Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Przygotowania do wyjazdów

Przygotowania do wyjazdów Jak zdobyć wizę? Jaka kuchenka? Brać materac i namiot? Gdzie są ciekawe miejsca? Jakie kufry wybrać do USA? Czy Anakee założyć odwrotnie? Co to CPD? Odpowiedzi znajdziesz w tym dziale.

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31.12.2018, 16:56   #21
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

Po nolegu w Tan Uyen w którym nic się nie działo plan jest jechać do Sa Pa i w zależności ile czasu nam zostanie to dzidować dalej bo w planie są fotki na tarasy ryżowe i któryś z wodospadów.
Wyjazd chyba o 6 lub 7. Ogólnie to dziennie robiliśmy średnio 200km ale to nie jest tak, że pyrkaliśmy sobie 3godzinki dziennie. Średnie prędkości szczególnie w górach wychodziły nam w okolicach 25-30 km/h, nawet jak dzidowaliśmy 85 na głownych drogach to średnia i tak była mizerna. Więc średnio dziennie jak wyjeżdżaliśmy o 7 to dojeżdżaliśmy w okolicach 16 a bywało, ze nawet pod 18 dochodziło znaczy się cały dzień w drodze. Dlaczego aż tak o tym później wspomnę.

Pod samym hotelem z rana rozłożył się bazarek i nasz ulubione Banh Mi. Czyli pozostałość po Francuzach. Bagietka z warzywami, zielskiem i mięsem. Co miasteczko to inna receptura. Ogólnie na ciepło z opiekacza lub innym patentem ale były też na zimno. W Hanoi zaraz po przylocie jedliśmy je w cenie 20-30k. Później jak zobaczyliśmy, że robią nas w ch..a ustaliliśmy górną granicę czyli 15k za bułkę, a często kupowaliśmy i za 10, ale to tez zależy czy z dodatkowym jajkiem czy bez.

Ogólnie na 90% rzeczy mieliśmy widełki ustalone bo prawie nigdzie w Wietnamie nie ma cen podanych. Jako biały weź się najpierw nie zapytaj to zapłacisz 2 lub 3x więcej. Jak już obcykaliśmy system to targowaliśmy się grubo a jak nie chcieli spuścić powiedzmy przy piwie gdzie najtaniej kosztowało 10k a limit był 15, jak proponowali cenę 20 to my 10 jak się bardzo pić chciało to braliśmy za 15 a jak nie chciało to olewaliśmy temat i nie kupowaliśmy. Nie chodzi tutaj o 20groszy tylko po kilku minach zaczęło nas to ostro wkurwiać i do sprzedawców nie mieliśmy litości, choć wszystko z uśmiechem na ustach się odbywało. Oni lubią się targować



Ten dzień to początek srania po krzakach dla każdego z nas. Moze nie wszyscy na raz, ale dla mnie to był pierwszy dzień więc pamiętam go bardzo dobrze Suchy pierwsze 2-3 dni oddawał do kibla fantę, teraz trafiło na mnie. Zestaw podstawowy to rolka papieru pod ręką bo atak fanty przychodził znienacka i był niepowstrzymywalny.

Zatrzymałem się więc gdzieś tych pięknych okolicznościach przyrody



I widzę, ze dojechała reszta, daleko od szosy nie odszedłem po kilku sekundach podjechały jeszcze 2 motorki i patrzę z za krzaka a to jakieś 2 białe panny. Krzyczę więc do chłopaków, żeby kazali im stanąć trochę dalej bo się tu kurwa skupić nie mogę. I tak już nie wiem czy cały się osrałem czy to tylko trawa iskała mnie po dupsku. No ale nic z bananami na ryjach zaczęli uderzać w bajerę. Po chwili dołączyłem do nich dziarsko trzymając papier w ręku z mina niezawstydzoną. Były to dwie Niemki które postanowiły zrobić tą pętlę co my tylko w 3 razy dłuższym czasie. Babola odwaliłem bo podszedłem zagadałem i się przedstawiłem po czym nastąpiły uściski dłoni - wszystko było normalnie dopóty przeszliśmy z kontaktu wzrokowego na mój papier w lewej ręce DD Śmiechy chichy powiedziałem, ze użyłem chusteczki antybakteryjnej hyhy ;D

Ruszamy dalej i zatrzymuję się na fajkę z widokiem, dojeżdża do mnie Ojciec, Eczo i cisza.


Jaramy gadamy, nagle widzę, ze jedzie mój brat i Dziunia i słysze takie wielkie Kuuu.....rwa. No to biegnę zobaczyć co je pięć. Widze suchego koło Szyny, motorek w rowie i Szyna coś tam klnie i kuśtyka. Do dzisiaj nie wiadomo co odwalił, niby coś tam o redukcji na jedynkę, że na jedno koło go postawiło oO. No ciul wie w każdym razie zaczął narzekać na nogę, otrzepał się i po 10 min pojechaliśmy dalej zobaczyć

Dojeżdżamy do okolic Sa Pa widoczki kozackie







Decydujemy się na mały trekking do wodospadu. Ok 1km. Idziemy ale Szyna coś utyka.





Widoczki ładne, rzeczka, wodospadzik. Wracamy poijemy piwko na górze a Szyna mówi, ze spuchła mu noga. Decydujemy, ze dojedziemy jeszcze 30km do miasteczka Lao Cai na granicy z Chinami co by kamień gdzieś przetransportować na druga stronę.



W hotelu Dziunia chwali się siniakami po upadkach a Szyna Obitą/skręconą czy ciul wie jaką nogą. w Kazdym razie spuchnięta i fioletowa była przez następnych 5 dni. Zaslużyła na osobne łóżko.

Dziunia


Szyna


Po drodze też był znak który bezskutecznie próbowaliśmy zrozumieć


Tego dnia był mecz Wietnamu chyba z Filipinami... Dokładnie nie pamiętam ale był to puchar Azji południowo wschodniej Suzuki Cup. to oglądaliśmy i kibicowaliśmy z lokalesami a takie ziomki chodziło po chodniku


Lao Cai to niewątpliwie jedno z tych miasteczek które nas nie urzekło. Typowo przygraniczne, raczej bogatsze od większości na północy, droższe i z wieloma cfaniaczkami. Znowu daliśmy dupy. Na takim małym bazarku usiedliśmy, żeby napić się piwa u pewnego zabawnego dziadka, cenę ustaliliśmy na 10k i tyle zapłaciliśmy, lecz nie chcieliśmy siedzieć cały czas w tym samym miejscu, więc zmieniliśmy lokal na taki 10m obok ponieważ taka sympatyczna pani nas zagadywała więc postanowiliśmy dać jej zarobić. Wypijamy piwko, robimy parę fotek. Suchy w ramach siłowni testuje jak długo utrzyma kokosy w ręku.
i
Przychodzi do płacenia rachunku i Pani liczy sobie za piwo 30k fmklsdfihsd. Z uśmiechem na ustach wyzywam ją od najgorszych w naszym ojczystym języku kręcąc głową, płacimy i odchodzimy, była jeszcze w międzyczasie kolacja z dość ciekawym daniem



Gdy piwo nam się znudziło, liczyliśmy robaczki chodzące po hotelowym pokoju i wlewaliśmy w siebie butelki men skiego trunku

Ostatnio edytowane przez Molek : 01.01.2019 o 19:14
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.01.2019, 20:05   #22
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

Rano jedziemy na północ wzdłuż granicy z Chinami. Przy pierwszej okazji, żeby zjechać nad rzekę próbujemy przerzucić kamień na druga stronę ale trochi za daleko.



Robię pamiątkową fotkę z moim rumakiem, ale jak się okaże w przyszłości będziemy znacznie bliżej.



Lecimy białą dróżką na mapie cały czas w zasięgu wzroku największego eksportera koszulek i pyrkamy sobie w pięknych okolicznościach przyrody.





Jedziemy i jedziemy a tam żadnych większych wiosek żeby coś zjeść.



Zaczyna robić się nerwowo bo jak brakuje cukru to człowiek wkur%*&y. Na szczęście choć dużo za późno znajdujemy jakiś przydomowy bar i bez wybrzydzania pokazujemy na migi, ze jesteśmy głodni. A że inspekcja kuchni wypadła pozytywnie.





Zamawiamy Kurczaka z ryżem ;O. Pijemy piwko podziwiamy lokalny folklor.



Na przeciwko robią coś z ryżem. Suszą? a może coś innego nie wiem - głupi jestem.



