23.11.2011, 13:43 | #51 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
Fajnie, że czytacie i nie jest tak źle jak się obawiałem.
Piszę dla Forum, ale także dla siebie. Fajnie jest przeżywać drugi raz wyjazd, szczególnie siedząc i się nudząc w rabocie. Ano tak jakby, dobrze, że nie zgodziłem się na to małżeńskie łoże w Żabljaku. Wolę dobre moto, ale o tym później. Oczywiście najchętniej dobre moto i dobry kompan. Ale tak to chyba tylko w erze...upsss, ery już nie ma... |
23.11.2011, 23:59 | #52 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Lubaczów
Posty: 926
Motocykl: RD07A, XR 400
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 6 dni 9 godz 3 s
|
A Baran pisze coś na forum "transa" , bo mnie również tak miło się czyta i ogląda Twą relację że na następną wyprawę poszukam kotka a nie tygrysa / Kici , bez obrazy - to się nie tyczy Ciebie tylko kotki
|
24.11.2011, 00:14 | #53 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
|
|
24.11.2011, 00:57 | #54 |
Zarejestrowany: Mar 2005
Miasto: Wrocław
Posty: 7,450
Motocykl: Nie mam już Afryki
Online: 4 miesiące 2 dni 2 godz 39 min 26 s
|
Zbanować go !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Skandal !!!!!!!!!!!!!! |
24.11.2011, 12:43 | #55 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
Sądny dzień...
Z tego co mi wiadomo to nic nie pisze.
Tak więc, jak widać, dobraliśmy się słabo. Znałem Barana trochę wcześniej, coś tam razem jeździliśmy. Wiedziałem, że mamy "lekko" inną filozofię jazdy, jeszcze jak miał TA. Ale miałem nadzieję, że się uda. Poza tym za dużego wyboru nie miałem. To co tu opisuję to jest to co się działo we mnie, mój punkt widzenia. Miałem nawet jakieś myśli czy by się nie rozdzielić, szukałem na mapie pomysłu co i jak ogarnąć dalej samemu. Ale to były tylko pomysły, ewentualności. Nigdy też nie mówiłem, że jestem łatwym człowiekiem, bo nie jestem. Nie zrzucam tu na nikogo winy. Poprostu wzajemne relacje nam się nie układały za bałdzo, nie zgodność charakterów, itp... Podjechałem do chaty. Zaparkowałem na tarasie. Teraz będzie uszczypliwa dygresja o owym tarasie. Na taras trzeba było wjechać kawałek ze żwirkowej koleiny po trawiastej górce/skarpie. Na końcu czekał dosyć wysoki krawężnik (próg tarasu). Jak się człowiek zawahał to było po temacie. DSC_6264.jpg Afra mi się ładnie wgramoliła z całym dobytkiem i nic się nie stało. Baran wybrał lekko inny wjazd i też w końcu go tam wciągnęliśmy. Następnego dnia rano trzeba było zjechać spowrotem. Odpaliłem Afrę, ruszyłem i na stojaka zjechałem bez problemu. Baran za to spietrał i sprowadzał tigra po tej trawie. Stwierdził, że więcej tam nie wjeżdża, bo to niebezpieczne i będzie zostawiał motór na drodze. Jak woli. Afra za to polubiła tam parkować. Wszedłem do naszego dobytku, nadal byłem ujarany wrażeniami dnia całego. Entuzjazm mój był o dziwo ponadprzeciętny. Jak jeszcze zobaczyłem, że filmiki się nagrały dobrze i sobie pooglądałem to już wogóle odpłynąłem. Coś tam zacząłem Baranowi pokazywać i opowiadać. Ale jakoś specjalnie się nie zainteresował. Siedział w domku z browcem. Wcześniej był nad Czarnym Jeziorem i mówił, że nic specjalnego. Tak więc dalej kontemplowałem dzień po swojemu, czyli samemu sobie. Wziąłem się za planowanie dnia następnego, póki jeszcze emocje nie opadły. Polookałem na mapie i wyszło, że jutro chyba znowu odwiedzę BiH. Wyszukałem sobie jak najbardziej boczne drogi, pętelkę zaplanowałem tak aby cały dzień zajęło. Jak już plan mi się klarował przedstawiłem mą wizję "współtowarzyszowi". W odpowiedzi usłyszałem, że 250km to za dużo na dzień i on chyba nie pojedzie. Nie namawiałem, bo mi to nawet było na rękę, bo trasa zapewne będzie leciała offem trochę. Tak więc kolejny dzień mam solo. Rano się zebrałem nie nerwowo, spakowałem najpotrzebniejsze graty, zjechałem z tarasu i ruszyłem w stronę mostu na Tarze. Po drodze zajechałem jeszcze do IT zapytać czy wybrane przeze mnie przejście graniczne działa/istnieje? Nawi mi tej trasy nie widział, ale to nie było nic nowego, bo AutoMapa słabo obsługiwała tamte rejony. MNE jeszcze jako tako, ale BiH, Alb to porażka, ledwo główne drogi były. Po konsultacji ze "starszyzną" dostałem info, że przejście jest i powinno być ok, ale droga jest już nie jest ok. Na to odpowiedziałem, że droga jest zapewne właśnie jak najbardziej ok, podziękowałem i wygiąłem dzidę. Najpierw znowu na dół, nad most, fajnymi serpentynkami po niezłym asfalcie, więc się trochę rozgrzałem. Kilka motórów minąłem więc coś tam jeździ, mimo, że mało nas widać. Dojechałem do mostu, ale tym razem przejeżdżałem po nim na drugą stronę. Kierowałem się na Pljevlja, a dalej na granicę niedaleko miejscowości Sula. [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=Nieznana+droga&daddr=43.395927,19.031303&hl=pl&ll=43.272206,19.252167&spn=0.676927,1.058807&sll=43.393074,19.053125&sspn=0.042224,0.066175&geocode=FbJ-kgId5LojAQ%3BFVcrlgIdB2UiAQ&vpsrc=6&mra=pr&t=h&z=10[/MAP] Do Sula jest asfalt, całkiem fajna droga. Momentami nudna (od mostu do Pljevlja szczególnie ), ale daje radę. Nawi mi już nic nie pokazuje od dłuższego czasu, więc po drodze parę razy łapie mnie wątpliwość czy dobrze jadę. Używam jej tylko do określenia w którą stronę jest granica. Jak mam niepewność gdzie jestem to patrzę na zwykła papierową mapę (ta o dziwo nie kłamie ). Za Sula zaczyna się szuter i za chwilę jest rozjazd. Nie wiem którędy i nie chce mi się błądzić bez sensu, więc pytam jakiegoś autochtona którędy na Bośnię. Uzgadniamy zeznania i jadę dalej. Tak wygląda droga do przejścia granicznego 100_0350.jpg Mijam jakąś fabrykę/zakład i zmierzam do granicy. Dróżka trochę zorana ciężkim sprzętem, ale mi tego właśnie brakowało. Podbijam pod szlaban po środku niczego. Jest też mała budka i dwóch pograniczników. 100_0351.jpg Wychodzą lekko zdziwieni kto ich niepokoi w ten piękny, gorący dzień. Daję dokumenty, chwile gadamy "skąd przybywam", "dokąd zmierzam", "że samemu", itp. Całkiem przyjaźnie, wszystko na luzie i z uśmiechem. Żegnam się i jadę dalej. Bośnia wita mnie opuszczonym przejściem granicznym i otwartymi szlabanami. 100_0353.jpg 100_0354.jpg No niby otwarte, niby w nowych kontenerach nikogo nie ma, niby okolica pusta, a Czarnogórcy mnie puścili bez problemu, ale i tak mam pewne zawahanie czy przejechać na luzie czy poczekać aż ktoś wróci/przyjdzie? W końcu to Bośnia, a posterunek nie wygląda na opuszczony... czekam chwilę, cykam fotki, łażę po okolicy i stwierdzam, że nie ma co się pieścić. Jakby co to się będę tłumaczył, może nie zastrzelą. Jadę dalej, droga idzie w dół i wpada w las. Jakość wcale się nie poprawia. 100_0355.jpg 100_0356.jpg Widoki jak w Beskidzie 100_0357.jpg Jadę tak dłuższą chwilę, droga cały czas idzie w dół, a na horyzoncie nie widać za bardzo cywilizacji. Jest dobrze, kierunek prawidłowy (w sumie jedyny, bo droga się nie rozwidla nigdzie ), traska fajna. Po ładnych 10-12km trafiam na posterunek przy drodze. Tak więc jednak kontrolują, tylko im się nie chce pewnie dymać tam na górę. Przedemną stoją 4 cytryny Dyane, pooklejane hasłami o Maroku w poszczególnych latach, niektóre są nawet w pustynnym malowaniu. 