02.02.2016, 14:58 | #11 |
Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Myślenice
Posty: 601
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 4 dni 8 godz 19 min 37 s
|
Super .. chyba śledziłem na bieżąco Twoje przygody na FB, ale chętnie poczytam więcej
|
05.02.2016, 00:40 | #12 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
|
Przyjazna twarz Armenii
z fotkami tutaj: http://moto.elban.net/2015/08/18/prz...twarz-armenii/ Stoję gdzieś w zapomnianej wsi kilkanaście kilometrów za gruzińską granicą. Próbuję dokręcić linkę prędkościomierza. Jeżeli tego nie zrobię to nie będę wiedzieć z jaką prędkością jadę to jedno, a dwa, że wpadnie do linki pył z drogi i sama naprawa może się wydłużyć. To banalna sprawa, tylko śruba jest trudno dostępna. Czasem dokręcenie tego cholerstwa zajmuje 5 minut, czasem 35. Nie mam na to patentu, a śruba jest trudno dostępna. Tym razem było to bardziej pół godziny, niż krótka chwila. W tym czasie zatrzymał się jeden samochód, którego kierowca zaproponował pomoc, przyszedł w tym samym celu policjant z pobliskiej komisariatu i zatrzymał się kolejny samochód, z gościem, który studiował w Krakowie. Druga sytuacja była bardziej stresowa. Mój motocykl postanowił ograniczyć możliwość szaleństwa i przestał wkręcać się na obroty wyższe niż tysiąc. Do kompletu było 40 stopni, paliło słońce i stało się to dwupasmowej drodze szumnie zwaną autostradą. Żadne tam wysokości, kilkanaście kilometrów od Erewania. Na neutralnym biegu motocykl kręci się aż miło, na każdym innym przy tysiącu odcina. Zgłupiałem. Diagnozy przez telefon dokonał Omleś, mistrz-mechanik od Super Tenery. Cała naprawa ograniczyła się (serio) do pomacania kabli, tych obok akumulatora, z przekaźnikiem, czujnikiem stopki. Uprzedzając fakty, ten problem do mnie nie powrócił przez następne 9500 tyś kilometrów. Kiedy już kable zostały pomacane, ale nie zdążyłem się jeszcze zapakować na moto, na wstecznym podjechał do mnie jakiś miejscowy samochód: â Sie ma, jakieś problemy? â Nie, już nie⌠â No to wpadaj do mnie na herbatę i arbuza. To tylko kilkanaście kilometrów. Arman mieszkał w Polsce przez 13 lat swojego życia, dopóki całej rodziny nie zwróciły nasze władze z powrotem do Armenii. Ze śmiechem wspominaliśmy mózgojeby, stadion dziesięciolecia i inne wynalazki z lat dziewięćdziesiątych, które złożyły się na dzieciństwo mojego gospodarza i moje lata licealne. Arbuz smakował świetnie, gadało się fajnie, ale czas niestety mnie gonił. Chciałem być jak najszybciej na granicy, w razie nieudanego wjazdu do Iranu zamierzałem objechać cały ten kraj. Dla picu przeczyściliśmy jeszcze papierem ściernym styki koło macanych kabli, wymieniliśmy się numerami na wszelki wypadek i w drogę. Armenia (ta część, którą przejechałem), poza maluteńkim kawałkiem niziny na południe od Erevania, jest przepiękna. Większość drogi to przepiękna wyżyna. Od czasu do czasu wzrok przykuwa jakiś dziwny bądź sowiecki budynek czy po prostu coś dziwnego. Pomieszczenie zrobione z ogromnej beczki, kanapa przed sklepem, stacja do tankowania gazu składająca się z samych butli ustawionych na pace samochodu i pistoletu, nieczynny bar mleczny w środku niczego. W poprzednim wpisie pisałem o kłopotach na granicy. Wyjazd z Armenii zajął mi półtorej godziny. Z drugiej strony, gdy nie podejście służb na granicy było by to znacznie dłużej, bo po pierwsze, przekazywali mnie sobie z rąk do rąk, wciskali na początek kolejki, prowadzili do odpowiednich okienek i wyczerpująco tłumaczyli co mam robić. Procedura upierdliwa â niemniej same służby â super. |
05.02.2016, 00:52 | #13 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Nysa/Reykjavik
Posty: 405
Motocykl: CRF1000
Online: 3 miesiące 1 tydzień 10 godz 38 min 31 s
|
Czyta sie
P.s Ofca ,ile Ty masz wzrostu ? pytam ,bo na kazdej focie z kims -jestes o glowe wyzszy |
05.02.2016, 11:17 | #14 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
|
1.92 czy tam 1.94. Ale garbię się
|
05.02.2016, 12:02 | #15 |
Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
|
fajnie ze Ci sie udalo!!!
