Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06.01.2020, 18:54   #21
consigliero
Ajde Jano
 
consigliero's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,228
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
consigliero jest na dystyngowanej drodze
Online: 9 miesiące 5 dni 21 godz 38 min 17 s
Domyślnie

Znaczy prawidłowo powinno być „soczysta zieleń i.... owad”


Wysłane z iPad za pomocą Tapatalk
__________________
BMW Club Praha 001
1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem.
2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości.
consigliero jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.01.2020, 19:02   #22
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 36 s
Domyślnie



Drugi a nieudokumentowany jest rozpłaszczony na lampie po niewidocznej stronie
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2020, 16:07   #23
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 36 s
Domyślnie




Cukier


25 grudnia 2019

Lubię usiąść w jednym miejscu i zapatrzeć się w to co wokół, nie zwracając niczyjej uwagi.
Tutaj świąt, choinek, Mikołajów nie ma. Dzień jak co dzień.
Z chrzęstem otwierają się rolety sklepików. Po brukowanej ulicy terkoczą kółka wysłużonych wózków tragarzy. Na razie są puste. Samochody mijają się na milimetry a kierowcy trąbią na siebie czy to w geście pozdrowienia czy przestrogi albo zniecierpliwienia. Jakiś mężczyzna niesie na głowie wielką tacę pełną kanapek, które zapewne przyrządzał od świtu. On albo jego żona. Będzie je sprzedawał w tym samym miejscu co zwykle. Ktoś inny zatrzymał się na chwilę, żeby zażyć leki z pudełka. Krzycząc na całe gardło, trójka umorusanych dzieci szarpie się o plastikowy kijek. To surimi. Chyba tak nazywa się tutaj dzieciaki z pochodzące z cygańskiej biedoty. Mogę jednak źle pamiętać. W powietrzu unosi się zapach ciętego metalu diaksem zmieszany z pieczonym na ruszcie kurczakiem i spalinami nie chcącego odpalić skutera. Jeszcze przed chwilą na tym skuterze przyczaił się kot, próbując polować na gołębia. Gołąb zwabiony okruchami, nieopacznie zleciał ze swojego stanowiska na drutach, uwieszonych gęsto na wysokości dachów. Ulica ta sama ale wszystko zmienią się jak w kalejdoskopie. A ja znikam ale jestem. Jak kostki cukru w mojej herbacie. Tracą swój kształt ale przecież wciąż tam są.


Uwaga nicpoń!



Po pierwsze zadbać o sprzęt. Taka zasada moja. Bez tego w jakim by się stanie nie było, dalej się nie pojedzie, ani nie wróci. Połowę drogi jechałem z zapowietrzonym hamulcem tylnym. Skorzystałem z rekomendacji i zamiast do znanego mi ASO pojechałem do chłopaków z Bakırköy Moto. Znalazłem punkt na moim GPS i w kilkanaście minut byłem na miejscu. Że sprawa prosta to też zajęła kilkanaście minut. Ale kawę wypić zdążyłem. Kawy nigdy nie odmawiam, nawet jak się mnie nią nie częstuje - a co dopiero kiedy częstuje






Słowo o paliwie. Benzyna w Turcji na dzień dzisiejszy jest tańsza niż w Polsce. W takim razie informacje o drożyźnie w tym względzie, uznajemy za mitologię przeszłości. Choć może nie mitologię bo pamiętam czas, kiedy płakałem i płaciłem 8,50 zł za litr po przeliczeniu. Teraz za litr zapłacimy 4,47 zł. Koniec wymówek!
Akumulator i doczepioną do niego resztę uważam za przygotowane do powrotu. Niech stoi i czeka na swoją kolej.

Po drugie zadbać o siebie. Pomaszerowałem na Bazar Egipski po kawę. Nic się nie zmieniło. Masa ludzi, turyści jak ja, nawoływania sklepikarzy, zapachy przypraw przyprawiające o zawrót głowy i żołnierze przy bramkach wejściowych pilnujący czegoś.






