21.08.2018, 10:34 | #21 |
Się płynie...
W sumie cała ta relacja w chwili obecnej to jest niezły test pamięci Na szczęście staram się pielęgnować fajne wspomnienia i jakoś trwają one w dobrej kondycji. Czasu minęło dużo niewiele i po krótkiej drzemce na pokładzie naszym oczom ukazuje się upragniona Finlandia... Już samo podejście do portu jest zgoła inne niż to w Tallinie - wysepki, wśród nich pełno łódek najrozmaitszej maści, w tym moje czujne oko wypatruje kilka z silnikami parowymi... Ech kurde jak pięknie. Widać stolicę bogatego kraju - ładne budynki, no i wszystko jakieś takie... inne. Nasi współpasażerowie również cykają foty na potęgę i jest ogólnie mocno turystycznie hehe Nawet momentami śmiesznie ale to głównie dlatego, że jestem tak podniecony jak kot w marcu - nic nie jest w stanie mi przeszkadzać. Mamy za sobą prawdziwy milowy krok. Złazimy czym prędzej pod pokład i przygotowujemy naszą torpedę do startu. Oczywiście udziela się nam obydwu podniecenie i nie myślimy o tym aby stawać i cokolwiek jeść tylko przemy tak, żeby zdążyć u celu przygotować kajaki do drogi /a to jest przygooooda/ zjeść obiad na nabrzeżu i ruszyć mając w perspektywie dopłynięcie do naszej chatki przed zmrokiem. Prognozy są dobre, pogoda wymarzona a według tego co widać na niebie i ziemi będziemy mieli południowo zachodni wiatr - czyli idealnie z lewej w zad. Nie uprzedzając faktów ciśniemy. Tzn ja cisnę bo Tupson przez większość drogi wygląda tak : Trzeba mu przyznać, że zaufał mi jako kierowcy chyba ale i trzeba mu przyznać, że potrafi skubany zasnąć wszędzie. Po prostu zamyka oczy i go nie ma. Tak więc miałem w samochodzie śpiącą królewnę i tak sobie pomykaliśmy do Lappeenranty. Po drodze jakieś zakupy w postaci fajek fińskich i od razu konstatacja w przydrożnym sklepie, że jeśli tak wyglądają wszystkie finki to... O Boże jedźmy na jeziora. Do Lappeenranty przyjeżdżamy około 15. Na cel wypakowki i oporządzenia sprzętu wybrałem z gugla ustronną przystań na skraju miasta i tutaj, odmiennie od Tallina, nos mnie nie mylił. Trafiliśmy w dziesiątkę. Miejsca było w sam raz, nikt w zasadzie się nie kręcił i nie kibicował, było gdzie zostawić auto na uboczu obok paru starszych aut więc obczaiwszy warunki ruszyliśmy z kopyta z przygotowaniami. Tupson opróżniał auto a ja jako samozwańczy cook wyprawy zacząłem robić obiad. Trochę z tym obiadem przesadziliśmy bo na głodniaka od samego rana, poprzedni dzień też bez rewelacji, a teraz się najedli, do tego kawusia, a niestety czasu na sjestę nie ma - trza zapierniczać bo roboty huk. Zgięci w pas, z brzuchami pełnymi leczo z mięsem łapiemy zgagę jak szlag. Ech... no ale do przodu. Tu może słów kilka o zaopatrzeniu w środki dla ciała na tydzień. Przed wyjazdem zrobiłem zakupy w pewnej hurtowni spożywczej na kwotę około 350PLN. To wszystko co na zdjęciach. Naprawdę przez tydzień nikt nie chodził głodny a i tak podzieliliśmy się jeszcze potem tym co zostało - nie było tego mało. Tu zdjęcia zapasów - wszystko oprócz jaj bodajże, zmieściło się do 30l wodoodpornej zakręcanej beczki na kiszoną kapustę Poniżej zdjęcie naszej przystani w Lappeenrancie. Wkrótce po przybyciu usłyszałem basowe dudnienie i w jej główkach zobaczyłem barkę pełną drewna, wysoką chyba na 3 piętra. Za chwilę przepłynął statek w zasadzie pełnomorski jak kumam rozmiar... Japier........