31.07.2013, 23:17 | #21 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Białystok
Posty: 1,446
Motocykl: Honda Africa Single
Online: 3 miesiące 3 dni 9 godz 44 min 34 s
|
Dzień 5
Wstajemy na śniadanko, jest szwedzki stół. O kurde, skąd tu tyle ludu? Wieczorem nie było widac nikogo, do ogniska nikt nie przyszedł, a teraz pełna stołówka. Jemy szybciutko, wskakujemy na motóra i dzida. Kierujemy się na Gliczarów Górny, przed Bukowiną Tatrzańską skręcamy w lewo na Groń i Leśnicę. Tutaj droga jest naprawdę fajna, widoki ładne i znikomy ruch. W Leśnicy odbijamy na Szaflary, przecinamy Zakopiankę i jedziemy na Bańską i Ząb (jest to ponoć najwyżej położona wiocha w Polsce). Niestety natrafiamy tam na roboty drogowe, trzeba się cofać. Przy okazji ucinamy sobie fajną pogawędkę z jakąś babinką, niewiele zrozumiałem z tego co mówiła, ale była sympatyczna Jedziemy przez Czerwienne na Czarny Dunajec. Stamtąd szybki przelot drogą 957 do Jabłonki. Wskakujemy na 962 na Lipnicę Wielką, ale jeszcze przed miejscowością skręcamy w prawo na Lipnicę Małą. Wąska droga asfaltowa wije się przez wioski, w pewnym momencie asfalt się kończy, a zaczyna szuter i kamienie. OK, nie będziemy zawracać, jedziemy dalej. Zakazu nie było, pniemy się leśną, kamienistą drogą pod górę. W pewnym momencie dojeżdżamy do skrzyżowania w kształcie litery T. Musimy jechać w prawo, do drogi już niedaleko, ale tam zakaz. Trudno, znów trzeba pchać motocykl W końcu dopchaliśmy do drogi 957, odpalamy motór i dajemy w lewo. Piękna trasa przez lasy, mnóstwo zakrętów, mały ruch. Skręcamy w lewo na Wełczę, niestety docieramy do drogi ze sporymi kamulcami, trzeba zawrócić (Afryką dałoby radę, ale DL-em to tortura). Skręcamy kawałek dalej na Stryszawę. Dalej Strachówka Dolna, Koszarawa, Jeleśnia. Tutejsze drogi to bardzo miła odmiana w porównaniu z dniem wczorajszym. Mały ruch, wiochy, wszystko to, co lubimy najbardziej. Z Jeleśni jedziemy do Sopotni Wielkiej zobaczyć wodospad. Upał niemiłosierny, woda czysta, głęboka, zachęca do kąpieli. Niestety motocykl, a na nim nasze graty, zostawiliśmy pod sklepem monopolowym na przystanku PKS, trzeba kąpiel odpuścić. Zawracamy i kierujemy się na Wieprz. Mijamy Żywiec, dalej przez Łodygowice i wjeżdżamy na drogę 942 do Szczyrku. Trochę pobłądziliśmy, jesteśmy też trochę zmęczeni. Droga do Wisły pozwala na odrobinę szaleństwa, ruch jest nieduży, banan na gębie prawie cały czas. W Wiśle zatrzymujemy się na jedzonko i odpoczynek. Nie napiszę, gdzie jedliśmy, bo żarcie było liche i drogie. Mamy jeszcze trochę czasu do końca dnia, postanawiamy poszukać fajnej miejscówki do spania. Niestety, do żadnego schroniska nie można dojechać motórem, wszędzie zakazy. Pozwiedzaliśmy więc okolice Wisły, zobaczyliśmy gdzie prezydent ma swoją górską rezydencję, po czym udaliśmy się do schroniska młodzieżowego "Granit" w Wiśle-Malince. Polecam tę miejscówkę, mają nawet basen. Co prawda bez wody, ale jest Mają fajne miejsce na grilla, ławeczki, zadaszenia, pokoje są z łazienkami, jest sala z dużym tv, jest bilard. A wszystko to w cenie typowo schroniskowej. Wieczorem posiedzieliśmy sobie na dworze z piwkiem, pograliśmy w bilard, i zmęczeni do reszty rzuciliśmy się w objęcia Morfeusza. Tego dnia przejechaliśmy 304 km. Od teraz zdjęcia będą tylko z telefonu, bo zapomniałem ładowarki do aparatu CDN |
01.08.2013, 10:41 | #22 | |
Autobanned.
