03.05.2011, 13:17 | #11 |
Keep It Simple and Short
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 31
Motocykl: R1100GS
Online: 1 dzień 4 godz 24 min 4 s
|
pisz stoner, dobrze ci idzie.
|
03.05.2011, 15:53 | #12 |
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... |
|
04.05.2011, 01:46 | #13 |
Przygoda jest tuż za rogiem
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 97
Motocykl: KTM 690 Enduro
Online: 2 dni 15 godz 39 min 35 s
|
To ja dzwoniłem. Mój sprzęt padł między Iknioun a Alnif, chciałem sprawdzić, czy przypadkiem nie jesteście w pobliżu. Nie mogliśmy znaleźć przyczyny problemu.. Ale po kilku godzinach się udało. Opowiem o tym później.
|
04.05.2011, 01:52 | #14 |
Przygoda jest tuż za rogiem
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 97
Motocykl: KTM 690 Enduro
Online: 2 dni 15 godz 39 min 35 s
|
Właściwa przygoda zaczęła się dla nas już na Okęciu. Wtedy poczuliśmy, że to rzeczywiście się dzieje! Wkrótce będziemy jechać przez wszystkie odcinki, które do tej pory tyle razy oglądałem na monitorze komputera. To było fantastyczne podekscytowanie zbliżającą się przygodą.
Lot do Wrocławia trwał ok. 50 minut, nie zdążyliśmy nawet przeczytać gazetki LOTu, a już przebyliśmy drogę, która w pociągu zajęłaby 7 godzin. Zostawiliśmy Warszawę, gdzie zaczęło padać i wysiedliśmy w słonecznym Wrocławiu. Mieliśmy 4 godziny do kolejnego odlotu więc Tomek zgarnął nas z lotniska i zabrał na bro. Pogadaliśmy chwilę i już trzeba było wracać na lotnisko. Wrocławskie lotnisko było ciasne i mieliśmy wrażenie, że całe leci z nami do Malagi. Na lotnisku poznaliśmy Arniego, odprawiliśmy się i czekaliśmy na odlot. Lot się spóźniał więc umilaliśmy sobie czas czytając literaturę fachową. Na Tomka to nie działało. W końcu wsadzili nas do ciasnego samolotu i po 4 godzinach wypuścili na płycie lotniska w Maladze. Mmmm, ciepło, powietrze ładnie pachnie .. Lotnisko w Maladze wywołało u nas pewien szok i utwierdziło w przekonaniu, że jesteśmy jako kraj nieco w tyle za Europą. Było ok. pierwszej w nocy. Nasze motocykle miały dojechać za jakieś 2 godziny. Mieliśmy chwilę, żeby znaleźć odpowiednie miejsce na lotnisku i chwilę się przespać. Samego odpowiedniego miejsca szukaliśmy ze 20 minut. Lotnisko było duże, czyste i puste. Po około 2 godzinach sms, motocykle sa lotnisku. Lekko zaspani wychodzimy przed terminal i zaczynamy ściągać motocykle. (XR widoczne na zdjęciu nie jest nasze Wojtek nie ma powietrza w przednim kole.. Po ok. godzinie, ok. 4 nad ranem, przebrani, gotowi ruszamy w kierunku promu w Algeciras. Mamy do przejechania 140 km i wciąż 4 godziny do wschodu słońca. Jazda przez Hiszpanię, wzdłuż wybrzeża, drogą A-7 mimo, że na dobrą sprawę otwierała nam sezon motocyklowy była nudna i mieliśmy wrażenie, że trwa strasznie długo. Byliśmy zaspani i droga nam się dłużyła. Do tego Tomkowi w DRZ przestała świecić ledowa tylna lampa. Podczas, gdy Tomek z Arnim ją naprawiali, Wojtek smacznie spał na hiszpańskim asfalcie. Naprawa trochę zajęła i nie była w 100% skuteczna. Jedziemy dalej. Mimo 16 stopni Celsjusza w nocy nieźle zmarzłem. Do tego jacyś młodzi z mijającego nas Mercedesa pokazują nam fucka. Jakoś niemiło się ten wyjazd zaczął, ale i tak nastroje mamy dobre. Ok. 9 docieramy do Algeciras i kupujemy bilety na prom do Ceuty. Ceny biletów