Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03.11.2011, 01:04   #11
Robert B


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Robert B jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sebol Zobacz post
Na razie to asfalty były . Przygoda z przestrzenią i szutrami dopiero się zaczyna
Wszyscy mówili, że nie będzie lekko,ale nie spodziewaliśmy się, że AŻ TAK!!!!!!!
Robert B jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2011, 01:17   #12
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
Domyślnie

Rozpisz się trochę teraz, bo wiele nie opowiedzieliście o Mongolii podczas spotkania w Irkucku, co jest całkiem zrozumiałe...fantastyczna gościna Monaha, i zacne zakąski jakoś dziwnie wpłynęły na przekaz informacji

Do Roberta: Pamiętam o "tych" fotkach, wyślę Ci po 15tym, lub wcześniej wtrącę w relację
__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2011, 12:35   #13
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
Domyślnie

Piotr będzie więcej o Mongolii w następnych częściach
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2011, 19:42   #14
Robert B


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Robert B jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał bajrasz Zobacz post
Rozpisz się trochę teraz, bo wiele nie opowiedzieliście o Mongolii podczas spotkania w Irkucku, co jest całkiem zrozumiałe...fantastyczna gościna Monaha, i zacne zakąski jakoś dziwnie wpłynęły na przekaz informacji

Do Roberta: Pamiętam o "tych" fotkach, wyślę Ci po 15tym, lub wcześniej wtrącę w relację
To łaśnie zacność tych zakąsek nieco zamazała ostrość Naszej rozmowy.
Było po królewsku. Dla nas wracających z Mongolii, na sam dżwięk słowa "prysznic" przechodziły nas ciarki.
Wreszcie można było wyspać się pod dachem,umyć się i co najważniejsze pogadać spokojnie bez tych k....ew ze skrzydełkami, które w Polsce noszą taką niewinną nazwę...
Monah- jeszcze raz dzięki za gościnę.
Robert B jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2011, 21:22   #15
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał bajrasz Zobacz post
Rozpisz się trochę...
Kolego Bajrasz, rozpisz się trochę również


Panowie piszcie dużo i szczegółowo!!!!
__________________
Wiesz... taki kuter...

czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2011, 21:24   #16
PARYS
Mam przerąbane :)
 
PARYS's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: WTA
Posty: 1,656
Motocykl: RD07a
Przebieg: stoi
Galeria: Zdjęcia
PARYS jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 14 godz 55 min 9 s
Domyślnie

Dawaj panie tą relację bo się mi spodobała!
A że moto garażowany od maja to już czytać nie mam co...
__________________
Motto nr 1: Uważać na mokre pieńki i siekiery
PARYS jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2011, 14:02   #17
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
Domyślnie

Dzień 10 186km. 06.07

Rano okazuje się, że złapałem „ kapcia” w tylnej oponie. Mam szczęście, bo i tak miałem wymienić opony na kostki. Pompuję zatem powietrze i jadę z synem Kazacha jakieś 200 m na „szinomontaż”. W warsztacie zamiast szwagra Kazacha przyjmują nas jakieś dzieciaki . Zastanawiam się czy dobrze trafiłem może to przedszkole.... ale jednak nie .W garażu stoi maszyna do ściągania opon. Ojciec dzieciaków czyli prezes, kierownik i właściciel w jednej osobie tego przybytku przychodzi po ok 20 minutach. Łatanie dętki, wymiana opon, po czym wracamy i pakujemy się do wyjazdu.


Przed wyjazdem korzystam z lokalnej ubikacji, czyli „ pomieszczenia” wysokiego na trochę poniżej moich ramion z drewnianą podłogą, w której jest dziura na szerokość dwóch desek. Wchodząc na wprost mamy widok na ulicę ( jak i ulica na nas ), która prowadzi do pozostałych domostw. Możemy w ten sposób prowadzić konwersacje z idącym np. sąsiadem, który nas pyta „ cześć stary jak leci ?”









kilka zdjęć z posesji Kazacha







Córka Kazacha Arai ( łatwe do zapamiętania imię ) na głębokim oleju robi pyszne kazachskie chlebki . Chyba najbardziej pracowita osoba z całej rodziny.







Nowoczesność w domu i zagrodzie






Populacja w Mongolii nie jest zbyt liczna . Wynosi zaledwie 2,7 miliona ludności . Dodam ,że powierzchnia kraju jest 5,5 razy większa od Polski . Na zdjęciu chłopca z prawej strony widać wyrastający szósty palec z kciuka . Kilkakrotnie widziałem podobne defekty genetyczne jak i inne. Na temat urody kobiet w Mongolii nie będę się rozpisywał bo brzydkich kobiet przecież nie ma , ale ciężko by było znaleźć chętnych do " mieszania krwi "







Przed wyruszeniem robimy zdjęcie pamiątkowe z rodziną gospodarza i jedziemy do centrum wymienić pieniądze .





Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów Piotr stwierdza, że nie ma nawigacji na motocyklu. Była zamontowana na 100%, ale teraz na mocowaniu jej po prosu nie ma. Wracamy wyjaśnić sprawę do Kazacha, gdyż przed wyjazdem przy motocyklach przewijało się sporo osób z jego rodziny . Szukamy uliczki która prowadzi do miejsca naszego noclegu. Chłopaki wjechały w inną uliczkę,ja natomiast trafiłem w tą właściwą i po chwili …. ulga. Nawigacja jakimś cudem wyczepiła się z mocowania i leży pod murem gdzie w cieniu stał Piotr i czekał na nas przed wyjazdem ( vis a vis wjazdu do domu Kazacha ). Dobrze, że w między czasie nikt nie przechodził tą drogą, bo mógłby ją potraktować jako swoją i powstała sytuacja byłaby bardzo niezręczna. Po ponownym zamontowaniu urządzenia jedziemy do centrum. Wymieniamy walutę w budynku, który wygląda okazalej, niż ten w dzień poprzedni. Robimy kila zdjęć, oraz zakupy w markecie. W sklepie, jak zresztą później w wielu innych miejscach sensację wzbudza Piotr. Z racji swojego słusznego wzrostu, prawie 2 m często ukradkiem pokazywano na niego palcem, wzbudzając przy tym uśmiechy na twarzach sporo niższych Mongołów, szczególnie płci przeciwnej.













Ruszamy by zatankować motocykle. Na stacji benzynowej pytam o drogę do Hovd.
Dwóch panów ochoczo pomaga nam pokazując właściwy kierunek. To dziwne, bo patrząc na mapę powiedziałbym, iż wskazany kierunek jest dokładnie przeciwny od tego który wynika z mapy. Myślę sobie, oj jak to dobrze zapytać pomocnego tubylca. Jedziemy w kierunku wskazanym przez Mongołów, pytając po drodze jeszcze jednej osoby, która potwierdza, że droga którą jedziemy jest prawidłowa.













Po kilkudziesięciu kilometrach pierwsza awaria. Trzeba spinać pasami kufer Roberta, ponieważ nie wytrzymał zamek. Jedziemy w pięknych okolicznościach przyrody podziwiając widoki ośnieżonych szczytów gór, starając się wybrać w miarę dobrą drogę. Wybór jest spory, ponieważ w Mongolii główna droga jest umowna,
i z boku po obu stronach jest kilka lub kilkanaście wyjechanych alternatywnych śladów.


















W tym przypadku droga główna była widoczna, gdyż wysypano ją czymś w rodzaju drobniejszego tłucznia. Po kilkudziesięciu kilometrach mapa nie bardzo pokrywa się z tym, co widzimy w terenie i wiemy już, że jedziemy w złym kierunku. Kierunek jest zupełnie przeciwny do tego, w którym chcieliśmy jechać. Jestem zły na Mongołów i na siebie, bo ich posłuchałem. Nasze przypuszczenie o błędnej drodze potwierdza dwóch napotkanych Portugalczyków. W czasie rozmowy jeden z nich mówi znamienne słowa „ Mongolskie drogi zabijają motocykle”. Mówią też, że w Mongolii trzeba bardzo dokładnie określić, gdzie się jedzie, bo miasta mają taką samą lub bardzo podobną nazwę. Tak było również w naszym przypadku. Na południu również było miasteczko Hovd ( tak się wymawiało lecz pisało się Khovd ), więc można było usprawiedliwić Mongołów za moją niefrasobliwość .




Rozstajemy się z Portugalczykami i jedziemy dalej do Tolbo. Jest tam stacja benzynowa, gdzie tankujemy do pełna. Z Tolbo kontynuujemy podróż na południe. Widoki przepiękne. Przestrzeń ogromna . Dzika przyroda nie tknięta ludzką łapą.


















Zatrzymujemy się na nocleg przy potoku, w którym możemy się umyć.















Kolacja, coś do picia i do namiotów. W nocy wstaję za potrzebą i widzę fantastycznie ugwieżdżone niebo. Droga mleczna wyglądała niesamowicie w czystym mongolskim powietrzu i ciemności pozbawionej rozjaśniających niebo świateł . Gdyby było cieplej z pewnością wywlókłbym z namiotu śpiwór oraz matę , by kontynuować nocleg pod tym gwiezdnym dachem.