Uciekłem szybko i wbiłem się w rzekę ludzi poza budynkiem. Z tej rzeki w prawo bo jakby inne, wolne życie tam trwało. Przed wejściem siedzi na krzesełku młody człowiek. Zamyślony jakiś. A w środku małe pomieszczenie a w nim wielka miedziana (chyba) maszyna. Nad wejściem szyld Turkish cofee. Ulica nazywa się Hicaz. Jak się nie zatrzymać? W środku miejsca na dwie osoby. Proszę o kawę i pozwolenie na zdjęcie. Kawiarz ochoczo przytakuje.






Nie pozwalają mi zabrać kawy. Kawiarz wyprowadza mnie na uliczkę, sadza na plastikowym taborecie a kawę stawia na małym drewnianym stoliku przykrytym tradycyjnym, grubym materiałem w pasy. Mogę wygodnie oprzeć się o ścianę i delektując się niepowtarzalnym aromatem pisać w notesie i patrzeć na niekończący się zalew ludzkich ciał metr ode mnie.


W krótkich chwilach przerwy tego korowodu, widzę starca sprzedającego ostrzałki do noży. Znam go! To znaczy widuję za każdym razem kiedy jestem w tym mieście. Wcale się nie zmienia ani nie starzeje. Tylko miejsce swojego biznesu zmienia. I zawsze jest tak samo poważny, nawet kiedy sporadycznie pokrzykuje zachęcająco na przechodniów swoim starczym głosem. A może on wcale nie jest taki stary?


Ściemniło się. Zamykają. Powoli wracam do mojego otelu, po drodze objadając się słodyczami.



















I jeszcze o próbie przejęcia mienia. Jak wiecie motocykl zaparkowałem przy samej witrynie otelu. Na dodatek pracownik postawił swój samochód tak, że nie sposób dojrzeć motocykl nie szukając go wzrokiem. A jeszcze na dodatek założyłem blokadę z alarmem którą dostałem w prezencie od niejakiego Kaczora. Kaczor widać zna się na zabezpieczeniach bo dziś blokada się przydała
Niski chudzielec, wychodząc z pobliskiej apteki rozejrzał się i jego uwagę przykuła odblaskowa rzecz przy tylnym kole motocykla. Obserwowałem go od pewnego czasu chcąc zrobić zdjęcie, kiedy ten będzie w pobliżu. Tylko, że jak pisałem, właśnie wszedł do apteki.
Człowiek ten niewiele myśląc, zwrócił swoje bose stopy w kierunku seledynowego wabika. Najpierw nieśmiało, a potem z coraz większą pewnością wtargnął między witrynę otelu a samochód. Chudy to się zmieścił.


Kuca błyskawicznie przy świecidełku pokazując czarne jak smoła pięty. Szarpnął, jednak za słabo przytrzymał, a śliska powierzchnia blokady sprawiła, że dłoń puściła i trachnął na zadek. Zdziwiony chciał zrobić drugą próbę ale w tym momencie zapiszczał na krótko alarm, a potem rozwył się na dobre.


Złoczyńca zdębiał na ułamek sekundy ale instynkt kazał mu uciekać. Błyskawiczny zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i… wpada na mnie celującego obiektywem aparatu. Widziałem jak oczy robią mu się wielkie jak spodki. Wywinął się jak piskorz między mną a ścianą i już był poza pułapką. Jak na kilkulatka zrobił to naprawdę błyskawicznie. Inna rzecz, że nie miałem zamiaru go łapać. Zdjęcie nie wyszło bo założyłem manualny obiektyw i nie spodziewałem się intruza tak blisko. Na koniec zatrzymał się w bezpiecznej odległości i podskakując w miejscu zaczął machać w niekontrolowany sposób swoimi chudymi rękoma, jednocześnie kiwając głową w górę i w dół. Zwiał na dobre dopiero jak zrobiłem krok w jego kierunku bełkotliwie udając że mówię po Turecku

Zobaczyłem właśnie jak wygląda zadowolony z siebie dzieciak z ulicy. Biegają tu boso chmarami, dokuczając przechodniom i wieszając się tylnych wycieraczek przejeżdżających samochodów. Eh… beztroskie dzieciństwo… Dzieciak przypomniał mi ile mam lat za sobą i że kiedyś każdy z nas miał swoje ulubione zabawy. Pokazał też, że dzieci bieda nie dotyczy, póki nie są głodne. One wszystkie zawsze są w stanie emocji. Przeważnie śmieją się i żartują, czasem wykłócają się poważnie o błahostki, a czasem beczą zawodząc nad wyrzuconym do Bosforu klapkiem.

