18.02.2013, 19:55 | #21 |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,684
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 4 dni 2 godz 32 min 34 s
|
Ja proszę o zmniejszenie dystansu pomiędzy kolejnymi postami
|
24.02.2013, 10:38 | #22 |
Widoczków kilka po drugiej stronie tunelu:
I taki wstępniak do sesji z "globusem" : Od 2 dni jesteśmy ubrani we wszystko co mamy bo po prostu jest niesamowicie zimno. Wiatr też robi swoje i wdziera się w każdą słabo osłoniętą szparkę. A wieje jak diabli. Nie żadne tam porywy, duje non stop z całych sił. Znów jedziemy w złożeniu. Dobrze, że w drugą stronę niż na Gamviku i dobrze, że to tylko kawałeczek. Dojeżdżamy pod kasy, stajemy deczko wcześniej by się rozejrzeć czy zaradni Polacy nie wjadą „bokiem” ... Stoimy, gadamy, motocykle nadal w pochyleniu (bo wieje) mimo, że stoimy. Nadjeżdża autobus, parkuje obok.... ja nadal zajęty rozmową nie pomyślałem, że przestało wiać – trzymam więc nadal maszynę „pod wiatr”. Efektowna gleba - śmiechom nie było końca Dobrze, że autobus zatrzymał się na tyle daleko bym nie wyczesał w niego głową Strat nie zanotowano. To pewnie taka kara za myśli nieczyste. Dalej już standard. Kasa biletowa, parking, globus, fotki, sklepiki, znów globus, kolejne fotki, telefon do domu, do kolegów... znów fotki. Tak - wtedy poczułem się jak największy podróżnik Świata To nic, że musiałem poczekać na zdjęcie przy globusie w kolejce za trzema autokarami Chińczyków, sporą grupą niemieckich, holenderskich emerytów którzy tak jak ja dotarli tu o własnych siłach swoimi terenówkami, camperami czy samochodami z przyczepą. Moja próżność kazało mi jednak myśleć, że to ja jestem naj... Chwilę potem opływałem, oczywiście w marzeniach, wyspę kajakiem, jachtem, zamarzyło mi się „popłynąć” i zobaczyć wieloryby, połowić z kutra tuńczyki na wędkę – ba, popłynąłem z marzeniami tak daleko, że wylądowałem z nartami i saniami na największej norweskiej wyspie - Spitsbergen ! Takie oto głupie myśli ma człowiek stojąc na skraju Europy przy 2*C i silnym wietrze. Wyszło słonko - zostawiam myśli samym sobie, kto wie, może kiedyś do nich powrócę. Wyciągam swojego Dynaxa i focę. Odpoczynek w środku, trzeba było się ogrzać. Na pamiątki nas nie stać. Kupujemy więc tylko pamiątkową naklejkę i bierzemy sobie kilka darmowych, które nakleja się na opakowanie prezentów zakupionych w tymże sklepie - tak by było wiadomo, że to z Nordcapp Dziwne to pewnie powiecie ale do dziś je przechowuję jako cenne trofeum, nie pozwoliłem sobie nakleić jej na moje Suzuki. Chciałem na Transalpa ale przecież nim tam nie byłem. Głupie to takie... Wysyłamy kartki: Ogrzani pakujemy się kolejny raz pod globus bo wyszło słonko a turystów już prawie brak, więc...focimy ! Dobra, czas się zmywać, i tak chyba ze 3h tu siedzimy. Zaraz nas skasują za bilet kolejny raz Kurka, tak główkujemy – jechać tyle drogi i spędzić na Nordcapp tylko 3h ? Nie no, to nie w naszym stylu. Odjeżdżamy 300-400m, pierwsza dróżka za zakrętem w lewo jest nasza. Tak, to będzie to. Jedziemy z 300m kamienistą dróżką , do góry, by coś tam było widać. Trochę tu miękko, widać, że niedawno padało ale Suzi idzie grzecznie, nie wierzga. Standardowo parkujemy w stylu „wiatr na kosę” rozbijamy obóz. Widoków brak ale już nam się