21.07.2024, 09:01 | #11 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 52 min 41 s
|
Siódmy dzień, 15 Marca. Nałakszut do Saint Louis.
Pamiętacie ten filmik z wjazdu do Nałakszut na końcu ostatniego odcinka? Niby fajne, normalne miasto z szerokimi asfaltowymi drogami prawda? Otóż "od środka" wygląda to troszkę inaczej-wyasfaltowane są tylko główne arterie, a wjazd w każdą ulicę oznacza kopanie się w piachu, mniej lub bardziej grząskim. I nie mówię tu o "suburbie", a o dobrej dzielnicy blisko centrum. Oczywiście nie oceniam - mówię tylko jak jest i jak różnie można przedstawić rzeczywistość w zależności od "miejsca siedzenia":-). Po szybkim śniadaniu i rozliczeniu się z właścicielem ruszyliśmy w dalszą podróż, która nie trwała zbyt długo:-) Okazało się, że Pan Prezydent postanowił zrobić sobie imprezę na wiadukcie, który był jedynym wyjazdem z miasta na południe...Na początku próbowaliśmy znaleźć jakiś objazd ,ale nie znając miasta było to trudne. W końcu się poddaliśmy i po 2 godzinach leżakowania podjechał koleś, który obiecał nas wyprowadzić na drogę za wiaduktem. Jak obiecał tak zrobił i mogliśmy jechać dalej!:-). Po kilkuset metrach kopania się w piachu zakurzeni i na wpół uduszeni spalinami z 50cioletnich ciężarówek wyjechaliśmy za wiadukt i pognaliśmy dalej:-). Początkowo pustynia była bardzo "pustynna", czyli wielka piaskownica. Im bliżej jednak byliśmy Senegalu, tym więcej pojawiało się roślinności, ludzi i zwierząt. Kilkadziesiąt kilometrów od Senegalu wjechaliśmy do parku narodowego, którego środkiem poprowadzona była droga do granicy. W parku tym spotkaliśmy wiele fajnych zwierzaków, ale nie zatrzymywaliśmy się na dłużej - robiło się późno, a do Saint Louis był jeszcze niezły kawałek drogi. Poza tym będziemy wracać tą drogą więc nadrobimy tę zaległość na powrocie:-). Te fajne zwierzaki na filmie to rodzinka guśców:-) Przejazd przez park był fajnym doznaniem po kilku nudnych dniach telepania się na asfalcie-był fajny ofrołd, była woda i zieleń ze zwierzakami. Cieszyłem się już na drogę powrotną przez to zajebiste miejsce:-). Prosto z parku wjechaliśmy na przejście graniczne,. Tym razem po stronie mauretańskiej nie było ceregieli-kasa została z nas już przecież wyciśnięta;-). Brak kondycji i brak doświadczenia dał się Grześkowi we znaki-podczas przejazdu przez park i na przejściu granicznym zapomniał napić się wody. Ten błąd przy temperaturze powyżej 40 stopni mści się szybko i już po kilkunastu minutach Grzesiek miał zawroty głowy. Procedura po stronie senegalskiej zajęła nam może 20 minut już byliśmy w drodze do Saint Louis, a właściwie to do kempingu położonego na południe od miasta. Można byłoby pomyśleć, że kraje sąsiadujące ze sobą tak jak Mauretania i Senegal nie różnią się od siebie zbyt wiele. W tym przypadku jednak różnice było widać chyba we wszystkich aspektach. Od razu rzucała się w oczy zieleń roślinności, brak pustynnych krajobrazów (te częściowo były później), inny kolor skóry ludzi no i ustrój polityczny:-). Senegal jest demokracją, a my trafiliśmy właśnie na kampanię prezydencką:-). Ze wszystkich słupów i płotów patrzyły na nas twarze kandydatów, odbywały się wiece wyborcze itd - ogólnie fajnie było to obserwować:-). Po drodze zrobiliśmy małe zakupy, wzięliśmy paliwo i godzinę później zalogowaliśmy się na kempingu Zebra Bar. Cóz mogę powiedzieć - było cięzko... |
25.07.2024, 08:18 | #12 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 52 min 41 s
|
Ósmy dzień, 16 Marca. Leżymy.