Na koniec dnia herbata z dwoma kostkami cukru.


P.s.
Na zdjęciu z leżącym psem jest napis. Znaczy on mniej więcej „cukrowy mistrz”
P.s. 2
Leje, ale wszystko w porządku. Wszak akumulator pod motocyklem
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2020, 18:10   #24
MrWaski
 
MrWaski's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2018
Miasto: Słocina
Posty: 1,205
MrWaski jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 18 godz 7 min 6 s
Domyślnie

Najbardziej w Turcji smakowała mi herbata! Ale to było jakieś 35 lat temu. U nas takiej nie było w czasach mojej młodości...
MrWaski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2020, 19:58   #25
kylo
 
kylo's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lubelskie
Posty: 523
Motocykl: CRF1000
kylo jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 19 godz 12 min 30 s
Domyślnie

Przyjemnie się czyta Twoje relacje.
kylo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2020, 20:23   #26
muszel72
 
muszel72's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2018
Miasto: GDA
Posty: 2,741
Motocykl: ATAS 1000, 300 Rally, BMW r1100s, Kymco xciting 400
Przebieg: 50000
muszel72 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 2 dni 1 godz 7 min 33 s
Domyślnie

No i oczywiście pyszna shisha w Havuzbashi
Świetnie piszesz.
muszel72 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2020, 20:46   #27
bukowski
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

znakomite, zazdroszczę i czekam!
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2020, 21:10   #28
tyran
Kiedyś R.T70
 
tyran's Avatar


Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,422
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
tyran jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 7 godz 47 min 6 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał muszel72 Zobacz post
Świetnie piszesz.
Kapuścińsiego się naczytał i jakoś mu idzie.

Pisz pisz!
(Film też będzie)?
__________________
Serdecznie pozdrawiam.
Romek T.
tyran jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2020, 22:03   #29
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 36 s
Domyślnie



Dziękuje.

Nie, filmu nie będzie. Ten byłby za trudny do zrobienia
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.01.2020, 21:22   #30
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 36 s
Domyślnie




Interesy


26 grudnia 2019


Pada. Nie, leje jak z cebra. Mimo to idę poszukać specjalisty od szycia rozłażących się kurtek. Bezskutecznie.








Nawet rymarz mnie zbył. Wróciłem z poszukiwań i przestało padać. Ten profesjonalny szef na zdjęciu to moja robota


Żeby mieć w czym trzymać aparat, zabrałem ze sobą bardzo niewygodny nibyplecak fotograficzny, który przewiesza się przez siebie i ma tylko jeden pasek na ramię. Ani to wygodne ani pojemne. Wczoraj zbadałem rynek plecakowy na bazarze. Rozmawiałem też z jednym wyspecjalizowanym handlarzem na migi o kilku modelach. Polecał wszystkie. Nie sądzę, żeby miały coś wspólnego z jakością ale za to mają po dwa paski na ramiona. Dziś poszedłem negocjować. Negocjacje polegały na pokazywaniu sobie różnych cyfr na kalkulatorach w smartfonach. Każdy liczył na swoim, jakby liczyły inaczej. Co jakiś czas jeden z nas wydawał z siebie coś jak "nooooo", "eeeeee" itd. Po pięciu minutach zaskoczyłem sprzedawcę swoją ostatnią kartą przetargową.
- Ja ci oddam swój plecak a ty mi sprzedasz za 80 swój.
I to samo pokazałem organoleptycznie, bo przecież żaden z nas nic nie rozumie. Zdębiał, zbystrzał, zawahał się i... dobiliśmy targu. Od tej pory ożywił się w słownictwie i nazywał mnie boss póki nie poszedłem
Tak stałem się posiadaczem wygodnego, taniego plecaka.
Z nowym plecakiem poszedłem na most Galata. Co to za most, można sobie wyszukać w Internecie.



