Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13.12.2019, 01:32   #31
Śwagier
 
Śwagier's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2015
Miasto: DOLNY ŚLĄSK
Posty: 126
Motocykl: nie mam jeszcze AT... jeszcze...
Śwagier jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 3 dni 23 godz 46 min 20 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Freedom Zobacz post
Cała przyjemność po mojej stronie
W miarę wolnego będę wrzucał opisy dalszych dni wyjazdu.
daj jakieś podsumowanie finansowe bo jednak to droższa część europy więc jestem ciekaw
Śwagier jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2019, 09:43   #32
darius
 
darius's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Gdynia
Posty: 471
Motocykl: NAT
Galeria: Zdjęcia
darius jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 5 godz 9 min 45 s
Domyślnie

Mój znajomy podał mi kiedys taki sposób kalkulowania budżetu.

Jeśli na zachód od PL to należy liczyć od 1zl do 1,2zl na planowany kilometr.

Jeśli na wschód od PL to należy liczyć 0,80zl na planowany kilometr.

Pozdrowienia,
D

Wysłane z mojego Mi A2 przy użyciu Tapatalka
darius jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2019, 12:50   #33
Adampio


Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Warszawa
Posty: 248
Motocykl: Trampek XL600V
Adampio jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 13 godz 38 min 20 s
Domyślnie

A ja szacuje tak: na zachód 2 do 3 razy drożej niż podróże po Polsce a na wschód - tyle samo co w Polsce lub miejscami zdziebko taniej
Adampio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2019, 14:17   #34
Freedom
 
Freedom's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Freedom jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
Domyślnie

Zgadzam się z kalkulacją znajomego dariusa.
To niestety droższa część Europy.

Przez 17 dni przejechałem łącznie jakieś 6000 km, co kosztowało mnie nieco ponad 7000 zł. Czyli mniej więcej 410 zł za dzień. Myślę, że bliska prawdy będzie kalkulacja jeden dzień w strefie Euro = 100 Euro.

A więc po kolei, puki jeszcze coś pamiętam.
Nie jest zaskoczeniem, że Czechy okazały się najtańszym z krajów. Noclegi około 190 zł za pokój ze śniadaniem. Pełny obiad tak 50-60 zł. Wstęp do obiektu 15-20 zł. Paliwo podobnie jak w Polsce.

Austria tu wiadomo znacznie gorzej.
Nocleg około 350 zł. bez śniadania. Obiad w zależności od tego co zamówiłem 40-90 zł. Do tego winieta kupiona w Polsce 25 zł., Zakupy w spożywczaku (woda, owoce, oczywiście piwo) 60 zł., wstęp do zamku 45 zł. Muzeum motocykli tyle samo, myto za wjazd na przełęcz 113 zł. Paliwo w cenie akceptowalnej 5,5 zł./l.

Włochy (południowy Tyrol) uważam za drogi, zwłaszcza w sezonie. Tu nocleg 300-360 zł. ze śniadaniem. Obiad tak 70-90 zł. Na wstęp do zamku trzeba przygotować 30-40 zł. Zestaw ze Szpara (woda, sok, owoce, piwo) 70 zł. Skrajnie kosztowne jest tankowanie we Włoszech 7,5 zł/l., więc tak jak kolega pisał w tym wątku, jeśli istnieje możliwość to dolewać na maksa gdzie indziej.

Dalej Italia (okolice Turynu).
Nocleg około 260 zł ze śniadaniem. Kolacja mniej więcej 60 zł. Jeśli była taka konieczność to za parking płaciłem 10 zł. Wstępy do obiektów kosztowały mnie od 40 do 50 zł.