w porcie i w sklepikach po drodze są porównywalne. Różnica wynosiła do 10 EUR, my kupiliśmy nasze najtaniej ze sprawdzanych miejsc za 107 EUR na linię Acciona. To cena za bilet na osobę w 2 strony z przewozem motocykla. Bilet nie ma określonej daty i godziny powrotu. Można go wykorzystać przez jakiś długi czas, nie pamiętam dokładnie jaki. Wskakujemy na prom i dzida do Afryki! Jak się po godzinie w porcie okazało, mimo, że jesteśmy na innym kontynencie, wciąż jesteśmy w Hiszpanii.. Miasto stanowi hiszpańską jednostkę administracyjną, żeby wjechać na teren Maroka, trzeba wyjechać z miasta. Żeby było śmiesznie, na miejscu cofamy zegarki o 2 godziny i po tych wszystkich wojażach mamy na miejscu 8 rano i cały dzień przed sobą! A już mamy wrażenie, jakbyśmy byli od 2 dni w drodze.. Tracimy trochę czasu w Ceucie, jemy jakieś śniadanie, mieliśmy też nadzieję, że wymienimy tu pieniądze, kupimy karty telefoniczne, a tu nic, trzeba lecieć do Maroka. Faktycznie, zaraz za miastem jest granica. Przy samej budce celników podchodzą do nas goście z plakietkami na szyi, ale ubrani po cywilu. Pytają o dokumenty, więc dajemy. Potem okazuje się, że to nikt inny jak majfrendzi, którzy chcieli pomóc w formalnościach. Wszystkie papiery mieliśmy wydrukowane wcześniej, więc za bardzo nie pomogli, ale mieliśmy wrażenie, że bez względu na to przyspieszyli sprawy i kilka euro się należy. Widać, że są układy między celnikami a tymi majfrendami, więc woleliśmy nie ryzykować. Wszystko poszło szybko, sprawnie i bez stresowo, po chwili jesteśmy po drugiej stronie, już w Maroko i to od razu da się zauważyć. Zaczynamy jechać w kierunku Tetouan. Droga jest asfaltowa, nic się nie dzieje. W Tetouan zatrzymujemy się przy placówce banku i w specjalnym bankomacie wymieniamy po 300 EUR. Jadąc przez miasto dojeżdża do nas koleś na skuterze. Jadąc równolegle ze mną krzyczy do mnie po angielsku, gdzie jedziemy? Itd. Że świetnie trafiliśmy, bo w Tetouan jest dziś akurat targ, który odbywa się raz na kilka miesięcy i żebyśmy jechali za nami, on nas zaprowadzi.. Wszystko oczywiście odbywało w ruchu miejskim. Byliśmy świeżakami i nasza czujność na majfrendów była jeszcze na niskim poziomie. Mohammed zaciągnął nas do Medyny, mówiąc, że pokaże fajną restaurację, targ i co jeszcze chcemy. Wsiąkliśmy, koleś okazał się majfrendem. Ostatecznie jednak był nam pomocny, bo oprócz tego, że pokręciliśmy się po zaułkach Medyny, zjedliśmy coś, to jeszcze długo krążyliśmy od punktu do punktu w poszukiwaniu karty na internet Maroc Telecom Menara 3G, przy pomocy której miałem przesyłać relacje i zdjęcia, a Mohammed służył jako tłumacz. Kartę kupiliśmy, ale nie działała.. Mieliśmy nadzieję, że to kwestia ustawień PDA. Ostatecznie Mohammed zasugerował, że należy mu się jakaś zapłata za pomoc. Mohammed w sumie trochę nam pomógł, ale też zajął ponad 2 godziny i zgodnie postanowiliśmy, że w przyszłości będziemy i od razu uprzejmie, ale stanowczo dziękować majfrendom. Wyjechaliśmy z Tetouan i .. zaczął się off. Przed nami długi kawałek wybrzeżem do Al Hoceima, a okazuje się, że gruba, czerwona na mapie droga N16 jest w remoncie i jest generalnie bez asfaltu. Jest dziurawa, pokryta szutrem, błotem, gdzieniegdzie z resztkami nawierzchni asfaltowej. To była bardzo fajna, kręta i widowiskowa droga. Wiła się przez