04.12.2012, 19:03 | #11 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
|
Piknie, prosiem dalej.................
__________________
|
04.12.2012, 21:23 | #12 |
Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 96
Motocykl: RD04
Online: 2 tygodni 3 dni 13 godz 11 min 10 s
|
Pięknie, naprawdę pięknie przez duże "P". A Twoja relacja z pewnością posłuży mi w przyszłym roku jako przewodnik.
Prosimy dalej. |
04.12.2012, 21:57 | #13 |
maruda
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Tarnów
Posty: 38
Motocykl: RD07a
Przebieg: 54777
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 14 godz 26 min 4 s
|
SUPER wróciły wspomnienia.... parę lat temu byłem parking dla moto przy jeziorach plitwickich za darmo reszta płatna i na nogach trochę stateczkiem ogólnie cudnie https://picasaweb.google.com/1167392...27569207819410
__________________
Pozdrawiam |
04.12.2012, 22:09 | #14 |
Grabbie,Dawaj ,Ożujsko nawet na zdjęciach dobrze działa na psychike
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... |
|
11.12.2012, 22:58 | #16 |
Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Bydgoszcz
Posty: 313
Motocykl: RD07a
Przebieg: 1000
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 18 godz 19 min 43 s
|
Grabbie
|
12.12.2012, 13:15 | #17 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Wrocław
Posty: 194
Motocykl: RD07a
Przebieg: 59000
Online: 6 dni 17 godz 6 min 23 s
|
DZIEŃ 3 - CHORWACJA TO RÓWNIEŻ GÓRY I PUSTE PRZESTRZENIE
Noc była ciężka. Miałem wrażenie, że w ogóle nie spałem. Było stosunkowo ciepło ale bardzo wietrznie. Teraz wiem, że podstawowym wyposażeniem dla chętnych, wybierających się w te strony jest komplet porządnych, sztywnych szpilek aluminiowych i kawałek dobrego sprzętu do ich wbijania. Średnio co godzinę wiatr smagał moim tropikiem na prawo i lewo na skutek czego moje stalowe szpilki fruwały co i raz po okolicy. Noc spędziłem więc na ich cogodzinnym szukaniu z czołówką na łbie i próbach ponownej instalacji w zbitym, kamienistym gruncie. Ranek natomiast wynagrodził niedogodności nocy. Obudziłem się oczywiście z automatu jeszcze zanim słońce zaczęło operować. Chwilę później moim oczom ukazała się wyspa Pag, po przeciwległej stronie akwenu, która zaczęła pięknie mienić się światłem wychylającego się zza gór słońca. Pole namiotowe było również pełne małych psotników, które zaglądały wszędzie, właziły do namiotu, wąchały każdą najmniejszą rzecz ale za nic nie dały się złapać, oswoić i pogłaskać. Dzień zaczynam od skromnego śniadanka i kawy. Malutką, poręczną kawiarkę typu włoskiego specjalnie zakupiłem na potrzeby tej wyprawy. Dzień rozpoczęty taką kawą zupełnie inaczej wygląda . Pakuje się niespiesznie i wyruszam dalej na południe drogą nr 8. Pierwsze kilometry mijają na kolejnych szalonych zakrętach nadbrzeżnej magistrali. Mimo słonecznego dnia pogoda jest bardzo wietrzna. Jadę powoli i ostrożnie. Za każdym zakrętem czai się nagły podmuch, który rzuca motocyklem po całej drodze. Trzeba uważać. Szybko docieram do miejscowości Starigrad i po przydrożnych znakach wiem, że gdzieś obok jest park narodowy Paklenica. Odbijam w lewo i jadę wąską