Dostajemy oczywiście coś niejadalnego. Daje babce kalkulator co by wstukała cenę, podaje jakąś z kosmosu, wpisuje swoją ona kręci głowa. Ja stanowczo mówię, ze tyle nie zapłacę i chuj. Roześmiała się (chyba) i wzięła tyle kasy ile jej dałem. Pewnie po tym co zostawiliśmy na stole najadło się kilka osób, no ale co... This is Vietnam.



Zatrzymujemy się po drodze gdzieś na fajkę i oddanie Fanty tym razem dopadło Ecza i udaje mi się zrobić fotkę o dziwo Faceta który coś tam pewnie pracuje i do tego nosi dziecko co na prawdę rzadko się zdarzało gdyż w 99% to zajęcie dla kobiet.



Mija 10 min jak Eczo wraca a patrzę a obok nas siedzi jakiś gościu i się przygląda. To się ojciec przysiadł i też się gapi. Takie sytuacje kiedy ktoś się zatrzymywał na drodze 5m od nas i stał bez słowa i się patrzył zdarzały się codziennie. Na początku dziwne i krepujące jak stają się codziennością to można przywyknąć



Po przejechaniu jakiś 150km droga się kończy i zaczyna szutrowo kamienisty odcinek ale, że do wioski tylko 30km a do zmroku 2h po browarze na wzmocnienie ruszamy.

Idzie wolno, Dziunia nie ogarnia, w pewnym momencie zatrzymuje się koło mnie jakiś typ i wymachuje rękoma - jak się okazało tłumaczył, ze Dziunia leży. Jak przyjechała cała w piachu to powiedziała iż grupka dziewczyn jej pomogła podnieść skutera i wszystko ok. Ale łzy w oczach były. Dojechaliśmy już jak zaczęło się robić ciemno.







Wbijamy do hotelu bierzemy prysznic i idziemy zwiedzać. Jak każdy z nas chciał spróbować psa to po takich widokach mu się odechciało i w sumie zauważyliśmy takie sceny już drugiego dnia więc przestało to robić na nas wrażenie chociaż lekki wkurw pozostawał.



W nocy psy wyły strasznie, zarzynali jakieś zwierzeta. Okna były nieszczelne a ściany cienkie, do tego w tym hotelu wynajmowano pokoje na godziny a w każdej szafce i w kiblu były kondony. Dziwne plamy na kołdrach zobaczyliśmy dopiero rano.
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.01.2019, 20:10   #23
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 14,073
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 2 dni 19 godz 21 min 9 s
Domyślnie

o matko z tymi psami to mi rozdupczyłeś system
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.01.2019, 20:57   #24
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

Polecam też jedną z najfajniejszych Wietnamskich piosenek


Co do psów to najgorsze były momenty w których typek jechał motorkiem z tyłu miał klatkę w kształcie walca a w środku jakieś 10 sztuk do tego nagrane na taśmę jakieś frazesy typu "sprzedam psa" albo "kupię psa". Widać było, ze te psy bez życia jakby wiedziały co je czeka, no obłęd ;(
Ogólnie to z psami na wioskach było tak, ze np leżały na środku drogi i nie reagowały nawet na klakson. Wszystkie przestraszone i smutne na twarzach, rzadko szczekały. No i niestety jednego rozjechałem ;(
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.01.2019, 21:36   #25
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 14,073
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 2 dni 19 godz 21 min 9 s
Domyślnie

Ze zwierzakami to jest tak ze tam gdzie o nie nie dbają np południowa Grecja o koty... to wyglądają strasznie smutno. A widać ze chcą się zaznajomić i czochrac. No nie o tym tu piszemy...

Opowieść bardzo fajna.

M
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.01.2019, 22:43   #26
7Greg
 
7Greg's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DW
Posty: 4,480
Motocykl: Pyr pyr
Przebieg: dowolny
Galeria: Zdjęcia
7Greg will become famous soon enough
Online: 5 miesiące 18 godz 10 min 15 s
Domyślnie

Super przygoda.
Czytam, a Ty nie ustawaj
7Greg jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.01.2019, 23:02   #27
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

Rano ruszamy z myślą, ze dojedziemy do Ha Giang czyli takiego naszego celu północnej części Wietnamu zwanego Ha Giang Loop. Patrząc w mapę dostrzegłem skrót zamiast jechać droga DT 177 dalej QL2 dało się to zrobić w lini prostej, wystarczyło tylko przybliżyć mapę na maxa i zauważyć, że wiedzie tam ścieżka
Od rana widoczki ładne







