30.06.2019, 23:20 | #51 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
No dobra, w końcu wyjeżdżamy za miasto i ZJEŻDŻAMY Z ASFALTU.
Prawie od razu w piach, może nie jakiś ekstra-kopny-po-osie od razu, ale jednak piach. Piach, co to bez prędkości i stania nie ma szans przejechać. Jagna wbija trójkę (a na początku pewnie była to i dwójka) i sobie pyrka, bo DR ma to do siebie, że nawet wolno przez piach jedzie, choć wygląda to, jak po pijanemu. I niewątpliwie trochę trwa Marysia, która jedzie załadowaną po niebiosa kolumbryną (oczywiście w stosunku do wielkości i wagi kierowniczki) nie może na razie się przemóc i głównie listonoszuje. Co trwa jeszcze dłużej Zatem prawie od razu lokujemy się na końcu wycieczki, a z obowiązku dołączają do nas Raf i Janina. Na szczęście piachy nie trwają wiecznie i czasem jest po prostu droga polna. Ale kurzy się niesamowicie. O, tu można w końcu sobie usiąść: z czego korzysta także obładowana Marysia: Jednak najwyraźniej nasze tempo nie zadowala wszystkich, bo w końcu wraca się po nas Olek z pytaniem, czy wszystko OK. Oczywiście, że tak! To jedziemy za Olkiem: Olek w pełnej gotowości bojowej Niestety następuje ciąg dalszy piachów, i tym razem przerasta on czasem także innych - pomagamy podnosić z gleby AT Novego. Szybsza część ekipy czeka na nas w cieniu gotowa do startu. No dobra, widać już, że nie ma sensu jechać dalej razem. Na szczęście wszyscy to akceptują, ustalamy, że mamy tracka, wiemy gdzie jechać i po prostu spotkamy się później (co prawda zapominamy ustalić dokładnie gdzie ). I tym sposobem ukonstytuowała się podgrupa nr 2, składająca się z Maryśki, Janiny, Rafa oraz Jagny. Ekipa na tyle zgrana, że dojechaliśmy razem do końca (co prawda nie chodzi o koniec wycieczki, ale nie uprzedzajmy faktów ) Nasza grupa nr 2 (a później 3, zwana także bardzo niesprawiedliwie emerycką ): (Raf robi fotę) Reszta ekipy pod wodzą The Chemical Brothers w chmurze pyłu znika nam na horyzoncie. Ups, jednak nie cała, został jeden motek i jego kierownik na czworakach. Oddający Matce Ziemi wszystko, co dzisiaj zjadł. A może i wczoraj. Z naszego punktu widzenia wygląda to tak, jakby odjeżdżający zapomnieli o Wojtku i nie bardzo wiemy, o co chodzi. Wojtek słaby, czekamy trochę, ale twierdzi, że da radę jechać. Ruszamy zatem. Na najbliższym rozjeździe czeka na szczęście kilka osób z poprzedniej grupy i bierze Wojtka do siebie, a my znów sobie pyrkamy we czwórkę Ładnie jest Białoruś to jeden wielki kołchoz w sensie dosłownym – totalny brak nieużytków. Każdym m2 pól jest zagospodarowany rolniczo. Wioseczki jak skanseny, w dodatku widać prawie wyłącznie starszych ludzi. Poimy się chłodną wodą ze studni w jednym z gospodarstw: …i ogólnie jesteśmy zadowoleni z życia i wyjazdu [cdn.]
