Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13.05.2014, 15:31   #1
mygosia
 
mygosia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 49 min 27 s
Domyślnie

Opowieść "stamtąd" była bardzo... realna...

Jak chcesz, to wal Tylko będziemy musieli dać adnotację "Nie próbujcie tego w domu"
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.05.2014, 21:17   #2
mygosia
 
mygosia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 49 min 27 s
Domyślnie

Blondynka na zDRadzie pędzi po hamadzie


Poranek standardowy. Nooo… może nieco zagęszczamy ruchy, bo jesteśmy zmobilizowani słowami Kajmana. Czyli standardowo - śniadanie, mycie, pakowanie, wgrywanie tracków.






Ruszamy - początkowo asfalt, aż do wąwozu Todra i miasteczka Tinerhir. Miejsca mocno komercyjne, pełne turystów, autokarów i majfriendów, więc zatrzymujemy się tylko na szybkie zdjęcia.




Od dwóch dni krajobraz obfituje w koryta wyschniętych [obecnie] rzek. Próbuję sobie wyobrazić jak w czasie roztopów musi nimi walić woda, której siła tak wykreowała krajobraz. Fajnie by to kiedys zobaczyć







Do Tinerhir wiedzie asfalt, a potem z ulgą, zjeżdżamy na miodny szuterek i łagodnie pniemy sie w górę.








Kolejne zaliczane przez moją felgę uderzenia bardzo szybko przypominają mi, że znowu [!!! argh!] zapomniałam dopompować koło. Naprawdę nie mam pojęcia jak to możliwe :/ Obiecuję sobie zrobić to w najbliższym miasteczku do którego dotrzemy.




Na błotniku różne kolory Maroka


Znów coś nowego w krajobrazie - pojawiają się czarne skały. Klimat trochę księżycowy. Lubię to.





Dojeżdżamy do przełęczy Tizni-n-Tazazert, którą szybko mijamy - na górze czyhają na nas majfrendzi z ofertami nie do odrzucenia.

Widoki znów mało ziemskie







Zjeżdżając lajtowo w dół [nooo, czasem na kamieniach jest mniej lajtowo - raz tracę równowagę na zakręcie i prawie się wywalam] mijamy grupę Francuzów, którzy na rowerach mozolnie pedałują pod górkę. Pełen szacun. Tym bardziej, że mijając poszczególnych rowerzystów, czuję, snujący się za każdym z nich, subtelny zapaszek wody toaletowej.
Kurde, męczy mnie pytanie - czy wszyscy Francuzi, spoceni jak wieprze, pachną tak, jak gdyby właśnie wyszli spod prysznica?



Stąd jedziemy


W końcu wyjeżdżamy na kamienisty płaskowyż - zamęczam Wieśka pytaniem, czy to jest już hamada
No podobno nie… ale i tak mi się podoba




Dojeżdżamy z Wieskiem do Nkob. Próbuję na stacji benzynowej dopompować opony, ale końcówka “wyszła”.



Na głównej ulicy spotykamy resztę naszych chłopaków, którzy właśnie kończą obiad. Niestety żaden z nich nie ma na wierzchu kompresorka - podpowiadają, że dalej jest wulkanizator.

Jest gorąco. Chwilę odpoczywamy przy berber whisky - tym razem mamy sobie sami ją posłodzić. Ale czy na pewno dwie kosteczki starczą?





No i jedziemy na poszukiwanie wulkanizatora.
Rzeczywiście - trafiamy na jakiś garaż obwieszony oponami. Próbuję sie dogadać na migi, pokazuję oponę, wentyl, robię psss… Nikt nie kuma. No to biorę wiszącą na ścianie końcówkę kompresora - i jak tylko zakładam ją na wentyl, to wiem, że z tej mąki chleba nie będzie… Manometr na mojej na wpół pustej oponie pokazuje 3Atm - taaaaa…. Coż - pompuję “na oko” oponę, aż przestaje się uginać.
Merci - i lecim dalej.

Po kilku km asfaltu zjeżdżamy w końcu na hamadę!