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!! |
05.02.2016, 16:24 | #16 |
Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lisków
Posty: 250
Motocykl: TransAlp PD06/PD10
Online: 6 dni 19 min 58 s
|
Urosnąć
|
11.02.2016, 01:09 | #17 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
|
Pierwsza noc w Iranie
z jednym zdjęciem tutaj - http://moto.elban.net/2015/08/18/pierwsza-noc-w-iranie/ No, w sumie to na granicy. Pomachałem na do widzenia wszystkim Ormianom, po raz setny sprawdzono mi pieczątki w paszporcie. â Sczastlivogo (*)! (*) powodzenia. Każdy kto próbował wjechać do Iranu swoim pojazdem wie, jak bardzo upierdliwe jest załatwianie Carnet de Passage â archaicznego papieru celnego będącego zabezpieczeniem, że motocykla w Iranie nie będę próbować sprzedać â w moim wypadku kaucja, którą musiał bym w Polsce zostawić wynosiła by czterokrotność wartości motocykla. Możliwy jest całkowicie legalny wwóz własnego pojazdu załatwiany w jakiś magiczny sposób na granicy. Mentalnie byłem przygotowany na 30 godzin, które spędzę na granicy tak aby wjazd bez Carnet de Passage załatwić sobie sam, omijając pośrednika. Jak każdy, próbowałem negocjować z jednym pośrednikiem, którego udało mi się znaleźć w internecie â motocyklistą Husajnem z http://www.overlandtoiran.com/, tak jak każdy, poległem. 500 dolarów za usługę. Bardzo drogo. Niemniej, uczciwe go poinformowałem, że spróbuje to załatwić sam, przeczytałem cały internet, wydawało mi się, że cały know-how mam w głowie. W torbie miałem trochę chleba i sera, duży zapas wody i mocne postanowienie, że się uda. Śmiesznie było od początku. Przy pierwszym szlabanie musiałem zostawić motocykl, choć sami pogranicznicy wydawali mi sprzeczne polecenia. Jeden, bardzo miły, zapraszał za szlaban, drugi, lekko gburowaty miał zdecydowanie inne zdanie â pojazd zostaje na ziemi niczyjej. Trwało to z 10 minut aż wreszcie starszy stażem postawił na swoje i pieszo powędrowałem do budynku. Tutaj druga niespodzianka â zawiesił się system komputerowy, więc kolejka robiła się coraz większa ale nikt nie był odprawiany. Po dłuższej chwili zainteresował się mną jakiś cywilny pracownik (cywilny jak domniemam, po prostu, nie był w mundurze), który jako jedyny mówił coś po angielsku i wytłumaczył mi cała procedurę. Dopiero później się nauczyłem, że cywilnie ubrany gość może więcej od tego w mundurze i jest jakby ważniejszy, bo może bym tę znajomość z miłym gościem mówiącym choć trochę po angielsku wykorzystał następnego dnia. Najpierw pieczątka w paszporcie (system kiedyś się odwiesi), potem lecę po wszystkie torby i pozwalam je prześwietlić i wychodzę drugim wejściem z budynku, co w sumie oznacza, że jestem już w Iranie. Magiczne słowo Carnet nie padło. Przyniosłem wszystkie torby, cała kontrola była na luzie, bo nie miałem ze sobą nic zakazanego, nawet w formie zachodniej muzyki na plikach mp3. Strict legal. Jak nigdy. Poszedłem do znajomego cywila upewnić się, że to już wszystko. â Tak, witaj w Iranie! â A Carnet de Passage? â Nie jest potrzebny! â Na pewno? â Tak Wooooow! Ale zmiana. Czytałem przed wyjazdem, że Iran otwiera się na turystów, że policja dostała