@#$%^&*(*&^%$ przecież przez ten tor wodny mamy przepłynąć zaraz kajakami! No dobra uszy po sobie i ruszamy ze składaniem kompanów naszej podróży. Tu może słów kilka o tym z czym tam pojechaliśmy Oczywiście - można było wypożyczyć fajne kajaki na miejscu - jedynki z Pe, do wyboru kilka wersji wypornościowych, jak również przekroju kadłuba... ech... gdzie u nas coś takiego. Niemniej jednak, nawet ze zniżką w Fińskim PTTK wychodziło około 400PLN za kajak na tydzień. Do tego niewielkie bakisty i brak jakichkolwiek uchwytów na wędki... Rozwiązałem to tak, że ze z zaprzyjaźnionej stanicy harcerskiej we Wrocku odkupiłem dwa zdezelowane Neptuny rocznik 1975 i 1976 za łączną kwotę 400PLN - niewiele, zważywszy na fakt, że jeden miał kompletny takielunek wraz z mieczami. Obydwa miały stery co mogło nam jakoś pomóc przy bocznym wietrze... Żagle przydały się przy powrocie ale jednak nie na tyle aby płynąć razem w dwa kajaki jak zakładałem wstępnie. Kajaki były kompletne i ich stelaże, mimo, że wymagały nieco atencji, nie były w złym stanie. Inaczej przedstawiała się powłoka. Na moim było łat więcej chyba niż samej powłoki. Na Tupka sztuce łat było mniej ale powłoka okazała się finalnie w gorszym stanie. Wymyśliłem, że nie będziemy nic oklejać dodatkowymi łatami tylko zamalujemy kadłuby po złożeniu i napięciu powłoki mieszaniną rozpuszczalnika nitro i kleju butaprem. Okazało się to nieco pracochłonną ale skuteczną metodą na powstrzymanie przecieków podczas całej wyprawy, tym niemniej o ile mój kajak okazał się w miarę szczelny tak Tupka zaraz po włożeniu do wody zaczął jej dość szybko nabierac!!! A my już spakowani, pomalowani... gotowi płynąć!!! Nie wiem jakim cudem tak się stało ale po chwili po prostu wyciek zmalał, by po kolejnych trzech momentach zniknąć całkowicie. Coś tam gąbkowaliśmy podczas drogi, jakiś klar trza było robić po zatrzymaniu na nocleg ale nie było to nic takiego co mogłoby nam popsuć radochę z pływania po chyba największym europejskim jeziorze nazywa się ono Saimaa. W sumie wody było tyle co potrafi nakapać z wioseł bez kubków a takie mieliśmy. BTW wioseł to były to moje stare Schillery Racing. Wspa nia łe wiosła. 100 drewna, pięknie uginający rdzeń, cienkie, lekkie a jednocześnie mocne. Podczas całej tej akcji w przystani trafili się jacyś finowie rodzinnie dwukrotnie... Patrzyli na nas ze spojrzeniem będącym miksem niedowierzania, politowania i zaciekawienia Kiwali głowami jak mówiliśmy, że z Polski... Natomiast co było przemiłe - wskazywali ręką na jezioro i życzyli wspaniałego czasu na Saimaa - tak jakby zapraszali do siebie do domu. To było naprawdę uderzające i przemiłe. W całym porciku ani jednego śmiecia. Tak będzie już zawsze, gdzie tylko będziemy. Pracujemy koło trzech śmietników... za nimi zauważam aluminiowy rower MTB - po powrocie za tydzień nie miał już tylnego koła co utwierdziło mnie w przekonaniu, że dojechał tu do końca swojej drogi. Odezwała się we mnie dusza złomiarza i to co z niego zostało wróciło z nami do PL co zrobić... można to jakoś leczyć chyba. Tak więc wracając w chronologiczny wątek wypływamy. Powoli, kajaki są pełne sprzętu, dociążane dodatkowo pełnymi gaciami o to jak będzie się płynąć, czy nic nas nie rozjedzie, czy znajdziemy chatę, czy uda się do niej dopłynąć do zmroku jak to w ogóle będzie. Wbrew obawom wynikającym z wypłynięcia na naprawdę szerokie wody zaraz za portem, po pierwszych sfalowaniach, wpływamy w archipelag Saimaa... Każda wysepka wygląda tak jakby można było się na niej zaraz osiedlić. Na wielu stoją piękne domki - niektóre skromne, inne jak po prostu całoroczne domy. Wszędzie, czysto, woda idealnie przejrzysta... Po kilku kilometrach niknie gwar głównego szlaku, zgiełk zakładu przetwórstwa drzewnego za którego parkanem właściwie zostawiliśmy samochód, zostaje tylko plusk wody, okazjonalne uderzenie wiosłem o trym kajaka, i zieleń ze wszystkimi jej odcieniami... Płyniemy.
