23.08.2013, 01:25 | #11 |
Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Gdańsk
Posty: 49
Motocykl: KTM 950 ADV
Online: 2 dni 5 godz 53 min 21 s
|
|
23.08.2013, 16:20 | #12 |
Zarejestrowany: May 2011
Miasto: Rzeszów
Posty: 147
Motocykl: XT 600E, NX250 Dominator
Online: 1 tydzień 1 dzień 55 min 59 s
|
Oj piękny ten Kirgistan piękny...
W słowa to ciężko ubrać Dalszy ciąg relacji niebawem jak tylko jeszcze bardziej zatęsknimy za tą krainą... |
01.09.2013, 16:38 | #13 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Wygląda,że jechalismy zaraz za Wami na trzy motocykle. Wyjechaliśmy 17 lipca w stronę Kirgistanu. Wracalismu przez Tadżykistan i Uzbekistan. Zrobiliśmy 15tys na swoich kołach.
|
01.09.2013, 20:55 | #14 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Rzeszów
Posty: 132
Motocykl: xt 600 tenere
Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s
|
17 lipca byliśmy już z karawaną w okolicach Moskwy
|
01.09.2013, 22:23 | #15 |
Piękne zdjęcia!
P.S Nie zazdroszczę bo w czerwcu już tam będę!!!
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. |
|
02.09.2013, 14:57 | #16 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chwałowice/Wrocław
Posty: 457
Motocykl: RD07
Przebieg: 99 000
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 11 min 52 s
|
O rany czad !!!
|
03.09.2013, 03:21 | #17 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Rzeszów
Posty: 132
Motocykl: xt 600 tenere
Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s
|
Zwykły rudy kundel, pies jakich w Kirgistanie tysiące, najpierw z daleka, spokojnie obserwuje nadjeżdżające motocykle by w ostatniej chwili zerwać się do szaleńczej pogoni, nigdy nie dorwie pierwszego, nie zdąży, poluje więc na drugiego i tu akcja w 99% kończy się ucieczką psa tak samo szybką jak bieg w pierwszą stronę, ten jeden raz skończył się inaczej. Pies postanowił przebiec na drugą stronę drogi, na drodze stanęło mu tylne koło Trampka Piotrka. Niby nic, mały pies, ciężki motocykl a jednak w tym starciu wygrał kundel. Pies podciął koło, motocykl stracił równowagę, gleba. Z daleka wyglądała jak każda inna, niegroźna wywrotka ale kiedy chcieliśmy dźwignąć motocykl aby Piotrek mógł się spod niego wydostać usłyszeliśmy krótkie "nie ruszajcie, noga złamana". Staliśmy z rozdziawionymi gębami ale ból malujący się na twarzy Piotrka potwierdził jego słowa. Noga złamana, to już wiemy. Co dalej? Podnosimy motocykl, przenosimy połamanego na pobocze, Kowal jedzie szukać zasięgu żeby zadzwonić po pogotowie a my ogarniamy resztę: ubezpieczenia, telefony, przy pomocy lokalesów usztywniamy nogę, okrywamy kocem. Jeden z nas - Kogut jedzie do wsi szukać pomocy. Po kilkudziesięciu minutach wraca Kowal, pogotowia niet, tutaj nie przyjeżdża nawet do umierającego a co dopiero do złamanej nogi. Na szczęście z Kowalem przyjeżdża samochód. Pakujemy Piotrka na pakę, noga boli ale znosi to dzielnie, wciskamy mu wszystko co potrzebne, życzymy powodzenia i wysyłamy do szpitala oddalonego ok 100km od miejsca wypadku, w drodze asystuje mu Kowal. W tym samym czasie wraca Kogut taszcząc ze sobą lekarza transplantologa którego znalazł w kirgiskiej wsi. Jak to zrobił? Nikt nie wie! Na Szczęście lekarz transplantolog nie był potrzebny i mógł spokojnie wrócić do wypasania swoich kóz.
