29.01.2017, 01:20 | #261 |
Dzień 24 Niedziela 21.08.2016
Wstaję wcześnie, bo o szóstej. Max śpi jeszcze smacznie, ja tymczasem biorę kąpiel i idę do samochodu, przygotować nasze bagaże i motory do zapakowania. Max wstaje trochę później, ale jego nadgarstek nie wygląda najlepiej, jest czerwony, nabrzmiały i twardy. Do domu zostało nam 1300 km, samochodem machniemy to szybko na jeden raz i jutro ręka znajdzie się u lekarza. Do jutra Max i jego ręka wytrzyma jakoś. Pakujemy motory na priczepku, manele do Audi i udajemy się na śniadanie. Na śniadanie zamawiamy jajecznicę, ale, ponieważ wszędzie gdzie zamawialiśmy jajecznicę, podawano nam jajka sadzone, idę do kuchni powiedzieć paniom, co to jest jajecznica i jak się ją robi. Pani mówi, że rozumie, wie o co chodzi i tak zrobi. Przez drzwi słyszymy, że rzeczywiście, rozbija jajka które potem roztrzepuje. Będzie dobrze, chyba wie o co chodziło. Kiedy przynosi nam do stolika … no tak, jednak nie rozumie i nie wie co to jest polska jajecznica. Zjadamy jednak tego niby omleta, nie będziemy grymasić. Startujemy o 9.00. Dalej, to już tylko droga … droga … Kijów … droga … i obiad gdzieś w drodze. Ważne, że mam apetyt, że chce mi się jeść i nabieram sił. Po obiadku, nagle ... zachciało mi się do kibelka … Szok … szkoda tylko, że nie zrobiłem fotki … po trzech dobach … wreszcie normalna kupa … wołam Maxa, ale jakoś nie chciał popatrzeć, to spuściłem wodę. No … wreszcie wszystko wraca do normy. Lecimy dalej … wszystko idzie dobrze, gdzieś koło północy pewnie będziemy w domu. Jednak samochód to jest to: komfort, luz, swoboda. Lecimy … do granicy dojeżdżamy o godzinie 20.00. Przelecimy granicę, prześpimy się w jakimś hotelu i jutro, spokojnie dojedziemy do domu. Takie były założenia. Stajemy na końcu kolejki do odprawy, dosyć długiej kolejki, ale przy wjeżdzie z tamtej strony też była długa kolejka, a udało się zjechać w cztery godziny. Stoimy … dwa metry do przodu … stoimy … stoimy … trzy metry do przodu … stoimy … jedna godzina … kilka metrów do przodu … stoimy … dwie godziny … Max pojeżdża do przodu, a ja idę do baru coś zjeść. Teraz zmiana, ja pojeżdżam a Max idzie pokuszać. Dwudziesta trzecia … spać się chce … ktoś puka w szybę, pajechali … trochę do przodu … stoimy … przy drodze po prawej, lasek. Panowie chodzą tam pojedynczo, a panie grupkami. Lepiej chyba nie myśleć, jak wygląda runo w tym lasku. Jeden z nas drzemie, drugi pojeżdża … potem zmiana … Pierwsza po północy … bez zmian … końca nie widać … znowu ktoś puka w szybę … pięć metrów do przodu … czwarta nad ranem … robi się widno … to noc w hotelu mamy z głowy … jesteśmy padnięci … ale ile zaoszczędzimy ? trochę do przodu … czy akumulator to wytrzyma ? … trochę do przodu … Ta pani sprząta … pety wyrzuca się po prostu przez okno. 6.30 JUŻ jesteśmy pierwsi przed szlabanem. Takiego burdelu jak na przejściu ukraińskim nie widziałem na żadnej granicy. Pomiędzy przejściem ukraińskim i polskim, również kolejka, ale tutaj już funkcjonuje UE pas, który jest pusty. Nie wiemy czemu, bo w kolejce widzimy przecież polskie tablice. Walimy na UE pas omijając całą kolejką i wjeżdżamy prosto pod budkę celników. Polski celnik w czasie odprawy pyta gdzie byli i czy warto było. Wtedy odpowiedziałem z przekonaniem, że nie warto. Z granicy zjeżdżamy o 9.00, czyli po 13 godzinach. Nie tego się spodziewaliśmy, nie tak to miało wyglądać, plany były całkiem inne. Los chyba nie oszczędził nam niczego na tej wyprawie, nie mieliśmy ani czasu, ani możliwości poczuć nudę, ale czy to nie za dużo na jeden wyjazd ? Przecież tymi „przygodami” spokojnie można by obdzielić kilka wypraw. Czym sobie na to zasłużyliśmy ? I