nie chce zmieniać miejscówki. Mamy wodę a to najważniejsze. Może i widoczków pięknych brak ale za to doskonale widać jadących na Nordcapp , tak samo jak i tych co z niego wracają. I jedni i drudzy wyciągają kciuki, machają w geście pozdrowienia. Ktoś robi zdjęcia. Po raz kolejny czuję się wielki, znów jestem największym podróżnikiem Świata ... No skoro tak się poczułem trzeba było zrobić coś wielkiego. Zrobiliśmy, a jakże. To było to: wielki chiński obiad (4 zupki) za całe 3,60zł. To było tak wielkie, że ledwo się zmieściło w garnku Czuliśmy się po dokonaniu tego jeszcze więksi ( nasze brzuchy). No to znów coś trzeba było zrobić. Zostawiliśmy nasz dobytek. Wybraliśmy najwyższy punkt na horyzoncie i ... poszliśmy na niego. Trochę w strachu, że coś się nam stanie ale wiadomo – tą wielkość trzeba było sobie udowodnić, nie mogliśmy zawieść naszych kibiców z dołu. Szczyt zdobywamy po około 30 minutach. Oczywiście wspinam się w rękawiczkach roboczych – ten zwyczaj pozostał mi do dziś Jakoś tak dziwnie – albo z dołu widzieliśmy inny szczyt albo... albo jesteśmy tak wysoko, że nie widać naszego obozu, albo nam ten obóz ktoś sprzątnął ( policja, wiatr). Nie no, musi być drugi wierzchołek. Ruszamy w górę i nieco w bok. Jesteśmy – wmawiamy sobie, że nikt tu przed nami jeszcze nie był Na dole widać, że maszyny i namioty stoją !!Oddychamy z ulgą. Szybka sesja i schodzimy na dół. A tu zbliżenie na dowód, że było zimno Schodzimy pomalutku, bo co chwila z góry spada jakiś kamień a my bez kasków... Na szczęście wszystko ok i układamy się do snu w naszych nabrzmiałych namiotach. Szum wiatru, trzepoczące na nim ściany namiotu kołysały nas do snu, arktycznego snu. Jeśli tak samo czują się szejkowie śpiący w hotelach po 10.000$ za dobę to chcę zostać milionerem - pomyślałem i usnąłem. Nie wyszło. Znacz sen się udał, nie wyszło to drugie cdn.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
27.02.2013, 12:55 | #23 |
Narracji w tym odcinku będzie skromna - niestety notatek z wyjazdu brak a pamięć ulotna
Ot jedziemy sobie już do domu, na południe, wzdłuż zachodniego wybrzeża. Nic się nie wydarzyło specjalnego więc nie ma o czym pisać. Ot kolejne tankowania, kolejne posiłki, kolejne zdjęcia: Czekam na prom na Lofoty. Na promie szybka drzemka i znów postanowienie przejeżdżenia kolejnej całej nocy. Wraz z promem odpływa ze mnie pycha. Znów jestem maluśki. Tamto miejsce było jakiś dziwne, nigdy już później w życiu nie czułem się tak wspaniale. Nigdy nie byłem naj Płynęliśmy, znaczy płynął prom, samochody, ludzie – ja odpływałem. Odpływałem zachłyśnięty widokami: Zdjęcie robione przez szybę, kto się przyjrzy zauważy Byliśmy coraz bliżej... Wieczór się zbliżał nieuchronnie ale przecież wiedzieliśmy, że nocą jest tu równie pięknie co w dzień, a że kilka stopni chłodniej - trudno Rejs czy jak to tam nazwać trwał zaledwie chwilę a krajobrazy zmieniały się tak jak by trwał cały dzień ! Sztuczna hodowla ryb, wzdłuż nabrzeży długich na kilometry fjordów, wyglądała +/- właśnie tak. W końcu dobiliśmy do brzegu, zjechaliśmy na kiepski, północno norweski asfalt, co prawda bez dziur i kolein ale na sporej jego długości dało się zauważyć wzdłużną "tarkę" która nie podnosiła komfortu jazdy. Od kilku dni już wiedzieliśmy, że super drogi w tym rejonie Europy to mit i fikcja! Pewnie się tym za mocno nie przejmują, bo i po co, w końcu nawierzchnia pewnie przez pół roku jest przykryta śniegiem. Resztki opony Fazera planowaliśmy zostawić właśnie tu, na Lofotach. Jutro , w Bodo zakup nowych. Noc była wyjątkowo ciemna, stąd zdjęcia ostro wyciągane z cieni - dużo szumu i jakość nie najlepsza by wydobyć to coś, kilka szczegółów: cd. po weekendzie.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
