15.01.2017, 11:00 | #231 |
malarz
Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Zabrze
Posty: 1,415
Motocykl: RD07b HRC
Online: 3 miesiące 1 tydzień 3 dni 10 godz 21 min 44 s
|
Widać każda chciała sobie Ciebie pomacać
__________________
Jak chcesz, to uciekaj................ Radzimy zostać!... |
15.01.2017, 11:28 | #232 |
Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Klembów
Posty: 143
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 tygodni 3 dni 4 godz 56 min 30 s
|
Zawsze to lepsze niż zaglądanie w tyłek albo co gorsza zaaplikowanie lewatywy
|
16.01.2017, 00:30 | #233 |
"Dystans 0 km"
A temperatura |
|
16.01.2017, 10:16 | #234 |
Zarejestrowany: Aug 2012
Miasto: Toruń
Posty: 1,343
Motocykl: LC8 SuperEnduro
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 4 godz 29 min 32 s
|
Tyle dni sraczka to musiało być męczące ja już bym miał schizę że wykituję z odwodnienia.
|
16.01.2017, 17:38 | #235 |
|
|
18.01.2017, 20:46 | #236 |
Zarejestrowany: Jan 2009
Posty: 45
Motocykl: RD07a
Online: 4 dni 11 godz 42 min 9 s
|
Jednym słowem przesrane.W 2011 przejechaliśmy śladem "leszczy" Pamir i teraz wiem, że nagłe sranko w kukurydzy czy w "wielkiej kuwecie" to jedynie mała niedogodność patrząc na Twoje dolegliwości.Nas prawie ominęły problemy gastryczne.Fajnie się czyta i wraca do wspomnień.
|
18.01.2017, 21:26 | #237 |
Dzień 22 Piątek 19.08.2016
Huuurrra ⌠nie mam sraczki ⌠wreszcie puściło, po pięciu ciężkich dniach. Noc minęła spokojnie. Jaki to komfort kiedy możesz spać spokojnie, nie musisz wstawać co chwilę do kibelka, nie musisz się obawiać że coś tam poleci bez kontroli, nie musisz myśleć tylko o jednym. Życie znowu jest piękne, chce się żyć po prostu, ale po dobrze przespanej nocy, nie może być inaczej. Wyspani i wypoczęci, wstajemy o 5.00. Zamawiamy śniadanie na 6.00, a w międzyczasie pakujemy nasze manele na motory, żeby po śniadaniu móc wystartować, nie tracąc czasu. Na śniadanie zjadam cztery naleśniki, mam apetyt ⌠jest dobrze. Startujemy o świcie, temperatura idealna, jest rześko, jazda jest wreszcie przyjemnością. Lecimy ⌠Progress, Kobda, a potem długo, długo nic. Temperatura powoli, ale systematycznie rośnie i zanosi się na to, że wcale nie będzie tak przyjemnie jak nam się rano wydawało. Po kilku godzinach, jest już 30 * i ciągle rośnie, a my zbliżamy się do rzeki Ural. Od Uralska do Engels, droga całkiem podłej jakości, ale po kazachskiej stronie jest remontowana, dlatego długimi odcinkami jedzie się po utwardzonych poboczach, raz po lewej, raz po prawej stronie. Taskala, ostatnie miasteczko przed granicą. W budce z napisem âStrachowkaâ, resztki Tenge jakie mi zostały, wymieniam na Ruble. Wydawało nam się, że zbliżając się do Rosji, temperatura będzie malała, a tymczasem jest całkiem odwrotnie, jest już 40 stopni i ciągle rośnie. Granica kazachska, jest już 45*, ale przelatujemy dosyć szybko i bez problemów. Kawałek ziemi niczyjej i jesteśmy na rosyjskiej. Mała kolejka, strażnik wpuszcza nas pod dach, tam można oddychać. Chłopaki ze straży granicznej, mówią, że było 50* - masakra. Pogranicznicy pilnują porządku, do okienka podchodzimy pojedynczo, paszport, wremiennyj wwoz, pieczątka i możemy jechać dalej. Więc lecimy ⌠jest przerażliwie gorąco, może bardziej niż na stepie. Niewiele kilometrów dalej, tuż za rzeczką Bolszaja Chalykla jest małe skrzyżowanie, a tuż za nim, po lewej przy drodze, budka bar. Zjeżdżamy, ale przed barem nie ma choćby jednego drzewa, nie ma cienia, motory chyba nam się rozpuszczą w tym piekielnym słońcu. Max idzie sprawdzić, czy w barze jest klima, inaczej nie wchodzimy. Jest klima, jest dobrze. Wewnątrz kilka osób, dwóch chłopaków przy jednym stoliku, samotny facet w średnim