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa Ostatnio edytowane przez matjas : 21.08.2018 o 11:25 |
|
22.08.2018, 15:02 | #22 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Wawa
Posty: 397
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 1 dzień 18 godz 5 min 59 s
|
Piekne!!!
__________________
Pzdr Gawron 'Podróżować znaczy żyć. A w każdym razie żyć podwójnie, potrójnie, wielokrotnie.' A. Stasiuk |
24.08.2018, 10:49 | #23 |
Dzięki Gawron.
Płyniemy... No płyniemy... nic się nie dzieje, dłużyzna. Taaaaaa.... Przed wyjazdem starałem sie zrobić jakąś trasę /kurde trasa na wodzie?/ i wyklikałem jak powinniśmy płynąć. Wydawało mi się to zabiegiem mocno na wyrost ale była to chyba jedna z lepszych rzeczy jakie mogłem zrobić. Nawigowanie na wodzie gdzie nie ma brzegu jest oczywiście karkołomne, ale nawigowanie na archipelagu gdzie każda wysepka wygląda w zasadzie tak samo lesistokrzaczaście jest bez GPS naprawdę trudne. Kiedy sie patrzy na mapę to wszystko wydaje się względnie proste ale są miejsca gdzie nie ma żadnego punktu odniesienia bo płynie się na ścianę lasu - tylko ta ściana lasu to jest kilka wysp na tle większego lasu. Między które wpłynąć aby było dobrze? Wstępny plan zakłada dopłynięcie na 'głowę konika' w górnym prawym rogu mapy. Gdyby nie GPS nie udałoby się to przed zmrokiem na bank. Tak więc przesuwamy się wśród tej zieleni i dyskretnego plusku. Co godzinę przepłynie jakaś łódka, czasami jakaś chatka. ZERO ludzi. Nikogutko jak to mawia moja Mama Oczywiście japy mamy szeroko rozdziawione bo jest niewypowiedzianie pięknie. Jest cicho, jesteśmy sami na wodzie, nie ma komarów nosz /sorry/ kur.wa poezja taka. No po to tu przyjechaliśmy z powodu mojego marzenia. Ech... W zasadzie po pierwszej godzinie zachwytu głośnego przechodzimy w zachwyt cichy, niemy. Po prostu płyniemy. Gdyby nie fakt, że zbliża się już 18 to byłby postój na ryby itd... a tak siedzimy w naszych Neptunach i suniemy po wyznaczonej trasie. Piękne jest to kiedy faktycznie płynie się na taką wzmiankowaną ścianę lasu i nagle widać jak się rozstępuje jak Sezam i odsłania za nią przestrzeń. A to kolejna zatoka, a to trochę otwartego jeziora widać. Trasę wymyśliłem tak aby najpierw oswoić się z kajakami, jeziorem i w razie problemów mieć blisko do brzegu a dopiero potem wypłynąć na otwartą wodę. Na szczęście nie musieliśmy korzystać z dostępności lądu po drodze, ale fakt, że był blisko na pewno pomógł nam psychologicznie... Kończą się wysepki, przepływamy jeszcze tylko znowu przez główny szlak wodny, znowu jakaś zatoka i powoli otwiera się przed nami Saimaa. Zanim zabiorę Was na otwartą wodę jeszcze tylko słowo o naszych współtowarzyszach na wodzie: łodzi na szlakach wodnych jest dużo. Nikt w zasadzie nie pływa po archipelagu bo i po co... Są różne pływadła: od małych łódek wędkarskich, do weekendowych łodzi motorowych na 5-6 osób, trochę hausbootów, po szybkie sportowe łodzie zapierdzielające w ślizgu przy wtórze oktetu wolnych wydechów... Ooooooooj tak. Dźwięki piękne czasami były. Natomiast co miały wspólnego? KAŻDA