Noclegi we Francji posiadały bardzo duży rozrzut cenowy. Od minimum 200 do maksimum 350 zł. Najlepiej było w niewielkich pensjonatach "przy drodze", najgorzej w większych miastach i w tzw. "sieciówkach". Tam doliczają sobie do ceny dodatkowo 40 zł za parking. Śniadanie hotelowe we Francji to wyrzucone pieniądze. Chcą za jakiś mini rogalik i kawkę 40 zł. Zamiast tego ja kupowałem sobie w tej cenie własny zestaw śniadaniowy, który wystarczał mi spokojnie do popołudnia. Zakupy spożywcze w marketach są wg. mnie kosztowne, ponieważ żywność jest prawie o połowę droższa niż w naszym kraju.
Za obiad we Francji liczą sobie jakieś 65-85 zł. a benzyna uszczupla budżet w tempie 6 zł/l. Moim zdaniem nie należy jednak odkładać tankowania do momentu znalezienia tańszej stacji. Te obsługiwane przez człowieka są często zamykane już o godzinie 17, a w innych wymagana jest płatność kartą, którą nie każdy dysponuje.
Ceny wstępów do muzeów i zbytków zależą od jego rangi. Te tańsze to wydatek 20 zł., za te droższe trzeba zapłacić nawet 65 zł. Tyle kosztował mnie łączony bilet (obejmujący kilka wystaw i pokaz multimedialny) do rzymskiego teatru w Orange oraz bilet na kolejkę szynową prowadzącą na szczyt wulkanu Puy le Dome. Parkingi w miastach są drogie 8 zł za godzinę.

Przejazd przez Szwajcarię był krótki, lecz to zupełnie wystarczyło abym utwierdził się w przekonaniu o wszechobecnej drożyźnie. Nie tankowałem tam, za to raz zapłaciłem za parking jakieś 40 zł za 2 godziny. Wstęp do opactwa St. Gallen kosztował 60 zł. Podróżując przez ten kraj warto dla świętego spokoju wykupić winietę, ja zaopatrzyłem się w nią w Niemczech. Dzieje się tak dlatego, że w Szwajcarii często są ustawione znaki drogowe zakazujące ruchu motocyklom, co zmusza do zmiany obranej wcześniej trasy. Dodatkowo utrudnieniem są nakazy jazdy złośliwie kierujące motorki wprost na autostradę lub na drogę z wymogiem posiadania winietki.
Z rzeczy jedzeniowych zakupiłem jedynie kawę w Mc Donaldzie na stacji benzynowej, jabłko oraz trochę szwajcarskiego sera za łączną kwotę około 50 zł.

Ceny w Niemczech są oczywiście odpowiednio wyższe niż u nas, ale nie należą do zaporowych. Nocleg 250-300 zł., ze śniadaniem. Raz jest ono wliczone w cenę, raz nie. Jeśli komuś szkoda czasu na chodzenie po marketach to można takowe zakupić, bo dają jeść normalnie (cena 40 zł.). Za obiad, od którego chce się dorzucić kawę, lub z kolację z piwkiem kasują mniej więcej 90 zł. Benzyna to wydatek od 5,2 do 6 zł. za litr. Wstęp do zamku 25 zł.

Acha, byłbym zapomniał. Były też pamiątki dla rodziny. Trochę regionalnych wiktuałów, kilka ładnych folderów ze zdjęciami wulkanów i zabytków, jakieś tam drobiazgi. Wydałem na to około 500 zł.


Tak więc generalnie tanio nie było. Jak widać lwią część pochłoneły noclegi, a do tego jedzenie też swoje kosztowało.
Na moją "niekorzyść finansową" złożyło się też to, że wyjazd był trochę spontaniczny, bez wcześniejszej rezerwacji hotelów. Poza tym jechałem sam i nie miał się kto dokładać do kosztów pokoju.
Jestem przekonany, że przy odrobinie planowania uczynionego przed podróżą dało by się znacząco ograniczyć niektóre wydatki.
Pozostaje tylko kwestia typu wyjazdu: noclegi w hotelu, na kempingu czy "na dziko". Stołuję się w knajpie, czy gotuję sobie sam i tak dalej i tak dalej.
Freedom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2019, 14:47   #35
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,148
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 tygodni 2 dni 23 godz 18 min 34 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał darius Zobacz post
Mój znajomy podał mi kiedys taki sposób kalkulowania budżetu.

Jeśli na zachód od PL to należy liczyć od 1zl do 1,2zl na planowany kilometr.