|
Cytat:
PS Sprzęt więc zgodnie z przeznaczeniem - na czarne. Pytałem się bo zakup był "nietypowy" . Czyli jak to mówią - dwuosobowe Moto nie jest w teren.
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.
|
|
01.08.2013, 23:02 | #23 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 40 min 31 s
|
Ferdek sprowokowałeś mnie do prześledzenia Twojej trasy!
__________________
Agent 0,7 |
01.08.2013, 23:26 | #24 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Białystok
Posty: 1,446
Motocykl: Honda Africa Single
Online: 3 miesiące 3 dni 9 godz 44 min 34 s
|
Dzień 6
Chcemy dotrzeć dziś w Kotlinę Kłodzką, ale jak patrzę na mapę to mi się odechciewa wszystkiego. Nie widzi mi się przebijanie przez miasta, postanawiam ostatni odcinek pokonać przez Czechy, niemniej jednak początkowy odcinek trasy nie zapowiada się zbyt ciekawie. Nie ma co zrzędzić, trza wsiadać na motocykl i w drogę. Jemy śniadanie mistrzów, czyli bułki z serkiem almette i pomidorem, i dzida. Kierujamy się na Ustroń, tam skręcamy w lewo i przez Goleszów jedziemy do Cieszyna. Jako, że Cieszyn w moim atlasie ma wygląd kółeczka, zaraz się gubimy. Oczywiście, jak to w wakacje, są remonty i objazdy, co skutkuje tym, że wyjeżdżamy z miasta kompletnie nie z tej strony, z której chcieliśmy. W końcu udaje się wyjechać na Jastrżębie-Zdrój. W Wodzisławiu Śląskim spotyka nas niemiła przygoda. Ulicą w żółwim tempie jedzie "L"-ka, za nią audi 100, ja za audi. W pewnym momencie wyjeżdżamy na prostą, zaczynam wyprzedzać. Niestety pan w audi postanowił też wyprzedzić, nie patrząc uprzednio w lusterko i nie włączając kierunkowskazu. Po prostu gdy minąłem już połowę długości jego samochodu, on zaczął manewr. Nie było sensu hamować, odkręciłem na maksa, ale niestety nie zdążyłem, uderzył w tylnią sakwę. Motocykl zaczął tańcować między krawężnikiem, a "L"-ką. Na szczęście udało się motóra opanować, skończyło się na strachu i małym śladzie na sakwie. Co ciekawe, morale załogi nie uległo pogorszeniu W Raciborzu kierujemy się na Kietrz, dalej przez Wojnowice i Zubrzyce jedziemy do przejścia granicznego w Pietrowicach. Ufff, najnudniejszy etap dzisiejszego dnia mamy za sobą. Przed nami góry, lasy, serpentyny. Zapowiada się miodnie. Z miejscowości Krnov do Mesta Albrechtice wiedzie bardzo dobrej jakości droga, można powiedzieć ekspresówka, tylko z zakrętami. Od razu uderzyło mnie to, że prawie wszyscy kierowcy aut zjeżdżają lekko na prawo, ułatwiając motocykliście wyprzedzanie. Następnnie wjeżdżamy już w mniej główną drogą na Hermanovice i Zlate Hory. Jest super. Drogi kręte, lasy, pola, wioseczki, ruch mały. Czego chcieć więcej? Od jakiegoś już czasu zastanawiam się, jak ja odnajdę się po powrocie na prostych i smutnych jak k...s drogach Mazowsza? Droga na Jasenik i dalej na Zulovą jest jeszcze fajniejsza. Niestety pogoda zaczyna nam się psuć, od dłuższego czasu zapowiadało się na deszcz, ale jakoś szczęście nam dopisywało. Aż do teraz. Zaczęło padać, najpierw lekko, zatrzymaliśmy się założyć przecideszczówki i dalej w drogę. W