![]() |
#31 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Białystok
Posty: 39
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 tydzień 3 dni 7 godz 31 min 10 s
|
![]()
A propos niedźwiedzi.
Droga z Bajan Olgyi prowadziła doliną porosłą lasem, wzdłuż brzegu rzeki. Jak zwykle troszkę zapomniałem się przy zdjęciach i przyszło gonić mi chłopaków, którzy pewnie byli już kilka kilometrów z przodu. Lecę tak sobie ![]() ![]() Jak to możliwe, że niedźwiedz siedzi w rzece skoro chłopcy jechali tędy kilkanaście minut temu? Nie spłoszył się? ![]() Głos wewnętrzny podpowiada" I co z tego! Nie mędrkuj tylko łap aparat i działaj!" ![]() Robienie zdjęć to nie takie hop siup. Trzeba zdjąć kask, powiesić go na lusterku. Zdjęć rękawice. Rozpiąć tankbag, wyciągnąć aparat, zmienić obiektyw. Dopiąć konwerter ![]() Uwijam się jak w ukropie przy składaniu sprzętu, kątem oka obserwuję niedźwiedzia, który znieruchomiał i gapi się moją stronę. Podświadomość przetwarza rejestrowane obrazy i toczy wewnętrzny dialog. "Jakiś on taki czarny jak amerykański baribal" - "pewnie jest cały zmoczony to i wygląda ciemniej niż zwykle" "Jakaś ta szyja taka długa" - " zmoczył futro to włos mu przylega do szyi, to jest długa" Miso wreszcie się poruszył i widzę, że ten jego ogon to coś nie teges. Cholera toż to pies, który pożywia się na padłej krowie! I była to jedyna jak się okazało sytuacja na misia. Robert jednak wiedział swoje i nie ustawał w profilaktyce, która miała nas uchronić przed spotkaniem oko w oko z niedźwiedziem. ![]() IMG_11331.JPG |
![]() |
![]() |
![]() |
#32 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 tydzień 17 godz 30 min 8 s
|
![]()
Niedzwiedzios-mongolos, ladny mnimo ze troche mniejszy i "inny" od reszty niedzwiedziej populacji zapewne................
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#33 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
![]() Online: 3 dni 2 godz 32 min 46 s
|
![]()
Jak sobie przypominam, to kiedy my z Sebą przejeżdzaliśmy to tych niedżwiedzi było więcej. Rozbiegły się niestety widząc potężną postać na moocyklu... Niemniej ten z fotki był najgrożniejszy. Dobrze że nie dopadły nas przy pobliskim brodzie
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#34 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Białystok
Posty: 39
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 tydzień 3 dni 7 godz 31 min 10 s
|
![]()
W Mongolii znany był zwyczaj pochówkowy, który polegał na tym, że zmarłego wyprowadzało się poza obręb miasta czy wsi, a tam zwierzaki jak psy, sępy, itp dbały o włałściwy obieg materii. Cholera, jeżdżąc tak po Mongolii nie trafiliśmy na żaden cmentarz. Ciekawe jak to wygląda dziś?
