06.01.2020, 10:52 | #11 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
01.06
Kolejny dzień wita nas piękną pogodą. W porannych czynnościach towarzyszy nam nowy kolega ksywa Bocian. Pogoda nas rozpieszcza. Jest słonecznie, ładnie i relatywnie ciepło jak tylko poranne mgły się rozeszły. Szykujemy się startu. Czeka nas przebitka przez Kijów a nie jest najwcześniej i chcemy mieć już zakorkowane miasto za sobą. Ruszamy trzymając się tracka, który gładko i sprawnie prowadzi nas przez stolicę Ukrainy. Dzisiejszy plan zakłada dotarcie do Charkowa i nocleg w hotelu Drużba, również już nam znanym z poprzednich wyjazdów. Jest tani, na dole knajpa z żarciem i browarami i można się poprać i wyluzować. Mamy tam jednak kawałek drogi. Za Kijowem stajemy na kawę i drobny posiłek. Nawijamy kilometry a słońce zaczyna palić niemiłosiernie. Temperatura rośnie, motocykle się grzeją ale to tylko drobne przeszkody. Zamieniamy się motocyklami aby trochę zabić nudę i sprawdzić jak chodzi motocykl kolegi. Wreszcie znajdujemy odpoczynek w zaciszu przydrożnej knajpy. No to obowiązkowa solanka i słoninka na starter. Z nieba wali taki żar, że buty przyklejają się do asfaltu. Nie che się ruszać dalej ale do Charkowa jeszcze daleko. Nie mamy też kasy i trzeba się zatrzymać na szybką wymianę siana. Stajemy kilkadziesiąt kilometrów od bazy i wymieniamy trochę pieniędzy. Tak aby starczyło na nocleg i jakieś żarcie. W końcu późnym popołudniem docieramy do Hotelu Drużba. Wpadam zapytać czy są miejsca no i zonk. Miejsc brak. Ale Pani coś tam szuka i w końcu znajduje dla nas 2 pokoiki. Ale cena coś z doopy. Wchodzę na booking i ewidentnie kobitka chce nas oszyć. No kuwa, taki numer nie przejdzie. Korzystając z hotelowego wifi robię rezerwację w cenie kilkadziesiąt procent niższej niż ta którą chciała kobitka. Wkurzona do czerwoności wpisuje nas w księgi, wydaje klucze a mu rozpakowujemy nasze toboły i odstawiamy motocykle na hotelową , strzeżoną stajankę. Wszystkie ciuchy śmierdzą niemożliwie podobnie jak nasze przepocone ciała. Pranie, kąpiel i można zejść na dół na piwko. Plan na dziś wykonany, wszystko idzie sprawnie i zgodnie z założeniami. Cieszy mnie to że nie mamy problemów, motocykle sprawne a załoga bez urazów. Jutro atakujemy granicę a tymczasem śledzik i wódeczka. To był dobry dzień. |
06.01.2020, 19:22 | #12 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
02.06
Rano śniadanko w hotelu na bogato i ruszamy na granicę. Kilkadziesiąt kilometrów mija szybko i sprawnie. Granica jak to granica. Opornie jak zwykle i nie mam oczekiwań że coś będzie szybciej. Strona UA w zasadzie błyskawicznie a kolejny etap po stronie rosyjskiej to bite kilka godzin. Wypełnianie kwitów, wriemienne wwozy, papierologia. Trzeba to przeżyć. Wreszcie udaje się pokonać rosyjską biurokrację i jesteśmy w Rosji. Teraz już będzie spokojnie. Tankujemy i kierujemy się na Biełgorod a następnie w kierunku na Rossosz żeby nie lecieć na Woroneż. Tą drogę również znamy doskonale ale już wiem , że moje założenie coby dotrzeć do Pawłowska stało się nierealne i musimy jakoś przekimać po drodze. Ta trasa jest mało ciekawa. Pola uprawne i otwarte przestrzenie wokół. Mało miejsc do biwakowania a że noclegi są w Rosji relatywnie tanie