20.07.2021, 12:54 | #231 |
Emek powiedz ile z tych miejsc mnie ominie jak pojadę ciężkim motocyklem ? Jakbyś mógł podać procentowo ile można przejechać nie walcząc o życie. W sumie pytanie nie tylko do Emka bo sam tam nie był.
|
|
20.07.2021, 13:12 | #232 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Jak dla mnie to wszędzie gdzie droga przejedziesz ciężkim. Ja bym się tylko nie pchał na Terek Pass, Tosor i dolinę Arashan. Kegety zawalone i nieprzejezdne. Pewnie jak ogarniasz lub w grupie to do zrobienia jest wszystko ale nie widzę sensu się mordować bo widoków nie ma spektakularnych a trasa ciężka.
Zasada prosta. Jedzie osobówka to przelecisz. Nic nie jedzie - uważaj. Na koniec spróbuję opisać co jest IMO must see a co tylko w przypadku nadmiaru wolnego czasu. Byłem w KRG trzeci raz i zjechaliśmy sporo ale tam jest tyle miejsc że życia braknie żeby spenetrować. Przykładowo wszyscy jadą na Kel Suu na zorganizowanych wycieczkach. Nie potrafię sobie wytłumaczyć co tam takiego jest ciekawego żeby się tam pchać. Osobiście wolałbym 100 razy pojechać na Besh Tash niż na Kel Suu. Mój numer 1 to jest MELS. Jak ktoś się wybiera to w mojej ocenie można nie być nad Song Kul ale MELS przejechać trzeba i to koniecznie rano lub o zachodzie słońca przy ładnej pogodzie. Jak pogoda dupna, znaczy pada to może być ciężko bo tam czerwona, śliska maź jest. Byłem tam 2 razy i dupę urywa za każdym razem. |
20.07.2021, 13:30 | #233 |
Ok. Dzięki. Pytałem bo coś kojarzę, że byłeś tam raz chyba CRF 1000 i narzekałeś, że zbyt ciężki motocykl na taki wyjazd. Gdyby mi czas pozwolił i sytuacja na świecie się unormuje to chciałbym się wybrać na kołach.
|
|
20.07.2021, 13:32 | #234 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Zbyt ciężki bo tak se wtedy zapakowałem pół domu na motocykl .
Spokojnie mogę napisać poradnik Jak się nie pakować. Na kołach najlepiej. Ostatnio edytowane przez Emek : 20.07.2021 o 15:09 |
20.07.2021, 22:37 | #235 |
Banned
Zarejestrowany: Jul 2021
Miasto: Świat równoległy
Posty: 766
Motocykl: Wrublin 300KM
Online: 3 tygodni 2 dni 9 godz 32 min 12 s
|
Nie powiem... Na kolejny odcinek czekam z taką ciekawością, z jaką tego dnia śledziłem tracka.
|
20.07.2021, 22:42 | #236 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Tylko my trasę poyebali 😄
|
21.07.2021, 09:19 | #237 |
Banned
Zarejestrowany: Jul 2021
Miasto: Świat równoległy
Posty: 766
Motocykl: Wrublin 300KM
Online: 3 tygodni 2 dni 9 godz 32 min 12 s
|
Czekam niecierpliwie, by dowiedzieć się "jak do tego doszło"?
No i co Was powstrzymało na Arabel przed ruszeniem ku przełęczy Bedel - wygwizdowa marzenie? |
21.07.2021, 09:27 | #238 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
18 czerwca
Niestety mam tak, że jak jest wysoko to nie za bardzo mogę spać. Tym razem też nie spałem za dobrze. Zdawało mi się że coś lub ktoś kręcił się koło namiotów. Dobrze mi się zdawało. Motocykle są poprzestawiane. Układ kompletnie inny niż je zostawiliśmy. Widzę też ślady czegoś dużego na wielkich kołach. Analiza wskazuje że ktoś przyjechał nocą i próbował dostać się do ciepłych źródeł. Znaczy podjechać bezpośrednio do nich co jest możliwe raczej tylko czymś dużym. Motocyklem bym się nie porywał jechać po kamerdolcach a pokonanie ich terenówką też nie byłoby łatwe. Zakładam ciężarówkę i to sporą. Potem okazało się że to Michał odstawiał motocykle jak kolesie próbowali nas objechać bokiem co im się nie udało i dopiero jak Michał przestawił motocykle dojechali do wody. Chłopaki jeszcze śpią a ja w tym czasie biorę kąpiel i wpierniczam śniadanie. W końcu łajzy wstają , jedzą śniadanie i możemy spadać dalej. Wyjeżdżamy i wracamy do Enilcheka. Ludzie zamieszkują tam kilka obejść. Widzę nawet małą grupkę lokalesów więc od razu podjeżdżam zagadać o paliwo. Bez benzyny wiele w tych dolinach nie zdziałamy. Niestety paliwa nie