Były mostki na które jeszcze nie odważaliśmy się wjechać



To, że pośrodku niczego za zakrętem pojawia się targ na środku drogi czy moście szybko przestało nas dziwić





Lokalna ludnośc w zalezności gdzie co już zauważyliśmy od kilku dni cechowała się specyficznymi ubiorami. Głownie wśród kobiet, nakrycia głowy, zakładane na spodnie spódniczki. Wszystko ręcznie robione i bardzo kolorowe. Próbowałem na necie coś znaleźć na ten temat to wychodzi na to jak u ans górale mają swoje ciuchy to tam jest pdoobnie, chociaż nazywają te ludności zamieszkujące dane tereny plemionami.







Im wyżej tym widoki coraz ładniejsze i bliżej chmur



Na 1wszy rzutk oka wyglądało na myjnię



Ale chyba ręcznie ładowali te kamulce:O

W końcu dojechaliśmy do mojego skrótu.



Te zwierzeta się nie pierdolą. Chodza wszędzie i wychodza na ulicę w najmniej oczekiwanych momentach jak np. na 3 pasmowej autostradzie na zakręcie z krzaków wybiega taka bestia.



Moim skrótem przejechaliśmy 50km w obie strony i wróciliśmy na głowną drogę, pytając o drogę 20 razy i 20 razy kierowano nas w innych kierunkach. Za każdym razem robiąc niezłe zbiegowisko. Dopiero spotkana na drodze ciężarówka którą zatrzymaliśmy i jej kierowca nam wytłumaczył, ze tą ścieżką chodzą tylko kozy co mam na mapie zakończyła nasze poszukiwania.



Przez stratę jakichś 2 godzin, pałowaliśmy bez przerwy obiadowej. Mniej więcej 20km przed Ha Giang gdzie zaczęła się 2 pasmowa autostrada stanąłem poszukać noclegu na booking com. Po 35min szukania i wysłuchiwania czego to każdy oczekuje od noclegu z lekkim podkurwieniem bo chociaż każdy ma telefon to tylko stoją palą fajki i się gapią na mnie decyduje się na coś innego i wybieram rodzinny homestay. Wbijam w nawi i ruszam bo juz zrobiło się ciemno. Jadę, jadę przejechałem 22km i staję na poboczu przed skrzyżowaniem na którym mamy skrecić, palę 1 fajkę potem drugą, potem pisze na naszym komunikatorze czy coś się nie stało. Mija 20 min postanawiam spalić ostatnią fajkę i wracać. W tym momecie dojechał ojciec i mówi, że stanęli sobie na stacji zatankować.

Na głodnego i zmęczonego powiedziałem co o tym sądze, bo jak tak k...a może być, że jedziemy w grupie i każdy sobie robi co chce a ja później się zamartwiam. A na postoju powiedziałem, ze nie potrzebujemy paliwa bo tylko 20km a na zbiorniku zrobiliśmy niecałe 200 wiec powinien liter zostać. No ale nie ważne. Dostaje telefon od Szyny, że ruszają ze stacji i że mają w nawi wbity hotel żeby nie czekać. No zajebiście przecież mogłem już brać ciepły prysznic. Jadę z ojcem po totalnym ciemaku na obrzeżach miast znajdujemy homestay, Zamawiam od miłem pani piwko potem drugie i ich nie ma, po telefonie, żebym wytłumaczył gdzie to jest i mojej odpowiedzi w stylu je...ie się na ryj zamówiłem 3 piwo i poszedłem się rozpakować. Jakoś dotarli, ale wkurw miałem niesamowity. Miła pani zapytała czy życzymy sobie rodzinną kolację. Brzmiało świetnie biorąc pod uwage tylko 1 Bahn mi na śniadanie. Do tego domawiam 30 browarów i wino ryżowe.

