![]() |
#41 |
![]() |
![]()
Nie mam czasu więc na szybko włączam filmiki dok. i jestem na bieżąco!
![]() Ale piękny ten motocykl...z pomarańczowym gmolami! ![]()
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#42 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,425
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
![]() Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 23 min 25 s
|
![]()
Rada na przyszłość: można wymienić u taxiarzy albo u prostytutek. Kurs bankowy albo lepszy. Nie wiem, czy w całej Rosji to działa, ale w maju w Astrachaniu korzystałem z drugiej opcji i było bezproblemowo.
|
![]() |
![]() |
![]() |
#43 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
![]() |
![]()
To ja wiem. Kasę zawsze się u kogoś wymieni. Prościej i szybciej bylo
mi jednak skorzystać z bankomatu. |
![]() |
![]() |
![]() |
#44 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2017
Miasto: Poznań
Posty: 109
Motocykl: KTM ADV 1190 R
![]() Online: 3 dni 18 godz 36 min 39 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#45 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,894
Motocykl: TA,RD04
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 2 dni 2 godz 3 min 57 s
|
![]()
Nieśmiało zapytam ?
Na co zamienia się kasę u prostytutek ? TY grzeszniku nie namawiaj nas na takie rzeczy TO JEST PORZĄDNE FORUM. I nie trzeba tak daleko jechać ! U nas też są takie wrzutki-banko tutki. CIAŁ Ostatnio edytowane przez stopa-uć : 25.07.2017 o 14:04 |
![]() |
![]() |
![]() |
#46 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,425
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
![]() Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 23 min 25 s
|
![]()
Dlaczego niesmiało? Ja zamieniałem dolary na ruble, choć wachlarz świadczonych przez nie usług jest szerszy.
Ostatnio edytowane przez chemik : 25.07.2017 o 22:54 |
![]() |
![]() |
![]() |
#47 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,894
Motocykl: TA,RD04
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 2 dni 2 godz 3 min 57 s
|
![]()
Tak mi w głowie namieszałeś że już nic nie wiem.
Ale kiedyś widziałem tak jak piszesz : szerszą z wachlarzem. EMEK-CZEKAMY NA JESZCZE I JESZCZE. CIAŁ |
![]() |
![]() |
![]() |
#48 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
![]() |
![]()
No to jedziemy.
17 maja Wstalem jak zwykle pierwszy, pokręciłem się trochę po obejściu, spacer na rynek po fajki. Wszystko pozamykane ale w końcu udaje mi się znaleźć sklepik w głębi gdzie udaje mi się kupić papierosy i coś do picia. Kantor też czynny więc wymieniam jakieś pozostałości rubli na lari coby mieć drobne na coś do picia. Wracam pomału do naszego obejścia u Vasilija. W razie czego dla zainteresowanych porusza się on takim bolidem. ![]() Jest spokojnie i cicho ale cholernie zimno. Łapy grabieją, w powietrzu wilgoć, schodzi mgła. Chyba znów będzie padać. Mam już dość deszczu. W końcu pojawia się Vasilij i szybko rzuca że zaraz będzie śniadanie. OK. Nie pali się do 8.00 jest jeszcze trochę czasu a standardowo śniadanie podają tutaj o 9.00 i na naszą prośbę Vasilij zgodził się zrobić nam paszę godzinę wcześniej. Śniadanie gotowe, raczej skromnie i prosto - słony ser, kiełbasa, miód, herbata, lepioszki. Chłopaki już są i zabieramy się do konsumpcji. Mamy 150 km do Tbilisi a jest dopiero 8.00 , jak wyjedziemy o 9.00 to i tak mamy ogromny zapas czasu. Pocieszam się , że jak zjedziemy z przełęczy to będzie już w miarę płasko i z pewnością zrobi się ciepło i słonecznie