nakaz bycia pomocną, że jest coraz łatwiej o wizę czy inne formalności, ale takiej promocji się nie spodziewałem. Zostawiłem torby przed wyjściem po âirańskiejâ stronie i zachwycony wróciłem po motocykl. Pokazałem wszystkie stempelki, o karnecie nikt nic nie wspominał więc pełen entuzjazmu odpalam maszynę i zamierzam pojechać po mój bagaż. Po 100 metrach zatrzymuje mnie kolejny szlaban, którego wcześniej nie zauważyłem. â Carnet de Passage jest? Entuzjazm spadł. Wedle mojego stanu wiedzy w sierpniu 2015 roku kluczem do wjechania do Iranu na granicy było wykupienie tranzytowego Carnet de Passage. â No carnet. Armenia, Iran, Turkiye. Transit. â No problem, tommorow, Mr Abbasi (*) (*) nazwisko fikcyjne, zapomniałem prawdziwego. Udało mi się jeszcze ustalić, że mam się stawić między 8 a 9 rano we wskazanym budynku i że mogę pójść spać obok motocykla na parkingu, na którym celnicy zostawiają swoje samochody. Wymieniłem dosłownie kilka dolarów, zjadłem batonika, którego dostałem od jednego z celników i poszedłem spać zadowolony z siebie, że za pomocą sześciu prostych słów zaoszczędziłem 500 dolarów. |
11.02.2016, 21:04 | #18 |
Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Zabrze
Posty: 86
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 4 dni 15 godz 19 min 22 s
|
Kilka pytań, jak długo kwitłeś na granicy i gdzie, na ile dni wypisali Tobie CDP tranzyt no i jaka kwotą się to zamknęło no i pisz pisz
|
12.02.2016, 14:24 | #19 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
|
jest jedno przejście pomiędzy Armenią a Iranem.
na resztę pytań odpowie kolejny wpis. |
09.03.2016, 01:46 | #20 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
|
ze zdjęciami: http://moto.elban.net/2015/08/19/w-iranie/
Obudziłem się chwilę po ósmej, zerwałem na równe nogi, spojrzałem w niebo, wciągnąłem powietrze głęboko do ust i położyłem się spać dalej. Wczoraj powiedziano mi, żebym się zgłosił między ósmą a dziewiątą, przecież wiadomo, że to jest najwcześniej dziewiąta piętnaście. O 9.15 wyszedł mój brak doświadczenia. W budynku, w którym miałem się stawić był tylko portier, który sugestywnie pokazał mi, że jeszcze nie czas. Urzędników poznałem po reklamówkach ze składnikami na śniadanie, którzy zaczęli się powoli pojawiać. Sala dla interesantów, wyposażona w klimatyzacje, została otwarta. Wypatrzyłem âmojego urzędnikaâ, poczekałem cierpliwie aż zje i z radości podskoczyłem kiedy okazało się, że pamięta mnie i moja sprawę. Palcem pokazał mi jakiegoś chłopaka, z którym zaraz się zaprzyjaźniłem. Piątka, piątka, dodaj mnie na fejsie (oficjalnie zabronionym w Iranie) i tym podobne. Użyłem drugi raz magicznych sześciu słów: â no carnet, Armenia, Iran, Turkiye, transit. â 350 euro, how many days? â 14 â no, maximum 3. Zaklęcie przestało działać! Nie tylko cena mało konkurencyjna w stosunku do Husajna (450 euro) to i czas pobytu limitowany do śmiesznej sumy. Mój nowy przyjaciel nie potrafił mi wytłumaczyć o co chodzi, więc wybrał jakiś numer i podał mi słuchawkę. Przez telefon dowiedziałem się, że tranzytowy Carnet de Passage kupiony na granicy musi ograniczoną ważność do kilku dni. Czyli u tego gościa nic nie