05.08.2009, 22:49 | #11 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
Inną sprawą jest, że znak ten nisko chylił się ku glebie a ustawiony był tak jakby dotyczył milicjantów wychodzących z budki skleconej z papieru, papy i kilku desek bez użycia gwoździ i jakichkolwiek śrub. Zwrócony w stronę drogi to on na pewno nie był. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że zupełnie na serio mogą nam zabrać prawa jazdy. Zresztą zawsze zaczynali od zabrania nam i schowania do kieszeni dokumentów,ale uczciwie trzeba przyznać, że zatrzymywani byliśmy dwa razy i dwa razy słusznie
|
05.08.2009, 22:59 | #12 |
Zarejestrowany: Jul 2009
Miasto: Szczecin
Posty: 2,996
Motocykl: CRF1100
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 58 min 2 s
|
giciarska relacja.. super się czyta... dawajcie więcej linijek i więcej fotek..
__________________
Super Lekkie Enduro (950 SE), do tego ROGAL i już jest fajnie.. |
05.08.2009, 23:02 | #13 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
Aaaaa i jeszcze dodam, że zawsze po takiej akcji Bajrasz w kilku ciepłych, żołnierskich słowach mówił, co o nas myśli i gdzie nas ma a swą tyradę (bo Jego wypowiedź niewątpliwie miała cechy dialogu dramatycznego) kończył słowami "... i dalej nie jadę pierwszy"
|
05.08.2009, 23:07 | #14 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
A juści piknie się zaczyna! Śmiało Panowie, nie krępujcie się, można kontynuować
|
05.08.2009, 23:26 | #15 |
...a nu jaho...kultura musi być...
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: B(i)BI
Posty: 733
Motocykl: XT 600
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 3 dni 20 godz 58 min 23 s
|
hmmm....co .......zaraz zaraz, jak to było ...... " ku..waaaaaa( )"
ten cytat, wypowiedź oraz sytuacje jej towarzyszące najbardziej mnie rozbawiły....Bajrasz...wprowadź temat, to pogryziem betonu troche
__________________
Ostatnio edytowane przez BABA : 05.08.2009 o 23:28 |
05.08.2009, 23:41 | #16 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
|
06.08.2009, 00:23 | #17 |
Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Zielona Góra
Posty: 127
Motocykl: RD03
Online: 5 min 32 s
|
To się działo ... Mocna Grupa pod Wezwaniem
__________________
BBC - Bawaria Bez Cycków |
06.08.2009, 00:27 | #18 |
świeżym warto być:)
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
|
"kurwaaa" to tekst autorski i tylko w ustach Deptula brzmi prawidłowo, ale niestety jestem za cienki w uszach, żeby to opisać, to trzeba usłyszeć.
Co zaś tyczy jazdy na przedzie tak niezdyscyplinowanej grupy, to już inna historia. Specjalnie sobie popsuli te liczniki, i pod pretekstem braku świadomości w odczycie prędkości, zrobili mnie samcem alfa, a po drugim mandacie okazało się, że chłopcem do bicia zostalem...w wersji alfa...kurwaaaaa, i oczywiście germańskie mocarstwa za tym stały
__________________
pozdrawiam Pan Bajrasz |
06.08.2009, 01:31 | #19 |
świeżym warto być:)
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
|
Kupujemy wędzoną rybę przy drodze na śniadanie. Myku oczywiście już rozmawia z jedna z handlarek-ma na imię Tatiana-informuje-i stan melancholii gdzieś chwilowo znika. Jak wspominam o śniadaniu, Deptul, zawsze na mnie dziwnie patrzy. Rano, czyli około 11-tej-bo wstajemy w granicach tej godziny-mnie i herr Rafaelowi, nie chce się jeść, a Marcinowi nie chce się jeść samemu, więc cierpliwie czeka i czeka i czeka. Pierwsze śniadanie jemy około 16tej, to gdy ja zgłodnieję, drugie około 21wszej, gdy Myku zgłodnieje i gdzieś około północy, gdy już znajdujemy miejscówkę, spożywamy deser Deptul każdą z tych okazji wykorzystuje na maxa.
