![]() |
#21 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
![]() Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
![]()
Fotki oczywiście wrzucę. Ale potem. Znaczy wieczorem.
Tymczasem kilka zdań z korposzczurni (16:38). Sytuacja wygląda tak: Jest 14:00, jesteśmy zjebani po jeździe. I głodni jak wilki. I marzymy tylko o zimnym browarze. I mamy generalnie dość. Ciekawe spostrzeżenie. Jak to bywa na małej przestrzeni: Szofera, trzech chłopa, brak snu, zmęczenie = rozdrażnienie. Pod koniec jazdy już nie mieliśmy nawet siły gadać. Ani ochoty. Byle się doczołgać na miejsce. Zajechaliśmy na posterunek. Wyskakuje z auta a przed komisariatem jest ONA. Brudna, śmierdząca, stara, rozkraczona, poobijana ale mimo to kochana. Afryka, co do terenu się nie nadaje, co czasem w błocie po prostu staje. ... No i banan na gębie. Wszystkim nam przeszedł nerw rozdrażnienia w ciągu 15 sekund. A mi to już na pewno. Wstecz: przed wjechaniem do Borsy telefon -Mihai dzwoni, że jak będziemy na miejscu, to żeby zadzwonić i zaczekać na nich koniecznie. No więc z tym bananem stoję przy Afryczce i oglądam ją sobie. Pojawiają się Policjanci - zjechały chyba ze trzy radiowozy. Żaden ni w ząb po angielsku. Coś gadają, coś tłumaczą. Od dyskusji ręce bolą bardzo szybko. Nie wiem o co chodzi ale atmosfera jest naprawdę fajna. Nagle słyszę głośne WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR z oddali. Patrzę - zjeżdża rumuńska ferajna - dwa trampki, jakiś gees, freewind i coś tam jeszcze. Łącznie z 8 osób, w tym jedna dziołcha. Widzę Mihai idzie na przedzie. No to co trzeba zrobić - w misia lecimy od razu. Bardzo sympatycznie, a potem będzie już tylko lepiej i lepiej aż do kwintesencji tego lepsiejstwestwa przy kielonkach palinki. O tym później. Mihai oczywiście będzie robił za tłumacza. A wygląda to mniej więcej tak: Wchodzimy na komisariat i idziemy razem z Mihaiem i Pierwszym Naczelnym Detektywem (ten sam co w zeszłym roku zapierdzielał z browarkiem po połoninach szukając z nami afryk) do gabinetu. Wogóle widać że Policja tam słabo skomputeryzowana. Bardziej przypominał ten pokój izbę w jakimś starym domu - dwa biurka, tapczan, zdarta do podkładku klepka i ogromny piec kaflowy w rogu. A na ścianie oczywiście wenecja. Komputer jeden i to jakiś mocno przedpotopowy. Dialogi natomiast przypominały te z "Między Słowami". Policjant: trzydzieści zdań, dwa razy w brecht (po rumuńsku) Mihai: czterdzieści z dań i dużo gestykulacji (po rumuńsku) Ja: patrzę to na jednego to na drugiego i siedzę (po turecku) Mihai do mnie: daj mu swój dowód. Policjant: trzydzieści zdań, dwa razy w brecht (po rumuńsku) Mihai: czterdzieści z dań i dużo gestykulacji (po rumuńsku) Ja: patrzę to na jednego to na drugiego i siedzę (po turecku) Mihai do mnie: teraz wypisze kwit z którym będziesz mógł przejechać granicę Jak się potem dowiedziałem panowie raz jeszcze relacjonowali całą akcję przejęcia Afryki. Potem padło sakramentalne pytanie: Czy będziesz zgłaszał jakieś roszczenia cywilne w stosunku do złodzieja. Na co odpowiedź była nie tak oczywista. Oczywiście że roszczenia mam, wszak Afryka została mocno porozbijana i do naprawy jest bardzo dużo, choć na szczęście bardziej chodzi o kwestie estetyczne a nie mechaniczno elektryczne. Natomiast spytałem wprost - czy będzie z kogo to ściągnąć, bo dochodzenie roszczeń w procesie karnym wiąże się z wizytami w sądzie na rumunii albo zatrudnieniem prawnika. Koszty niemałe a sukces niepewny. W skrócie: wytlumaczyli mi że nie ma to sensu. Gość ma tylko swoje spodnie i buty. Po jakiejś pół godzinie klepania w komputer idą kwity. No i Mihai tłumaczy mi co podpisuję. I co się okazuje - na kwitach jest dokładne imie, nazwisko i adres tego fiutka co buchnął nam motocykle. W dodatku okazuje się, że mieszka bardzo blisko miejsca z którego ukradziono motocykle. No i moje sakramentalne pytanie: Rum czy Rom. I co się okazało - okazało się, że Romowie, których policja podejrzewała o buchnięcie motocykli, nie mieli z tym nic wspólnego. Motocykle urwał nam rumuński leszcz, który w dodatku podobno jest takim cherlakiem, że nie był w stanie na Afryce jeździć, stąd jej mocno poobijany stan. Ale adres jest. Jest i pokusa. Jest też naładowany po dwudniowej jeździe akumulator o pojemności 72Ah i kable rozruchowe. Ale jest też instynkt nie psucia sobie karmy. Bądźmy szczerzy - przebaczenia raczej tu nie ma. Ale jakoś tak, powiedzmy, odpuszczenie się włączyło. Bo i po co. Bo i na co. Olać temat. Grunt że Afryka jest a ja znowu jestem na Maramureszu. I na razie jest git i niech tak zostanie. Make Off not War.
