Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18.11.2008, 14:14   #291
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

czy dziś nie jest przypadkiem wtorek?
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2008, 14:49   #292
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 4 godz 30 min 15 s
Domyślnie

Napiszcie mu, ze tak, ze wtorek i ze czekacie... Bo facet chyba napisal wczesniej i nogami przebiera...
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2008, 14:53   #293
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Kirgizja c.d.
15 sierpnia

Tym razem pobudka znacznie wcześniej niż zwykle, bo o piątej! Na granicy mamy byc o 9 rano, a potem jeszcze 250 km do Kaszgaru.

14sierpniamapadnia.jpg

Ciemno zupełnie, zimno jak jasny gwint. Zwijanie obozu zawsze zajmuje nam dużo czasu i tym razem nie było inaczej. Godzina i 45 minut, niczym nie wyjęte, z gotowaniem, zwijką namiotów materacy, śpiworów, a potem przytroczeniem wszystkiego do motocykla. Startujemy przed siódmą. Mroźno, wiec ubrani jesteśmy we wszystko co mamy. Odkręcam do 70km/na godzinę i w pierwszej dziurze mało nie zostawiam zawieszenia.
Im dalej tym gorzej. Droga, to szeroka szutrówka, prowadzona dnem doliny, miejscami bardzo widokowo. Olbrzymi Pamir po prawej milcząco tkwi w porannej mgle. Czujemy jego ogrom, choć nie mamy sekundy by na niego spojrzeć. 2 pary oczu, wpatrzone w nawierzchnie przed nami, wypatruje nierówności, aby zareagować natychmiastowym uniesieniem czterech liter w górę. Nieuwaga, lub próba kontemplacji otoczenia równa się z natychmiastową i bolesną karą wymierzona dobijającym zawieszeniem w kręgosłup. Po kilku takich strzałach zwalniamy do 30km na godzinę. Jest jeszcze gorzej. Przyspieszamy i znów ratujemy się gwałtownym hamowaniem przed jakąś jamą. Niewiarygodne, co ciężarówki mogą zrobić ze zwykłą drogą. One same poruszają się w zastraszająco wolnym tempie – góra 10km/h. Inaczej wszystko by pourywały. Nie chce mi się myśleć, ile dni musi im zajmować 250-cio kilometrowa podróż z Irkeshtam do Osh.

ciezarowka.jpg

Próbujemy jechać samym skrajem, ale droga wiedzie po nasypie i czyhają na nas wypłukane lub zarwane leje. Wjechanie w taki kończyłoby wycieczkę. Szukamy więc drogi środkiem i znowu dupa. Irma ma łzy w oczach, a mnie aż serce boli. Taka droga to najgorszy sen, znikają uroki wędrówki, chce się do domu. Masakra. Nadwątlony kufer Sambora obrywa mocujące go paski i cała zawartość rozpieprza się na 100 m drogi…

zbieraniebetow.JPG

Na szczęście słońce wschodzi wyżej i robi się cieplej. Droga prowadzi rozległymi łąkami i pojawiają się tak bardzo charakterystyczne w Azji drogi równoległe oraz skróty. Podążamy takimi i choć jazda terenowa jest bardziej wymagająca to jest jednak nieco równiej. Leciutko mija napięcie poranka. Nie na długo niestety teren robi się trudniejszy i „lewe” drogi wracają a główną. Tą już znamy, więc mamy drgawki.

lewadroga.jpg

Na nierównej walce z dziurami schodzi nam 2,5 godziny i 70km. To zdecydowanie najgorsza droga, jaka przyszło mi jechać. Nie chce jej pamiętać ani myśleć o tym, że trzeba nią będzie wrócić.
Wreszcie dojeżdżamy do kirgiskiego przedgranicznego postu. Za szlabanem widzimy piękny, równiuteńki, czarny asfalcik. Szybka kontrola paszportowa, unosi się szlaban i już rozkoszujemy się droga bez dziur. Mijamy ostatnią przed granicą chińską kirgiską wioskę Nura, którą miesiąc później zmiecie z powierzchni ziemi potężne trzęsienie ziemi, a życie straci 60 osób. W nieświadomości czającej się grozy mijamy ją bez emocji i wszyscy zajeżdżamy z przełęczy na oficjalne przejście graniczne. To obrzydliwa baza samochodowa, zardzewiałe baraki, kurz i mini biznesy przeznaczone dla kierowców kirgiskich i chińskich.