czy możemy traktować to jak łaskę, przywilej, czy raczej przekleństwo ? A może jedno i drugie ? No cóż, wszystko już za nami, pozostało tylko dojechać do domu i zamknąć ten rozdział. Po NASZEJ stronie granicy świat wygląda całkiem inaczej: weselej jakoś, radośniej, piękniej. Wszystko jest ładniejsze: i drogi i domy i pola i drzewa i nawet chmury są ładniejsze. Ładniejsze, bo Nasze, bo jesteśmy u siebie, jesteśmy w domu. Polska, to piękny kraj jest, ale czy my o tym wiemy ? Czy zdajemy sobie sprawę w jakim pięknym kraju żyjemy ? Lublin, Puławy, Radom … INOWŁÓDZ, ja już jestem w domu, Max musi dojechać jeszcze do siebie, czyli do Łodzi, ale to już tylko maleńki kroczek. Tymczasem, żegnamy się serdecznie, dziękując sobie za wszystko. Szczególnie oczywiście ja mam za co dziękować i jeszcze raz dziękuję, bo takiego towarzysza podróży jak Max, życzę każdemu. I to by było kur.. na tyle. Tak wtedy pomyślałem i napisałem. A miało to znaczyć ni mniej ni więcej, tylko tyle … to jest koniec, mam dość wypraw motocyklowych. Dosyć twardej dupy, srania po krzakach, spania w namiotach, nie mycia się przez tydzień, jedzenia byle czego, niebezpiecznych przygód, nieprzewidywalnych granic, jazdy przez tysiące kilometrów w morderczym upale żeby zobaczyć jakiś głupi kamień, a potem jeszcze wracać przez te tysiące kilometrów. Tak wtedy myślałem i myślę, że miałem do tego prawo, ale … człowiek nie świnia ( bez urazy) i zdanie może zmienić, więc niczego nie wykluczam. Dystans 1300 km Temperatura 20 – 24 * Podsumowując: 25 dni z czego 24 dni w drodze. 12210 - przejechane km. 6000 PLN – koszty z czego: 2600 – 650 $ 1500 – wizy 1520 – płatności kartą (paliwo) 210 – ubezpieczenie 170 – SPOT |
|
29.01.2017, 01:32 | #262 |
Kiedyś R.T70
Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,422
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 7 godz 52 min 52 s
|
No i pięknie.
Dość wypraw? Może do wiosny. |
29.01.2017, 03:02 | #263 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: OOL-OPOLSKIE
Posty: 377
Motocykl: RD07
Online: 4 miesiące 2 tygodni 18 godz 37 min 32 s
|
Henry -świetna relacja!
Z wielką przyjemnością się czytało i oglądało Duży respect dla Was za postawę, wytrwałość i kondycję.. -Pozdrowionka, i niech MOC zawsze będzie z Wami!
__________________
-szerokości, przyczepności i powodzonka!... MAURO |
29.01.2017, 09:40 | #264 |
Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Łomżewo
Posty: 908
Motocykl: AT-NAT
Przebieg: 80000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 14 godz 52 min 52 s
|
ehhh... szkoda że już koniec opowiadania,
a może będą jakieś 'odcinki specjalne' ? |
29.01.2017, 10:17 | #266 |
Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Rudnica
Posty: 179
Motocykl: SD04
Przebieg: 30k 25k
Online: 1 tydzień 3 dni 9 godz 28 min 19 s
|
Henry oddałeś WIELKĄ przysługę tą relacją z podróży. Podparta porządnymi zdjęciami, dla wielu ułatwi decyzję.
Dzięki! |
29.01.2017, 10:20 | #267 |
Zarejestrowany: Nov 2016
Miasto: Pabianice
Posty: 39
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 dni 5 godz 30 min 7 s
|
Dzięki za super relację i...natchnienie...mam nadzieję
|
29.01.2017, 11:35 | #268 |
Zarejestrowany: Jun 2013
Posty: 79
Motocykl: DL650, XT660Z
Online: 1 tydzień 1 dzień 21 godz 12 min 41 s
|
Dziękuję za relację.
|
29.01.2017, 12:21 | #269 |
|
|
29.01.2017, 13:13 | #270 |
Świetna wyprawa, świetna relacja. Szacunek! Dzięki Henry ;-)
|
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 14:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 23:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 12:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 21:27 |