Jeśli na wschód od PL to należy liczyć 0,80zl na planowany kilometr.

Pozdrowienia,
D

Wysłane z mojego Mi A2 przy użyciu Tapatalka
To zależy od stylu podróży. Ale jeśli chodzi o wschód to bzdura. Zrobiłem 2 wyprawy na wschód w okolicach 15000 km. Przyjmując wariant 0,8 PLN/km to bym musiał wydać 12000 pln. No może jakby brał luxusowe hotele, jadł w najlepszych knajpach a wóda lała się strumieniami to tak😉. Miesięczny wyjazd w Pamir z wizami, paliwem, żarciem i hotelami to ok 1000 EUR. Do Iranu wyszło podobnie, może ciut więcej. U ruskich nocleg pod dachem to ok 500 rub za łeb. Paliwo poniżej 3 PLN za litr, obiad 30 dychy za głowę. 100 pln dziennie all inclusive to max choć oczywiście można na bogato. O namiot nikt się nie czepia jak w UE.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2019, 16:04   #36
Adagiio
Zakonserwowany
 
Adagiio's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jul 2005
Miasto: Milazzo
Posty: 5,128
Motocykl: XRV 750
Adagiio will become famous soon enough
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 18 godz 49 min 27 s
Domyślnie

Mieszkam 30 lat w IT i uważam że to jest jedno z droższych miejsc na jazdę motocyklem. Ale bez przesady z cenami.
W Dolomitach gdzie często jeżdżę na rower za nocleg ze śniadaniem płace od 20 do 30 euro za osobę, na Sycylii park Nebrodi, czy Madonie ze 25 ze śniadaniem, na Sardynii ( zimą ) w fajnych miejscówkach w górach nocleg, śniadanie i kolacja 40 euro, Calabria okolice parku narodowego Sila 20/25 ze śniadaniem, Marce/Abruzzo okolice parku narodowego monti Sibillini 25/30 ze śniadaniem. Za to w Bieczu pokój ze śniadaniem kosztuje 20 euro.
Oczywiście są w miejscach które wymieniłem pensjonaty za 200/400 euro za pokój, jeżeli ktoś życzy sobie takich warunków to te kryteria wyceny kosztów nijak się też mają.
W Włoszech wszystko zależy od znajomości, czy z polecenia, czy z ulicy. W tym samym barze kawa może kosztować 1.5 euro lub 15 euro.
__________________
Proszę siadać, się nie wychylać, się nie opowiadać
I łaskawie i po cichu i bez szumu i bez iskier
Wypierdalać.
Adagiio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2019, 17:38   #37
Freedom
 
Freedom's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Freedom jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
Domyślnie

W pełni zgadzam się z tą opinią.
W Italii wcale nie musi być wszędzie bezwzględnie mega drogo. To nie Dubaj ani Londyn.
Można przecież łatwo zarezerwować wcześniej, trochę poszukać, pokręcić się chwilę za czymś tańszym, z czegoś tam zrezygnować, tankować w niedalekiej Austrii i już.

Broń Boże nie zniechęcajmy do wypraw przelicznikami, które są naturalnie zawodne. Czasem podchodzą, a czasem wręcz przeciwnie.
Uważam, że do ruszenia gdziekolwiek powinno się ludzi zachęcać, a nie straszyć potencjalnymi kosztami. Ale skoro już padły pytania o kasę, to po prostu piszę szczerze ile mi konkretne ubywało, gdzie i na co.
Freedom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.12.2019, 18:54   #38
Freedom
 
Freedom's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Freedom jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
Domyślnie

