15.12.2009, 17:59 | #271 | |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,684
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 4 dni 4 godz 21 min 40 s
|
Cytat:
|
|
15.12.2009, 23:33 | #272 |
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Krosno
Posty: 605
Motocykl: VARADERO HRC ,BMW R 1200 GS-ADV , EXC 350 F, KLR 650 c
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 1 dzień 5 godz 38 min 2 s
|
Cóż można dodać, SZACUN , nawet koń na dwóch nogach wymięka...
__________________
Kto nie ma wrogów , nie ma i przyjaciół... Ostatnio edytowane przez HRABIA z Krosna : 11.04.2016 o 22:39 |
16.12.2009, 12:19 | #273 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Sanok/Rajskie
Posty: 107
Motocykl: "kamertony" TT 350 oraz TY 250'76 + clockwork orange exc 350
Online: 4 dni 5 godz 23 min 28 s
|
Dzięki za to, że chce Ci się pokazać inym kawałek pieknego świata. Super zdjęcia! Pisz dalej i nie choruj, czytamy regularnie.
|
17.12.2009, 14:28 | #274 |
wondering soul
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
|
Część V –DZONGI
Bhumtang opuszczamy z poczuciem lekkiego niedosytu. To co odwiedzamy daje nam jedynie namiastkę niedostępnych części doliny. Jedziemy do Trongsa, gdzie kiedyś penlopem (lokalnym władcą) był Ugyen Wangchuck, późniejszy pierwszy król Bhutanu. Towarzyszy nam szum strumieni. W wielu miejscach pojawiają się „wodne młynki modlitwne”, działające na zasadzie młynów wodnych. Kolorowe i bogato zdobione, wyraźnie odcinają się na tle zielonego lasu. Modlitwy z takich młynków wędrują do bogów non stop, wystarczy że woda napędza łopatki. BH (204).jpg BH (205).jpg Przejeżdżając przez małe wioski mijamy szkoły pełne rozkrzyczanych dzieci. Dzieciaki poubierane są w miniaturowe wersje strojów narodowych. Każda szkoła ma swój kolor. Dzieci za wszelką cenę próbują nas zatrzymać. Cierpliwie odpowiadamy na powtarzające się pytania: "what is your name" i "how are sou". Chęć praktykowania języka angielskiego, który wprowadził do szkół jako język obowiązkowy jeszcze czwarty król Bhutanu, jest ogromna. BH (200).jpg BH (201).JPG W mniejszych wioskach mijamy prowizoryczne, wystawione na ulicę krosna. Tkactwo to jedno z podstawowych zajęć Bhutanek, które pracują z niezwykłą wprawą. Bhutańskie, ozdobne wyroby tkackie są słynne w całej Azji. BH (197).JPG BH (199).jpg Za przełęczą Yotong La znowu zaskakuje nas zmiana otoczenia. Pojawiają się lasy mieszane. Widać już pierwsze kolory jesieni. Żadne z nas nie chce tego przyznać, ale trochę się wzruszamy – to tak jakby złota polska jesień przybyła do nas do Bhutanu. BH (150).jpg BH (155).jpg BH (139).JPG W Trongsa zatrzymujemy się w małym pensjonacie, w którym jak nas informuje właściciel, jeszcze nigdy nie mieszkali turyści. Aż do przesady dopytuje się, czy jesteśmy pewni, że chcemy tu zostać. Standard miejsca (jak i cena) jest inny, niż pensjonaty i hotele przeznaczone dla turystów. Podobna sytuacja powtarza się przy obiedzie. Po złożeniu zamówienia na lokalne przysmaki słyszymy: „Ale to przecież dania kuchni bhutańskiej!”. Do obiadu popijamy lokalne piwo niepasteryzowane „Druk 1100” i „Red Panda”. BH (206).jpg Dzong w Trongsa nie jest pierwszym, który odwiedzamy. Widzieliśmy już dzongi w Trashigang, Mongar i Jakar. Każde większe miasto w Bhutanie ma swój dzong, budowlę charakterystyczną tylko dla tego kraju. Dzongi, buddyjskie "klasztory – twierdze", były budowane w strategicznych lokalizacjach, według jednej koncepcji architektonicznej: pochylone, grube mury otaczały dwa dziedzińce, rozdzielone centralną wieżą. Dookoła jednego dziedzińca znajdowały się pomieszczenia administracyjne, a wokół drugiego – pomieszczenia dla mnichów. Do dziś dzongi zajmowane są zarówno przez lokalną administrację świecką, jak i władze buddyjskie. Dzongi były też miejscem narodzin narodowego języka Bhutanu dzongkha. Dzongkha to nic innego, jak „język używany w dzongach”. BH (181).jpg Wielopoziomowy dzong w Trongsa jest najbardziej złożony ze wszystkich bhutańskich dzongów. Nie dorównuje mu nawet największy w kraju, będący oficjalną siedzibą króla oraz najwyższych, świeckich i duchownych władz bhutańskich, dzong w Timphu (Tashichho). BH (211).jpg BH (221).JPG Trongsa dzong To prawdziwy labirynt dziedzińców, krużganków, dormitoriów dla mnichów, lhakhangów (kaplic) i pomieszczeń administracyjnych. BH (172).jpg BH (169).JPG BH (226).jpg Nasza wycieczka po dzongu przypomina spacer po zaczarowanym labiryncie. Całość robi na nas ogromne wrażenie. Szczególnie spektakularne wydaje nam się położenie dzongu: kilkaset metrów nad rzeką Mangde Chhu i w bliskiej odległości od Czarnych Gór. Staramy się sobie wyobrazić tradycyjne (dziś już nieistniejące) wejście, które prowadziło przez wiszący nad doliną most. Przejście przez taki most musiało być nie lada "atrakcją". BH (222).JPG Blado przy dzongu w Trongsa wypadają najczęściej odwiedzane bhutańskie dzongi w Timphu (stolicy) i w Paro (mieście, w którym znajduje się jedyne lotnisko w kraju). Jedyny, który naszym zdaniem dorównuje mu wrażeniem estetycznym to dzong w Phunaka, ale o tym w następnym odcinku…
__________________
Ola Ostatnio edytowane przez Ola : 17.12.2009 o 14:31 |
18.12.2009, 00:46 | #275 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Wrocławia na wschód bardziej
Posty: 416
Motocykl: RD03, RD04, 2xRD07, RD07A
Przebieg: okrutny
Online: 1 dzień 1 godz 20 min 51 s
|
Ola gratulację z powodu wyprawy i szczęśliwego powrotu do domu, z motocyklami mam nadzieję też tak będzie, nie miałem czasu wcześniej na czytanie takie życie, ale Sambor mnie zachęcił i było warto, naprawdę warto
niezły kawał śwaita odwaliliście pozdrawiam i do zobaczenia
__________________
Robert "Izi" Africa |
18.12.2009, 15:59 | #276 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 31 min 6 s
|
Jako że na starość robię się leniwy i dążę do doskonałości w oszczędności słowa mówionego i pisanego bo inni gadają zbyt wiele a nie zawsze mądrze, przeto na forum nie udzielam się ostatnio prawie wcale.
Tu jednako zdzierżyć nie mogę i zachwycić się muszę nad podejściem Waszym do Sztuki Podróżowania. Bo jest wielką sztuką tak sie przygotować do podróżowania aby oczy nie prześlizgiwały się po pięknie mijanych krajobrazów, zabytków i ludzi ale aby obrazy te napotkały w umyśle na przygotowany grunt a wszystko to razem ( jak to pięknie mówią w kościele ), nas ubogaci. A jest jeszcze piękniej jeżeli potraficie ( a potraficie ) podzielić się tymi wrażeniami z innymi w sposób interesujący, odbiegający od przewodnikowej sztampy. Zaprawdę, powiadam, że godne to i sprawiedliwe aby nadać Wam tytuł Forumowego Podróżnika Roku. Brawo !!!
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź |
18.12.2009, 16:51 | #277 | |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wrocław
Posty: 111
Motocykl: X-challange, CRF1000l
Online: 2 tygodni 1 dzień 19 godz 18 min 33 s
|
Cytat:
A chciałyby one dalej na te otwarte przestrzenie ale tym razem na południową stronę naszego pięknego globu, na Pampę Argentyńską, w kierunku Patagoniiiiiiiii....i dalej....... A że z Olką już byliśmy w tamtych rejonach tym ciężej..... Pozdawiam Dyr techniczny wyprawy - Jurek Ostatnio edytowane przez jurek : 18.12.2009 o 17:02 |
|
20.12.2009, 22:20 | #278 |
wondering soul
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
|
Część VI – TRĄBA SŁONIA
W drodze do Punakha pojawiają się pierwsze, zapełnione autobusy turystyczne. Bhutańczycy przyzwyczajeni do turystów starają się trzymać dystans. Rzadko ktoś nas zatrzymuje, czy zagaduje. To my musimy wychodzić z inicjatywą. W dolinie Phobijka, gdzie zimują rzadkie żurawie czarnoszyje, odbywa się właśnie lokalne tsechu (festiwal). Dla nas to kolejna (niespodziewana) okazja na podpatrzenie lokalnych zwyczajów. Pędzimy do gompy w Gangtey. Krążąc między samochodami, wozami konnymi, mnichami i odświętnie ubranymi ludźmi dojeżdżamy pod samo wejście. Zostawiamy motocykle z całym dobytkiem (Bhutan to bardzo bezpieczny kraj, a kradzieże prawie tu nie istnieją) i idziemy za kolorowym tłumem. Dziedziniec jest szczelnie zapchany. BH (257).JPG BH (244).JPG BH (251).JPG BH (249).JPG BH (265).JPG Wszyscy wpatrzeni są w odgrywane przez poprzebieranych w maski aktorów przedstawienie. Sądząc po reakcji zgromadzonych, nie wyłączając licznie zgromadzonych mnichów, to bardzo śmieszna komedia. BH (258).JPG