100_0358.jpg W każdym jedzie para starszych Francuzów, których spotykam w budce policjantów. Niestety oni tylko po swojemu nawijają, to coś tam pogadałem z pogranicznikami po angielsku. Znowu standardowy zestaw pytań, podobny jak na górze. Francuzi kończą szybciej kontrolę i odjeżdżają. Usłyszałem jeszcze coś tam o Africa Twin, więc się orientowali w temacie. Po chwili i ja jestem wolny. Dopytuję jeszcze którędy na Foczę i ruszam w "pościg" za cytrynkami. Dochodzę ich po dłuższej chwili, nieźle poginają po tej żwirkowej drodze. 100_0359.jpg Zjeżdżają do boku i jakoś sukcesywnie ich łykam po kolei. Macham łapą i jadę dalej przodem. 100_0360.jpg Później już ich nie widziałem mimo, że kilka km dalej ucinam sobie pół godzinną gadkę z napotkanymi Słowakami na dwóch endurakach. 100_0361.jpg Starszy facet na XL 600 i młodszy chłopak na BIGu. Przywieźli motóry na przyczepce za Polonezem Truckiem do znajomego w Belgradzie i od tamtej pory walą offem na BiH/MNE. Przeszyła mnie myśl, żeby się przyłączyć, ale jak mi powiedzieli po jakich trasach jeżdżą i jak czasem mają problem żeby się przebić na kostkach, to z żalem odpuszczam. Moje szosówki nie dają za dużych szans poza szutrem... 100_0362.jpg Gadamy dłuższą chwilę, ja po swojemu, oni po swojemu i się rozumiemy całkiem dobrze. Wymiana poglądów o oponach, o enduro, offach, życiu, jeździe solo, itp. Jest miło. Żegnamy się, fotka na koniec i jedziemy w swoje strony. Oni do góry, ja na dół. Dojeżdżam do miejscowości Foca. Postój w cieniu, mały popas, rzut oka na mapę i jadę spowrotem na MNE, teraz już ancfaltem. . Z Foczy na Brod i potem na przejście w Śćepan Polje. Droga międzynarodowa 100_0363.jpg Dobrze, że TIRów nie ma 100_0365.jpg 100_0364.jpg Asfalt potrafi być wycięty za winklem na przestrzeni kilku metrów i wysypany luźnym żwirem, więc trzba się nieźle spiąć, żeby się nie zagapić. Puszki też się trafiają i lubią mocno ciąć zakręty (ale to na całych Bałkanach zaobserwowałem ) Dojeżdżam do przejścia granicznego. Już bardziej cywilizowane. Granicą jest rzeka, przez którą prowadzi taki o to mostek: 100_0366.jpg Deski chrzęszczą pod kołami i jestem znowu w Czarnejgórze. cdn... Ostatnio edytowane przez majki : 24.11.2011 o 12:46 |
24.11.2011, 15:11 | #56 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
...
Jestem ponownie w krainie Ojro. I wkraczam w Kanion rzeki Pivy.
100_0367.jpg Droga też się normalizuję do dwóch wymalowanych pasów i nawet odrobiny pobocza 100_0368.jpg Trasa pnie się po zboczu kanionu z lewej strony rzeki. 100_0369.jpg W pewnym momencie jest mostek nad rzeką (oczywiście wypada się z tunelu). DSC_6246.jpg ...i wjeżdża się w następny DSC_6239.jpg Z którego rozpościerają się super widoki na rzekę i kanion DSC_6240.jpg DSC_6238.jpg Mała kryptoreklama mego brata DSC_6245.jpg Dalej będę jechał w tamte dziury. DSC_6241.jpg 100_0374.jpg Ruszam dalej w szereg tuneli (z jednego w drugi ) i dojeżdżam do tamy, która tworzy Pivskie Jezero DSC_6247.jpg Niestety ochroniarz mnie od razu przegania: "NO FOTO!! to nie atrakcja turystyczna, proszę odjechać". Więc jadę, ale nie na Plużine, tylko drugą stroną jeziora. 