|
Imprezy forum AT i zloty ogólne Imprezy forum AT i zloty ogólne. Spotkania użytkowników naszego forum. Mają one charakter otwarty: obecność AT wskazana, ale nie jest wymogiem. Piszemy również o imprezach motocyklowych, na które wybierają się nasi forumowicze. |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
11.01.2011, 17:47 | #11 |
O Afri dbam aby się nie zastała zanim nowy właściciel przybędzie po nią.
Po raz kolejny przekonałem się że lata malinowo - choć po śliskim to raczej ciężko (tzn ciężko sie podnosi - wielkie dzięki dla Pana z Vitary który się zatrzymał i pomógł ) - ze względu na wagę. Nadal szukam DRZ ale bez napinki - jak dla mnie chyba będzie to lepsze rozwiązanie Ostatnio edytowane przez Babel : 11.01.2011 o 17:49 |
|
11.01.2011, 19:19 | #12 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 1,420
Motocykl: RD07a
Przebieg: 43k+
Online: 3 tygodni 3 godz 22 min 21 s
|
Cytat:
tylko dziur i rdzy jej brakuje |
|
11.01.2011, 20:02 | #13 |
|
|
11.01.2011, 20:44 | #14 | |
Ajde Jano
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,229
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 6 dni 2 godz 31 min 38 s
|
Cytat:
PozdrawiaM
__________________
BMW Club Praha 001 1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem. 2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. |
|
12.01.2011, 00:04 | #15 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 1,420
Motocykl: RD07a
Przebieg: 43k+
Online: 3 tygodni 3 godz 22 min 21 s
|
Cytat:
2. Przepraszam, w ogole, za off topic! 3. Za 18500 PLN to ja wole mojej Toyotce uszyc nowe wdzianko 4. Pozdrawiam |
|
15.01.2011, 12:57 | #16 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Droga jak doga, dziury, koleiny, bryły lodu, śnieg i wyrwy. Właściwie nie wiele różni się od Katowickiej i połowy ulic we Warszawie. Dojeżdżamy do jakiejś polany. Dalej drogi nie ma. Właściwie to czuję, że jest. Tylko nie za bardzo wiadomo gdzie. Cała ta polana a przynajmniej jej widoczna część składa się z jednego wielkiego bajora.
Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Wreszcie coś się wydarzy. Może by tak zapiąć przód. Jak to w porządnym, wiekowym aucie, przód zapina się na zewnątrz przy kołach. Nie ma żadnego guziczka, w stylu more magic, który zapina przód zdalnie, elektrycznie czy jakoś tam z za kółka z futer. W sumie, jak wyjdę teraz i zapnę to nie będę musiał tego robić w środku tego bajora. Kurde, jest dobrze, jest dobrze. No to zapinam jedyne i wine. P1030112.jpg Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Maszyna podskakuje jakby była na trampolinie. Pod powierzchnią chyba jest niezła rzeźnia. Jest dobrze. Wyjeżdżamy zza krzaka. Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Widać jakieś auta. Jest dobrze. Wiedziałem, że ten rołdbuk się nie przyda. Jedziemy dobrze. Są auta, jest szlak, jest dobrze. Jednak coś budzi moje wątpliwości. Te auta nie jadą. Dwa wypasione Hiluxy. Rury, halogeny, łopaty – nie wyglądają na leszczy jak my. Widać jakieś liny, taśmy. Gostkowie biegają z łopatami. P1030072.jpg Kurde, jest dobrze, jest dobrze. Jednak jakaś niepokojąca myśl niczym błyskawica przebiega puste przestrzenie pod czachą. Kurde, kurde, oni tam stoją wklejeni!!!!. Skoro oni tam stoją, to jak ja przejadę? Kurde, kurde może jednak nie jest tak dobrze jak myślałem? Spoko, dobra nasza. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Stosuje moją ulubioną taktykę w podróży. Pierwsza w prawo. Tylko jest jeden problem. Może nawet problemik. Tu nie ma żadnej w prawo. W lewo też zresztą nie. Właściwie tu nie widać niczego. Jedziemy wodą. Z wody nie wychodzi żadna droga a jedynie pole. Normalnie pole to jest tu wszędzie. Mrużę oczy i widzę w oddali przecinkę w krzakach. Kurde, kurde. Wiedziałem, jest dobrze, jest dobrze. Z niewielką dozą prawdopodobieństwa dostrzegam naszą pierwszą w prawo. Drogi nie ma. Żywe pole. Ale przecież każdą drogę kiedyś wytyczano. Zapinam reduktor i jedyne i winę. Jest dobrze, jest dobrze. Prujemy polem. Kątem oka widzę w lusterku gostka Landkruzerem. Ciągnie za nami. Kurde, jest miękko. Chyba nas gość nie polubi. Jest miękko. Kurde, kurde zajebiście mientko. Drogi powrotnej nie ma. Jakbym próbował zawrócić, zatrzymać lub choćby zwolnić to stoję wklejony po uszy. Ja pierdziu, ja pierdziu, chyba jednak nie jest za dobrze. Przed nami rów. Nie ma miejsca w prawo. W lewo też nie. Normalnie rów. - Kurde, co robić, co robić? - Jak to co? Dwa biegi w dół. Stajesz na podnóżki. Dupa max na tył. Spinasz konia ostrogami. Na gumę. I Dziiiiiida. Tylko się módl żebyś torby nie zagniótł o zbiornik przy lądowaniu. - Kurde, łatwo Ci mówić. Kudre, kto to mówi? Właściwie prawie nikogo tu nie ma. Pilot siedzi z głową między kolanami. Głowę chroni przed zderzeniem z dyktą rozdzielczą rołdbukiem. Nie ma innych podpowiadaczy. Własnych pomysłów nie mam. Nie ma wyjścia, chyba trzeba posłuchać. Zaraz, zaraz….Jak kuwa? Dwa biegi w dół. Mam jedyne, jak dwa w dół. Siadanie na tył też nie wychodzi. Oparcie fotela przeszkadza. Przy próbie wstania jedyne dobre co mi wychodzi to but w pedał i nic więcej. No może jeszcze pierdykne jaką litanie do świętego od beznadziejnych przypadków? Jak mu, kuwa na imię było ? Jebut. Lód w rowie wytrzymał. Przód jest już na drugim brzegu. Tył przygrzebał się. Zagotował się, ale przeszliśmy inercją. Kuwa, jest dobrze, jest dobrze. Allelujaaaa i dalej do przodu. Próbuje nabrać jakiegoś rozpędu, ale nic z tego. Miękko jak hu….. . A niebieskich tabletek nie mamy. Kurde, znowu rów. Drogi powrotnej nie ma. Znowu zaciskam zęby i próbuje powtarzać lekcję. Nie jest dobrze, nie jest dobrze. Żeby tylko lód wytrzymał…. P1030075.jpg - Ty, święty od beznadziejnych…… jak się nie uda masz w ryj…. - But, kuwa but – wrzeszczy święty - A co ty se kuwa myślisz? Że niby co ja robię? - Błotem wali po okolicy i samochodzie niczym gradem po blaszanym dachu. Ale przeszliśmy. Tym razem zwolniliśmy do takiej prędkości, że ledwo się czołgamy. Ten rowek nie dość, że szerszy to chyba było tu bardziej miękko. A może lód był bardziej roztopiony? Ważne, że się udało. Kurde, chyba nie jest dobrze. No nie, dobrze to już dawno nie jest. Kątem oka widzę w lusterku landka koleżki co jechał za nami. Został w rowie. Ja pierdziu, ja pierdziu. Teraz tylko pełna lycha. Bo jak nas facet dorwie….. Nawet nie próbuje myśleć co mi pourywa. Chwila dekoncentracji. No i hu…. Stoimy. Najpierw próbuje delikatnie