Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01.11.2012, 01:02   #21
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Dzień 7
Akkonak> Cide > Sinop > Gerze


Słoneczny poranek wygania nas z namiotu, szkoda czasu na spanie. Wąską ścieżką schodzimy na kamienistą plażę, pływanie przed śniadaniem ma swój urok. Na dnie od cholery kamieni i większych głazów, wieczorem trochę się o nie poobijaliśmy, na ale tak jest jak się pływa z czołówką na łbie. Północna Turcja ma tą zaletę, że plaża nie jest cały dzień w słońcu a temperatury nie gotują jajec na twardo od samego rana. Korzystając ze kempingowego stołu jemy śniadanie na siedząco, pakujemy graty i odpalamy przed 9.00 w trasę.

Od moto gruzja 2012


Przed nami chyba najwolniejszy ale i najładniejszy odcinek wybrzeża północnej Turcji. Asfalt to mieszanka dziur, drobnych kamieni i ostrych zakrętów. Średnia spada do 50 km/h, zwłaszcza że zatrzymujemy się często na foto. Jakoś nie dowierzam zdjęciom z Gopro, które Luki ma na kasku. Lubię się pobawić aparatem, wybrać plan, czasem pogmerać w ustawieniach, zrobić kilka ujęć - no, zwykłego człowiek szlag trafia. Ze względu na przyjacielskie relacje z Lukim postanowiłem nie brać lustrzanki - bo wtedy wyjazd zabrałby dodatkowy tydzień

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012




Od moto gruzja 2012


Mijam Cide, pierwszą większą miejscowość z dużą, wysypaną kamieniami plażą. Wybrzeże nadal jest lekko górzyste, pojawiają się także ciekawe formacje skalne.

Od moto gruzja 2012


Dwa słowa o Tureckich rzekach. Te które przekraczamy są w większości uregulowane i wykorzystywane do napędzania hydroelektrowni, których mijamy naprawę sporo. Przy mostach i tam gdzie łatwo zjechać nad rzekę, Turcy wywalają śmieci. Nie mam na myśli kilku plastikowych butelek - to są regularne zwałki ton śmieci prosto z ciężarówek. Stare opony, glazura, połamane kible - wszystko co można sobie wymyślić. Ja wiem - w Polsce to też się zdarza, ale skala jest inna i nie ma takiego społecznego przyzwolenia jak tam.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Na szczęście nie tylko widać śmieci, jest też od cholery pięknych widoków. Na piękno można się uodpornić - po setkach kilometrów pocztówkowe widoki powszednieją. Turcja zaszczepiła mnie przed pięknem Gruzji, gdyby nie to, łeb by mi eksplodował.

Od moto gruzja 2012



W Inebolu tankujemy, stacja ma piękny widok na morze więc robimy krótki popas na czaj. Zrzucamy buzery, siadamy przy stoliku, gadamy na migi z obsługą pokazując mapę.

Z przeciwka nadjeżdża jakieś samotne turystyczne moto. Wychodzę na szosę, macham. Moto zjeżdża na stację, zerkam na tablicę - PL i zanim gość dobrze zdjął kask pytam grzecznie piękną polszczyzną: "Czy życzy Pan sobie do pełna" ? Mina bezcenna, szybko wyjaśniam co i jak. W ten sposób poznajemy Marcina (pozdrowienia), który wraca samotnie na dużej teresce ze swojej pierwszej motocyklowej wycieczki. Pijemy czaj, gadamy - ogólnie miło i przyjacielsko. Wymieniamy się kontaktami i każdy rusza w swoją stronę.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Przed Sinopem wybrzeże zaczyna się wypłaszczać, ale nadal jest ładnie. Droga staje się zdecydowanie lepsza ale ruch też gęstnieje, czuć że zbliżamy się do większego miasta. Sinop jest ciekawie położony, na wysuniętym w morze cyplu, trochę przypomina kieliszek połączony wąską nóżką z lądem. Wbijamy się do miasta i parkujemy na ruchliwej ulicy.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Jesteśmy już nieźle głodni, więc zaczynamy zwiedzanie Sinopu od kuchni - dosłownie pakujemy się do pierwszej większej knajpy i ku uciesze kelnera, wybieramy coś z karty. W tym regionie nie ma zbyt wielu turystów zagranicznych, więc prawie zawsze menu jest tylko po turecku. Jak są obrazki - to jesteś uratowany, jak nie ma - losujesz i liczysz na szczęście

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



W pobliżu jest stary meczet a tuż obok szkoła koraniczna. Meczet nadal pełni swoją funkcję, ale w szkole urządzono "cepelię" i kawiarnię - trudno wyobrazić sobie jak to kiedyś wyglądało.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Kilkaset metrów dalej jest muzeum, z braku czasu zwiedzamy tylko to co jest na jego dziedzińcu. Duże wrażenie robi cisza i spokój panująca na terenie muzeum z kolorami i tętnęm miasta tuż za jego płotem. Miasto dosłownie wlewa się do muzeum - kontrast jest piorunujący.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Zbieramy się do dalszej drogi, na wąskich ulicach tworzą się lokalne korki, z mieszaniną perwersji i zazdrości patrzymy jak wielki autobus przepycha się między balkonikami wiszącymi tuż nad jego dachem. Wyjeżdżając z Sinopu mijamy jeszcze mury twierdzy, niestety nie wiem czy można ją zwiedzać. W sumie w mieście jest tylko kilka zabytków i tylko dla nich chyba nie warto by było tłuc się pół świata.

Od moto gruzja 2012


Słońce powoli wali się spać, a my staramy się pogonić jak najdalej na wschód zostawiając Sinop za plecami. Oświetlenie jest piękne, długie cienie kładą się wokół nas, kusi by robić zdjęcia ale z czasem jest krucho. Udaje się nam kupić jakieś letnie piwo i nerwowo wypatrujemy miejsca na namiot.

Jak na złość wybrzeże znowu zrobiło się strome, wszędzie górki dołki. Wzdłuż wybrzeża, dosłownie na plaży trwa budowa autostrady. Luki wpada na lekko zakręcony pomysł i sprawdza jedną z dróg wiodących na budowę. Stromym szutrem zjeżdżamy na samą plażę. Robotnicy właśnie mają fajrant i zwijają się z budowy. Zapada zmierzch, lepszego miejsca nie znajdziemy. Popijając piwko szykujemy sobie legowisko na plaży. Dziś noc bez namiotu, co by nie kłuć ochrony w oczy. Nad nami co jakiś czas przejeżdża jakieś auto, ale bandy są tak wysokie, że nie sądzimy by było nas widać. Kąpiemy się w morzu po ciemku, dopijamy piwo i kładziemy się na spać. Maty i drobne kamienie idealnie dopasowują się do nas.