Baza samochodowa.jpg

Formalności celne załatwiamy w drewnianym baraku, na tyle sprawnie, iż nie warto o nich się rozwodzić. Wszystko idzie tak gładko, że przez chwilę mamy nadzieję, że po prostu wjedziemy do Chin na motocyklach. Kilkadziesiąt minut później jedziemy dalej, jeszcze jeden kirgiski posterunek paszportowy, sprawdza czy ci poprzedni wbili pieczątki wyjazdowe i po 4 km jazdy naszym oczom ukazuje się posterunek graniczny Państwa Środka. To taki stalowy barak przy drodze. Nieco dalej w głębi, widnieje betonowy klocek otynkowany na biało, z chińskimi literami na czerwono. Ani chybi Chiny! Wraz z żołnierzami w białych rękawiczkach podchodzi do nas nasz „chiński łącznik” – agent wywiadu zapewne, sprawca wszelkich kłopotów – nazwijmy go roboczo TW Ujgur. Wygląda po europejsku mówi nieźle po angielsku i przynosi złe wieści. Za 4km znajduje się główne cywilizowane przejście graniczne i skład celny, na którym będziemy zmuszeni zostawić nasze sprzęty. Czeka na nas też busik, którym odbędziemy dalszą drogę. Potwierdził się zatem czarny scenariusz, z którym niektórzy byli już podświadomie pogodzeni, a w innych tliła się jeszcze naiwna iskierka nadziei. Nie potarasimy pustyni Taklamakan naszymi maszynami, nie zdechniemy z upału w depresji turfanskiej, nie polecimy na kołach po Karakorum Highway pod wielgachnymi siedmiotysięcznikami. Nie tym razem.

Na razie musimy poddać się drobiazgowej kontroli celnej, łącznie z wybebeszaniem zawartości kufrów worków i sakw. Co ciekawe, pytają nas o mapy i przewodniki i każą je sobie pokazać. Bardzo drobiazgowo analizują okolice Tajwanu. Do Chin nie wjedzie niepoprawna politycznie mapa. Duże kłopoty miałoby tez Lonely Planet „China” gdzie Tajwan jest zaznaczony innym kolorem. Ale wiedzieliśmy o tym i nie wzięliśmy całej cegły tylko parę kser interesujących nas miejsc. Emocje wzbudza mapa Bieszczad znaleziona w patrolu pod siedzeniem. Na tę okoliczność zawezwano nawet wyższego rangą oficera.
Skoro nic nie znaleźli wojskowi postanowili przynajmniej uczcić okazję i sfotografować się z naszymi motocyklami. Humor stracili natychmiast, kiedy my chcieliśmy sfotografować się z nimi.

Chinski posterunek.jpg

Jedziemy! Jesteśmy w Chinach. Jedziemy po chińskiej ziemi. Koła naszych Afryk toczą się po chińskim asfalcie. Całe cztery kaemy. Trochę się cieszymy, że chociaż tyle, bo równie dobrze mogli nas nie wypuścić z Kirgizji. Po kilku minutach docieramy do właściwego przejścia. Biały murowany budynek. Bramki, szklane gabloty, umundurowani celnicy. Niestety na obiedzie. 2h przerwy. To nam nawet pasuje, gdyż potrzebujemy kompletnie się przepakować. Wszystkie luźne bądź nieprzytwierdzone na stałe bety pakujemy do aut. Do reki bierzemy po torbie z kufra z podstawowymi rzeczami na 4 dni. Tyle właśnie będzie trwała nasza chińska przygoda autobusowa.