Noc była spokojna, choć nad ranem usłyszałem jakieś dziwne szmery w przedsionku mojego namiotu. Na początku myślałem, że ktoś chce śmignąć mi jakieś rzeczy pozostawione poza sypialnią. Potem jednak okazało się, że był to krab-złodziej...:-) Po tym przebudzeniu udało mi się jeszcze na chwilę zasnąć, ale chwilę później jakieś wredne ptaszysko usiadło na gałęzi dokładnie nad moim namiotem i zaczęło śpiewać serenady:-) Było pięknie:-) Resztę dnia spędziliśmy na odpoczynku, nawadnianiu i jedzeniu. Ramadan w połączeniu z wysoką temperaturą w ostatnich dniach naprawdę nas wyczerpały i nie mieliśmy nawet ochoty wybrać się do Saint Louis. Wieczorem udało się złapać złodzieja na gorącym uczynku!:-) |
02.08.2024, 21:35 | #13 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 52 min 41 s
|
Dziewiąty dzień, 17 Marca. Jedziemy na Gambię...:-)
Poszedłem wcześnie spać, więc równie wcześnie się obudziłem słuchając śpiewu ptaszorów i szumu oceanu Po szybkim śniadanku ruszyliśmy w drogę i już kilkanaście kilometrów od wybrzeża temperatura gwałtownie wzrosła do 40 stopni. Tak czy owak jechało się całkiem spoko, bo asfalt był dobry i w przeciwieństwie do Mauretanii było tutaj całkiem sporo zieleni. Podobnie było z miejscowościami, przez które przejeżdżaliśmy-nie było tam co prawda drapaczy chmur czy szklanych domów, ale było kolorowo i żywo. Tu muszę wspomnieć o jednej rzeczy, która mnie zaskoczyła i urzekła. Właściwie to nie rzecz - to Ludzie. Ludzie w Senegalu są po prostu piękni. W oczy rzucają się nie tylko kolorowe, ze smakiem noszone ubiory kobiet, ale ogólnie ludzie są tam piękni-wysocy, smukli o szlachetnych rysach twarzy. Do tego dochodzi ich sposób poruszania się-nie jestem jakimś artystą, ale ten element rzucił mi się w oczy przede wszystkim. Sieć dróg asfaltowych nie jest zbyt rozwinięta, więc każde skrzyżowanie większych dróg otoczone jest miastem, a w mieście jest bazar. Fajnie było przejeżdżać przez takie żywe, kolorowe miejsca. Powoli zbliżaliśmy się do Touby, która jest stolicą prowincji. Temperatura wzrosła do 45 stopni, ale jadąc dawaliśmy rade wytrzymać ten skwar. W Toubie jednak musieliśmy się zatrzymać, bo kończyły nam się pieniądze i internet. Miasto jest całkiem spore i praktycznie od samego wjazdu wpakowaliśmy się w korki. Nie trudno sobie wyobrazić starszych panów w pełnych ciuchach motocyklowych, przebijających się przez korki w temperaturze 45 stopni....Miałem wrażenie, że pode mną zamiast motocykla znajduje się piec martenowski - wentylator pracował nonstop i obawiałem się o stan akumulatora po dłuższej walce... Koniec końców udało nam się znaleźć kartę sim i pieniądze w jednym miejscu, więc ograniczyło nam to trochę wysiłek telepania się po mieście. Jak widać na powyższym filmie nasze motorki zaparkowaliśmy w pełnym słońcu, co miało swoje konsekwencje... Po załatwieniu spraw ubraliśmy się w nasze zimowe ciuszki i dosiedliśmy rumaków, ale...mój rumak nie chce zakaszlać!:-). Szybki rzut oka na voltomierz i wszystko jasne-akumulator wymiękł w tej temperaturze. Po półgodzinnej walce polegającej na pchaniu, bieganiu i piciu wody w końcu znalazł się samochód z kablami startowymi i mogłem jechać dalej. Niemniej jednak walka w takiej temperaturze wykończyła nas strasznie i dalsza jazda do miejscówki ze spaniem polegała na zatrzymywaniu się co kilkanaście minut, nawadnianiu i powstrzymywaniu zawrotów głowy... Spanie znaleźliśmy w miejscowości Kaolak, w małym hotelu przy drodze. Biwak był wykluczony, bo ze względu na stan zdrowia związany z odwodnieniem trzeba było być blisko lekarza i dużej ilości wody pitnej:-) Dla mnie był to najtrudniejszy dzień na tej wyprawie-w kilku momentach byłem blisko utraty świadomości z powodu odwodnienia. Widziałem też, że Grzesiek ledwo się trzyma. Po spojrzeniu na prognozę pogody w Gambii (45 stopni i więcej przez kolejne dni...) podjęliśmy decyzję o odpuszczeniu dalszej jazdy na południe. Zdrowie jest ważniejsze od egzotycznych pieczątek w paszporcie. Uciekamy na wybrzeże!:-) |
05.08.2024, 14:11 | #14 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 2,862
Motocykl: RD04
Online: 3 miesiące 1 tydzień 3 dni 3 godz 26 min 49 s
|
Znajome widoki, ale nie zazdroszczę jazdy w tych temperaturach w moto ciuchach. Do tego trzeba mieć oczy w koło głowy, za to przygoda niesamowita
__________________
WSK125>XL650V Transalp>XR650R>TE450>DR800big>XR750VAfrica Twin>XR400R>VFR800fi>TE450ie>Bandit1200S |
06.08.2024, 22:56 | #15 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 52 min 41 s
|
Właściwie to wszędzie czułem się bezpiecznie zarówno na drodze jak i poza nią. Nawet trochę byłem tym zdziwiony:-). Szczególnie w Senegalu kierowcy są zdyscyplinowani i przestrzegają przepisów (co prawda nie wiem czy są tam jakieś przepisy:-)).
