09.04.2020, 08:06 | #21 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 40 min 8 s
|
Dzień dziesiąty - w drodze do Armenii!
Po przebudzeniu na pięknym pagórku i po śniadanku u Państwa Papidze pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą drogę na południowy wschód. Przez pierwsze 30 kilometrów jechaliśmy po szutrowych serpentynach pokonując przełęcz za Goderdzi na wysokości ok 2700 metrów. Po wjeździe na asfalt daliśmy się ponieść świetnym zakrętom w stronę Vardzi, gdzie dotarliśmy po około 3 godzinach jazdy. Co można powiedzieć o Vardzi...? Kurde no nie wiem. To trzeba samemu zobaczyć.... Wojtek podsumował tak: lepsze od Haghia Sophia, bo tańsze bilety!! Zresztą sami zobaczcie Już sam wjazd do Skalnego Miasta zrobił na nas wrażenie - strome, surowe ściany skalne w dolinie, rzeka płynąca w głębokim i stromym wąwozie...Po prostu inny wymiar zwiedzania zabytków. Niestety (a może stety) i tutaj dotarła cywilizacja. Trzeba jednak oddać Gruzinom, że wszystko zrobione jest bardzo fajnie - bilety są tanie, toalety czyste i darmowe, duży parking i minimum ingerencji w samo sedno Vardzi, czyli w skalną ścianę będącą niegdyś domem dla setek ludzi.. Zwiedzanie Vardzi zajęło nam około trzech godzin. W tym czasie pokonaliśmy kilka ładnych kilometrów i kilkaset schodów, zanurzaliśmy się w mroczne komory, cieszyliśmy pięknymi widokami oglądanymi z perspektywy skalnego miasta...Po prostu CZAD! Ale czas było jechać dalej - Armenia czekała! Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze nieopodal Skalnego Miasta na małą sesję filmową: Dalsza droga w stronę granicy przebiegła bez większych wydarzeń z wyjątkiem przejścia granicznego - nie dość, że trzeba było zapłacić za strachowkę, to jeszcze musieliśmy wypełnić wriemienny wwoz, za który Ormianie również nie omieszkali nas skasować..Brrrr! Do tego okazało się, że nasz sprytny plan niepłacenia za strachowkę w Gruzji jest do D...y! Gruzińskie komputery pokazały, że dwóch polskich drani nie zapłaciło strachowki przy wjeździe z Turcji i "budiet' sztraf!" Postanowiliśmy jednak przełknąć tą żabę podczas ponownego wjazdu do Gruzji za naście dni... Przepychanki ze strachowkami na granicy zajęły nam trochę czasu, a słońce w połowie września zachodzi już dosyć wcześnie. Po przejechaniu kilku kilometrów zjechaliśmy więc na polną drogę z zamiarem znalezienia noclegu. Okazało się to niełatwym zadaniem, bo za każdym pagórkiem znajdowaliśmy jakąś ukrytą przed światem wioskę, z której obszczekiwani byliśmy przez czujne psy. Wioski wyglądały naprawdę ubogo- nie miały asfaltowych dróg, brak było nie tylko oświetlenia ulicznego, ale także prądu w domach - po zmroku przypominały więc one czarne dziury ulokowane między pagórkami oświetlanymi przez księżyc. Znajdowaliśmy się na wysokości ok 2500 metrów, więc wieczorny chłodek dopadł nas już w trakcie gotowania kolacji. Jedliśmy sobie i rozmawialiśmy spokojnie, kiedy nagle poczułem się jakbym siedział na olbrzymim żelku, który wprawiony został w drgania potężnym kopniakiem! Okazało się, że dane mi było przeżyć pierwsze trzęsienie ziemi w moim życiu! Po głównym trzęsieniu nastąpiły jeszcze trzęsienia wtórne, ale Wojtek jako człowiek bywały w świecie wytłumaczył mi o co kaman i resztę bujanek tego wieczora traktowałem już jako fajną rozrywkę:-) |
09.04.2020, 09:35 | #22 |
Zarejestrowany: Mar 2019
Miasto: Bachorzew
Posty: 80
Motocykl: CRF1100
Online: 6 dni 2 godz 59 min 51 s
|
Gdzie nie spojrzeć tam żółto, i ani gałązki żeby ognisko do ogrzania rozpalić
|
09.04.2020, 10:03 | #23 | |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 40 min 8 s
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
|
09.04.2020, 11:10 | #24 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Tak w kwestii formalnej, możesz podrzucić gdzie dokładnie znajduje się ten Górki Karabach tam gdzie dotarliście w sensie pinezki na mapie.