ma. Jeden rzuca hasło 100 SOM. Jak mówię że dam 100 SOM to zbija jednak temat. Może i mają ale sprzedać nie chcą. Wcale się nie dziwię. Paliwo potrzebne a do stacji kawał drogi. Wskazują że paliwo będzie u pasterzy po drodze. Robimy rundkę po Enilcheku. Co tu gadać. Chooyowo to wygląda. Wypadamy w stronę powrotu z nadzieją na zakup paliwa bo jak się nie uda to dupa będzie z wjazdu w dolinę. Pierwsza próba nieudana. Gospodarza nie ma , będzie chu wie kiedy. Pastuch nic nie pomoże. Lecimy dalej. Kolejny przystanek i bingo. Udaje się zanabyć ale niewiele i to 80. Ale jak to się mówi, lepszy rydz niż nic. Miszka wyraźnie zadowolony. Udało się tuż przed samym postem więc wbijamy w dolinkę. Wjazd jest koło postu. Stoi tam takie ustrojstwo. Lecimy w głąb. Przekalkulowaliśmy że na tym paliwie co mamy możemy się wbić na jakieś 50-60 km w głąb doliny tak aby stykło na powrót do najbliższej stacji benzynowej. Niewiele ale zawsze coś. Jest dość pochmurno i niezbyt przyjemnie ale pogody się nie wybiera. Wreszcie docieramy do koszar. Nie wiemy czy to te z opowieści Elwooda ale jakieś są. Przed koszarami wieżyczka strażnika, który właśnie zszedł i zmierzał w kierunku koszar. Macha do mnie żebym podjechał. Podjeżdżamy. Nie ma innej drogi niż przez koszary. Sprawdza permit, coś tam gada do krótkofalówki. Chce kopię permitu. Mówię że nie mam to robi sobie fotkę oryginału i każe jechać. To jedziemy. Pogoda dalej z dupy ale coś się w oddali wyłania. Wokół stada jaków. Pogoda ciut się poprawia i wyłażą jakieś większe góry. Jadę pierwszy i oddaliłem się dosyć od chłopaków. Nie widzimy się. Straciłem też rachubę ile przejechaliśmy. Przystaję na chwilę, chłopaków nie widać to pomału ruszam dalej. Musieli być niedaleko bo za chwilę znienacka mija mnie Pirania i coś pokazuje. Wbiliśmy już niemal planowaną odległość w dolinę. Czas zawracać choć droga zachęca do dalszej eksploracji. Szybki posiłek w formie batonowo-serowej i nawrotka. Po lewej mamy ledwie parę kilosów do Chin. Chiny też są przed nami ale dalej. Zawracamy i w tempie iście expressowym, bez przystanków w trybie ataku wracamy te prawie 50 kilometrów do głównej drogi powrotnej. Coś mi się zdaje że jakby mnie Rafał nie dopadł to byśmy skończyli bez paliwa w polu pod Chinami. Wracamy do asfaltu i wbijamy na przełęcz. Z daleka widać że będzie kiepsko. No i jest kiepsko. Wali deszcz ze śniegiem , jest qrevsko zimno a do tego mgliście. Widoczność bardzo słaba. Nie mamy nawet jednej foty z tego okresu. Dość powiedzieć że od powrotu do asfaltu gdzie zatrzymaliśmy się na poście pokazać kwity następny stop nastąpił po 60 kilometrach przed samym Ak Bulun. Goniliśmy jak popaprańcy na dół żeby uciec tej paskudnej pogodzie. Dawno tak nie zmarzłem. Dolatujemy do Karakol i zatrzymujemy się na paszę w takiej dużej knajpie przy drodze. Jedzenie bardzo dobre. Chcemy dojechać jeszcze do Tamgi i kimnąć się u Luby w sprawdzonym miejscu. Ruszamy. Ledwo wyjechaliśmy poza miasto nagle moto mi gaśnie i nie udaje się go uruchomić. Jestem niemal pewien że to zasilanie w paliwo bo wszystko inne działa. Prąd jest, nie pali. Michał podchodzi i ściska wężyk od paliwa kilka razy. Moto odpala. Za chwilę stacja, dotankuję i może poleci choć podejrzewam że mam stary , zapchany filtr. Zrobił już prawie 20 tysi więc ma prawo zdechnąć. Mam zapasowy, mam też sam wężyk jakby trzeba go ominąć. Po zatankowaniu problemów niet i spokojnie dojeżdżamy do Luby. Procedura standardowa. Sklep, piwo, Biszkek i spać. Jutro nie musimy nigdzie gonić więc można troszkę więcej pociągnąć z gąsiora. Tak czynimy. |
21.07.2021, 09:35 | #239 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
|
21.07.2021, 10:15 | #240 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
OK, widzę ten pieriewał.
https://www.google.pl/maps/place/Bed...EEcGFzcw?hl=pl Pod chińską granicą. Totalnie nie pa darogie. |