i za stówkę możemy spać pod dachem we czterech to nie ma co sobie doopy zawracać szukaniem miejsca na biwak, szczególnie na dojazdówce gdzie czas jest ważny. Po drodze za Biełgorodem stajemy jeszcze na późny obiad w knajpie z gatunku tych , których nie znoszę czyli w opór wszystkiego podgrzewanego w mikrofali. Cóż to tylko paliwo , ma starczyć do wieczora. Jemy co jest i ruszamy dalej. Jurkowi jak widać smakuje. Udaje nam się dojechać do jakiegoś przemysłowego miasteczka pod nazwaniem ALeksiejewka gdzie znajdujemy hotelik pod nazwą Северная пальмира. http://www.palmira31.ru/ Bardzo miła Pani rejestruje nas w hotelowych księgach. Rozpakowujemy motocykle i pakujemy się do hotelu. Nalegam abyśmy mogli zapakować motocykle za dodatkową bramę bo co z oczu to z serca i ładujemy motocykle na zamknięte podwórko tuż pod oknami naszych pokoi. Jest dobrze. Chłopaki się ogarniają a ja z Michałem lecimy w magazyn uzupełnić zapasy na wieczór i śniadanie. Supermarket jest duży i blisko , ok 500 metrów od naszego obiektu. To co zaskakuje to kosmiczne wręcz ceny warzyw i owoców. Banany są tańsze od jabłek a cena pomidorów i ogórków jak na warunki rosyjskie dość wysoka. Dziwne o tyle, że po drodze mijamy same pola uprawne obsadzone ogórkami. Robimy zaopatrzenie a za radą hotelowej recepcjonistki udajemy się do lokalu obok po piwo na rozliw. Czyli coś w rodzaju piwiarni gdzie piwo sprzedaje się w butelkach a obsługa nalewa je bo butelek z kija. Wzięliśmy też z ciekawości lemoniadę. Co ciekawe smakowała podobnie jak te napoje w woreczkach z lat 80. Kto pamięta ten wie. Na terenie mamy też miejsce biwakowania pod postacią zadaszonej wiatki. Akces do wiatki mamy z okna pokoju chłopaków bo nie opłaca się obiektu obchodzić. Wieczorny popas , piwko z kija i walimy się do łóżek. Jutro będziemy już na drodze Kawkaz więc droga na pewno poleci nam sprawniej. Ale najpierw musimy do niej dotrzeć. Lecimy wsiami na Rossosz a potem do M4. Mamy do pokonania jakieś 200 km do głównego kaukaskiego traktu a potem to już wyjdzie w praniu jak daleko dojedziemy. Się zobaczy. |
06.01.2020, 20:27 | #13 |
Zarejestrowany: Feb 2010
Posty: 56
Motocykl: BMW R 1100 GS
Online: 2 tygodni 2 dni 5 godz 1 min 57 s
|
czyta się
|
06.01.2020, 23:20 | #14 |
Fajne
Ciekawi mnie jak kolega poradził sobie z paliwem na CRF-ie ? |
|
06.01.2020, 23:24 | #15 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
W Rosji nie ma problemów z paliwem. Radziliśmy sobie. Tankowanie co 150 km.
|
06.01.2020, 23:46 | #16 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Wrocław
Posty: 55
Motocykl: CRF1000L
Online: 1 dzień 23 godz 4 min 56 s
|
Bufetowa jaki elegancki uniform miała! Lokal z klasą znaczy się
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
__________________
"Piję kawę i wyobrażam sobie brzask gdzie indziej." - Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag |
07.01.2020, 06:45 | #17 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Rano niespiesznie spożywamy posiłek, pakujemy graty na motocykle i ruszamy w kierunku M4. Oczywiście gdzieś coś pochrzaniliśmy i jedziemy inną trasą niż jechałem z Michałem 2 lata wcześniej ale to w zasadzie bez znaczenia. Jedzie się ładnie tylko ciut wyrypa ale bez aut. Pusto i gorąco.