ścieżką w stronę wąwozu. Po kilku kilometrach całuję szlaban i dowiaduje się, że dalej mogę jeszcze 5 km jechać ale trzeba zapłacić. Potem już tylko z buta. Tradycyjnie już odpuszczam temat z zamiarem poszukiwania innych, alternatywnych ścieżek . I tak oto, parę kilometrów dalej, na jednym z wiraży zaintrygowała mnie asfaltowa, wąska dróżka w lewo. Niewiele myśląc odbiłem w lewo. I już jadę w górę, a gdzie? to się okaże :P Asfalt szybko się kończy i zaczyna się szuter. Cisnę sobie na stojąco a przede mną na drodze wygrzewa się wąż, grubości półtora calowej rurki. W miarę jak się do niego zbliżam, ewakuuje się na pobocze. Mijam krzyżówkę i jadę prosto ale kończę w opuszczonej wioseczce. Niesamowity klimat. Dookoła nikogo. Wracam do krzyżówki i odbijam w prawo. Dopiero teraz zaczynam się ostro wspinać po skalistym zboczu. Nawrot za nawrotem i cały czas w górę. Widoki zapierają dech w piersiach a ja z każdym metrem w pionie mam coraz szerszy banan na twarzy. Wyjeżdżam na przełęcz i dopiero tutaj czuje co to znaczy Bura! Wieje tak mocno, że musiałem zaparkować motocykl równolegle do kierunku wiatru. Sam chodzę złamany w pół pod kątem 45 stopni. Ciężko ustać na nogach. Mimo to jadę dalej. Droga zapowiada się bardzo ciekawie a przede wszystkim prowadzi mnie całkiem wysoko w górach. Jest cudownie! Przejeżdżam przez malowniczą dolinkę, gdzie znajdują się dwa małe letniskowe domki z kamienia i pokonuję kolejną, wysoko położoną przełęcz. Następnie zjeżdżam serpentynami i docieram do kolejnej szutrowej, bardziej uczęszczanej drogi. Zrobiłem w takiej scenerii ze 40 kilometrów, jak nie więcej! Kieruje się w dół i stale chłonę piękne krajobrazy wokół. Przejeżdżam nad wjazdem do tunelu autostrady A1 i toczę się do miejscowości Obrovac. Po drodze kolejny dowód na to jak tu czasem pusto. Stoję przed skrzyżowaniem z drogą nr 54, na środku jezdni (skrzyżowanie za mną), robię foty. W ciągu 5 minut przejechało może jedno auto :P. Za motocyklem masyw, w którym sobie brykałem. To tak jakby w niższe partii Tatr wjechać... tylko, że u nas to się nie uda. Dalej cisnę już przelotem drogą 27 i za Benkovac drogą 56 w kierunku miejscowości Skradin i parku narodowego rzeki Krka. Droga jest doskonała a powietrze aż za gorące. Jadę 100-110km/h. Ruch znikomy, wyprzedziłem może dwa auta na dystansie około 70km. W Skradinie daje się odczuć kurortowy charakter miejscowości. Olbrzymi płatny parking w centrum, piękna plaża, na którą zjeżdża się już cała masa samochodów, autokary, kampery itp. Można wypożyczyć sobie rower i jechać ścieżką w górę rzeki Krka. Motocyklem nie wolno :P. Jadę więc dalej do miejscowości Lozovac - podobno tam można zobaczyć te słynne, wielopoziomowe wodospady. Po kilkunastu kilometrach docieram do Lozovac. Temperatura jest już powyżej 30 stopni. Wita mnie uśmiechnięta dziewczyna i wskazuje wjazd na płatny parking. Tu widzę setki aut i dziesiątki motocykli. Gejesy, goldwingi i żadnej Afryczki. Okazuje się, że dalej jechać nie wolno. Trzeba zostawić wszystko, kupić bilet, i czekać na autobus. Z tego miejsca co 10 minut ostatnie 7 km pokonuje się autobusem! Teraz cała masa spoconych