wieku przy drugim. Zamawiamy kaszę z gulaszem, wreszcie coś bardziej europejskiego i jest całkiem dobre. Po posiłku, siedzimy jeszcze jakiś czas, popijając damasznyj kompot, odpoczywając w przyjemnym chłodzie. W pewnym momencie, samotny facet, nawiązuje kontakt. Na początek standardowe pytania; skąd, dokąd, po co, jak długo, czym, gdzie byli ? W Tajikistanie na Bartangu. W Tajikistanie ? Ja jestem Tajikiem ! I tu już pytania bardziej szczegółowe: gdzie konkretnie byli, co widzieli, czy się podobało, byli w Duszanbe ? Nie, w Duszanbe nie byli. A to szkoda, bo on mieszka w Duszanbe, ale zaprasza nas do siebie, kiedy znów kiedyś będziemy w Tajikistanie i podaje swój adres, ale w adresie wcale nie ma Duszanbe, tylko jakaś miejscowość i kołchoz nr.4. Potem, jak to zwykle bywa w takich miejscach, schodzimy na tematy polityczno â historyczne. Ukraina, Krym. Ukraińcy sami są sobie winni, że chcieli do Europy, skoro skazani są na Rosję. Poza tym, jaki sens ma ich opór, skora Rosja może przykryć ich czapką, ot tak â pokazuje. Poza tym, to Rosjanie odzyskali tylko swoje tereny na których przecież i tak jest ich więcej niż Ukraińców. A tak w ogóle, to cały świat powinien być wdzięczny Rosji po wsze czasy za wyzwolenie od okupacji Niemieckiej. - Ale, przecież to Rosja napadła na Polskę w 39 roku razem z Niemcami â mówię. - To nieprawda. - A napaść Rosji na Polskę w 20 roku ? - A o tym to on nic nie wie. - A napaść Rosji na Finlandię w 39 roku ? - O tym też nic nie wie. - Ale Rosja jest potężna i z nikim nie musi się liczyć, może robić co chce. Tak, ale ludzie są biedni, a Rosjanie nie mają nic co mogli by zaoferować światu. Jak to, a ropa, gaz, no i przemysł wojenny. No tak, to robi wrażenie. Rozmawiamy jeszcze jakiś czas, a potem wychodzimy przed bar, bo Tajik chce obejrzeć nasze motory z wyposażeniem. Lecimy ⌠Ozinki, Demyas, Dergeczi, Erszow. Pogoda gwałtownie zmienia się na Europejską, naszą. Temperatura znowu komfortowa, czyli w okolicach dwudziestu kilku stopni. Jazda znowu jest przyjemnością. Dzień powoli zbliża się do końca, więc powoli rozglądamy się za noclegiem, czyli hotelem, bo oczywiście na namiot nie mamy ochoty. Tym razem, nie szukamy hotelu w nawigacji, liczymy, że wcześniej czy później znajdziemy coś przy trasie. Mokrous, Puszkino, Titorenko, cały czas jedziemy E38, do Engels-a jednak nie wjeżdżamy. W Pridororznym skręcamy na północ i jedziemy do Szumeiki nad Wołgą, a tam, piękny (szczególnie wewnątrz) hotel Skazka, czyli Bajka. Bierzemy pokoik za 1000 rubli od osoby. Włączamy klimę, bierzemy kąpiel i udajemy się na dół do restauracji na kolację. Jest już póżno, ale cała obsługa cierpliwie na nas czeka. Wewnętrzne dekoracje robią wrażenie, prawdziwa bajka. Pytamy co możemy zamówić, wszystko co jest w menu. A rosół z mięsem można ? Można. Super, mam ochotę na rosołek, taki prawdziwy, wiejski rosołek. Nie wiem, czy spełni moje oczekiwania, ale zobaczymy. Najważniejsze, że mam apetyt, chce mi się jeść po prostu, a to dobry znak po pięciodniowej głodówce. Do rosołu setkę czystej. Max zamawia rosół, sztukę pieczonego mięsa z frytkami i piwo. Jak się później okazało, rosołek był naprawdę smaczny, dlatego najedzeni i zadowoleni wracamy do pokoju. Mam nadzieję, że i dzisiejsza noc będzie spokojna, że będę mógł się wyspać. Wszystko na to wskazuje, bo teraz jest na odwrót, tzn. że teraz od wczorajszego wieczoru nie byłem w kibelku. Dystans 900 km Temperatura max. 45 â 50 * |
|
19.01.2017, 00:34 | #238 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Frankfurt/M
Posty: 987
Motocykl: Elefant 944ie
Przebieg: 54420
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 2 dni 12 godz 4 min 21 s
|
Jak jest z napiwkami w takich krajach?