okolicach miejscowości Uhelna tak lunęło, że zatrzymaliśmy się na przystanku PKS-u, postanowiliśmy przeczekać. Szczęście nas nie opuściło, bo już po ok. 30 min. deszcz ustał. Niestety po oberwaniu chmury mokry asfalt nie pozwalał już tak bardzo cieszyć się jazdą. W Javorniku skręcamy na Travną, przejeżdżamy granicę i wjeżdżamy do Lądka. Z siedzenia motocykla "oprowadzam" Agę po Lądku, pokazuję znane mi z pobytu w sanatorium miejsca, i lecimy dalej. W Stroniu znów zaczyna się ulewa, ale mamy już tak blisko, że postanawiamy jechać dalej. Gdy podjeżdżamy pod Biker's Choice w Kletnie, Wojtek, który akurat doglądał wędzonego pstrąga przed wejściem, od razu kazał nam wjechać pod dach, miło z jego strony Rozbieramy się, na dziś koniec jazdy. Zamawiamy obiad. Gdy na stół wjeżdża moje kotlecisko, Aga ma wątpliwości co do tego, czy dam radę je pochłonąć. Dałem radę, ale było ciężko. Pytamy, gdzie można tu przenocować, okazuje się, że za płotem. Zanosimy więc graty do pokoju, wieczorem piwo, bilard, relaks. Mamy nadzieję, że jutro pogoda dopisze. Tego dnia pokonaliśmy 291km CDN |
02.08.2013, 00:47 | #25 |
Zarejestrowany: Feb 2012
Posty: 158
Motocykl: GS 1100
Online: 1 miesiąc 5 dni 5 godz 29 min 21 s
|
Eee no, moto przed barem? Czemu nie wjechaleś?
Rozumiem ze nocowałeś w Wiedźminówce. I pewnie w pokoiku na pięterku Swoją drogą ciekawe czy pokój na parterze, tez przy kuchni, już wykończony? |
02.08.2013, 01:41 | #26 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Białystok
Posty: 1,446
Motocykl: Honda Africa Single
Online: 3 miesiące 3 dni 9 godz 44 min 34 s
|
Pierwszy raz byłem, nie wiedziałem, że można wjechać. Wojtek powiedział: wjeżdżaj pod dach! To wjechałem pod wejście. Nocowałem w Wiedźminówce na górze, nie wiem czy pokoik na dole gotowy, wiem, że sauna działa. Niestety zapomniałem jak szefowa ma na imię, a szkoda, bo odegra ważną rolę w dalszej części opowieści
|
02.08.2013, 01:53 | #27 |
Zarejestrowany: Feb 2012
Posty: 158
Motocykl: GS 1100
Online: 1 miesiąc 5 dni 5 godz 29 min 21 s
|
Sauna zawsze sprawna! Jak nocowałeś na górze, to mam nadzieję że w tym ,,właściwym", rzeźbionym łożu
|
02.08.2013, 09:33 | #28 |
Zarejestrowany: May 2009
Miasto: Wrocław
Posty: 722
Motocykl: RD03
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 37 min 52 s
|
|
04.08.2013, 17:26 | #29 |
Zarejestrowany: Feb 2012
Posty: 158
Motocykl: GS 1100
Online: 1 miesiąc 5 dni 5 godz 29 min 21 s
|
Jedziemy Panie, jedziemy! Tu ludzie czekają! : Lukacz:
|
04.08.2013, 21:21 | #30 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Białystok
Posty: 1,446
Motocykl: Honda Africa Single
Online: 3 miesiące 3 dni 9 godz 44 min 34 s
|
Niestety pokój z rzeźbionym łóżkiem był zajęty, ale nasze też było całkiem wygodne, oraz, co nie mniej ważne, gdy chcemy w pełni cieszyć się motocyklową podróżą we dwoje, ciche