|
![]() |
![]() |
![]() |
#35 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
![]() Online: 3 dni 2 godz 32 min 46 s
|
![]()
Ciekawe, czy to co obgryzał
![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#36 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
![]() Online: 3 dni 2 godz 32 min 46 s
|
![]()
Tak na marginesie:
Nigdy, przenigdy nie pijemy surowej wody ze strumyka. Nigdy nie wiadomo czy powyżej nie ma właśnie takiej padliny. Piękna czysta woda a w niej może być tyle bakterii,że kilka dni będziemy kursowali jak boening na trasie namiot- krzaki.(to wersja optymistyczna) |
![]() |
![]() |
![]() |
#37 | |
![]() Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,168
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 4 godz 33 min 14 s
|
![]() Cytat:
hmm... a jeśli po wodzie zapijemy np. spirytusem lubelskim ![]() ![]()
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#38 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,168
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 4 godz 33 min 14 s
|
![]()
Dzień 13 196km. 09.07
Po przebudzeniu każdy z nas w pierwszych swoich myślach pewnie zadaje sobie pytanie, co dalej. Robert z bólu ledwie zmrużył oko w nocy. Nie dziwię się . Po stłuczeniu zawsze dzień następny jest jeszcze gorszy, gdyż jest się bardziej obolałym . ![]() Decyzja Roberta jest następująca-„ Spróbuję w miarę sił jechać dalej i zobaczymy, jak sytuacja się dalej potoczy”. Kleimy w motocyklu na silvertape to, co da się pokleić, resztę ogarniamy pozostałymi klejami. Po oględzinach okazuje się również, iż na tylnej osi nie ma nakrętki. W wyniku drgań wykręciła się sama. Robimy szybko sztukę z poxipolu oraz dratwy i sznurka. Dobry patent, bo jak się okaże ta „śruba” własnoróbka wytrzyma cały powrót do domu, czyli niecałe 10 000 km. Zamieniam się z Robertem motocyklem i jedziemy dalej. ![]() ![]() Kilka widoczków na polepszenie humoru ![]() ![]() ![]() W wiosce Baruunturuun, po długich tłumaczeniach udaje nam się zamówić kawę w kawiarni, choć na początku właścicielka upierała się, ze kawy nie ma . Może już tak kiepsko wyglądamy, że nawet Mongołowie nie chcą w knajpkach przyjmować takich brudasów. Do miast prowadziły mniej lub bardziej okazałe bramy ![]() ![]() Analizę dalszej drogi w cieniu muru kawiarenki przerywają dwa motocykle i jedna terenówka podjeżdżające do naszych zaparkowanych motorów. Dwóch Austriaków na Transalpie i Diminatorze, oraz Holender w krótkim Pajero jadą również do Ułan Bator. Opowiadamy im o wczorajszej kraksie. Patrzą na Roberta i kiwają głowami. Jeden z nich mówi mi , że Robert wygląda bardzo kiepsko, ale jak człowiek ma wyglądać dobrze po takim dzwonie myślę sobie. W dalszej rozmowie wspominają, że w Ułan Bator mają zamiar zatrzymać się w gesthousie prowadzonym przez Austriaków. Przypominam sobie, że przed wyjazdem dostałem namiary od Macieja, który był u nich i z którym spotkałem się przed naszym wyjazdem ( dzięki Stary za te namiary ). Żegnamy się z nimi i ruszamy dalej. ![]() Kilka fotek z miasta ![]() Nie wiem czy się chłopaki ze mną zgodzą ale chyba najładniejsza Mongołka jaką widziałem . ![]() To taki odpowiednik lokalnego DHL ![]() ![]() Główna droga do stolicy jest identyczna, jak nasze drogi polne tylko w Mongolii mamy widoki ładniejsze ( może raczej inne niż u nas ). ![]() ![]() Górki sporo niższe, jak kilka dni temu na południowym-zachodzie, ale za to mijamy fajne wydmy i ogólnie jest więcej zieleni . ![]() Wieczorem zatrzymujemy się w uroczym miejscu nad rzeką. W tle skały oświetlane przez zachodzące słońce. Biwakujemy