04.12.2019, 12:31 | #11 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
|
Tego niestety nie wiem.
Może jest info na stronie producenta. Ew. można zapytać sprzedawcy z Lidor w Poznaniu. Podczas rozmowy z nim odniosłem wrażenie, że dobrze zna się na tym co sprzedaje. |
04.12.2019, 17:41 | #13 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
|
Jak nie teraz to kiedy
|
04.12.2019, 18:05 | #14 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
|
Dzień 1.
Do Czech mam jakieś 150 km. Po drodze kupno winietki na Austrię aby było za pamięci i można jechać dalej. Kieruję się na nocleg do Ostrawy. Pod koniec dnia dopada mnie burza, a następnie zapada ciemność. Nic to, będzie idealna okazja do wypróbowania świateł, które doskonale wywiązują się z powierzonego im zadania. Mijając znaki drogowe mam nieodparte wrażenie jakby same świeciły. Dzień pierwszy był jedynym nocnym epizodem wyjazdu, później zawsze udawało mi się zaokrętować przed zmrokiem. Taka praktyka musiała zostać okupiona wcześniejszą pobudką, jednak wszystko w granicach rozsądku. W hotelu ucinam sobie dłuższą pogawędkę z recepcjonistką, miłośniczką motoryzacji (córką mechanika). Podczas rozmowy dowiaduję się, że moja puszka, którą poruszam się na co dzień to nie Szkoda, lecz pieszczotliwie - Szkodiczka. Burza na horyzoncie IMG-20191202-WA0002 - Kopia.jpg Za sterami nocną porą IMG-20191202-WA0011 - Kopia.jpg c.d.n. |
04.12.2019, 18:23 | #15 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
|
Dzień 2.
Zdążam na południe ku granicy z Austrią. Lubię jeździć do Czech. Urozmaicony pagórkowaty teren, dużo zakrętów i ruch jakby mniejszy niż w Polsce, a pogoda mnie dzisiaj rozpieszcza. Tą sielankę psują niestety drgania silnika wyjątkowo nieprzyjemnie przenoszące się na kanapę, podnóżki oraz kierę. Trzeba z konieczności robić częstsze przerwy ale co jest do cholery przyczyną? W głowie kłębią się bardziej lub mniej rozsądne teorie. Może winne są gmole, nastawy zawiasów, bagaż, ciśnienie w oponach, czy wreszcie diagnoza, której nie chcę do siebie dopuścić: ten typ tak ma. Zatrzymuję się w miejscowości Policka, gdzie dokonuję obchodu średniowiecznych murów obronnych. Mury obronne w Policka IMG-20191202-WA0005.jpg IMG-20191202-WA0004.jpg W trasie nad jeziorkiem jakich wiele w południowych Czechach Trzeba tylko uważać aby się moto nie gibnął IMG-20191202-WA0008.jpg Wypoczęty kontynuuję spokojnie podróż. Około 16 zajeżdżam do przydrożnej knajpki aby się trochę posilić. Niespodziewanie podchodzi do mnie Czeszka i z tego co mówi domyślam się, że mam iść z nią do kamperu, bo jak twierdzi „muj manzel to nemuze udelat” (mój mąż nie daje rady). Na miejscu wszystko się wyjaśnia, trzeba tylko odkręcić wlew do zbiornika wody, czego dokonuję za pomocą mojego klucza zaciskowego. Niewiele to daje, ponieważ pompa całkowicie odmawia posłuszeństwa. Później każdy otrzymuje to na co zasłużył. Ja dostaję puszkę Budweisera, właściciel wypożyczali kamperów dostaje straszny opier.... Pod koniec dnia docieram do urokliwej mieściny Rozemberk nad Wełtawą. Ryneczek w Rozemberku nad Wełtawą 2. 19.08.2019. Czechy. Rynek w Rozemberku..jpg Widok na zamek z okna hotelowego 4. 19.08.2019. Czechy. Rozemberk widok na zamek z okna hotelowego..jpg Zawsze po powrocie pytają mnie - a co dobrego jadłeś? Tu gulasz i knedliki nie mylić z polskimi knedlami 3. 19.08.2019. Czechy. Rozemberk. Kolacja, hovezi gulasz..jpg c.d.n. Ostatnio edytowane przez Freedom : 04.12.2019 o 20:08 |
04.12.2019, 22:54 | #16 |
Zarejestrowany: Feb 2019
Miasto: 100lica
Posty: 144
Motocykl: ATAS DCT 2018
Przebieg: 20250
Online: 1 tydzień 3 dni 15 godz 4 min 47 s
|
Czyta się
|
06.12.2019, 01:15 | #17 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
|
Dzień 3.
