06.08.2010, 10:21 | #11 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Tarnowskie Góry
Posty: 278
Motocykl: RD07
Przebieg: 67000
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 55 min 40 s
|
fajna sprawa.
też trochę jeżdżę na rowerze, bywając nad Bałtykiem zawsze "robię" półwysep Helski -niezła ścieżka rowerowa. pozdrawiam |
06.08.2010, 19:13 | #12 |
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
17 lipca 2010
Wstaliśmy wcześnie nie do końca wyspani, ale czas Nas naglił. Zebraliśmy się szybko i uszyliśmy w drogę. Ten dzień to był kryzys. Jechało Nam się fatalnie. Mocno wiało i to prosto w twarz, dużo podjazdów i generalnie ciężko się jechało. Dookoła szalały burze przewracając drzewa i zalewając piwnice, ale Nam szczęśliwie udało się burze ominąć. W połowie dnia zatrzymaliśmy się w miasteczku, którego nazwy nie pamiętam w restauracji ,,Klubowej’’ na zasłużony odpoczynek. W lokalu wyciągniętym z lat 80 XX wieku trwały widoczne przygotowania do wesela. Jak na złość dla Pani Szefowej zrobił się wielki ruch ale nie można przecież odmówić głodnym klientom… Myśleliśmy że kilka osób, które były na sali to już szczyt możliwości bo wesele trzeba przygotować, okazało się, że nie. Gdy wychodziliśmy weszła grupa bardzo krzykatych kajakarzy, średnia wieku jakieś 55lat. Zebraliśmy się czym prędzej i uciekliśmy od tego męczącego towarzystwa. Współczuje ludziom, którzy mieli tam później wesele gdyż jak wychodziliśmy to większość obrusów przygotowanych na wesele było już poplamionych… :-/ Ruszyliśmy dalej. Po pewnym czasie zaczęło się dość poważnie zanosić na burzę więc zjechaliśmy na stację benzynową żeby przeczekać deszcz. Zdążyliśmy zejść z rowerów i zaczęło padać. W ten weekend był zlot motocyklowy w Toruniu więc na stacji po chwili oprócz naszej dwójki było jeszcze kilku motocyklistów. ;-) Przeczekaliśmy burzę i ruszyliśmy dalej. Tego dnia po okropnych mękach dojechaliśmy do Połczyna Zdroju. Nocowaliśmy w wynajętym za małe pieniądze pokoju gdyż byliśmy wykończeni. Na liczniku 460km.
__________________
;-) |
06.08.2010, 19:27 | #13 |
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
18 lipca 2010
Do Świnoujścia zostało Nam 140km i jakieś 15 godzin do odpłynięcia promu. A jeszcze trzeba kupić bilety, zrobić ostatnie zakupy w Polsce i znaleźć ten cały prom… Ruszyliśmy, co prawda z pewnym opóźnieniem względem planu, ale najważniejsze, że ruszyliśmy. Nie byliśmy pewnie czy się wyrobimy na ten prom, ale bardzo chcieliśmy się wyrobić bo następny prom rano a to by oznaczało stratę dnia i 2 nocy. Jechaliśmy możliwie szybko podziwiając co chwile poprzewracane drzewa i uszkodzone jezdnie przez burze, o których słyszeliśmy poprzedniego dnia. Po dość długiej i męczącej jeździe udało się, dojechaliśmy. Na parkingu przed promem spotkaliśmy Czechów, którzy jechali starymi Triumphami (samochodami) jechali do Szwecji. Kupiliśmy bilety, ostatnie zakupy (45 minut stania w kolejce w sklepie/kantorze) i nareszcie wsiadamy na prom. Jeszcze półtorej godziny czekania i ruszyliśmy. Zajęliśmy sobie miejsce na tak zwanych ,,fotelach lotniczych’’. Jeszcze na chwilę trzeba wejść do Internetu, pozałatwiać pewne sprawy (np. zakup centralki do Afryki, zasięgnięcie wiadomości co ze stelażami pod kufry, na które czekałem już około 2 miesięcy) No i wreszcie odpłynęliśmy. Podziwialiśmy jeszcze przez chwilę Świnoujście z rufy promu i poszliśmy spać.