Jak każdy z nas, mam tak zaprogramowaną głowę, że gdy czuję powiew na twarzy mój durny mózg myśli że jadę na moto i nie pozwala przełączyć się na standby. Leżę, wiercę się, wstaję - ni cholery, lekka bryza od morza robi swoje. Zasypiam dopiero o ok 3.00. Miało być romantycznie a wyszło jak w sen w wagonie trzeciej klasy PKP.

Przelot dnia: 358 km

cdn.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles

Ostatnio edytowane przez mikelos : 01.11.2012 o 18:55
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.11.2012, 20:17   #22
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Dzień 8
Gerze > Bafra > Samsun > Terme > Ordu > Gierasun > Trabzon > Macka > Monastyr Samuela


Budzimy się o świcie ok 6 rano. Leżymy w śpiworach i półprzytomni patrzymy na wschodzące słońce. No pięknie jest, ale spałem marne 3 godziny i z trudem wkręcam się w dobry nastrój. Zbieramy nasz barłóg, jemy śniadanie, zaliczamy poranną kąpiel w morzu. Dziś mija pierwszy tydzień naszego szwendania się. Robimy krótki rachunek sumienia: za nami ponad 3200 km i 4 kraje. Niby sporo ale pierwotnie zakładaliśmy, że będziemy dziś przekraczać granicę Gruzińską. Chcemy jeszcze odbić nieco na południe Turcji nad jezioro Van i zwiedzić pogranicze z Iranem i Armenią. No trudno, wychodzi na to że Gruzinki musza jeszcze na nas poczekać

Wyjazd z plaży szutrem w górę jest teraz na dziecinnie łatwy, chociaż parę razy rzuca mi tyłem. Battlewingi + szutr = wesołe miasteczko ale o tym przekonam się dopiero później. Trasa prowadzi nas do Bafry i Samsun. Dobry asfalt wiedzie nieco dalej od brzegu, doliny szerokie pełne upraw kukurydzy. Miasteczka czystsze i lepiej zorganizowane niż te widziane wcześniej. Wszędzie widać drzewa leszczynowe. We wsiach i miasteczkach dosłownie każdy kawałek równego terenu służy do suszenia i sortowania orzechów laskowych. Zajmują się tym głównie kobiety i dzieciaki, faceci w tym czasie piją czaj i grają w warcaby –„pracusie”

Od moto gruzja 2012


Mijamy Samsun, chyba najbardziej europejskie z miast w Turcji, które liczy ok 0,5 mln obywateli. Środkiem wiedzie szeroka arteria, gładki asfalt po środku rozdzielony zieloną wyspą pełną kolorowych roślin. Co skrzyżowanie światła, porządek, pasy – no cud miód. Budynki w większości zadbane a przede wszystkim wykończone co już samo w sobie dziwi. Z Samsun związany był Ataturk, to tu rozpoczęło się historia wolnej Turcji w 1919 r. Głównie dzięki temu miasto ma pewne specjalne przywileje w tym większy budżet kasy miejskiej. Niedaleko za Samsun jest miejscowość Terme i nie ma w niej pewnie nic ciekawego poza jednym drobiazgiem: wzdłuż głównej ulicy, po obu stronach stoją setki jeśli nie tysiące Fordów Transitów na sprzedaż. Szukacie Transita? To jest dobry adres – każdy rodzaj nadwozia, zabudowy, koloru - można dostać oczopląsu.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Przed Trabzonem trafiamy na pierwszy patrol policji, który nas zatrzymuje. Jechaliśmy mniej więcej zgodnie z przepisami, więc nieco zdziwieni zaczynamy pogawędkę. Czekamy aż jego kolega poda mu odczyt z radaru stojącego kilkadziesiąt metrów wcześniej. No „niestety”, mandatu nie będzie. Okazuje się, że patrol zatrzymał nas trochę prewencyjnie, bo myślał że jedziemy bardzo szybko. Zmylił go chyba dźwięk tłumików, większość motocykli jakie widujemy to małe pojemności które popiardują mniej basowo. Strzelamy pamiątkową fotkę do powieszenia nad kominkiem i ruszamy dalej.

Od moto gruzja 2012



Przed Trabzonem droga zmienia się w dobrą dwupasmówkę i znowu przybliża się do morza. W Trabzonie chcemy zobaczyć katedrę, na szczęście widać ją z drogi bo nawigacja znowu dostaje małpiego rozumu. Podjeżdżamy pod katedrę nieco od tyłu, parkujemy rumaki i po zapłaceniu 5 talarów idziemy zwiedzać. Malowidła wewnątrz są w niezłym stanie, ale tak jak chyba na wszystkich terenach zdominowanych przez islam, twarze są wydrapane.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Trabzon jest dużym miastem z długą historią. Nieliczne zabytki są jednak mocno pochowane a my nie mamy ochoty użerać się z nawigacją. Odpuszczamy więc Trabzon i kierując się tablicami na miejscowość Maćka jedziemy na południe. Kilkadziesiąt kilometrów dalej jest monastyr Samuela (Samula) który chcemy zobaczyć przed zachodem słońca.

Od moto gruzja 2012


Dojazd do monastyru Samuela zajmuje z Trabzonu kilkadziesiąt minut. Ostatnie kilkanaście kilometrów od miasteczka Maćka do samego monastyru wiedzie wzdłuż dolinki, pełnej skałek, zakrętów i szumu górskiej rzeki. Około 3 km przed końcem drogi jest spory parking i knajpka. Wokół tłumy i ścisk - coś jak w drodze do Morskiego Oka, tyle że pełnej aut.