przed miasteczkiem Tes. ![]() Miejsce noclegu N 49°39.914’ E95°43.118’ Dzień 14 191km. 10.07 Dzisiejszy dzień zaczyna się od łatania dętki w Piotra KTM-ie. W tylną oponę wkomponował się sporej wielkości gwóźdź. Zastanawiamy się jak to jest, że taki okaz sam wchodzi centralnie w oponę, ale gdybyśmy chcieli wbić go celowo mógłby z tym być problem. ![]() Sprawca wygląda tak. ![]() Po śniadaniu dalszy ciąg szuter party. Ruszamy w dalszą drogę. Robert to twardziel, a jazda idzie jemu całkiem przyzwoicie, zatem po wspólnych ustaleniach kierujemy się nie bezpośrednio do Ułan Bator, ale na południe w stronę Harhorin .Obserwujemy kolejne delikatne zmiany w krajobrazie . Pojawiają się górki na których rosną drzewa. ![]() ![]() Na drodze spotykamy myśliwych będących na polowaniu. Piotr chce aparatem utrwalić ich postacie ze zdobyczą oraz ich broń. Myśliwi nie godzą się na zrobienie zdjęcia, pewnie mając swoje powody . Godzą się z to na zdjęcie na koniach . ![]() Przed wieczorem jesteśmy w Nomrog. Tankujemy na lokalnej stacji oraz robimy sesję foto uroczemu mongolskiemu bobasowi, który jest ubrany w tradycyjny del w wersji mini . ![]() Dzień żegnamy żołądkową gorzką ![]() ![]() Miejsce spania N 48°54.477’ E97°04.875’ Dzień 15 218km. 11.07 Nie napiszę nic odkrywczego. Śniadanie, pakowanie obozu i wio do przodu. W porze obiadowej zatrzymujemy się w przydrożnej knajpce. Nie bardzo wiemy co zamówić, więc pokazując palcem poprosiłem o zupę z mięsem i makaronem, którą jadł jakiś gość przy stole. W knajpce jest coś na wzór dosyć twardego, wielkiego łóżka, na którym można poczekać za jedzeniem lub zlec po obfitym posiłku błogo leniuchując. ![]() Po kilku minutach dostajemy swoją porcję obiadu. Zupa jest tłusta, mało przyprawiona, mięso niewiadomego pochodzenia. Piotr nie odczuwa kulinarnej satysfakcji z podanego jedzenia, jest wybitnie na „nie” i zostawia swoją porcję. Ja mówię, że przydałoby się coś na wzór naszych przypraw do zup „maggi ” lub coś podobnego. Jakież jest zdziwienie, gdy sięgając po małą flaszkę na stole obracam ją i widzę napis „ Miś-Pol przyprawa do zup i potraw „ ![]() Dozuję do mojego talerza odpowiednią dawkę i stwierdzam, że jednak za mało . Poprawiam podwajając ilość przyprawy. Zupka stała się znośna w smaku. Zjadam trzy czwarte półmiska, a resztę zostawiam ( pewnie dla innych klientów ). Kontynuujemy naszą podróż zatrzymując się po kilkudziesięciu kilometrach nad którąś z rzędu rzeką. Piotra KTM mocno się grzeje, ponieważ w poprzednich dniach zagotował płyn i część tego płynu oczywiście została wypluta z układu. Pomimo dolewania wody motocykl nadal się mocno grzał. Inna sprawa to dosyć powolna moja i Roberta jazda z przyczyn oczywistych. KTM woli większy pęd powietrza. Diagnoza zapowietrzony układ chłodzenia. Czynności serwisowe są w KTM dosyć czasochłonne, więc my z Robertem wylegujemy się na skarpie podziwiając widoki, a Piotr bierze się do działania . ![]() ![]() Po kilku chwilach podjeżdża do nas Mongoł na swoim chińskim wynalazku ubrany w tradycyjny strój. Mongołowie ( przynajmniej ci mieszkający poza stolicą w „dzikszych” regionach” ) to ludzie prości, życzliwi, uczynni i strasznie ciekawscy. Po chwili mamy zademonstrowany mały przekrój zachowań. Nasz gość z zainteresowaniem zagląda przez ramię grzebiącego przy motocyklu Piotra, bekając sobie przy tym. Obchodząc motocykl dookoła puszcza bąka, po czym oddala się całe 3 m od kolejnego motocykla, by się odlać. Pyta nas, czy łowimy ryby pokazując, że w tutejszej rzece są wszystkie rozmiary od małych uklei do ryb wielkich, jak jego maksymalnie