__________________
;-) |
06.08.2010, 19:57 | #15 |
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
19 lipca 2010
Obudził Nas kobiecy głos zapraszający na śniadanie (oczywiście płatne), więc wstaliśmy i zaczęliśmy się zbierać bo już było widać ląd. Wyjeżdżając z promu gdzieś tam między ciężarówkami wzbudziliśmy powszechne zainteresowanie, a nawet chyba współczucie. ;-) Przepakowaliśmy się szybko i ruszyliśmy na podbój Szwecji. Zwiedziliśmy Ystad. Wszystko zupełnie inaczej niż u Nas. Spokój, porządek, wszędzie rowery i to za zwyczaj niczym nie spięte, po prostu sobie stały i nikt ich nie ruszał. Bardzo podoba mi się to w jaki sposób ludzie żyją na południu Europy… Miasto okazało się bardzo ładne z resztą jak większość tamtejszych miast. Niestety widać było na murach polskie między innymi niecenzuralne wyrazy- to zostawię bez komentarza… Ruszyliśmy w kierunku Malmo. Znaki informowały Nas że t jakieś 65km. Stwierdziliśmy, że to będzie Nasz cel na dany dzień, bo w końcu trzeba też coś zwiedzić a nie tylko gnać do przodu zwłaszcza, że byliśmy troszkę zmęczeni poprzednim dniem i nocą trochę pewnie też. Mniej więcej w jednej trzeciej drogi zjechaliśmy na odpoczynek do miasta Skurup. Tam udało mi się dorwać informację turystyczną i dowiedziałem się wszystkiego co było mi potrzebne oraz dostałem mapy i ulotki. Postanowiliśmy odwiedzić muzeum ,,faceta, który kolekcjonował wszystko’’ jak to określiła Pani w informacji turystycznej. Zainteresowało mnie to dość mocno, więc zaraz ruszyliśmy. I po kilku minutach byliśmy na miejscu. Rzeczywiści Pani w IT miała rację. Facet kolekcjonował wszystko!!! Zaczynając od starych samochodów i motorów przez zabawki i sprzęt strażacki do wideł i kapeluszy… ;-) Bardzo pozytywne miejsce. ;-) Jadąc dalej wyznaczoną ścieżką rowerową zaliczyliśmy trochę szutrów. Pewnie bardziej by mnie cieszył ten fakt gdybym jechał Afryką… Na rowerze raczej nie było to to o czym marzyłem. Ale muszę przyznać, iż mimo, że jechało się ciężej czułem większą przyjemność z jazdy. Wieczorem dojechaliśmy do Malmo. Zwiedziliśmy między innymi starówkę, port, wielkie parki i zobaczyliśmy most łączący Szwecję z Danią (chyba najdłuższy most w Europie, około 20km). Pojechaliśmy na kemping, który o 22 był już zamknięty ale na rowerach nie było problemu żeby wjechać. Po ciemku rozstawiliśmy namiot. Szybki prysznic, jedzonko i odpoczynek. Malmo okazało się również bardzo ładnym miastem choć widać było, że to nie co większe miasto. Po za tym trochę Nas przeraziły ceny… np. woda 0,5l- 19koron czyli prawie 10zł. No niestety nikt nie mówił, że będzie tanio…
__________________
;-) |
06.08.2010, 20:15 | #16 |
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
20 lipca 2010
Wstaliśmy, oczywiście zjedliśmy śniadanko i zabraliśmy się za pakowanko. Powalczyliśmy jeszcze trochę z przednią przerzutką Natalii, ale niestety poddaliśmy się bo zaczęła się rozwalać linka i Natalia została z 2 biegami z przodu. Pojechaliśmy w stronę mostu, choć i tak, nie sądziłem żebyśmy mogli po nim przejechać na rowerach bo na mapie oznaczony był jako autostrada. Tak też się okazało. Musieliśmy przejechać przez most pociągiem. Przynajmniej zobaczyliśmy go z bliska i w nagrodę znaleźliśmy czeresienkę. ;-) No i zaczęło się szukanie stacji kolejowej. Trochę czasu Nam to zajęło. Ale znowu Szwecja mi zapulsowała bo podjechałem do takiej starszej Pani spytać się o drogę i tak niepewnie powiedziałem do Niej czy mówi po anglicku a Ona do mnie, że tak i że przecież w Szwecji to wszyscy mówią po angielsku. ;-) To bardzo Nam ułatwiło wszystkie poszukiwania dróg, kempingów, stacji kolejowych itd. Gdy dotarliśmy do stacji to przyszedł czas kupowania biletów. Ponad 150zł za 2 osoby i 2 rowery za przejechanie odcinka 25 czy 30km… Trochę drogo ale nikt nie mówił, że będzie tanio. ;-) Pociąg oczywiście się spóźnił ale to nic bo stojąc na peronie spoglądaliśmy na dziwnych ludzi, których tam nie brakuje. Wsiedliśmy do pociągu w Szwecji a wysiedliśmy w Danii dokładniej w centrum Kopenhagi . Zwiedzanie zostawiliśmy sobie na drogę powrotną, odwiedziliśmy tylko informacje turystyczną i pizzerię na oknie, której był napis (coś w stylu) ,,płacisz 65koron i jesz ile chcesz’’ a byliśmy wtedy głooodniii. ;-) Najedzeni wyjechaliśmy z Kopenhagi obierając kurs na zachód. Pod wieczór dojechaliśmy do kempingu położonego nad jeziorem w miejscowość Rosklide. Oczywiście tamtejsze pole namiotowe a raczej parking dla luksusowych kamperów i przyczep kempingowych, których jest tam masa był zamknięty. Ale jak poprzednim razem udało Nam się przejechać obok szlabanu. I wreszcie odpoczynek.
__________________
;-) Ostatnio edytowane przez Wójcik : 06.08.2010 o 21:06 |
06.08.2010, 23:03 | #18 |
Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
|
no Skandynawia.......
|
06.08.2010, 23:30 | #19 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Grabina Radziwiłłowska
Posty: 125
Motocykl: RD07b
Przebieg: 38Kkm
Online: 1 miesiąc 3 dni 19 godz 4 min 41 s
|
oglądając kiedyś rower z bliska zauważyłem, że nie ma silnika - a nawet nie ma miejsca na silnik - czyli pomysł dość ekstrawagancki. Ponadto słyszałem, że jak się na tym jedzie to człowiekowi się jakiś nerw uciska między nogami i na starość kuśka nie staje. Czyli na dokładkę chuj**two strasznie niebezpieczne dla zdrowia.
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mongolia,lipiec 2010 | barman | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 03.03.2010 14:11 |