z nich zwalniała do prędkości poniżej tworzenia fali, machali do nas, coś tam gadali... Kultura po prostu... A może wcale nie chodzi o kulturę tylko o fakt przejmowania się drugim człowiekiem. O to aby nie przeszkadzać? O tym będzie jeszcze dalej. To niesamowite wrażenie kiedy opuszcza się taką bliską zalesioną okolicę i w zasadzie wypływasz na wodę gdzie nie widać już drugiego brzegu... Jeszcze przez kwadrans, pół godziny możesz się odwrócić i z tęsknotą opartą na strachu przed nieznanym spojrzeć przez ramię na to skąd wypłynąłeś ale już potem musisz przeć na wiosła, opierać się wiatrowi, falom i trzymać kurs. Zaczyna się ściemniać, woda pozbawiona rozigranych promieni słońca robi się ciemna, złowroga no i jak to na otwartym, dużym jeziorze faluje. Wiem, że kajaki nie rozpadną się, ale niektóre fale rozbijają się na dziobie przy radosnym trzeszczeniu czterdziestoletnich, jesionowych szkieletów. No nic Tak musi być mówię sobie i wiosłujemy do celu, który już gdzieś majaczy wśród odległej zieleni. Juz po godzinie zaczynamy widzieć maszt BTS niepodal miejsca do którego mamy dopłynąć - to dobra wiadomość bo będzie zasięg i będzie można dać znać do domu, że dotarliśmy. Otwarte wody Saimaa dają się nam we znaki wysysając z nas ostatnie siły. Jesteśmy po podróży, słabo jedliśmy dzisiaj i wczoraj, zmęczeni i nie ma mowy o tym aby usiąść, zapalić, czy się zdrzemnąć. Trzeba płynąć. Zaczyna wiać i im bliżej brzegu fala robi się coraz większa. Godzinę przed zmrokiem dobijamy do naszego azylu, który znałem tylko z koordynatów GPS i kilku zdjęć znalezionych na Google. W każdym razie jesteśmy na miejscu. Zmarznięci już trochę szybko wyciągamy kajaki na brzeg, mandżur ładujemy do chaty, która przez następnych kilka dni będzie naszą ostoją. Odpalamy Szmiela i Tupkowego chinczyka i szybko gotujemy wrzątek, żeby zjeść coś na ciepło. Woda się gotuje a my, przy świetle czołówek robimy szybką inwentaryzację miejsca, które przez następne trzy dni będzie należeć wyłącznie do nas Zabrałem piłę, siekierę, a tu... Na miejscu jest drewutnia pełna drewna, dwie piły, siekiera i łupak. Do tego kozioł, żeby nie piłować na glebie... Dwie toalety kompostujące /o szoku z nimi to jeszcze będzie/ bez jakiegokolwiek smrodku - czyściutkie aż miło, stolik, ławki... Przypominam - za darmo, pośrodku niczego, bez śmieci, bez zniszczeń, bez napisów 'ŚląskPany'. Japierdolę... łapiemy się za głowy jak to w ogóle możliwe. Mamy jakieś browary i coś mocniejszego ale dzisiaj już nikt nie myśli o tego rodzaju rozrywkach. Prognozy wyglądają dobrze więc usuwając mrowie szyszek walimy się na ziemi i zasypiamy jak dwa głazy narzutowe jakoś krótko przed północą z poczuciem dobrze wykonanej roboty. Saimaa kołysze nas do snu falami rozbijającymi się o piaszczysty brzeg zaledwie 10m od naszych legowisk. cdn
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
24.08.2018, 12:08 | #24 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 59 min 46 s
|
Pysznie wyglądają te rejony - pytanie techniczne - na ile ostro na wiatr da się na żaglach na takim kajaku pływać?