Decydujemy się jechać dalej, do samego szlabanu. Wleczemy się między autami na jedynce i sprzęgle, wąsko, dziury, smród spalin, mijanki na centymetry. Szlag nas trafia ale nie ma opcji by stanąć czy zawrócić - jedyna opcja - pchać się dalej. Trwa to cholernie długo, wbiegłbym tutaj ze dwa razy szybciej. W końcu docieramy do szlabanu, stawiamy motongi i dalej ruszamy z buta.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Kupujemy bilety po 8 talarów na głowę i brniemy w tłumie turystów dalej. Jest weekend, to jedyne wytłumaczenie tego tłoku.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Wewnątrz ochrona pilnuje zakazu robienia zdjęć z fleszem, nie mam statywu. Zostaje mi tylko kombinowanie z samowyzwalczam i podłogą na której kładę aparat.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Tłum ludzi odbiera przyjemność zwiedzania, jednak jazda na motocyklu, sam na sam ze sobą czyni z nas odludków Zjeżdżamy na dół, nie mamy ani wina na kolację ani pomysłu na nocleg. W Maćka z uporem godnym alkoholika poszukujemy sklepu z alko. Udaje się nam go w końcu znaleźć, mamy więc co jeść i pić tylko nie mamy gdzie spać

Zawracamy w stronę monastyru, po drodze były jakieś drogowskazy na kempingi. Pierwszy jest zamknięty na głucho, na drugim jest organizowane wesele, trzeciego kempa szukamy już po ciemku. Szutrem wzdłuż strumienia docieramy do pstrągarni która graniczy z kempingiem. Po krótkim targowani u się płacimy 20 talarów za nocleg nas obu. Stawiamy namiot i idziemy robić papu pod zadaszenie.

Mimo że to Turcja, jest wieczór i od gór spływa zimne powietrze. Poznajemy pierwszego (i w sumie jedynego) Turka turystę. Nocuje obok nas w namiocie, to jego pierwsze turystyczne doświadczenia. Mówi dobrze po angielsku, gadamy i pijemy różne wynalazki do późna. Tłumaczy nam zawiłości tureckiej kultury i zwyczajów - cenna sprawa. Mocno po północy doczołgujemy się do namiotu - oj będzie rano kac.

Przelot dnia: 537 km

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles

Ostatnio edytowane przez mikelos : 01.11.2012 o 20:21
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.11.2012, 09:06   #23
Aldo Raine
 
Aldo Raine's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Zamość
Posty: 84
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Aldo Raine jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 5 godz 29 min 55 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał mikelos Zobacz post
Coś dla niecierpliwych: filmik ze sklepowego labiryntu gdy zrozpaczeni szukamy w Amasrze choćby grama piwa - bez skutecznie

Standardowe pytanie z YouTube, co to za nuta w tle

Ostatnio edytowane przez Aldo Raine : 02.11.2012 o 09:09
Aldo Raine jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.11.2012, 12:15   #24
oskar_z
 
oskar_z's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Zielona Góra
Posty: 216
Motocykl: 950 SE
oskar_z jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 4 dni 9 godz 36 min 30 s
Domyślnie

Ile mamy czekać na cd?
oskar_z jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.11.2012, 21:00   #25
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Dzień 9
Maćka > Bayaburt > Askale > Erzurum > Pasinler > Agri > jezioro Van



Wieczorem wczołgując się do namiotu niebo groziło nam deszczem. W nocy wiatr szarpał się trochę po linkach, ale bycie na bani pozwala ignorować takie drobiazgi. Śpimy do oporu - tzn. momentu gdy potrzeby fizjologiczne kończą każdy sen, nawet ten w którym nagie tancerki tańczą tylko dla ciebie. Poranek witam światłowstrętem i szumem we łbie. Wypełzam ze śpiwora w poszukiwaniu choćby okrucha wody. Znajduję camelbak, wysysając resztki zimnej wody. Po raz setny obiecuję sobie, że nie będę już pił jak gimnazjalista, powtarzam cicho mantrę "nigdy przenigdy nie będziesz mieszał trunków"


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Suszymy namiot, zjadamy jakieś resztki kolacyjne na śniadanie, ciepły prysznic - pełen wypas. Dopiero ok 9.00 ruszamy w stronę Maćka. Trochę nerwowo szukamy stacji, bo od kilkudziesięciu km jesteśmy na rezerwie. Tankujemy w Maćka i ruszamy na południe, w stronę pasma gór Pontyjskich. Pasmo ciągnie się przez prawie 1 tkm wzdłuż południowego wybrzeża Morza Czarnego, dzięki niemu północna Turcja ma sporo deszczy i cieszy się zielenią. Krajobraz szybko się zmienia, z każdym kilometrem zieleń ustępuje skałom i trawie we wszystkich odcieniach żółci. Droga pełna zakrętów zachęca by docisnąć, ale trzeba zachować czujność. Wokół jest sporo kamieniołomów, wielkie ciężarówy wożą tony kamieni a asfalt usłany jest różnymi odłamkami.


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Po przekroczeniu przełęczy krajobraz się zmienia. Góry stają się niższe, pozbawione roślinności innej niż sucha trawa. Jeśli gdzieś pojawia się skrawek zieleni, to znak że jest tam strumień albo mała rzeka. Droga poprawia się, mkniemy równą dwupasmówką do Bayaburtu. Stopniowo zjeżdżamy do szerokiej doliny, patrząc na nią z góry mamy widok na dziesiątki kilometrów - dawno nie miałem takiego poczucia przestrzeni.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


W Askale nie znajdujemy nic ciekawego, jedynie popis gigantomani i tureckiego nacjonalizmu w postaci wielkiego półksiężyca.

Od moto gruzja 2012


Nie mamy termometru, ale gdzieś na mijanej stacji mignęło nam 38 C. Wcześniej śmigałem w zwykłych bojówkach ale przewiane kolana to nic fajnego. Dlatego teraz jadę w czarnych spodniach z cordury bez wypinanej membrany Jest gorąco, idzie wytrzymać tylko dlatego, że jest cholernie sucho. Gdyby wilgotność była taka jak nad morzem byłoby nieznośnie i pewnie wróciłbym do kraju jako termiczny kastrat

Mijamy Erzurum z boku, szczęśliwe wokół miasta jest coś na kształt obwodnicy. Zatrzymujemy się dopiero w małej miejscowości Pasinler, by zwiedzić resztki twierdzy. Dojazd do ruin nie jest zbyt oczywisty, nawigacja nie ma planu miasteczka, przepychamy się więc wąskimi uliczkami na azymut. Pozdrawiamy grzecznie mężczyzn popijających czaj przy małych stolikach, rozstawionych w cieniu wprost na ulicy. Grają w szachy albo inne warcaby, dyskutują, czytają - mają czas. Nie dopadł ich (jeszcze) kapitalistyczny kult wydajności pracy, życia na open-space i prasowanych koszul.

