|
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
01.10.2019, 11:57 | #31 |
Ze Swisłoczy wypadamy na pola i dość wymagające piaszczyste leśne drogi. Zdjęć niewiele, bo chociaż trasy i tereny piękne, to żeby się utrzymać w pionie, trzeba walczyć z gazem i piachem. Trafiamy na zapomnianą zarośniętą drogę, która prowadzi nas w środek lasu pełnego leżącego drewna i gałęzi po wycinkach. Objeżdżamy polami, wracamy na nasz ślad i wpadamy na przepiękne szutry prowadzące przez sam środek puszczy białowieskiej. W środku puszczy są tu jakieś uzdrowiska i sanatoria, więc jest też kilka dojazdowych dróg otwartych dla ruchu. Kilomeeeeeetry drogi przez puszczę. Jest pięknie, więc prujemy przed siebie dziarsko.
Wyjeżdżamy z puszczy we wsi Nowy Dwór i znowu masa kilometrów przez PGR-owskie pola, łąki i lasy. Aż do miasta Prużana. Z pozoru senne miasteczko jakich wiele, ale stało się kluczowym momentem wyjazdu, który będziemy długo pamiętać. Pytamy w centrum przechodniów czy można tu coś zjeść. Pani mówi nam, żeby jechać tą główną ulicą, aż zobaczymy po lewej pomnik Lenina przed budynkiem komitetu (bardzo nietypowe jak na Białoruś ). I obok będzie restauracja. Super, jedziemy, bo pora jest jak najbardziej obiadowa. Lenina i komitet znajdujemy bez problemu, to naprawdę duży Lenin, największy z Leninów spotkanych do tej pory. Po lewej wejście do knajpy, a przed wejściem trochę miejscowych i 3 motocykle na niemieckich numerach. Zapowiada się doskonale, nasze brzuchy już się cieszą. W restauracji akurat kończy się dość smutna impreza, bo stypa. Towarzystwo powoli się rozchodzi, zabierając ze sobą resztki frykasów. Atakujemy panią w bufecie czy można zjeść obiad. Musi zapytać na kuchni. Po chwili woła nas i mówi że tylko kartoszki i kiełbasa, a w ladzie chłodniczej ewentualnie sałatka jako dodatek. Wyboru brak, ale kiełbasa z ziemniakami brzmi przecież doskonale... nie możemy się już doczekać. Po Niemcach nie ma śladu... Wjeżdża pani z tacami i Prużańskim przysmakiem. Kartoszki jak to kartoszki, chociaż w formie puree i dziwnie posypane zielonym groszkiem, ale kiełbasa... Zapach wyczuwam jako pierwsze. Potem dziwny kolor, biała kiełbasa? Nie, to nie biała kiełbasa. I już wiem, że obiadu nie zjem. Próbuję jeszcze tę "kiełbasę" przekroić, ale na widok środka mój żołądek krzyczy "jedźmy stąd". Jarek struga bohatera, że przynajmniej ugryzie kawałek. Ale wymięka Wiemy, że żadne zdjęcie nie odda tego zapachu, widoku i elementów składowych tej "kiełbasy". Bufetowa siedzi i patrzy, więc zajadamy kartoszki i surówkę, kminiąc co zrobimy z prużańskim przysmakiem. Padają różne pomysły - chowamy w kaski, wynosimy w serwetkach... Ale korzystając z okazji, że pani poszła sprzątać inne stoliki, uciekamy w popłochu Nasz plan to odjechać jak najszybciej i zapomnieć o prużanskim frykasie. Ale miejscowa gościnność i ciekawość krzyżuje nam plany. Panowie którzy kopią jakiś dołek przed komitetem metodą socjalistyczną (jeden kopie, 3 pali szlugi), podchodzą i zagadują standardowe "skąd", "dokąd". Zagadują o motycykle. Przy Tenerce cmokają z uznaniem gdy pytają o pojemność. Gdy słyszą pojemność i moc Giejosa, prawie nakrywają się nogami Wołają kolegów i z niedowierzaniem puszczają dalej info jaki to ma silnik, są naprawdę zszokowani. A najstarszy z nich oświadcza na koniec, że takie boksery to oni mieli już daaawno i Niemcy im to ukradli, o! Tyle! Kątem oka bacznie obserwuje drzwi restauracji, czy pani bufetowa nie wybiega z kiełbasami... Żegnamy się z nimi wesoło i odjeżdżamy w stronę Kobrynia... Po drodze ciągle czuję zapach Prużańskiej kiełbaski, gdy mrugam, to ją widzę... Co się stało z Niemcami? Nie mamy pojęcia. Ostatnio edytowane przez teddy-boy : 01.10.2019 o 12:40 |
|
01.10.2019, 12:01 | #32 |
To była killbasa z niemca!!!
