czekamy. Podjeżdżają dwa mercedesy. Wysiadają jakieś karki i ważniaki. Naczelnik podbiega, odbiera od nich jakieś paszporty, lata, stempluje, wykrzykuje. Są równi i równiejsi, myślę. Ale karki nam nie straszne Widzę, że przechodzą powoli do kawkowania, myślę zaatakuję znowu. I w tym momencie, ktoś woła. Motocykliści do pokoju. Myślę, albo zastrzelą albo w końcu ktoś się wziął do roboty. Wchodzimy do pokoju a tam....... jeden z ważniaków z Merca. Okazał się być szefem wszystkich szefów. Był chyba ze Szczecina Oddaje paszporty i każe jechać. Ale jak to, ale co to, myślę. Biorę paszporty i odchodzimy. Zbychu mówi, a ubezpieczenie, podatek? Mówię, szef kazał to jedziemy. Wsiadamy i odjeżdżamy. Na wyjeździe z granicy ostatnia kontrola. Policjant pyta, a darożnyj? To chyba ubezpieczenie. Mówię, że Szef kazał jechać i dla motocykli nie nada. Aha, jak kazał to jechać. I tym sposobem wjechaliśmy do Armenii za cenę wizy. Rzut oka na mapę i planujemy nocleg w miejscowości Vanadzor. Droga i widoki jakie nam się ukazały nie mają sobie równych. Co tam Gruzja, co tam Chorwacja czy Albania. Po prostu niesamowite. Wjazd z Gruzji do Armenii przez Sadakhlo jest po prostu odlotowy. Polecam ten rejon jako armeński priorytet. W centrum Vanadzora znajdujemy wielgachny hotel z czynnym jednym piętrem. Reszta jest nieużywana. W całym hotelu były może z 3 pokoje zajęte. Pani recepcjonistka, lat 60 śpi w jakimś pokoju. Budzę ją i mówię, że chcę pokój. Da, da, haraszo. Pyta czy ma być z łazienką, da, czy z telewizorem, da, czy z ciepłą wodą, da. Ok, to lux pokój za 30$. Bierzemy go na dwa dni. A co, stać nas, bogatym wszystko wolno. Pytam o restaurację, pani kieruje mnie do lokalnego spożywczaka i doradza, że ugotujemy i zjemy sobie w pokoju. No cóż, co kraj to obyczaj. Idziemy w kimę. Następnego dnia chcę zaliczyć jakieś góry i jezioro Sevan. To chyba jedyny park krajobrazowy w tym pięknym kraju. Rono kuszamy w nomierze i wypadamy na szlak. Dość szybko odnajduję cienką czerwoną drogę (tym razem już nie przerywaną) z Margahovit do Meghradzor. Na mapie zachęcająco wyglądające cyfry 3101m. Pytam lokalesów jak do Meghradzoru? No... nada jechać dalej, żółtą, dookoła i takie tam. Tłumaczę, że my przez góry. Przez góry? Ale po co? Po co, po co? Po to! Jak jechać? Coś tam tłumaczy, że ciężko, że wczoraj padało itp. Odnajdujemy ścieżkę i ciśniemy. Po prostu rewelacja, nie będę się tu rozpływał tylko nakazuję zapakować dupy na motocykle i jechać. Po dwóch godzinkach z małymi przygodami jesteśmy na górze. Napotykamy na szczycie chałupę z której wyłażą ludzie, obok latają owce i krowy, i patrzą na nas jak na prawdziwych kosmitów. Nie wiem jak oni tam żyją? Pewnie szczęśliwie. Chwila odpoczynku i lecimy w dół. Zjazd był dłuższy ale mniej stromy. Na końcu napotykamy na rzekę i postanawiamy troszkę się pomoczyć. Wiem, wiem Rambo. Dla tej głębokości nawet byś motocykla nie odpalał Przejechałem raz, a potem GS na środku zdechł i milczy. No cóż, wlazłem do wody i go wyciągamy. Nie chce palić, potem prycha, dymi, co za motór? myślę. Postanowiłem, że w czasie kiedy BMW będzie dochodziło do siebie pokręcę się jeszcze po wodzie GS doszedł do żywych i Zbychu jeszcze ze 2 razy przejechał. Zrobiła się pora obiadowa, więc szukamy jakiegoś sklepu. Jest i to nawet duży. Jakiś supermarket. Wchodzę kupuję co tam trzeba. Wychodzę...GS na centralce a Zbychu mówi źle. Woda w oleju. Patrzę przez okienko kontrolne i faktycznie. "Mleko" w oleju. Podobny temat miał KTM w Gruzji. Uszczelka pod głowicą i papa. Zbychu mi uświadamia, że GS jest chłodzony powietrzem. No tak, dupa ze mnie. Oglądam tę maszynę z lewa, prawa dołu i góry. No nic. Żadnych wycieków, wcieków, pęknięć itp. Dochodzę do wniosku, mam nadzieję że słusznego, że podczas "nurkowania" woda się dostała do silnika. Tylko którędy? Dedukuję, że przez korek oleju. U Zbycha jest na kluczyk, więc może są tam jakieś nieszczelności. Wnioskuję, że pewno kropla, dwie czy ileś tam się dostało i zabieliło olej. Decyduję, jedziemy dalej. Po 50km te parę kropel musi odparować a olej wróci do normy. Każe obserwować temperaturę silnika i czy silnik aby nie robi się słabszy. Moja teoria, nie wiem czy słuszna, ale zadziałała. po 50km olej wrócił do łask. Kierujemy się, zamiast do domu, w kierunku jeziora Sevan. Dookoła jest 200 km. Lecimy stronę zachodnią na południe. Droga po prostu boska. Równy asfalt, piękne widoki i masa zakrętów. Zjeżdżamy trochę na plażę, pojeździć po piasku. Druga strona jeziora ma gorszą drogę, ale ogólnie jest ok. W świadomości mam, że kilka kilometrów obok, za