|
17.03.2013, 20:45 | #1 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Odcinek 4, czyli nie taki wilk straszny jak go malują
Wstajemy całkiem wcześnie, plany mamy ambitne, śniadanie, upychanie kolanem bagaży w wozie serwisowym (tylne drzwi wydają się jakby lekko wypukłe…), ruszamy. „Krzychuuu!! Stój!!!! Olej!!!!!” ale Krzychu oczywiście nie słyszy i jedzie dalej, zostawiając za sobą piękną plamę oleju oraz znacząc wyraźnie swój ślad. Na szczęście jechał niedaleko, tylko na stację. Szybko formuje się konsylium: …i nie ma już wątpliwości: wywaliło simmering wałka zdawczego. A zapasowego brak. Sambor rusza na zwiady do wszystkich okolicznych mechaników, ale takiej gumy akurat nie mają. Sprawca nieszczęścia, czyli Krzychu: Krzychu ogólnie przynosi pecha sprzętom – na co nie wsiądzie, MUSI się popsuć nie dalej niż za 100 km… Sambor wraca bez simmeringu, ale za to z różnymi preparatami: które niestety nic nie dają. Jest problem. Simmering trzeba skombinować. Czekając na rozwiązanie: Do tego w trakcie Wilczo-Jagnięcych oględzin TT (były zaciekawione niebieskawym wyciekiem z maszyny) objawił się kolejny problem, zdecydowanie dobitniejszy: Ta maszyna już raczej nie pojedzie… No to mamy podwójny problem. Następuje rozdzielenie ekipy, ci, którzy mają czym, zrobią rundkę po górach Rif, reszta jedzie do Tetouan po simmering. Oraz do Mariana No to jedziemy Wybieramy krętą drogę prowadzą z El Jebha na południe, do drogi N2 (chyba N2…) droga z początku wydaje się szutrowa, ale chwilę później jest asfalt, niekiedy poprzerywany szutrem. Jest wąsko, kręto i górsko, czyli tak jak Jagnięta lubią GS Brothers polujące na Wilczycę: Momentami mam wrażenie, że moja DR znów pod górę się lekko dusi, ale może jestem przewrażliwiona... Niestety nie ma słońca, ale i tak jest wiosennie: Soczysta zieleń… Kobiety mają różne sposoby na podróżowanie: Jakoś tak mało fachowo wyglądają te z prawej przy tych z lewej: Wjeżdżamy na ponad 2000 m n.p.m. i DR zaczyna coraz bardziej prychać i dusić się, w końcu gaśnie. Czyli jednak nie gaźnik… Oczywiście musiała stanąć w największym błocie i zimnie… Robimy oględziny, Wilczyca znajduje wiszący wężyk nie-wiadomo-od czego-i-po-co, a ja zaczynam obstawiać dolot powietrza, skoro problemy narastają z wysokością. Do tego niektórym nie podoba się dodatkowy filtr paliwa zamontowany przez Fazika. Ponieważ nie wiemy, co DR dolega, postanawiamy rozwiązać wszystkie powyższe problemy. Czyli: 1. wywalić filtr paliwa 2. wetknąć wężyk gdzie się uda 3. obejrzeć filtr powietrza Po zdjęciu baku znaleziono otwór, który nadawał się do wetknięcia wężyka, a po zajrzeniu do filtra (mokry) stwierdzono pewne nieprawidłowości w jego montażu (następnym razem spróbuję ograniczyć spożycie noteckiego jasnego w czasie czyszczenia filtra, obiecuję!). Po zamontowaniu wężyka, baku oraz filtra powietrza ruszam. Jedzie! Jedzie! Oj, oj, jednak nie… gaśnie . Podjeżdża Maciek. „A kranik otworzyłaś?” Ehhh, it’s not easy to be a woman….
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 27.03.2013 o 22:52 |
17.03.2013, 22:00 | #2 |
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Koło
Posty: 253
Motocykl: XTZ 660 3YF
Online: 2 tygodni 4 dni 20 godz 54 min 52 s
|
Wy w ogóle tam jakąś rundę zaliczycie czy tylko dłubanie i integracja ?
|
17.03.2013, 22:33 | #3 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
Tylko dłubanie i integracja. Ewentualnie zabawa w piaskownicy, rzucanie się śnieżkami. Trochę edukacji kulinarnej. Trochę badania afrykańskiego podłoża. Obserwacje zmieniających się odcieni siniaków. Piaskowanie oczu. Jakie rundy? Po co?!
|
18.03.2013, 08:43 | #5 |
Będzie tak jak mówią ruscy: 'eta wsio i runda'
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
18.03.2013, 18:27 | #6 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Po otwarciu kranika DR furczy, aż miło! i będzie tak aż do końca wyjazdu! I do dziś nie wiem, która z przyczyn była tą główną. A może wszystkie po trochu?