pozdrawiam trolik |
07.08.2024, 12:18 | #16 |
\ d(-_-)b /
Zarejestrowany: Aug 2016
Posty: 52
Motocykl: było RD07a (2002r)
Online: 2 dni 19 godz 59 min 12 s
|
Rok temu jeździłem po Maroku w środku lata i to z pasażerką. Temperatura w centrum kraju sięgała 50 stopni w cieniu. Nikt w południe nie jechał na moto, tylko my.
Jazda w pełnym czarnym ubiorze. Dobry kierunek ale Europa po drodze czyści kieszeń. |
07.08.2024, 13:07 | #17 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 2,862
Motocykl: RD04
Online: 3 miesiące 1 tydzień 3 dni 3 godz 26 min 49 s
|
Ja nie zapomnę zeszłorocznego upału w Gambii, a lokalesi jeżdżą jak chcą
__________________
WSK125>XL650V Transalp>XR650R>TE450>DR800big>XR750VAfrica Twin>XR400R>VFR800fi>TE450ie>Bandit1200S |
09.08.2024, 09:09 | #18 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 52 min 41 s
|
10 dzień, 18 Marca. Ucieczka nad ocean.
Noc była straszna-mimo klimy temperatura w pokoju nie spadła poniżej 30 stopni i spało mi się źle. Podejrzewam, że dawały też o sobie znać skutki wczorajszego odwodnienia. Ogólnie przespanie może 2 godzin po takim ciężkim dniu nie zwiastowało powodzenia... Za to mieliśmy czas, żeby wykombinować plan na następne dni:-). Wyszło, że jedziemy do miejscowości Palmarin i tam poszukamy kogoś, kto przewiezie nas łodzią po delcie rzeki Saloum. Zanim jednak ruszyliśmy postanowiłem jakoś "załatać" problem z akumulatorem:-) Udało mi się za 80 zl kupić chiński akumulator i wziąłem tez gruby kabel, który przerobiłem na kabel rozruchowy. Za kabel zapłaciłem jak za zloto, bo koles zauwazyl ze jestem zdesperowany...:-). Najśmieszniejsze było to, że...te zakupy nie były potrzebne!:-). Przypadkiem odkryłem, że źródłem problemu był uszkodzony czujnik wciśnięcia sprzęgła-zawsze odpalałem na biegu i na stopce wciskając sprzęgło. W normalnych warunkach nie jest to problemem, ale przy uszkodzonym czujniku sprzęgła CPU nie pozwoli na uruchomienie rozrusznika. Ulga była niesamowita, bo już zacząłem walczyć z instalacją nowego aku, zmieniać kable...to wszystko w temperaturze ponad 40 stopni...:-). No dobra- w końcu możemy ruszać nad morze!:-). Poniżej 2 filmiki pokazujące jak działa komunikacja publiczna. Nie widziałem pociągów w Senegalu, a transport długodystansowy odbywa się stareńkimi autobusami i busami mercedes z lat 70-tych. Często przy drodze widzieliśmy umorusanych kierowców i mechaników próbujących ożywić te przedpotopowe bestie podczas gdy pasażerowie spokojnie czekali w palącym słońcu na zakończenie naprawy. Po godzinie czy dwóch nastąpił dalszy ciąg naszych kłopotów motorkowych-tym razem w postaci gumy złapanej przez Grzesia:-) Można by powiedzieć, że wymiana dętki to nic nadzwyczajnego, ale w takiej temperaturze dla nas to było naprawdę poważne wyzwanie:-). Koniec końców udało się nam ruszyć w drogę, choć zatrzymaliśmy się kilka kilometrów dalej w celu zwulkanizowania uszkodzonej dętki. Tutaj przeżyłem coś w rodzaju katharsis. Grzesiek poszedł załatwiać sprawę w szinomontarzu, a ja zatrzymałem się po drugiej stronie drogi w cieniu wielkiego drzewa i obserwowałem pracę młodego chłopaka zajmującego się grzesiową dętką. Pot lał się ze mnie strumieniem i musiałem co chwilę tankować wodę żeby nie osunąć się całkiem na glebę. Chłopak był ubrany od stóp do głów, miał na sobie ciepłą bluzę z kapturem, ciepły bezrękawnik i ciepłą czapkę. Wlał do rondla zużyty olej silnikowy i rozpalił w nim ognisko szykując