Zawsze fascynowało mnie jak wielu ludzi łowi tu ryby. Nie robią tego dla przyjemności. Nie widać jakiejś szczególnej radości ze złapanej sztuki. Ci ludzie w ten sposób zarabiają na życie. Złowione ryby przetrzymują w wiaderkach a potem odsprzedają do pobliskich restauracji. Idę o zakład, że mają swoich stałych odbiorców.


Dziś pierwszy raz jednak widziałem wędkarzy tak wielu. Może to sezon na jakiś droższy gatunek?










Jest tu wiele bezpańskich psów. Wałęsają się po ulicach. Większość zakolczykowana jak u nas krowy. Nie wyglądają na zagłodzone i nie są agresywne. Maja nawet swoje budy na trawnikach. Żyją tu razem z kotami, których jest jeszcze więcej.




Najwięcej jest jednak ptaków. Do tej pory dziwię się jak to możliwe, że wróciłem z tej przechadzki bez kleksa na ramieniu...










Widziałem też baśniową wiedźmę


A tu kilka luźnych ujęć.


















Bębny


27 grudnia 2019

- Haga Sofia? - zagajam starszego mężczyznę, który właśnie przestał zaglądać do przepełnionego śmietnika.
- Tam - wskazuje gdzieś za mnie, czarną jak węgiel dłonią. Przy tym mówi po turecku, zapewne potwierdzając swój gest.
-------------------------------
Zgubiłem się dziś dwa razy. Taki ze mnie znawca Złotego Rogu. To właśnie pierwszy raz. Mając zamiar przypomnieć sobie ulubiony widok z placu przy meczecie Sulejmana, skręciłem w wąską uliczkę pnącą się stromo pod górę. To miał być taki skrót.
W połowie drogi odrzuciłem przed chwilą zapalonego papierosa. Wiem. Po naszemu to śmiecenie. Nieładnie. Ale uliczka, którą się wspinam, nie rości sobie żadnego prawa do czystości. Stare budynki straszą od lat nie reperowanym tynkiem. Deski elewacji poczerniałe od deszczu i słońca, wyglądają jak zrobione z podkładów kolejowych. Miejsce po zburzonym domu ogrodzone częściowo blachą. Nie da się zajrzeć. Jest też spalony dom. Stoi tak ledwo podtrzymując się na resztkach drewnianych, osmalonych kolumn. Widziałem go wcześniej. W środku cegły zwalonych ścian, śmieci i przycupnięty w kącie kot. Chyba poluje. Wyżej, budynki mają zabite deskami wejścia albo szare, porwane i smętnie zwisające za parapet firanki. Wyglądają jakby chciały wyskoczyć i skończyć swój i tak już skończony żywot. Gdzie nie ma firanek, są zardzewiałe i obłupane z farby kraty a za nimi poupychana tektura i co znalazło się pod ręką. Kable bezładnie zwisają przy ścianach, tworząc swoistą, rzadką pajęczynę.
Nie słychać tu odgłosów miasta ani nawet ptaków. Nie ma wiatru, nie ma ludzi. Nie rozrabiają dzieciaki i nie ma sprzedawców papierosów na sztuki. Nawet śmieci porozrzucane pod ścianami są jak z dawnej epoki. Nie ma puszek, butelek plastikowych i papierków po batonach. Jest gruz wysypujący się ze starego worka, połamane deski, zmoczona wielokrotnie deszczem tektura i porwana marynarka albo kurtka. Trudno rozpoznać. Przy krawężniku porzucony biały van straszy wyłupanym reflektorem. Przez miejsce po drzwiach wysypują się śmieci. Tak jak marynarka i firanki, pewnie zostanie tu już na zawsze.


Zadziwiające, że żadna roślina nie chce tu rosnąć. A zawsze przecież takie miejsca porasta choć źdźbło trawy albo przynajmniej mech. Mam wrażenie, że moje kroki zaburzają ten śmiertelnie przygnębiający obraz byłej ludzkiej egzystencji. A jednak ktoś tu musi być. W powietrzu poczułem ostry swąd palonej gumy czy plastiku. Idę za zapachem dymu na samą górę. I tak nie mam wyjścia. Jest przecznica. Ta ulica niewiele odbiega od poprzedniej. Zmieniło się tylko to, że pod górę idzie kobieta a niektóre domy wyglądają na zamieszkałe. Ktoś wywiesił pranie.




