18.07.2016, 23:42 | #11 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Reszel
Posty: 688
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 4 miesiące 4 dni 14 godz 18 min 50 s
|
No mnie jak pisałem w innym wątku wycenił na coś koło 120-130$. Zawinąłem się od razu.
Za to powrót klimtyczną Abchazją się udał za 10 $ (wiza w Suchumi). Spotkałem w Shatili jak i później w Poti znaną Wam "czeską" parkę.... Gośka nieżle się wyrobiła za to Michał miał lekkiego pecha. Kwatera w Shatili zgodnie orzekliśmy słabawa . Czacza sklepowa. Pewnie to nie było te lokum które nam polecałeś. . Serwuj szybko tę Armenie. Czekam z niecierpliwością. |
19.07.2016, 13:47 | #12 |
Zarejestrowany: Jan 2016
Miasto: Augustów
Posty: 185
Motocykl: RD07a + DRZ400
Online: 2 tygodni 10 godz 18 min 51 s
|
Robi się coraz ciekawiej...Dawaj dalej!
|
19.07.2016, 20:43 | #13 |
Zarejestrowany: Jan 2013
Miasto: Złotów
Posty: 433
Motocykl: DR 650 SE
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 2 dni 21 godz 58 min 54 s
|
Na przejściu zeszło nam trochę czasu i zrobiło się popołudnie. Odjeżdżamy dla spokoju kilkadziesiąt kilometrów od granicy i zaczynamy szukać jakiegoś miejsca do spania. Po drodze zahaczamy jeszcze o market, nie jedliśmy obiadu wiec dziś będziemy gotować. Przy okazji weryfikują się informacje słyszane w TV, że w tej Rosji to sklepy świecą pustkami bo im unia dała embargo... taaa, półki aż uginają się od produktów i między nimi mnóstwo rzeczy z Polski w wielu przypadkach jeszcze z polskimi etykietami tylko naklejona mała kartka z informacją w ich języku.
Wino, jakieś krokiety z rybą, pasztet i jedziemy. Pod sklepem rzucam okiem w gps gdzie w pobliżu jest jakaś woda. Po drodze znowu pakujemy się w krzaki, kilka opuszczonych wiosek, droga robi się coraz bardziej zarośnięta, praktycznie znika ale kreska w Garminie ciągle jest więc jedziemy dobrze. Wyskakujemy w końcu na polane i widać już jezioro, jest ładnie. Marcin od kilku dni ma problemy z motocyklem, dusi się, nie chce się wkręcać na obroty a co za tym idzie manetka do oporu a prędkość 80km/h. Poprzednie dni nie było czasu ale dziś jesteśmy w miarę wcześnie rozbici więc zabieramy się za gaźnik. Niby wszystko w porządku ale iglica jest mocno wytarta, lata luźno w przepustnicy. Zauważam jeszcze, że jeden przewód od podciśnienia jest lekko pęknięty. Łatamy, sklejamy co się da może jutro będzie lepiej. Marcin to prawdziwy meloman i bez muzyki nie może żyć, zabrał mini radyjko które przygrywać będzie nam już codzień. Wieczór spędzamy przy winku i dźwiękach ruskiego disko polo. W sumie to nie disko polo, to disko russo no bo przecież jesteśmy w Rosji. Podczas porannego drapania się po dupie dyskutujemy gdzie by tu jechać. Niby jakiś plan jest ale kto by się tam go trzymał, przecież mamy jeszcze tyle dni zapasu. Są dwie opcje, albo jedziemy do Kurska asfaltem albo jedziemy terenem w sumie też do Kurska więc decyzja jest łatwa. Czas znowu płynie szybko, grzejemy przez pola i łąki przeplatając to z małymi wioseczkami pośrodku niczego. Jadąc przez kolejne pole kukurydzy wjeżdżamy w mały lasek a za nim... niebiańskie łąki, znaczy się niebieskie. Po horyzont wszystko niebieskie, to kwitnie łubin. W garminie widzę drogę ale w rzeczywistości już od dłuższego czasu jedziemy przez środek łąki. Ślady samochodu dawno zniknęły w trawie, zaczynamy krążyć. W takich miejscach mógłbym krążyć i pół dnia, niesamowity widok. Znów cały dzień zleciał nie wiadomo kiedy, słońce już nisko więc zaczynamy się rozglądać za jakimś miejscem pod namiot. Dojeżdżamy do dużego jeziora ale dookoła wszędzie bagniska i nie da się dojechać do wody. Krążymy z godzinę próbując je objechać. Przypadkowo na pobliskiej łące pod lasem trafiamy na ławeczki i miejsce na ognisko. Widać, że nikogo tam nie było od