30.07.2015, 00:23 | #31 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Mysiadło
Posty: 503
Motocykl: xt660r
Online: 3 miesiące 2 dni 52 min 28 s
|
Evil, Ty się nie migaj fotami! pisz koniecznie
czuję, jakbym tam nie był a fotki... no dobra. dużymi literami zmusiłeś mnie do zrzucenia fot i załadowania ich online. ja pierdziu, godzinę mi zajęło Właściciel w dyskusji z Policmajstrami. Dobrze, że twarzy nie widać, bo się przyczepili do mnie. Potem Mihai dostał telefon, że taki łysy w okularach był skrzywiony na Policję rumuńską. Musiał się dowiedzieć, dlaczego.. Rany, zawsze komuś podpadnę Cudowność budowana przez Mario, przedstawionego już, pozytywnie zakręconego Holendra z offRaodventure. Czad! rumuńskie powitanie wg. Mario. Wciąż czekamy na ekipę rumuńską Wspólna fota, wiadomix. Mariowa flota. Skorzystaliśmy Miłe złego początki Offłorłdowcy, k... ich mać. W sandałach, bez mapy, kompasu, o dżipiesie nie wspomnę. Miało być asfaltem na Prisłop. Wyszło jak zwykle. Starą vitarką, w pełnym parchu, na szosowych oponach - każda inna. Było zajebiście! Niestety, nie potrafię pokazać, jak mi się oczy świecą na wspomnienie naszych wyczynów. Po kilku godzinach błądzenia, z dusza na ramieniu czy nasz pojazd wytrzyma, dojechaliśmy. A po drodze było tak: adwenczer pełną gębą i jak tam pięknie! |
30.07.2015, 00:51 | #32 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
Polsko Rumuńsko Holenderska integracja przebiegła pod znakiem boskiej ambrozji czyli zmrożonej Palinki. Jezu jakie to dobre było. Wchodzi jak woda, trzepie jak kłoda.
Oczywiście poruszone tematy to obowiązkowo: - Unia Europejska jest be - W Rumunii da się żyć tylko trzeba kilka etatów łapać - Turystyka jest zmasakrowana. Jest potencjał, nie ma planu - Stereotypy rumuńskie - A tak wogóle to Rumunia należała w sporej części do Polski swojego czasu Potem było bratanie się i miśki. W zasadzie sporo bratania się i sporo miśków. Ja z Tupem żeśmy odpadli w momencie kiedy nasze głowy wybrały niezależność od ciała a zależność od grawitacji (czyt. prawie jeb o stół). Zwlokliśmy nasze tyłki i włócząc nogami popędziliśmy w te pędy do namiotów. Łukasz walczył do końca. Następnego dnia odcierpiał swoje. A następnego dnia.... Od początku zajarany byłem pomysłem żeby wybrać się na Prislop, z plecakami i namiotami i zanocować na połoninie na takim cudnym oczkiem wodnym. A skoro rano okazało się że mamy Vitarkę to... no tym łatwiej. Ale jednak wpadliśmy na pomysł że bez noclegu. Trochę jeszcze byliśmy zmęczeni poprzednim wieczorem więc pomysł był taki żeby kupić kilka butelek wody, jakieś batony, wziąć dobre buty, wjechać na prislop asfaltem (20 minut jazdy!), połazic, zobaczyc wodospad, kupić palinkę u pasterzy. No to furda. Kto prowadzi? Ten kto zawsze ma "0" rano, czyli ja. Łukasz spasował, Tupek stwierdził że on się nie dotyka. No to jadymy. Bez mapy. Bez kurtek. Bez narzędzi. Bez nawigacji. Takie adwenczerowe Janusze. Krzysia nie zabieraliśmy bo by marudził całą drogę. O Vitarce. Rocznik 1991. Podejrzany stan techniczny. Wszystko w standardzie. Żadnego lifta (więc niska). Oponki szosowe, każda z innej parafii. Zapas na klapie. Brak wyciągarki i tylko butelka oleju silnikowego