06.08.2020, 15:46 | #21 |
|
|
06.08.2020, 17:02 | #22 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,703
Motocykl: XR250R
Przebieg: ły
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 2 tygodni 18 godz 5 min 47 s
|
To ja mam jeszcze jedną uwagę w kwestii bezpieczeństwa.
Sztuczne progi, jazy, uskoki i inne tego typu atrakcje, mogą być zajebiście niebezpieczne! Płynąłem kiedyś z kumplami rzeką, która była sprawdzona kilka dni wcześniej. Kiedy zaczynaliśmy zapytałem ich czy nie mogli wybrać rzeki z chociaż minimalnym nurtem. Zamuła była totalna - prosty nudny kanał. Dopłynęliśmy do "malutkiej hopki" i chwilę później byłem już na dnie, dociskany tak potężną siłą, że nie było opcji, żeby cokolwiek zrobić. Uratował mnie brak kamizelki (to nie jest zachęta do rezygnacji z kamizelek) ponieważ w tego typu miejscach wytwarza się specyficzny prąd. Okazało się, że poziom wody się podniósł i to co kilka dni wcześniej było hopką, stało się pułapką. Zaznaczam, że z mojej perspektywy nie było żadnych przesłanek, że może być niebezpiecznie. Bezpośrednio przed uskokiem prąd przyspieszył i nie było już odwrotu. Poniżej w filmie wszystko dokładnie opisują. Polecam szczególnie 6:00. Zobaczycie jak "poradziła sobie" Straż na ćwiczeniach. Przepraszam za OFF!!! |
06.08.2020, 17:09 | #23 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
100% racji. Nida u mnie na dzielni.
Wygląda niewinnie i to jest wysoki stan wody. Wcześniej jedyne bystrze na rzece. 2-3 lata temu debil spłynął po tym progu i właśnie tak jak na filmie go wciągnęło. Drugi rzucił się na pomoc. Debil wypłynął a ratownik utonął. Dodam że ten próg jest doskonale oznakowany i jest zaznaczona przenoska ale zawsze jakiś AS się znajdzie. Co gorsza kajaki były wypożyczone od kumpla. Postępowanie policji i prokuratury, brak możliwości zarobkowania przez cały sezon. Ja takie przeszkody nawet jak wydają się bezpieczne zawsze walę brzegiem. |
07.08.2020, 08:48 | #24 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Rano dymam do miasta zrobić zapasy na kolejny dzień bo zaplanowałem że dziś chcę spać na dziko w ładnych warunkach z dala od gawiedzi. Ma być ognisko, spokój, zero narodu i naturka. Pogoda ma być ładna więc wszystko powinno się spiąć.
Po dotarciu do drogi obok stanicy kierujemy się w lewo i po ok 300 metrach mamy sklep Społem. Zaopatrzenie wystarczające a i dalej nie chce mi się dymać. Wracam, wychodzi słońce i jemy śniadanie pod wiatami. Planowaliśmy dotrzeć do Darłówka ale jak patrzę na satelitę to mi się odechciewa. Zobaczymy jak poleci. Ruszamy późno bo koło 11. Pochylnia i pomost znacznie ułatwiają wodowanie i wsiadanie. Ruszamy i z początku rzeka jest zajebiście nudna. Mijamy Sławno a dosłownie po chwili mamy kolejną wioskę Sławsko. Zaczynamy dostrzegać też że rzeka zbliżyła się niebezpiecznie do cywilizacji bo w czystej dotychczas Wieprzy pływają śmieci. I to sporo. Nic się nie dzieje, przeszkód brak i leniwie lecimy sobie w kierunku kolejnej stanicy w miejscowości Staniewice. Tutaj. https://www.google.com/maps/place/Pr...2!4d16.7499447 Stanica jest w miarę ok z tym że na otwartym terenie więc piździ jak w kieleckim i mimo słońca