Jestem tak podekscytowana, że przy pierwszej lepszej okazji “witam” się z nią całym ciałem i DRka również Zaliczamy paciaka przy nawrotce - okazuje się, że twarda i stabilna jest tylko droga, a wszystko poza nią, pozornie wyglądające podobnie, jest miękkim grubym piachem - przednie koło lekko się zagrzebuje, tracę rozpęd i z gracją glebię do wewnętrznej

Jest gorąco, nawet nie próbuję się sama szarpać z motocyklem - czekam na pomoc Wieśka.

Ciekawe - akurat w tym momencie przejeżdża koło nas jakieś auto 4x4. Głos w mojej głowie mówi: “Zobacz - auto pojawia się w chwili gdy tego potrzebujesz… Nawet jeślibyś była tutaj sama, to byś nie została bez pomocy. Nie bój się”
Może… może… na drugi raz. Wizja samotnego jeżdżenia kusi.
Coraz bardziej.


Po kawałku płaskiego wspinamy się na jakieś zbocze. Kurde - ciężko! Wąska ścieżka po kamieniach. Zastanawiam się, czy Kajmanowóz tędy przejedzie. Jestem coraz bardziej zmęczona, spocona, zdyszana, wypompowana…

Widok z góry


Odpoczywamy chwilkę za małą przełęczą, a później zjazd z dół.

Zjeżdżam na luzie [psychiczno-fizycznym, nie tym w motocyklu ] i dojeżdżam do jednego z licznych zakrętów - nagle orientuję się, że to właśnie to miejsce, o którym rano ostrzegał Kajman [jako o jedynym większym utrudnieniu na dzisiejszej trasie]. Zbliżam się zbyt prędko, aby się zatrzymać i zastanowić się jak toto przejechać. Nie mam nawet czasu, aby siąść bliżej baku. A przede mną wysokie na jakieś 30cm, nieregularne skalne uskoki. Jeden po drugim. Wszystko byłoby na lajtowo, gdyby nie nie fakt, że znajdują się akurat na zakręcie w dół - operowanie gazem musi być subtelne. Jestem świadoma, że o jakimkolwiek podparciu się nogą nie ma mowy - motek pochylony do przodu, prześwit na nierównościach za duży. Więc tylko w głowie sobie powtarzam: nogi na podnóżkach, oddychaj, nogi na podnóżkach, powoli, oddychaj, nie hamuj, nie panikuj, za wolno - lekki gaz, nogi na podnóżkach…


Udało się :P


Jedziemy niżej i niżej - chwilami droga wjeżdża do wyschniętego koryta rzecznego - czegoś, co “kocham” najbardziej. Głębokie, miękkie podłoże z grubego żwiru z otoczaków prawie mnie pokonuje i wysysa masę sił, których mam coraz mniej.

zjazd do p.....nego koryta




Pojawiają się wioski. Dojeżdżamy do pierwszych gajów palmowych.



Do Zagory mamy jeszcze z 80 km po płaskiej, kamienistej, rozgrzanej słońcem ciemnej hamadzie.
Mam co chciałam



Opona zachowuje się nieco lepiej, więc mogę jechać szybciej. Szczególnie, że jest płasko jak stół. I twardo. Podoba mi się Gdyby tylko nie było tak strasznie gorąco. A gdyby zawieszenie DRki pracowało lepiej, to w ogóle byłby cud miód malina.




Nagle rozgałęzienie, zerkam na nawigację, czy dobrze skręciłam, podnoszę wzrok… i mam jakieś 2 sekundy na zorientowanie się, że droga gdzieś znika. Odruchowo wciskam hamulce na ułamek sekundy - puszczam - i juz lecę w dół.

Jakieś 0,25sek później i 1,5 metra niżej, przednie koło uderza ponownie o skalistą hamadę, zawieszenie się kompresuje, prawie zrywa mi paski z narzędziówki na błotniku - pion jednak utrzymuję i szybko oddalam spod uskoku, aby jadący za mną Wiesiek nie wskoczył mi na plecy. Ale on, widząc, że nagle znikam z pola widzenia, miał więcej czasu na zwolnienie i zjechanie z progu z gracją. Ja po prostu z niego spadłam


Jakieś 30km od celu widzimy Kajmanowóz nadjeżdżający z naprzeciwka. Okazuje się, że znów są problemy z KTMem 1190. Felga nie wytrzymała jazdy po kamieniach i z przedniego koła uchodzi powietrze. Kolejny raz cieszę się, że mam grubaśne dętki, które pozwalają jechać dalej, mimo mojej sadystycznej, długotrwałej jazdy na niskim ciśnieniu

Kajman rusza dalej z zapasowym kołem, a my ciśniemy naprzód.