Dzień 7 Rano budzi nas odgłos deszczu za oknem. Zwlekamy się z łóżka i idziemy do knajpy na jajecznicę i kawę. Tymczasem pogoda trochę się poprawia. Postanawiamy, że dzisiejszy dzień zaczniemy od spaceru. Idziemy zobaczyć kopalnię uranu. Niestety, gdy doszliśmy na miejsce, akurat grupa wchodziła do środka. Przewodnik mówi, że następne wejście za pół godziny. Odpuszczamy więc kopalnię, gnaty już rozruszane, trzeba wsiadać na moto. Planujemy pokręcić się po Kotlinie. Z Kletna, przez Sienną i Idzików jedziemy do Bystrzycy Kłodzkiej. Tutaj chwila przerwy, zaczyna trochę padać deszcz i postanawiamy przeczekać. Sama Bystrzyca niezbyt nas urzekła, na dodatek jest sporo Cyganów. Z Bystrzycy jedziemy na Wyszki i Ponikwę, droga fajna, ruch zerowy, ale kiepska nawierzchnia. Do Długopola-Zdrój nie wjeżdżamy, skręcamy wcześniej na Porębę. Przecinamy Autostradę Sudecką, i kawałek dalej skręcamy w lewo na Niemojów, czyli lecimy wzdłuż grznicy w kierunku południowym. Droga jest super, ładne widoki, zakręty i nawierzchnia równiuteńka. Szkoda, że asfalt jest jeszcze trochę mokry. Gdy zatrzymujemy się na słitaśne focie, przez dobre 10 minut nie przejeżdża ani jedno auto W Niemojowie przekraczamy granicę i lecimy po czeskiej stronie, tym razem kierunku północnym. Droga podobna do tej po naszej stronie, ale więcej wioseczek z ograniczeniami prędkości i odcinków prowadzących przez las. W miejscowości Orlicke Zahori wracamy na naszą stronę i jedziemy dalej na północ. Za Lasówką skręcamy w prawo na Duszniki-Zdrój. W mieście wszystko rozkopane, ale po konsultacjach z miejscowymi ludźmi udaje nam się trafić na drogę do schroniska "Pod Muflonem". Tutaj robimy sobie krótką przerwę, postanawiamy zjeść obiad. To akurat nie był najlepszy pomysł, bo tak lichego żarcia to nie jadłem już dawno. Nie wiem, czy można jeszcze takie dostać w dworcowych "restauracjach", bo dawno nie "cieszyłem się" podróżą PKP, ale kiedyś takie jedzonko właśnie serwowano, np na Wschodnim. Za to widok z tarasu przed schroniskiem bardzo ładny. Postanawiamy, że na kolejny nocleg przyjedziemy tutaj. Jeszcze nie wiemy, że nasze plany niebawem ulegną nieoczekiwanej zmianie. Po jedzeniu wsiadamy na moto i ruszamy dalej. Wyjeżdżamy na ósemkę w stronę Kudowy, ale kilka kilometrów za Dusznikami skręcamy w lewo na Zieleniec. Jedziemy Autostradą Sudecką, zwaną też Autostradą Goringa. Za miejscowością Mostowice, skręcamy znów na Niemojów, chcę jeszcze raz pojechać tą super drogą. Asfalt jest już praktycznie suchy, jazda sprawia wielką przyjemność. Zakręty, zakręty i zakręty. W pewnym momencie kilkusetmetrowy odcinek prostej. Z prawej strony jeziorko z pomostami, z lewej hotel i smażalnia pstrąga, piękne miejsce. Odwracam się w lewo, patrzę, widzę super zadaszenia nad ławami, oczka wodne, kaskady. Mówię do Agi: Ale fajnie, mogliśmy tu przyjechać na obiad. Gdy odracam głowę znów we właściwym kierunku, jest już za późno. Jedziemy poboczem, brzegiem rowu. Próbuję jeszcze coś zrobić, ale mokra po deszczu trawa robi swoje, koło ześlizguje się w dół do rowu. PIERDUT! Uderzenie o asfalt było dość silne, turlam się kawałek po szosie i wpadam do rowu. Kurwa mać! Ale ze mnie gamoń! Podnoszę się szybko, pytam się Agnieszki czy jest cała, mówi, że