W końcu w tym upale udaje się dotrzeć do M4 i pognać już z normalną przelotową 100-110 km/h. Kierujemy się na Rostów a po drodze stajemy na szamę w przydrożnym kafe. Droga idzie w mirę sprawnie ale samochodów jest sporo i jazda wymaga skupienia. Docieramy do Rostowa i gdzieś urodził nam się plan żeby skoczyć do Soczi. Po chu to nie wiem ale klepnięte więc kierujemy się na Krasnodar. W zasadzie są 2 koncepcje. Wjechać na Krym lub pognać dalej na Soczi. Pada na to drugie. Jedziemy dalej a za Rostowem spotykam nieznane z dotychczasowych podróży po Rosji rozwiązanie. To płatna autostrada gdzie można gonić 130 km/h. Podjeżdżamy i miła Pani chce od nas 60 rubli . Tyle co za auto ale z uśmiechem każe podjechać nam dwójkami tak że za dwóch płacimy tyle co za jedno auto. Gonimy dalej. Słonko spada, robi się szarawo i czas poszukać miejsca na nocleg. Znajduję w navi jakieś miasteczko do którego zjeżdżamy. Lecimy przez wiochę ale żadnych szyldów czy innych znaków gostinicy brak. Zatrzymujemy się na naradę i po chwili podjeżdża do nas taksówkarz zapytując co nam trzeba. Noclegu szukamy. Jedźcie za mną, rzuca i jedziemy kilka kilometrów dalej. Zatrzymujemy się przed jakimś domem ogrodzonym blachą. Koleś dzwoni a zza bramy wychodzi do nas bezzębna Rosjanka o urodzie zapijaczonej ladacznicy. 500 rubli za łeb i śpimy. Włażę niepewnie na pokoje. Klima jest, łóżka są , kibel jest. Jest nawet bania, plaża i kąpielisko. Bierzemy. Lokalizacja może nie najszczęśliwsza, tuż obok mostu i drogi ale nie jest źle. Klasyczny ruski burdel, który osobiście uwielbiam. Rozpakowujemy się, kąpiel i lecimy w magazin po zaopatrzenie na wieczór i ranek. Pakupki zrobione więc pakujemy się do wiaty nad brzegiem i robimy popas. Tuż obok 2 kobiety z partnerami korzystają z bani i gotują coś na palenisku. Jeden z przybyłych leży już nawalony a drugi ledwo trzyma się na nogach ale gościnność nie pozwala mu nas ominąć więc wkrótce wspólnie spożywamy posiłek, pijemy wódkę i luzujemy. Za jakiś czas ten nawalony się budzi, cała ekipa zwija majdan i pakuje się do odlotu. My tymczasem postanawiamy skorzystać z bani połączonej z kąpielą w rzece. Tego nam było trzeba. Oczywiście dostaję jeszcze zjebę że nie zameldowałem jak wchodziliśmy do sauny bo teraz nie wie ile czasu tam spędziliśmy. Zeznaję że niecałą godzinkę. Kobitka wyraźnie niezadowolona bo może jej się kasa należała za 2 godziny ale przyjmuje co powiedziałem. Najedzeni, wysaunowani i zmęczeni walimy w kimę. Jutro dalsza gonitwa. |
07.01.2020, 09:24 | #18 |
Dalej proszę
|
|
07.01.2020, 09:52 | #19 |
Ja też. Fajnie się czyta.
|
|
07.01.2020, 10:34 | #20 |
Zarejestrowany: Jan 2016
Miasto: Augustów
Posty: 185
Motocykl: RD07a + DRZ400
Online: 2 tygodni 10 godz 21 min 0
|
Robi robotę do porannej kawy! Czyta się!
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Północny Pakistan na przełomie września i października 2019 | trolik1 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 17 | 21.12.2018 10:13 |
Kaukaz Północny. Ktoś był? Wszelkie info mile widziane. | Emek | Przygotowania do wyjazdów | 23 | 20.06.2017 17:27 |