23.08.2021, 20:47 | #321 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Nie da sie tego palić. Próbowałem. Jakby co służę.
|
23.08.2021, 22:27 | #322 |
Zarejestrowany: Sep 2015
Miasto: Glisne
Posty: 972
Motocykl: RD03
Przebieg: posiada
Online: 2 miesiące 5 dni 12 godz 12 min 35 s
|
Woziłem w kieszeni spodni takie dwie paczki i przy spotkaniu z miejscowymi na dzień dobry wyskakiwałem z fajek,relacje od razu były poprawne.
Nie palę ponad dwadziescia lat,a jako ciekawostkę napiszę kiedy przywiozłem z Indii kilka opakowań moi koledzy którzy trwają w nałogu delektowali się tym wyrobem w foliowej paczusce wyglądcej jak po przeżuciu przez krowę
__________________
Świeć pomimo wszystko Bierz przykład ze słońca Ma w dupie,czy kogoś razi |
24.08.2021, 00:49 | #323 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Krzychu, jak tylko wrócita za PAKa wpadam z paką to se zajaramy 😁.
|
24.08.2021, 06:56 | #324 |
Zarejestrowany: Sep 2015
Miasto: Glisne
Posty: 972
Motocykl: RD03
Przebieg: posiada
Online: 2 miesiące 5 dni 12 godz 12 min 35 s
|
Liściem lub trialem
,
__________________
Świeć pomimo wszystko Bierz przykład ze słońca Ma w dupie,czy kogoś razi |
24.08.2021, 19:38 | #325 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Gilu, jak tylko mięśnie mi się pozrastają i doktory pozwolą z największą rozkoszą dam ci się sponiewierać na Twojej prowincji. Tymczasem lecimy dalej.
2 lipca Rankiem pogoda jest świetna. Ciepło ale nie gorąco bo jesteśmy już trochę wyżej. Zabieramy się za śniadanko. Dziś będzie gięta z dodatkami. A po śniadaniu kawusia. Nie bardzo nam się chce ale postanawiamy że max 10 ruszamy w trasę. Tak też czynimy. Droga tutaj to szeroka szutrówka. Nie ma żadnych problemów ani trudnych sekcji po prostu się jedzie. Michał zapitala ostro a ja się turlam spokojnie. Tak się turlam, że odjechał mi już daleko i tracę go z oczu. W pewnym momencie czuję że motocykl zaczyna mi pływać. Postanawiam się zatrzymać i oblukać no i a jakże kapeć. Michał odjechał daleko, wokół nic. Spokojnie, w końcu się kapnie. Klasycznie postanawiam zaczekać jedną fajkę aż wróci, we dwóch robota pójdzie nam znacznie sprawniej. Fajka wypalona, Michała nie ma. Dobra, czas wziąć się do roboty. Wyjmuję podpórkę pod wahacz, moto w górę i zdejmuję koło. No i Michał w końcu się pojawia. Trochę mu zajęło zanim zauważył mój brak. Oczywiście szydercze fotki muszą być. Jeszcze zanim Michał dojechał minęło mnie ze 2 kolesi w autach, zatrzymując się i pytając czy nie trzeba pomocy. Grzecznie dziękuję, dam radę. Robota idzie w miarę gładko, MT21 zrzucamy sprawnie, dętka nowa w środek, oglądamy starą. Uszkodzenie znajdujemy ale jakoś dziwnie lekko z boku. Oględziny opony wewnątrz i na zewnątrz nie przynoszą rozwiązania problemu. Nie wiemy co się stanęło. Montujemy, niestety mam tylko pompkę od roweru więc nadmuchanie gumy do odpowiedniej wartości trochę zajmuje ale ogarniamy. Jak guma już ogarnięta i zabieramy się za montaż podjeżdża kolejny ciekawski. Zeznajemy, że już zrobione, dziękujemy za pomoc. Koleś jednak nalega że jak będziemy jechać to oni tam gdzieś będą i zapraszają na herbatę. Moto ogarnięte więc jedziemy dalej. Cała dolina jest bardzo ładna i ciekawa ale no doopy mi nie urwało. Widziałem już ładniejsze, oczywiście w mojej ocenie. W końcu rzeka zostaje w dole a my zaczynamy podjazd na przełęcz. Na jednym z podjazdów mamy zator. Cała droga jest zatarasowana samochodami a ludkowie oblegają okolice trasy. Sporo gawiedzi. Okazuje się że to te chłopaki co nas na herbatę zapraszały. Tym