Przepakowanie.jpg

Wizyta w kiblu przywraca nas do rzeczywistości – to, co z zewnątrz wygląda na trwałe i piękne od wewnątrz rozpada się i gnije. Warto pamiętać o tym będąc w tym dziwnym kraju.
W końcu odprawa. Nie pamiętam przez ile rąk przeszliśmy. Pierwszy pan sprawdził czy mamy paszporty, drugi czy mamy wizy, trzeci podbił pieczątkę potwierdzającą, że sprawdził, to co poprzedni już sprawdzili, kolejny sprawdził poprzednie sprawdzenie, aby dla odmiany sprawdzić nas w komputerze. Kolejny wbił pieczątkę, a jeszcze jeden lub dwóch sprawdziło czy na pewno tą pieczątkę wbił. Wszystko odbywało się w idealnym szyku, staliśmy poustawiani w linii prostej, bez klasycznego polskiego zamętu i kolejkowego chaosu.

A jak już to wszystko się odbyło i byliśmy po drugiej stronie bramek, TW Ujgur poprosił kierowców o wzięcie kluczyków, i po prostu przeszliśmy bokiem z powrotem, kompletnie przez nikogo nie zatrzymywani. Ale cyrk!

Motocyklami przejechaliśmy wzdłuż budynków na centralny plac przed budynkiem granicznym. Od strony Chin wyglądał zdecydowanie bardziej reprezentacyjnie.

Chińskie przejście.jpg

Zatem jesteśmy w Chinach! Wystarczyło skręcić w lewo i wmieszać się w tłum chińskich kierowców, kramów, biznesików i po prostu jechać przed siebie. My skręciliśmy w prawo i wjechaliśmy do wielkiej hali magazynowej, gdzie przyszło na dobre pożegnać się ze sprzętami. Hala była otwarta, tylko zadaszona, wkoło kręciło się pełno robotników noszących różne towary. Tak wyglądało miejsce gdzie nasz sprzęt miał samotnie spędzić najbliższe dni.

Przejazd motorkami.jpg

Pożegnaliśmy się z nim czule, jak byśmy mieli go więcej nie oglądać. Wróciliśmy obchodząc budek od drugiej strony. Dalej nikogo to nie obchodziło. Auta utknęły w niewiarygodnym korku tirów, który zablokował dojazd do hali i zeszło im z dwie godziny zanim do nas dołączyli.

Auta w korku.jpg

Ostatni żołnierze wypuszczali z placu przed budynkiem. Oczywiście w obowiązkowym szyku staliśmy gęsiego. Ostatni raz pokazaliśmy paszporty, tradycyjnie pierwszy sprawdził czy mamy pieczątki wjazdowe, a drugi sprawdził, czy pierwszy sprawdził. W końcu Chiny nie cierpią na braki w ludności chętnej do pracy.

Welcome to China!


Chiny
15 sierpnia c.d.

Welcome to China.jpg


Zapakowaliśmy się do 20 osobowego busika marki bliżej nam nieznanej, jak większości zresztą marek widzianych na ulicy. Ale sam autobus cywilizowany, wygodne rozkładane fotele, klima itp. Jeszcze tylko Jojna sprawdził czy potrafi odpalić autobus i byliśmy gotowi, jeśli nie na własnych kołach, to przynajmniej z własnym kierowcą na uprowadzenie. Jojna autobus potrafił odpalić, ale nie potrafił już zgasić. Plan wziął w łeb.

Jojna odpala.jpg

Koło szesnastej udało się wyjechać. Przed nami 250km jazdy do Kashgaru. Kluczowego miasta niegdysiejszego Jedwabnego Szlaku. Ten średniowieczny trakt niczym nie przypomina tego po stronie kirgiskiej. To równiutki porządny asfalt. Szybko okazało się, że do mamy czwórkę do brydża a że widoków gór mamy po dziurki w nosie, organizujemy prowizoryczny stolik i rozgrywamy parę roberków.