Podjazd pod twierdzę jest za cmentarzem, kilkaset metrów szutrem i jesteśmy na miejscu. Witają nas radosne dzieciaki, znają 2-3 słowa po angielsku, po chwili znamy imiona wszystkich. Wschodnim zwyczajem obdarowują nas tym co mają, dostaję od dziewczynki parę pustynnych kwiatków. Nie chcąc wyjść na cywilizacyjnych chamów, Luki dzieli się z nimi ostatnimi batonami zbożowymi. Twierdza jest stara, świetnie położona na brzegu szerokiej doliny i była chyba ważna, skoro kiedyś miasteczko nosiło nazwę Hasankale (Twierdza Hasana).

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Zjeżdżamy szuterkiem do głównej drogi, rozglądając się za jakimś paliwem i obiadem. Szybko znajdujemy stację z małą lokantą, w której jemy pyszny ryż, mięso i bakłażana płacąc za nas obu raptem 25 talarów. W jadalni siedzą praktycznie sami faceci, część z nich okazuje się Irańczykami którzy przeprowadzają Merce 600 z Niemiec do Teheranu. Śmiesznie to wygląda - na parkingu 6 czy 7 czarnych limuzyn i nasze dwa oblepione kurzem kuce.

Od moto gruzja 2012


Droga wije się wzdłuż niewysokich skał, z prawej rzeka zachęca do kąpieli. Wzdłuż drogi stoją chłopaki i sprzedają świeżo złowione ryby. Przy straganach palą się małe ogniska, można kupić rybkę w wersji all inclusive: łowienie, patroszenie, pieczenie. Robi się jednak coraz później a my mamy pełne brzuchy i rybka na deser jakoś nas nie kręci.

Od moto gruzja 2012


Dojeżdżamy do miasteczka Agri i odbijamy na południe na drogę D965. Zachodzące słońce rzeźbi nieprawdopodobne cienie, ale nawet nie ryzykuję sesji zdjęciowej. Zmrok zapada szybko a do Jeziora Van została jeszcze godzina jazdy. Dokręcamy mocniej prawy nadgarstek, szosa jest pusta tylko przy nielicznych wsiach plączą się krowy i kozy.

Lecimy licznikowe 120-130, droga prawie bez zakrętów doprowadza nas do jeziora. W wieczornej szarości penetrujemy okolice pierwszej napotkanej wsi w nadziei na jakąś miejscówkę pod namiot. Za dużo ludzi, psów, śmieci - zawracamy i jedziemy jeszcze parę km dalej.

Płaski brzeg pozbawiony roślinności utrudnia znalezienie "kryjówki" na noc. Zjeżdżamy na polną drogę, zapalamy długie i dojeżdżamy na sam brzeg jeziora Van, tam gdzie stoi kilka aut tubylców. Turcy mają fajny zwyczaj piknikowania całymi rodzinami - to taka jednodniowa forma turystyki. Biorą żarcie na cały dzień i siedzą w jednym miejscu, koniecznie przy samochodzie. Wieczorem zwijają się do domu, zostawiając zawsze górę śmieci

Czekamy grzecznie aż nasi lokalni turyści się zbiorą, gdy znika ostatnie auto stawiamy namiot. Dziś mamy wieczór trzeźwości. Bardzo przydałoby się piwo na spłukanie gardła, ale kupno alko w promieniu stu kilometrów graniczy z cudem. Chcieliśmy trochę wschodniej egzotyki, no to mamy Kurdystan. Jemy na kolację paprykarz szczeciński, zagryzamy chlebem razowym i popijamy herbatką .

Na deser została nam kąpiel i pranie. Jezioro Van jest ciekawym zbiornikiem nie tylko ze względu na skład chemiczny ale także na geologię. Kiedyś było jeziorem odpływowym ale po którymś z wybuchów wulkanu Nemrut stało się bezodpływowym. Woda w jeziorze Van jest przedziwna, w dotyku tłusta i bardzo słona. Wiem tylko, że jest silnie zasadowa ale czy to ług sodowy (wodorotlenk sodu NaOH) czy jakiś inny, tego już nie wiem. Roztaczam przed Lukim straszne wizje poparzeń, bąbli, martwicy skóry itd. Strach ma wielkie oczy, wolę mieć śmierdzące klejnoty niż czyste ale martwe W końcu wyciągamy przewodnik i dopiero zdanie potwierdzające możliwość kąpieli nas uspakaja. Włazimy niepewnie do wody, księżyc świeci a my zamiast romantycznego nastroju brodzimy w płytkiej i ciepłej wodzie w oczekiwaniu na chemiczną śmierć. Dno jeziora, przynajmniej w tym miejscu, jest jak wybetonowane, twarde i szorstkie. W końcu znajdujemy jakieś zagłębienie, myjemy się i czym prędzej wracamy na brzeg. Jeszcze tylko szybkie pranie ciuchów i mimo że jest dopiero 22.00, spadamy do namiotu.

Przelot dnia: 606 km (nieźle)

Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.11.2012, 22:13   #26
jacoo
 
jacoo's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Zakopane / Kraków
Posty: 400
Motocykl: Tenere T700
Przebieg: rośnie
Galeria: Zdjęcia
jacoo jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 godz 43 min 41 s
Domyślnie



jeden z niewielu wątków w których czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy

bardzo mi sie podoba.
jacoo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.11.2012, 00:13   #27
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Dzień 10
Jezioro Van > Ercis > Dogubeyazit > Agri Dagi > Igdir > Kars > Twierdza Ani > Ardahan > Gruzja

Zanim zasnęliśmy z okolicznych wzgórz dochodziło regularne stukanie karabinów, niechybnie młodzi Turcy ćwiczyli nocne strzelanie do tarczy. Bezwietrzna, księżycowa jasna noc minęła nieubłaganie szybko. O 6.00 jesteśmy na nogach, nareszcie możemy zobaczyć najbliższą okolicę. Wokoło same pastwiska, w odległości ok 1 km suną nieliczne auta. Zero krzaków, zagłębień, skał - nie ma gdzie dupska wypiąć. Poranne potrzeby załatwiamy w ostatniej chwili, ciągnie w naszą stronę duże stado owiec z pasterzem i mało sympatycznym psem. Częstujemy pasterza wodą, papierosów nie mamy. Pies robi nam lustrację obozu wodząc wzrokiem obłąkanego śledczego z IPN. Pewnie puszka po paprykarzu szczecińskim robi mu odlot w nozdrzach.