Dzień 7
Moimi celami na dziś są klasztor św. Michała pod Turynem oraz leżąca w jego niedalekim sąsiedztwie forteca Fenestrelle. Aby się tam dostać pokonuję dość spory i nudnawy odcinek z okolic Mediolanu. Jadę po płaskim z wykorzystaniem autostrady. W końcu porządnie upocony docieram na parking pod klasztorem. Tu wychodzą na światło dzienne pierwsze istotniejsze wady solidnie obładowanej Afryki. Niebezpiecznie jest postawić moto prostopadle do dużego nachylenia, ponieważ grozi to parkingówką. Tak mi się przynajmniej wydaję, dlatego ustawiam sprzęt nieco pod kątem. Może i by się nie gibnął ale zawsze ktoś może mu nieco dopomóc, a winny będę oczywiście ja. Płacić za motocykl czy nie płacić? Informacji zero. Wybieram sprawdzoną taktykę. Robię to co inni. Profilaktycznie kupuję bilet parkingowy i wsadzam go za szybę, dodatkowo robię zdjęcie komórką, aby w razie czego wszystko było jasne. Po powrocie z klasztoru jestem świadkiem awantury pomiędzy jakąś Włoszką, a gorliwym strażnikiem parkingowym, co utwierdza mnie w przekonaniu, że uczyniłem właściwie.

Na pochyłościach wolałem parkować Afrykę nieco pod kątem
1.jpg


Przypinanie klamotów
3.jpg


Afryka ma jak widać fabryczne miejsce przeznaczone na bilety parkingowe, wrzucić łatwo, gorzej wyjąć.....
2.jpg


Opactwo św. Michała należące kiedyś do benedyktynów góruje malowniczo nad doliną. Watro je odwiedzić z uwagi na widoki jak i monumentalną średniowieczną architekturę. To tam kręcono słynny film Imię Róży z Seanem Connorym. Mnie zapadły w pamięć zwłaszcza romańskie znaki zodiaku wyryte na portalu liczące bagatela 1000 lat. Zwiedzanie ułatwiła bezpłatna broszura w języku polskim, natomiast za samo wejście trzeba zapłacić. Pomimo burzliwych dziejów opactwo jest nadal czynnym miejscem kultu sprawowanym przez zakon Rosminianów. Turystom rozdawane są chusty na ramiona, a w pewnych godzinach trzeba opuścić kościół na czas mszy, czego doświadczyłem osobiście.

Widok na opactwo św. Michała (Włochy)
5.jpg


Widok na opactwo św. Michała z dalszej perspektywy
4.jpg


Romańskie znaki zodiaku sprzed 1000 lat
6.jpg


Mememto mori.......
7.jpg



Widok na dolinę z opactwa św. Michała
8.jpg


Do nowożytnej fortecy Fenestrelle nie mam daleko. Trochę kręcenia i już wjeżdżam na parking. Tu poszło bez zbędnych ceregieli. Żadnych parkometrów, kamer, strażników, szlabanów, bloczków. Przypinam tylko kurtkę, zapinam łańcuch na koło, chowam kask - gotowe. Obiekt jest bez wątpienia ciekawy, ponieważ składa się z szeregu kazamat oraz bastionów pnących się zygzakiem na szczyt wzgórza. Zabytek nie jest powszechne znany, dlatego też jedynym językiem, w którym można posłuchać o jego historii jest włoski. Nie zrażony tym faktem nabywam bilet wraz z angielskim informatorem i dokształcam się w przeciągu 30 min. jakie pozostały mi do wejścia. Zbiera się niewielka grupka tubylców w towarzystwie, której zaczynam obchód. Po 20 min. nagle „arrivederci” - koniec. Jak to myślę, mieliśmy przecież iść na samą górę. Zagaduję do przewodniczki po angielsku, ta oczywiście nie rozumie. W przypływie desperacji zwracam się do grupy - czy ktoś tu mówi po angielsku? Na ochotnika zgłasza się dwójka młodych Włochów. Okazało się, że to tyko jakaś przerwa i zaraz ruszymy dalej. Zostają moimi tłumaczami. Cierpliwie przekładają każde zdanie. Ponadto wymieniamy się różnymi uwagami, dowiaduje się chociażby o świętej wojnie Mediolan kontra Turyn, specjałach piemonckiej kuchni, ciekawych trasach, itp. W zamian rewanżuje się informacjami o Polsce.
Poruszamy się w kazamatach po schodach, których jest tam w sumie ponad 3000. Stopniowo zaznajamiam się z historią fortecy, która nigdy nie była oblegana. Gdy pod koniec XIX w. zmieniły się sposoby walki, podzieliła ona los podobnych twierdz stając się kolejno więzieniem, magazynem, a w końcu muzeum. W środku nie ma nadzwyczajnego wyposażenia. Nie zmienia to faktu, że interesująca jest głównie architektura obronna.