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
![]() |
![]() |
![]() |
#22 |
Fazi przez Zet
![]() Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 5,645
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 9 miesiące 2 tygodni 6 dni 7 godz 4 min 39 s
|
![]()
Miszcz opowiesc, kryminal normalnie
![]() Jakos tak wlasnie was sobie wyobrazilem ![]() stuka Pan dalej po klawiaturze
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. |
![]() |
![]() |
![]() |
#24 |
![]() Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Krasne koło Rzeszowa
Posty: 883
Motocykl: RD04
Przebieg: 99 999
![]() Online: 3 tygodni 23 godz 33 min 29 s
|
![]()
Akumulator 72 Ah i kable - popłakałem się
![]()
__________________
Chory na off-road - Discovery I Africa Twin RD04 |
![]() |
![]() |
![]() |
#25 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,726
Motocykl: AT RD07a; XR600R
![]() Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 12 godz 6 min 25 s
|
![]()
Fassi, to miało tak wyglądać
![]() Ostatnio edytowane przez sluza : 29.07.2015 o 21:32 |
![]() |
![]() |
![]() |
#27 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
![]() Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
![]()
Amatorzy......
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
![]() |
![]() |
![]() |
#28 |
Fazi przez Zet
![]() Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 5,645
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 9 miesiące 2 tygodni 6 dni 7 godz 4 min 39 s
|
![]()
nie dziala film. Kurde zrob cos bo czekam od 6tej...
![]()
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. |
![]() |
![]() |
![]() |
#29 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
![]() Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
![]()
Tymczasem garść zdjęć. Może TUP dorzuci swoje jeszcze
![]() ![]() McDrive dla McGłupów. Rzeszów godziny nocne. Narodziny Stukato ![]() Wczesnoporanne po wypiciu lytra tajgera na głowę. Głupy. ![]() Godzina 14:00. Afryka rżnie Głupa. Moja. Znowu Moja. ![]() Wiązanie bestii.
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
![]() |
![]() |
![]() |
#30 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
![]() Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
![]()
A dalej było tak.
Od Mario (offroadventure) dowiedziałem się, że raczej nie ma szans żeby Stukatem wjechać na kemping. Musiałby być wyższy z 15 cm na zawiasie i mieć co najmniej tył napęd. Wtedy moooże. Więc na Policji dogadałem się jeszcze co do parkingu. W ruch poszedł telefon i dostaliśmy miejsce na czynnej 24h stacji benzynowej z monitoringiem, jakieś 300 metrów od posterunku Policji. Teoretycznie ciężko o bezpieczniejsze miejsce. Wpierw najpier należało zajechać na spotkanie z Mario żeby się przepakować do Vitarki. Zajeżdżamy na kemping do Krisa, czyli na miejsce w którym zarąbli nam motocykle. Umówiłem się tam z Mario gdyż albowiem był to spot spotkaniowy po prostu. No jakoś tak wyszło. Gadka szmatka a widzę że Kris po ubiegłorocznym: - zatrudnił psa na łańcuchu (chociaż wygląda na takiego co to prędzej zaliże na śmierć) - zbudował bramę Mądry Holender po szkodzie. Oczywiście manewry zawracające Stukatem na wąskich podjazdach pomiędzy rumuńskimi chatkami nie należały do przyjemnych ale się udały. No i przy okazji brat Mihaia (mechanik) oraz Mario (mechanik) wspólnie orzekli że przegub nawet jeśli stuka, to da radę jeszcze 25 000 km przejechać. Zerwana manżeta. Całą więc radosną kawalkadą (kilka motocykli), Stukato i Vitara ruszamy na stację gdzie bijemy rekordy upychania bagaży do Vitarki. Tej małej. Weszły 4 duże plecaki, komplety butów, śpiwory, moje składane krzesło oraz ukulele. Jak to nie wiem. Pamiętam tylko że klapą jebnąłem i się zamkło wszystko. Krzyś natomiast, ponieważ mieliśmy z nim mały spór po drodze i nas generalnie wkurwił stwierdził że śpi w szoferce. To niech śpi. Przypilnuje Stukata przynajmniej. Kawalkada rusza na kemping. Aby tam trafić trzeba jechać do..... a zresztą. Pojedziecie, zobaczycie. Powiem tylko że koncepcja Mario na bazę kempingową jest taka - byle kmiot tu nie przyjedzie. Nie ma żadnych znaków naprowadzających a dotarcie tam jest po prostu trudne. Generalnie wysoki zawias i reduktor potrzebne jak diabli. I dobra orientacja aby wiedzieć w które zakręty pomiędzy domkami wjechać. A wjeżdża się dość wysoko w góry na przepięknie położoną ogromną działkę osłoniętą wzgórzem po stronie zachodniej, świerkowym lasem i strumieniem od północy i wschodu. Ad od strony południowej łagodny stok odsłania widok który zapiera dech - centralny widok na Pietrosul pnący się nad Borsą i owity chmurami. Wygląda to naprawdę niesamowicie i szczerze mówiąc nocowanie tam przebija jak na razie tylko nocleg z widokiem na Erg Chebbi w Merzoudze. Oczywiście czeka na nas zimny browarek i ciepłe prysznice. Rumuni rozbijają namioty i jadą na Prislop oglądać wodospady. Umawiamy się wieczorem na miejscu. Rozbijamy namioty, lecimy pod prysznic (gorąca woda!), przebieramy się i.... przygotowujemy żeby iść z buta w dół na żarcie. Mario spojrzał na nas tylko z politowaniem i dał kluczyki do Vitary. - Macie, jeździjcie sobie ile chcecie. Pierwsza z wielu miłych niespodzianek tego wyjazdu. Wynajęcie Vitarki, która okazała się być naszym kolejnym wdzięcznym kompanem i przez którą wpadliśmy w małe gówno następnego dnia. Ale o tym później. Uradowani losujemy kierowcę (Łukasz) i jedziemy w dół do Borsy na pizzę która mi tak strasznie poprzedniego roku smakowała. Tym razem... z racji głodu... smakowała jak... jedzienie. Opierdzielenie jednej pizzy na głowę zajęło nam góra 10 minut. Do tego po browarku i.. masakra. Jedno piwo i z Tupem zaczęliśmy się ostro zataczać. Ale zanim zjedliśmy pizzę przećwiczyłem się w mojej znajomości rumuńskiego. Otóż kelnerka przynosiła nam menu, wobec czego chciałem być miły i kulturalny i podziękować. (kelnerka kładzie przede mną menu. Podnoszę głowę, patrzę jej w oczy) - Placzeeere (kelnerka trochę zdziwiona, lekko się uśmiecha i jakby zastygła) - Placzeeere (kelnerka rumieni się i uśmiecha) - Placzeeereeeee (kelnerka szybko odchodzi) Sobie myślę - coś pokręciłem. Translate google kom i sprawdzam jak jest "dziękuję". Na co wujek google odpowiada: "Multumesk" Ahaaaaa. No dobra. Więc nie powiedziałem jej wcale dziękuje. To co ja jej powiedziałem? Wujek google szybko odpowiada Placere (fon. Placzere) = Przyjemność. W sumie nie dziwię się że uciekła. Całe życie tak mam ![]() Cały trik z tym placzere polega na tym, że na "Dziękuję" odpowiada się coś w rodzaju "Z przyjemnością". Tylko wygląda to tak: - Dziękuję (Multumesk) - Z przyjemnością (Kum Placzere). Więc zapamiętać - nigdy na odwrót. No więc wracamy na kemping. Melanż czas zacząć. Siadamy z Mario i rozpoczynamy dysputę przy kracie piwka która zdążyliśmy nabyć w Penny Markecie. Piwko w Rumunii jest... no jest w sumie dobre. Raz lepsze raz gorsze ale ujdzie. A Mario miał dla mnie niespodziankę. To czego nie wiedziałem, to to, że odnaleziono również ukradziony z Afryką szpej. Mianowicie: - Moje buciki O'Neale Clutch - Moje ochraniacze ukochane Adrenaline z zawiasem, których już nie można dostać - Buciki Gaerne Tomka z poprzedniego wyjazdu. Wogóle nie jeżdżone przez Rumuna, więc nie bylo tak źle na szczęście! Generalnie super sprawa. A potem przyjechali Rumunii i się zaczęło. A w tym miejscu wrzucam to co bliźniakom Mihaiowi i Bocze obiecałem że wrzucę i pokażę Polakom i kończę tymczasem. World Without Romania:
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
![]() |
![]() |