razem zaproszenie na herbatę zamieniło się w zaproszenie na wódkę. Odmówić nie sposób. Jeden mi prawie wpycha kielona do gardła a jak podzieliłem się na pół z Michałem kielonkiem to natychmiast napełnił znów i szarpiąc mnie za kurtkę każe pić. W drugą łapę dostałem kubek z kolą. Cóż robić, trza się napić i uciekać. Okazuje się że nasi nowi znajomi przyjechali tutaj na polowania na gorne kozy, cokolwiek to za zwierz jest. Dostajemy propozycję żeby zostać do rana bo będą riezać baraszka a rano pójdziemy w góry na polowanie. Grzecznie dziękujemy i do dziś mam zgryz że to zrobiliśmy. Mieliśmy szansę zapolować a przynajmniej zobaczyć tutejszą dziką zwierzynę. No niestety jakoś się wymiksowaliśmy w trosce o wątroby. Szkoda. Jedziemy dalej zatem. Pogoda nam się kasztani. Temperatura spada, zaczyna siąpić. Zakładamy cieplejsze ciuchy i rękawice i gonimy w górę. Podjazd jest bardzo łatwy, jest kilka brodzików przed samym podjazdem ale ogólnie nie mamy większych problemów. Na szczycie mamy jęzor, o czym zostaliśmy uprzedzeni przez chłopaków od polowania. Kazali ominąć starą trasą. Omijamy więc zgodnie z zaleceniem drogą na lewo i zjeżdżamy już za jęzorem po drugiej stronie przełęczy. Tak się to prezentuje z drugiej strony. Gnamy dalej. Zjazd z przełęczy również łatwy, problemów nietu. Dalej się wypłaszcza i mamy prosty zjazd do Kochkor. Sambor nam wspominał że da się tutaj przebić gdzieś pod Kegety ale jakoś nam ten zjazd umyka. Może to z tego powodu, że mamy późne popołudnie a jesteśmy o śniadaniu. Chłodno jest i nie chce nam się gotować więc stajemy na moment i zapychamy się serem i chałwą aby stykło do Kochkor. W końcu dolatujemy do głównej ścieżki ale jest cała w remoncie. Zwężki i kurzy się niesamowicie. Wpadamy do Kochkor około 16.30. Szukamy jakiejś bazy. Pierwszy strzał i pudło. Obiekt zmienił właściciela i jeszcze nie działa. Kierują nas do hostelu. Tanio bo 250SOM ale trudno nazwać nawet ten obiekt. Pokój wieloosobowy, łóżka piętrowe, ciasnota. Nawet torby nie ma gdzie położyć. Szukamy dalej. W końcu się udaje. Mamy bazę tutaj. https://www.google.com/maps/place/Ho...6!4d75.7579057 Mamy duży pokój, wifi, bania na terenie obiektu. Czysto, schludnie, zamykane podwórko. Pakujemy się , przebieramy i lecimy coś jeść bo już późno. Polecają nam knajpę o nazwie Retro. Ponoć wszyscy turyści tam jedzą. https://www.google.com/maps/place/RE...74!4d75.756876 Knajpa jest , działa, zjedliśmy ale nie polecam. Raz że sporo drożej niż gdzie indziej, dwa że robione na modłę europejską (perforowane frytki etc). No jakoś tak mało swojsko. Pojedli, zakupy zrobili i wracamy. Kolejny obiekt wykonany technologią rejli. Zamawiamy banię na wieczór i to był strzał w dychę. Piwko, Biszkek, bania i do spania. |
25.08.2021, 11:03 | #326 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 2,862
Motocykl: RD04
Online: 3 miesiące 1 tydzień 3 dni 3 godz 26 min 49 s
|
Robi wrażenie
__________________
WSK125>XL650V Transalp>XR650R>TE450>DR800big>XR750VAfrica Twin>XR400R>VFR800fi>TE450ie>Bandit1200S |
25.08.2021, 11:55 | #327 |
Teraz kontenery w cenie, nie wiem, czy nie opłaca się sprzedać domu na części...
|
|
25.08.2021, 12:14 | #328 |
To musieli być klasyczni myśliwi starej daty z Polszy. Wódeczka, wódeczka, trening strzelecki do gumofilców a potem na zwierza by go trafić w dupę |
|
25.08.2021, 12:16 | #329 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Rysy mieli jakby mało Polskie ale coś w tym jest. No, szkoda. Żałujemy, że na riezanie baraszka i polowanie my nie zostali.