jest po prostu chłodnawo. Testuję ładowarkę solarną kupioną okazyjnie za stówkę na olx. Nazywa się toto goalzero i powiem że działa zaskakująco dobrze. Jestem bardzo mile zaskoczony że coś wielkości rozłożonego zeszytu potrafi tak sprawnie ładować telefon czy powerbanka. Stanica ma wiaty ale w całości ażurowe jak widać, sporo miejsc przy stołach na polu, duże miejsce na ognicho i bardzo dużo miejsca na namioty. Kawał pola. Do tego dwa kible typu ToyToy. Stajemy tutaj na posiłek i gotujemy suchary od Neno. Zaskakująco smaczne. Dziś danie meksykańskie z ryżem. Wygląda jak wyrzygana breja ale smakuje bardzo dobrze i jest mega sycące. Dla zainteresowanych dodam, że założyliśmy że bierzemy większe porcje z myślą że jedna starczy nam na dwoje. Nam starczało natomiast większe chłopy powinni to traktować jako porcję dla jednej osoby. Zachciało nam się czegoś słodkiego i w związku z tym postanawiam zrobić sobie kilometrowy spacer do sklepu. Po drodze z zaciekawieniem obserwuję zabudowania i ich mieszkańców. Leci tu polski odcinek Szlaku Św. Jakuba. Stare zabudowania. A tutaj Malwa przebiła się przez rynnę. Chałupy się walą a ogrody zadbane niesamowicie. Całe w kwiatach. Namierzam sklep, lokalesi tutaj jacyś normalniejsi. Da się pogadać a w sklepie to już super miło. Robię zakupy i wracam bo jeszcze kawałek drogi mamy. Plan minimum to stanica kajakowa Wieprza. Jest tutaj. https://www.google.com/maps/place/Pr...7!4d16.7168509 Od jednej stanicy do drugiej nie jest bardzo daleko ale ten odcinek rzeki trudno uznać za jakoś mega ciekawy. Zwałek mało a rzeka leniwie leci pomiędzy polami a potem wśród lasu. Z tym że to już las mieszany i nie taki ładny jak wcześniej. Docieramy w końcu do stanicy ale nie podoba mi się to miejsce na nocleg. Znaczy jest spoko ale obok stawy , zabudowania a tuż za placem stoją samochody więc ktoś się tu szwęda. Wolę poszukać dalej co też czynimy. Sama stanica jest OK. Tuż za stanicą stawy o których wspomniałem. Lecimy więc dalej w poszukiwaniu fajnej miejscówki na biwak. Mamy na mapce zaznaczone miejsce gdzie niby jest jakaś stanica ale na miejscu w okolicy miejscowości Chudaczewko. Nie dajcie się nabrać. To miejsce gdzie można wydłubać kajak z wody , tuż przy moście. Od bidy można się tam rozbić ale miejscówka mało ciekawa i do tego blisko zabudowań. Lecimy więc dalej już bardzo pomału szukając miejscówki na biwak. Tuż za Chudaczewkiem po lewej stronie jest wysoka niemal pionowa skarpa ale dostrzegam że trawa jest niska i może uda się tam wcisnąć. Łatwo nie będzie bo musiałbym wydłubać kajak niemal pionowo a tego nie zrobię z załadowanym. Najpierw rekon. Jest super. Charakterystyczne miejsce o tyle że rzekę przecina drzewo i da się je minąć tylko po lewej przy samym brzegu. Wyłażę i cumuję kajak żeby Marta nie odpłynęła w krzaki. Wyciągamy bety żeby opróżnić kajak, potem Marta z kajaka. Niemało zachodu zajęło wyjęcie bydlęcia na brzeg ale się udało. Rozbijamy obóz. I postanawiam trochę porzucać za drapieżnikiem. Niestety bez powodzenia. Szykujemy miejscówkę na małe ognisko i szykujemy się na wieczór. W międzyczasie rzeką przepływają 3 niemieckie osady w kanadyjkach. Załadowani