tak. Podbiegam do motocykla i gaszę silnik. Złość, wyrzuty sumienia, wstyd... mieszanka tych wszystkich uczuć naraz jest nieznośna. Jak mogłem w taki głupi sposób zaliczyć glebę? Na prostej drodze, przez nieuwagę i głupotę? Upewniam się jeszcze raz, czy Agnieszka na pewno jest cała, mówi, że wszystko w porządku, tylko się strachu najadła. Ja lądowałem mniej szczęśliwie, bark boli dość mocno. Widzę, że motocykla sam nie wyciągnę z rowu, nie ma szans. Idę do hotelu po posiłki (nie takie posiłki miałem na myśli, gdy przejżdżając patrzyłem na smażalnię hehe). Przychodzi ze mną dwóch gości, razem jakoś wyciągamy Suzuki na drogę. Szybka ocena strat. Już nie mam obydwóch kierunków z przodu, dźwignia zmiany biegów wygięta, kierownica krzywo, prawdopodobnie na półkach się przestawiło, lusterko wygięte. Nie jest źle. Niestety po ramie, spod owiewki, kapie sobie na drogę olej, całkiem sporo go. Cholera, skąd on może lecieć? Nic nie widać. No nic, przepycham motocykl pod smażalnię. Okazuje się, że syn właściciela jest mechanikiem samochodowym. Idziemy do moto. On też nic mądrego nie może wymyślić. Postanawiamy, że odpalę, a on z pomocą latarki spróbuje wypatrzyć skąd leci. Odpalam, robię lekką przegazówkę, olej bryzga na rękę gościa, ale koleś nie widzi skąd. No dobra, gaszę. Co robić? Niby nie powinno się nic uszkodzić, ale ze mnie mechanik jak z koziej dupy trąba. A jak ujadę kilkaset metrów i zatrę silnik? Nie wiem ile oleju mogło pójść do rowu w trawę, w okienku nie widać już nic. Dochodzę do wniosku, że trzeba motocykl jakoś zaciągnąć do biker's choice, i tam dalej móżdżyć. Narzędzi oczywiście nie mam przy sobie żadnych (zresztą i tak w moich rękach równie dobrze jak klucz sprawdziłaby się gałąź albo miotła), jadę na harleyowca, czyli tylko karta kredytowa w kieszeni Zasięgu w telefonie brak. Na szczęście miła pani z hotelu pozwala mi korzystać z ich stacjonarnego. Dzwonię do Wojtka, do Kletna. Mówię co i jak, i czy może mnie jakoś ściągnąć. Mówi, że on nie ma odpowiedniego auta, ale zaraz coś wymyśli. Z pomocą przychodzi nasza szefowa z Wiedźminówki. Swoją drogą "szefowa" nie bardzo pasuje do tej mega pozytywnej, wesołej, sympatycznej osoby. Niestety nie pamiętam jak ma na imię. Pożyczyła od sołtysa przyczepkę i przyjeżdża po nas. Ale nie byle jaką przyczepkę od teraz v-strom nazywa się "świniak". Z moim barkiem jest średnio, Aga musi mi pomagać ściągnąć i założyć kurtkę. Wpychamy jakoś moto na przyczepkę, na miejscu z pomocą Wojtka ściągamy i idziemy spać. Jutro będziemy móżdżyć co dalej. Tego dnia przejechane tylko 141 km. Ostatnio edytowane przez ferdek : 04.08.2013 o 22:06 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] | jagna | Trochę dalej | 89 | 10.05.2013 23:03 |
II WEEKEND Z KONIEM W TLE - 4-5 czerwca- CZYLI G. SOWIE I NIE TYLKO PO RAZ DRUGI. | szparag | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 152 | 06.07.2011 16:57 |
2-3 kwietnia Góry Sowie i nie tylko | szparag | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 154 | 09.04.2011 11:12 |