Forteca Fenestrelle (Włochy)
9.jpg

Forteca była kiedyś więzieniem ale powątpiewam aby raczyli tam osadzonych kawą
10.jpg

Ta owalna konstrukcja to piorunochron postawiony w sąsiedztwie składu prochu
11.jpg

Po twierdzy porusza się w kazamatach, schodów jest tam ponad 3000
12.jpg

Widok z fortecy na dolinę
13.jpg

Razem z włoskimi przyjaciółmi
14.jpg

Wybiła godzina 18, a więc zgodnie z ogólnymi planami wyjazdu postanawiam nie jeździć do nocy, lecz ładować się do pierwszego wolnego hotelu. Nie trzeba było długo czekać i za jakieś 30 km znalazł się pokój. O godz. spożywam mega kolację. Przy okazji potwierdziła się bezgraniczna miłość Włochów do futbolu. Hotelik zajmowała drużyna trampkarzy i z tego, co zrozumiałem naczelnym tematem dnia był właśnie dzisiejszy mecz Juventusu Turyn z kimś tam. Jako że nie jestem specjalnym fanem tego sportu resztę dnia spożytkowałem naprawiając przetartą rękawicę, po czym dumny ze swojego dzieła poszedłem spać.

W wolnym czasie drobne naprawy
15.jpg

Ważne aby nie dać sobie wmówić, że trzeba co chwilę kupować nowe. Nie kupuj - naprawiaj....
16.jpg

c.d.n.
Freedom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.12.2019, 19:53   #39
Freedom
 
Freedom's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Freedom jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
Domyślnie

Dzień 8
Dzisiaj chciałbym poznać dwie słynne francuskie przełęcze w wysokich Alpach col de lIseran i col de Izorad oraz to, co uda się dodatkowo zaliczyć po drodze. Ruch motocyklowy spory. W zasadzie im bliżej szczytów tym więcej jednośladów. Jako, że mamy niedzielę znaczna część bractwa pomyka sobie wybitnie weekendowo. Są i amatorzy dalszych podróży, których demaskuje bagaż załadowany na różne części motocykli. Przemierzając kolejne kilometry obserwuję pełen przekrój stylów jazdy. Od turystycznego, poprzez dynamiczny, a na wariackim kończąc. W pewnym momencie udziela mi się ten ostatni, tym bardziej, że pogoda wybitnie kusi. Przełączam tryb na sport 3, wciskam manual - ognia! Gaz, redukcja, awaryjne hamowanie, coraz większe pochylenia oraz rosnąca prędkość. Pomimo sporego obciążenia Afryka daje radę. Po godzinie takiej radochy nachodzą mnie czarne myśli. Do domu raczej daleko. A co będzie jeśli zaliczę szlifa? Perspektywa bliskiego spotkania ze służbą zdrowia powoduje u mnie gęsią skórkę. A jak skazuję kogoś z naprzeciwka to co policja, sąd? O nie, tylko nie oni. Powracam do normalnych prędkości.

Nad Jeziorem Mont-Cenis (Francja)
1.jpg


Nareszcie trochę szybszej jazdy. Na przełęczy Mont-Cenis jest gość, który pstryka fotki wszystkim przejeżdżającym. Można je później pobrać z jego strony internetowej za opłatą
2.jpg


Col de LIseran znana powszechnie z wyścigów kolarskich Tour de France nie może pochwalić się dobrą nawierzchnią. W sumie w Alpach nie brakuje przełęczy o jeszcze gorszym asfalcie lub nawet płytach ale myślałem, że skoro gości tam prestiżowa impreza, to ktoś w końcu pomyślał o ulżeniu zawodnikom. Na szczęście dla Afryki takie problemy nie istnieją. Pomimo tego staję od czasu do czasu na podnóżkach, do czego zachęca konstrukcja motocykla. Osiągnąwszy szczyt podziwiam przez chwilę księżycowy krajobraz i kieruję się z powrotem do Włoch.