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
02.07.2019, 09:40 | #52 |
Zarejestrowany: Dec 2015
Posty: 63
Motocykl: Husky 701, CRF 250L Rally, 1200GS LC Rallye
Przebieg: XX000
Online: 5 dni 23 godz 57 min 33 s
|
Piszcie więcej!!! Relacja pierwsza klasa. Co do wyjazdu - super denstynacja, ale ja bym jednak nie próbował nawet jechać tak wielką ekipą. Z tego co czytam to i tak naturalnie podzieliliście się na 3 grupy i tak jest chyba najlepiej - jechać w 3-4 osobowych grupkach i spotykać się wieczorami itp. Inaczej to mordęga, ten złapie gumę, tamten chce odpoczać, tamten paliwo, tamten zdjęcie itd... :-)
|
02.07.2019, 09:54 | #53 |
Moderator
|
W tej kwestii to Calgon mógłby zabrać głos i wtrącić dwa słowa, gdyż Jagny w naszej grupie nie było
__________________
Wreszcie mam swój kawałek szczęścia w całym tym gównie dookoła |
02.07.2019, 10:08 | #54 |
Calgon jest wrogiem robie zdjec. Prawda jest taka ze nie potrafi wrzucic luzu w swoim BMW, ale sciemnia ze woli jechac
|
|
02.07.2019, 11:06 | #55 |
Widać od razu, że @Chemik z korpo i po szkoleniu niejednym "zegar tyka", "czas", "zaplanować", "wykonać plan"
Niemniej jednak czyta się jak Hitchcocka
__________________
podpis bez buraczanych tekstów i życiowych prawd |
|
02.07.2019, 12:43 | #56 |
Bardzo fajnie się czyta i ogląda.
Różności sytuacyjnych sporo, a przecież dopiero zaczęliście jechać. Czekam na dalszy ciąg, tym bardziej że chciałem współtworzyć tę historie. |
|
02.07.2019, 13:02 | #57 |
Relacja pisana równolegle bardzo mi się podoba. Oglądałem niedawno serial na "The Affair" i na początku nie mogłem się przyzwyczaić do takiego sposobu opowiadania ale od pewnego momentu zaskoczyło i fajnie się śledziło całą akcję.
|
|
02.07.2019, 14:18 | #58 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Wrocław
Posty: 177
Motocykl: Tenere 700
Przebieg: 81000
Online: 2 tygodni 9 godz 51 min 55 s
|
Aby wprowadzić jeszcze więcej chaosu i aby opowieść była jeszcze bardziej wielowątkowa dodam, że ilość "różnych" zdarzeń a co za tym idzie komplikacji była dość spora jak na tak krótki wypad
Ale oczywiście aby za dużo nie napisać dalszy ciąg historii napisze Jagna
__________________
Africa Twin rd07a oraz WR250R |
02.07.2019, 21:15 | #59 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Jest gorrrrąco.
Jest piaszczyście. Jest ładnie. w końcu jakiś kawałek asfaltu! Czekamy na Maryśkę, która dzielnie walczy z piachami, ale trochę to trwa. Dokładnie przejazd 3 składów Ale przyznajmy uczciwie, że linia była bardzo główna i pociągi jechały mniej więcej co 2 minuty Jedzie GS : Finisz! Niestety na upragniony asfalt możemy tylko popatrzeć, track wiedzie wzdłuż linii kolejowej. Mam mocno mieszane uczucia, bo chaszcze na 1,5 metra, ale okazuje się, że pod spodem jest twarda szutrówka i można całkiem szybko i łatwo jechać, tyle, że pod biczem traw. Mija nas kilka pociągów i z każdego osobowego wszyscy wiszą w oknach i patrzą się na nas. Widok motocykla na białoruskiej prowincji to rzadkość, a co dopiero ledwie wystającego z trawy Rekord pobija maszynista, który do nas trąbi (?), czy jak to tam się po kolejowemu nazywa. Dobijamy do jakiejś wsi i stwierdzamy lekkie zmęczenia materiału, no i godziny się robią obiadowe. No i teraz się okazuje, co znajduje się w Marysinych przepastnych bagażach. "Kabanosika? A jakiego? Chili, drobiowy, wieprzowy? A może pasztecik? Z pomidorkiem czy z