Roberek.jpg

Co gorsza zaczynam się źle czuć, boli mnie głowa i czuję, że mam gorączkę, oddaje więc karty i szybko zasypiam, zmęczony chorobą, wczesnym wstawaniem i emocjami dnia. Więcej nie pamiętam, dość, że wylądowaliśmy w jakimś dużym hotelu w Kashgarze, w którym walnąłem się do łóżka aplikując sobie odpowiednią dawkę paracetamolów.


Chiny c.d.
16 sierpnia

Tego dnia miałem przesrane i…
…nie będę tego opisywał.
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)

Ostatnio edytowane przez podos : 25.11.2008 o 15:48
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2008, 16:59   #294
JareG
Piast Kołodziej
 
JareG's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Toruń
Posty: 1,892
Motocykl: RD03
JareG jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 17 godz 44 min 37 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał podos Zobacz post
Kirgizja c.d.
Fak, dzis wtorek! - jakos dopiero teraz to do mnie dotarlo

Cytat:
Tego dnia miałem przesrane i…
…nie będę tego opisywał.
Doslownie czy w przenosni..?

BTW: I znow tydzien czekania.. buu..
__________________
Pozdrawiam z Torunia i okolic,
Jarek

K1200RS & TRX850 & XTZ850
JareG jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2008, 19:50   #295
zibiano
 
zibiano's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 1,111
Motocykl: RD07a
zibiano jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 11 godz 46 min 51 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał podos Zobacz post
16 sierpnia

Tego dnia miałem przesrane i…
…nie będę tego opisywał.
mam nadzieje ze juz 17 jest lepiej !

czekamy na cd.....

Ostatnio edytowane przez podos : 25.11.2008 o 15:47
zibiano jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2008, 20:14   #296
kajman
 
kajman's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
kajman jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
Domyślnie

To zdjęcia z drogi z tzw ziemi niczyjej - miedzy Kirgistanem a Chinami - zdjęcia robione z samochodu, a tam z przodu leży przewrócona ciężarówka która wykopyrtnęła się na serpentynach





a tu w jakich warunkach Sambor sprawdza filtr powietrza

kajman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.11.2008, 11:12   #297
samul
 
samul's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 1,420
Motocykl: RD07a
Przebieg: 43k+
samul jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 godz 22 min 21 s
Domyślnie

Uo Matko! Siedzialem do pierwswzej w nocy i czytalem. Doskonale. Boskie. A jak pomyslec o tym, czego NIE napisal, choc delikatnie zasugerowal I te zdjecia, te zdjecia

Mam przed nosem to od Kajmana z Mr Samborem. Co to za planeta w ogole? Kosmiczne!


samul
samul jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.11.2008, 11:32   #298
kajman
 
kajman's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
kajman jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
Domyślnie

Co do zapylenia - powiem tak - były takie dni że mimo zamknietych szyb i nawiewu na tzw wewnętzrny obieg, wieczorem czyste było w kokpicie tylko miejsce tam gdzie człowiek trzymał rękę na kierownicy i gałka od zmiany biegów. Reszte pokrywała gruba warstwa pyłu konsystencji mąki. To my mieliśmy w samochodach - a co dopiero goście na motocyklach .
kajman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.11.2008, 21:44   #299
Ronin
 
Ronin's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 713
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Ronin jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 22 godz 47 min 16 s
Domyślnie

czy serial nadawany jest cyklicznie we wtorki?
Ronin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.11.2008, 11:23   #300
kajman
 
kajman's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
kajman jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Ronin Zobacz post
czy serial nadawany jest cyklicznie we wtorki?

No tak jakby - aaa - dzisiaj wtorek
kajman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Dlaczego lubię KTM-a puszek KTM 4117 26.02.2024 17:52
Dlaczego nie kupić DL-650 Pils Suzuki 83 30.08.2021 22:14
DLACZEGO KIRGIZ SCHODZI Z KONIA? Czyli Leszcz Adventure Team w wielkiej wyprawie badawczej do Azji centralnej czosnek Trochę dalej 230 08.11.2020 10:17
Kie ch.. wodę mąci? Czyli dlaczego gaśnie na off'ie? czosnek Inne tematy 66 07.08.2020 06:14


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:28.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.