jakby beczki z piwem zabrali. I to ostatni ludzie spotkani przez nas na rzece. Ogółem przez 5 dni spotkaliśmy 7 osad w tym jedną jeszcze na Pokrzywnej. Jak ktoś chce unikać ludzi i cieszyć się spokojem to polecam Wieprzę. Zgromadziliśmy opał i wydłubaliśmy dziurę żeby czasem nic się nie zajęło więc czas odpalać. Ogółem miejscówka zajebista. Cisza i spokój. W nocy Marta mnie obudziła bo się przestraszyła dziwnych odgłosów tuż koło namiotu. Wyszedłem ale chyba to coś zdupcyło. Potem dowiedzieliśmy się, że to może zaczynać się rykowisko jak leśniczy demonstrował te odgłosy to ponoć szczekanie jelenia. Nie wiem, ja nic nie słyszałem. W nocy to się śpi. Jutro dalsza droga. |
07.08.2020, 08:50 | #25 | |
Ajde Jano
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,229
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 6 dni 1 godz 24 min 39 s
|
Cytat:
__________________
BMW Club Praha 001 1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem. 2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. |
|
07.08.2020, 08:53 | #26 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
W Krzyżanowicach Średnich mój znajomy Marek ma wypożyczalnię. Ja mam wstępny plan na sobotę na jednodniowy spływ Mierzawą ale to jak dostaniemy jedynki bo tam będą zwałki, byłem na rekonesansie w niedzielę. Od Ciebie jakieś 5 dyszek, zresztą pewnie znasz teren.
|
10.08.2020, 09:39 | #27 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Ranek wita nas siąpiąco. Jest pochmurno i coś tam pokapuje więc niezbyt nam się spieszy z działaniem. Pomału jemy śniadanie i ruszamy w dalszą drogę. Na trasie sporo fragmentów zwałkowych i niestety sporo przenosek. Niektóre są dość długie i wymagają targania sprzętu w trudnym terenie choć ktoś już szlak przetarł wcześniej. Pewnie Niemcy w kanadyjkach.
Nie mam pojęcia jak wydłubali te łodzie bo mieli naprawdę masę tobołów w ogromnych beczkach, tak na oko 100 litrów lub więcej. Po prawej w pewnym momencie jest ogromna łąka. Charakterystycznym punktem jest słabo bo słabo ale jednak dostrzegalna z rzeki ambona. Dobre miejsce na biwak. Pole trawy wykoszone częściowo i naprawdę ogromne. No i tutaj też jest przenoska więc nie da się popieprzyć. Łąka jest po prawej. Tutaj trochę się męczymy z wydłubaniem kajaka bo brzegi są dość wysokie i strome ale jakoś się udaje. Rzeka na tym odcinku w okolicach wioski Stary Kraków jest naprawdę ciekawa. Co trochę drogę zawalają drzewa i mamy obowiązkowe przenoski. Dodam , że na tym odcinku są one upierdliwe bo brzegi są strome i nieraz trzeba targać kajak niemal pionowo. Dopóki trasa jest leśna jest bardzo fajnie. Jak się wypłynie z lasu to robi się już nudno i monotonnie. Pogoda zaczyna się kasztanić. Wiszą czarne chmury i jest niemal pewne że lunie. W takim razie postanawiamy wykorzystać chwilę na posiłek, żeby nie gotować w czasie opadów. Mamy dogodne miejsce do lądowania i stajemy na popas. Nasz plan zakłada że mijamy Kowalewice, które obecnie są przed nami i plan zakończenia spływu w okolicach mostu koło miejscowości Zakrzewo. Dalej rzeka jest już nudna, płynie przez łąki i nie bardzo mamy ochotę płynąć do Darłowa. Przypominam sobie że nie wiemy