Miejsce spania : N47.84320 E90.65218











Dzień 11 287km. 07.07

Pobudka o wschodzie słońca. Kilka zdjęć, śniadanie, ciepła herbata. W naszą stronę powoli zmierzają jakieś włochate stwory. Przed naszymi namiotami dystyngowanie przechodzi rodzinka jaków (gatunek dużego ssaka z rodziny krętorogich (Bovidae), rzędu parzystokopytnych. Zamieszkują Tybet, Indie i Chiny, gdzie żyje zarówno w stanie dzikim jak i udomowionym. Udomowione jaki są zwierzętami jucznym, poza tym dają mleko
i wełnę). Kompletnie nie zainteresowane naszym towarzystwem idą przed siebie do leżących ok. 300 m od namiotów zabudowań.








Postanawiamy, iż wracamy do Tolbo, a następnie drogami na skróty chcemy dostać się do Hovd, tego właściwego, do którego mieliśmy jechać wczoraj. Za Tolbo spotykamy znaną nam ekipę z Kazachstanu. Wymieniamy gesty pozdrowienia i jedziemy dalej.
Zatrzymujemy się na jednym z małych mostków, by zrobić zdjęcia krajobrazu. Podjeżdża do nas na koniu Mongoł, który zaprasza nas gestem koło swojej jurty, by pochwalić się pięknym sokołem ( lub orłem ), z którym jeździ na polowania. Ma też dwa małe okazy, którym rzuca upolowanego susła. Mongoł zaprasza również do jurty, jednak Robert pojechał przodem
i chcemy do niego dojechać .




















Odbijamy z głównej drogi i zaczyna się wielkie błądzenie. Trafiamy w miejsce gdzie kończy się droga i stoją jakieś chaty, do których pewnie w porze zimowej wracają z pastwisk Mongołowie .








Szukając jakiejkolwiek drogi jedziemy przez góry po bezdrożach i kamieniach. W ten dzień sporo błądzimy, ale rekompensatą za to są wspaniałe widoki. Po kilku godzinach trafiamy do doliny, gdzie były dziesiątki lub nawet setki jurt. Znajdujemy na GPS-ie drogę, która prowadzi z powrotem do Bajan Olgii .




Przestrzeń ... przestrzeń ..... i jeszcze raz przestrzeń










Wracamy zatem do miejsca naszego pierwszego noclegu w Mongolii. Droga powrotna jest inna od tej, którą jechaliśmy dzień wcześniej. Przed miastem natrafiamy na rzeczkę z dość silnym prądem. Patrząc na przejeżdżające samochody, wody jest jakieś 70-80 cm. Bardziej jednak martwi nas silny nurt. Już mamy zamiar rozbierać się, by asystować motocykle przy przeprawie przez rzekę, gdy z jednego z samochodów, który właśnie się przeprawił wychodzi pasażer i mówi nam po angielsku o moście, który jest oddalony o jakieś 5 km stąd. Most ten znajdujemy bez problemu . Ponownie jedziemy przez Bajan Olgii kierując się na Hovd.
Przy wyjeździe z miasta zatrzymuje nas patrol kontrolując dokumenty. Podczas kontroli podjeżdża starszy pan z żoną na chińskim motorowerze. Jedzie właśnie w stronę Hovd dokładnie nad Archi Nuur i proponuje byśmy jechali za nim. Wleczemy się za powolną chińszczyzną ok. 5 km. Nie wytrzymujemy tempa i wyprzedzamy naszymi super maszynami naszego pilota. Pędzimy robiąc zdjęcia przyrodzie, która jest znacznie inna, jak w okolicy Tolbo. Rzeki z dolinami porośniętymi drzewami, a w tle góry .









Już po jakimś czasie szukamy drogi, która mogłaby uchodzić za główną, bo tą którą jedziemy jest jakaś trudnawa odcinkami. Łatwo o wywrotkę na sypkim głębokim piasku, który pojawia się odcinkami, a poza tym jakoś nie widać innych pojazdów. Przez wspomniany piasek mamy z Robertem bliskie spotkanie, po którym obaj lądujemy na ziemi. Otrzepujemy się, podnosimy motocykle i jedziemy dalej. Przed samym jeziorem szukamy miejsca do spania. Piotr oddala się w stronę brzegu jeziora, a ja z Robertem zatrzymujemy się. Dosłownie po chwili słyszymy pyrkanie jakiegoś sprzęta. Nasz przewodnik na chińskim bajku jest kilka minut po naszym przyjeździe. Jesteśmy w szoku! Wolnym tempem bez szarpania, robienia zdjęć i błądzenia jest tak szybki, jak nasze japońskie i austriacka maszyny. Starszy pan i jego żona coś do nas mówią pokazując ręką na niebo. Jesteśmy niegrzeczni, gdyż nie słuchamy ich, tylko oddalamy się w stronę Piotra. Jedziemy nad brzeg Archi Nur.


