Od moto gruzja 2012



Jesteśmy szczególnie dumni z nocnego prania ciuchów w jeziorze, prawie wszystkie szmaty wyschły przez noc. Nie żebym kochał prać, ale od początku wyjazdu udaje się nam używać tylko kilku zmian ciuchów. Przepierki na bieżąco to lepsza opcja niż wożenie połowy szafy ze sobą (polecam wątek o koledze na Junaku zasuwającym z 4 kuframi + wózkiem bocznym po świecie - zupełnie tego nie czaję).

Od moto gruzja 2012


Startujemy ok 8.00 i połnocnym brzegiem jeziora Van jedziemy na wschód w stronę Ercis. Słońce, sucho, zero roślinności, nieliczne wioski a w nich stosy łajna suszące się na opał. Na drodze prawie nie ma ruchu, przed niektórymi wioskami stoją posterunki wojskowe (worki, drut kolczasty, coś na kształt bunkra). W miasteczkach co lepsze bloki zgrupowane są razem, otoczone wysokim płotem i umocnione wieżyczkami na rogach. Możemy się tylko domyślać, że część urzędników administracji lokalnej jest ludnością napływową i nie jest kochana przez Kurdów. Parę razy mijamy transportery wojskowe - coś na kształt naszych Rosomaków.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


W Ercis nieco się gubimy. Właściwie to gubimy się przed Ercis Luki skręcił i zatrzymał się za zakrętem w cieniu, ja poleciałem na skrzyżowaniu prostu zupełnie go nie widząc. Cisnąłem do przodu ze 140 km/h dziwiąc się, że ciągle go nie widzę. Po paru km zawróciłem i oczywiście po chwili z przeciwka nadleciał Luki goniący z kolei mnie. Upał odbiera jednak rozum.

W samym Ercis tłumy ludzi na drodze, kurz, klaksony ale wszystko dzieje się w powolnym tempie. Toczymy się między autami, gubimy się w bocznych uliczkach, znowu kłaniamy się mężczyznom pijącym czaj. Nasz przejazd wywołuje zdziwienie i ciekawość ale nie agresję - jesteśmy raczej traktowani jak para marsjan.

Za Ercis mamy okazję podziwiać szybkość naprawiania drogi przez Turków: najpierw jedzie cysterna i tryska smołą na stary asfalt, a tuż za nią jedzie wywrotka i sypie drobne kamienie. Nigdy nie wiesz, czy wjeżdżasz na odcinek na którym kamienie już zostały wdeptane w smołę czy latają luźno jak baby po sklepie w czasie wyprzedaży.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Dojeżdzamy do Dogubeyazit, do Iranu zostało niecałe 35 km. Widok na ośnieżony szczyt Agri Dagi robi nam duże WOW! na ustach. Chwilę walczymy ze sobą czy nie pojechać do podnóża góry i wdrapać się jak najwyżej, jedna ekipa z forum już to robiła i przywiozła śliczne fotki. Jest już jednak poniedziałek i cholernie zależy nam, by jednak dziś wjechać do Gruzji. Trudno - Agri Dagi musi na nas poczekać.


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Jedziemy wzdłuż granicy z Armenią, mijamy Igdir wokół którego robi się nieco bardziej zielono. Wzdłuż drogi stoją topole, na polach rośnie jakieś zboże i jedynie wstrętny wiatr pędzi cały czas pokrywając wszystko kurzem. Na przydrożnym straganie kupujemy melony - zjemy je później - to będą najlepsze melony jakie jadłem ! Miejscami pojawiają się niskie wzgórza, część z nich po stronie Armeńskiej. Mijamy kolejne posterunki i patrole wojskowe.

Przed Karsem tankujemy. Do Twierdzy Ani jest stąd szutrowy skrót ale benzyniarz twierdzi, że to 40 km a po asfalcie ok 80 km. Nawigacja zlewa nas po raz kolejny. Luki wolałby szutr ale ja marudzę i kręcę nosem. Nie chce dziś eksperymentów, wybieramy asfalt i lecimy do Karsu a potem jeszcze 40 km pustym dobrym asfaltem do samej twierdzy Ani.


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Dojeżdzamy do wioski Ocakli w której jest twierdza Ani, zrzucamy zbroję, aparaty w garść, kupujemy bilety po 5 talarów i wchodzimy do środka. Kiedyś Ani to stolicą średniowiecznej Armenii zamieszkałą przez ok 200 tys ludzi. Teren jest olbrzymi, zwiedzamy bardzo pobieżnie ze dwie godziny, robimy setki zdjęć. Skala tego miasta poraża, najsmutniejsze jest to, że praktycznie do XIX w nie było traktowane jako zabytek. Jeszcze na początku XX w część budowli stała w niezłym stanie. Trzęsienia ziemi i czas zrobił swoje. Obecnie część budynków jest remontowana z funduszy USA.

Czy warto tłuc się tutaj przez całą Turcję ? Tak, dla mnie to najciekawsze miejsce jakie dotychczas widziałem. Twierdza Ani była do niedawna zamknięta z tego prostego powodu, że jest ona położona na brzegu wąwozu wyżłobionego przez rzekę a po drugiej stronie jest już Armenia. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że relacje między tymi dwoma państwami nie są przyjacielskie i długo nie będą. Dla Turków temat ich odpowiedzialności za ludobójstwa Ormian nie istnieje


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Po zwiedzaniu twierdzy Ani, wymęczeni upałem siadamy przy studni, zmywamy kurz z twarzy i zajadamy się melonem. Z tej rozkoszy zapominam zatankować wodę do butli. Potem będę szukał jej w kiblu na granicy budząc lekkie zdziwienie gruzińskich pograniczników Ruszamy na północ w stronę Posof, mijamy małe wioski i pastwiska pełne kamiennych zagród dla bydła. W tym świecie nie ma przydrożnych billboardów, transparentów czy świetlnych reklam - cholernie im tego zazdroszczę.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Mijamy okolice Posof, robi się zdecydowanie bardziej zielono a góry rosną w oczach. Przejeżdżamy przez lasy Piniowe - pachną intensywnie żywicą sosnową i igłami. Powoli słońce gaśnie, asfalt przed granicą robi się gorszy a na drodze coraz więcej tirów-cystern z Azerbejżadnu. Większość to stare amerykańskie MACKi powiązane na sznurki i słowo honoru. Na jednym z zakrętów mijamy rozwalone zwłoki cysterny, asfalt lepi się od jakiegoś ropnego szajsu.