Kończą się kamienie, a zaczyna płaska jak stół, twarda powierzchnia. Genialna. Pędzimy przed siebie kierując się na widoczne w oddali miasto… Nawet czwórkę wrzucam






Jeszcze chwilka i już kluczymy po wąskich zapiaszczonych dróżkach wśród gajów palmowych Zagory.



Dojeżdżamy do hotelu. Jestem przegrzana słońcem i wykończona. Znów mnie wszystko boli - najbardziej, jak co wieczór, doskwierają uciśnięte rzepki. Zwlekam się z moto i z wdzięcznością przyjmuję od chłopaków z DRZetek zimne piwo. Smakuje jak rzadko. Zmywam z siebie kurz i pot. I idziemy na kolację na miasto. Oni tradycyjnie mięcho, ja omleta W chłodzie wieczora powoli odzyskuję siły.

Zapylone auteczko


Można i tak


Dobranoc!
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.05.2014, 23:25   #3
Paluch
 
Paluch's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Koło
Posty: 253
Motocykl: XTZ 660 3YF
Paluch jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 4 dni 20 godz 54 min 52 s
Domyślnie

Dobranoc. Mniam .
Paluch jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.05.2014, 00:55   #4
igi
Ciśnienie rośnie ;)
 
igi's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Opole
Posty: 636
Motocykl: RD07a była... :(
Przebieg: 58000
Galeria: Zdjęcia
igi jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 4 min 28 s
Domyślnie

Miły texcik do podusi
__________________
Lepiej przeżyć małą przygodę, niż siedziec w domu i czytać o dużej.
igi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.05.2014, 10:42   #5
Ludwik Perney
 
Ludwik Perney's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,371
Motocykl: RD07
Galeria: Zdjęcia
Ludwik Perney jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 9 godz 15 min 18 s
Domyślnie

ech :-) fajnie tam
Ludwik Perney jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2014, 00:48   #6
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Uporczywie i bezczelnie uprasza się o kontynuację, raz na 10 dni można skrobnąć ciąg dalszy i nie dręczyć milczeniem afrykanerów...
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2014, 08:35   #7
mygosia
 
mygosia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 49 min 27 s
Domyślnie

Ech...
Znacie jakiś bazarek, gdzie można kupić wiaderko czasu?
Albo dwa?
Ewentualnie siedem...?

mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2014, 11:56   #8
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
Domyślnie

Może zamiast kupować łatwiej będzie zatrzymać czas Kiedyś w Plus GSM był czasowstrzymywacz .

Zapytaj , może jeszcze mają

__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 28.05.2014 o 12:04
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2014, 16:40   #9
alchemik.7
 
alchemik.7's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2014
Posty: 6
Motocykl: RD03
alchemik.7 jest na dystyngowanej drodze
Online: 49 min 30 s
Domyślnie

Okolice piękne. Chyba było warto? A co do zdjęć, to po obejrzeniu stwierdziłem, że takie malowanie błotnika było by fajne .
alchemik.7 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.05.2014, 17:30   #10
mygosia
 
mygosia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 49 min 27 s
Domyślnie

Pomimo różnych okoliczności było warto Widoki zabijają po prostu.

Chociaż teraz marzy mi się nieco inny wyjazd. Coż - pażywiom-uwidim
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Yaszek XT600 a Suzi DR350 - okiem kobiety Cleo Lejdis 16 29.05.2022 09:01
Moskwa, Murmańsk i kawałek Fjorda okiem Lorda [2011] calgon Trochę dalej 255 27.01.2012 03:49
Maroko okiem leszcza felkowski Trochę dalej 86 22.06.2009 20:11


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:33.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.