Kolacja była wspaniała, mąż właścicielki, która mieszkała tam z mamą, wujkiem i kimś jeszcze przywiózł piwo, jak się później okazało od swojej byłej żony z którą mieszka i jej dzieckiem

Fotka z rana mówi, ze łatwo trafić nie było







Mama właścicielki







Fajnie się rozmawiało mimo całej rozmowy prowadzonej z translatora. Ten cały dom kosztował 10k USD i prowadzą homestay od 3 lat. Na górze 4 pokoje z czego 3 dla nas a w 4 mieszkała właścicielka z mamą a reszta rodziny na parterze. Zastanawialiśmy się czy ten dom ma 100 lat czy mniej, były zakłady, mąż właścicielki oznajmił, ze ten wybudowano 10 lat temu. Wierzyć czy nie, nie wiem.



Wino polewane z 30l baniaka szybko nas ululało. Szczególnie, ze to 3ci dzień mojej Fanty z dupy.

Ostatnio edytowane przez Molek : 01.01.2019 o 23:22
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.01.2019, 19:56   #28
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

Rano żegnamy się z miłą rodzinką serdecznie, zakładamy przeciw deszczówki bo od rana kropi. Wyjeżdżamy za miasto. Jadę pierwszy jak w sumie przez cały wyjazd i wyskakuje mi policjant na drogę i macha. Doświadczenia w takich sytuacjach nie licząc oglądania swoich wyczynów na wideorejestratorze nie mam.
Czytając wcześniej wszystkie relacje na FAT już pierwszego dnia ustaliliśmy schemat. Ja i ojciec mamy prawo jazdy więc legalnie się zatrzymujemy i udajemy głupa, reszta odwraca głowę w drugą stronę i udaje, ze nic nie widzi. Nie spodziewałem się ale wszystko zagrało zgodnie z planem. Podchodzi miła policjantka a za nią obstawa 20 osób w mundurach. Myślę sobie no będzie kiepsko bo w mieście ograniczenie 40 ale droga szeroka to ok 70 jechaliśmy. Pani się wita więc tylko kiwam głową z uśmiechem żeby nie zdradzać, że znam jakieś słowo innym języku niż Polskim. Zgodnie z planem miało być, że nie rozumiemy i chuj. Więc grzecznie czekam nie odzywając się po czym pani policjantka wyciąga z torby jakiś druczek. Pokazuje mi bliżej a to mapa Ha Giang Loop , wręcza nam po butelce wody i życzy powodzenia bo droga trudna przez góry a deszcz pada. No to sobie angielski przypomniałem, chwile pogadaliśmy, podziękowałem i jadymy dalej.



Pogoda nie rozpieszcza, cały dzień kropi a w górach mgła. No może raczej chmury. Temperatura spadła, tak że pozakładaliśmy polary pod kurtki. Przejechaliśmy kilkanaście km, zatrzymujemy się na kupić banany, arbuzy na drogę i po raz pierwszy od 5 dni jak jedziemy widzimy białych turystów którzy podobnie jak my jadą na motorkach żeby zobaczyć te przepiękne widoki na przełęczy Ha Giang. Dałem jakiejś białej lasce mandarynkę co stała akurat koło nas, życzyłem powodzenia i ruszamy. 500m dalej korek, dojechaliśmy a tam wypadek. Leży facet na skuterku dookoła tłum gapiów, na zakręcie ciężarówka wyjechała mu na czołówkę, poobijany poobdzierany ale żyje.
Mija może 10km jadę za ojcem na ślepym zakręcie w prawo z naprzeciwka ciężarówka wyprzedza ciężarówkę. Ojciec po heblach, zblokowane tylne koło i przy ok 35km/h szlif. Na szczęście ciężarówka się zatrzymała i nie dobiła. Wtedy zobaczyłem coś dziwnego. Ojciec w panice jak w przyśpieszonym tempie wstaje, podnosi skuterek i próbuje odpalić. Schodzę z motorka i mówię mu, zostaw to, stań na poboczu, weź odpocznij, zobacz czy nic się nie stało. W końcu motorek odpalił a on rusza, więc go gonię, widzę że bagaż się poluzował więc trąbie i go zatrzymuje. Widać że jest lekkim szoku. Zarządzam przerwę, jemy owoce, jak widzę, że doszedł do siebie to ruszamy dalej.
Jedziemy w gęstych chmurach do tego pada deszcz, nie widać nic dalej niż na 15 m. Jest zimno mokro, zatrzymujemy się na kawę na punkcie widokowym.