czy przy tym moście da się wylądować i postanawiam zadzwonić do naszego kierowcy. Niestety nie zna tego miejsca a dojazd po kajak być musi więc postanawiamy zweryfikować najbliższy most w Kowalewicach. Dopłyniemy i może ktoś we wsi będzie wiedział. Po dopłynięciu do Kowalewic łapie nas deszcz więc skoro już jesteśmy na brzegu postanawiamy tutaj zakończyć spływ zamiast kulać dodatkowe kilka kilosów nie wiedząc czy będzie wyjście z wody i dogodny dojazd do auta. Kajak z wody, telefon po transport i czekamy. Cały czas towarzyszy nam deszcz. Na zmianę pada i przestaje. Na transport mamy czekać 2 godziny. Czekamy ponad 3 bo Pan złapał gumę a do tego pomylił drogę. W międzyczasie spotykamy jednego gościa, który jest z ekipy spotkanej na przepławce. Chłopy umokły bo się okazało że wcześniej złapał ich deszcz i postanawiają zostać tam na biwak a w zasadzie tuz przy rzece jest agro z pokojami. Gawędzimy chwilę i wymieniamy się doświadczeniami z trasy. W końcu nasza cierpliwość zostaje nagrodzona i zza winkla wyjeżdża nasz wóz transportowy. Wracamy do Trzebielina. Mamy jakieś 60 km. Nasz kierowca jest podleśniczym w Trzebielinie. Straszny z niego gawędziarz a że lubię słuchać a o myślistwie wiem niewiele to słuchamy opowieści o wielkich dzikach pod 200 kg, ogromnych jeleniach i innych leśnych opowieści. Nasz gospodarz zapowiada się również na wieczór z jakimś katalogiem w którym nam pokaże te okazy. Tak tez się dzieje. Mirek wpada z katalogiem i lornetką. To katalog niemieckiej firmy co czesze kasę na organizacji polowań na całym świecie. Nie miałem pojęcia, że tak wygląda ten biznes i ktoś płaci worek pieniędzy żeby zastrzelić jelenia i mieć z niego rogi znaczy trofeum. Ja bym wolał mięso ale ponoć wtedy jak wolno strzelać to mięso śmierdzi i się nie nadaje do jedzenia. Nie wiem, nie znam się. Wychodzimy jeszcze na łąkę bo Mirek ma nam pokazać łanie. Ponoć o tej porze sobie wychodzą na żer. No i jakby je zamówił . Stado kilkunastu łani wyłazi , prezentując nam się dumnie. Fajnie móc sobie pooglądać zwierzynę. Kończymy ogniskiem. Jutro na rzece ma być ruch. Zaczyna się weekend i ma być mnóstwo kajakarzy. |
10.08.2020, 10:08 | #28 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Właśnie wróciłem z 8 dni na Drawie - dla mnie to najpiękniejsza polska rzeka. Było pusto, ciepło i bez komarów. Zaczynaliśmy w Czaplinku, do Drawna zero kajaków na wodzie. Później trochę jednodniowców. Zajebiście bardzo, wody mało więc w parku trochę hardcoru z powalonymi drzewami, byłem z psem co to bardzo lubi wodę i trudno go było w kajaku utrzymać. Ogólnie raj i polecam każdemu. Kajaki brałem u Mrówki w Czaplinku. Polecam.
Wszystko super poza tym, że stracił mi sie na tydzień telefon i nadrabiam teraz zaległości. Dwa tygodnie wcześniej byłem na Krutynii, rzeka super, ale kajaków było tyle, że dało się po nich przejść na drugi brzeg. Fajnie Emek, że coś takiego otworzyłeś, mam te Wieprze już na swojej liście.
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację. |
10.08.2020, 11:54 | #29 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Budzi nas ruch kołowy obok auta. Kajakarze właśnie się zjeżdżają. Sporo narodu.