|
26.08.2021, 21:00 | #330 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
3 lipca
Tracimy pomału koncepcje dokąd ruszyć dalej , co jeszcze zobaczyć ciekawego. Ale tutaj pomaga nam niezawodny Sambor. Wskazuje ścieżkę nad jeziorko do Chong Kemin. No to lecimy. Najpierw jedna musimy uzupełnić zapasy paliwa. No i zonk. Kolejka na stacji niesamowita, jakby jakaś reglamentacja nastąpiła. Ludzi mnóstwo a chaos jaki panuje na zaprawce dawno nie widziany. Nie mam pojęcia jak koleś co tym zawiaduje ogarnia temat. Auta podjeżdżają z każdej strony, ciągle ktoś wchodzi i wychodzi, podają kasę przez okna. Czekamy zajedługo. Nawet chcemy zrezygnować ale nie wiemy czy dalej nie ma tak samo lub gorzej więc postanawiamy przeczekać ten zgiełk. W końcu z wielkim bólem się udaje. Spadamy. Tak byliśmy zdezorientowani tym całym zamieszaniem że robimy przerwę zaraz za wyjazdem z Kochkor. Wkurw pogłębia fakt że dalej była stacja czy nawet dwie i bez kolejek. Cóż, życie. Mamy do celu ponad stówkę. Lecimy. Nudy, asfalt. W końcu docieramy do Kichi-Kemin. Chcemy zrobić zakupy ale najpierw szama. Słabo tutaj z knajpami ale lokalesi wskazują nam sklep w którym ponoć jest knajpa. Wbijamy do sklepu, upał nie do zniesienia. W sklepie zapytuję Pani czy tu knajpa jest. Jest drzwi obok. Już tam byłem ale zamknięte. Już otwieram. Aha, czyli sklepo-knajpa. Drzwi się otwierają i wbijam do środka zostawiając otwarte drzwi. Od razu leci zjeba że zimno ucieka ale w drzwiach pojawia się Michał i zapał do opierdolu mojej osoby gaśnie jak tylko Miszka drzwi zamyka. Jest jedynie zupa. Bierzemy bez pytania o cenę i to była najdroższa zupa jaką jedliśmy na tym wyjeździe. Nie pamiętam ile zapłaciliśmy ale Michał zeznał że dużo za dużo. Zupa taka sobie do tego. Pojedzeni ruszamy do głównej ścieżki tak gdzie są sklepy. Robimy zakupy wśród nachalnych lekko zgiętych lokalesów sępiących o kasę czy fajki. Sklepowa sprawną zjebą odgania natrętów ale nie dają za wygraną. Szybko pakujemy zakupy i spadamy w teren. Po paru kilometrach dziurawy asfalt się kończy i mamy szutrówkę. Jedziemy w głąb. Mam zaznaczone jakieś bajorko ale że tam jest ich kilka a Michał namierzył to , o którym wspominał Sambor to gonimy dalej. Po kolejnych nastu czy 20 kolosach mamy podjazd przy którym zaczyna się jezioro. Zjeżdżamy na lewo i w dół. Droga nie jest najszczęśliwsza co w sumie nas cieszy bo jesteśmy na widoku i pewnie niewielu ludków się tutaj przypałęta. Zjeżdżamy na dół. Jest jeziorko. Nawet spoko. Parkujemy i rozstawiamy pałatki. Jeziorko jest jakby w niecce i postanawiam wbić się na górę oblukać jak to wygląda i co wokół. Michał tymczasem chłodzi cieczą browarki na wieczór. Po lewej mamy wylot z dolinki i jakieś tymczasowe zabudowania a przy nich zagrodę. Po prawej droga okrążająca jezioro. Przy jeziorku jest kilka miejscówek na ognisko i ktoś nawet nawiózł tutaj drzewa. Miło. No to odpalamy ogień z dala od namiotów. Michał kontempluje skład Arpy którą zanabyliśmy na wieczór. Mieliśmy plan coby pociągnąć dalej w głąb doliny ale zaczyna pokrapywać postanowiliśmy zjechać. Ten plan mamy zamiar zrealizować jutro po śniadaniu. Tyle z dnia dzisiejszego. |