27.02.2013, 14:16 | #24 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chwałowice/Wrocław
Posty: 457
Motocykl: RD07
Przebieg: 99 000
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 11 min 52 s
|
Powiem tak :
Neno 2012 Wagadugu i teraz Neno 2006 Norwegia kurcze bardzo ciekawa wolta w czasoprzestrzeni można porównać opisy doznań prawie że miłosnych w zimnie na pólnocy i w upale na południu ba w Afryce i to w tak rozległym czasie. Znaczy chodzi o to co było wczesniej opisane poźniej niż to co było poźniej i to jeszcze w tak różnych okolicznościach przyrody. Dzięki ! A pozatym to wiadomo zdjęcia piękne. |
04.03.2013, 15:47 | #25 |
Przyroda w Norwegii - to jest chyba to, po co się tam jeździ. Przyroda, przestrzeń, surowy krajobraz okraszony pięknym niebem, wspaniałą zielenią traw, lasów oraz niezapomnianym granatem wód. Wbija się to w pamięć na długie, długie lata i niestety nie pozwala się już cieszyć w pełni widokami z np. słynnej Trasy Transfogarskiej. Wspomniana trasa widziana przed i po wizycie w Skandynawii wygląda zupełnie inaczej, nie robi już w ogóle wrażenia. Stąd rada - Skandynawia jak najpóźniej, po niej ciężko jest znaleźć widoki które cieszą oko.
Ptaki, zwierzęta - wszystko w zasięgu ręki. Często to nie TY chcesz podejść a właśnie one. Ciekawskie, nie widzące w nas zagrożenia, przyjacielskie. Pewnie też przyzwyczajone do smakołyków bo jak wyjaśnić owcę wskakującą na mój motocykl i szukającą Bóg wie czego w moim tankbagu... No raczej nie jest to instynkt przetrwania, węchu chyba też dobrego nie mają bo akurat tam prowiantu nie zwykłem wozić ... Jeździmy tak sobie, odwiedzamy plaże, fotografujemy góry, fjordy, otwarte morze, spotykamy pasące się wolno całą dobę owce. Szok ! I te zachody słońca ciągnące się długimi godzinami. Niech się jeść, nie chce się spać. Człowiek tylko się wpatruje i chce jechać hen daleko, do słońca, do gwiazd, po horyzont! Po kilku godzinach zachód łączy się ze wschodem, nie wiadomo jak i kiedy słonko powoli znów wyłania się z zza linii horyzontu, linii która oddziela światło i cień. Jest pięknie! Same Lofoty wielkie nie są, na rejs by zobaczyć wieloryby nas nie stać. Wmawiamy sobie, że po prostu nas to nie interesuje, nie ma czasu, a , że to choroba morska, a , że to nie przepadamy za wodą...itp. Wszystko by poprawić sobie nastrój. A prawda jest zupełnie inna - trudno. Może innym razem, przynajmniej będzie powód by tu wrócić. Cóż więc robić – po prostu rano trzeba będzie się zmywać. Usiedliśmy nad mapą, wyjęliśmy nasze podręczne kalkulatory, rozłożyliśmy mój „słynny” Atlas Marco Polo z ubiegłego stulecia i patrząc na stan naszych opon zaczęliśmy rachować. Szybko obliczyliśmy, że biorąc pod uwagę ceny benzyny taniej wyjdzie nam prom a, że te pływają od ok 9, więc dużą część nocy spędzamy