w bagażniku. Kocham to autko. No więc zjeżdżamy i pamiętałem tylko że na głownym skrzyżowaniu w Borsie trzeba skręcić gdzieś i dojeżdzasz po 20 minutach na Prislop. No i to błąd. Bo nie trzeba było skręcać tylko jechać prosto. Ale na szczęście skręciliśmy. Taki perspektywicznie radosny błąd. Po kilku kilometrach asfalt zrobił się dziurawy. Potem dziury były przecinane paskami asfaltu. Potem te paski asfaltu przykrył szuter. Potem został tylko szuter. No coś mi nie pasowało, wszak pamiętam że jechało się asfaltem na samą górę, ale jak już zaczęliśmy jechać to zatrzymujemy wracającą z naprzeciwka terenówkę. I rozpoczynami dialog na migi. Prislop? Tak. Ale w tą stronę? Nie. Na pewno nie dojedziemy? Tak. Dojedziecie. To dojedziemy czy nie dojedziemy? Tak, tak, jedźcie. Autentycznie każdy. K-A-Ż-D-Y napotkany Rumun mówił nam to samo. Że nie dojedziemy tędy na Prislop ale dojedziemy. Tylko nie wiem gdzie. Cóż. Szuter zamienił się w podjazdy. Vitarka na tylnym napędzie pruła pod górę. Zaczęły się pierwsze uskoki na których radośnie migała kontrolka oleju. Zwalniam. Staję. Kontrolka oleju się świeci. Myślę - no ładnie. Nalewamy. Dolaliśmy. Dalej się świeci. Piszę do Mario że olej nie ten teges. Mario odpisuje - na niskich obrotach tak ma. Pompa siada trochę. Jechać dalej. W tym miejscu Mario jest nadal przekonany, że jedziemy asfaltem na Prislop. 20 minutowy planowany wjazd na Prislop zakończył się a) zabłądzeniem b) pięknym widokiem na stronę ukraińską c) prawie zawiśnięciem d) przeoranym zawieszeniem (kamienie w błocie) e) zabłądzeniem po raz drugi f) pytaniem o drogę i słyszeniem sprzecznych odpowiedzi. Za każdym razem. g) wytrzęsieniem z Tupka przeziębienia (siedział z tyłu) FRAJDĄ! Okazało się że obrana przez nas trasa w kierunku totalnie przeciwnym niż Prislop dostarczyła nam mega wspaniałych widoków. No i prawdziwego offu bo w końcu i szuter się skończył i trzeba było trochę improwizować. 3 godziny błądzenia po połoninach i katowania vitarki na reduktorze. Po prostu mega. Kolejna z tych atrakcji których sie nie spodziewaliśmy. Chociaż cały czas chodziło nam po głowie, że jak się zesramy w jakimś bagnie to będzie kaplica. Bo nawet zasięgu zaczęło braknąć tak konkretnie i na amen. Asfalt ucałowaliśmy kilka godzin i kilkadziesiąt kilometrów później. Więc w tym miejscu spadamy na żarełko. Jeszcze trochę Asflatu Strumyk Pejzaż z oponą Baza rebeliantów na Javin 5. Czyli stara jakaś.. fabryka czy cuś kopalnianego. Tak, tym. Warto zwrócić uwagę na bieżnik. Ukraina Jechaliśmy dokładnie na wysokości chmur. Lachony
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
30.07.2015, 08:18 | #33 |
Zakonserwowany
|
Faktycznie z tym Piertosulem coś nie wyszło bo pojechaliście przez Baia Borsa szlakiem na Prislop , szkoda że widoczności nie mieliście bo widoki ze szczytów są piękne . Kiedy tam byliście ?
__________________
Proszę siadać, się nie wychylać, się nie opowiadać I łaskawie i po cichu i bez szumu i bez iskier Wypierdalać. |
30.07.2015, 10:13 | #34 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
Celem był Prislop właśnie a nie Pietrosul. Szlak szlakiem ale pomyliliśmy w którymś miejscu drogę i mocno pobłądziliśmy.