Szpital okazuje się obskurnym, brzydkim, postkomunistycznym budynkiem. Zaskakująca za to okazała się aparatura wewnątrz, najnowsze urządzenia, przyrządy i rentgen którego nie powstydziłaby się niejedna placówka w Europie. Lekarz ściągnięty z domu był prawie trzeźwy i bardzo przejęty. Prześwietlił, nastawił, zastrzyk zrobił, w gips wsadził... resztą zajęło się ubezpieczenie. Morale grupy spadło. Część decyduje się na powrót asfaltem, reszta wraca przez góry drogą którą tutaj przyjechaliśmy. Pogoda nie pomaga, ciężkie burzowe chmury, chłodno, pierwsze krople deszczu. To była chyba najwolniej przejechana trasa na tym wyjeździe. Każdy z tyłu głowy miał myśl o tym jak niewiele potrzeba by coś się stało. Umówiliśmy się w tym samym hotelu w Baetowie w którym jeszcze wczoraj jedliśmy obiad. Grupa offowa i terenowa spotykają się prawie w tym samym czasie. Czekamy na Kowala i informacje ze szpitala. Powoli robi się ciemno, zaczynamy się martwić, na chwile obecną nastrój nie sprzyja zabawie... Po kilku godzinach pojawia się Kowal. Dowiadujemy się, że Piotrek ogólnie ma się dobrze i z nogą w gipsie czeka na transport do Biszkeku skąd samolotem zostanie odesłany do Polski. Ubezpieczenie sprawdziło się po raz kolejny, niestety. Trochę uspokojeni, lokujemy się w pokojach i umawiamy się na wieczorną wódkę z colą. Opuszczony hotel zaczyna żyć. Po chwili pojawiają się nowi goście wraz z informacją, że od kilku dni mają tu zarezerwowany pokój. Dwa lata, od czasu rewolucji ani jednego klienta a tu w jedną noc taki urodzaj. Dziwne. Nie wnikaliśmy ale wiedzieliśmy, że nowi goście są tu nieprzypadkowo... Następnego dnia opuszczamy posępny hotel i ruszamy dalej w stronę Kazarman a następnie w kierunku Osz. Przed nami ok 300km szutrów i polnych dróg. Widoki piękne, droga malownicza, szuter zdradziecki. Bardzo trzeba było uważać by nie wjechać w usypaną przez samochody hałdę żwiru na środku drogi. Prawie każdy dowiedział się jakie to może być niebezpieczne. Najboleśniej doświadczył tego Sławek zwany przez nas Tatą. Zaliczył konkretną glebę i zanim sam się pozbierał w silniku jego motocykla zaczęło się coś tłuc. Motocykl nie pali, silnik się tłucze, brakuje oleju jednak Tato próbuje jechać dalej. Silnik tłucze się dalej, co raz mocniej, szkoda motocykla, nie da się jechać... Ogarniamy temat i w oddalonej 20km dalej wsi organizujemy busa który odstawi motocykl i Tatę do Biszkeku. To niestety koniec jego wycieczki. Na domiar złego gdzieś zaraz po wywrotce Tato gubi kufer. Kufra nie znaleźliśmy, na szczęście były tam tylko ubrania... Doganiamy resztę grupy którą wysłaliśmy przodem i rozbijamy obóz nad rzeką pomiędzy ciągnącymi się po horyzont polami marihuany... Kolejny dzień to w większości asfaltowy dojazd do Osz. Znajdujemy tam hotel, zostawiamy motocykle, ubieramy cywilne ubrania i ruszamy w miasto. Bieżąca woda w hotelu, jedyna w ciągu tych dwóch tygodni i kolacja w cywilizowanej knajpie poprawia nam humory. Naładowani energią ruszamy w stronę Pamiru. Przed nami dziesiątki serpentyn i przełęcz na wysokości 3500 mnpm. Część motocykli nie chce jechać, brakuje powietrza, motocykle zalewa. Wspinanie się pod górę w takich warunkach to istna męczarnia zarówno dla motocykli jak i dla nas. Na tej wysokości niezawodna okazuje się siła nóg, przed samą przełęczą spotykamy trójkę polskich rowerzystów, nauczycieli którzy jadą do Tadżykistanu. Krótka pogawędka, szczere wyrazy szacunku w ich kierunku, wspólna fota i jedziemy dalej. Za przełęczą wyłania się Pamir... pasmo górskie położone na terytorium Tadżykistanu, Afganistanu i Chin. My chcemy napatrzeć się na Pik Lenina (7134 m n.p.m) szczyt położony na granicy Kirgistanu z Tadżykistanem, dugi co do wysokości szczyt Pamiru. By móc być bliżej niego musimy się wdrapać naszymi mechanicznymi osiołkami na 3800 mnpm, tam znajduje się główna baza wypadowa na Pik Lenina. Brakuje powietrza a kilka kroków sprawia, że kręci nam się w głowach... jednak to co zobaczyliśmy na miejscu to dopiero prawdziwy zawrót głowy... CDN niebawem |
03.09.2013, 10:07 | #18 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Jak przygoda to przygoda. Czasami wychodzi boleśnie . Wszelakiej maści Burków faktycznie są tam tysiące . Nam zazwyczaj pomagało trąbienie i odkręcenie gazu .
Zdrówka dla "połamańca"
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
03.09.2013, 12:04 | #19 |
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Bielsko - Biała
Posty: 1,364
Motocykl: dr650se
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 1 godz 20 min 44 s
|
Podróżowanie po tych drogach grozi permanentnym bólem dupy
Burki startowały czasem z olbrzymich odległości i widać było że dają z siebie wszystko. To taki sport narodowy burków stepowych. Co ciekawe po osiągnięciu celu po prostu pomachają ogonem jeśli go jeszcze mają, lub odchodzą szybko. Sprawdziłem to kiedyś - zatrzymałem się zamiast dodać gazu - burek uśmiechnął się do mnie i odpłynął dumnie w step.
__________________
...i zapytała mnie góra "dokąd tak pędzisz samotny wilku?" "Szukam tego co najważniejsze" odpowiedziałem "Dlaczego więc się tak spieszysz?" Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi. Ostatnio edytowane przez Lupus : 03.09.2013 o 12:11 |
04.09.2013, 11:17 | #20 | |
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 1,503
Motocykl: LC4
Przebieg: ...
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 20 godz 4 min 21 s
|
Cytat:
Jak zwykle dorabia się do tego niestworzone historie. Może po prostu warto się lepiej przygotować. Pozdrawiam |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Stany !!! Azja Centralna A-R-S | sebol | Trochę dalej | 96 | 28.07.2015 17:13 |
Azja Centralna sierpień/wrzesień 2012 | gancek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 20 | 21.07.2013 22:23 |
Korytarz Wakhański - Azja Centralna czerwiec-lipiec | Piast | Umawianie i propozycje wyjazdów | 51 | 12.01.2013 13:43 |
Sprawy formalno - wizowe Azja Centralna i Mongolia | ydoc | Przygotowania do wyjazdów | 47 | 20.06.2012 00:17 |
Azja Centralna | Magnus | Trochę dalej | 137 | 29.11.2009 09:31 |