My tymczasem jemy śniadanie i lecimy się pakować, bo rowery i kajak zostawiłem w bazie bo z rowerami nie mogę otworzyć kufra a z kajakiem dachu więc pozbyłem się na tą noc zbędnego balastu. Pakujemy wszystko i ruszamy. Mamy plan dojechać do Starego Młyna w miejscowości Łupawa. Po drodze chcę zobaczyć jak wygląda Słupia i Łupawa z brzegu. Wyjeżdżamy i po 15 km mam telefon z bazy kajaków. Zostawiłem siodła od rowerów. Ja pier…. W drugą stronę korek na kilka kilosów bo najpierw jechał kombajn a jak się zrobił za nim mały zator to jakiś geniusz postanowił się zatrzymać na drodze bez pobocza skutecznie tamując cały ruch. Udaje się dotrzeć na miejsce ale postanawiamy oddalić się od drogi nr 21 i pojechać zadupiami co było dobrym pomysłem. Najpierw mamy po drodze Słupię. To miejsce to przystań kajakowa Leśny Dwór. Dobre miejsce na biwak gdyby ktoś leciał na moto i złapał go deszcz. Rzeka, miejsce na ognisko, wiaty, kible. Wszystko jest. Dziś sobota więc ruch spory i dużo pojazdów. Lokalizacja stanicy. https://www.google.com/maps/place/Pr...6!4d17.1553666 Gonimy dalej i po drodze zjeżdżamy do miejscowości Flisów, żeby zobaczyć jak prezentuje się Łupawa. Łupawa była swego czasu jedną z najtrudniejszych do spłynięcia rzek. Masa zwałek, bystrza, przenoski etc. Obecnie Łupawą spływają rodziny z dziećmi bo po wichurach jakiś czas temu wjechało tam wojsko i nieco nadgorliwie usunęli większość przeszkód z rzeki. Rozmawiamy z kajakarzami i zgodnie zeznają że jest masakra bo płytko, kamieniście i zimno. Raczej ciągną kajaki niż płyną i to w jedynkach. Faktycznie rzeka w tym miejscu jest płyciutka. Inna rzecz, że ludzie to bydlęta. Jak można być takim idiotą żeby wyrzucać śmieci z kajaków w krzaki mając stojący obok kosz na śmieci. Nigdy tego nie zrozumiem. Lecimy jednak dalej do Łupawy. Tutaj mamy 2 stanice po obu stronach rzeki w pełni wyposażone we wszystko co trzeba. Jedną z nich masowo okupują miejscowe wyrostki na skutrach w wieku lat 16-17. https://www.google.com/maps/place/54...2!4d17.4167082 My lecimy do Starego Młyna. Mamy taki plan żeby te okolice zwiedzić rowerem. Najpierw logujemy się w Młynie. Pole 2 dychy od łba. Jest wszystko łącznie z opałem i żarciem. Ruszamy na rowery. Teren jest fantastyczny. Za cel obieramy sobie cos co jest oznaczone jako Kurhany na maps me. Nie wiem co to ale jako cel wycieczki jest OK. Mamy w jedną stronę około 15 km i pętelka nam wyjdzie na 30 km. W sam raz na popołudniowy rozruch. Kurhany okazują się kamiennymi kręgami. Niestety nie mam fotek ale to nic szczególnego, do tego w głębokim lesie. Dużo ciekawsze są megality , praktycznie w samej Łupawie ale do tego wrócimy później. Robimy sobie rundkę polami wokół miasteczka i okolic. Teren jest raczej płaski i raczej twardy. Sekcji piaszczystych niewiele tak że jeździ się bardzo przyjemnie. Niezliczona wręcz ilość bardzo ładnie utrzymanych dróg pożarowych z twardym, równym szutrem. Leśne gruntówki też całkiem spoko. Wśród pagórków pozatapiane są większe lub mniejsze jeziorka. W lasach jest trochę małych cieków wodnych i leśnicy porobili na nich zapory tak że mamy też trochę leśnych mini zalewów. Wspaniała