Z racji tego, ze nic nie widać fotek z tego dnia mam 5. Siedzimy pod daszkiem, nastroje racze grobowo przestraszone bo od tego dnia następnych 4 lub 5 miało być po górach. Pierwszy deszczyk i serpentyny a mamy wypadek. Na szczęście ucierpiała tylko kurtka i spodnie. Sprawdzam pogodę. Prognoza na całą północ zimno i deszczowo na następne 5 dni. Siedzimy chyba z godzinę, sprawdzamy mapy i dyskutujemy. Najkrótsza drogą mamy jakieś 200km do Hanoi i możemy jechać na południe, albo jesteśmy twardzi i dzidujemy zgodnie z planem. Głosujemy 2 głosy za północą reszta niezdecydowana a Dziunia się nawet słowem nie odezwała trzymając w ręku herbatę co by jej ręce trochę ogrzała. Pytać nie musiałem widać było w jej oczach, że chce do domu. Uzgodniliśmy w końcu, że jedziemy. Pytam jeszcze sprzedawczyni o pogodę na co stwierdza, że za 15km powinna się polepszyć. Trochę nie dowierzałem.
Na podjazdach i zjazdach non stop mgliście i deszczowo, ale zjeżdżamy do doliny i zaczyna się przecierać. Klimat zajeb...ty. Na górze chmury z każdej strony aż nie widać skąd przyjechaliśmy, nie ma mgły i nie pada.
Zatrzymuję się, dojeżdża brat i się pyta czy widziałem ta laskę której dałem mandarynkę wcześniej bo miała wywrotkę...Nie widziałem.









Zatrzymujemy się kilkakrotnie w miejscach które miałem zaznaczone na sesje fotograficzne ale widać tylko mgłę więc popijamy herbatki. Tak jedziemy aż do wieczora.

Następny dzień to w powtórka z rozrywki, chwilami nie ma mgły to robimy parę fotek ale to zawsze jest gdzieś nisko w dolinach.





Po drodze mijamy targ. na wejściu stoi z 10 osób z plikami pieniędzy. Chyba Chińczycy tam przyjeżdżają na handel i kwitnie wymiana waluty. Postanawiam zakupić koszulki wietnamskie na mecz oraz owoce. Idę z szyną przez część gastronomiczną, po czym prawie padam na ziemię srając i rzygając pod siebie. Smród opalanych świniaków czy topionego tłuszczu wraz z włosami bym tak okropny, że biegiem musiałem spier...ać na parking. Mimo wszystko dalej mnie mdli, idę parę metrów obok za kontener żeby się wyrzygać, patrzę a Dziunia już tam jest



Jestem zawiedziony. To miły być 2 najładniejsze widokowo i pod względem drogi dni. Ogólnie morale podupadły. Pod koniec tego dnia mieliśmy być 400km dalej czyli 2 dni i miał być dzień odpoczynku na zwiedzanie jaskini i wodospadu Ban Gioc a jesteśmy w czarniej dupie. Zmęczeni i suszymy buty suszarkami do włosów.
Ecza gęba mówi sama za siebie choć w głębi serca podśmiechiwałem, że mam kask z pin lockiem :0



Swoją drogą to odkleił mi sie pinlock na koniec wyjazdu da się to jakoś naprawić?

Ostatnio edytowane przez Molek : 02.01.2019 o 20:07
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.01.2019, 22:21   #29
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

Suszenie ciuchów jest do dupy, ale można się tego nauczyć. Nasz największy błąd był taki iż po zajęciu pokoi hotelowych odpalaliśmy browary, braliśmy prysznic i wychodziliśmy na miasto. W tym czasie wszystko stęchło. Po kolacji człowiek nabierał trochę siły i ochoty żeby się za to zabrać ale czasu do rana już nie wystarczało. Efekt da się przewidzieć, ale lekcja na przyszłość jest. Jak chcesz mieć rano suche gacie to podnieś je z podłogi. Dzisiaj ruszyliśmy skrótem a pogoda dalej się nie poprawia.







Dziunia, prawdziwa zawalidroga prowodyr spalania półtora paczki papierosów dziennie na postojach pyrka sobie swoim tempem



Zatrzymujemy się po raz kolejny czekając na nią i po raz kolejny nie wiadomo skąd pojawiają się dzieciaki.