BH (261).JPG BH (254).JPG Nie rozumiemy symboliki masek, ale gesty aktorów są wymowne i odwołują się do podstawowych ludzkich emocji. Śmiejemy się także i my. Nikt nie zwraca na nas uwagi. Po pewnym czasie czujemy się jak cząstka rozbawionego tłumu. BH (246).JPG Do Punakha, starej stolicy Bhutanu dojeżdżamy dopiero wieczorem. XIV wieczny dzong w Phunaka jest drugim najstarszym w Bhutanie. Jeszcze do lat 50-tych był siedzibą rządu. BH (270).JPG Dzong położony jest w miejscu, w którym łączą się rzeki Mo Chu (Rzeka Matka) i Po Chu (Rzeka Ojciec), i z trzech stron jest otoczony wodą. BH (272).JPG BH (275).JPG Dowiadujemy się od strażnika dzongu, że jego wybudowanie przepowiedział już w VIII wieku Drogocenny Mistrz (czyli Guru Rinpoche). Miał on podobno powiedzieć: „człowiek o imieniu Namgyal przybędzie na wzgórze podobne do słonia, gdzie wybuduje świątynię”. Za koniec trąby owego słonia uznano miejsce zbiegu rzek Mo Chu i Po Chu (trzeba mieć bardzo bujną wyobraźnię żeby dostrzec to podobieństwo). Rzeki opływające dzong rzucają na nas prawdziwy urok. Brzegi ich krystalicznie czystych wód, tworzą idealne miejsce na biwak. Zaopatrzeni w bhutańskie przysmaki jedziemy kilka kilometrów w górę Rzeki Matki, gdzie w małym lesie rozstawiamy namiot. Wieczorem rozpalamy ognisko. Tuz obok nas szumi woda. Nad nami jak rozszalałe świecą gwiazdy. Odwiedzają nas zaciekawione nowymi przybyszami dzieci. Razem siedzimy w milczeniu, podjadając lokalne przysmaki. Jest bajkowo. BH (281).JPG Wyremontowaną drogę na odcinku Phunaka - Timphu można już określić mianem „europejskiej”. Jest szeroka i bardzo komfortowa. Jadąc nią zapominamy, że znajdujemy się w egzotycznym Bhutanie. O bhutańskiej kulturze przypomina jedynie pomnik na przełęczy Dochu La (3140 m npm), upamiętniający poległych w walce z partyzantką assamską. BH (283).JPG BH (288).JPG Duża elektrownia wodna wybudowana w okolicach Timphu i rozbudowująca się w szalonym tempie stolica pozbawiają całą dolinę uroku charakterystycznego dla innych części kraju. Timphu wygląda jak nowoczesne miasto, otoczone placem budowy. Napotykamy pierwszą sygnalizację świetlną. W wielu miejscach widać krzykliwe neony dyskotek. W kawiarniach można kupić upieczone w europejskim stylu ciastka (podobno najlepiej rokujący kucharze są wysyłani na koszt państwa na studia do Europy). Trudno dostrzec w Timphu ducha Bhutanu. My go znaleźliśmy jedynie na weekendowym targu warzywnym, na który co tydzień przybywają mieszkańcy wiosek porozrzucanych po dolinie. Prości w zachowaniu i „bhutańsko uśmiechnięci” wieśniacy nie próbują zachowywać się, ani tym bardziej ubierać na modłę zachodnią. Wcale tego nie chcą nie potrzebują. Przy nich robiące w jeansach zakupy młode Bhutanki wyglądają jak nie na miejscu. BH (289).JPG BH (290).JPG BH (293).JPG Drugim miejscem w Timhpu, które nie zatraciło magii jest stadion narodowy. O poranku przychodzą tu dziesiątki Bhutańczyków oddać się ukochanej, narodowej rozrywce – łucznictwu. Ubrani w gho mężczyźni wyglądają na bardzo przejętych współzawodnictwem, choć to tylko spotkania towarzyskie. Ktoś proponuje nam próbę zmierzenia się z łukiem i tarczą. Bhutańczycy są wybornymi łucznikami, do tarczy trafiają z kilkuset metrów. Dla nich łucznictwo jest naturalne, "wyssane z mlekiem matki". Nie chcą nam wierzyć, kiedy mówimy, że nigdy nie mieliśmy łuku w ręku...
__________________
Ola Ostatnio edytowane przez Ola : 20.12.2009 o 22:34 |
21.12.2009, 00:21 | #279 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Biała Podl./Warszawa
Posty: 368
Motocykl: Afryka? Nie, dziękuję. ;)
Przebieg: 60000
Online: 1 tydzień 1 godz 37 min 9 s
|
Pięknie, kolorowo... Ola poproszę o więcej
__________________
Yamaha XTZ 800 Super Tenere |
21.12.2009, 00:22 | #280 |
Common Rejli
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,736
Motocykl: R650GS Adventure & LC6 750 Adventure
Przebieg: dupa
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 5 godz 39 min 17 s
|
__________________
BRW 1991 I tak wszyscy skończymy na mineralnym. | Powroty są do dupy. | Trzy furie afrykańskie: pompa, moduł, regulator. Czy jakoś tak... | Pieprzyć owiewki . I stelaże. NIE SPRZEDAM! |