przód. Potem w tył. Nie ma bata. Stoimy na amen. Teraz to nas na pewno dorwie. Chyba wyjdę zobaczyć co i jak. Wychodzę. O żesz ty kuuuuuuuu. Zimna woda wlewa się do butów. Jak woda przecież to normalna zielona łąka. Z kąd tu woda? Każdy krok na trawie i buty zapadają się do pół łydki. Nie jest dobrze. Z boku widzę trzy Hiluxy też nieźle wklejone. A miało być tak pięknie. Jakieś sto metrów od nas za wałem Bąbel siedzi sobie przy ognisku i dupę grzeje. A ja buty pełne wody. Wiedziałem, trza było gumiaki kupić. - Ty święty, co teraz ? - Piiiiiiiiii – zgasła zielona lampka „end of transmission” - Zawsze to samo. Szczury pierwsze spierniczają. Sam se poradzę. W sumie to chyba za specjalnie wyboru nie mam, jak mnie gość z Landka dopadnie to mi żaden święty nie pomoże. Dwutonowy landkruzer stoi wbity w rów zderzakiem po same lampy. Do najbliższego miejsca gdzie można stanąć na twardym pół kilometra. Wyciągam aparat będę miał choć zdjęcie kto mnie zamordował. Może CSI po numerach dojdzie kto stoi za tym masakrycznym morderstwem… - Żadnych zdjęć. - Fajna furka. Zdjęcie zrobię se na pamiątkę. - Furką żony. Powiedziałem że na myjnie pojadę. Żadnych kuwa, zdjęć. Jak stara zobaczy…… To mi uszy przy samej dupie pourywa. Ty, a czemu tędy jechałeś ? - A ty ? - Jechałem za tobą. Myślałem, że znasz drogę…. - Ja też myślałem. Chyba nie jest tak źle. Mam szansę dożyć do świtu. Gość po tym bagnie nawet nie próbuje się zbliżać do mnie. Na jakiś czas mam zapewnioną nietykalność, do rękoczynów chyba nie dojdzie. Tylko co by tu zrobić żeby się stąd wydostać ? Stoimy wklejeni po osie. Nic nie zapowiada nagłej odmiany sytuacji. Niby tuż obok są trzy Hiluxsy. Niestety to są ewidentne inwestycje w nieruchomości. Do stałego lądu jest trochę. Dzwoni Mirek - felek gdzie kurde jesteś - Na 60 okienku rołdbuka było na asfalt. Odbiłem w lewo, potem musisz po indiańsku po tropach. Over. Rano miałem chyba jakąś wizję. Wziąłem lewarek, który normalnie mieszka w garażu. Normalnie nie mieści mi się w bagażniku. Sąsiad mi załatwił i twierdził, że mniejszych nie ma. A ja widziałem w carfurze. No ale dziś wziąłem – normalnie pierwszy raz. Właściwie nie wiedząc po co, bo i tak nie mam klucza do kół. Ale….. Wyciągam lewarek i stawiam na trawie. Wali z impetem w głąb już pod własnym ciężarem. Nie jest dobrze. W bagażniku znajduje jabłuszko Baśki. Taki podupnik do zjeżdżania z górki – wiecie zamiast sanek. Podkładam pod lewarek. Też się zapada, ale jakby mniej. Teraz tylko opanować jak to działa. W górę w dół jakoś idzie, choć auto wcale się nie podnosi. W końcu drgnęło. Idzie, jest dobrze. Kurde, jest dobrze. Udało mi się jakoś wyjąć te koła z błota. P1030053.jpg Tylko co dalej. Biorę od Hiluxowców łopatę i próbuje załatać darnią te dziury pod kołami. W sumie idzie nieźle. Tylko jak to opuścić. Miotam się z tymi dźwigienkami i przełącznikami. Udało się. Tył podniosłem za hak. Przodu nie ma jak chwycić. - Halo, ślady się w jakiś jeziorze urywają – dzwoni Miron - Dobrze jest. Jesteśmy na drugim brzegu - No to jedziemy - Ty, a masz linkę ? Wiesz moja może nie starczyć. - Spoko, wiem na co można z tobą liczyć. Ja cię znam. Nudzić się nie będziemy. To pewne. - Zaraz, zaraz. Nawet nie