turystów z ekwipunkiem do plażowania, lodówkami, prowiantem i cholera wie czym jeszcze, czeka grzecznie na nadchodzący autobus, który zwiezie całe to towarzystwo na dół. To nie dla mnie. Nawet nie gaszę silnika, zawracam i w długą. Wracam do Skradina i odbijam w prawo w kierunku jeziora Visovacko. Upał wciąż przybiera na sile. Jadę na północ w kierunku Laskovica. Mijam po drodze miejscowość, która wygląda jakby w połowie była opuszczona. Ludzi jak na lekarstwo. Bardzo się z tego cieszę, bo klimat Skradina nie do końca mi odpowiadał. Gdzieś na wysokości Rupe odbijam w prawo, żeby zobaczyć słynny klasztor na malutkiej wysepce na środku jeziora Visovacko. Przed Laskovica odbijam w prawo i zjeżdżam do wąwozu. Tutaj droga przejeżdża przez środek wodospadu, a może raczej stopnia wodnego o nazwie Roski Slap. To mi się podoba. Nie musisz za nic płacić, żeby zobaczyć choćby odrobinę tego miejsca. Niema tu tłumów, otoczenie jest magiczne więc przebieram się na turystę i idę na godziny spacerek w górę rzeki. To już co prawda kosztuje ale nie odmawiam sobie. Jest tu też mały skansen, w którym można zobaczyć miejscowe stroje, działa koło młyńskie (albo coś takiego), napędzane wodą i można sobie zobaczyć jak się mąka robi . Ciekawe jest to, że wszędzie pod tymi budynkami przepływa kanałami woda i coś tam napędza. Na terenie między budynkami kanały są otwarte, słychać i widać przepływającą wodę. Magicznie tu. Koniec laby, trzeba cisnąć naprzód. Pozostaje jednak w stroju turysty, bo temperatura powyżej 30 stopni nie zachęca do zakładania kompletu motocyklowych ciuchów. Następnym moim celem jest upatrzone również wcześniej na Google Maps jezioro Perucko. Położone przy granicy z Bośnią. Jadę więc na Drniś, potem Vukowic i Vrilka. Po drodze oczywiście maksymalnie pusto. Za Vukovic wjeżdżam na przełęcz ponad 800m npm i robi się przyjemnie chłodno. Zjeżdżam do jeziora i odnajduję kierunek na drogę po jego północno-wschodniej stronie. Po kilku kilometrach asfalt zamienia się w przemiły szuter. Można mknąć 90km/h. A za mną potężna chmura pyłu . Jadę tak sobie i jadę, i podziwiam. Mijam kolejne opuszczone zabudowania. Korci mnie żeby tu sobie nocleg zorganizować. Jednak sam za bardzo się obawiam. Jezioro się kończy, asfalt się zaczyna, kończy się zabawa. Nie wiem co mnie podkusiło ale postanowiłem jechać do Splitu. Jedynką dojeżdżam do Sinj i grzeję dalej do Splitu. Ruch tu już spory. Dużo ciężarówek. Odzwyczaiłem się od takich klimatów. Potem było tylko gorzej. Split to duże jak na Chorwację miasto. Dojechałem do bardzo zatłoczonego centrum. Po błądziłem trochę, dojechałem do starówki. Jak zobaczyłem co się tam wyprawia... ile tam ludzi, jarmark, tłok, wata cukrowa i lody na patyku. Nie ma też cienia miejsca parkingowego. Bardzo szybko wybiłem sobie z głowy spacer po starówce Splitu i zwiałem na południe. Wyjeżdżałem ósemką ze Splitu, cały czas nad wybrzeżem. Zrobiłem 20km i miałem wrażenie, że Split się nie skończył. Coś strasznego! Ruch przeogromny. Tempo jazdy na poziomie 50km/h. Cały czas ktoś hamuje, zatrzymuje się, skręca, wyjeżdża. Wzdłuż drogi nieskończony potok hotelików, knajpek, plaż