rozciągnięte ramiona . Na koniec pokazuje , że zgubił jedną ze śrub mocujących silnik. Gestem i miną pyta czy mamy takową? Odpowiadamy , że nie i również pokazujemy, że potrzebujemy śrubę do motocykla Roberta. Krótkie pożegnanie i nasz gość rusza w swoją stronę a my po chwili w swoją. Jadąc dalej spotykamy Niemca i jego żonę podróżujących na BMW. Jak się później okaże spotkamy się z nimi ponownie w Ułan Bator. ![]() Namioty rozstawiamy o zachodzie słońca nad rzeczką . ![]() ![]() Na koniach podjeżdża do nas dwóch młodzieńców. Patrzą na nasz obóz i znikają. Pojawiają się po chwili, wręczając nam słoik świeżo udojonego ciepłego jeszcze mleka. Odwdzięczamy się, częstując chłopaków cukierkami. Oglądają motocykle i ponownie odjeżdżają. Z Robertem pijemy pyszne mleko zastanawiając się, czy krowie czy może od jaka. Mleko poprawiamy piwem, coś do tego przekąszamy i idziemy spać. ![]() Miejsce spania : N48.50897 E99.37193 Dzień 16 245km. 12.07 Z rana pyszna herbata z wody z pobliskiej rzeki oraz konserwa. Pakowanie bagaży i kontynuacja drogi w stronę Harhorin. Mijamy kolejne ludzkie osady. Przy jurtach pojawiają się zbudowane przez Mongołów drewniane domy. Zatrzymujemy się, by zrobić zdjęcie jednego z takich miejsc. Stoję na górce i pstrykam fotki. Widzę, jak pędzi dzieciak przez kładkę na strumyku i dalej do góry w naszą stronę. Za nim na koniach rusza kilku innych ciekawskich, a po chwili przy motocyklach jest już pokaźna grupka młodzieży. ![]() ![]() Częstujemy ich cukierkami. Specjalnie 8 000 km targałem ze sobą na takie okazje nasze Made in Poland „ krówki ”. Chyba im smakują, bo wsuwają, aż im się uszy trzęsą. Robimy jeszcze kilka zdjęć i ruszamy w dalszą drogę. Dojeżdżamy dosyć stromym podjazdem poprzez wyłupany w skale przełom do wzniesienia, z którego rozciąga się piękny widok na jezioro Białe ( Horgo Tsaagan Nuur ), które otoczone jest górami. Dalej ostro w dół na jedynce wspomaganej hamulcem. Przy jeziorze jest dosyć dobrze zorganizowana, jak na Mongolię turystyka. Do wynajęcia w kilku miejscach gery turystyczne (lokalne hotele) i sporo ludzi na czymś co przypomina plażę. ![]() ![]() Jest Naadam i zapewne ci, którzy nie biorą udziału w uroczystościach w miastach wypoczywają właśnie w takich miejscach. Na brzegu mała przerwa, by krew z pośladków mogła dotrzeć do innych miejsc w organizmie. Oczywiście sesja foto i próba wody - słodka czy słona? Stwierdzam definitywnie, jako jedyny członek i zarazem szef tej komisji- jezioro jest słodkowodne. Odpalam maszynę i jadę do reszty załogi, która jest trochę z przodu. Ponownie wspinamy się na motocyklach pod górę. Na górze jest kopczyk Owoo, przy którym siedzi dwóch gości. Zsiadam z motocykla i idę ponownie zrobić zdjęcia jeziora, tym razem z innego ujęcia. Wracając podchodzę do Owoo i robię zdjęcie „ odpoczywającym ” tubylcom. W momencie, kiedy już puszczam palec ze spustu migawki ,jeden z nich kiwa ręką, że nie chcą być fotografowani. Trochę za późno. Jego kiepski refleks był spowodowany tym, iż byli już nieźle zawiani. Kilka kroków do przodu i następny piękny widok. Tym razem raczymy się krajobrazem wulkanu Horgo . ![]() Poniżej wulkanu mnóstwo pumeksu, czyli lawy ,która w wyniku wybuchu w przeszłości wypaliła odrastający teraz las. Kolejny dość stromy zjazd, tym razem w stronę wulkanu. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się przy szlabanie. Jest to punk poboru opłat. Musimy zapłacić za wstęp do parku narodowego ( jak pamiętam ok. 3000 tugrików ). W pobliskiej miejscowości robimy zakupy. Sklep wita nas szeroko otwartymi drzwiami ![]() ![]() Dalsza droga w stronę byłej stolicy Mongolii to przewracająca wątrobę tarka. Kombinujemy jadąc bocznymi ścieżkami, by ponownie wjechać na „główną” drogę, jeśli dostrzegamyjej poprawę i tak w kółko. Zatrzymujemy się z ciekawości w miejscu, gdzie przy parkingu stoi sporo samochodów, a ludzie kilkadziesiąt metrów dalej pozują do zdjęć nie wiadomo czego. Po zejściu z motocykli i pokonaniu kilkudziesięciu metrów, ukazuje nam się niesamowity widok kanionu, na dnie którego płynie rzeka. Na szczycie urwiska stoją jurty, w których można przenocować. ![]() ![]() Patrząc na zdjęcia, mogę powiedzieć znowu „ lipa panie”, bo nie oddają faktycznej głębokości i piękna tego miejsca. Przed końcem dnia czeka nas jeszcze jedna miła niespodzianka. Po drodze w oddali, w górach kłębiły się chmury i zapewne padał z nich ulewny deszcz. My złapaliśmy się tylko na jego końcówkę, po której ponownie pięknie zaświeciło słońce, a niebo ozdobiła tęcza. Zatrzymaliśmy się wraz z innymi użytkownikami drogi przed rzeczką, która wezbrała w skutek wspomnianej w górach ulewy. Mongołowie wychodzą z osobówek, podchodzą do brzegu i dumają którędy przejechać . Chcą byśmy przejechali pierwsi, ale „ nie z nami takie numery Bruner!”. Potopimy sprzęty, a oni będą mieli polewkę. ![]() ![]() Kilka terenówek pokonało rzekę bez problemu. Po terenówkach ruszył busik, w którym jechało około sześciu Japonek lub Koreanek -nie wiem, bo nie rozróżniam . Oj jaki był kwik i wrzask w samochodzie, co najmniej jakby przez Niagarę przejeżdżały. Tymczasem znudzeni pasażerowie osobówek po drugiej stronie rzeczki ściągają buty, podwijają spodnie i napierają do przodu .Testują poziom wody w miejscu, w którym planują przejechać . Po przejściu rzeki dają sygnał kierowcom, a ci już wiedzą co robić. Cofają kilka metrów, pedał gazu w podłogę i przejeżdżają, jak strzała przez wodę dwie sztuki raz za razem. Na brzegu ich aerodynamikę trochę psują wyrwane z zaczepów tylne zderzaki ….. ale co tam, da się naprawić. Teraz kolej na nas. Pierwszy Piotrek idzie, jak czołg nabierając wody w buty. Następnie ja, również wypełniam buta świeżą deszczówką . Połamany Robert suchą stopą już na swojej maszynie gładko pokonuje rzeczkę. Gdybym ja jechał jego Viaderem pewnie nie byłoby tak szybko i bezproblemowo. Stwierdzam, że Robert pomimo, iż jest kontuzjowany lepiej sobie radzi z Varadero, ( które z tytułu masy pieszczotliwie nazwałem Schleswik Holstein ) aniżeli ja . Miejsce noclegowe znajdujemy za Tsetserleg przy rzece. Końcówki dnia możecie się domyślić ![]() Miejsce noclegu N47.56870 E101.20807
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 09.11.2011 o 10:08 |
![]() |
![]() |
![]() |
#39 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
|
![]()
Mnie sie nie udalo pojechac w Mongolie w 2011 jednak dzieki temu w Gruzji poznalem czlowieka, ktory pojedzie z nami Mongolie w 2012, a czytajac Wasza relacje po raz wtory stwierdzam, ZE WARTO!!!!!!!!!!!!!!!!!
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!! |
![]() |
![]() |
![]() |
#40 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Białystok
Posty: 39
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 tydzień 3 dni 7 godz 31 min 10 s
|
![]()
Pewnie, że warto
![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 | doktorek | Trochę dalej | 44 | 14.02.2012 20:08 |
Mongolia 2011 start przełom lipca sierpnia, motorki już ma miejscu :-) | mnorbi | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 02.07.2011 18:46 |
Mongolia 2011 | sebol | Umawianie i propozycje wyjazdów | 121 | 01.06.2011 22:27 |