100_0377.jpg Wg mojej mapy papierzanej powinna być konkurencyjna dróżka z drugiej strony. No i jest, przynajmniej narazie. Znowu kręto, ciasno, tunele, widoki. No i ten TURKUS. DSC_6248.jpg DSC_6249.jpg Dojeżdżam do miejscowości Mratinje. Dróżka coraz węższa i idzie zakolami do góry, mijając kolejne domy. Naginam, naginam, coraz wyżej i już czuję, że nie do końca tak miałem jechać. Zaraz to przejadę przez te góry dookoła jeziora. Domki się skończyły, asfalt też, za to pokazał się rozjazd i dwa kierunkowskazy na jakieś okoliczne szczyty. Oj to chyba nie tędy, a już na pewno nie na szosówkach i samemu. Nagle ktoś wychodzi zza winkla i coś do mnie woła. Młody facet podchodzi i zagaja po angielsku "co ja tu robię, gdzie jadę i czy potrzebuję pomocy?" Mówi, że usłyszał motór, sam jeździ więc wyszedł zobaczyć któż to mu pod chałupę podjeżdża. Pytam się o możliwość przejazdu w moim kierunku i pokazuję mapę. Chłopak patrzy, myśli i zaprasza mnie do siebie, bo sam nie jest pewien. On jest Serbem z Belgradu i przyjechał tu do rodziny. Oni będą wiedzieć. Podjeżdżam do domku ze 200m i gramolę się za Alex'em do jego chałupy. Dostaję szklankę wody, a Alex dopytuje kuzyna i starszyznę o możliwość przejazdu. Się okazuje, że ta dróżka którą chciałem jechać zapewne jest, ale pod wodą, a jak by coś takiego istniało to raczej dla kóz z pasterzem, a nie motóra, nawet enduro. No cóż trzeba będzie, jak wszyscy, główną na Plużine. Gadam jeszcze chwilę z Alexem. W między czasie pojawia się jego narzeczona z babcią. Obie są niezmiernie zdziwione, jak na takim "zadupiu" się spotkaliśmy. Oboje przyjeżdżają tu na wczasy co roku, a ona do tego ma niedługo ważny egzamin i się uczy, a Alex chętnie by się poszwędał po okolicy z kimś na motórze. Opowiada mi o swojej Aprilli Pegaso Trail, trasach w Serbii i MNE, zaprasza do wspólnej jazdy jak bym miał chęć i czas, daje namiar kontaktowy na siebie i się żegnamy, bo słońce już powoli opada, a ja mam jeszcze kawał drogi. Bardzo pozytywne spotkanie , niespodziewane jak zawsze. Zjeżdżając w dół podbijam nad samo jezioro. Widziałem tam możliwość zjazdu jak jechałem wcześniej. DSC_6251.jpg Jest duży, wybetonowany plac. DSC_6254.jpg Tak sobie łażę i oczywiście podkusiło mnie, żeby zjechać nad samą taflę jeziora. Widzę, że się da, no to ja nie pojadę? No i pojechałem, ale nie za daleko... DSC_6255.jpg Dobre 20min się wypychałem z tej lepkiej, śliiiiiskiej mazi. Zasysało straszliwie. DSC_6259.jpg Trochu mnie wypompowało, ale przynajmniej coś się dzieje i jest adventure. Przynajmniej wju jest fajny DSC_6257.jpg Na brzegu leży barka, kiedyś podobno pływała po jeziorze wożąc turystów. Teraz wrasta w nabrzeże, a szkoda, bo to mogła by być fajna opcja. DSC_6260.jpg Lekko zmachany wsiadam na krówkę i spadam na tamę, żeby tym razem już pojechać dobrą stroną jeziora. 100_0382.jpg No i jadymy wzdłuż wielkiego turkusu, znowu w kierunku na Durmitor... [MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=E762&daddr=Nieznana+droga+to:43.2621556,18.8132851+to:E 762&hl=pl&ll=43.262206,18.83606&spn=0.33852,0.529404&sll=43.247829,18.823528&sspn=0.08465,0.132351&geocode=FX1ylQIdFZEfAQ%3BFdYglAIdSxAfAQ%3BFcsglAId ZREfASnRRlq-8idNEzHcTbgSwcvefA%3BFYnSkgIdWrIfAQ&vpsrc=6&mra=dpe&mrsp=2&sz=13&via=2&t=h&z=11[/MAP] cdn... Ostatnio edytowane przez majki : 24.11.2011 o 15:20 |
24.11.2011, 16:14 | #58 |
Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Mińsk Mazowiecki
Posty: 528
Motocykl: KTM 1190 adv
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 3 dni 11 godz 3 min 0
|
Czytamy, czytamy...szkoda, że z Baranem tak wyszło. trzeba było pójść na dużą wódkę, z reguły to pomaga
__________________
Raz na wozie, raz w nawozie CUinHell na forum TA |
24.11.2011, 16:19 | #59 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
...nadszedł.