wielu lat, pewnie to jakieś miejsce pasterzy. zachód piękny jak codzień W nocy zaczyna padać deszcz, leje dosyć solidnie. Rano mamy sporo zabawy żeby wyjechać z tej podmokłej łąki, każdy wywija jakieś akrobatyczne figury na błocie. Po niecałej godzinie dojeżdżamy do drogi, na dziś wystarczy offroadu. Musimy trochę podgonić więc do Kurska dojeżdżamy już asfaltem. Przebijamy się przez miasto i obieramy następny cel - Woroneż. Tam mamy plan poszukać jakiegoś hostelu czy campingu żeby w końcu dokładnie się wyszorować bo kąpiele w rzece nie do końca dają poczucie czystości. Główne drogi w Rosji są mocno zatłoczone, mnóstwo ciężarówek lepszych i gorszych. Często daleka widać tylko kłęby czarnego dymu, jeden Kamaz próbując sforsować górkę tworzy długi korek. Co kawałek remonty, światła, ruch wahadłowy - ogólnie nic przyjemnego. Pod wieczór dojeżdżamy do Woroneża, z bazy danych w garminie próbuję znaleźć jakiś hostel. Pierwszy strzał nietrafiony. To nie hostel ale czterogwiazdkowy hotel, ceny skutecznie nas odstraszają. Dwie kolejne próby podobne, parkingowy jak zobaczył nas całych utytłanych w błocie zasugerował, żebyśmy jednak poszukali czegoś innego. Kolejny hostel mógłby być ale znajduje się w jednym z mieszkań na blokowisku a tu na pewno nie zostawimy motocykli na całą noc bez żadnego nadzoru. Po tym wszystkim kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że w miastach nie ma nic ciekawego i należy je omijać bokiem, tak też robimy. Wyskakujemy z centrum i jedziemy kilka km za miasto - tam podobno jest jakiś kemping. Faktycznie coś jest, jakiś ośrodek nad rzeką w lesie, wygląda całkiem przyjemnie. Przyjemnie jednak nie wygląda portier z psem, który informuje nas, że to zamknięty ośrodek dla elit. Trudno. Słońce już zaszło więc trzeba podejmować szybkie decyzje co dalej. Niedaleko jest miasteczko, jedziemy zrobić zakupy. Dziś na kolację pasztet i wóda. Rozbijamy się już po ciemku nad jakąś rzeczką pod miastem. Po chwili zaczyna się ostro błyskać, najpierw z prawej, później z lewej. Osaczyło nas, pół nocy wisi nad nami jebitna burza a ja leżąc w namiocie zastanawiam się tylko jak my stąd rano wyjedziemy skoro wieczorem bez deszczu było już miękko. To nie koniec niespodzianek jutrzejszego dnia, nad tą rzeką chyba jednak byliśmy nie tylko my. Ostatnio edytowane przez dżony : 19.07.2016 o 20:50 |
19.07.2016, 20:54 | #14 |
Asia
Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,289
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 3 tygodni 6 dni 4 godz 4 min 9 s
|
Jest napięcie. Dawać dalej :-)
wytapatalkowano
__________________
https://www.facebook.com/zaczekajnamotorze https://www.instagram.com/asia_moto/ XL750 + crf300rally |
19.07.2016, 21:10 | #15 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,729
Motocykl: AT RD07a; XR600R
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 11 godz 31 min 26 s
|
czytam, lubię czytać, nawet bardzo mi się podoba
|
19.07.2016, 21:41 | #16 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Sanok
Posty: 2,027
Motocykl: EXC, ST 1300
Przebieg: rośnie
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 21 godz 59 min 8 s
|
Super się rozkręca
__________________
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą |
19.07.2016, 23:09 | #17 |
Zarejestrowany: May 2013
Miasto: Koziegłowy / Poznań
Posty: 135
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 72000
Online: 7 miesiące 4 tygodni 1 dzień 23 godz 51 min 4 s
|
Dajesz.
|
20.07.2016, 19:32 | #18 |
Zarejestrowany: Jan 2013
Miasto: Złotów
Posty: 433
Motocykl: DR 650 SE
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 2 dni 21 godz 58 min 54 s
|
Teren mimo deszczu okazał się w miarę stabilny więc wyjechaliśmy z nad rzeki bez problemów. Zastanowiły nas jednak pewne ślady niedaleko namiotów.
