Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27.01.2010, 01:21   #241
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
Domyślnie

wyglada jak statyw
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.01.2010, 12:20   #242
DeVris
 
DeVris's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2009
Miasto: Kujawy
Posty: 42
Motocykl: nie mam AT jeszcze
DeVris jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 10 godz 4 min 43 s
Domyślnie

Statyw do foto/kamery?
Za krótki ten trailer!
DeVris jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.01.2010, 13:02   #243
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał DeVris Zobacz post
Statyw do foto/kamery?
Za krótki ten trailer!
Masz dluzszy

sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.01.2010, 15:25   #244
borunin
 
borunin's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: DW/RP/BHA/WE
Posty: 203
Motocykl: RD07a
borunin jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 10 godz 12 min 6 s
Domyślnie

Trailer Akbar!!

Czy to zapowiedz pełnometrażowego "MotoAfganistan" DVD, które będzie do nabycia w salonach Empiku ?
__________________
"Jak sobie pościelesz ...to mnie zawołaj!"
borunin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.01.2010, 00:04   #245
Izi
 
Izi's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Wrocławia na wschód bardziej
Posty: 416
Motocykl: RD03, RD04, 2xRD07, RD07A
Przebieg: okrutny
Izi jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 1 godz 20 min 51 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał 7Greg Zobacz post


Co Izi ma przy reflektorach na ostatnim kadrze?
statyw do kamery
__________________
Robert "Izi" Africa
Izi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.01.2010, 09:34   #246
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
Thumbs down

Wrzucam trochę słowa. Uzupełnię zdjęciami w weekend.

Chłopcy obudzili nas nad ranem - wyjeżdżali na pole minowe. Mogą pracować na pełnej koncentracji tylko kilka godzin dziennie. Wysoka temperatura przeszkadza w skupieniu więc najchętniej pracują od świtu.
My zebraliśmy się trochę później i pognaliśmy w stronę Khorogu. W Rushanie zjedliśmy śniadanko w towarzystwie dwojga rowerzystów. Panienka była dożartą cyklistką z USA a gość, który z nią podróżował był rowerowym debiutantem z NZ, pracował jako ochroniarz w Kabulu. Trochę się stukał w głowę jak mu powiedzieliśmy dokąd jedziemy. My też stukaliśmy się w głowę jak wsiadał na rower. Widać było, że chłop tego nie lubi. A w dodatku ta panna to miała kiepskie cycki. Ale jak śpiewa Myslowitz "nie ma ideałów a miłość ślepa jest". W końcu ja tez ciągnę się z Izim



Do Khorogu dobiliśmy jakoś koło południa. Podjechaliśmy pod afgański konsulat, ale pani z embassy przyjęła wprawdzie papiery, ale powiedziała nam, że dzisiaj sprawy nie załatwimy i że zaprasza nas po odbiór kwitów w poniedziałek. Był piątek więc postanowiliśmy się zakręcić trochę po Badachszanie, a że konsulat akurat stał przy drodze która prowadziła do hm... skrótu przez Roshtkale.



Zasadniczo z Khorogu wiodą dwie drogi: północna: M41 i południowa czyli wzdłuż Piandżu. My się zdecydowaliśmy jechać tą po środku. Nie mieliśmy jej wystudiowanej, nie pytaliśmy miejscowych czy się da. Ot kiedyś wyszukałem, że się da i mając chwilkę postanowiliśmy to sprawdzić. Asfaltowa droga wiła się wzdłuż rzeki, w Khorogu było nieznośnie gorąco więc z radością witaliśmy kolejne metry wysokości. Asfalt skończył się po 30 kilometrach.







Nie wiem czemu, ale czułem się tego dnia źle. W pewnym momencie ból brzucha był tak duży, że nie byłem w stanie jechać. MUSIAŁEM się położyć, natychmiast.

Prowadziłem akurat - zatrzymałem się i po prostu zwaliłem z nóg. Nadjechał Izi, powiedział coś niemiłego na temat leżenia "na słońcu" i zawróciliśmy do najbliższej knajpy. Tam film mi się urwał natychmiast, obudziłem się podobno po godzinie. Byłem jak po twardym resecie - w pełni sił i gotów do działania. Za osadą zaczął się szuter, wciąż spotykaliśmy jednak jakieś auta, droga wciąż się podnosiła, ale jechaliśmy wciąż wzdłuż rzeki w wąwozie i widoki nie powalały.