próbuj tu jechać. Utoniesz jak my. - Spoko jedziemy z Markiem. Marek da radę. - Mam nadzieje, że wiesz co mówisz. P1030065.jpg I rzeczywiście. Nieźle mu szło. Stanął jakieś piętnaście metrów za nami. Poprzebierał nóżkami w melasie i oparł się na progach. Jest dobrze. Daje radę. Tymczasem od strony stałego lądu nadciągnął jakiś konkretny krążownik. - macie linkę dzieciaki ? - No mamy. - Wyciągam z dumą moja czterotonową taśmę. - Ale czy jakąś linkę macie? Bo z tym tu, to se pranie na balkonie powiesić możesz. Linka jest ? - My mamy. – krzyczy Mirelka. –Mamy dwie - No ale, chyba coś konkretniejszego niż ten sznurek ? - Spoko, jest dobrze – przynoszą dwie liny okrętowe. Jakbym włożył je do bagażnika miałbym załadowane po szyby. - No to rozumiem. – z uznaniem kwituje kapitan krążownika. Łączymy linki szeklą no i gość sięga nas z brzegu. Raz. Dwa Trzy jestem na twardym. Kinetyk rządzi. Teraz kolej na Marka. Lina za krótka. Gość kręci nosem. Proponuje przedłużyć moją. Szczają ze śmiechu i znowu wysyłają mnie na balkon do prania. Łąka jest nieźle podmokła i facet nie chce w niej utonąć. - Ja, ja. Mnie wybierz Panie. – jęcze niczym osioł w szreku. Wpadam na pomysł, że to może ja spróbuję wyciągnąć Marka. Jakbym utonął to znowu mnie wyjmą. Patrzą na mnie jak na ufo. - W sumie można spróbować. Pewnie gówno da. Lepiej wyciągać z błota pchłę niż mamuta. Próbuj. Wracam dokąd się da i podczepiamy linkę. Rozpędzam mojego poketmonstera i raz. Jakoś dziwnie z tym sznurem. Miękko jakoś. Normalnie spodziewałem się sporego sru a tu nic podobnego. Jakbym dzieci na sankach ciągnął, a nie dwutonową ciężórawkę. Dwa i trzy jesteśmy na brzegu. Nie wierzyłem, że się uda. Teraz Marek próbuje pociągnąć wklejonego pickupa. Nic z tego. Nawet nie drgnął. Później przyjechał gość jakimś ponoć niespecjalnie dużym autem z wyciągarką i powyciągał chłopaków jak sanki bez specjalnych oporów. I tu się kończy mój zenek blus. Oooo jus end of transsmision
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
16.01.2011, 20:20 | #17 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 49
Motocykl: RD03
Online: 6 dni 21 godz 19 min 13 s
|
Brawo FELEK.
I ja tam byłem, syf i błoto piłem. |
18.01.2011, 00:25 | #18 |
Dołączył: 28.5.2006
|
No felek, dobrego masz sąsiada, że ci taki zacny podnosnik kazał kupić
Kinetyka to jednak bierz na te spotkania towarzyskie, chyba że koniecznie chcesz coś tam sobie urwać tą "tasiemką", jeszcze kilka takich wycieczek i nie będzie ci żal zrzucić żelastwo z "hi-lifta". Wspaniale się czyta Pozdrufka, M.
__________________
Navigare necesse est vivere non est necesse. |
18.01.2011, 10:27 | #19 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Bardzo dziękuje, za słowa uznania. Miło wiedzieć, że się komuś podobało To daje napęd na przyszłość.
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
18.01.2011, 10:31 | #20 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
Felek, jak zwykle klasa!
Teraz czekamy na Złombola. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
CompeGPS (TwoNav & Land 7) | cheniek | Zastosowanie praktyczne | 57 | 18.08.2019 14:42 |
Dacia's & Ciorba's Land Story | NaczelnyFilozof | Trochę dalej | 66 | 23.01.2014 11:01 |