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
01.10.2019, 12:09 | #33 |
I to jest jedna z teorii. Inne były mniej drastyczne. Może niemcy do dziś błąkają się po okolicznych lasach, bo odważyli się posmakować prużańskiej kiełbaski?
|
|
01.10.2019, 12:12 | #34 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 18 min 10 s
|
Stajesz sie powoli ekspertem od Białorusi!
__________________
Agent 0,7 |
01.10.2019, 12:13 | #35 |
Matjas, uwierz mi - kiełbasę z Niemca to ja bym wciągnął tego dnia w dwie sekundy.
Przy okazji dodam, że mało nie popłakałem się ze śmiechu nad tą kiełbasą. Jeszcze bardziej się śmiałem jak Teddy nie mógł wyjść z restauracji zaraz za mną, bo drzwi skutecznie przytrzymywała moja noga. Szkoda, że tego nie mamy nagrane . Jak dzieci.... a takich chwil było sporo. Do dziś chichram się na samą myśl o tych akcjach. Za to uwielbiam spontaniczne wycieczki! Ps. Panowie od wykopu dołka trochę więcej z nami pogawędzili ale ja to mogę jedynie opowiedzieć - napisać nie potrafię :-(. |
|
01.10.2019, 12:21 | #36 |
Calgon - od Białorusi to może nie, ale namiar na restaurację w Prużanie to ci mogę podesłać. Polecamy, konieczny punkt wycieczki w te rejony
Ja dodam jeszcze tylko, że Jarek w desperacji, siedząc nad tą "kiełbaską" swierdził, że gdyby teraz przyszła jakaś kobieta i zjadła te kiełbasy, toby się z nią ożenił. Syndrom szoku pourazowego. |
|
01.10.2019, 12:36 | #37 |
Uciekając w popłochu (i nadal głodni) z gościnnej Prużany, kierujemy się na Kobryń. I wpadamy na chyba jedne z najlepszych tras tego dnia! Kilometry, kilometry i jeszcze raz kilometry piaszczystych dróg przed gęste lasy. Niekończące się drogi wyjeżdżone przez ciężki sprzęt do wożenia drewna. Nie bardzo jest się jak zatrzymać, bo „dwója i gazu od chuja” to jedyna metoda na przejechanie tych borów. Widoki zmieniają się tylko w zasadzie z lasu starego i gęstego na fragmenty młodych kawałków na nowo zalesionych i kawałki dróg wzdłuż pól na skraju lasu.
Dojeżdżamy pod Kobryń i tu zaraz kończymy off. Musimy dojechać znowu do Brześcia gdzie mamy zaklepaną kwaterę, bo nasze vouchery upoważniały tylko do wjazdu do miasta, i musimy wrócić tym samym przejściem. Jeszcze tylko orka przez piaszczyste drogi w lesie, wypadamy z lasu a tu… tory I brak przejazdu. Więc do samego Kobrynia dzidujemy parę kilometrów wzdłuż torów kolejowych. Do Brześcia prowadzi już wygodna droga ekspresowa, na szczęści to tylko 40 km. Fotoradar robi mi zdjęcie, na szczęście z przodu. Odnajdujemy kwaterę, odbębniamy całą długą procedurę wynajęcia pokoju na jedną noc i można odsapnąć. Ogarniamy się, wbijamy w wyjściowe ciuchy i zgodnie z regulaminem wycieczki dzida w miasto. A regulamin rzecz święta i należy się go trzymać. Kierujemy się na główny deptak w mieści, ulicę Sowiecką. A nazwy ulic to osobny wątek. Mieszkaliśmy poprzednio na Sowieckich pograniczników, teraz w bloku między Lenina a Marksa ☺ Postanawiamy w końcu coś zjeść. Może na głównym miejskim deptaku nie podają gotowanej prużańskiej… Z początku nie jest lekko, mamy flashbacki, ale jakoś idzie. „W razie czego, to trzeba to przepić alkoholem” stwierdza naukowo Jarek. Brzmi poważnie i ma sens, więc znajdujemy jakąś knajpę. Zamówione dawki już dawno przestały być lecznicze, ale chcemy mieć 100% pewności |
|
01.10.2019, 13:16 | #38 |
Ajde Jano
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,210
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 5 dni 10 godz 17 min 32 s
|
Czytam i czytam i też bym chciał na Białoruś, tylko te wizy. W naszym przypadku nie mogę sobie zaplanować, chciałbym to zrobić z partyzanta, czy to jest możliwe?