Jedziemy dalej! I znów jest ładnie: Wjeżdżamy na główniejszą drogę i kierujemy się na Chefchaouen, jedno z piękniejszych miast w Maroko, słynące z niebieskiej barwy ścian budynków. Ale na razie przedzieramy się przez Bab Berred. Ciekawe, że w miastach jakoś zwykle brak asfaltu… W końcu wyłania się zza wzgórz Chefchaouen, faktycznie niebieskawe: dojeżdżamy do Chefchaouen, gdzie Maciek chce nas zaciągnąć do knajpy, w której kiedyś był. Sporo kluczymy, zawracamy w ciasnych uliczkach, w końcu Maciek jedzie pod prąd, reszta nie i znikamy sobie z oczu. Postanawiamy czekać na niego tam gdzie się nam zgubił. Czekamy: podziwiamy klimatyczne zaułki Chefchaouen: a Maćka niet. Wilczyca jedzie na zwiady (polowanie?), ale go nie znajduje. No cóż, idziemy sami na późny obiad i wracamy do El Jebhy. Robi się ciemnawo, więc nie ryzykujemy nieznanej drogi przez góry, którą mieliśmy zaplanowaną, tylko takie bardziej główne, czyli P4105 do Oued Laou i dalej znaną nam już N16 brzegiem morza. To był dobry pomysł, bo już do N16 dobijamy praktycznie po ciemku. N16, choć główna, obfituje w zakręty, nieoświetlonych pieszych i rowerzystów oraz wałęsające się psy. Jedziemy więc dość wolno i asekuracyjnie. Janusz stwierdza: „K…, nie wiedziałem, że w nocy może być tak ciemno!”. Witamy w Afryce… Tuż przed El Jebha w DR Wilczycy kończy się paliwo (ma najmniejszy bak, fabryczny) i tradycyjnie benzyną służy DR Jagny, pseudo „cysterna” (bak akcesoryjny). Cysterna była chyba jednak skąpa, bo jakieś 300 m przed miasteczkiem Wilczyca ponownie staje W końcu dobijamy do hotelu, tym razem nawet nie próbuję wjeżdżać na krawężnik. Czeka na nas z lekka wkurzony Sambor („czy nie można było zadzwonić, że się spóźni?”) oraz urażony głęboko Maciek (ten dla odmiany nic nie mówi). Na szczęście wyjazd do Tetouan był udany, zakupiono dwa simmeringi (jak się okaże niebawem, to był bardzo dobry pomysł) oraz odwiedzono Mariana*. Czyli znów możemy się integrować! (...i do tego trzeba udobruchać Maćka, który po kątach mamroce coś o upartych, nieposłusznych i ogólnie niedobrych motocyklistkach ) cdn. *dla niewtajemniczonych: Marian to sieć sklepów z alkoholem, trudnodostępnym w Maroko
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
18.03.2013, 20:22 | #7 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
Chciałam tylko sprostować, że Bracia G i S, czy też A i S nie polowali na wilczycę, tylko musieli jej ustępować miejsca, bo czymże jest 2 x 1200 z bawarskiej stajni wobec jednego skromnego, ale gryfnego DRaculi 650?
PS. Tajemnicą była obecność szybkiego koloru czerwonego... |
19.03.2013, 13:23 | #8 |
Kierowca bombowca
|
No dobra, słodkie i miłe panny, koniec przerwy, możecie kontynuować
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
19.03.2013, 14:39 | #9 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chwałowice/Wrocław
Posty: 457
Motocykl: RD07
Przebieg: 99 000
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 11 min 52 s
|
|
19.03.2013, 23:38 | #10 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
poniosło i wilka...
Jagnię już myślami i klawiszami obejmuje mniej lub bardziej odleglejszą przyszłość motocyklową, więc może wprowadzę tu odrobinę jakże mi bliskiego nieporządku treściowo-chronologicznego.
Runda honorowa po różnych zakątkach Polski i oddawanie poszczególnych maszyn mniej lub bardziej zadowolonym z zimowych warunków zastanych w ojczyźnie właścicielom zakończyła się w Bielsku. Jak się okazało - bardzo Białym. Odrobinę za bardzo jak na otyłość Iveco [nie ubliżając mu oczywiście] i jego nie do końca przygotowane na mój zaśnieżony podjazd pod dom opony. Konieczne było podpięcie Pudla pod dżipa i wulgarne wtarganie go na lince ostatnie 100 metrów. DSC06801 (Medium).JPG Podobnie było zresztą przy załadunku. W końcu wyjazd marokański okrzyknięty mianem "zimowy", więc czego się spodziewać, jeśli nie śniegu? DSC05549 (Kopiowanie).JPG W Afryce śnieg również występuje... DSC06327 (Kopiowanie).JPG Ale dosyć już bezpośrednio zimowych dygresji. To tylko w ramach podniesienia na duchu tych, którzy nam za bardzo zazdroszczą... Wpadałam dziś na chwilkę do garażu odwiedzić DRaculę i przy okazji niechcący zajrzałam jej w bebechy... Oto jak wygląda poafrykański filtr powietrza. Dlatego właśnie należy go odpowiednio montować przed wyjazdem do Maroka DSC06897 (Medium).JPG DSC06898 (Medium).JPG |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia raz jeszcze [Wrzesień 2011] | jagna | Trochę dalej | 55 | 03.03.2022 15:52 |
2013 Maroko z plecakiem, czyli ile trampki dadzą rady. | Cynciu | Trochę dalej | 103 | 17.06.2014 21:53 |
Maroko z łapanki II, marzec/kwiecień 2011 | sambor1965 | Kwestie różne, ale podróżne. | 12 | 29.04.2011 19:57 |