Na granicę Gruzińska docieramy praktycznie o zmroku. Chwile czekamy po stronie Tureckiej aż odblokują komputer, potem ćwiczymy cierpliwość w zbieraniu pieczątek (chyba ze trzech) od różnych "bardzo ważnych panów", no ogólnie żegna nas turecki bałagan.

Granica Gruzińska to lekkie zderzenie cywilizacyjne. Budynek ze szkła i aluminium, pogranicznik w czystym mundurze, po angielsku wspólnie wypełniamy w systemie dane motocykla, na pożegnanie jeszcze obowiązkowa fota kamerą zawieszoną przy posterunku. Gdy będziemy wyjeżdżać z Gruzji procedura jest ta sama. W ten sposób sprawdzają czy osoba w paszporcie to ta sama co wjechała i wyjechała - proste i sprytne.

Zjeżdżamy z granicy, jest zupełnie ciemno, kropi ciepły lekki deszcz. Jest na tyle stromo, że szanse na rozbicie namiotu gdzieś w krzakach odpadają. Dojeżdżamy do pierwszej wioski. Kupujemy za kilka dolców piwo (do wyboru do koloru) i powoli toczymy się przez wieś. Po raz pierwszy od kilku dni widzimy kobiety w szortach - widok gołych nóg spacerujących poboczem - wspaniały ! Jakim trzeba być cymbałem, by wymyślić religię, która odbiera możliwość patrzenia na piękne kobiety ?

Przed nami jedzie policyjny pickup. Bez kierunkowskazów czy choćby hamowania odbija gwałtownie w prawo a potem zawraca w lewo, tuż przed Luki. Stajemy prawie dęba, trąbimy na tego palanta w mundurze ale zero reakcji. Potem potwierdzi się to słyszeliśmy - gruzińska policja to atrapa - mają fury i komóry ale nie robią absolutnie nic, by na drodze zapanował porządek.

Za wsią jest rzeka, jedziemy w kompletnych ciemnościach powoli wątpiąc, że znajdziemy jakąś miejscówkę. Udaje się nam zjechać na brzeg, jesteśmy zbyt umordowani by szukać dalej. Miejsce jest OK, rano okaże się że jest także bardzo ładne. Stawiamy namiot, jemy jakieś resztki, płuczemy gardło piwem i wskakujemy do rzeki - płytka ale czołgając się można się umyć ;( To był długi dzień ale najważniejsze, że jesteśmy nareszcie w Gruzji !

Przelot: 620 km


Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles

Ostatnio edytowane przez mikelos : 17.11.2012 o 00:33
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.11.2012, 20:29   #28
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Dzień 11 i 12
Okolice Vale > przełęcz Goderdzi > twierdza Gonio > Batumi > Kobuleti > Poti > Senaki > wyspa


Pierwszy poranek w Gruzji, wstajemy wcześnie ciekawi jak wygląda nasza miejscówka. Kamienista plaża, płytka rzeka i słońca - nic więcej nie jest nam potrzebne. Zwijamy się sprawnie i ruszamy ok 8.00. Pierwsze kilometry po asfalcie nie zapowiadają tego, jak wygląda dalsza droga. Mimo że to trasa z Akhaltsikhe do Batumi, asfalt szybko zamienia się w dziurawy szutr, miejscami pocięty bruzdami od płynącej wody i wysadzany luźnymi kamulcami. Tempo siada bo widoki piękne i włączył mi się w głowie tryb "fotograf".

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Niektóre odcinki drogi są dosyć strome. Ruszenie z miejsca oznacza fontanny kamieni, staram się jechać za Lukim poza linią ostrzału kamieniami. Mijamy kilka marszrutek, zazwyczaj stare zajeżdżone Fordy Transity, z bagażnikami dachowymi pełnymi różnych szpargałów. Nieliczne i małe wioski przytulone do zboczy, drewniane domy, gdzieś w dole szumi rzeka.

Od moto gruzja 2012


Zbliżamy się do przełęczy Goderdzi, robi się nieco chłodniej i bardziej alpejsko. Na przełęczy spotykamy ekipę czterech Niemców na rowerach. Wystartowali z Krakowa, jechali przez Odessę i teraz tak jam my szwendaj się po Gruzji. Gadamy chwilę, wygląda że ostro imprezują i kolejny dzień czeka ich jazda na kacu

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Za przełęczą dolina nieco się zwęża, droga wije się bliżej rzeki Czoroch. Asfalt czasami pojawia się na chwilę by zniknąć po paru kilometrach. Jesteśmy nieźle ukurzeni, piach zgrzyta mi w zębach. Przyzwyczajamy się do nowych zwierzaków na drodze - zamiast owiec i kóz spotykamy głównie krowy.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od kilkudziesięciu km ciągniemy na rezerwie, w mijanych wioskach nie ma sklepów a tym bardziej stacji. Dopiero w miejscowości Kuhlo jest pierwsza stacja, utrzymana w przaśnym stylu późnego Stalina. Nie mamy jeszcze lokalnej monety. Po krótkim pogawędce na migi udaje się nam wlać paliwa po 20 dolców na moto. W centrum wioski spotykamy pierwszego afrykańczyka. Kolega z Rosji podróżuje samotnie, gadamy chwilę, wymieniamy pozdrowienia i w drogę.

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Powoli zbliżamy się do Batumi, dobry asfalt, coraz więcej domów i coraz więcej aut

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012



Dojeżdzamy do Batumi. Pierwsze kilometry w ulicznym ruch, z przerażeniem obserwujemy styl jazdy gruzińskich kierowców Kto im dał auta ? Gdzie jest policja i czemu jak już jest, to nic nie robi Jedziemy tam gdzie większość z forumowiczów, czyli zwiedzić twierdzę Gonio, ale zamiast podziwiać widoki, skupiam się na tym cyrku na drodze.

Twierdza Gonio w porównaniu z Twierdzą Ani sprawia wrażenie większej zagrody dla kur. W praktyce jest to czworoboczny plac otoczony murem. To co jednak robi wrażenie, to roślinność: bujna zieleń, jakieś gigantyczne irysy, plącza - mała afrykańska dżungla. Druga rzecz która robi na mnie wrażenie, to stanowisko archeologiczne z pozostałościami rur kanalizacyjnych z ok II w n.e. Ciekawe co z nas pozostanie ?