Nawet natknąłem się na jedną gospodynię. Jej córka zza krat okna dowcipkowała sobie ze mnie ale mam na takie okazje świetną broń. Aparat. Jak go zobaczyła tak zniknęła zatrzaskując z hukiem stare okno.




Prowadząca w dół droga pokazuje w oddali nowoczesną cywilizację. Co za dysonans. Ludzie żyjący w slumsach codziennie patrzą na piękne meczety, szklane wieżowce, most metra i wszystko inne co przynależy się tylko tym, którym udało się w życiu poradzić sobie z Systemem.






Zajrzałem za jeden z blaszanych płotów i osłupiałem. Mężczyzna wypasa tam kaczki i kury. Chyba mieszka z rodziną w budzie, czy w baraku zbitym z desek, dykty i innej, nierozpoznawalnej substancji. Prowizoryczny dach przykrył brezentem, żeby nie padało do środka. Z dachu wystaje rura a z niej sączy się szaro-czarny dym. To ten dym czułem na opustoszałej ulicy z wrakiem samochodu. Pojawiły się rośliny. Są w takim samym stanie jak reszta. Pokryte pyłem, zszarzałe i bez wyrazistego koloru… Być może w tej okolicy mieszka dzieciarnia, która czasem rozrabia przy moim otelu. Mają blisko do innego świata "mojej" ulicy i wszystkich miejsc odwiedzanych przez turystów.


Jak nagle wszedłem do tego przygnębiającego miejsca, tak nagle wyszedłem z niego i znalazłem się tuż przy meczecie Sulejmana. Z chciwością patrzyłem na panoramę miasta. Z tej perspektywy z daleka zdaje się być makietą. W tej skali nie widać pędzących samochodów, ludzi, bezpańskich psów, biedy, bogactwa, radości, smutków, śmieci walających się po ulicach, tragarzy ani pośpiechu w jakim żyje każda aglomeracja. Nie słychać klaksonów ani nawoływania straganiarzy. Nie czuć spalin ani smażonej ryby ani przypraw.










Tu też przyszło dużo ludzi ale nie przeszkadzają mi ani samym sobie.








Między turystami w tę i z powrotem chodzi kobieta. Próbuje sprzedawać chusteczki higieniczne. Jednak nikt nie chce jej zauważyć. Jest niewidzialna wśród ludzi którzy przyjechali tu, płacąc ciężkie pieniądze biurom podróży. W końcu zmęczona przysiada na chwilę. Spokój.




Mieszkają tu papugi. Zauważyłem je tylko dlatego, że przelatując kłóciły się przeraźliwie z mewą, przeganiając ją od swojego domu. A mieszkają chyba w otworach w dachu meczetu. Albo na drzewach. Właściwie nie mam pojęcia gdzie mieszkają te zielone, latające awanturnice.












Z terenu meczetu poszedłem w dół, potem w prawo i w górę i znów gdzieś skręciłem i tak klucząc wyszedłem na skwer przy ruchliwej ulicy. Tu właśnie spytałem starszego mężczyznę z czarną dłonią o drogę do Haga Sofia.

Bębny! Rytmiczne, mocne dudnienie z łatwością przebija się przez uliczny harmider. Jednak to nie muzykanci. Do bębnów dołączają złowrogie, męskie okrzyki. Do bębnów i okrzyków doszły wtórujące im oklaski. Jednak to nie oklaski aprobaty. Jeszcze nie idę do Haga Sofia. Zobaczę co się dzieje. Podziemiem przechodzę na drugą stronę arterii...
CF
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/

Ostatnio edytowane przez CeloFan : 08.01.2020 o 21:29
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Izi Meeting 2020 IZI Meeting Imprezy forum AT i zloty ogólne 60 02.01.2022 17:41
Wyrobisko 2020 24.04-26.04.2020 ŁysyDLE Imprezy forum AT i zloty ogólne 35 27.04.2020 20:41
Meta w Stambule Transglobal Przygotowania do wyjazdów 6 10.02.2012 21:49
Kebab w Stambule - 03.07.2010 do 20.07.2010 Jan van der Saar Umawianie i propozycje wyjazdów 4 13.06.2010 12:45


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:30.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.