łagodne zielone wzgórza i urzekała widokiem na morze. Znacznie też spadło natężenie ruchu. Czuć było, że wjeżdżamy na prowincję. Trochę się pobrudziliśmy i było super! Po drodze kupiliśmy w małej ciastkarni fantastyczne lokalne ciasteczka za 1 MAD/sztukę (ok. 40 groszy – choć ten jeden raz nas nie oskubali). Znalazły się też dzieci chętne na słodkości, które miałem w kieszeniach kurtki. Do El Jebha wjeżdżaliśmy już po zmroku. Tam mieliśmy znaleźć jakiś hotel. El Jebha to mała wioska rybacka, która wygląda jak po trzęsieniu ziemi. Znaleźliśmy szybko hotel, ponegocjowaliśmy z sympatycznym bossem stawki i uzgodniliśmy 120 MAD, czyli 12 EUR za nocleg z kolacją i śniadaniem. Spytaliśmy gdzie możemy zostawić motocykle, na co właściciel odpowiedział, że możemy je wstawić na noc do jego knajpy, która jest na parterze. Knajpa jest może złym terminem, bo można tam wypić kawę, herbatę i colę, ale mieli tam telewizor, na którym miejscowi oglądali mecz piłkarski, więc lokal spełniał rolę knajpy. Prysznic zrobił nam genialnie. Jeszcze lepiej zrobiła ryba, którą nam podano na kolację. Niestety kupno alkoholu nie było możliwe, musieliśmy uszczuplić nasze zapasy. To był fantastyczny, pierwszy, bardzo długi dzień. Tego dnia przejechaliśmy ok. 315 km. |
04.05.2011, 02:22 | #15 |
majsterkowicz amator
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Galway/Wyrzysk
Posty: 2,262
Motocykl: XR650r & XRV750
Przebieg: ~50kkm+
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 4 tygodni 21 godz 6 min 18 s
|
Aż sie chce wsiąść na motor i jechać w nieznane...
__________________
-=TyMoN=- _______________________________________ Moje spalanie: Mój kanał YouTube Moja "TwarzoKsiążka" |
04.05.2011, 17:37 | #16 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: wa - wa
Posty: 529
Motocykl: DR 650, KTM 990
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 7 godz 8 min 37 s
|
Była to pierwsza i moim zdaniem najsmaczniejsza kolacja podczas całego wyjazdu. Ryba była super, alkohol mieliśmy jeszcze swój ( później niestety się skończył ). No i był wszędobylski zielony groszek który już do końca wyjazdu towarzyszył nam chyba przy każdym lokalnym posiłku.
Ostatnio edytowane przez wojtek II : 04.05.2011 o 18:04 |
04.05.2011, 22:33 | #17 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Posty: 137
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 dni 7 godz 56 min 41 s
|
Witam ekipę albańska.
My z Krzychem wyruszamy za tydzień na 2 tyg. Plan mamy podobny na kilka pierwszych dni a potem trochę bardziej po górach chcemy pochasać. Znalazłem taką drogę na wysokości 3050 m i mam zamiar na nią wjechać. Widzę, że wyciągnęliście wnioski z Albanii i bagaż odchudziliście. Jestem pod wrażeniem. Najważniejsze że złapaliscie bagcyla i oto chodzi. Napiszcie coś o cenach żebym miał wyobrażenie aktualne. Napiszcie też co tam warto jeść aby coś nie złapać. Gratuluje udanego wyjazdu cało i zdrowo. |
04.05.2011, 23:35 | #18 |
Przygoda jest tuż za rogiem
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 97
Motocykl: KTM 690 Enduro
Online: 2 dni 15 godz 39 min 35 s
|
Dzięki. Trzymam kciuki za Wasz wyjazd. Trudno mówić o wyciąganiu wniosków, bo Albania była wyjazdem o kompletnie innym charakterze. A Maroko z założenia miało być na lekko biorąc pod uwagę kilka trudnych odcinków.