się do wulkanizacji dętki. Teraz będzie trochę filozofii, ale to dla mnie ważne. Pocąc się pod tym drzewem zrozumiałem, że nie mam moralnego prawa oceniania kogokolwiek ze względu na pochodzenie, rasę, kolor skóry czy wyznanie. Ocenianie jest łatwe kiedy tylko "drapię powierzchnię" jakiejś nieznanej mi rzeczywistości, bo taką rzeczywistość przedstawia telewizja czy internet. Podróżuję właśnie dlatego, bo zrozumiałem że tylko ja sam mogę wczuć się w problemy innych ludzi i warunki ich życia, Kiedy zobaczę na własne oczy i poczuję. Nie mam filmu czy zdjęć z tej wulkanizacji, bo czułem, że byłoby to obrazą dla tego kilkunastoletniego chłopca. W ogóle mam mało filmów i zdjęć z ludźmi-może byłyby to ładne zdjęcia, ale ich uśmiechnięte na zdjęciu twarze nie przedstawiłyby cierpienia i ubóstwa które widziałem. Innymi słowy: zakłamywałbym rzeczywistość. Po pół godzinie ruszyliśmy ponownie tylko po to, żeby zatrzymać się kilkaset metrów dalej na ładnego drona w towarzystwie pasterza kóz. Zbliżając się do wybrzeża zaczęło robić się chłodniej i poczułem się zdecydowanie lepiej. Zatrzymaliśmy się w jakiejś wiosce na zakupy i udało nam się znaleźć bar, których nie widzieliśmy w Senegalu zbyt wiele. Problem był taki , że do zachodu słońca było jeszcze daleko (Ramadan) i Panie nie za bardzo chciały dla nas gotować. Na szczęście podszedł do nas Sakho i bardzo dobrym angielskim zapytał czy może pomóc. O tak!!:-) Po kolacji zapytaliśmy Sakho czy zna kogoś, kto mógłby przewieźć nas łodzią po delcie rzeki. O tak!!!:-) Po chwili wszystko było załatwione i mogliśmy spokojnie jechać na oddalony o kilka kilometrów kemping w miejscowości Palmarin |
15.08.2024, 09:51 | #19 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 52 min 41 s
|
11 dzien, 19 Marca. Delta rzeki Samoun.
Noc na kempingu minęła super-niska temperatura w nocy pozwoliła mi się wyspać więc obudziłem się pełny sił i gotowy na dzisiejszą wycieczkę łodzią po delcie rzeki. Po lekkim śniadanku ruszyliśmy do wioski, w której znajdował się nasz szyper i jego łódź. Oczywiście musieliśmy się zgubić w meandrach delty i odnaleźliśmy się z szyprem dopiero po godzinie błąkania się w głębokim, grząskim piachu:-). Cóż można powiedzieć-wycieczka była zajebista, ale najlepsze było....jedzonko!! Na moich wyprawach miałem to szczęście, że często trafiałem do miejsc gdzie karmiono mnie super świetnie. Ta łódź była jednym z takich miejsc-może dlatego, że przez Ramadan byliśmy pozbawieni kalorii i białka:-). Tak czy owak piękne widoki Natury, super Szyper i wspaniałe jedzenie załatwiły nam super przygodę!! Późnym popołudniem dobiliśmy do przystani i zadowoleni z siebie pojechaliśmy na kemping z pełnymi brzuszkami i radością w głowie. To był super dzionek!:-) |
15.08.2024, 10:37 | #20 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,729
Motocykl: AT RD07a; XR600R
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 11 godz 31 min 26 s
|
Masz w sobie bezmiar zaraźliwego optymizmu, aczkolwiek Grzesiu chyba się uodpornił, mam wrażenie
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
(2018) поездка b Памир - czyli opowieść o tym, jak Gienia, Efcia i Słoń Dominik Pamir zdobywali | trolik1 | Trochę dalej | 167 | 05.05.2021 08:26 |
SANDRAIDERS - duch starego Dakaru | Gajron | Kwestie różne, ale podróżne. | 4 | 29.08.2019 11:44 |
Kociewski Rajd Enduro - gorąco polecam miłośniczkom offroadu | Ola | Lejdis | 6 | 28.12.2013 22:13 |