Pies czy niedźwiedź? Nie mam pojęcia ale co by to nie było to nie chciałbym się spotkać z czymś o tak wielkich łapach. Pakujemy graty i jedziemy, dziś mamy do zrobienia koło 600km niestety asfaltem. Jest plan żeby dojechać gdzieś za Wołgograd. Przejazd przez Woroneż znowu zajmuje nam kupę czasu, w końcu wjeżdżamy na jakąś autostradę. Bramki, trzeba coś zapłacić. Mimo wjazdu na 'autostradę' prędkość nie wzrasta wcale. Wszędzie okropny tłok, ciężarówki, mnóstwo samochodów. Przy drodze straszny bałagan, stragan na straganie, co chwile jakaś buda z żarciem, parking tir itp. Mocno męczy mnie ta droga, nie dosyć, że trzeba ciągle się przepychać to jeszcze cały ten zgiełk mocno psuje krajobraz. Praktycznie przy każdej federalce, którą jechaliśmy było to samo. Tak pewnie wygląda większość dróg w Rosji. Jedziemy tak jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, staję w końcu na poboczu. Jest kryzys, nie mam ochoty jechać dalej. Na szczęście lekarstwo jest w zasięgu ręki... znów pierwsza w prawo i po 300 metrach jesteśmy w innym świecie. Jedziemy na azymut, może uda nam się ściąć róg który musielibyśmy robić asfaltem. Niesamowite jak krajobraz może się zmienić w ciągu kilkuset metrów. Znowu te same wnioski, gdzie ludzie tam bałagan. Humory wracają nam szybko. Przestrzenie są tam ogromne, aż przytłaczające. Mimo, że to tylko pola, żadne piękne krajobrazy to ten dzień pamiętam jako jeden z lepszych. Może to przez ten kontrast do zatłoczonego poranka? Nie mam pojęcia ale odetchnęliśmy mocno. Kupa fajnego offroadu. Mijamy kolejne wioski na tym końcu świata, wszędzie widać straszną biedę. Dookoła tylko rozpadające się chałupy. Na końcu jednej z wiosek jednak wyłania się elegancki magazyn. Prawdziwy sklep wielobranżowy, od spożywczych rzeczy po chemię, gwoździe, metalowe wiadra, bawełniane gacie po krzesełko wędkarskie i ponton. Wchodzimy po wodę i jakieś lody. Babuszka pracująca w sklepie nie może uwierzyć w to kim jesteśmy i skąd się w ogóle tam wzięliśmy. Polacy na motocyklach jadą do Gruzji przez jej wioskę? Niemożliwe. Mimo to strasznie przyjemne są takie spotkania - dla nas bo przez chwile można było poczuć się kimś wyjątkowym a dla nich to pewnie była jedyna okazja spotkania takich ludzi i pewnie już im się to nigdy nie przydarzy. Czas się zbierać, wyjeżdżamy z wioski. Na GPS widzę, że przed nami rzeka. Jedziemy wąską mocno błotnistą drogą, dookoła znaki informujące, że to tereny bagienne. Po kilkuset metrach dojeżdżamy do wody. Nie wygląda za ciekawie, woda ma może z pół metra głębokości ale jest strasznie miękko. Wskakuje w butach żeby pomacać grunt ale po dwóch krokach zasysają mnie jakieś ruchome piaski. Na obładowanych motocyklach nie ma co się tam pchać, trzeba zawracać. Ostatecznie wyszło tak, że musieliśmy wracać do asfaltu z którego zjechaliśmy rano. Na wschód przesunęliśmy się może z 70km, nie wiele ale to nie istotne. Kombinuję jeszcze jakby tu urozmaicić dzień, nie mam zamiaru jechać federalką. Musimy dziś dalej już jechać asfaltem ale wybieram drogi mało uczęszczane, przez miasteczka i wioski. Pod wieczór na stacji benzynowej spotykamy kilkunastoosobową ekipę Czechów na nowych GSach - jadą do Kazachstanu. Każdy elegancki a my wpadamy między to towarzystwo ubłoceni na naszych motocyklach poskładanych na trytytki. Mimo to zazdroszczą nam i podziwiają, że grzejemy terenem. Morale rosną nam mocno, jest szacunek. Okazuje się, że jechali tą samą drogą co my, przez to samo ruskie przejście. Nam zeszło tam koło 40 minut a ich trzepali prawie 5 godzin. Jak usłyszeli, że nie zapłaciliśmy nic jakoś temat się ucina. Domyślać się tyko można, że oni płacili, pewnie nie mało. Jednak warto mieć brzydki motocykl Robimy zakupy i jedziemy rozbić się nad rzekę, o tam będziemy spali - na górce. Komary tną