Wraz ze wzrostem wysokości wioseczki były coraz mniejsze i coraz rzadsze. Zmierzchało już i udało nam się znaleźć mega super fajna miejscówkę do spania.



Wyjechaliśmy na jakieś wypiętrzenie. Droga przestała się wznosić i zobaczyliśmy jakieś sześciotysięczniki pokryte lodową czapą. To wszystko w promieniach zachodzącego pomarańczowego słońca. 10 metrowy wodospad
huczał tuż obok nas a bezchmurne rozgwieżdżone niebo zapowiadało, że nocą nie będzie padać. To żart oczywiście.













Deszcze się nie zdarzają właściwie wcale. W każdej jednak chwili może spaść śnieg, niezależnie od tego czy to lipiec czy sierpień. Doświadczyła tego Ola z
Jurkiem, którzy przedzierali się przez śnieg w lipcu, Czosnek dzięki sierpniowemu śniegowi dostał się do naszego kalendarza 2010 a i ja w 2006 roku sprawdzałem przyczepność TKC na białym. W 2009 roku jednak mieliśmy szczęście. Mijaliśmy się ze śniegiem czasem o kilkaset metrów, czasem o dzień. Spotykaliśmy rowerzystów którzy spali pod śniegiem w odległości 20 kilometrów od nas. Ale my mieliśmy szczęście.









Nocka na 3400 metrów upłynęła bez bólu głowy. Zapomnianą drogą zaczęliśmy się wspinać na hm... szczyt doliny? Przełęcz? Widoki przepiękne, żadnych ludzi, pojazdów... Mosty w stanie zanikającym, no i woda coraz zimniejsza. Robi się 4000 metrów, Afryki trochę prychają, teren trudny i trudno utrzymać silnik na wysokich obrotach. Izi ma największe kłopoty na wysokości. W końcu wyciąga filtr i daje radę. Dużo km nie zrobiliśmy, ale patrzę na zbiorniki i nie wygląda to fajnie jeśli chodzi o zasięg. W końcu na wysokości ponad 4200 metrów teren się wypłaszcza i już wiemy, że wyżej ta droga nie pójdzie.







Trochę to śmieszne, ale nie mamy mapy tego kawałka Tadżykistanu. Jedziemy trochę na czuja, na słońce. Niby mamy GPS, ale jest potrzebny jak... No w każdym razie już w domku, po nałożeniu współrzędnych na Google Earth okazało się, że jechaliśmy jak najbardziej prawidłowo









Zjazd do M41 był karkołomny, droga opadała bardzo szybko, w dodatku po luźnych kamieniach się jechało i jeśli już ktoś w przyszłości na dwóch kółkach musi to robić co my, to zachęcamy by robił to raczej w drugą stronę. W każdym razie udało się i z radością powitaliśmy asfalt pamirskiego traktu. Poleżeliśmy na nim w słoneczku przez pół godziny zbierając siły. Leżeć można spokojnie, szansa na to że ktoś będzie jechał w sobotę jest niewielka. Kulma pass - jedyne przejście z Chinami - jest zamknięte w weekend i ruch zamiera. W końcu podnieśliśmy się i ruszyliśmy w stronę Murgabu. O tej drodze pisał tu nie będę. Jest łatwa i wiedzie przez dość monotonny krajobraz. Trochę zdradliwa, bo asfalt pozwala zapatrzeć się gdzieś na bok, a napotyka się w nim dziury, w których można stracić koło. No, ale to Pamir Highway ze swoją legendą więc tego dnia spotkaliśmy wielu turystów. Jakiegoś samotnika ze Szwajcarii na rowerku, dwóch Niemców na BMW 1150, którzy z kolei powiedzieli nam że na Syberii spotkali Majo na Afryce. Poza tym jeszcze była para innych Niemców na beemkach i sympatyczny Niemiec podróżujący ciężarowym wszystkomającym MANem, który podjął nas kawą z ekspresu.







Zatankowaliśmy w Alichur dojeżdżając tam na oparach. Stamtąd szybko do Murgabu. Wpadliśmy do tej dawnej kozackiej stanicy właściwie tylko po to, by uzupełnić paliwo i zapasy żywności. W Murgabie nic nie rośnie, ale to kirgiskie miasto - choć w Tadżykistanie. I całe zapasy przywożone sa kamazami z Osz. Zaopatrzenie, jak na Pamir oczywiście, wspaniałe. Mój wieprzek też coś niedomagał i jasne stało się, że trzeba będzie pogrzebać w motocyklach przed kolejnym etapem.