na stacji benzynowej. Robimy sobie toaletę na zmianę – jeden się myje drugi pilnuje motocykli... jak by w Skandynawii była takowa potrzeba... *Oczywiście zanim podjęliśmy decyzję o wydaniu pieniążków na nowe opony odwiedziliśmy szereg „składzików” w poszukiwaniu czegoś co Norwegowie już zrzucili ze swoich felg. W czasie poszukiwań, by nie było lipy, motocykle ustawiliśmy tablicami rejestracyjnymi w stronę budynku żeby nie było... Mapka: I taka ogólna by było widać w której to części Norwegii aktualnie jesteśmy.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
12.03.2013, 20:42 | #26 |
Siedzimy więc sobie tak na tej stacji. Poranek jest naprawdę chłodny i nie daje nam spać. Zresztą co chwilę, co dziwne w tym kraju, z piskiem opon na stację wpadają jakieś sportowe auta na tuningowanych wydechach. Kolejna noc praktycznie bez snu...
I jeszcze ta cholerna reklama, która kusi do zjedzenia czegoś innego.... ale mając w perspektywie zakup opon oblizujemy się, odwracamy tyłem do niej by nie kusiła więcej i ... i oblizujemy się dalej 99,-x 0,6 = blisko 60zł. Oblizaliśmy się chyba więcej niż 60razy każdy! Słonko wstaje więc odwiedzamy nasz tytułowy cel czyli:”Cel A to Å”. A Å w blasku porannego słonka wygląda tak, że opadła mi kopara i ugięły się nogi, a Hayabusa, a Hayabusa... zrzuciła kufry... Cel zaliczony więc ruszamy do Bodo – prom płynie ok. 4h więc tam się prześpimy. Oby ! Prom odpływa a my, mimo, że słonko świeci nam prosto w oczy zasypiamy jak niemowlaki. Dobranoc !
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
13.03.2013, 14:06 | #27 |
Zdjęcia REWELACJA!
Dobrze, że mnie tam nie było..
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. |
|
17.03.2013, 13:47 | #28 |
Dobijamy do brzegu i już po kilkudziesięciu minutach, jeszcze lekko zaspani krzątamy się po miasteczku w poszukiwaniu opon które niechybnie się kończą ( u mnie ) i skończyły ( w Fazerku). Miasteczko niby niewielkie, niby daleka północ a moją oponę i do mojego motocykla, i do kolegi. Jesteśmy w szoku.
Kolega dostał wymianę jeszcze za 99NOK czyli prawie gratis jak na Norwegię, w sumie zapłacił 900zł. U mnie wyrok był bardziej surowy: 1800zł ale... przemiły Pan zerknął na DOT, zauważył , że oponka ma 2 lata i... dostałem ją za 1000zł. Trochę się cieszyłem ale i tak zgrzytałem zębami wiedząc , że przed wyjazdem kupiłem za 1600,- dwa ( słownie: DWA) komplety. Drugi leżał i czekał , bo wiedziałem, że wrócę na łysych. Ale przecież to niespełna połowa drogi dopiero za nami a tu taki numer... Ja zdecydowałem się na swojej oponie jeszcze podjechać gdyż miałem dłuższą drogę do domu - kolega za chwilę wracał promem, ja miałem ambicję dojechać na kołach. Przymocowałem oponę niczym w rasowym wyprawowym motocyklu ruszającym w drogę co najmniej na Magadan. Wystartowaliśmy. Pięknym widokom nadal nie było końca. Opuszczamy Arttic Circle i zaczynamy rozglądać się za jakimś kawałkiem płaskiej przestrzeni gdzie będzie można w końcu wyspać się jak ludzie oraz coś przekąsić na ciepło. Mijamy potężną rzekę i kilka km dalej znajdujemy miejsce na biwak. Raczymy się zupką za złotówkę i spać: [/code]
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
21.03.2013, 17:25 | #29 |
Jest niedziela, słonko zachęca nas do wyczołgania się z namiotów.