W Maroko przy tych dojazdach i zbliżonym 2 tygodniowym planie i tak w najlepszym wypadku zrobisz 50/50 on/off. A lekki sprzęt docenisz przepychając się przez piachy za Ramlią, czy na MH5. Domyślam się, że mówisz o trasie Demnate-Agouti-Amesker-Bou Tharar. Z różnych informacji jakie posiadam jest nieprzejezdna, ale zawsze fajnie się samemu o tym przekonać. Też miałem taki zamiar, ale nie starczyło czasu. Odezwij się do Kajmana, wspominał mi, że ktoś z chłopaków próbował to zrobić, ale ostatecznie zawrócił. Co to żarcia to wymagania można mieć a i tak jesz to, co jest, czyli tajine.. Na północy i nad oceanem udało nam się dostać do zjedzenia rybę (to dosyć oczywiste). Barana tak jak sobie wymarzyliśmy dostaliśmy jedynie gdzieś w wiosce w Rifie, w Tinghir i w Agoudal. Poza tym tajine z kurczakiem, tajine omlet, i inne odmiany tajine. Zupełnie jak w entliczek pentliczek. Konkretnej rewolucji z brzuchami nie mieliśmy, Arni robił co mógł żeby skołować więcej whisky. Ceny niskie, paliwo po ok. 1 EUR, nocleg najdrożej wyszedł nam w Merzouga - po 20 EUR, najtaniej pod Algierską granicą - o ile pamiętam ze 2 EUR, czy inna absurdalnie niska kwota od osoby łącznie z tajine na kolację. Jak śrenio przyjmiesz 15 EUR za nocleg pewnie coś ci jeszcze zostanie. Alkohol w kilku miejscach udawało się załatwiać, ceny za puszkę bro dochodziły do 3 EUR, Ballantines 0,7 30 EUR. Załatwianie alko zazwyczaj przebiegało w klimacie organizowania przemytu broni lub innych nielegalnych transakcji. Generalnie jest tanio. Nie negocjowaliśmy do upadłego, tylko do poziomu, który z naszego punktu uważaliśmy za rozsądny. Zazwyczaj trafialiśmy na miłych ludzi i staraliśmy zostawić po sobie miłe wrażenie. Powodzenia! Ostatnio edytowane przez stoner : 04.05.2011 o 23:49 |
05.05.2011, 00:19 | #19 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Kraków
Posty: 138
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 6 dni 21 godz 31 min 41 s
|
Hmm, czy to moze droga przez Tizi'n Fougani (3010 m.npm) ? Jesli tak - dokad zmierza ta droga? Bylem przekonany ze to slepa droga prowadzaca z poludnia (np. Alemdoun) do El Mrabitine, gdzie w zasadzie sie konczy - we wszystkie kierunki spore gory, na zachod M'Goun - druga gora Maroka. Przynajmniej tak to wyglada na GE.
__________________
http://endurak.pl |
05.05.2011, 01:24 | #20 | |
Przygoda jest tuż za rogiem
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 97
Motocykl: KTM 690 Enduro
Online: 2 dni 15 godz 39 min 35 s
|
Cytat:
Zanim zdobyłem tę mapę spędziłem ładnych kilka godzin wędrując w tym rejonie w GE i śledząc ścieżki, które zawsze gdzieś się urywały, więc odpuściłem. Niemniej wygląda to bardziej na ścieżkę dla kozic górskich lub ewentualnie Błażusiaka. Trzebaby kiedyś spróbować. Ale jak wspomniałem, podobno droga nie jest przejezdna. Ostatnio edytowane przez stoner : 05.05.2011 o 01:46 |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Maroko 10.2011 | kowal73 | Trochę dalej | 22 | 10.01.2012 21:45 |
MAROKO 1-15.04.2011, ktoś chętny ? | wojtek II | Umawianie i propozycje wyjazdów | 28 | 23.04.2011 21:05 |
Maroko na żywo, kwiecień 2011 | stoner | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 01.04.2011 18:43 |