__________________
Cagiva Elefant 944ie - jedyne co się może popsuć podczas jazdy to pogoda! |
21.01.2017, 22:26 | #239 |
Nie zauważyłem
Dzień 23 Sobota 20.08.2016 Wstajemy wcześnie, wyspani i wypoczęci. Śniadanko zjadamy z wielkim apetytem i o 7.00 startujemy. Dzisiaj chcemy dobić do naszej bazy, pod Charkowem na Ukrainie. Da się to zrobić, pod warunkiem, że nie będzie żadnych niespodzianek, chyba, że jakieś przyjemne. Wołga to spora rzeka jest. Lecimy … i to nawet całkiem sprawnie. Tankowanie, jakiś napój, lód, kawa i lecimy dalej. Temperatura idealna – 28 * Droga E38, ładna, równa, można grzać. Kalininsk … Bałaszow ...Borisoglebsk … dobrze nam idzie. Anna … Woroneż … idzie nam bardzo dobrze, na tyle dobrze, że wjeżdżamy w miasto w poszukiwaniu … MacDonalda, a co już od dawna tęsknimy za „normalnym” jedzeniem. Krążymy dosyć długo, ale w końcu, gdzieś bliżej centrum, widzimy znajomy znak. Na parkingu komplet, a i w środku ciasno i jak dla mnie to dziwna sytuacja jest. Myślałem sobie, że „towarzysze radzieccy” nie będą wspierać wrogiego, amerykańskiego kapitału i nie będą objadać się niezdrowym, zachodnim jadłem. A tu nie … jedzą i to z wielką ochotą. Dziwny jest ten świat. My też nie mamy żadnych zastrzeżeń do imperialistycznego jadła, dlatego objadamy się do syta i lecimy dalej. Gdzieś po drodze zatrzymujemy się „na siku” i Max pokazuje mi czerwoną i spuchniętą rękę. „Coś” w czasie jazdy dostało mu się pod rękaw i upierdzieliło go w lewy nadgarstek. Parnyj … Gubkin … tempo trochę spadło, ale do Biełgorodu wjeżdżamy jeszcze przed nocą, a potem to już tylko dojazd do granicy. Na stacji benzynowej przy granicy jesteśmy o 20.00, a to całkiem dobry wynik. Wydajemy ostatnie ruble i wjeżdżamy na dobrze znajome nam przejście. Stanowisk dużo, ale na każdym po kilka samochodów, więc ustawiamy się gdzieś w środku. Idzie wolno, ale powoli do przodu. Jak dobrze pójdzie, to za godzinę będziemy spać w swoim hotelu przy naszym Audi. WRESZCIE !!! Kiedy mamy jeszcze trzy samochody do odprawy, podchodzi do nas celnik i prosi dokumenty. Jest dobrze, może nawet będziemy odprawieni poza kolejką ? Celnik bierze nasze papiery i gdzieś idzie. Wraca po jakimś czasie i pyta co to jest za wpis we „wremiennym wwozie”. A cholera wie. „Wremiennyj wwoz” pisany był na Kirgiskiej granicy i to tamten celnik coś tam wypisywał i nawet się podpisał, więc co my mamy do tego ? Każe przestawić nasze motory na bok i czekać, a sam zabiera papiery i znowu znika. Widzimy, że krąży z naszymi papierami od budki do budki. Czekamy długo. Kiedy w końcu do nas wraca, mówi, że jest problem i że musimy iść do naczelnika. Idziemy za nim do budynku głównego, korytarze, korytarze w końcu pokój naczelnika. Celnik wchodzi, my mamy poczekać. Czekamy … czekamy … czekamy, siadam se na podłodze … czekamy. W końcu celnik wychodzi, mamy iść za nim. Wracamy do motorów, mamy czekać, a on idzie do budki. Znowu chodzi od budki do budki z naszymi papierami. Czekamy … czekamy … W końcu, gdzieś po trzech godzinach, bez słowa oddaje nasze papiery, możemy jechać. To znaczy, możemy włączyć się w kolejkę do celnika. Teraz poszło już szybko i jedziemy na przejście Ukraińskie. Jak zwykle kolejka do odprawy i jak zwykle bałagan. Pojazdy stoją w różnych miejscach, a ludzie pchają się do okienka, tymczasem człowiek i pojazd powinni być pod okienkiem, żeby celnik je widział. W końcu, jesteśmy pod okienkiem, ale motory dwa samochody z tyłu. Max pierwszy. Celnik bierze papiery, ogląda, patrzy w komputer i pyta. - A gdzie maszina i priczepka ? !