Na przełęczy col de LIseran dominują motocykliści
3.jpg


Postój na zdjęcie na przełęczy col de LIseran
4.jpg


Jezioro Mont-Cenis
5.jpg


Obiad w przydrożnej knajpce
6.jpg


W tunelu doczepił mi się do błotnika jakiś nowobogacki goguś wielkim białym suwem. Dojeżdża, świeci długimi. Jest ostrzeżenie o fotoradarze i ograniczenia do 70, więc muszę się pilnować tyko, że nie ma mu gdzie zjechać. W końcu nieco przyspieszam, bo gościowi wyraźnie odbiło. Nagle widzę charakterystyczny błysk w lusterku. Orzesz ty bandyto! Mam tylko nadzieję, że jego też uwiecznili na zdjęciu. Po wyjeździe z tunelu jeszcze coś gestykuluje. Skręcam, więc na moment w prawo i puszczam pajaca przodem.
Późnym popołudniem jestem znowu we Francji. Po minięciu miasteczka Briancon czeka mnie kolejna przełęcz col de Izorad. Tym razem asfalt super, jest dość stromo, co chwila trzeba pokonywać ciasne zakręty. Zaczyna lekko padać, zatrzymuję się aby wypić trochę wody, gdy z przeciwnej strony podjeżdża do mnie motocyklista na skuterze z pasażerką. Wyraźnie chcą się czegoś dowiedzieć tylko, że zapytania artykułują wyłącznie po francusku. Moje próby przejścia na inny język to jak rzucanie grochem o ścianę. Przechodzimy na język migowy. Kierowca pokazuje palcami raz to na niebo, raz to na drogę. Już wiem. Chce się dowiedzieć, czy w dole pada i czy warto zakładać na siebie strój przeciwdeszczowy. Odszukuję w swoim ubogim słowniku określenia adekwatnego do zaistniałej sytuacji. Wyraz petit (mało) natychmiast wywołuje uśmiech zadowolenia na twarzy podróżników. Po czym ruszamy każdy w swoją stronę.


Krótki postój w drodze na col dIzorad (Francja)
7.jpg


Krajobraz col dIzorad
8.jpg


Niemal zawsze jadąc przez większą przełęcz cierpię na poważny dylemat. Co właściwie powinienem robić. Czy cisnąć ile fabryka dała, jednocześnie doskonaląc technikę jazdy? A może wręcz przeciwnie rozkoszować się pięknem otaczającej przyrody, lub wybrać jeszcze inną opcję np. skupić się na robieniu zdjęć. Dochodzę do konkluzji, że ideału nie ma. Najlepiej będzie przeplatać ze sobą różne warianty w zależności od bieżącej sytuacji. Docieram do zamku Quayras położonego w niedalekim sąsiedztwie przełęczy ale jest już za późno na zwiedzanie, dlatego automatycznie dopisuję go do listy moich celów w przyszłości.


Zamek Quayras (Francja) musi na razie na mnie poczekać
9.jpg


Wąwóz w parku regionalnym du Cueyras (Francja)
10.jpg


Znalezienie noclegu przebiegło sprawnie. Mini hoteliki są zawsze najlepsze. Tu oczywiście silę się na francuski. Idzie nieźle i ku mojemu zadowoleniu błyskawicznie dochodzimy do porozumienia. Żadnych paszportów, zbędnych meldunków, nikomu niepotrzebnych rachunków, po prostu casch z ręki do ręki. Jest nawet specjalny garaż dla motocyklistów. Zaprowadził mnie do niego jakiś Francuz, z którym wdałem się w długą "dyskusję" na temat Yamahy FJR 1300 oraz braku dźwigni zmiany biegów w Afryce. Z mojej strony są to pojedyncze słowa i cały wachlarz języka migowego, natomiast mój rozmówca posługuje się piękną francuszczyzną. Mądre przysłowie mówi: jak ludzie chcą się porozumieć to język nie jest żadną przeszkodą.

c.d.n.