Pakujemy więc pospiesznie cały majdan i po śniadanku ruszamy w dalszą drogę. Na parkingach, stacjach benzynowych pełno amerykańskich pickupów z lawetami a na nich muscle cary. Ni mniej, ni więcej wskazuje to na jakąś imprezę. Jedziemy więc sobie za jednym takim i lądujemy na jakimś pasie startowym , pięknie położonym jak chyba wszystko w tym kraju. Wyścigi na ¼ mili ale nie takie tradycyjne jak u nas. Udział biorą tylko i wyłącznie muscle cary. Piękne maszyny. Norwegowie nie tylko bawią się w wyścigi takimi autami ale i na co dzień również widuje się takie auta na tamtejszych drogach. Z takich ciekawostek motoryzacyjnych to północ obfituje w auta rajdowe, spora część 4x4, z dodatkowymi światłami na masce. Nie są to auta nowe ale pięknie utrzymane : Lancie Delta, Fordy Cosworth, Toyoty Celica itp. Wspaniały widok, zwłaszcza w mojej wyobraźni – noc, ośnieżona, kręta droga i ONA - Lancia Delta Integrale, odpalone wszystkie światła, opony z kolcami ( tam są dozwolone) zrywają zalegający lód i ten ryk, ogień z wydechu - MNIAM . Centrum i przede wszystkie południe – to wypicowane na błysk amerykańskie V8ki z lat 60tych, piękny, odnowiony lakier, mnóstwo chromu i delikatny pomruk silnika z legendą. Tak, Norwegowie wiedzą co dobre. Bawimy tam z 3-4godziny, no może "delikatnie" dłużej. Miałem kupę zdjęć tych aut, ludzi pasjonujących się nimi ale ostały się tylko dwa pędziwiatry Niestety czas nas goni, dziś musimy dojechać do drogi Trolli. Dojazdówka piękna, by ją jeszcze urozmaicić wybieramy drogi szutrowe. Jest cool: Zaczyna się zachód słonka, pora przycisnąć bo na bu już nie ma białych nocy, więc namiocik trzeba rozbić o przyzwoitej porze [/code] [code] Daleko tego dnia nie dojechaliśmy. Znajomy znak ( wcześniej widzieliśmy go na zdjęciach w necie - Norwegię "robiliśmy" bez przewodnika, mapy czy nawigacji, drogę wskazywały nam nasz zachcianki, zmysł powonienia, wprawne oko "reportera" i stary atlas samochodowy o dyskusyjnej dokładności ) nakazywał nam zatrzymać się i właśnie tu, na pobliskim parkingu oznaczającym początek trasy Trollstigen, zwanej Drabiną Trolli. Jest to jedyny w Norwegii (prawdopodobnie jedyny na świecie) znak drogowy "Uwaga Trolle" Byliśmy świeżo po remoncie nawierzchni w 2005r, więc śliniliśmy się ostro na jutrzejsze 11 serpentyn. Śliniliśmy się też do kolacji bo w brzuszkach burczało... Rozłożyliśmy więc naszą kuchnię i zaczęliśmy konsumować. - Dzień dobry - zdało się słyszeć z daleka. - Dzień dobry - odpowiedzieliśmy z pełnymi jeszcze ustami - Panowie będą tu nocowali ? - spytał zdziwiony jegomość widząc nas w trakcie kolacji, w strojach zapowiadających raczej pozostanie w tym miejscu niż dalszą jazdę - Tak planujemy odpowiedzieliśmy z nutką strachu bojąc się ,że rodak nas stąd pogoni rzucając jakimiś paragrafami - Ależ Panowie, na dole w miasteczku są dziesiątki hoteli, jest camping. To turystyczne miejsce jest ! - zdawał się namawiać nas do