niesamowicie, w całej Rosji było ich już dużo ale dziś jest kumulacja. Nie dosyć, że całą noc coś brzęczy nad uchem to śpimy w okolicy jakiejś dużej magistrali kolejowej więc całą noc słychać jeszcze tu-dut tu-dut tu-dut... na szczęście dziewczyny z etykiety wina pomagają twardo usnąć. Rano wpadamy na autostradę i już niestety nie ma czasu na terenowe zabawy. Ciśniemy na Wołgograd ! Wszechobecne remonty urozmaicają nam asfaltową nudę Przy jednym z takich DPSów widzę przede mną ciężarówkę i kilka samochodów. Droga wyznaczona jest przez ciąg betonowych zapór więc na pewno będzie się trzeba zatrzymać. Dojeżdżając wrzucam luz i kulam się powoli. Nagle zza samochodów wyskakuje milicjant i pałką energicznie macha, żeby się nie zatrzymywać tylko jechać dalej. Zastanawiałem się o co mu chodzi dopóki nie spojrzałem w prawo. Ogromny wilczur biegł prosto na mnie. Odruch bezwarunkowy zadziałał, gaz odkręciłem do końca - i co z tego jak motocykl był na luzie. Te pół sekundy straty zadecydowały o tym, że capnął mnie w nogę. Na szczęście plastikowy but skutecznie odparł atak i zęby się nie wbiły (chwała za to offroadowym buciorom). Zanim wrzuciłem bieg szarpnął mnie jeszcze za torbę. Torba dziurawa ale zawsze to lepsze niż dziurawe udo. Gaz do końca i uciekliśmy lewym pasem omijając kolejkę. Dojeżdżamy w końcu do Wołgogradu, ogromne miasto znowu pochłania kupę czasu. Oglądamy największą rzekę Europy, robi wrażenie ta Wołga. Na wyjeździe z miasta kolejna kontrola na DPS, upierdliwy milicjant sprawdza każdy papierek który mamy przy sobie mimo, że nawet nie potrafi ich przeczytać bo nie zna naszego alfabetu. Za miastem krajobraz nagle się zmienił. Rzeka odcięła lasy i pola, zaczął się step. Ludzie też jacyś dziwni, wszyscy skośnoocy. W pierwszym momencie myślałem, że to jedna wioska przesiedleńców z Kazachstanu czy Mongolii, jak jest na prawdę okaże się wieczorem. Dookoła straszna susza, szukamy jakiegoś miejsca pod namioty. Na horyzoncie w końcu pojawia się woda, zostajemy. Siedzimy przy namiotach, osty kłują w dupę, pijemy jakąś sosnową wódeczkę - pięknie. Podjeżdża do nas samochód, wysiada oczywiście skośnooki pan. Pokazuje nam legitymację, jest ze straży rybackiej albo straży ogólnie tego regionu, ciężko było mi go zrozumieć. Pytamy czy nie ma problemu, że tutaj śpimy - mówi, że spokojnie możemy tu zostać ale żebyśmy uważali na wolki. Na co? Na wolki. Przypominam sobie ślady na piasku przy rzece i już nie jest nam tak wesoło. Próbuję się dowiedzieć co to te wolki czy to taka bolszoja dzika sabaka. Odpowiada, że nie. Później od innych Rosjan dowiedzieliśmy się o co mu chodziło. To ludzie, darmozjady kręcące się po okolicy i wyłudzające pieniądze. Nie spotkaliśmy tej nocy żadnego. Na koniec mówi nam witajcie w Republice Kałamucji. Wszystko już jasne skąd te skośne oczy. To nie stalinowscy przesiedleńcy a po prostu Kałamuci |
20.07.2016, 20:04 | #19 |
malarz
Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Zabrze
Posty: 1,415
Motocykl: RD07b HRC
Online: 3 miesiące 1 tydzień 3 dni 10 godz 7 min 39 s
|
Naprawdę fajnie się czyta i zdjęć w sam raz.
__________________
Jak chcesz, to uciekaj................ Radzimy zostać!... |
21.07.2016, 20:41 | #20 |
Szacun, bo liczy się nie tylko cel wyjazdu ale także styl ! Parę lat temu wracaliśmy z Gruzji na kołach asfaltami przez RUS-UKR, wspominam to jako mega nudę i ból dupy. Po widokach w Gruzji jakoś nie mieliśmy czasu ani ochoty na płaskie szutry a jak widać to także może być fajny wariant trasy. Czekam na cd....
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Kaukaz przez Turcję. | chemik | Przygotowania do wyjazdów | 14 | 28.01.2018 18:20 |
“LT Enduro season opening 2016”, 2016 April 16-17 | Drak'as | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 07.03.2016 16:01 |