co potwierdza prognoza pogody w necie. Śniadanie zjedzone, pakowanie, ubieranie strojów motocyklowych - zwykła rutynowa codzienność. Weszła nam już w krew. Pakujemy motocykle i wychodzi do nas dziewczyna i wita się po polsku. Nasi tu są. Rozmawiamy chwilę. Przylecieli wczoraj i tutaj ich dowieźli na jakiś trekking czy coś teges. Mają podejść pod klasztor i zrobić jakąś trasę w górach. Przyjemnie spotkać naszych na jakimś zadupiu w Gruzji. Niestety trzeba się zbierać. Ruszamy. Ledwo wyjeżdżamy z Kazbegi i od razu dopada nas deszcz. Ja pier@#lę, kiedy to się skończy ![]() ![]() Droga na szczyt jest łatwa ale przy słabej widoczności i mokrej nawierzchni lepiej uważać. Toczymy się więc pomalutku wspinając pod górę. Te stalowe mosty z dziurami są irytujące. Mam wątpliwości czy czasem nie wpadnę kołem lub nie oberwie się fragment blachy ale pocieszam się myślą, że przecież jeżdżą tu TIRy, będzie dobrze. Po drodze obserwuję z ciekawością ogromnego orła, który przysiadł na głazie i bystro obserwuje otoczenie. Pierwszy raz widzę tak ogromnego dzikiego ptaka z takiego bliska. Robi niesamowite wrażenie. Piękny, dumny, dostojny. Przełęcz na drodze wojennej nie jest jakaś wysoka , raptem niecałe 2400 mnpm więc wkrótce jesteśmy na szczycie. Piździ, że łeb chce urwać jest zimno i mokro, ale za to piękny widok i słonecznie. Zatrzymujemy się przy okrąglaku, robimy pamiątkowe foty a Filip zabiera się za smarowanie łańcucha, który przez ostatnie kilka deszczowych dni był mocno zaniedbany. ![]() ![]() Widok jest fantastyczny, góry w pełnym słońcu choć temperatura nie przekracza 5 stopni. Zimnoo! ![]() ![]() Michał pilnuje coby małpa miała focie z Gruzji. ![]() A w dole płynie sobie strumyk. ![]() Innymi słowy w końcu jest pięknie i świeci słońce. Jego niedostatki czuliśmy od kilku dni więc teraz naprawdę napełnia nas energią. Czuję się fantastycznie, teraz tylko zjechać na dół, zdjąć ciuchy, wypiąć membrany i w końcu cieszyć się jazdą. Gonimy do Tbilisi. Lecimy w dół przełęczy, słonko wesoło przygrzewa, zaczyna się robić ciepło. Mijamy po drodze kilka knajp i w końcu gdy słońce daje nam się już mocno we znaki zjeżdżamy do przydrożnej knajpki, która akurat była otwarta. Siadamy na dworze w słońcu chcąc czerpać z niego jak najwięcej. Zdejmujemy bluzy, wypinamy membrany i w końcu moja radość niczym niezmącona. Jest cudownie, pijemy chłodne napoje i delektujemy się spokojem tego miejsca. W końcu ruch na trasie obok robi się coraz większy. Postanawiamy że dość leniuchowania, lecimy do stolicy po dokumenty i dalej do granicy z Armenią. Ruszamy lecz za chwilę giniemy w biało-czarnej fali owiec, którą pasterze postanowili pogonić na popas w góry. Zmierzamy w kierunku Tbilisi a ja w dalszym ciągu nie mogę się nadziwić co wladze zrobiły że ruch drogowy zmienił się w tym kraju o prawie 180 stopni. Próbuję zauważyć jakieś nerwowe manewry, wymuszenie pierwszeństwa, wyprzedzanie na ślepym zakręcie. Nooo, zdarza się jeszcze ale nie jest tak powszechne jak jeszcze jakiś czas temu. Jest nieźle. W końcu docieramy do głównej drogi. Tą dwupasmówką wlecimy do Tbilisi. Motocykle chcą żreć więc wizyta na stacji benzynowej jest koniecznością. Tankujemy. Ja już zalany zjeżdżam na bok a że mamy jakieś 20 km do centrum to postanawiam zadzwonić do Zury czy jest na miejscu i czy przyszła już dla mnie przesyłka z dokumentami. Zury niestety nie ma na miejscu i nie jest zorientowany w temacie ale mówi żebym jechał pod adres wysyłkowy i jeśli jest paczka dla mnie to ochroniarz mi