Pomyśleliśmy, by skoczyć nad Zorkul. Jezioro leży na uboczu wszystkich tras i stanowi granicę z Afganistanem, poza tym jest rezerwatem przyrody i Bóg wie czym tam jeszcze. No w każdym razie wiedzieliśmy że potrzebny jest permit, który można bez kłopotów załatwić w... Duszanbe. No, ale spróbujemy ich podjechać z drugiej, mało oczekiwanej strony.
Zanocowaliśmy w pięknym kanionie, sałatka i ryby kupione w Murgabie bardzo nam smakowały. Miro się już uspokoił żołądkowo. Nic nikomu nie doskwierało, tylko komary pojawiły się równie nieoczekiwanie co bezsensownie. A myśleliśmy że jesteśmy poza ich zasięgiem





Rankiem zajęliśmy się motocyklami. Izi przy pomocy noża wycinał kolejne dziury w airboksie, a Miro został wirtuozem taśmy, którą posklejał całą owiewkę, którą kilka dni temu potrzaskał w chwili swojej słabości o mur w jakiejś wiosce. Ruszyliśmy gdy słonko było już dość wysoko. Pogoda iście pamirska, chmury były tylko po to by zdjęcia były ładniejsze.Pociągnęliśmy wprost na południe, trochę na czuja a trochę na pamięć, bo pamiętałem mniej więcej jak idzie droga.









Pierwsze kilometry szutru nie wiązały się z jakimikolwiek trudnościami, jechaliśmy z powodu kurzu w dużych odstępach wciąż się jednak widząc i kontrolując. A to Miro się zatrzymał na zdjęcie, a to Izi wyciągnął kamerę... Droga nie była taka oczywista, bo co rusz odchodziły jakieś odnogi, no ale trzymając się tej najgłówniejszej parliśmy do przodu. Wjechaliśmy na 4200 metrów i naszym oczom ukazał się równy jak stół teren ciągnący się przez wiele km. Zachowaliśmy się trochę jak młodzi chłopcy - na koń i naprzód ile fabryka daje.







Tak pętając się po tym Pamirze dojechaliśmy Do Dzarty Gumbez, małej osady w środku niczego. Parę domków, stado baranów, domek myśliwski i tyle tego. Upewniliśmy się, że jedziemy w dobrym kierunku i ruszyliśmy dalej. Nie muszę chyba wspominać, że nikogo nie spotkaliśmy po drodze? Jakoś się wczołgaliśmy na kolejną przełęcz, ta liczyła już 4450 metrów i było trochę z nią zabawy.











No i później w dół, jezioro leży na wysokości 4250 metrów. Droga robiła się coraz trudniejsza, ale w końcu dobiliśmy do Zorkula, to w tych okolicach spotkali się Rosjanie z Anglikami i ustalili, że zrobią między dwoma imperiami strfę niczyją i w ten sposób ten no man land trafił do Afganistanu.
I znowu ten Afganistan... Wywołaliśmy zaniepokojenie w strażnicy wojskowej. Żołnierz który nas dostrzegł ze szczytu wzniesienia pędem puścił się w stronę podniesionego szlabanu po to by go zamknąć. Po chwili pojawił się inny. Pisaty - a jakże, i pogrzebał w paszporcie i coś przepisał do swojego brudnego zeszytu. I nas puścił.
Droga, którą jechaliśmy widnieje na radzieckich sztabówkach. Trochę trudniej odnaleźć ją w rzeczywistości. No ale nie narzekajmy. Opisów zorkulskiej przyrody nie będzie. Podobno jedno zdjęcie zastępuje tysiąc słów, sami widzicie...
Minęliśmy jezioro i jadąc wzdłuż rzeczki Pamir (która tworzy póżniej z Wakhanem Piandż) w końcu dotarliśmy do Khargush.