Rozbijamy namioty, pijemy płyny i już mamy zamiar wchodzić do jeziora, by wykąpać się, gdy zrywa się wiatr. Cały nasz misterny plan ….nie wypalił. Oceniamy, że wieje ze 70 km/h. Namioty 2 seconds nie są odporne na silne podmuchy wiatru. Stawiamy blisko namiotu motocykle, by trochę odbijały strugę powietrza, gramolimy się do środka i każdy w swoim konsumuje kolację. W moim namiocie przez chwilę czuć dwa zapachy. Są to ryby z puszki oraz delikatnie mówiąc, trochę nie świeże skarpety. Jakoś te dwa zapachy się kłócą i słabo pasują do siebie, zatem po chwili skarpety lądują w szczelnym worku, a ja teraz mogę delektować się rybą.Po kolacji dokonuję ablucji całego ciała ( z nastawieniem na słowo całego ) przy pomocy niezastąpionych chusteczek dla niemowlaków. SUPER WYNALAZEK !!!!


Robert:
W czasie jazdy motocykl zaczął mi jakby przerywać. Zatrzymałem się i widzę, że boczna nóżka jest zdemolowana od walenia po wielkich kamieniach. Urwana jest „kacza łapka” przyspawana na końcu, zaś czujnik stopki rozłamany jest na pół. Cóż było robić. Obcięliśmy kable, złączyliśmy na krótko i zaizolowaliśmy.




Po dojechaniu nad jezioro spełniło się moje marzenie- a w zasadzie zaraz miało się spełnić.
Szybko rozstawiliśmy namioty i poszedłem się wykąpać. Lepiący brud zaraz miał zniknąć z mojego ciała. Uśmiechałem się sam do siebie lekceważąc zachmurzone niebo. Kiedy stanąłem nad brzegiem poczułem powiew wiatru. Rozebrałem się. Położyłem ręcznik tak, aby łatwo go było wziąć po wyjściu z chłodnej wody. Wchodząc obejrzałem się w stronę namiotów i zobaczyłem koziołkujący mój namiot, toczony przez wiatr, który w tej właśnie chwili się zerwał. Nim sytuacja została opanowana zrobiło się zimno, a wiatr zamienił się w lekki huragan. Z kąpieli pozostały tylko marzenia.
Usiłujemy nalać do kubków piwo z 2 litrowej butelki, zakupione wcześniej w mongolskim sklepie. To wielokrotnie przećwiczone zadanie staje się prawie niewykonalne. Wiatr porywa kawały piany. My jesteśmy jednak uparci. W końcu należy nam się ta odrobina luksusu, bo to jedyny luksus tego wieczora.

Miejsce noclegu N 49°23.306’ E 90°34.994’






















CDN.............
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 04.11.2011 o 17:07
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2011, 17:25   #18
Unzagi
 
Unzagi's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Milanówek
Posty: 30
Motocykl: BMW
Przebieg: mikry
Unzagi jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 2 dni 19 godz 27 min 45 s
Domyślnie

Zacnie Pamiętam początki jak sebol szukałeś chętnych na wyjazd. Czekam na kontynuację!
__________________
Jeżeli wydaje Ci się, że co drugi Twój pomysł jest genialny, dopij wódkę i idź spać...
Unzagi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2011, 17:54   #19
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Unzagi Zobacz post
Pamiętam początki jak sebol szukałeś chętnych na wyjazd.

jak widać się udało
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2011, 18:51   #20
Kudłaty91


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Radom
Posty: 169
Motocykl: RD04, RD07, Tramp, EXC 450
Kudłaty91 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 5 dni 20 godz 1 min 44 s
Domyślnie

tylko pozazdrościć!!
Kudłaty91 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 doktorek Trochę dalej 44 14.02.2012 20:08
Mongolia 2011 start przełom lipca sierpnia, motorki już ma miejscu :-) mnorbi Umawianie i propozycje wyjazdów 0 02.07.2011 18:46
Mongolia 2011 sebol Umawianie i propozycje wyjazdów 121 01.06.2011 22:27


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:49.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.