Plan na dzień dzisiejszy obejmował trasę:
[MAP]http://mapy.google.pl/maps?saddr=E762&daddr=42.90015,19.04698+to:Trasa+8+to:Nieznana+dro ga&hl=pl&sll=43.178143,19.043427&sspn=0.677972,1.058807&geocode=FX1ylQIdFZEfAQ%3BFbaajgIdRKIiASm9VVOXAQ9NE zGGeCdKMnd4uw%3BFUB2kgId9tojAQ%3BFS4YlgIdqf0iAQ&vpsrc=0&mra=dpe&mrsp=1&sz=10&via=1&t=h&z=10[/MAP] plus odcinek w BiH do Foca i potem na Hum, którego Gógle nie chce wyznaczyć. Niestety/stety zdarzenia z dnia wymusiły skrócenie trasy i powrót przez Durmitor. Lecz wcale źle mi z tą myślą nie było. Podziwiam jezioro, pokonuję kolejne tunele i się jedzie. 100_0384.jpg 100_0385.jpg Dojeżdżam do drogi na Trsę, którą wczoraj 2razy latałem i bez namysłu wbijam w ciemny tunel. I od nowa serpentyny po ciemaku. 100_0388.jpg 100_0386.jpg Wyjeżdżam na górę znowu przy zachodzie słońca. Dziś jest bardziej przejrzyste niebo, więc i panoramki są fajniejsze. DSC_6263.jpg Lecę przez Durmitor i ponownie jest super. 100_0395.jpg 100_0396.jpg 100_0397.jpg Po drodze jeszcze dostałem info od Barana, że "przy drodze Savnik-Żabljak stoją smerfy i łapią. Info kosztowało 10ojro. " Żabljak znowu atakuję wieczorem, ale inną drogą niż Baran ostrzegał. Szybkie zakupy w markecie i piekarni z tłumem turystów i wracam na stancję. Dzień był b. udany, przynajmniej narazie... Baran siedzi w domku, jakiś lekko niewyraźny. Następuje zdawkowa wymiana doznań dziennych. Ale atmosfera jest sztywna. No i wtedy "współtowarzysz" wypala ze stwierdzeniem: "Majki, czuję się podle, ale niestety muszę wracać do Wawy. Wyszły mi jakieś nie przewidziane wydatki, w związku z tym nie mogę zostać...bla, blaaa, blaaaaa". Lekko mnie przytkało, ale nawet nie zareagowałem, w końcu sam gdzieś miałem takie myśli, ale pewnie bym się nie odważył tego zrobić. Poza tym nie zostawił bym drugiego członka wyjazdu samego, no chyba, że byśmy to ustalili wcześniej. Od razu pomyślałem sobie o Alex'ie, zacząłem na szybko składać do kupy to co wcześniej obmyślałem, rozważać różne wersje zdarzeń, ważyć za i przeciw, itd. Z zewnątrz raczej nie dałem po sobie nic poznać. Zapewne pomogło to, że bardzo dobrze mi się jeździło samemu przez ostatnie 2 dni. Nie miałem w planie go prosić, żeby został, a tym bardziej wracać z nim. Tak chce, jego decyzja. Nie dam sobie zepsuć wyjazdu, no przynajmniej nie za bardzo. W ten oto sposób tytuł powinien się zmienić w "Bałkan trip, solo". Ale spokojnie, będzie dobrze... |
24.11.2011, 16:21 | #60 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
|
Tags |
albania , bałkany , czarnogóra , macedonia , montenegro |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Norwegia solo na koło podbiegunowe [Czerwiec 2011] | Nalewa | Trochę dalej | 10 | 14.05.2014 20:53 |
Maramuresz - 100 kilometrów offu solo [Sierpień 2011] | bukowski | Trochę dalej | 21 | 08.01.2014 14:15 |
Aby spróbować gruzińskiego wina... [Sierpień 2011] | Miętus | Trochę dalej | 57 | 13.06.2012 15:36 |
Albania/Czarnogóra 6-21 Sierpień 2011 | Jaca GDA | Umawianie i propozycje wyjazdów | 24 | 02.08.2011 22:59 |
ISLANDIA-sierpien 2011 | myku | Umawianie i propozycje wyjazdów | 18 | 30.03.2011 19:14 |