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
30.07.2015, 10:15 | #35 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Mysiadło
Posty: 503
Motocykl: xt660r
Online: 3 miesiące 2 dni 52 min 28 s
|
byliśmy w niedzielę ostatnią, 26 lipca
|
30.07.2015, 10:17 | #36 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Mysiadło
Posty: 503
Motocykl: xt660r
Online: 3 miesiące 2 dni 52 min 28 s
|
|
30.07.2015, 11:03 | #37 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
Czy to koniec tej historii? No tej niedzielnej zapewne i owszem albowiem tego dnia po wszamaniu potężnej ilości żarcia (Ciorba de Burta wymiata) udaliśmy się na jakże oczekiwany spoczynek. Akurat zaczęło padać, więc zasadniczo wszyscy jak jeden mąż usnęliśmy i spaliśmy wieczora po którym telefon otrzymałem od Krzysztofa, który to Krzysztof był już prawie że w Borsie (jakie meli przygody to nie będę opisywał, to będzie może ich relacja prędzej czy później). Troszkę zeszło wytłumaczenie dojazdu na kemping, niemniej po jakiejś godzinie zajechały do nas dwa potwory - Jeepy Grand Cherokee, oczywiście w gazie .
Namioty, integracja i nocne polaków rozmowy do późnej nocy. Oczywiście wspomagane %. Następnego dnia był czas odwrotu i pożegnań. Podjęliśmy bowiem decyzję o rozłożeniu powrotu na dwa dni i odwiedzeniu schroniska w Zawadce, które to schronisko zbiło mnie z nóg. Mega pozytywne miejsce, mega pozytywni ludzie. Piękne okoliczności przyrody. Tylko Krzyś marudził jak zwykle i to na tyle, że ze dwa razy kazaliśmy mu się ordynarnie zamknąć wreszcie. Eh. Łyżka dziegću. Na granicy rumuńsko - węgierskiej trzepanie. Znaczy miało być. Na burcie Stukata wyklejony był motocykl. Pan celnik wziął tylko nasze dowody a ja już przygotowywałem gadkę wyjaśniającą skąd na naszej pace kradziony i rozbity motocykl. Papiery oczywiście miałem ale przyszło mi do głowy, że z racji tego że celnik jest węgrem a papiery są po rumuńsku równie dobrze mogę mu dać cokolwiek a i tak będzie wyjaśnianie. Pan celnik oczywiście kazał otworzyć pakę ale spojrzał na burtę. Zobaczył wyklejony motocykl i spytał tylko. - Motor? - Motor! - Paszli! I tym sposobem wjechaliśmy o strefy Szengen. Wieczór w Zawadce, piwko za piwkiem i rozmowy ze spotkanymi tam wariatami . A następnego dnia przelot przez Polskę. Krzysiowi już trochę odpuściliśmy i prawie nas nie wkurwiał swoimi mądrościami dotyczącymi ciasnoty zakrętów, ograniczeń prędkości i odległości do najbliższych miejscowości. Dotarliśmy do Warszawy i to koniec naszej przygody. No i z Krzysiem już raczej nie pojedziemy. Bo na finale musiał dorzucić swoje: "Dotarłeś do celu. Prowadził cię Krzysztof Hołowczyc".
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
31.07.2015, 01:40 | #39 | |
Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Rzeszów
Posty: 147
Motocykl: CBR 600 F2, FZS 600, TDM 900, CBR 929, VFR 800Fi, RD04 '90, TT600R, DRZ 400
Przebieg: 65543
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 2 dni 7 godz 57 min 30 s
|
Cytat:
Fajna ta misja Wasza i ze szczesliwym finalem!
__________________
Człowiek nie zając, na sprzęcie latać musi!!! |
|
31.07.2015, 10:23 | #40 |
Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 649
Motocykl: RD07
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 42 min 51 s
|
Mega!
Krzyś <3 Fiat Stukato <3
__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso" |