okolica na rower. Po lesie szwędają się kobitki zbierające jagody. Grzybiarzy brak. Wracamy na bazę bo 30 km na rowerze po 90 w kajaku ostatnimi dniami jakoś wysysa z nas moc. Na szczęście moc się da regenerować a najlepsze ku temu jest dobre żarcie. W Starym Młynie podają własnoręcznie lepione pierogi w 3 gatunkach – z jagodami, ruskie i grzybowo-kapuściane. Nie będę się rozpisywał ale dania te są po prostu wspaniałe i to wcale nie dlatego że ostatnie 5 dni jedliśmy liofile. Stary Młyn polecam każdemu. Świetna lokalizacja , nad samą rzeką do tego każdy ma własne odrębne miejsce na ognisko, rewelacyjne żarcie. Jedynie co to nie było ciepłej wody ale to chyba z racji tego, że dużo ludzi po spływie korzystało z prysznica. Nie wiem, wykąpałem się w zimnej. Wieczorem klasyka. Ognisko, piwko i luzowanie. |
11.08.2020, 09:27 | #30 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Rano walimy na śniadanie do Młyna. Jesteśmy sami wewnątrz choć sporo kajakarzy kręci się wokół ale siedzą na polu. Z nami przy drugim stole siedzi Szeryf – właściciel obiektu. Szeryf to ksywa ale adekwatna. Nietrudno zgadnąć , który to.
Szeryf jest oschłym, twardym facetem ale coś w nas mu chyba pasuje bo zagaduje. Co, skąd, dokąd? No nie wiemy co dziś, może coś doradzisz? Wrzuca temat udania się nad jeziorko leśnymi drogami. Do jeziora mamy niecałą dyszkę pożarówką nr 3. Jezioro nazywa się Karwno, jest czyściuteńkie o dużej przejrzystości wody. Potem możemy sobie zrobić leśną pętlę i zaczepić o wieś Gogolewko, krainę słoneczników. Niech i tak będzie. Ruszamy dość późno i słońce pali niemiłosiernie. Droga daje jednak fragmenty cienia i jedzie się przyjemnie. Docieramy do jeziorka. Gawiedzi sporo ale tłumów nie ma bo ludzie rozlokowali się w miarę symetrycznie wzdłuż brzegów z jednym większym skupiskiem koło kibli. Jedziemy ciut dalej. Z kąpieli nici bo jakoś zapomnieliśmy zabrać wszystkiego co byłoby potrzebne a jechać w mokrych gaciach kolejnych 20 kilosów nie mam zamiaru żeby nie odparzyć dupy. Piwkujemy więc w cieniu nad jeziorkiem. Po odpoczynku ruszamy dalej w kierunku wsi Gogolewko. Po drodze mijamy jeszcze Flisów , znany nam z wczoraj. Droga jest przyjemniejsza bowiem leci lasem ale odgłosy nadchodzącej burzy zwiastują mokrą dupę przed dotarciem do celu. Gogolewko to wieś słoneczników. Nie wiem do końca o co kaman ale tak się tez tytułuje – Słonecznikowa Wieś. Słonecznikowa Wieś - takie miano nosi cicha i spokojna wieś Gogolewko. Została ona utworzona z inicjatywy członków Fundacji Kaszubskie Słoneczniki. Każdego roku mieszkańcy Gogolewka w swoich ogródkach sieją słoneczniki. Na przydrożnych płotach, na elewacjach budynków i tabliczkach numerycznych malowane są motywy słonecznikowe. We wsi znajduję się świetlica wiejska, gdzie organizowane są spotkania oraz warsztaty dla dzieci i dorosłych. Wieś ma również swoją ścieżkę przyrodniczo – historyczną „Słonecznikowy trakt” . Każdego roku we wsi organizowany jest "Jarmark Słonecznikowy", podczas którego odbywają się warsztaty rękodzielnicze, występują zespoły muzyczne. Podczas jarmarku można również skosztować pysznego, swojskiego jedzenia przygotowywanego