Próbowałem im wytłumaczyć, że fajne mają kalosze bo moje buty robią chlup chlup ale chyba się nie dogadaliśmy. Następnego dnia zakupiłem worek lizaków na przełamanie pierwszych lodów bo dzieciaki bardzo nieśmiałe. Co ciekawe dzieci w Wietnamie to jest chyba 99% całej populacji, szkoły są wszędzie. Te akurat dość nietypowo bo bez mundurków. Szkoły wyglądają bardzo ładnie i nowocześnie, duże bramy, odmalowane, przynajmniej z zewnątrz. Ale nie ma co się dziwić bo w Wietnamie szkoła jest płatna już od podstawówki. Mimo to z j. angielskim u nich bardzo ciężko.

W oddali szkoła pośrodku niczego.



Skrót na mapie się dobrze zapowiadał i w istocie taki był.
Pradawna Wietnamska sztuka budowania drewnianych mostów to klasa sama w sobie,




Jak nie ma mostów to też da się przejechać





Po drodze mijamy też targowisko albo licytację tych ichniejszych byków - ciężko było się dogadać, byka nie kupili.



Jakoś ok 13 do meldujemy się w miejscowości Cao Bang i odnajdujemy serwis Hondy. Tak wymagała wypożyczalnia, żeby co 1k km robić serwis ale tylko u dilera. Zazwyczaj gdy tylko podjeżdżaliśmy dzwoniłem do wypożyczalni żeby szefo wytłumaczył obsłudze o co nam chodzi. Zazwyczaj juz po 5 minutach 6 motorków było na podnośnikach i 6 mechaników robiło serwis. Od zdjęcia kasku do założenia max 25min. Cena ok 14-15zł wraz z olejem.
Największy serwis jaki widzieliśmy było Hoi An i tam to dawali numerki jak u nas w urzędzie komunikacji. Szyna wymieniał 2 alusy - jego motorek jako jedyny miał lekki tuning i widać bardziej ktoś cenił wygląd niż walory użytkowe i się 2 alusy połamały dosłownie na pół. Cena 2 kół z wymianą 60usd.

Po 14 jesteśmy po serwisie i obiedzie. Do wodospadu przy którym jest jakas wioska i są zaznaczone hotele jest ok 90km co przy naszym tempie daje nieograniczoną ilość godzin tym bardziej, ze prowadzi tam tylko biała dróżka która może być wszystkim. Niestety na mapie nie widać żeby po drodze była jakaś cywilizacja ale decydujemy się pojechać choć godzinkę jak będzie jakiś hotel to stajemy żeby z rana się musieć wydostawać się z dość dużego miasta.
Biała dróżka okazała się szeroką asfaltówką z idealną nowa nawierzchnią, bez gór i z całkiem niezłymi widokami więc nawet z naszą zawalidrogą w przeciągu 2h meldujemy się w ostatniej wiosce przed wodospadem i zarazem w punkcie najbardziej wysuniętym na północny wschód podczas naszego wyjazdu.

map.jpg

Oglądamy kilka hoteli ale wszystkie raczej kiepskie, decyduje się dojechać do końca a tam jak wypisz wymaluj 3 gwiazdki, duży parking oświetlony. Idę niechętnie bo wiem, że nas nie będzie stać, pytam o pokoje, oglądam - czysto jest klima jest wszystko jest. No to nieśmiało pytam ile. Facet pisze na kartce 3x250=750 chwilę się zastanawiam kiwając głową mówię ok i piszę 700, przybijamy piątkę i choć raz czuje się zwyciężcą !
Czasem klima na 30 stopni ostro grzeje więc jako suszarka sprawuje się wyśmienicie.



Kolacje i wino kupiliśmy w hotelu to był 8dzien jazdy od rana do wieczora. Padamy na ryj.

Ostatnio edytowane przez Molek : 04.01.2019 o 14:15
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.01.2019, 10:59   #30
torak
 
torak's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Szczecin
Posty: 963
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: rośnie
torak jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 6 dni 22 godz 47 min 45 s
Domyślnie

Zdjęc nie widać. Filmy som.
torak jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Radosny azjatycki trójkącik [Wietnam 2016] mikelos Trochę dalej 103 09.05.2018 16:24
Wietnam na 125 ccm - luty/marzec 2016 mikelos Umawianie i propozycje wyjazdów 32 31.01.2016 21:16
Wietnam Ronin Przygotowania do wyjazdów 7 16.06.2011 16:52


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:14.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.