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. |
24.08.2018, 12:13 | #25 |
Słabo to idzie. Żagle są stare więc ich nie wytrymujesz tak jak sobie myślisz /konsystencja starego prześcieradła/ i NIE MA możliwości balansowania w zasadzie. Jak łapiesz wiatr to idzie ale jakikolwiek poryw wiatru i odpadasz bo gacie się wypełniają, kumasz o co chodzi.
Najlepiej płynąć w baksztagu na motyla - wtedy jest relax Ogólnie współczesne konstrukcje z żaglem nie mają takiego ożaglowania - coś w stylu foka raczej i pływanie w wiatrach wiejących od tyłu. Próbowałem tym normalnie prawo/lewo przez sztag ale Tupek mi odpływał. To jest OK jeśli plyniesz gdzieś naprawdę daleko i masz jeden kurs powiedzmy przez dwie godziny i do tego masz stały równy wiatr jak na morzu gdzie bez obaw możesz się pokusić o jakiś przechył nawet. Wtedy tak. Dla pływania takiego po zadupiu to lepsza jakakolwiek żaglówka. Potem się wycwaniłem i pływałem tylko z fokiem i to w miarę robi i pomaga nawet przy wietrze z boku przy założeniu, że jednak się wiosłuje. Wyciągnąłem pewne wnioski z tej wycieczki i następnym razem bym to rozegrał zgoła inaczej ale czekam na tanie połączenia do Helsinek, najlepiej z Wrocławia. Póki co brak, ale ja tam musze wrócić m m
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
24.08.2018, 12:37 | #26 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 59 min 46 s
|
Jakbyś miał braki osobowe w ekipie to proszę o rezerwacje miejsca dla mnie.
Co do pływania tam na żaglach - jeśli byliby chetni na te rejony- to można zrobić tak. Kupić cos ala ekiplast II, żeby było tanie (za 2kpln idzie wyrwać), stabilne, miało bryzgoszczelne szczelne komory na bety, da sie tent rozłożyc i kimasz na decku - w czerwcu jeden zawozi, ekipy się zmieniają do powiedzmy końca sierpnia i ostatni przywozi lub nie (np sprzedać za drobne)? Jeśli chcesz tam wrócić to 2 zmiany już mamy.... Sorry za OT, ale tak mnie naszło przy braku weny do roboty.
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. |
24.08.2018, 13:10 | #27 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Warszawa
Posty: 248
Motocykl: Trampek XL600V
Online: 1 tydzień 1 dzień 13 godz 38 min 20 s
|
O jako fajny wątek, jak ktoś już zauważył, wreszcie nie o tych motórach 😁
Czy tam sa jakieś rzeki? Bo ja nie wędkuję i duże jeziora mało mnie rajcują. No chyba żeby rzeczywiście nająć dużą turystyczną jedynkę z fartuchem. Najdalej na połnoc kajakiem byłem w Kurlandii, masz może porównanie? Ostatnio edytowane przez Adampio : 24.08.2018 o 13:28 |
24.08.2018, 14:10 | #28 |
Cieszę, że się podoba. To był, krótki ale bardzo intensywny i fajniutki wyjazd, niemniej jednak kilka rzeczy bym zmienił - o tym może we wnioskach na końcu audycji, więc nie będę uprzedzał faktów.