pieczarkami?" Fajnie się jeździ z Maryśką polecamy Nie mamy jednak ze sobą niczego zimnego w płynie, robimy więc najazd na lokalny sklepik. Coś jak nas GS z późnych lat 80tych, tylko pepsi nie było Później dowiadujemy się, że część pierwsza ekipy czekała na nas w tej wsi pod sklepem. No cóż, albo nie ten czas, albo jednak nie to miejsce Jedziemy jeszcze kawałek trackiem i stwierdzany, że jesteśmy głodni, przegrzani i w ogóle "ci szybcy" pewnie już dawno na nas czekają. No dobra, asfaltowy skrót na punkt końcowy tracku, czyli ruiny klasztoru Kartuzów w Berezie Kartuskiej (ĐŃŃОСа). I to był błąd. 30km odcinek IDEALNIE prostego i pustego asfaltu wśród zbóż. Gorąco. Nie ma na czym oka zawiesić. Monotonnie do potęgi n-tej. Czuję, że zamykają mi się oczy. Zjeżdżam do prawej. Potem do lewej. No ale dam radę, to tylko kilka km jeszcze. Nagle wyprzedza mnie GS i zjeżdża na bok. "Jagna, bo usnę zaraz"! Ale przynajmniej poznajemy lokalsa, który zjawia się znikąd i prezentuje swoją maszynę na 2 kołach, ponad 40 letnią, oczywiście produkci radzieckiej. Dojeżdżamy w końcu z bólami do Berezy: Jakież jest nasze zdziwienie, kiedy nie zastajemy tam nikogo, ani śladów opon. No dobra, trochę skróciliśmy asfaltem, ale jednak. No nic, to pozwiedzamy: i już. 5 minut w zupełności starczy. Janusz w ogóle ogranicza się do objechania na motku dziedzińca Ostrzegał dawno, że zabytki go w ogóle nie ruszają. To co robimy? Janina zaczyna pisać wielki napis dla potomnych (a głównie reszty ekipy): Tu byłem, ale niestety, nikt go nie zobaczy. Czekamy... W telefonie pusto (warto nadmienić, że główny organizator, czyli Chemik miał programowo wyłączony telefon na całym wyjeździe), więc piszemy do Olka, że jesteśmy w Berezie i jedziemy coś zjeść. W końcu to nie metropolia, znajdą nas. Moglibyśmy poszukać noclegu, ale nie zapadły żadne decyzje, więc się wstrzymujemy. Mamy w navi mapy Openstreeta, powinny być aktualne. Pierwsza knajpa - nieczynne, otwieramy o 20. Druga knajpa wyparowała. Trzecia - otwieramy o 21. No cóż, żywienie zbiorowe w Berezie nie jest priorytetem Ale jakiś miejscowy tłumaczy, poleca, niby swojskie jedzenie i tanio. Znajdujemy, faktycznie, nieźle ukryte, ale ładnie. Nazwa się zgadza, ale w menu głównie pizza. No trudno, na tym wyjeździe jeszcze tego nie jedliśmy Cena też dobra - ok. 13 zł. Zamawiamy i widzimy nadciągające szybko złoooo.... Przepiękna ulewa. Na szczęście jesteśmy pod dachem. I ciepło myślimy o reszcie Reszta w postaci Olka pisze w końcu: Jedziemy do Berezy, mamy kłopoty zdrowotne, czekajcie na nas do oporu". Do oporu Kłopoty zdrowotne to zapewne rzygający i mdlejący Apex... i do tego ta ulewa... ale to już może ktoś z tamtych dopisze PS- I cała robota Janiny poszła w p...du [cdn]
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 02.07.2019 o 21:47 |
02.07.2019, 21:38 | #60 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
ślicznie, Jagna, piszesz
Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka |
Tags |
białoruś , zaginione murzyniątka |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Islandia czerwiec 2019 - 1 max 2 osoby | Husky | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 29.07.2019 13:18 |
Rusz Pan Dupę - TET LITWA - czerwiec 2019 | Ciaho | Trochę dalej | 9 | 12.07.2019 10:14 |
[RO'2013] Weekend w Tokaju czyli tydzień w Transylwanii | sowizdrzal | Trochę dalej | 21 | 05.08.2013 11:43 |