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Pogoda powoli się psuje. Słońce schowane za chmurami to dla nas nowość. Ruszamy na północ do Batumi, po paru km jesteśmy w centrum miasta. Gęsty ruch, dużo drogich i szybkich fur. Większość jedzie centymetry od nas, wpychają się w każdą wolną lukę. Instynktownie zbliżam się do Lukiego, jadę mu na kole co z kolei wkurza go i słusznie. Ani to bezpieczne ani wygodne.

Jedziemy wzdłuż głównego bulwaru Batumi, ale nie mamy ochoty na zwiedzanie. Zresztą większość starych budynków jest w remoncie, a te nowe mają stylistykę a'la centrum w Emiratach Arabskich - zbyt duże, zbyt złote, zbyt wulgarne.

Mijamy Batumi i paręnaście km za miastem zjeżdżamy na plaże drogą, która jest równocześnie strumieniem Kąpiemy się szybko, bo nie jest ani ciepło ani woda nie jest fajna ale przynajmniej zmywamy z siebie tonę kurzu.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Jedziemy wzdłuż wybrzeża na północ. Zatrzymujemy się w Kolbuleti, które jest jedną wielką imprezownią. Bary, dyskoteki - istny raj dla licealistów. Zjadamy po dwa ciepłe Chaczapuri w lokalnym barze i toczymy się dalej w stronę miasta Poti. Okazuje się, że to mała nieciekawa portowa mieścina z ogromną cerkwią po środku. Robimy zakupy co nie jest łatwe bo w sklepie wszystko jest opisane tylko gruzińskim alfabetem.

Od moto gruzja 2012


Odbijamy od wybrzeża, które zresztą nie dostarcza żadnych widoków i jedziemy w stronę miasta Senaki. Wzdłuż drogi ciągną się kilometrami wsie, wszystkie domy mają rzeźbione werandy i są do siebie mocno podobne. Na drodze i w rowach śmieci zdecydowanie mniej niż w Turcji.

Za Senaki zjeżdzamy w boczną drogę, mijamy większą rzekę i kilka wsi i wbijamy się za wsią na rozległe pastwiska. Chcąc mieć spokój, decydujemy się przedostać na wyspę. Poziom wody nie jest wysoki, ledwo dotyka osłony silnika. Luki jedzie pierwszy, przejeżdża po śliskich kamieniach niestety kładzie moto parę metrów przed brzegiem. Brnę w butach przez wodę, podnosimy osła z wody i wypychamy. O dziwo, mi przejazd przez rzekę idzie lepiej - obywa się bez kąpieli. Kręcimy się chwilę po wyspie, przekraczając kolejne łachy pełne otoczaków. Udaje się nam znaleźć dobrą miejscówkę za kępa leszczyny, poganiani drobnym deszczem stawiamy namiot. Na kolację mamy gruzińskie wino - gdy kończymy drugą butelkę zaczyna grzmieć, burza zagania nas do snu.

Przelot dnia: 300 km (cieniutko)


Dzień 12
wyspa


W nocy burza dała niezły popis, rano deszcz słabnie. W przerwie deszczu jemy śniadanie, ale kawę musimy pić już w namiocie, znowu leje. Drzemiemy, budzimy się, podjadamy, słuchamy deszczu, znowu drzemiemy. Z nudów czytamy na głos przewodnik po Gruzji, opowiadamy jakieś stare dowcipy, znowu drzemiemy. Robię mały rachunek podróży: za nami 5290 km, spaliłem 246 litry paliwa, średnia wychodzi ok 4,9 l/km. Obiad złożony z makaronu, sosu i kukurydzy jemy na stojaka w deszczu. Dziś już nigdzie nie pojedziemy

Leje, ciągle leje. Niskie chmury ciągną brzuchami po drzewach. Wczorajsze pranie smętnie wiszące na sznurku płucze się chyba 50 raz. Najbardziej martwi nas brak wina na wieczór i poziom wody w rzece. No cóż - nie mamy wpływu na obydwie rzeczy. Idziemy spać, deszcz zapierdziela dalej...

Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles

Ostatnio edytowane przez mikelos : 17.11.2012 o 20:43
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.11.2012, 23:34   #29
Aldo Raine
 
Aldo Raine's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Zamość
Posty: 84
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Aldo Raine jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 5 godz 29 min 55 s
Domyślnie

Najs
Aldo Raine jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.11.2012, 23:46   #30
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Dzień 13
Senaki > Zugdidi > Mestia > Ushguli


Budzi nas pochmurny poranek, pierzaste chmurki nadal zapierdzielają ale jakby nieco wyżej i miejscami wyłazi spod spodu niebieskie. Suszymy namiot, robimy przegląd mokrych ciuchów, nieźle wypłukane. Oba rogale, oryginalny GL i kopia by EX1, złapały wodę, oryginał jednak nieco szczelniejszy. Zbieramy manele i przeprawiamy się przez rzeczkę. Woda się podniosła ale mniej niż się obawialiśmy, w sumie wyszło z tego tylko skromne moczenie stóp.


Od moto gruzja 2012


Jedziemy do Zugdidi, po drodze mijamy długie wsie szczelnie zabudowane domami, każdy z tarasem i sadem. W samym Zugdidi nie ma wiele do oglądania, robimy zakupy i jemy coś na ciepło. Centrum miasta to szeroka aleja, środkiem biegnie szpaler drzew które służą za park miejski. To co nas zaskakuje, to liczba fryzjerów - prawie w każdym budynku jest jakiś zakład, czasem po dwa. Ja wiem że Gruzinki mają piękne włosy, ja wiem że kobiety dbają o włosy ale aż tak ? Drugim szokiem jest oglądanie aut, które poruszają się po ulicach. Brak maski, reflektorów, zderzaka - żaden problem. Z tej perspektywy nawet Ukraina wydaje się mega cywilizowana.


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012




Od moto gruzja 2012



Wyjeżdzamy w kierunku Mestii, droga szybko robi się pusta i pnie się w górę. Wiosek jakby mniej, ale i tak trzeba ciągle omijać wołowe z kością które plącze się po drodze. Stare sztuki są spokojne, z rezygnacją stoją po środku drogi i przeżuwają. Zdecydowanie bardziej trzeba uważać na młodą cielęcinę - na widok motocykla wpada w atak samobójczy i miota się we wszystkie strony.