Majac już rybę-potrzebujemy jeszcze pieczywa, wjeżdżamy chyba do Nowej Ładogi. Kolejne typowe rosyjskie miasteczko, gdzie czas się zatrzymał. Jest piękna pogoda są krowy, jest gitarrra. Rozsiadamy się na jakimś placyku. Jemy rybę i rozmawiamy z ludźmi, bardzo ciekawych nas i naszej wycieczki. Jest jakoś tak sielankowo i radośnie. To chyba wtedy pierwszy raz poczułem się tu dobrze. krowy.jpg popas2.jpg dept.jpg Gnamy do przodu, już wieczór, na moście zwodzonym w Lodeynoe Pole mijamy pierwsze trzy motocykle, od czasu wjazdu do Rosji. Nie bardzo jest możliwość zatrzymania, jedyne co zauważamy, to że to Niemcy i to strasznie zmordowani, zresztą nic dziwnego: jest zimno, jest mokro, droga tym razem daje się we znaki nawet naszym Niuniom, a oni na armaturowych motocyklach. Nawet mi się ich szkoda trochę zrobiło, ale jak spojrzałem na Myka, to mi przeszło. Chyba też mamy dzisiaj już dość. Skręcamy gdzieś w prawo i trafiamy na noclegownie rodem z normalnego świata. Jest to coś w rodzaju domu pielgrzyma-obok stare cerkwie i dużo osób nie wyglądających na turystów. Warunki absolutnie europejskie. Restauracyjka, bar, obsługa damska w przedziale zadowalającym Myka…spędzamy tam dwie noce okno.jpg Jesteśmy już w Karelii. Deptul wyczytuje w przewodniku Pascala, że warto zawitać do Pietrozawodsa. Przez trzy godziny szukamy tej opisywanej w przewodniku pięknej promenady z niezliczoną ilością knajpek i sklepów. Przy okazji przypomina nam się, ze powinniśmy się ponoć zameldować. Oczywiście nic z tego nie wychodzi i w tym stanie pozostaniemy już do końca. Dodatkowo już nam się nie chce wjeżdżać do jakiegokolwiek miasta. To jest również ten moment, gdzie powrót na trasę, dodaje nam wiatru w żagle. wodolot.jpg Zatracamy już poczucie czasu. O tym że nastaje noc informuje nas spadek temperatury, bo już raczej jest cały czas jasno. Czyli znowu noc i jak zwykle jesteśmy w lesie, w przenośni i dosłownie. Spożywamy deserek, komary są naszymi nieodłącznymi kompanami. Myku ma znowu pomysł: A może tak najebka na wyspach Sołowieckich i pomimo, że my nie pijemy wódki i nie jemy mięsa, na wyspy sobie pojedziemy. buty.jpg kem.jpg kemprom.jpg Skręcamy w prawo na Kem. Jest zimno jak cholera. Kem, a kilkanaście kilometrów dalej ponoć prom na wyspy. -Przewodnik Pascala pisze… -Deptul! Wioseczka jakich wiele, standardowo-bida i nagle elegancka bramka, elegancki ciec z krótkofalówka -wy kuda? -na prom, służbowo -pażałsta-i siega do krótkofalówki Dalej to już Ameryka, kolejny ciec z krótkofalówką, który na nas czeka. Na parkingu same eleganckie auta. Tu musimy zostawić motongi…hmmm wszystkie te hamery wyglądają raczej marnie przy naszych brudnych niuniach .Idziemy z Mykiem do portu, oczywiście tam też już czeka na nas kolejny ciec, prowadzi nas do biura. Elegancka pani w wieku już bardzo właściwym-i dobrze, myślę, Myku da radę-informuje nas z kamienną twarzą co i za ile. Wracamy podzielic się informacjami z Deptulem. -Co? ich już całkiem pojebiało- zareagował spokojnie Deptul Prom w jedną stronę 3600rubliczków od łba, a na miejscu jakieś 1500, ale nie zrozumieliśmy za co, co daje nam razem 8700, czyli na nasze,jakieś tysiąc złotych od łba, a to w tym kraju to jakieś…166 wieczornych deserów.Wracamy, nie zapominając o lanserce...M18 piękna jest lansik.jpg
__________________
pozdrawiam Pan Bajrasz |
07.08.2009, 20:45 | #20 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 1,249
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 39 min 57 s
|
Przewodnik Pascala…… ta… Klasyk. Nie nadaję się nawet do wytarcia tyłka. Choć można nauczyć się czytać między wierszami i wtedy jest lepiej. Np. „Kem – zagubione miasto gdzieś na dalekiej północy…”, czyli już wiadomo, że jak się zagubiło to raczej przez ostatnich kilkadziesiąt lat żadna firma remontowa go nie odnalazła.