wyda. Sprawdzam w necie i DHL mówi że przesyłka doręczona. Możemy gonić. Moja navi nie rabotajet, Michałowa oporna więc Filip wbija namiary w maps me i od tej chwili będzie nawigował na miejsce. Chłopaki zatankowane więc ruszamy. Podjeżdżam do krawędzi drogi, auta zapierdzielają, ciężko włączyć się bezpiecznie do ruchu. W końcu widzę ciężarówkę więc zakładam, że mogę się przed nią wbić ruszam ale kątem oka dostrzegam że TIR zapier$%la zdrowo ponad stówkę więc odpuszczam. W tym momencie dostaję strzała w bok i jeb gleba. Pierwsza myśl - co jest kurwaaa? Michał się we mnie wpier$%lił i glebnęliśmy wspólnie - ja na prawo, on na lewo - jak kręgle. Po prostu założył, że ja ruszyłem nie patrząc na mnie a że nie ruszyłem to wbił mi się w bok Afryki Tenerką. OK. Kontrola sytuacji. Ja - cały, Michał - cały. No to w porządku, dźwigamy z gleby nielekkie przecież obładowane motocykle, sprowadzamy na bok i sprawdzamy uszkodzenia w pojazdach. Afryka - bez strat, Tenerka - straciła kierunek, który się rozsypał ale wszystkie części są i to całe, do tego uwalony handbar, stracił śrubę, klamka sprzęgła pogięta ale dramatu nie ma. Wszystko mniej więcej działa a klamkę mamy w zapasie. Ten mini dzwon daje nam do myślenia. Głupia sprawa, zwykły przypadek, moment nieuwagi, zawahania i nieszczęście gotowe. Musimy zwiększyć koncentrację w końcu wbijamy się do jaskini chaosu drogowego - Tbilisi. W mieście klasycznie, ciasno, mnóstwo aut, ruch bardzo gęsty i trzeba być stanowczym co ciężkim, obładowanym motocyklem na małej prędkości nie jest takie proste. W końcu docieramy na bazę Zury, zatrzymujemy się i jeszcze raz oceniamy straty. Michał zabiera się za reanimację uszkodzeń. Nie są wielkie ale sprawne kierunki i klamka raczej się przydadzą więc trzeba się tym zająć. Podczas gdy Miszka pracuje… ![]() … ja tymczasem dzwonię do Zury o wskazówki, gdzie to biuro. Stoimy przed jakimiś biurowymi budynkami, jest kilka wejść a nie chce mi się kluczyć i tłumaczyć że „ja po paczkę od Zury”. Daje mi wskazówki jak dotrzeć we wlaściwe miejsce. Idę i miła Pani pyta strażnika czy jest paczka do Zury. JEST!!!!! Biorę pakę i zmierzam z bananem na ryju do chłopaków. Dzięki tym dokumentom już nie muszę się stresować, że granica z Rosją będzie problematyczna więc radość jest wielka. ![]() Moje dziewczyny jeszcze dorzuciły „coś” od siebie - znów mnie dopada nostalgia ile dla mnie zrobiły. Brak słów, po prostu radość. ![]() Pakuję kwity w szczelne worki coby nie zamokły i chowam głęboko aby nie zaginęły. Michałowi w tym czasie udało się ogarnąć kierunek ale niestety mamy problem z handbarami bo śrubki przy glebie poginęły a nie mamy takich na zapasie.Cóż ogarniemy po drodze. Jeszcze tylko Filip kupuje grzebień ![]() ![]() W końcu udaje nam się wydostać na wylotówkę i pomału zmierzamy w stronę granicy z Armenią. Jedzie się dobrze, to całkiem blisko ale korki w mieście zjadły nam z 2 godziny, jesteśmy głodni i zmęczeni upałem. Jazda poza miastem jest przyjemna, wiaterek chłodzi i jest git. Zauważam przy drodze jakiś warsztat samochodowy, do którego zjeżdżamy i pokazując tubylcom latającego handbara pokazuję śrubę w drugim sprawnym i sprawa załatwiona. Tenerka w pełnej sprawności, chłopaki na warsztacie zadowolone, dostali małpę żołądkowej za pomoc, młodzież pogazowała na motocyklach i wszyscy szczęśliwi. Możemy ruszać. Do granicy niedaleko ale jeszcze musimy zatrzymać się na późny obiad. Wjeżdżamy do miasteczka i pytam o knajpę czy bar. W supermarkecie jest jedzenie - słyszę od