załatwię, ale jest możliwy wjazd do Iranu na podstawie dokumentu âczasowego wjazduâ. Sprawa wróciła do mojego âmacierzystego urzędnikaâ, który palcem pokazał mi jakiegoś innego gościa. Po jakimś czasie zrozumiałem jak działa ten system. Na granicy są urzędnicy, siedzący za kontuarem oraz załatwiacze. Urzędnicy głównie jedzą posiłki, palą fajki i piją herbatę. Gdy potrafisz im powiedzieć co chcesz, zapewne Ci pomogą. Problem jest w tym, że nie mówią po angielsku, tak więc odsyłają do załatwiaczy, którzy po angielsku mowią słabo, ale za to mają czas i chęci oraz numer w telefonie do kogoś kto po angielsku mówi fantastycznie. Oraz, mogą legalnie (domniemanie) przyjmować kasę za swoje usługi. Załatwiacze biegają po całym budynku celnym, ciągle gdzieś dzwonią, z kimś gadają, podsuwają jakieś dokumenty do podpisania urzędnikom. Słowem â cały ten burdel wszystkim jest na rękę. Kluczem do samodzielnego sukcesu jest know-how i jakiś phone-friend, który będzie Twoim tłumaczem. Długo czekałem, aż wskazany gość porozmawia się mną. Gdy już się udało, okazało się, że telefonicznym tłumaczem jest Husajn, czyli pośrednik, którego chciałem ominąć. Podczas nieudanej próby negocjowania ceny, uczciwie mu zapowiedziałem, że spróbuje go ominąć wierząc w swój fart i umiejętności interpersonalne. Z drugiej strony, byłem z nim ugadany na jakaś pomoc przez telefon w razie czego. Byłem w kropce, usługi Husajna rujnowały mój budżet. Gość niby miał się mną zająć, ale nie było wiadomo ani za ile ani kiedy to nastąpi. W związku z tym rozpocząłem walkę z nudą: â zrobiłem pranie â wypaliłem masę fajek i wypiłem masę wody â obciąłem paznokcie u nóg â naciągnąłem łańcuch. Poznałem też kilku urzędników, pokazałem zdjęcia tatarskich drewnianych meczetów z naszej ściany wschodniej, wypiłem herbatę. Zamieniłem kilka zdań z innymi zmotoryzowanymi turystami, którzy albo korzystali z usług Husajna, albo po prostu mieli Carnet de Passage. Czekałem. Czekałem. Czekałem. Czekałem. Około 16 ktoś przyszedł sprawdzić numery na ramie motocykla. Chwilę później okazało się, że mogę wymienić 500 dolarów na trzy karteczki. Łącznie z taką: To karteczka, która upoważnia na wyjazd z granicy. Na dzień dobry stargowałem 50 dolarów. Usiadłem smutny na jakiś schodkach i zacząłem zastanawiać się czy 150 dolarów starczy mi na 8-10 dni pobytu w Iranie. Aż pojawił się mój poznany rano przyjaciel, z którym podzieliłem się swoimi wątpliwościami. I chwilę później wrócił z uśmiechem od ucha do ucha â 400 wystarczy â stargowałem dla Ciebie! To ja chwile po przekazaniu pieniędzy â jak widać pewności czy to był dobry ruch nie ma. Jeszcze tylko ostatni rzut oka na granicę: I ruszyłem żwawo w kierunku wybrzeża jakimiś podrzędnymi drogami. Na pierwszy nocleg wybrałem sobie takie piękne jeziorko.... |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Iran 2014 | CeloFan | Trochę dalej | 18 | 25.11.2015 09:54 |
Iran | ofca234 | Przygotowania do wyjazdów | 24 | 16.08.2015 09:21 |
IRAN - Lipiec 2014 | Maciek SRMC PL | Umawianie i propozycje wyjazdów | 23 | 24.08.2014 22:59 |
Iran - Kwiecień 2014 | skowron | Umawianie i propozycje wyjazdów | 23 | 10.06.2014 16:24 |