zabranie się na dół. - My też tam mieszkamy, jest cieplej, tu w nocy potrafi być zimno - zachęcał dalej - Przestań piep*** staruchu po ciosie otwartą dłonią w głowę zganiła go małżonka - Chłopcy chcą poczuć wolność a Ty im zatruwasz spokój - mówiła ciągnąc go do samochodu - Ależ nikt nam nie przeszkadza, wszystko jest ok - odparliśmy nadal mając pełne usta bo papu szybko stygło - Już ja mu wytłumaczę po drodze o co w tym wszystkim chodzi, stary jest a tak mało wie o życiu - odrzekła kobieta i nadal okładając męża jedną ręką, pozdrawiając nas z uśmiechem drugą "prowadziła" delikwenta do samochodu. Odjechali. Można było w końcu parsknąć śmiechem. Przezabawna sytuacja nie pozwoliła nam jeszcze długo usnąć. Przed snem oczywiście jeszcze szybka sesja sławnej na całą Europę Drabiny Troli: cdn.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
27.03.2013, 13:07 | #30 |
Noc minęła spokojnie, tylko szum wiatru koił nasze zmysły.
Rano, na spokojnie, bez zbędnej napinki - śniadanko, pakowanie, rzut oka na kończącą się oponę i jazda dalej. Tak jadąc zaczynam się dziwnie czuć. Nie wiem czy byliście kiedyś na meczu tenisa ziemnego, może udało się Wam nawet zasiąść w najlepszym miejscu- na przeciwko siatki. Czułem się podobnie. Byliście nawet na finałowym spotkaniu Wimbledonu Szacunek ! Ale to i tak to nie to samo. Finał trwa ledwo 90 minut. A ja... a ja latałem głową na lewo i prawo, jak oszalały cały dzień ! A widowisko lepsze niż najlepszy tenis. Może bez przebojowych akcji ale widoki lepsze niż by grała sama Sharapova ! I ta przestrzeń, ta cisza, ta wgniatająca w siedzenie wielkość gór, ta zieleń łąk, biel śniegu, błękit nieba, turkus wody... a wszystko to wymieszane z zapachem wolności i dźwiękiem z Yoshimury RS3. Tak, tego się nie zapomina ! Na szczęście droga się kończy bo chyba następnego dnia miał bym zakwasy. Czekamy na prom. Czas na Fjordy . [/code] Przerwa w ruchach głową trwała tylko tyle co czas oczekiwania na prom. Znów się zaczęło.... Kolejny finał. Dobrze, że prom płynął wolniej niż ja poruszałem się swoim motocyklem. Miałem więcej czasu by delektować się otaczający mnie pięknem. Jeśli tak wygląda Niebo - to ja się na to piszę! Tak, tak chyba wygląda niebo - w końcu "gołębie" już tu są. Bez wątpienia - byłem wtedy w Niebie ! Zostawiamy nasz prom i ruszamy w górę - kierunek Dalsnibba !
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
W hołdzie Iziemu. Na 3 kółkach bez silnika. [Lipiec 2011] | pawelsitek | Trochę dalej | 72 | 09.05.2012 20:45 |
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 | doktorek | Trochę dalej | 44 | 14.02.2012 20:08 |
Made In Poland Galery Lipiec 2011 | NaczelnyFilozof | Polska | 95 | 12.01.2012 14:43 |
Skandynawia - lipiec 2011 | TDM900 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 10 | 31.03.2011 14:17 |
Polanów 11-13 lipiec | Bartekkk | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 5 | 01.07.2008 08:09 |