Ostatnio edytowane przez Freedom : 17.12.2019 o 21:24
Freedom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.12.2019, 19:12   #40
Freedom
 
Freedom's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Freedom jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
Domyślnie

Dzień 9
Od rana obmyślam atak na col de la Bonette, która jest najwyżej położoną przełączą mojego wyjazdu (2715 n.p.m.). Wjeżdżając na nią od strony północnej korzystam z w całości z dobrodziejstw idealnego asfaltu, ciasnych technicznych winkli, a nade wszystko pogody. Coraz bardziej zaczynam wierzyć w ocieplenie klimatu. Na tak dużej wysokości jest prawie 15 stopni oraz zero wiatru. Jak by tego było mało to, drogi nie tarasuje żaden kamper ani podobne wynalazki, czyli można jechać sowim tempem. Chwilo trwaj. Po osiągnięciu szczytu zastanawiam się czy aby nie wrócić i nie wjechać sobie jeszcze raz ale ostatecznie porzucam tą opcję.

Przełęcz col de la Bonette (Francja)
1.jpg


Krajobraz na przełęczy col de la Bonette wydaje się nieco księżycowy
2.jpg


W górnych partiach przełęczy krajobraz robi się nieco księżycowy z uwagi wyjątkowo ubogą roślinność. Miejsca do parkowania też nie ma za dużo. Zatrzymuje się w grupie motocyklistów, po czym ucinam sobie miłą gadkę z trzema Szwajcarami. Standardowo przyglądam się też stojącym na szczycie motocyklom. No nie, to już zakrawa na lekką przesadę. Ja rozumiem, że BMW może i jest niezłe ale żeby 90% sprzętów turystycznych musiało pochodzić z Monachium. Snuję teorię spiskową, że w innych krajach istnieje jakiś system dopłat do zakupu. Powiedzmy takie BMW plus, jako łapówka wyborcza od partii politycznej.

BMW tu, BMW tam, BMW w lodówce, nie wiem zaiste co oni w nim widzą? Może ktoś wie?
3.jpg


Widok na Alpy z col de la Bonette
4.jpg


col de la Bonette od strony południowej
5.jpg


col de la Bonette od strony południowej
6.jpg


Żegnam fantastyczną przełęcz i kieruję się w okolice kanionu Verdon. W ogóle droga biegnie od tej pory cały czas w większym bądź mniejszym kanionie. Dochodzi godzina 13, tak więc postanawiam chwilkę odpocząć. Znakomitym pretekstem do dłuższej przerwy staje się nowożytna twierdza górująca nad zabytkowym miasteczkiem Entrevaux. Parking jest na szczęście za darmo, przypinam moto wraz z ciuchami, a następnie rozpoczynam długą wspinaczkę. Idę po schodach wijących się stromo zygzakiem. Jest gorąco jak diabli, pot spływa ze mnie strumieniami ale uwielbiam to. Z przyjemnością wspominam tamte chwile zwłaszcza teraz, kiedy doświadczam ohydnej zimowej pluchy. Twierdza jest wewnątrz pusta i nieszczególnie zadbana. Słusznie zrezygnowano ze strażnika, bo nie bardzo jest co zabrać "na pamiątkę". Aby wejść trzeba samemu zakupić w automacie żeton, który po wrzuceniu do kolejnego automatu uruchamia obrotowe drzwi. Wracam do miasteczka na obiad, po czym posilony udaję się w dalszą drogę.

Nowożytna forteca wznosząca się nad miasteczkiem Entrevaux (Francja)
7.jpg


Brama na most prowadzący do starego miasta Entrevaux
8.jpg


Most w Entrevaux nad rzeką Var
9..jpg


Widok z cytadeli na miasteczko
10.jpg


Dolina rzeki Var
11.jpg


Wnętrze twierdzy nie jest szczególnie zadbane
12.jpg


Wąskie uliczki w Entrevaux
13.jpg


Odcinek do kanionu Verdon pokonuję sprawnie z jedną większą przerwą na zakupy spożywcze w markecie, na które składają się standardowo: owoce, jogurt, konserwa rybna, soki, woda oraz artykuł pierwszej potrzeby - piwo na wieczór. Podziwiając okolicę uświadamiam sobie, że jestem już ładny kawałek od domu. Miasteczka, wsie, a także przyroda różni się od ich polskich, czy nawet szerzej pojętych środkowoeuropejskich odpowiedników. Coraz bardziej przypomina to wszystko południe Europy.