górami, jest Azerbejdżan. Przyjdzie czas i na niego Wracamy do hotelu, gdzie parkujemy na strzeżonym, koło recepcji Następnego dnia w planie jest przelot, a właściwie początek przelotu przez Turcję do Syrii. Musimy się wrócić do Gruzji, bo między Armenią a Turcją stosunki, delikatnie mówiąc, nie są najlepsze. W hotelu przy napojach pewien Ormianin opowiedział nam wiele ciekawych rzeczy, które zmieniły mój punkt widzenia na ten kraj. Jak i na Turcję. Opowiadał o zasięgu terytorialnym, kiedyś zajmowała pół Turcji i Syrii, o tureckich czystkach etnicznych, gdzie Turcy wymordowali 1,5 mln Ormian. Dowiedziałem się, że Armenia to najstarsze chrześcijańskie państwo na świecie. Polecam poczytać http://pl.wikipedia.org/wiki/Armenia wiele rzeczy w głowie się prostuje Trochę to inne niż ta papka z TV. No ale dość tej historii. Wracamy do Gruzji. Cofamy zegarek. I potem wjazd do Turcji. I znowu cofamy zegarek. Ale dzień się wydłużył Uwaga dla jadących trasą Gruzja, Armenia lub odwrotnie Granica w Bavrze, mimo że na mapie jest to piękna gruba czerwona droga jest po prostu straszna. Samo przejście jak przejście. Ale po stronie gruzińskiej jest 20 km chyba najgorszej drogi w Gruzji, która to ma najgorsze drogi na świecie. Omijajcie to miejsce. Choć wielkiego wyboru nie ma. Po południu dojeżdżamy do granicy Tureckiej w miejscowości Posof. Granica typowo wojskowa, druty, zasieki, może i pod prądem. Wojsko z karabinami itp. Wyczuwa się, że granica Armeńska jest niedaleko i że coś jest na rzeczy. Po godzince marudzenia jesteśmy w Turcji. Ostatnio edytowane przez 7Greg : 27.02.2009 o 02:21 |
16.07.2008, 19:27 | #144 |
Administrator
Zarejestrowany: Oct 2007
Miasto: Otwock ale chętnie na Śląsk bym wrócił
Posty: 4,839
Motocykl: RD37A (Hybryda), dwie ramy RD03 w zapasie
Przebieg: ojojoj
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 3 godz 49 min 59 s
|
miodzio
dzieki za kolejną relację o wielki
__________________
Ramires Serwis HONDA Industrial / maszyny i urządzenia spalinowe - Otwock / Józefów |
16.07.2008, 19:35 | #145 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: wa - wa
Posty: 529
Motocykl: DR 650, KTM 990
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 7 godz 8 min 21 s
|
Zaj................. zazdroszczę wam
|
16.07.2008, 20:57 | #146 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 29 min 5 s
|
Pięknie napisane...
W temacie dróg - jak byś przeczytał mojego posta z poprzedniego forum to byś wiedział, że ustanowiłem nagrodę w postaci skrzynki wódki za dojechanie do miejscowości Shatila ( przy granicy z Czeczenią; 80-100 km na I i II biegu ). Widząc Twoją zawziętość myślę że byś dojechał ale niestety fotek z Shatili nie ma. Przekraczaliśmy z Andrew wspomniane przejście Gru-Arm i myślę, że trafiłeś na tego samego samego naczelnika - motocyklistę którego my mieliśmy obcykanego przez naszych przyjaciół z Tibilisi. Stąd cudowne przyspieszenie procedur. Nam jednak też zajęło to ze 2 godz.
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź |
16.07.2008, 21:05 | #147 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 787
Motocykl: RD03
Online: 2 tygodni 3 dni 3 godz 35 min 10 s
|
Niemniej Twoje odczucie że jest to przejście na którym mają Cię w dupie też mieliśmy. Pomimo pomocy naczelnika po Gruzińskiej stronie, zdazyliśmy pójść i załatwić spanie w hotelu pareset metrów od przejścia, rozpakować się i kiedy wróciliśmy procedura jeszcze trwała...
|
16.07.2008, 21:25 | #149 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 787
Motocykl: RD03
Online: 2 tygodni 3 dni 3 godz 35 min 10 s
|
Nie przypominam sobie dodakowej kwoty 100$ a myslę że by7m pamiętał. Płaciliśmy tylko za wizę, ale jak pisał Lewar mielismy wsparcie. Gruziński naczelnik wykonał telefon na strone Ormiańska i nam się wydawało że to juz. Niestety, po stronie Armenii wszyscy mieli czas. Teraz jednak okazuje sie ze wsparcie było warte 100$... no no czego jeszcze dowiemy sie o wyjeżdzie sprzed roku...
|
17.07.2008, 10:59 | #150 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
fajnie,fajnie.widze ze nie tylko o jezdzie mozna sie rozpisywac,hehe...czekam na dalszy ciag!
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wypad 2-3 dniowy na UK Lwów | gieneknowy2012 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 18 | 11.12.2012 08:12 |
Wypad w Alpy - Zell am See | ramires | Trochę dalej | 96 | 21.07.2012 01:25 |
Wypad do Fortu Gerharda. | diverek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 24 | 28.06.2010 16:33 |
Wypad w Alpy - Dolomity | don_Pedro | Trochę dalej | 14 | 02.09.2008 14:35 |