|
09.04.2020, 17:52 | #25 |
Zarejestrowany: Mar 2019
Miasto: Bachorzew
Posty: 80
Motocykl: CRF1100
Online: 6 dni 2 godz 59 min 51 s
|
Wiem, bo widziałem Neno mi pokazał, i Górski Karabach też , tylko trzęsienia ziemi nie zapewnił
|
09.04.2020, 18:22 | #26 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 40 min 8 s
|
|
09.04.2020, 23:11 | #27 | |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 40 min 8 s
|
Cytat:
https://maps.app.goo.gl/YSF69K9AM4EcZ4rH8 |
|
10.04.2020, 00:09 | #28 |
Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Myślenice
Posty: 601
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 4 dni 8 godz 26 min 47 s
|
|
13.04.2020, 09:29 | #29 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 520
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 15 godz 40 min 8 s
|
Dzień dwunasty - Góry Gegamskie
Przebudzenie na przygranicznym biwaku nie należało do najprzyjemniejszych – przez pół nocy padał deszcz, a rano temperatura wynosiła 3-4 stopnie. Z okolicznych gór majestatycznie spływały ciemne chmury niosąc ze sobą potencjał kolejnego deszczu, więc czym prędzej wypiliśmy kawkę, wciągnęliśmy śniadanko i po spakowaniu udaliśmy się w kierunku Erewania. Udało nam się to w ostatniej chwili, bo wyjazd z doliny ‘umilał’ nam już rzęsisty deszcz. Droga przebiegała sprawnie, a ruch nie był zbyt wielki; od czasu do czasu wspinaliśmy się na przełęcze, mijaliśmy zabiedzone wioski i dziesiątki patroli policyjnych polujących na nie wiadomo kogo. Dziadek dał nam namiar na Dom Polski w Gyumri, ale byliśmy tam w samo południe więc za wcześnie na nocleg, także po małych zakupach pojechaliśmy dalej. Wrażenie przebywania w ubogim kraju trwało praktycznie do momentu wjazdu do centrum Erewania, zaś sama stolica Armenii przywitała nas ciepełkiem, choć słońca nie było zbyt wiele. Po zalogowaniu się w hotelu i rozwieszeniu gratów do suszenia udaliśmy się na rekonesans. Pozwolę sobie w tym miejscu na dygresję polityczno-socjologiczną. Nie śledzę zbyt wytrwale wydarzeń politycznych w tamtym rejonie, ale zgodnie z tym co wyczytałem po wojnie o Górny Karabach Armenia zbliżyła się politycznie do Rosji. No i było to widoczne…Tuż za granicą mieliśmy wrażenie, że wjechaliśmy do państwa policyjnego, a wrażenie to pogłębiało się wraz z kolejnymi przejechanymi kilometrami. Auta policyjne stały za każdym prawie zakrętem, policjanci non stop buszowali w bagażnikach samochodów lub gadali przez te swoje megafony. W Erewaniu było to już przegięcie pały – miałem wrażenie, że wciąż jedzie za mną auto policyjne na sygnale z mundurowym w środku gadającym bzdury przez megafon. Miasto samo w sobie nie było złe, ale ten brak poczucia wolności osobistej źle na mnie wpływał. Następnego dnia rano spakowaliśmy się i umknęliśmy z cywilizacji w kierunku Gór Gegamskich. Pierwszym postojem była miejscowość Garni, gdzie znajduje się świątynia rzymska. Droga