Pozdrawiam Marek
__________________
BMW Club Praha 001 1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem. 2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. |
01.10.2019, 13:18 | #39 |
Dzień 4 i ostatni.
Wstaję rano a Jarek daje chrapie snem pijackim. Postanawiam iść do sklepu po coś na śniadanie. Szukając sklepu dociera do mnie, że ja co rano chodzę po zakupy na śniadanie a Jarek śpi… Leniwe pakowanie przyspiesza nam Pani, która przychodzi odebrać pokój i klucze. Ekspresowo startujemy w stronę przejścia granicznego, no ale zaraz, zaraz… chyba o czymś zapomnieliśmy! No tak, trzeba zrobić zakupy, suwenirów dziatkom nakupić. Kierunek market, kolejno każdy kupuje pamiątki Potem stacja i do pełna. Na granicę docieramy gdzieś koło 11 i nie polecamy tej godziny. Dłuuuga kolejka złożona w połowie z Białorusinów a w połowie z Polaków. Wszyscy się znają, bo wszyscy są tu codziennie. Więc stajemy się małą atrakcją – nowe twarze na granicy Polacy biorą nas pod skrzydło, tłumacząc zawiłości przejazdu przez stronę białoruską. Co warto kupić, czego nie. Gdzie chować fajki i kto na której bramce jest spoko i przymyka oko. Kto jest pierwszy raz, może się naprawdę pogubić. Tu dowodów rejestracyjny i zielona karta, szlaban, 4 kolejki, na tablicy wyświetlają nr rejestracyjne, wtedy jedziesz na kolejne szlabany a tam tylko paszport. Potem papiery które dostaliśmy na wjeździe i kontrola. Kolejny szlaban i znowu tylko paszport. Pieczątka i już prawie możesz jechać, ale jeszcze ostatnia kolejka, gdzie sprawdzają tablice i już możesz wjechać na most graniczny… Prawie się wkopujemy bo pani zadaje mi znienacka pytanie gdzie byliśmy, a ja zaczynam jej opowiadać… Ona robi coraz większe oczy a Jarek mi przerywa „hehe, nie no, przecież tylko w Brześciu byliśmy!” A no tak, tylko w Brześciu. Pomyliłem się, bo w czerwcu byłem i to wtedy było, rozumie Pani A pan to co robił w Górnym Karabachu? – pyta pani Jarka. Eee, no na motocyklu jeździłem! Górny Karabach to jakiś polityczny wróg? Łukaszenko nie lubi i najchętniej by nakrzyczał w telewizji na nich? Żeby było weselej, to pada system, nie można zeskanować naszych voucherów i czekamy bez końca. Pełni nadziei, że już po naszej stronie będzie szybciej, omijamy bokiem kolejkę samochodów i po chodniku ustawiamy się do jednej z bramek. – Mandacik 250 PLN za jazdę po miejscu niedozwolonym chcecie? Pyta nas polski strażnik. Ech… Na szczęście młody celnik każe otworzyć po jednej torbie, gdzie na wierzchu, dla podpuchy, kładziemy po jednej butelce lekarstwa na żołądek i duszę. Tylko tyle macie? Tak jest! OK, to wszystko, szerokości. Granicę przejeżdżamy koło 15 dopiero. Obieramy kurs na Siedlce i jazda po czarnym. Po drodze obiad w przydrożnym zajeździe. Jarek się spieszy do domu, więc się żegnamy. Odkręca mocniej i znika mi z oczu. Ja się nie spieszę, więc odbijam przed Siedlcami na Węgrów i wracam sobie offem swoim utartym już szlakiem „działka – dom” Zdjęć brak, bo na granicy nie wolno, a potem już nie było co fotografować. Jak było? Zajebiście. |
|
01.10.2019, 13:19 | #40 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
W 3 dni dostaniesz ekspresowo przez biuro.
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wakacje z Duchami 4 - 13-15 września 2019 r. | danek | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 15 | 27.09.2019 23:45 |
wiza Białoruś 2019 | ACUPS | Przygotowania do wyjazdów | 7 | 16.07.2019 18:55 |
Bez wizy na Białoruś w czerwcu 2019 | wilq.bb | Kwestie różne, ale podróżne. | 26 | 21.01.2019 12:32 |
Północny Pakistan na przełomie września i października 2019 | trolik1 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 17 | 21.12.2018 10:13 |