Od moto gruzja 2012



Po drodze zjeżdżamy nieco w bok obejrzeć zaporę Jvari, robi wrażenie, zwłaszcza kolor wody. W tym rejonie jest cały system hydroelektrowni, większość chyba jeszcze z czasów sowieckich.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Droga cały czas jest asfaltowa, miejscami jedziemy wzdłuż jeziora, potem wzdłuż wzburzonej górskiej rzeki. Szare skotłowane wodne piekło przewala się po skałach. Przypadkowe poślizgnięcie się = gwarantowana gwałtowna śmierć. Widać że deszcze w górach nieźle sobie ulżyły.

Spotykamy parę Francuzów na dużej BeMie, dziś zjeżdżają w dół z Mestii. Poprzedniego dnia, gdy my leżakowaliśmy w namiocie, oni zjeżdżali z Ushguli to Mestii. Zajęło im to 4-5 godzin jazdy w deszczu, miejscami strumienie niosły tyle wody, że asekurowali motonga liną. Mimo przyzwoitych opon (chyba Majtasy E09) określili trasę jako koszmarną. Patrzę na swoje szosowe Battle Wingi, robię uśmiech nr 39 i udaję dzielnego, chociaż w środku czuję że dziś obtłukę dupsko


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Droga zamienia się z asfaltowej w betonową, ale nadal świetnej jakości. Mijamy parę tuneli i parę setek zakrętów. Czasami udaje się nam złapać widok na Ushbę, najwyższy szczyt w Gruzji.

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Pierwsza i chyba jedyna stacja benzynowa w Mestii. Tankujemy pod korek, bo przez kolejne prawie 200 km nie ma nic, a nasze kuce wyraźnie piją więcej.

Od moto gruzja 2012


Centrum Mestii to jeden wielki plac budowy, widać olbrzymią kasę wkładaną w rozbudowę miasta. Pewnie tak wyglądało Zakopane pod koniec XIX gdy zostało "odkryte przez ceprów". Sklepiki w środku nadal trącą XIX wiekiem, ciemne nory z mydłem i powidłem. Gdzieniegdzie prześwitują jeszcze wieże obronne, ale widać że to co stare, ustępuje buldożerom

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Większość architektury jest stylizowana na kamienne wierze, w sezonie musi być tu niezły kurort. Plącze się sporo turystów z plecakami, z Mestii prowadzi w góry sporo pieszych szlaków.

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Wyjeżdzamy z Mestii w kierunku na Ushguli, w jednym miejscu robimy małą zmyłę na skrzyżowaniu i w ten sposób udaj się nam zrobić ładną panoramę miasteczka. Dopiero stąd widać że Mestia ma nawet malutkie lotnisko, położone na zakolu rzeki.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Zawracamy na właściwą drogę i wpadamy na kolejnego BeMiarza, tym razem na małym GS. Szwajcar jedzie samotnie na bliski wschód a potem jeszcze dalej. Potwierdza że droga jest marna, dużo błota i głębokich kałuż + sporo luźnych kamieni i tak przez 45 km do samego Ushguli. Dopiero gdy się pożegnaliśmy, dotarło do mnie że to chyba był Cladio Von Planta czyli kamerzysta z Long Way Round ale pewności do dziś nie mam

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Droga nas nie rozpieszcza, błotne okłady sięgają kolan, woda chlupocze w butach, kamienie strzelają po osłonie silnika. Miejscami trafiamy na bramy na drodze, trzeba je za każdym razem otworzyć i zamknąć - inaczej schabowe i kebaby dadzą dyla.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Po ok 2 godzinach jazdy docieramy do Ushguli. Staraliśmy się trzymać cały czas tempo w przedziale 20-40 km/h, gdybym miał lepsze opony i było ze dwa dni słońca, można by spokojnie wjechać w 1,5 h. W sumie wytrzęsieni ale bez wywrotek docieramy na miejsce.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Jest ok 17.00, robią się idealne warunki do fotografowania. Latam z aparatem jak szalony, widoki odbierają mi rozum. Na podjeździe nie miałem szans na robienie zdjęć, a lukiego GoPro robi takie cuda z perspektywą że czasem trudno na to patrzeć.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od strony szczytów wieje lekki zimny wiatr, jesteśmy na ok 2000 m npm, czuć że noc będzie chłodna. Rozglądamy się za jakimś gesthousem, na szczęście jest ich tutaj kilka.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Spotykamy chłopaka, który mówi po angielsku, uzgadniamy warunki i jedziemy do jego domu. On biegnie przodem, a my staramy się zmieścić w wąskie uliczki i przy okazji nie spłoszyć żywego inwentarza. Przy każdej bramie stoi zaparkowany koń, środkiem uliczki plączą się kozy, owce i kaczki.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


W końcu dojeżdżamy do naszego gospodarza. Dziś mamy luksusowe warunki, śpimy w starym domu, na prawdziwych łóżkach - pierwszy raz od dwóch tygodni Nasza chata może nie wygląda jak Four Seasons Hotel, ale jest idealna - mamy dużo miejsca na suszenie gratów, gotowanie i spanie.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Po szybkim rozpakowaniu, wymykam się by zrobić parę fotek w zachodzącym słońcu. Udaje mi się nawet znaleźć ze 2-3 auta Plącze się po uliczkach, pod nogami zgrzytają kamienie przemieszane z błotem, łajnem i wodą płynącą z góry. Miejscami jest tak wąsko, że ledwo mieści się koń.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Wieczór zapada szybko, wokół zupełnie ciemno i cicho. W Ushguli jest co prawdą prąd, ale linia jest słaba i co chwilę wysiada, mimo że wszyscy mają słabe żarówki. Prysznic bierzemy z czołówkami na głowie. Na kolację pichcimy jakieś mięso z makaronem i cebulą. Z dołu udało się nam dowieźć całe dwie butelki wina, dziś smakują wspaniale. Noc jest chłodna, kilka stopni powyżej zera. Śpimy w rzeźbionych łożach, drewniany dom lekko skrzypi i pojękuje od wiatru...

Przelot dnia: 262 km
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Gruzja - w tym roku jak widzę do znudznia [Sierpień 2012] duzy79 Trochę dalej 42 27.12.2021 22:56
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] herni Trochę dalej 4 20.08.2012 12:38
Gruzja Armenia Turcja - zajawka [Czerwiec 2011] rambo Kwestie różne, ale podróżne. 17 30.07.2011 14:55


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:44.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.