30.03.2022, 18:20 | #1 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,703
Motocykl: XR250R
Przebieg: ły
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 2 tygodni 18 godz 5 min 39 s
|
Ukraina 2022
Od samego początku, kiedy zaczęło się zamieszanie związane z „wyzwoleńczą operacją specjalną bratniego narodu słowiańskiego” na Ukrainie, miałem wyrzuty sumienia. No bo w telewizji mówili, żeby pomagać, żeby wpłacać, żeby przyjmować do domu i generalnie wszystkie ręce na pokład. Niestety żadna z tych form pomocy nie trafiała do mnie. Wymyśliłem sobie, że mam jakieś zdolności organizacyjne, trochę kontaktów w różnych firmach i wśród „czynnych społecznie” znajomych. Dlatego też odezwałem się tu i tam i już po kilku dniach… uświadomiłem sobie, że nic z tego nie będzie. Obraziłem się strasznie i stwierdziłem, że w takim razie to ja sobie daruję.
Następnego dnia wyrzuty sumienia wróciły ze zdwojoną mocą. Tak się jednak złożyło, że przez przypadek trafiłem do ośrodka w Hrubieszowie. Pojechałem tam samochodem, żeby przywieźć ludzi z granicy. Wtedy była na to „moda”, a ja staram się być zawsze na topie. Na miejscu okazało się, że ośrodek przeładowany jest pomocą (jedzenie, ciuchy itp.) i prosi, żeby już nic nie przywozić bo pęknie. Na transport trzeba było poczekać. Pomyślałem więc, że może wcielę się w rolę wolontariusza. Zaprzęgli mnie do segregacji ubrań. Jak już posegregowałem, to przyszła pani, zabrała owoce mojej pracy i wrzuciła do jednego wora. Była miła (jak wszyscy wokół) i zrobiła to nieświadomie. Obraziłem się ponownie, na szczęście jednak nie udało mi się uzewnętrznić swoich emocji. Przyszła informacja, że są ludzie potrzebujący transportu do Warszawy. Doskonale – na to czekałem. Jak się okazało, trafiła mi się pani, która od dwóch lat pracuje w Polsce i tylko wróciła po córkę. Nie wyglądała na szczególnie potrzebującą. Ja wiem, że to nie zawsze widać i że nie można oceniać, ale jednak przemyślenia pojawiają się w każdej funkcjonującej mózgownicy. Doszedłem do wniosku, że pomaganie jest strasznie niewdzięczną i trudną sprawą. Wyjazd na granicę był całkowicie bezsensowny. Pieniądze, które wydałem na paliwo mogłem przecież przelać na konto jakiejś fundacji. Owszem przywiozłem dwie osoby, ale przecież transport na terenie Polski był (i jest) darmowy, więc zamiast ratować uchodźców, przywiozłem tylko na swój koszt dwie panie. Akcja ratunkowa okazała się być podwózką autostopowiczów. Zrobiłem kawał dobrej, nikomu do niczego niepotrzebnej roboty. Coś jednak drgnęło we mnie i ponownie odezwałem się do wszystkich osób, które potencjalnie mogły umożliwić mi zrobienie dobrego uczynku. Wśród nich znalazł się Rafał z FAT (wcześniej się nie znaliśmy), obcy gość który prowadzi kanał na YT (wysłałem maila „z ulicy”) i wszyscy moi dotychczasowi pracodawcy. Przestałem też udawać przed samym sobą, że w całym tym zamieszaniu nie szukam własnej satysfakcji i elementu przygody. Ułożyłem więc równanie: pomoc + przygoda + satysfakcja = wyjazd na Ukrainę. I w tym kierunku zacząłem zmierzać. Udało mi się załatwić samochód, paliwo i wstępną deklarację przekazania pomocy humanitarnej przez zaprzyjaźnioną fundację. Kwestie formalne pomógł mi ogarnąć Rafał, który nawet nie wie, że zmotywował mnie do działania swoim wpisem (piszę o tym w zaufaniu, nie mówcie mu!). Dlatego właśnie uważam, że pomocą trzeba się chwalić. Niektórzy potrzebują kopa do działania. Dzień przed wyjazdem nie miałem jeszcze potwierdzenia, że mam co zabrać. Byłem już zrezygnowany na maksa. Zrobiłem przecież co w mojej mocy, kilka osób zmieniło przeze mnie plany, nakręciłem pomocową spiralę i pojawiło się ryzyko, że będzie z tego wielka wstydliwa wtopa… No i w końcu zatrybiło!!! W czwartek wieczorem rozdzwonił się telefon i Whatsup. Odezwało się do mnie kilka osób i organizacji. Po pierwsze dostałem potwierdzenie, że zostanę załadowany do pełna – czyli transport ma sens. Po drugie przejąłem kilka paczek, które dodatkowo podniosły rangę wyjazdu. Po trzecie złapałem kontakt z organizacją, która podpowiedziała mi jak zapełnić samochód ludźmi, w drodze powrotnej. Po czwarte udało mi się zorganizować „stazę” i kuriera, który dostarczył ją do Kijowa. Odbiorcą był wcześniej już opisany gość z Youtuba. Wyjazd na Ukrainę okazał się być jednym z ciekawszych i bardziej satysfakcjonujących zdarzeń w moim życiu od dawna. Udało mi się zorganizować całkowicie oddolną akcję, która opierała się na działaniu i zaangażowaniu. Zależało mi żeby coś zrobić, a nie wpłacić pieniądze na konto i tym samym pozbyć się wyrzutów sumienia. Z całą stanowczością chciałbym zaznaczyć, że nie zniechęcam do wspierania organizacji pomocowych. Nie twierdzę też, że opisanej przez mnie akcji nie można było przeprowadzić lepiej i bardziej skutecznie. Zmierzam do tego, że trzeba pomagać tak jak się umie i warto czerpać z tego satysfakcję. To naprawdę świetne uczucie! Na koniec wrzucam kilka fotek jak na relację przystało (nie wiem jak te pionowe ogarnąć). Autorem większości jest mój kumpel, który bezinteresownie dołączył do akcji i towarzyszył mi przez dwa dni, za co bardzo dziękuję! 1.jpg 2.jpg 3.jpg 4.jpg 5.jpg 6.jpg 7.jpg 8.jpg 9.jpg 10.jpg 11.jpg 12.jpg 13.jpg 14.jpg 15.jpg PS Tak, kota też przywieźliśmy. Nazwaliśmy go Bayraktar |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Endurorally 2022 | Onufry22 | Dział Producentów i Dostawców | 135 | 13.09.2022 20:09 |
20-22.05.2022 s.o.s.m.a. | Żaki-Czan | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 126 | 26.05.2022 18:17 |
Endurorally 2022 | Onufry22 | Dział Producentów i Dostawców | 2 | 08.11.2021 12:13 |