i sklepików. Na jednej z takiej plaży zatrzymuje się żeby odpocząć. Jestem już mocno zmęczony. Po zmroku jadę dalej. Dojeżdżam do Orniś i tu już jest jakaś katastrofa. Po godzinie 21 w centrum tej turystycznej mieściny jest gigantyczny korek! Autokary, masa samochodów, motocykle, miliony ludzi na chodnikach... istna masakra. Nie tego tutaj szukałem. A, wata cukrowa też była. Porażka. Doczłapuje się w tym korku do jakiejś krzyżówki za mostem i odbijam w lewo. Przystanek i szybki rzut oka na gps. Droga ta prowadzi do niejakiego wąwozu Cetina. Jadę nad wodą, mijam dwa tunele, robie 8 km i jestem w innym świecie. Nie ma nikogo. Cicho, głucho i przyjemnie. Noc już zapadła całkowicie i niewiele widzę, ale czuję, że jest tu pięknie. Widać na niebie cienie wysokich, skalistych turni wąwozu nade mną. Jadę dalej na południe, równolegle do ósemki ale w zupełnie innej, pięknej atmosferze. Rozglądam się za noclegiem ale nie ma lekko. Droga wspina się serpentynami bardzo wysoko i tutaj dojeżdżam do jakiejś wiochy. Po znakach kieruje się do jakiegoś hoteliku, parkuje i idę do środka. Mam pewne wątpliwości, bo nie ma tu żadnego auta ani gości. Wychodzi do mnie jakaś młoda laska i zaczynamy gadać. Ja pytam o miejsce na namiot. Ona na to, że ok, mogę rozbić namiot na ich terenie za friko ale muszę u nich zjeść. No i nie ma sanitariatów. No to ja zapytuje o pokój. Pokoik jest ale laska musi się coś podpytać. W tym czasie wychodzi kobitka koło 50tki i zaczyna coś z nią po ichniemu gadać. Odnoszę wrażenie, że pokoje są nie posprzątane czy coś ale nie wiem na pewno. Z czasem ton tych kobitek się staje co raz bardziej nerwowy. Obydwie wchodzą do środka i zaczynają jeszcze gadać z jakimś facetem. Po chwili zaczynają się wszyscy regularnie drzeć na siebie! Jestem w szoku... chciałem tylko zostawić parę euro i się przekimać. Tak jak oni sobie się na siebie darli tak ja dałem susa na Afrykę, odpaliłem i zwiałem stamtąd gdzie pieprz rośnie . Po ciemku jechałem dalej. Ostatecznie dotarłem do drogi 39 i nią zjechałem ponownie nad ósemkę. Ponownie jechałem w ciągłym korku wleczących się puszek i szukałem noclegu. Za miejscowością Baśka Voda znalazłem przeogromny kompleks campingowy. Nie lubię takich miejsc ale nie miałem wyjścia. Tanio też nie było. Ważne, że było miejsce na namiot, prysznic i piwko . Po szybkiej instalacji padłem trupem w objęcia Morfeusza. |
12.12.2012, 13:41 | #18 |
Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 96
Motocykl: RD04
Online: 2 tygodni 3 dni 13 godz 11 min 10 s
|
Zacne widoki, piękne zdjęcia, ciekawy opis. Wszystko czego można oczekiwać od dobrej relacji.
|
12.12.2012, 20:46 | #20 |
Grabbie,na Pag Wjechałeś ?W północnej części wyspy są piękne gaje oliwne,chyba koło Jaksinici.Na wjeździe do Pagu mostem po lewej stronie jest pole do odzyskiwania soli morskiej
Fajnie się czyta
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wkoło adriatyku 2012 | grabbie | Trochę dalej | 27 | 16.09.2012 11:56 |
bike island days 28.06.2012-1.07.2012-Lubieszewo kolo Drawska Pom-zachodniopomorskie | kuras | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 9 | 10.06.2012 22:33 |