Tu na zastawie zrobiła się już normalna afera, przyszedł jakiś młody oficer i zaczął mówić o przepustkach, których oczywiście nie mieliśmy. Powiedział nam, że dokonaliśmy naruszenia strefy granicznej, że jeździliśmy po parku narodowym etc. I w końcu powiedział, że mamy zawracać (sic!). My oczywiście w śmiech. Paliwa mamy na 70 km więc o powrocie nie może być mowy. Jesteśmy dziennikarzami zaproszonymi przez Ministerstwo Turystyki Tadżykistanu i nasze wszystkie permity są w Duszanbe. Niech zadzwoni do ministerstwa i się dowie. Ponieważ była niedziela wieczorem jego szanse na skomunikowanie się ocenialiśmy marnie. Trwało to ze 40 minut, facet się konsultował przez radio z dowództwem w Ishkhashim, ale w końcu nas puścił. Tyle że już zmierzchało...





Trzęsącym się z zimna rowerzystom z Holandii użyczyliśmy jeszcze trochę paliwa do ich MSR i pojechaliśmy do Langar chcąc zanocować nieco niżej i w hm... cywilizowanych warunkach. Pamiętam tę drogę sprzed kilku lat. Nie jest trudna, ale można ją uznać za niebezpieczną ze względu na przepaście, które się ciągną całymi kilometrami. W każdym razie przejechanie jej nocą dało dodatkową porcję adrenaliny. Żal mi było tylko kolegów, którzy nie mieli okazji tego zobaczyć. No ale to był nasz wspólny wybór. Tyle że oni nie wiedzieli co tracą.
W Langar zatrzymaliśmy się w jednym z dwóch guesthousów. Jak to często bywa na tym koncu świata było międzynarodowo: Japonki, Szwajcarzy etc. na jakimś objeździe dżipami po Tadżykistanie. Alkohol też sie znalazł więc zasnęliśmy łatwo. Jutro jedziemy po papiery do Khorogu i... Afganistan.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 08.02.2010 o 23:10
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.01.2010, 10:51   #247
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie

Ach ten Zrokul.... Tak z perspektywy czasu to coraz bardziej żałuję, że mocniej nie napieraliśmy żeby nas przepuścili przez ten nieszczęsny checkpost na rozjeździe do Zorkula. Tylko, że wojaki od "cywilizowanej strony" (od Langaru), bez większej kasy za nic nie chcieli dać się przekonać. Jest na pewno po co wracać. Z wielką przyjemnością przyjrzę się temu "zdjęciu e co zastępuje tysiąc słów".


BTW, co właściwie znaczy "dożarta cyklistka"?
__________________
Ola
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.01.2010, 14:22   #248
samul
 
samul's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 1,420
Motocykl: RD07a
Przebieg: 43k+
samul jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 godz 22 min 21 s
Domyślnie

moze do-pakowana i za-zarta na raz?
fantastycznie sie to czyta

I skad tyle tych Szwajcarow? Troche ich ponad 7 milionow, kraj wyludniony nie jest, a przeciez wszedzie sie ich spotyka. Maja jeden z bardziej widokowych krajow na swiecie, a wlocza sie. Ot i zagadka!

? ? ? ? ? ? ? To ja odwoluje wszystko, co napisalem, cokolwiek! Tylko niech ciag relacji NASTAPI!!!

Ostatnio edytowane przez samul : 02.02.2010 o 21:51
samul jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.02.2010, 23:07   #249
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
Domyślnie

W komputerze to mi zginie, a tu niech wisi na pamiatke. Napisze cd w niedziele i wrzuce fotki...
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00001.jpg (174.5 KB, 22 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00005.jpg (242.9 KB, 21 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00006.jpg (381.4 KB, 38 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00007.jpg (307.6 KB, 16 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00008.jpg (366.3 KB, 19 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00009.jpg (399.9 KB, 25 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00010.jpg (373.6 KB, 16 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Advridermag Nov_Dec DRAFT V3-00011.jpg (399.9 KB, 27 wyświetleń)
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.02.2010, 23:44   #250
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
Domyślnie

Dorzuce jeszcze mapke Wakhanu, dosc unikatowa, wiec pewnie sie rozprzestrzeni po necie
Pochodzi z broszury fundacji Aga Khana i ma sprzyjac rozwojowi turystyki w regionie wiec chyba nic zlego nie robie...
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 17718883-Agha-Khan-Foundation-Wakhan-Brochure-00005.jpg (286.3 KB, 128 wyświetleń)
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mapy Meksyk, Stany jagna Mapy 5 23.06.2011 22:37
Stany 2010 PUFF Trochę dalej 46 02.11.2010 16:17
Prom Rosja-Stany Poncki Przygotowania do wyjazdów 9 07.07.2009 00:34


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:00.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.