Co do kupowania czegokolwiek w kształcie starego sztrucla po to aby to tam zawieźć - przerabiałem to już i powiem Ci, że pomysł jest kompletnie bez sensu. Poza tym to nie jest 'jeziorko' tylko naprawdę kawał wody i jak zacznie wiać to masz na takim kurduplu po prostu przejebane. Kropka. Chcesz popływać na Saimaa /a jest kurde gdzie!/ to w Lappenranta wynajmuje się żaglówkę sportową kabinową na 4 osoby /nawet nie wymagają patentu/ za 2500PLN na tydzień. I pływasz. Nie da się tego porównać z niczym czego jesteś w stanie doświadczyć na mazurach pod względem warunków, wody, ludzi, tłoku itp. Mam na mapie o wiele więcej chat jak na zdjęciu i można tam kimać za free. Jest to jakaś opcja. Na pewno więcej nie pojadę do Finlandii na tydzień samochodem bo to bez sensu. To już wiem. Plan jest teraz taki aby pooglądać finlandię tą prawdziwą czyli jednak północ ale chyba jednak zabiorę się tam ceglastą. Mam tam parę ciekawych miejsc do zobaczenia, na pewno wezmę wędkę i chyba cos w rodzaju belly boat, żeby móc łowić za pasem trzcin na postoju. W tym roku to już pass ale ostrzę zęby na przyszły. Może jednak w końcu wyjdzie kółko Norwegia/Finlandia? hgw. Jest tam na przykład w pewnym miejscu rozbity Junkers a graty z niego są meblami w chacie, która tam stoi. Oczywiście otwarta. Tego rodzaju historii jest na pewno dużo dużo więcej. Mniej więcej w jednej trzeciej finlandii od południa idąc i w jej wschodniej części jest największe skupisko niedźwiedzia brunatnego i jeśli jest w planie kimanie na dziko w dużej ilości w tamtej okolicy to trzeba naprawdę uważać. To nie żart, zwłaszcza latem kiedy wyprowadzane są młode mioty. Ogólnie od połowy w górę szanse na spotkanie z misiem są spore ale okolica powyżej wspomniana to takie Błażoli tamtejsze kto kuma to miasteczko? Jeździ się jak pisałem zajebiście - 80kmh dopuszczalnej, dobry asfalt lub zajebisty szuter /o tym też będzie/ nie zachęcają nawet do rozpędzania się. Jest relaksująco - ogólnie to ostrzegają bardziej przed łosiami na środku drogi niż przed niedźwiedziami - znacznie więcej ludzi ginie od spotkania z łosiem niż od misiów. Taka dygresyjka. @ Adampio - rzek jest tam MASA. Ogólnie kraj jest podzielony jak dla mnie w idealnych proporcjach: 70% woda 30% lasy. Podoba mi się. I nie ma PIS. Byłem tylko w Karelii południowej i tyle mogę powiedzieć. Przeczytasz jeszcze. Subskrybuj. Nie myślcie sobie, że jestem znawcą regionu czy kraju bo nie jestem i chyba tak to nie brzmi. Z tego co widziałem i doświadczyłem to zjadłem ogonek z wisienki na torcie. Mniej więcej tyle. Wiem jednak, że to piękny, czysty, zadbany kraj. Nie powiem nic nt. zamkniętości tamtejszych ludzi - wszedzie gdzie byliśmy /sklepy, port, przydrożny kebab w deszczu/ ludzie reagowali na nas pozytywnie i byli bardzo mili. a jak już się dowiadywali, ze chcielibyśmy się nauczyć fińskiego... ho ho! btw język trudniejszy na skali niż polski. ma sa kra. no nic - cdn wkrótce. cieszę się, że ktoś tu zagląda. m
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa Ostatnio edytowane przez matjas : 24.08.2018 o 14:17 |
|
24.08.2018, 14:27 | #29 |
SOmalijczyk
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: SOsnowiec
Posty: 767
Motocykl: 1090 AdvR
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 godz 15 min 58 s
|
Oj, zagląda to mało powiedziane.
Chłonę jak gąbka i czekam na więcej |
24.08.2018, 15:32 | #30 |
Ajde Jano
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,233
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 6 dni 4 godz 20 min 14 s
|
I nawet inspiruje się
__________________
BMW Club Praha 001 1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem. 2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Finlandia - poszukiwany "Czarnuch" | Azja | Przygotowania do wyjazdów | 0 | 21.05.2016 17:02 |
ROMUNIA lub FINLANDIA NORWEGIA lub ALPY | Zervos | Umawianie i propozycje wyjazdów | 8 | 25.02.2016 06:55 |
finlandia ten weekend wyjazd 13.07 | ostach | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 11.07.2013 08:53 |