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! SZOK ….... jaka priczepka kużwa. - Ja mam tylko motocykl, samochodu i przyczepki nie ma. Ale w komputerze jest napisane, że jest motor, maszina i priczepka. Nie, jest tylko motor, maszina i priczepka zostały przecież na Ukrainie. Jak to na Ukrainie, powinny być z nami. Nie, zostały na Ukrainie. Celnik wychodzi ze swojego kantorka i karze pokazać nasze pojazdy. No tak, nie ma, łapie się za głowę. Wraca do kantorka, siada do komputera, to gdzie jest maszina i priczepka ? Max tłumaczy wszystko po kolei, ludzie stoją, patrzą, słuchają … Trwa to wszystko dosyć długo, celnik się miota, nie wie co z tym zrobić. W końcu gdzieś dzwoni. Przychodzi jego kolega, razem patrzą w komputer, patrzą na nas, na nasze motory i dalej nic nie rozumieją. Celnik znowu gdzieś dzwoni, jest wyrażnie zdenerwowany. Potem wychodzi na zewnątrz i mówi że mamy podjechać pod budynek w głębi do naczalnika. Jedziemy więc. Wchodzimy do budynku, długi korytarz, pod drzwiami naczalnika mała kolejka, stajemy na końcu. Z pokoju wychodzi celnik w mundurze i … zaprasza nas do środka. Wchodzimy, a wewnątrz za biurkiem siedzi naczalnik, tzn. pani naczalnik i to w dodatku, młoda, a nawet bardzo młoda pani naczalnik. Max zaczyna tłumaczyć po rusku, a pani naczalnik … dobra, dobra, możemy mówić po polsku. Łołł, miła niespodzianka w tym całym bałaganie. Max z grubsza mówi jak jest sytuacja, ale pani naczalnik wiele nie trzeba tłumaczyć. Patrzy w komputer, prosi o nasze paszporty, pieczątka i mówi, możemy jechać, powodzenia. Jeszcze przy nas dzwoni do celnika który nas odprawiał i ostro go opier..... Dziękujemy i spokojnie się ulatniamy. Jesteśmy mocno zmęczeni tym całym koszmarnym zamieszanie na jednej i drugiej granicy. Miało być szybko i sprawnie – przynajmniej tak nam się wydawało - mieliśmy już dawno odpoczywać w hotelowym łóżeczku, a tu masz – cztery godziny na granicy. No ale, nic to, przecież na wschodzie musi być jakaś przygoda i to nie jedna, a najlepiej cała seria przygód. Liczyliśmy jednak na to, że limit przygód już nam się wyczerpał, że teraz to już tylko szybkie „chop” i będziemy w domu … na ale, nic to. Wsiadamy na nasze „osiołki” i spokojnie kulamy się dziesięć kilometrów do motelu „Oczag” gdzie stoi nasza maszina. Na miejsce docieramy trzydzieści minut po północy. Jesteśmy tak zmęczeni, że nie mamy sił i ochoty nawet na kąpiel. Pakujemy się do naszego pokoiku na piętrze i padamy na pysk do łóżek. Koniec … na dzisiaj wystarczy. Dystans 860 km Temperatura 28 * |
|
21.01.2017, 23:59 | #240 |
Kierowca bombowca
|
No wreszcie! Bo już się zastanawiałem jakich środków perswazji użyć, żeby Cię zachęcić do kontynuacji wątku
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 14:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 23:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 12:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 21:27 |