Jezioro Castillon (Francja)
15.jpg


Miasteczko Trigance w okolicach kanionu Verdon, tutaj już wyczuwa się "klimaty południowe"
16.jpg


Dla niewtajemniczonych to nie klamka sprzęgła ale dźwignia hamulca tylnego. Przy obładowanym motocyklu takie rozwiązanie okazało się bardzo pomocne.
17.jpg


Droga wokół słynnego kanionu Vendon jest niezmiennie zaliczana do topowych tras motocyklowych. Gwoli ścisłości przebiega ona nie na samym dnie kanionu, lecz wije się na jego obrzerzach, często dobiegając znacząco w bok, aby po paru kilometrach znowu przebiegać nad przepaścią. Oczywiście nie brakuje jednośladów, lecz miałem wrażenie, że jest ich tam mniej niż w wysokich Alpach.

Przerwa na fotkę
18.jpg


Kanion Verdon (Francja)
19.jpg


Kanion Verdon
20.jpg


Miejsca postojowe na drodze przy kanionie Verdon są dość wąskie, raczej tylko dla motocykli...
21.jpg


Kanion Verdon
22.jpg


Rozpoczynam poszukiwanie noclegu. Wybór padł na hotelik w mikroskopijnej miejscowości o nieco przydługiej nazwie Saint-Martin-de-Brômes. Szybko ładuję się do pokoju, zdejmuje motocyklowe ciuchy, które po chwili napełniają wnętrze intensywną słodkawą wonią. Zamiast rozkoszować się tymi wątpliwymi aromatami idę na przechadzkę póki jeszcze nie zaszło słońce. Wioseczka wygląda na starą. Moje przypuszczenia potwierdza widok średniowiecznej wieży obronnej na niewielkim wzniesieniu. Podążam tam by zrobić parę zdjęć. W jej bezpośrednim sąsiedztwie położony jest kościółek oraz niewielki cmentarzyk. Postanawiam sprawdzić ile jest prawdy w stereotypach o Francuzach bezbożnikach. Jak wyglądają ich cmentarze na głębokiej prowincji i jak pielęgnują oni pamięć o zmarłych? Groby są generalnie zadbane. Nie ma zwyczaju stawiania zniczy, zamiast tego kładzie się małe kamienne płytki z sentencjami lub zdjęciami. Rośliny ozdobne mają najczęściej postać krzewów mogących wytrzymać długo bez podlewania. Jeden z nagrobków skłonił mnie do chwili refleksji, ponieważ należał do 29-letniego tragicznie zmarłego motocyklisty. Obok postawiona była tabliczka z listem pożegnalnym od jego rodziców...

Widok mojego pokoju był każdego dnia bardzo podobny.
23.jpg


Średniowieczna wieża w Saint-Martin-de-Brômes (Francja)
24.jpg


Zachód słońca na tle średniowiecznej wieży w Saint-Martin-de-Brômes
25.jpg


Zabytkowy kościółek w Saint-Martin-de-Brômes
26.jpg


Cmentarzyk francuski
27.jpg


Nagrobek francuskiego motocyklisty
28.jpg

c.d.n.

Ostatnio edytowane przez Freedom : 24.12.2019 o 11:27
Freedom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
III zlot na SZLAKU WYGASŁYCH WULKANÓW kwasNIKT Imprezy forum AT i zloty ogólne 6 14.05.2015 12:36
Krew, pot i łzy czyli moje spotkanie z Czarną Afryką [2012] Neno Trochę dalej 52 07.03.2013 14:42
Rajd Szlakiem gen. Andersa zbyszek_africa Trochę dalej 92 27.03.2011 01:00


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:06.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.