Dzionek rozpoczynam od zwiedzania zamku malowniczo górującego nad miastem. Prohlidka jest po czesku ale przy odrobinie dobrej woli bez problemu można zrozumieć jakieś 80%. Nawiasem mówiąc większość tamtejszych zamków jest o tyle ciekawa, że w porównaniu do ich polskich odpowiedników, można w nich podziwiać autentyczne zachowane wnętrza i wiele interesujących artefaktów. U nas niestety dominują ruiny. Zamek w Rozemberku i spływy kajakowe Wełtawą 1.jpg W trakcie rozgrzewania silnika obserwuję mniejsze lub większe kajaki leniwie wyłaniające się z za meandrów Wełtawy. Może bu tu kiedyś wrócić na taki spływ? To melodia przyszłości, aktualnie bardziej mnie interesuje jak pozbyć się denerwujacych wibracji kanapy. Próbuję standardowego (nie niskiego) ustawienia siedzenia, co minimalnie pomaga. W akcie desperacji zasiadam na rolbagu. Ooooooo ulga! Tak mi teraz dobrze, że nawet nie zauważyłem jak wjechałem do Austrii. Docieram do kolejnego obiektu na trasie - zamku Ort położonego na jeziorze. Zamek Ort (Austria) 2.jpg Ukontentowany widokami coraz to potężniejszych gór wspinam się sprawnie na przełęcz Hochtor. Pomimo bliskości szczytów omijają mnie kaprysy pogody tak charakterystyczne dla tych wysokości. Poza tym jest nadspodziewanie ciepło powyżej 20 stopni. Na postoju spotykam bratnie dusze, a konkretnie małżeństwo z Czech. Oboje pracują w browarze Kozel. Motocyklista ma jedną z bardziej pożądanych fuch – zarabia na życie jako degustator piwa. W trakcie rozmowy rzecz jasna wymieniamy uwagi na temat sprzętów i ich właściwości. Spotkanie z czeskimi fanami Afryki, brakowało tylko piwa Kozel 3.jpg 4.jpg Mimo tej wysokości jest ponad 20 stopni, albo licznik temp. przekłamuje 5.jpg Partyzancki upgrade kanapy 6.jpg Przydało by się coś wypić oraz przekąsić jakiś owoc. Po zjechaniu z przełęczy udaję się do najbliższego marketu. Mocuję się przez chwilę z drzwiami ale po krótkiej chwili dociera do mnie, że sklep już zamknięty. Patrzę na zegarek 16.40. Dziwne, przecież nie weekend, może na dziś przypada jakieś lokalne święto czy tym podobne ale nie tam tak sobie pracują. Cóż, co kraj to obyczaj, szanuję zawsze odmienność tubylców niemniej ciśnie mi się na usta lekko zmodyfikowany fragment z Kingsajzu „porobili sobie socjal i w du…ch się poprzewracało”. Nocleg wypada mi w mieście Lienz niedaleko od włoskiej granicy. Pierwsza próba znalezienia sensownego hotelu okazuje się nieudana z uwagi na zaporową cenę. Właśnie miałem ruszać dalej lecz zatrzymał mnie starszy gość i łamanym angielskim zaproponował pokoik o jedną trzecią tańszy. Okazało się, że ma on „punkt obserwacyjny” w swoim sklepie na rogu skąd wyławia turystów wychodzących z sąsiedniego hotelu z kwitkiem. Wieczorem udaje się jeszcze na miasto spożyć kolację. Widok z okna hotelowego 7.jpg Austriacka kolacja 8.jpg c.d.n. |
07.12.2019, 20:35 | #19 |
Zarejestrowany: Sep 2011
Miasto: Białystok
Posty: 530
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 miesiąc 19 godz 6 min 28 s
|
Czekamy, czekamy
|
07.12.2019, 21:44 | #20 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
|
Dzień 4