przez mieszkańców wsi. Dojeżdżamy do wiochy i znów wlatujemy na pożarówkę w kierunku Łupawy. Czarne chmury po lewej już mówią że będzie mokro. Liczę, że uda się dokulać tą dyszkę. Nie udaje się. Ulewa łapie nas tuż na wjeździe do miasteczka. Szybciorem zjeżdżam pod dach i zakładam deszczówkę. Stoimy pod sklepem bo mimo że niedziela to na 2 godziny sklep jest otwierany. Nie musze chyba mówić że głównym towarem w obrocie jest mocne po 5,37 za 3 sztuki, małpy i szlugi. Zakupy zrobione a w międzyczasie deszcz ustał. Wracamy na bazę. Znów dziś pierogi ale tym razem zamawiamy wszystkie rodzaje. Obawiam się że 3 michy pierogów nas pokonają ale nie daliśmy się. W międzyczasie Szeryf na dużym ciśnieniu udziela wpierdolu słownego jednej Pani, która tajniacko wywaliła śmieci po wyjściu z kajaka w krzaki. Sytuacja nie do obrony ale mąż Pani próbuje się odszczekiwać, że pies Szeryfa jest bez kagańca i dlaczego. Szeryf rzuca szorstkie Bo może, jest u siebie i odchodzi, bacznie obserwując czy Pani realizuje nakaz usunięcia śmieci. Usunęła. Jest późne popołudnie i postanawiamy dziś jeszcze skoczyć zobaczyć megality. Z Młyna to jakieś 2,5 km z buta w jedną stronę. W sam raz na popołudniowy spacer, tym bardziej że powietrze po burzy się oczyściło. Jest rześko i przyjemnie. Walimy na megality. Są bodaj 3 stanowiska archeologiczne i trzeba do nich dojść kawałek od głównej drogi. Jedno jest tuż przy trasie ale trudno je dostrzec z poziomu roweru. Może nie jest to Stonehenge ale całkiem ciekawe. Niektóre obiekty są całkiem spore i mają po kilkadziesiąt metrów długości i około 10 m szerokości. Inne są całkiem malutkie i przypominają wczorajsze kurhany. Zmierzch zapada i pora wracać na bazę. Marta dostrzega jeszcze w krzaczorach ambonę, które uwielbiam zwiedzać więc gonimy dobre 100 metrów przedzierając się przez pole mokrego po deszczu rzepaku aby osiągnąć cel. Z ambony nie udaje się dostrzec żadnej zwierzyny a jedynie bandę wyrostków, która okupuje stanicę w Łupawie. Gonią na skutrach ścieżką która prowadzi do megalitów. Chyba mają jakiś skrócik, żeby nie lecieć po czarnym. Chińska myśl techniczna spod znaku Rometa i Benyco radzi sobie w tym terenie doskonale. Zwierza nie ma to wracamy na bazę. Ewidentnie brakuje nam sił po kajakach i codziennym pedałowaniu więc postanawiamy że jutro ruszamy nad morze. Mam tam obu chłopaków bo jeden szkoli na windzie a drugi się szkoli na obozie wind. Starszy zostaje a młodego zgarniamy w piątek na bazę. Mamy więc 4 dni na półwyspie. Pływać nie będziemy bo para uszła ale można będzie poleniuchować. Po drodze w ramach pozyskania informacji postanawiamy wpaść do Dębek, zobaczyć ile gawiedzi siedzi nad morzem. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wyrobisko 2020 24.04-26.04.2020 | ŁysyDLE | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 35 | 27.04.2020 20:41 |
Delta Dunaju kajakiem - jak to ogarnąć? | Poncki | Przygotowania do wyjazdów | 18 | 07.01.2020 23:11 |
Piotr Kuryło płynie kajakiem Wisłą.... | graphia | Kwestie różne, ale podróżne. | 47 | 04.08.2013 12:50 |
Kajakiem do raju - Baleary 2010 | Zazigi | Trochę dalej | 58 | 11.02.2011 22:45 |