była całkiem spoko, ale wjazd do Garni przypominał przejazd przez Krupówki, a sama świątynia była oblężona przez niemieckich turystów – podejrzewam, że bliskość Erewania i łatwość dojazdu powodowała to niekoniecznie przyjemne dla nas zjawisko. Podobnie było z klasztorem Gegard – już na dojeździe widzieliśmy klika autokarów i wysypujących się z nich turystów. Po podjechaniu bliżej postanowiliśmy więc zawrócić i zrobić to, co misiaczki lubią najbardziej: WJECHAĆ W GÓRY!!!:-). Nie udało nam się zwiedzić klasztoru Gegard od dołu, więc postanowiliśmy obejrzeć go od góry....:-) Celem tego dnia był nocleg nad jeziorem Komeritmiunt, ale już sama droga do niego była nieziemska. Pogoda nie była dla nas szczególnie łaskawa – deszczu nie było, ale gęste chmury maszerowały nad nami strasząc opadem w każdej chwili. Na szczęście po wjeździe do góry od czasu do czasu spoglądało na nas słoneczko. Góry Gegamskie to tak naprawdę płaskowyż położony na wysokości ok. 2500 metrów, z którego co jakiś czas wystają wyższe lub niższe stożki wulkaniczne. Najwyższy stożek widziany przez nas miał wysokość (jeśli się nie mylę) ok. 3500 metrów. Już pierwsze podjazdy pokazały nam, z czym mamy do czynienia – kamienie wielkości główki dziecka (baby heads), mokra trawa i śliskie błoto na sporadycznie występujących drogach to była nasza nawierzchnia przez najbliższe 100 kilometrów. Nie spieszyliśmy się nigdzie – droga nie była zbyt łatwa dla naszych obciążonych osiołków, a widoki po prostu nie pozwalały jechać szybko. Jedynymi ludźmi spotkanymi przez nas w Górach Gegamskich byli Pasterze Jezydzcy (na naszej drodze spotkaliśmy Ich siedmiu. Tu będzie kolejna dygresja polityczno-socjologiczna: Jezydzi to mniejszość etniczno-religijna (wcześni Chrześcijanie), zamieszkująca podobnie jak Kurdowie pogranicza kilku krajów w tamtym rejonie, szczególnie północ Syrii. W czasie wojny syryjskiej ISIS stosował wobec Jezydów praktyki rodem z Hitlera – mordował całe wioski, gwałcił kobiety i tak dalej. Niektóre kraje przyjmowały Uchodźców Jezydzkich (na przykład Niemcy i Armenia). Mój kraj (z tego co wiem) nie przyjął Uchodźców Jezydzkich. Jest mi z tego powodu bardzo przykro i wstydzę się. Spotkania z tymi Ludźmi traktowałem jako wyróżnienie i bardzo cieszyłem się widząc Ich w naszym pobliżu. Po kilku godzinach pięknej jazdy dotarliśmy do jeziorka. Więcej już nie będę pisał: popatrzcie sami. Po chłodniej nocy na wysokości około trzech tysięcy metrów obudziło nas piękne słoneczko i taki oto widok: Ktoś zgadnie co to za góra:-) |
13.04.2020, 10:15 | #30 |
|
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Czarnogóra wrzesień/październik 2019 na XR400 i DR350, trochę trekkingu, trochę TETu i dużo burka. | CzarnyCzarownik | Trochę dalej | 18 | 21.02.2022 23:14 |
UE namiotowo UE 24 wrzesień-2 październik | irokez | Umawianie i propozycje wyjazdów | 2 | 09.09.2016 17:42 |