tubylców. Idę ale nie pasuje mi gotowe, podgrzewane jedzenie w markecie. Szukam restauracji i widzę dobrze znane logo hamburgerowego potentata. Hmmm, a czemu nie? Idę sprawdzić czy czynne bo coś ruchu nie widzę a tu budynek jest, logo jest ale w środku pustka. Nie rabotajet, jakby opuszczony. Zapytuję młodzieży po rusku o knajpę z 2 dziewcząt i 2 chłopaków - ni uja, ale jeden coś kuma po angielsku i pokazuje mi lokal gdzie możemy coś zjeść. Wracam do chłopaków, zawracamy i podjeżdżamy do knajpy, która naprawdę wygląda zacnie.Zamawiamy jedzonko, dziewczyny miłe i uprzejme a żarcie pyszne. O to chodziło. Posileni lecimy na granicę. Na granicy pusto, przed nami 2 auta a idzie bardzo sprawnie. Wkrótce nasza kolej i jak to w Gruzji bez problemów i sprawnie. Podziwiamy kamienne budynki granicy gruzińskiej, są ładne i eleganckie. Michał się śmieje, że zobaczycie jaki burdel zastaniecie po drugiej stronie. A po drugiej stronie…. wcale nie jest gorzej. Przejście nowo oddane, automaty z napojami, kultura wysoka. Sprawnie jesteśmy odprawiani przez graniczników. Jeden proponuje mi, że postawi mi kawę. No fajnie, bardzo fajnie i miło a raczej się spodziewałem klimatu ukraińsko-rosyjskiego. Stoimy na granicy a tu podbija do mnie koleś z mikrofonem a drugi z kamerą. Pyta czy po rusku gadam? No gadam. To wywiadu jako inostraniec nam udzielisz. Nooo...., OK. Okazuje się że nowo otwarte przejście graniczne jest filmowane przez telewizję i w ramach relacji zrobili ze mną wywiad. Jaja. Skąd,dokąd, jak mi się podoba, czy pierwszy raz w Armenii, a dlaczego, a po co itp. Tym sposobem zostałem gwiazdą telewizji armeńskiej ![]() ![]() W końcu widzę most na rzece z za nim zjazd w krzaczory. Zjeżdżamy, sprawdzamy miejscówkę i jest OK. Pasuje, zostajemy. Mało miejsca na namioty choć obok duża polana to wolimy schować się i nie być na widoku. W końcu udaje nam się jakoś wpasować w otoczenie, ciasno ale dobrze, obok szumi strumyk, mamy miejsce na ognisko i sporo drzewa na opał. O to chodziło. Jeziorka nie ma ale też jest zajebiście. Nawet stolik ktoś postawił. ![]() ![]() ![]() ![]() Rozpalamy ognisko, jesteśmy najedzeni gdyż obiad był raczej późno więc pijemy sobie piwko, dywagując przy trzaskających płomieniach o naszym planie. Założeniem było dotrzeć do Iranu w tydzień i jutro tam będziemy więc plan był słuszny i się spina. W Aremnii temperatura jest optymalna - bluza, lekki polar, ognisko, piwerko, obok wesoło szumi rzeczka, biwakujemy w krzaczorach. Spokój, cisza i błogi odpoczynek. Jutro pykniemy Armenię i osiągniemy cel. Co nas tam spotka, jak będzie, czy o to nam chodziło? Jak spotkają się nasze oczekiwania z rzeczywistością? Wkrótce będziemy wiedzieć więcej a na razie czas na sen. Zdecydowanie czas na sen. Ognisko się dopala. Idziemy spać. Jutro IRAN! |
![]() |
![]() |
![]() |
#49 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
![]() |
![]()
I jeszcze ruchome obrazki.
|
![]() |
![]() |
![]() |
#50 |
![]() |
![]()
Ruchome obrazki sa the best!
![]() ![]()
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Bałkany 30.07.2017 - 12.08.2017 | giennios | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 23.06.2017 13:58 |
Iran trip 2017 - start 12.05.2017. | Emek | Przygotowania do wyjazdów | 137 | 14.06.2017 16:13 |
Enduro Pohulanka 29.04.2017 - 01.05.2017 | wojtekm72 | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 28.05.2017 22:49 |
El Palantentreffen 2017 | ex1 | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 9 | 18.01.2017 00:33 |