Wyczytałem, że Pietrozawodsk jest miastem bliźniakiem dla Sankt Petersburga a że Leningrad ominęliśmy szerokim łukiem, więc namówiłem chłopaków na zwiedzanie. Trochę marudzili. Zwłaszcza taki jeden, co wszystko już widział a u niego w Niemczech to nie takie Pietrozavodzka som W końcu po tym jak przeczytałem im barwny opis miasta, w którym przepiękną ulicą z trylionem knajp, sklepów i wszystkimi innymi znanymi ludzkości atrakcjami dojeżdżamy do równie ślicznego nabrzeża – dali się przekonać. Mówić już nie potrafili – zmęczenie dało o sobie znać, ale kiwnęli głowami. No i pojechaliśmy a jak dojechaliśmy to jeździliśmy, jeździliśmy i szukaliśmy tej promenady. Mój wewnętrzny spokój zakłócał widok dwóch pomników mijanych raz z prawej raz z lewej. Pascal napisał, że dostali je od Szwedów i chyba Amerykanów. Chyba jakaś syrenka i dziewczynka?… w każdym bądź razie miła odmiana, bo nie czołg, nie duży walec, nie mały walec, nie dwa czołgi, nie działo przeciwlotnicze, nie bohaterski traktor, nie statek bohater, nie ciężarówka odlana w betonie, nie wódz wielkiej rewolucji i nie bohaterski czerwonoarmista w skali 8 000 000:1. Po prostu coś, co jest ładne i tym samym kłuje w oczy na tle wszechobecnej bylejakości. I te pomniki miały stać na naszej trasie. I stały tylko reszta jakoś nie pasowała do opisu… No nic to! Powiedzieliśmy za Małym Rycerzem i postanowiliśmy załatwić sprawy związane z meldunkiem. Mocno po czasie, ale lepiej późno niż wcale- tak myśleliśmy. W tym celu udaliśmy się na pocztę. Po wejściu do budynku tłum spojrzał na nas i nastała cisza przerywana tykaniem zegara… No, ale przecież nie będziemy tak stać i czekać aż wybije pełna i pokaże się kukułka, bo jeszcze jakaś starowinka raczy zejść. Jak zwykle pierwszy zagadał nasz lodołamacz i z ledwie słyszalnym niemieckim akcentem, wyłuszczył Pani z okienka o co nam kaman. Pani pokiwała głową i przyniosła formularze. Tak na oko z pół kilo. Powiedziała co mamy wypełnić, więc zajęliśmy się lekturą. Fa fffa ffffaaa ffffaaaamiiiiillllllliaaaa! Przeczytał uradowany Myku. Ja wydukałem coś od siebie i w tej chwili zrozumieliśmy, że nie będzie łatwo. Miła Pani pośpieszyła nam z pomocą i doprecyzowała informację mówiąc, że jak to wszystko wypełnimy to mamy to zanieść na pocztę główną. Wytłumaczyła też gdzie znajduję się ta poczta a na odchodnym dodała, że najlepiej jak pójdziemy tam w poniedziałek, bo wtedy będzie otwarte. Była sobota i tak skończyła się nasza przygoda z meldunkiem. Nikt nigdzie go od nas nie wymagał. Według Pascala podróż z Kemu na Sołowki biała być dużo tańsza niż z Bielomorska. Nie wiem ile powiedzieliby w Bielomorsku ale w Kemie kwota ta była nie do zaakceptowania. Może sprawiała to magia niemieckiej rejestracji Myka, która uruchamiała w umysłach tubylców jakiś mnożnik Nie wiem ale było drogo, zwłaszcza że motocykle też chciały zobaczyć wyspy Ostatnio edytowane przez deptul : 07.08.2009 o 20:47 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
akcja coca-cola, prośba o pomoc | mbogo | Kwestie różne, ale podróżne. | 22 | 30.08.2013 22:46 |