Od rana cieszę się z perspektywy jazdy w Dolomitach i czym prędzej wyruszam w drogę. Spróbowałem rezygnacji z zasiadania na rolbagu. Ku mojemu zdziwieniu nie doszło do większego spadku komfortu podróżowania. Gwoli ścisłości w dalszym ciągu występowały wibracje ale nie były one na tyle dokuczliwe aby sięgać po radykalne środki. Być może coś się ułożyło albo najzwyczajniej w świecie ja się przyzwyczaiłem, w końcu dosiadam zupełnie nowego sprzęta. Tak czy siak kanapę w Afryce czeka nieuchronnie przeróbka, co niezawodnie zamierzam uczynić zimową porą. Jednym z celów wyjazdu w Alpy było sprawdzenie właściwości jezdnych motocykla na krętych górskich drogach obfitujących w liczne podjazdy, zjazdy, agrafki i tego rodzaju przyjemności. W połowie dnia nachodzą mnie następujące przemyślenia. Afryka radzi sobie całkiem nieźle, żaby nie powiedzieć wspaniale. Terenowy rodowód nie stoi w sprzeczności z więcej niż zadowalającą trakcją. Jest do dyspozycji odpowiednio mocny, a zarazem elastyczny silnik (wskazany tryb to tzw. sport dwa albo sport trzy). Stałem się w pełni zwolennikiem DSG. Pomijając ogólnie znane zalety tego rozwiązania szeroko opisywane na łamach testów „pstrykanie przyciskami” dostarcza mi po prostu maga zabawy. Trzeba tylko pamiętać, że przed wejściem w poważniejszy winkiel należy bezwzględnie przejść na manual. W razie zostania na automacie moto będzie utrudniał jazdę niepotrzebnie przerzucając na wyższy bieg. Do hamulców nie mam żadnych zastrzeżeń, nie dały się przegrzać, a abs nie interweniował prawie wcale. Zawieszenie pomimo utwardzenia było nadal stosunkowo miękkie. Nie wiem jaki pozostali Afrykanerzy ale mi to nie wadziło w żaden sposób. Pozytywnie zaskoczyły mnie też opony Dunlop założone na pierwszy montaż. Zdały egzamin celująco zwłaszcza podczas przejazdów na mokrym asfalcie. Czy turysta motocyklowy może chcieć dużo więcej? Kontynuując wyprawę przyglądam się napotykanym coraz częściej motocyklistom. Wielu nie ma żadnego bagażu, ewentualnie został on zredukowany do minimum. Z rozmów, jakie staram się z nimi prowadzić wynika, że lwia część motocyklowej braci ma zwyczajnie niedaleko, natomiast ci z odleglejszych rejonów wynajmują pokój na parę dni i dzięki temu nie są związani koniecznością targania majdanu ze sobą. Docieram do zamku Taufers w południowym Tyrolu, gdzie zwiedzanie odbywa się w języku niemieckim lub włoskim. Z dwojga złego wybieram opcję pierwszą. Oprócz średniowiecznej architektury wrażenia robią zabytkowe wnętrza wyłożone 500-letnim drewnem, o których z zaangażowaniem opowiadała miła przewodniczka w szatach z epoki renesansu. Zamek z pewnością ma swój klimat. Nie jest to typowy „obiekt dla dzieci i turystów”. Zamek Taufers (południowy Tyrol, Włochy) 1..jpg Wnętrza zamku Taufers liczące ponad 500 lat 2..jpg Kolejnym zabytkiem jaki miałem przyjemność odwiedzić był zamek w miasteczku Bruneck. Można go wyznaczyć jako destylację ale głównie z uwagi na gotyckie dzieła obronne, a nie jakieś szczególne wyposażenie. Jak to się często zdarza z braku laku uzupełniono go wystawami na tematy niezwiązane z historią Trolu. Dominowała, bowiem kultura indian, plemiona afrykańskie w różnych konfiguracjach, Tybet, Eskimosi itp. Nieco rozczarowany tankuję benzynę w „okazyjnej cenie” 7,5 zł/litr, więc aby szybko poprawić sobie nastrój udaję się na południe wybierając możliwie jak najbardziej kręte dróżki. W pełni wykorzystuję te 3 godziny, które zostały mi do zmroku. Ukontentowany zajeżdżam do hotelu na godzinę 20. Bardzo drogo, mimo to się skusiłem, ponieważ przekonała mnie kolacja oraz śniadanie zawarte w cenie noclegu. Zamek w Bruneck (południowy Tyrol, Włochy) 3..JPG Te 3 fotki są niestety z Internetu. Jest to spowodowane awarią, która dosięgłą moją komórkę w tym dniu wyjazdu. c.d.n. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
III zlot na SZLAKU WYGASŁYCH WULKANÓW | kwasNIKT | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 6 | 14.05.2015 12:36 |
Krew, pot i łzy czyli moje spotkanie z Czarną Afryką [2012] | Neno | Trochę dalej | 52 | 07.03.2013 14:42 |
Rajd Szlakiem gen. Andersa | zbyszek_africa | Trochę dalej | 92 | 27.03.2011 01:00 |